- - https://wydawnictwopodziemne.com -
Nożyce
Posted By admin On 30 stycznia 08 @ 11:42 In Michał Bąkowski | 2 Comments
Poniższy tekst jest tłumaczeniem artykułu zamieszczonego w Soviet Analyst w 1992 roku. Umieszczam go poniżej bez większych zmian, ponieważ wydał mi się trafnym przyczynkiem do dyskusji, odbywającej się ostatnio na naszej witrynie. Dyskusja ta dotyczy w istocie swej zagadnienia ciągłości historycznej. Z jednej strony musi być oczywiste, że historia jest ciągiem wydarzeń, w którym nieskończony łańcuch prowadzi do określonych – choć nie: zdeterminowanych – konsekwencji. Historia puka do wielu drzwi, a które się otworzą, zależy między innymi od owego łańcucha wydarzeń. Wydawałoby się to bezdyskusyjne, ale są czasami sytuacje, w których inteligentni skądinąd ludzie, utrzymują, iż sytuacja polityczna uległa tak gruntownym zmianom, że wszelka ciągłość historyczna została przerwana.
Niżej podpisany [tzn. ja – mb] jest zwolennikiem podobnej wykładni wobec rewolucji bolszewickiej, z tą jednak zasadniczą różnicą, że październikowy przewrót nie przerwał historii jako takiej, ale przerwał ciągłość państwową Rosji. Pisał o tym obszernie i wielokrotnie Józef Mackiewicz, nie miejsce tu na powtarzanie jego argumentów. Ogromna większość Polaków do dziś nie akceptuje tej tezy, twierdząc uparcie, że sowiecki moloch to „nic, tylko Rosja”, a w konsekwencji, że prl jest przedmiotem „rusyfikacji” (czego obszerne dowody mieliśmy ostatnio w komentarzach na wp). Pomimo to, Polacy gotowi są przyjąć, że ciągłość historyczna przerwana została w 1989 roku, kiedy to Polska odzyskała niepodległość. Analizy sytuacji politycznej sprzed owej zasadniczej cezury strącone zostają do rubryki „historia”, ich aktualność podana w wątpliwość, a inteligencja, uczciwość oraz zdrowie psychiczne autorów zakwestionowane w najostrzejszy sposób.
Nożyce
Recent political events have considerably changed the whole picture to an extent that it appears to me academic to speculate about President Gorbachev’s political intentions or a Soviet agenda towards Western Europe. The Soviet Union has dissolved and President Gorbachev has left the scene. We are now dealing with an entirely new political situation.
[Ostatnie wydarzenia polityczne zmieniły obraz do takiego stopnia, że spekulowanie na temat intencji politycznych Prezydenta Gorbaczowa albo sowieckich planów wobec Europy Zachodniej wydaje mi się zajęciem akademickim. Związek Sowiecki nie istnieje, a Prezydent Gorbaczow opuścił scenę. Mamy teraz do czynienia z całkowicie nową sytuacją polityczną.]
Tako rzecze Ambasador von Moltke, Zastępca Sekretarza Generalnego NATO do Spraw Politycznych.
Ciach! Co było przedtem należy do historii i jako takie ma wyłącznie akademickie znaczenie. Mamy odciąć niechciane wiadomości, niepasujące fakty, kłopotliwą prawdę – polityczne nożyce przydadzą się nam w najbliższej przyszłości. W ostatnich latach, nożyce były w użyciu wielokrotnie, powinniśmy więc mieć już trochę doświadczenia: skomplikowany związek przyczyn i skutków, składający się na tzw. łańcuch wydarzeń, pocięty został na tak drobne kawałki, że polityka stała się funkcją następnej prognozy pogody. Recepta jest taka: wywołać dramatyczne wydarzenia, zintepretować je jako drastyczne zerwanie z przeszłością i – ciach! Odcięliśmy wiedzę na temat uprzednich wydarzeń, bo „mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją”. Nieuchronnie pojawią się z czasem inne intepretacje, nowo odkryte fakty rzucą świeże światło, podadzą w wątpliwość poprzednią interpretację, ale będą z góry odrzucone jako pozbawione znaczenia, historyczne dywagacje. Ciach! To historia. Związek Sowiecki nie istnieje. Przewróciliśmy kartkę, zmazaliśmy tablicę, podkreśliliśmy przeciwnika i zaczynamy nowego robra. Jak to ładnie powiedział Gorbaczow, podczas konferencji prasowej z Mitterandem (6.5.1991):
„Istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś analizując na swój własny użytek ten lub ów epizod, bądź nawet poważne wydarzenia, nie wyłączając dramatycznych wydarzeń, może dojść do pochopnych wniosków, rzucać podejrzenia i siać wątpliwości wobec wszystkiego, co zdołaliśmy osiągnąć, co stworzyliśmy, przestawiając międzynarodowe stosunki na nowe tory, wchodząc w fazę pokojowego rozwoju.”
Te „nowe tory i faza pokojowa” to oczywiście klasyczny bolszewicki bełkot, ale niemniej znaczący jest ten lęk, że może jednak nie uda się tak łatwo wszystkich nabrać. – Nie obawiajcie się, towarzyszu! Nasi zachodni przyjaciele pomogą! Pomożecie?
Technika nożyc używana była wielokrotnie przez Lenina (np. Nep jest jej oczywistą manifestacją), Stalina (budowa socjalizmu w jednym kraju, pakt Ribbentrop-Mołotow, sojusz z kapitalistami), Chruszczowa (destalinizacja), Breżniewa (détante) itd. Bardzo udatnie, opisuje ją George Orwell w Roku 1984, kiedy Oceania zmienia w ciągu nocy alianse i dotychczasowi sojusznicy stają się najgorszymi wrogami. Zatrzymajmy się jednak nad przykładami z ostatnich lat.
Pamiętny rok 1989! O, roku ów! Kto ciebie widział w moim kraju!… Na szczęście ja nie widziałem, ale pewien młody weteran walki podziemnej powiedział mi: „W moim kraju obalono komunizm!…” Nareszcie będzie mógł się zapisać do Zbowidu!
Zachodni telewidzowie potraktowani zostali długim serialem, który powoli przykuwał uwagę coraz większej widowni. Zaczęło się nieciekawie, od rozmów okrągłego stołu – ziewanie, bo kogo to obchodzi? – enerdowski exodus był już bardziej spektakularny. Wydarzenia nabierały powoli własnej dynamiki, niepowstrzymanego pędu, poprzez „aksamitną rewolucję” w Pradze (to przyciągnęło do ekranu lewicujące klasy), przez bardzo widowiskowe obalenie muru berlińskiego („mamy rzadką szansę oglądania historycznego wydarzenia na ekranach naszych telewizorów”), aż do kulminacyjnego punktu: krwawej rewolucji w Rumunii („skrwawiony trup dyktatora będzie przestrogą dla wszystkich tyranów”).
Nie było to wcale aż tak zaskakujące, jak utrzymują komentatorzy, skoro przewidział tego rodzaju dramatyczne wydarzenia, nie tylko sam Anatolij Golicyn, ale także np. David Owen, były lejburzystowski minister spraw zagranicznych, który w styczniu 1988 roku napisał:
„Buldożery w pełnym świetle kamer telewizyjnych z całego świata, mogą już wkrótce zdemolować Mur Berliński”.
Polska jest może najdziwniejszym wypadkiem, ponieważ nikt właściwie nie kwestionuje oczywistego udziału policji politycznej w doprowadzeniu do „rewolucji”. Generał Kiszczak mówi to zupełnie wprost, w przydługim wywiadzie z Beresiem i Skoczylasem: „Stan wojenny i Okrągły Stół, to były dwa końce tej samej polityki.” Mówi im oczywiście „prawie wszystko” – zgodnie z tytułem – a powstrzymuje się przed wyjawieniem poziomu, na którym odbywało się polityczne planowanie. Ważne jest jednak potwierdzenie tego, czego, prawdę mówiąc, domyślaliśmy się tak czy owak, a mianowicie, że kontakty między tajną policją a Solidarnością trwały cały czas, że mecenas Siła-Nowicki był gońcem między Wałęsą a Kiszczakiem od połowy lat osiemdziesiątych, że wreszcie prawdziwe decyzje podjęte zostały w Magdalence, gdzie uzgodniono zasady okrągłego stołu. Zdumiewające może się wydać w tym kontekście, że przełomem było oświadczenie Solidarności o „państwie polskim jako najwyższej wartości dla wszystkich Polaków”. (Jeżeli prl może być uznany za „najwyższą wartość” przez tzw. opozycję, to jaka jest nadzieja na wyzwolenie, ale z drugiej strony, czy rzeczywiście Kiszczak potrzebował takiej deklaracji?) Czyż nie miał racji Anatolij Golicyn, kiedy wskazywał na jedną z uchwał XXII Kongresu KPZS o porzuceniu koncepcji dyktatury proletariatu i zastąpieniu jej ideą „państwa całego narodu”, jako na przełomowy moment w krystalizacji nowej polityki sowieckiej? Skoro Solidarność zaakceptowała bolszewicki twór jako państwo polskie, to pierwszy człon polityki kiszczakowej osiągnął swój cel: stan wojenny oczyścił Solidarność z elementów antykomunistycznych, można więc było przystąpić do wprowadzenia w życie drugiego członu, a mianowicie przekazania władzy „zdrowym elementom Solidarności”, dla stworzenia wrażenia, że komunizm upadł.
Rola służb bezpieczeństwa w Czechach, na Węgrzech, w enerdowie i w Rumunii, była o wiele bardziej subtelna niż kiszczakowe zaganianie do stołu. Trzeba było rozpuścić fałszywe pogłoski o zabójstwie studenta, by zmusić Prażan do demonstracji ulicznych. Zakulisowe machinacje Miszy Wolffa były nie tylko skomplikowane, ale znacznie bardziej niebezpieczne niż w prlu, ponieważ Wolff nie miał po swojej stronie Honeckera. Sytuacja w Rumunii była najciekawsza, bo wydawało się wówczas, że krwawa rewolucja była autentycznie antykomunistyczna, ale jednocześnie manipulowana i wykorzystana dla obalenia Ceausescu, przez jego najbliższych współpracowników z Ionem Iliescu, wice-prezydentem, na czele. Teraz wydaje się raczej, że przecenialiśmy wtedy wartość „autentyzmu”, a nie docenialiśmy manipulacji.
Czy wszystko to jednak miało jakikolwiek wpływ na zachodnich komentatorów? Porwani przez wir wydarzeń, ich racjonalny krytycyzm zdruzgotany został przez postrzeganą „historyczną” skalę wydarzeń. Niezdolni zdystansować się moralnie i emocjonalnie od bezustannie zmieniających się okoliczności, ale także winni arcyludzkiej nadziei, że wydarzenia, których są świadkami pomogą im wdrapać się na drabinę kariery – korespondenci zachodni muszą ponieść częściową winę za to, że przebieg wydarzeń wzięty został za „upadek komunizmu”. – Pomożecie, towarzysze? – Pomożemy!
Polityka Gorbaczowa okazała się niezwykle skuteczna w „zmiękczaniu” nastawienia Zachodu do Sowietów. W pierwszym rzędzie uformował wewnętrzne stosunki w sposób bardziej odpowiadający zachodniej mentalności: mieliśmy więc spektakl walki o władzę pomiędzy lewo-skrzydłowym Jelcynem, prawo-skrzydłowym Ligaczowem, a czarusiem Gorbim w środku. Gorbaczow rozwijał wszystkie możliwe programy zbrojeń, o czym zachodnie agencje świetnie wiedziały, ale jednocześnie oczarował panią Thatcher, podbił Reagana, czegóż więcej chcieć? Skoro udało mu się przekonać najbardziej nieprzejednanych przywódców zachodnich, co do rzeteleności swych planów politycznych, to mógł robić, co chciał – toteż rezolutnie unikał jakichkolwiek reform gospodarczych. Wreszcie jednak, należało stworzyć „dramatyczne wydarzenia”, tak dobrze sprawdzone w 1989 roku i ponownie użyć nożyc. Stąd nieudany pucz, spektakularne zmiany i – tabula rasa. Pucz uzasadnił rzekomo wielokrotne ostrzeżenia przed „siłami konserwatywnymi, które zniszczyć chciały pierestrojkę”. Jelcyn używa dokładnie tego samego scenariusza: pomoc finansowa dla „Rosji” i „Wspólnoty” jest polityczną koniecznością dla Zachodu, bo konserwatywne siły tylko czekają na upadek reform. Tak jak Gorbaczow przed nim, Jelcyn używa autentycznej biedy ludzi sowieckich dla ukrycia swej militarnej potęgi. Trzeba mu jednak przyznać autorstwo nowego triku. Podczas wizyty w Wielkiej Brytanii, wszystkie gazety pisały na pierwszych stronach, że Jelcyn zadekretował, iż rakiety balistyczne nie będą więcej wycelowane w stolice europejskie. To nic, że Kozyriew i marszałek Szaposznikow wylali kubeł zimnej wody na te oświadczenia („The statements [by Yeltsin] were political statements. Retargeting as such has not taken place.” The Times, 13.2.1992) Kozyriew zaproponował, by głowice nuklearne składowane były osobno od rakiet; zdaniem jednak ekspertów brytyjskich, których słyszałem w The World Tonight, (BBC Radio 4, 12.2.1992) taka ekstrawagancja nie jest technicznie możliwa w wypadku większości sowieckich rakiet balistycznych. W każdym razie, „wycelowanie” jest tylko kwestią zestawu danych nawigacyjnych w komputerze pokładowym danej rakiety, wydaje się więc być drugorzędną kwestią, bo jeden zestaw danych zastąpiony może być łatwo innym. Wszystko to jednak nie dostało się na pierwsze strony gazet.
W odpowiedzi na argumenty, że to jest wszystko fotomontaż, usłyszałem – np. od Briana Crozier – że nie można przecież wszystkiego mieć naraz. Komunizm panował w Sowietach przez 70 lat, jest więc nieuniknione, że ci sami ludzie, którzy prowadzili politykę sowiecką, będą jakoś zaangażowani w polityce „rosyjskiej”, po prostu dlatego, że nikogo innego tam nie ma. Ba, ale jak w takim razie można mówić, że komunizm upadł? Że Sowiety nie istnieją? Argument Croziera wydaje mi się raczej dowodzić mojej tezy. Ktokolwiek oczekuje zmian w polityce Sowietów, musiałby uwierzyć, że politbiuro padło ofiarą kolektywnego ataku miłości do demokracji i wolnego rynku, albo raczej kolektywnego ataku szału. Można w to uwierzyć, tylko uprzednio wymazując z pamięci historię ostanich 75 lat. Najlepiej jednak odciąć ją. Ciach. I już.
Reintepretacja status quo ante musi pociągnąć za sobą nowe spojrzenie na status quo, ponieważ są one ze sobą nierozdzielnie związane w politycznej rzeczywistości; są jak przyczyna i skutek, i żadne nożyce ich nie rozetną. Polityka oparta na nierzeczywistej wizji wydarzeń jest skazana na porażkę.
Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com
URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2008/01/30/nozyce/
Click here to print.
Copyright © 2007 . All rights reserved.
2 Comments To "Nożyce"
#1 Comment By przemek On 7 lutego 08 @ 6:10
Panie Michale,
Nie do końca rozumiem. Kim jest „niżej podpisany”? Czy tekst pisany italikiem jest tłumaczeniem artykułu czy też tylko trzech zdań z niego wyjętych? Reszta wypowiedzi jest analizą owych trzech zdań czy też zupełnie wolną wypowiedzią? Jak mniemam nie jest to już tłumaczenie artykułu.
Co do wydarzeń w Rumunii. Pisze Pan (rozumiem, że to już Pana opinia) „krwawa rewolucja była autentycznie antykomunistyczna, ale jednocześnie manipulowana”. Moim zdaniem jest to nielogiczne. Wiem, dodaje Pan zdanie o niedocenieniu manipulacji ale niewiele to zmienia.
Proszę o wyjaśnienie.
Pozdrawiam
#2 Comment By michał On 7 lutego 08 @ 10:11
Ha! Ma Pan oczywiście rację! Napisałem „niżej podpisany” z bezmyślnego przyzwyczajenia, zapominając, że nie ma na wp podpisów pod tekstem. Bardzo przepraszam, za zamieszanie. Spojrzałem na to ponownie i muszę Panu przyznać rację, że to nie jest jasne. Cytat kursywą pochodzi naprawdę od p. von Moltke i jest niejako mottem artykułu, który jest w całości tłumaczeniem tekstu z 92 roku.
Co do autentyzmu, wydaje mi się, że w wypadku każdej manipulacji, zachodzi taka trudność. Kiedy dziecko jest manipulowane przez jednego rodzica przeciw drugiemu, to manipulacja opiera się na autentycznych odczuciach dziecka. Np. „mama jest podła, bo posłała wcześnie do łóżka”. Takie autentyczne odczucie można następnie wykorzystać dla własnych celów przy pomocy manipulacji.
Tak chyba było w Rumunii. Nienawiść do Ceausescu była autentyczna, nienawiść do komunizmu (wydaje mi się) przeceniona, a manipulacja ze strony Iliescu – oczywista.
Innymi słowy, żadna prowokacja, żadna manipulacja, nie może się powieść bez udziału pewnej ilości ludzi, którzy działają całkowicie autentycznie. Solidarność jest tego znakomitym przykładem – była manipulowana, ale autentyczna także. Można wręcz powiedzieć, że celem każdej prowokacji jest zachowanie pewnej dozy autentyzmu, bo cóż by to była za manipulacja, gdyby wszyscy byli agentami?