5 Comments “(Polski) Sesja naukowa w Londynie”

  1. 1 amalryk

    To szalenie ciekawa sprawa jest: po ostatecznej utracie nipodległości emigrację na wyspach brytyjskich oceniano na 200tys., po jej sławetnym odzyskaniu na… 2mln.

    Nigdy nie byłem w londyńskim POSOKu, ba! nigdy nie byłem w Londynie. (Dzięki systematycznej lekturze tej witryny dowiedziałem się w ogóle, że istnieje tam taka instytucja! W zasadzie to dopiero teraz powinna się ona zamienić w miejsce tętniące życiem…)

    Podążając śladem relacji Starego Chrzana zasadniczo w duchu potakiwałem (o ile ma wątła erudycja zezwalała mi na posiadanie jakiegokolwiek zdania w przedmiotowej materii) jego konstatacjom nad poszczególnymi prelekcjami, aż do momentu skomentowania referatu niejakiego Michała Bąkowskiego. Zasadniczo, nie dowierzając zrzędliwym starcom, którzy często chrzanią, chętnie bym się zapoznał z “Klarownością będącą cnotą rozumu i odwagi”.

  2. 2 michał

    Drogi Panie Amalryku,

    Przypuszczam, że to Duch Bożonarodzeniowy wstąpił w Pana – nie ten z Dickensa – i obdarzył Pana taką hojnością, zaczem dziękuję za zainteresowanie. Tak, mam taki zamiar, żeby opublikować tu mój referat, ale uświadomiwszy sobie, że będę musiał dokonać ogromnych skrótów, żeby zmieścić się w oznaczonym mi czasie, porzuciłem dawno temu dłuższą wersję odczytu i teraz domaga się ona pracy, bo jest w stanie brudnopisu. Muszę także wziąć pod uwagę krytykę zrzędliwego Chrzana i zająć się jej poezją.

    A że nie był Pan w POSKu, to niewiele Pan stracił.

    Wesołych Świąt życzę!

  3. 3 amalryk

    Och! To chyba raczej moja zwykła, przyziemna ciekawość, której Pan wspaniałomyślnie zasugerował inspirację Duchem Bożonarodzeniowym, jest przyczyną tego zainteresowania.

    Wesołych Świąt!

  4. 4 Andrzej

    Wesołych Świąt dla redaktorów Wydawnictwa Podziemnego i wszystkich czytelników!

    “czyż może być coś gorszego niż dobrowolne oddanie insygniów władzy jedynego legalnego rządu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej”

    Być może nie rozumiem dobrze Autora, bowiem moim zdaniem, “rząd Najjaśniejszej Rzeczpospolitej” przestał istnieć jako suwerenny podmiot we wrześniu-październiku 1939. Kontynując swoją działaność na emigracji (wszystkie rządy emigracyjne traktuję jako jeden – działały na podstawie tej samej konstytucji) zrezygnował z połowy ziem nad którymi rządził i z porzucił miliony obywateli (wielu narodowości, tylko Polacy zostali wysiedleni na zachód). Jakie w tej sytuacji znaczenie miały insygnia władzy jeśli aspiracji do tej władzy rząd emigracyjny się pozbył? Być może dla wojennej i powojennej emigracji miały ale nie wiem jaką. Ja, z pozycji “krajowej”, widzę wyłącznie jedną kwestię: środowiska tworzące ten rząd przez wiele lat opierały się komunizmowi (przynajmniej werbalnie i symbolicznie) a przekazanie insygniów władzy było aktem ostatecznej kapitulacji. Ale ta kapitulacja zaczęła się już pól wieku wcześniej i chyba już wtedy należało ten stan rzeczy właściwie ocenić. To co nastąpiło w roku 1990 było tylko konsekwencją tamtych kroków i ówczesnej postawy.

    ps. pisząc “rząd emigracyjny” mam na myśli całość władz emigracyjnych.

  5. 5 michał

    Panie Andrzeju,

    Domyślam się, że autor stoi na gruncie ściśle legalistycznym, tj. po upadku IIRP jedynym legalnym przedstawicielstwem Polski był Rząd na Uchodźstwie. Ma Pan rzecz jasna rację, że oddanie insygniów było konsekwencją wcześniejszych decyzji, ale nie przestaje chyba mieć symbolicznego znaczenia; jak sam Pan mówi: znaczenia ostatecznej kapitulacji.

    Z “pozycji krajowej” to dopiero ma znaczenie. Emigracja przecież i tak nie istnieje. Jest tylko Polonia.

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja