11 Comments “(Polski) Józef Mackiewicz i cenzura IV”

  1. 1 Andrzej

    Panie Michale,

    Racja stanu! Jak to brzmi! Jak przeznaczenie. Niewiele ma się na swoją obronę, jeśli jest się postawionym naprzeciw niej. Jeszcze tylko dodać do tego “rację narodową” i “dobro ludzkości” i hulaj dusza! Mikaszewicze, pokój ryski, “nie strzelać do bolszewików”, wspomagać “sojusznika naszych sojuszników”, akceptować “Jałtę” a potem już tylko pozostawało “uznawać”, “posłować”, “budować” i “polepszać”. A wszystko to: w imię racji stanu!

    Dla Kisiela była to naturalnie bolszewicka racja stanu, bowiem był reprezentantem peerelu – jego “posłem” (okropnie bolał gdy nie mógł “posłować” na Zachód, wystarczy zajrzeć do jego szczerych, w tym względzie, pamiętników). Jego, wspomniana w tekście, łagodna połajanka względem polrealistów i to “posłowanie” do nich, świadczą o tym jak blisko polrealizm był do komunizmu. Uważam, że w praktyce komuniści nim sterowali wedle swoich potrzeb a Kisiele służyli im w tym celu za “przekaźniki”. Emigracja była polrealistyczna w zdecydowanej większości, więc akceptowała owe twierdzenia o racji stanu, nie zastanawiając się nawet nad tym o jaką (czyją) rację stanu chodzi.

    Józef Mackiewicz miał bardzo trudno. Był nie tylko bezwzględnie zwalczany przez nienawidzących go Nowaków, Korbońskich i pozostałych, ale też broniono mu prawa do wolnej wypowiedzi nawet tam gdzie mógłby to robić.

    Dziś słyszy się co i rusz, że wypowiadanie poglądów odbiegających od zdefiniowanej przez “polską prawicę” poprawności patriotycznej też narusza “rację stanu i interes narodowy”. Nic dziwnego więc, że Kisiel uznany jest wszem i wobec za jej mentora i wzór do naśladowania. Kwestia wolności słowa jest dla nas nie mniej ważna i aktualna.

  2. 2 Andrzej

    PS.. pisząc o pamiętnikach Stefana Kisielewskiego miałem na myśli jego “Dzienniki”.

  3. 3 michał

    Racja stanu, to brzmi dumnie. Ściśle rzecz biorąc, określenie to oznacza rację państwa (raison d’État), co w kontekście jest zupełnie oszałamiające. Giedroyc i zespół Kultury, to byli emigranci, uciekinierzy z Polski, bo nie uznawali prlu za niepodległe państwo, ale za bolszewicką strefę okupacyjną. I to w ich pismie właśnie, produkuje się swobodnie “poseł” do okupacyjnego parlamentu i domaga się, by nie publikować innego emigranta.

    Powoływanie się na rację stanu w dyskusjach jest śmieszne. Ja by to wygladało, gdybym mówił Fotonowi, że jego psotawa jest sprzeczna z polską racją stanu? To nawet nei jest zabawne.

    I Giedroyc z wszystkich ludzi na świecie, akurat Jerzy Giedroyc, publikuje w swoim emigracyjnym pismie coś takiego?!

    To jest żenujące, ale mniej dla Kisielewskiego, po który w końcu nie należało niczego innego oczekiwać – postępował tak, jak powinien czynić prlowski poseł. Co jest w tym prawdziwie straszne, to postawa Giedroycia.

  4. 4 Andrzej

    Panie Michale,

    Sądzę, że straszna jest łatwość z jaką Giedroyc uległ prowokacji “polskiego października” i następstwa tego faktu.

    Prowokacja ta udała się bolszewikom znakomicie. W jednej chwili mieli za sobą spacyfikowany wcześniej naród w kraju i Kościół Katolicki oraz niemal całą polską emigrację polityczną. Wystarczyło tylko nieco “zmienić twarz” i to nie tylko w zaledwie parę miesięcy po jej otwartym pokazaniu na miejscu ale i na bieżąco “za miedzą”. Co tam komunizm, nieważne że nas i innych zniewala, byle był on nasz własny, polski…A że, on nigdy nie był ani polski ani rosyjski ani czeski itd. a były co najwyżej tylko jego narodowe implementacje w postaci “republik rad” i “republik ludowych”? Gdy fakty przeczą oczekiwaniom narodu, dla większości najprościej jest je odrzucić i narzucić ten punkt widzenia pozostałym.

    Gleba była bardzo żyzna a plony z tego “zasiewu” bolszewicy zbierali przez lata i zbierają dzisiaj. Z roku na rok coraz bogatsze.

  5. 5 michał

    To prawda. Ale jeśli rzeczywiście Giedroyc uległ prowokacji “polskiego października”, to dlaczego nie wrócił do prlu? Jak Cat na przykład? Czyżby wolał służyć bolszewikom jako niezależny, emigracyjny wydawca?

  6. 6 Andrzej

    Pewnie w głębi duszy nie ufał jednak komunistom. Nie na tyle, aby podzielić się z nimi swoim dziełem. Cata skusili łatwo, był łasy na sławę, miał bardzo wysokie mniemanie o sobie (faktycznie był bardzo zdolnym publicystą), był krytyczny wobec postawy emigracji itd. a Giedroyc stworzył swój świat i nie chciał aby ktoś mu dyktował co ma robić. Poparcie dla “liberalizacji” nie oznaczało że chciał się z nią w pełni identyfikować. Nie był wrogiem komunizmu ale deklarował potrzebę upadku sowieckiego imperium które postrzegał jako “Rosję”. W tym względzie był typowym piłsudczykiem.

    To oczywiście tylko moje przypuszczenia. Zauważmy, że po “upadku komunizmu” wcale nie chciał wracać jak wielu emigrantów, wolał rolę arbitra, niezależny od innych i od władców “nowego” systemu.

  7. 7 michał

    A czy jakikolwiek poputczik w głębi duszy ufa komunistom? Czy generał Brusiłow ufał im w głębi duszy czy choćby powierzchownie, było drugorzędne wobec pracy jaką wykonał dla nich. Dokładnie tę samą rolę co smienowiechowcy rosyjscy, odegrali w Polsce ludzie pokroju Mazurkiewicza czy Rzepeckiego. Czy oni ufali bolszewikom?

    Co rzekłszy, ma Pan chyba rację, że Giedroyc lubił swoją własną pozycję wyniosłego Redaktora Kultury. Gdyby Catowi udało się zdobyć taką pozycję na emigracji, to pewnie także nie wracałby do prlu.

  8. 8 Andrzej

    Panie Michale,

    Moim zdaniem Cat w ogóle nie ufał bolszewikom, nie tylko “w głębi duszy”. Dobrze wiedział z kim ma do czynienia, układając się z Putramentem, wywiadowcami i “dyplomatami” peerelu oraz chodząc do komunistycznej “ambasady”. Nawet się obawiał, czy nie aresztują go po powrocie. Ale peerel przyciągnął go jak magnes. Stał się poputczikiem z pełną świadomością tego co robi i komu to służy.

  9. 9 michał

    Tak i mnie się zdaje.

    Ech, ta dziwna atrakcyjność bolszewii, ta siła przyciągająca, ten magnetyzm najgorszych zbrodniarzy, jakich ziemia nosiła.

  10. 10 Bohdan

    Przepraszam za szum w komentarzach. Chciałbym jedynie zapytać Szanownych Kolegów o postać Whittakera Chambersa. Osoba dość znana w swoim czasie, prawda? A jego biografia/autobiografia przesmaczna. Czy można liczyć na odniesienie się do wspomnianego nazwiska? Pozdrawiam

  11. 11 michał

    Ba! Whittaker Chambers! Dziwna postać i nie wiem o nim wystarczająco wiele, żeby zabierać głos. Nie czytałem jego książek, ale oczywiście interesuje mnie każdy antykomunista. Nawet jeżeli najpierw był komunistą.

    Dyskutowaliśmy tu niedawno postawę tych, którzy autentycznie wierzą w komunizm. Być może Chambers był przykładem tego, że Kościół Katolicki w swej nieskończonej mądrości ma rację, utrzymując, iż trzeba trzymać się dobrego sumienia nawet gdy jest w błędzie: w końcu usłyszy się Głos Boga!

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja