- - https://wydawnictwopodziemne.com -

Nareszcie ciekawa książka o Józefie Mackiewiczu

Posted By admin On 3 czerwca 10 @ 9:27 In Michał Bąkowski | 25 Comments

Niestety większość publikacji o Mackiewiczu nie stoi na należytym poziomie.  Można je podzielić na kilka zasadniczych grup: pierwsza to flaki z olejem czyli powielanie w kółko tych samych pustych sloganów w rodzaju „tylko prawda jest ciekawa”.  Pozycje takie zazwyczaj, choć niekoniecznie, stawiają Mackiewicza na piedestale, a ściślej, umieszczają go w kapliczce; w kapliczce, w której wielbi się to, co polskie, stawiając go obok Marszałka Piłsudskiego czy Kardynała Wyszyńskiego.  Kłopot w tym, że Mackiewicz tę zmurszałą kapliczkę rozsadza od wewnątrz.  

Druga grupa wypowiedzi to duby smalone.  Tu też mamy do czynienia z bezmyślnym powielaniem wytartych formułek, ale o ile Mackiewicz rzeczywiście wypowiedział słowa „tylko prawda jest ciekawa”, to w tej grupie mamy głosy zarzucające mu np. antyrosyjskość albo prorosyjskość, antyniemieckość albo proniemieckość, notoryczny kolaboracjonizm z wszystkimi mocarstwami zła (czytaj: z Litwą, z Niemcami, z „Rosją” itp.) oraz „kontrowersyjność”.  Przyklejenie mu tej ostatniej, zupełnie morderczej etykietki nie jest przypadkowe, ma bowiem wyłączyć go poza nawias, poza możliwość dialogu z ludźmi kulturalnymi.

Trzecia grupa, to owijanie w bawełnę.  Tu autorzy postępują wedle recepty „wielki pisarz, ale marny polityk”, a także, „jaka szkoda, że nie trzymał się opisów przyrody”.  Tutaj zaliczyć należy choćby Miłosza z jego skandalicznym dictum, że „płacił fantazjowaniem czy nawet wariactwem za stałość poglądów”.  Miłosz rzecz jasna nie mógł pojąć czegoś tak prostackiego jako stałość poglądów, ale też nie o Miłoszu nam pisać w Podziemiu.  Mackiewicz oczywiście politykiem nie był, ale mówił o polityce i mówił o niej rzeczy ważne, nie można więc, bez popadania w fałsz, wyłączyć jego stanowiska politycznego z dyskusji jego pisarstwa.

Czwarta wreszcie, to pieprzenie w bambus czyli obracanie na wszystkie strony tzw. „sprawy Mackiewicza”, która w rzeczywistości nie istnieje.  Wariantem pieprzenia w bambus jest zajmowanie się „drugą sprawą Mackiewicza” czyli oskarżanie jedynego prawowitego wydawcy jego dzieł o nie wydawanie jego dzieł.  W te bambusy celują zwłaszcza tajni (choć czasami ujawnieni) współpracownicy ubecji.

Ale oto pojawiła się jakiś czas temu zajmująca książka, której sam tytuł już pokazuje rzadkie zrozumienie podstawowych tez Mackiewicza. [1]  „Lewa wolna”, czyli wróg tylko na prawicy, jako postawa współczesnego świata wobec postępów komunizmu; postępów, o których nie wolno głośno mówić, co jest znakiem sprzysiężenia „ekspansji destrukcyjnej”.  I jedno, i drugie jest w zarysie profesora Goćkowskiego sprzeniewierzeniem się wymogom wartości i zaprzeczeniem powołania intelektualisty.  Skoro identyfikujemy komunizm jako wroga ludzkości, to powinnością walczących jest trzymanie się prawdy, a dialog z wrogami prawdy jest drogą donikąd.  W takim razie „fundamentalizm (rozsądnie praktykowany) jest po prostu realizmem.”

Autor tak podsumowuje kluczowy dla Mackiewicza opis tego, z czym mamy do czynienia czyli komunizmu:

„1. Komuniści nie zawierają z nikim umów w rozumieniu prawa rzymskiego.

2. Komuniści wielekroć powtarzają komedie samokrytyki i samonaprawy.

3. Komuniści nie uznają żadnych wartości samoistnych poza swoją partokracją i przemianą ‘starego świata’ w rzeczywistość utopii innego świata.

4. Komuniści posuwają się naprzód i cofają się, ale te manewry taktyczne nie zmieniają ich strategii – ta jest stała.

5. Komuniści starają się (…) dzielić innych na ‘rozsądnie układających’ i ‘nierozsądnie wrogich’, a siebie przedstawić jako podzielonych na ‘realistów’ i ‘fanatyków’.

6. Komuniści odwołują się do wszelakich sentymentów i resentymentów.  Starają się zwłaszcza eksploatować egoizm narodowy, animozje narodowe, etnocentryzm i ksenofobie oraz stereotypy i toposy negatywne, gdyż sprzyjają one podziałom poważnie utrudniającym zjednoczenie sił kontrrewolucyjnych w grze o ład społeczny normalności w skali globalnej czy w skali jednego z obszarów obecności wielu nacji uczestniczących w sporach między sobą.

7. Komuniści zawsze i wszędzie mogą liczyć na pomoc tych, którzy paktują/kolaborują z nimi, powodowani: a) chęcią spokojnego i wygodnego życia; b) obawą przed długą i bezwzględną wojną sił kontrrewolucji z siłami rewolucji, w której nie można uchylić się od wyboru jednej ze stron; c) skłonnością do przekonywania samych siebie, że komuniści zmieniają się na lepsze lub, że w komunizmie są liczne treści pozytywne, a zatem nie można go potępiać i odrzucać w całości; d) bliskością intelektualną i moralną, wywodzącą się z uzasadnianej frazeologią ‘oświecenia’ i ‘postępu’ wrogości wobec tradycyjnego porządku życia międzyludzkiego (są to zwłaszcza wojujący ateiści i goszyści, rzecznicy ‘tolerancji bez granic’ w sprawach moralności i obyczajów, głosiciele relatywizmu poznawczego oraz kwestionujący sens trwałych/niewzruszonych zasad i przykazań w życiu międzyludzkim) (…)

8. Komuniści zawsze mogą liczyć na to, że wielu kapitalistów, motywowanych kalkulacją zysku na robieniu interesów z uczniami Marksa i Lenina, gotowych jest pomagać przetrwać albo umacniać siły czynnikom najpoważniejszej ekspansji destrukcyjnej – gotowych jest ‘sprzedać komunistom sznur, na którym zostaną przez komunistów powieszeni’.”

Jest to nadzwyczaj trafna systematyka poglądów Mackiewicza na komunizm i żywotne dla jego przetrwania poputniczestwo.  Jak można, biorąc to wszystko pod uwagę, pomylić prl bis z wolną Polską, to przechodzi moje skromne możliwości pojmowania.  Jak można było nazywać się antykomunistą, zasiadając z komunistami do stołu w Magdalence?  A tak uczynił przecie nie tylko towarzysz Bolek, ale także śp. Lech Kaczyński. 

Fundamentalista, jak np. Józef Mackiewicz, godzi antropologiczny pesymizm (krytykę otaczającej rzeczywistości i ludzkiej natury) z apokaliptycznym optymizmem, że „prawda zwycięży”.  Co ważniejsze, podporządkowuje zawsze i wszędzie strategię i taktykę, centralnej dla jego życia „idei nadwartościowej”.  Wedle Goćkowskiego, Mackiewicz łączy światopogląd fundamentalisty ze stylem obecności w życiu kulturalnym charakterystycznym dla „kota kiplingowskiego” [2], którego cechuje nieposłuszeństwo w myśleniu czyli wolne posługiwanie się samowładnym rozumem.  „Kot kiplingowski” nie jest „czyimś człowiekiem”, nie interesuje go opinia publiczna, głos narodu, orzeczenia władzy, nie jest wyznawcą ani bojownikiem doktryny, nie zwraca uwagi na to, co mówi większość, ani (tym bardziej!) kręgi elit.  Jego droga jest drogą samotności i jest to świadomy wybór.  Ale Józef Mackiewicz jest wyjątkowym kotem-fundamentalistą, bo jest także kontrrewolucjonistą.  Z pewnego punktu widzenia, większość kontrrewolucjonistów przypomina mentalnie rewolucjonistów, ale ci ostatni nie mogą być nigdy samotnymi kotami Kiplinga, bo oddają ochoczo swą osobowość na służbę rewolucji dla utopii.  Ludzie osobni zdarzają się rzadko także wśród kontrrewolucjonistów.  Niestety.  Jakże często brak w obozie kontrrewolucji jednej z trzech podstawowych cech koniecznych dla kontry: niezależności myśli, krytycyzmu integralnego i stałości w respektowaniu zasad, a przecież najważniejszym obowiązkiem intelektualisty opcji kontrrewolucyjnej jest krytyczna analiza i interpretacja myśli i czynów po obu stronach linii frontu, „ze szczególnym uwzględnieniem wad i niedostatków strony własnej”.  Takie postępowanie nie przysporzy kontrrewolucjoniście przyjaciół; wręcz odwrotnie, uczyni go raczej przedmiotem napaści za to, że „atakuje” swą własną stronę, miast budować i podtrzymywać jedność, rzekomo niezbędną dla osiągnięcia zwycięstwa.  Fundamentalista z gatunku Mackiewiczowskiego wie doskonale, że za taką jedność płaci się własną tożsamością, jako człowieka osobnego.  Już samo domaganie się jedności jest wstępną „obróbką uniformizacji”, zmierzającą wprost do „uformowania ‘słusznego’ człowieka masowego”.  Goćkowski słusznie zauważa, że to samo niebezpieczeństwo zagraża człowiekowi osobnemu zarówno ze strony totalitaryzmu, jak i masowej demokracji pluralistycznej.  I jedno, i drugie otoczenie jest zdecydowanie wrogie tym, co chadzają swoimi drogami.

Jest to nie tylko trafny opis sytuacji Józefa Mackiewicza, jest to także wywód ze wszech miar słuszny wobec sytuacji współczesnego człowieka.  Mam atoli wrażenie, że chadzanie własnymi drogami jest czymś o wiele więcej niż cechą kota kiplingowskiego.  Czyż nie jest po prostu warunkiem koniecznym każdej wartościowej twórczości?  Jak można tworzyć (w każdym razie cokolwiek innego niż produkcyjniaki na zamówienie), nie uwolniwszy się uprzednio od wymogów i nacisków?  Osobność, niezależność sądu, niezawisłość sumienia, czyż nie są w ogóle kręgosłupem intelektualisty?  Czy jako wolni ludzie nie zostaliśmy powołani do bycia osobno?  Stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, oddajemy naszą niezależność na służbę narodom, partiom, grupom, elitom?  Zamiast odważnie bronić najwyższego osądu indywidualnego sumienia, godzimy się dobrowolnie na udział w jakimkolwiek „my”?  Dlaczego?  Wydawałoby się, że nikt przy zdrowych zmysłach nie zechce rezygnować z tego co najważniejsze, na rzecz tego co nieważne, nie zechce ulegać kolektywnej myśli i prawu mimikry; tak mogłoby się wydawać mnie, ale tak oczywiście nie jest.  A przecież wspólnota owego „my” czerpie zazwyczaj najwyższe korzyści z indywidualizmu człowieka osobnego.  To indywidualista wyrwał płonącą żagiew z pożaru i rozpoczął pierwsze ognisko, gdy wspólnota wiała, gdzie pieprz rośnie ze strachu przed ogniem.  To dzięki człowiekowi osobnemu ludzkość wyszła z jaskini, na przekór wspólnocie, która w jaskini czuła się bezpieczniej.  Dzięki temu upartemu indywidualiście, który zbudował pierwszą tratwę, by zobaczyć, co kryje się za horyzontem, ludzkość wypłynęła na szerokie wody.  Może dlatego właśnie kolektywne „my” aż tak bardzo nienawidzi suwerennego „ja”, że aż tyle mu zawdzięcza?  Nie przypadkiem demokratyczna zgraja zabiła Sokratesa.  Nie przez zbieg okoliczności, wrzaskliwa hałastra, żądająca jednym głosem wydania Barabasza, była pierwszym demokratycznym sądem ery chrześcijańskiej. 

Ale to pewnie tylko moja ułomność, że nie potrafię dostrzec rozkoszy w oddaniu się wspólnocie, nie raduje mnie pomysł rozlania się w „my”, nie znajduję satysfakcji w maszerowaniu równym krokiem i wygrażaniu pięściami nieszczęśnikom, których akurat wskaże kolektywna mądrość.  Na domiar złego mam jeszcze jedno poważne zastrzeżenie do wykładu Goćkowskiego, bo strasznie nie lubię kotów.

Profesor Goćkowski jest w pierwszym rzędzie systematykiem.  Na przykład w rozdziale pt. „Jak walczyć z zarazą?  Porady dla epidemiologów” (ss. 170-176) podsumowuje w 15 punktach Mackiewiczowskie „propozycje profilaktyki i terapii”.  Nie sposób tego tu przytaczać w całości, ale owych 15 punktów powinno stanowić lekturę obowiązkową dla tych pseudo-interpretatorów, którzy sądzą, że Mackiewicz poparłby okrągłostołowe machinacje i uznał prl bis za Wolną Polskę.  Pozwolę sobie tylko przytoczyć w skróconej wersji punkty 7 i 8:

„7. Nie wolno zawierać z komunistami żadnych paktów – czynić ich stroną w porozumieniach dotyczących uładzenia życia międzyludzkiego (…)

8. Nie wolno pojmować i traktować komunistów jako partnerów dyskusji światopoglądowej, a komunizmu jako jednego z normalnych światopoglądów, które mają prawo obecności na rynku idei społeczeństwa pluralizmu i polifonii.”

Tak.  To jest ścisłe i rzeczowe podsumowanie poglądów Józefa Mackiewicza.  Równie obszernie mógłbym cytować z rozdziału pt. ”Symptomatyka i etiologia zarazy”, gdzie znaleźć możemy listę 19 objawów zarażenia oraz 16 sposobów zarażenia.  Wśród tych ostatnich znajdujemy na przykład interesującą definicję prowokacji:

Prowokacja, czyli skłanianie podstępem do działań korzystnych de facto dla komunistycznej ekspansji destrukcyjnej, a niekorzystnych de facto dla interesów i aspiracji sił wolnego świata.  Jest to również wciąganie sprowokowanych do współdziałania z prowokującymi, gdyż ujawnienie faktu prowokacji kompromituje tych, którzy dali się sprowokować i stali się pomocnikami swoich rzeczywistych wrogów.”

Goćkowski kończy swoją książkę podaniem 11 kwestii, które należałoby rozważyć w rozmowie, tj. w prawdziwej i poważnej dyskusji ludzi wolnych i samodzielnie myślących.  Wiele z kwestii przez niego postawionych podejmowaliśmy już na stronie Wydawnictwa Podziemnego.  Wypada wyrazić nadzieję, że profesor Goćkowski także zabierze głos w tej materii.

Muszę wyrazić na koniec pewne drobne zastrzeżenie pod adresem książki Goćkowskiego.  W rozdziale pt. „W świecie rozpadu wartości” autor obszernie przytacza z pism Barbary Toporskiej, którą, jak twierdzi, „zasadnie należy pojmować i traktować jako autorkę dopełniającą swymi poglądami i twierdzeniami to, co pisze Józef Mackiewicz.”  Nie mam oczywiście nic przeciw cytowaniu Toporskiej, bo była przenikliwą obserwatorką i wyśmienitą stylistką, osobą wolną i suwerennie myślącą.  Wydaje mi się jednak, że redukcja tak interesującego pisarstwa do roli „dopełniającej” twierdzenia jej męża, nie przystaje ani do wagi i znaczenia Barbary Toporskiej, ani do poziomu znakomitej książki Goćkowskiego.

Książkę tę czyta się trudno, ale po to Pan Bóg dał nam rozum, żebyśmy go używali, toteż lektura „Lewej wolnej czyli Nie trzeba głośno mówić” wynagrodzić może uważnego czytelnika.  Mnie na przykład wynagrodziła cytatami z Mackiewicza, które znałem doskonale, ale tym razem ujrzałem je w innym świetle.  Wynagrodzony zostałem odświeżeniem mego rozumienia tego wielkiego pisarza i jestem za to profesorowi Goćkowskiemu szczerze wdzięczny.

 

___________

  1. Janusz Goćkowski, „Lewa wolna czyli Nie trzeba głośno mówić. Światopogląd kontrrewolucjonisty”, Akademia Humanistyczna im. A Gieysztora, Pułtusk 2008
  2. „Kot, który chodził własnymi drogami” z opowiadania Rudyarda Kiplinga jest, o dziwo, także jednym z możliwych źródeł najważniejszego pseudonimu Stanisława Cata Mackiewicza.

25 Comments (Open | Close)

25 Comments To "Nareszcie ciekawa książka o Józefie Mackiewiczu"

#1 Comment By Sonia Belle On 10 czerwca 10 @ 5:27

Janusz Goćkowski, „Lewa wolna czyli Nie trzeba głośno mówić. Światopogląd kontrrewolucjonisty”, Akademia Humanistyczna im. A Gieysztora, Pułtusk 2008

dla tych pseudo-interpretatorów, którzy sądzą, że Mackiewicz poparłby okrągłostołowe machinacje i uznał prl bis za Wolną Polskę

Nie „sądzę”, by Mackiewicz był entuzjastą „okrągłego stołu”, ale równiez nie „sądzę”, by uznał współczesną Polskę za mniej „wolną” niz tę przedwojenną… Był zawsze bardzo rzetelny w analizie porownawczej. Gdzie byla wieksza wolnosc słowa, w Wilnie 1939 (gdy jego brat znalazł sie w Berezie) czy w Pułtusku 2008 ?

#2 Comment By michał On 10 czerwca 10 @ 6:49

Mało tego. Mamy jeszcze wolność internetu, gdzie do momentu aż komuś zachce się usunąć to, co mamy do powiedzenia, możemy wyrażać swoje „sądy”. W takim razie cieszmy się i radujmy się.

Co rzekłszy, Twoje porównanie jest oczywiście uprawnione, ale pozwól sobie przypomnieć, że Mackiewicz pisał „o wolnej Polsce – bez entuzjazmu”. Nie pozwalał sobie na emigracji na surową krytykę przedwojennej Polski, ale nie owijał w bawełnę także. Ideał to nie był. Ale przy wszystkich swoich wadach, było to nadal suwerenne państwo, czego o prlu nr 2 nie da się powiedzieć w żaden sposób.

Mój problem jest taki, że nie było o tym mowy u Goćkowskiego. On słusznie wskazuje – moim zdanie, oczywiście, moim zdaniem – że wedle Mackiewicza nie wolno wchodzić z bolszewikami w żadne rozmowy, układy czy porozumienia. I stąd tylko moja uwaga: skoro tak sprawy wyglądały w oczach Mackiewicza, to jak można sądzić, że uznałby wynik okrągłostołowych czastuszek za Wolną Polskę, z entuzjazmem czy bez?

#3 Comment By Sonia Belle On 13 czerwca 10 @ 12:53

————————————————————
Ideał to nie był. Ale przy wszystkich swoich wadach, było to nadal suwerenne państwo, czego o prlu nr 2 nie da się powiedzieć w żaden sposób.
————————————————————-

Osobiscie, malo mnie interesuje czy panstwo jest „suwerenne”. Wole mieszkac w Puerto Rico niz na Kubie. Stalinowskie Sowiety byly jak najbardziej suwerenne.

Mackiewicz tez mial „suwerennosc” w nosie. „Ojczyzna w niewoli to ciagle ojczyzna, ale Polska pod rzadami komunistow to nie zadna ojczyzna tylko zagroda dla bydla”…

—————————————————————
skoro tak sprawy wyglądały w oczach Mackiewicza, to jak można sądzić, że uznałby wynik okrągłostołowych czastuszek za Wolną Polskę, z entuzjazmem czy bez
—————————————————————

Mysle, ze w 1989 roku Mackiewicz postapilby dokladnie tak samo jak w 1941 roku – skorzystalby z koniunktury by propagowac swe ideje na wszelkich dostepnych mu lamach. Czy wrocilby do Polski ? Prawdopodobnie nie. Ale na Litwe? Chyba tak.

#4 Comment By michał On 13 czerwca 10 @ 11:53

Soniu,

Mówiliśmy już o tymś kiedyś. Sowiety nie są w ogóle państwem, więc o suwerenności mowy być nie może.

Mówiliśmy także o jego hipotetycznych wyborach w 89 roku. Opcja przez Ciebie proponowana wydaje mi się zupełnie niemożliwa, ale podkreślam: wydaje mi się, bo nic więcej na ten temat wiedzieć nie możemy. Więc Ty uważasz, że wróciłby na po 89 roku na Litwę pod rządami nacjonał-komunistycznego Sajudisu? Nie sądzę. A dlaczego, to starałem się wykazać między innymi powyżej. Stąd ten soczysty cytat z Goćkowskiego.

#5 Comment By Sonia Belle On 14 czerwca 10 @ 12:46

———————————-
Więc Ty uważasz, że wróciłby na po 89 roku na Litwę pod rządami nacjonał-komunistycznego Sajudisu? Nie sądzę.
———————————-

A jaka bylaby roznica pomiedzy Litwa Landsbergisa, a zjednoczonymi Niemcami kanclerza Kohla ? Dlaczego Mackiewicz mialby mieszkac w tym samym kraju z bylymi agentami Stasi, a nie w rodzinnym Wilnie ?

Mozesz twierdzic, ze Mackiewicz bylby przeciwny zmianom jakie nastapily po 1989 roku. Ja mysle raczej, ze bylby bardzo wobec nich podejrzliwy i zaniepokojony. Ale mysle, ze jego niepokoj nie koncentrowal by sie wylacznie na Europie Wschodniej. Czyli, nie twierdzilby ze system ktory istnieje po 1991 roku w Wilnie jest inny niz ten ktory istnieje po 1989 w Dreznie. A poniewaz po 1990 roku ten sam system istnieje i w Monachium i w Dreznie, wiec logicznie ten sam system co w Monachium jest i w Wilnie,

No i w Warszawie…

#6 Comment By michał On 14 czerwca 10 @ 8:43

„Kiedyś moja znajoma z kraju zapraszała mnie gorąco do odwiedzin. Odpowiedziałam, że nie pojadę, bo powinna mnie zaraz aresztować bezpieka, a jeśli by tego nie zrobiła, uważałabym to za wielki afront. Nie chcę się więc narażać na żadną z tych przykrości.”

Takie słowa wypowiedziała Barbara Toporska w roku 1974, a więc w czasach, gdy huczało po świecie „odprężenie”, które Toporska nazywała „opium dla narodów”. Zdaję sobie sprawę, że w artykule powyżej wytknąłem redukcję znakomitego pisarstwa Toporskiej wobec pism jej męża, toteż podkreślam od razu, że nie przypisuję tych poglądów Mackiewiczowi. Używam raczej powyższego cytatu dla uplastycznienia mojej postawy wobec pytania, które stawiasz. A pytanie jest ważne.

Toporska dotyka tu zasadniczej kwestii: odkąd bolszewicy uczynili życie pod swym panowaniem zupełnie znośnym, odkąd nie ma kazamatów, a w tarapaty wpadają wyłącznie ludzie, którzy wtykają nos w nieswoje sprawy, to dlaczego właściwie przeciw nim oponować? Życie na Zachodzie, zwłaszcza dla emigranta politycznego, było bardzo uciążliwe, więc dlaczego nie pojechać do „rodzinnego Wilna”? Od 1956 roku zakres „wolności” pod sowieckim panowaniem zwiększał się powoli, ale bezustannie, co zacchodni obserwatorzy przypisywali wewnętrznej presji społecznej i zewnętrznym naciskom Zachodu. Uważnej czytelniczce Mackiewicza nie muszę przypominać, co on myślał o takich interpretacjach.

Twoja interpretacja natomiast, wydaje mi się, myli dwa różne stanowiska Mackiewicza. W debacie z polskimi krytykami „Rosji”, twierdził on wielokrotnie, że wolałby żyć w „carskiej niewoli”, w której Polacy nie mieli swojej państwowości, ale mieli osobistą wolność, niż w „byle-polskim” tworze, który emigranci polityczni haniebnie uznali za „polskie państwo” pod władzą „dobrego Polaka Gomułki”. Ty, jak mi się zdaje wyciągasz stąd wniosek, że skoro w dzisiejszym prlu nr 2 osobistej wolności jest tyle samo co w Monachium czy Londynie, to Mackiewicz nie wahałby się ani chwili i wrócił do prlu bis, ale to jest tylko zakres wolności wykrojony przez następców „dobrego Polaka Gomułki”. Z mojego punktu widzenia, jest zupełnie niemożliwe, by Mackiewiczowie powrócili do prlu nr x do potęgi igrek, bo w moim mniemaniu nie uznawali sowieckich atrap za rzeczywistość. Uzasadniają taki pogląd z jednej strony cytaty z Goćkowskiego, a z drugiej ten cytat z Toporskiej: na zwyczajnie ludzkim planie to wszystko było dla nich obojga po prostu obraźliwe.

#7 Comment By Sonia Belle On 14 czerwca 10 @ 10:00

————————————-
Kiedyś moja znajoma z kraju zapraszała mnie gorąco do odwiedzin. Odpowiedziałam, że nie pojadę, bo powinna mnie zaraz aresztować bezpieka, a jeśli by tego nie zrobiła, uważałabym to za wielki afront. Nie chcę się więc narażać na żadną z tych przykrości.
————————————

Cytat godny Oscara Wilde. Ale to cytat z 1974 roku.

Ciekawa jestem, co by w takim razie mieszkajacy w Monachium Mackiewiczowie zrobili po 1990, gdyby ich znajoma zaprosilaby ich do siebie do Drezna. Naprawde myslisz, ze w 1991 roku ich odpowiedz bylaby taka sama jak w 1974 ?

#8 Comment By michał On 14 czerwca 10 @ 10:14

Soniu,

Jest przecież zupełnie oczywiste, że nikt nie może wiedzieć, jak postąpiliby ludzie, którzy umarli na wiele lat przedtem, jak nastąpiły wszystkie te czastuszki w latach 1989-91. Ja nie wiem, ani nawet nie mogę domniemywać. Wiem natomiast, że ja sam ani w roku 1991, ani teraz, ani do Drezna, ani do Wilna, ani do Warszawy się nie wybieram. Wiem także, że ten wybór podyktowany jest między innymi tym, w jaki sposób rozumiem Mackiewicza.

#9 Comment By Sonia Belle On 14 czerwca 10 @ 10:58

—————————-
ja sam ani w roku 1991, ani teraz, ani do Drezna, ani do Wilna, ani do Warszawy się nie wybieram.
—————————-

A do Monachium ? To jest bardzo wazne, poniewaz cala logika podejscia do wydarzen z 1989 na tym sie opiera. Mackiewicz mogl oczywiscie w 1990 roku uciec z Monachium do Paryza albo do Londynu. Ale gdyby zostal w Monachium, to odmowa odwiedzenia znajomej w Dreznie bylaby zupelnie nielogiczna. A gdyby pojechal do Drezna, to dlaczego nie do Wilna ?

#10 Comment By michał On 15 czerwca 10 @ 12:19

A czym różni się Monachium po zjednoczeniu enerdowa, od Londynu po dopuszczeniu prlu bis do niuni europejskiej? Świat jest zamknięty na kłódkę, dokąd niby można jeszcze uciekać? Na szczęście Pan Bóg oszczędził tego schorowanym Mackiewiczom?

#11 Comment By Damian Marszał On 17 lipca 10 @ 9:23

Słowa te kieruję do potencjalnych czytelników powyżej wspomnianej lektury.
Do przebrnięcia przez ten tekst potrzeba na stole przy fotelu postawic dużą butelkę mocnej wódki. A na dodatek wziąć pare dni wolnego od pracy, żeby skutecznie strawić jej treść. Co niezmienia faktu, że kniga jest najwyższych lotów. Mocno polecam.

#12 Comment By michał On 17 lipca 10 @ 10:57

Ach, zaraz wódki!… No, chyba że ta butelka ma stać przy fotelu nienaruszona. Czytać chyba lepiej z jasną głową, niż z czystą wódką.

#13 Comment By tomasz On 8 października 12 @ 9:43

Szanowny Panie Michale, dlaczego nie chce Pan odwiedzić kraju Polski? Nie państwa peerelu bis, ale kraju Polski.

#14 Comment By michał On 8 października 12 @ 11:05

Odpowiem, Panie Tomaszu, słowami Barbary Toporskiej:

„Kiedyś moja znajoma z kraju zapraszała mnie bardzo gorąco do odwiedzin. Odpowiedziałam, że nie pojadę, bo powinna mnie zaraz aresztować bezpieka, a jeśli by tego nie zrobiła, uważałabym to za wielki afront. Nie chcę się więc narażać na żadną z tych przykrości. Wydaje mi się, że w ten sposób określiłam się jako emigrantka polityczna. Nawet, jeśli przypisywanie sobie winy jest z mojej strony zarozumiałością.”

Był to rok 1974. A ponieważ uważam, że niewiele się od tamtego czasu zmieniło w sytuacji prlu, z którego uciekłem znacznie później, to i ja nie chcę się narażać na żadną z tych przykrości.

#15 Comment By tomasz On 9 października 12 @ 9:21

Czytałem już ten cytat wcześniej w którymś z Pana komentarzy, więc zadając pytanie chciałem się dowiedzieć czegoś więcej. Specjalnie położyłem nacisk na kraj Polskę.
Widzę bardzo dużą różnicę między rokiem 1974 a 2012. Wtedy trzeba było starać się o wizę, więc wchodziło się w jakiś układ z bolszewikami. Dzisiaj, po prostu się przyjeżdża do Polski na Litwę… Dzisiaj kuszenie Stanisława Mackiewicza nie miałoby żadnego sensu. Tak samo w drugą stronę: paszport mam w domu i nawet nie potrzebuję go zabierać ze sobą, żeby pojechać do Niemiec. W 1978 dostawało się odmowę „z ważnych przyczyn społecznych” i kropka.
Ale można z tego wyciągnąć również taki wniosek: Europa stała się częścią bolszewii. Cały świat staje się bolszewią. Różnice wynikają tylko z czasu bycia bolszewią.

#16 Comment By michał On 9 października 12 @ 10:36

Bardzo przepraszam, jeśli przytoczyłem już te słowa wcześniej, ale to pewnie dlatego, że są tak trafne. Trafnie oddają mianowicie, że to co się dzieje jest – obraźliwe. Mnie to obraża. Ja sobie nie życzę. Ale jeżeli powie mi Pan, że przecież ja mieszkam w Wielkiej Brytanii, która jest częścią tej samej bolszewickiej niuni, więc o co w ogóle mi chodzi – to odpowiem, że niestety ma Pan zupełnie rację, że to stanowisko jest absurdalne i niekonsekwentne, ale to jest jedyny sposób, w jaki mogę zaznaczyć swój protest.

Ja tego za wolną Polskę nie uznaję i nie ma dla mnie wielkiej różnicy czy to jest „kraj” czy „państwo”, bo przecież zielona Ukraina jest krajem naszych przodków, ale tam także nie pojadę, bo odmawiam i jej takiego zaszczytu. Że to śmieszne? Tak. Jak każdy gest wolnego: nie pozwalam!

#17 Comment By tomasz On 10 października 12 @ 6:07

Ja nie myślę, że to jest śmieszne. Usiłuję to zrozumieć.

#18 Comment By michał On 10 października 12 @ 9:25

Proszę się koniecznie podzielić, jeżeli zdoła Pan zrozumieć. Ja sam mam poważne wątpliwości.

#19 Comment By tomasz On 10 października 12 @ 10:15

To strzelam od razu: Przyjazd tutaj oznaczałby akceptację tezy, która w skrócie brzmi: prl bis, owszem jest kontynuacją tego peerelu czystego, bolszewickiego, komunizm się nie skończył, ale (i tu najważniejsze) jednak da się tu żyć, krzywda się nie dzieje…. Oznaczałoby pogodzenie się z bagienkiem tutejszym, z powszedniością kłamstwa, udawania, prężenia muskułów w stronę Żydów, Rosjan, Czechów, Słowaków itd. Powstrzymuję się tutaj od bardziej osobistych wycieczek, bo miejsce nie jest do tego.

Teraz pomyślałem sobie, że ten pański upór ma jednak sens. Chyba, nawet bardziej dla innych. Czytając dyskusję między Panem a Panią Sonią miałem WRAŻENIE, że Pan kluczy trochę bezradnie. (Świadomie podkreślam słowo wrażenie). Nawet się wkurzyłem na Pana (co mi się często zdarza czytając WP), zacząłem coś spekulować na temat projekcji sytuacji Mackiewiczów na pańską sytuację… ale nie, nie. Błąd!

Wartość Pana postawy polega na budzeniu nas ze snu. Warunkiem jest, oczywiście chęć bycia budzonym przez śpiącego.

Trochę to może naiwne i patetyczne z mojej strony, ale tak se czuję i myślę….

#20 Comment By michał On 10 października 12 @ 10:35

Drogi Panie Tomaszu,

Wdzięczny jestem Panu przede wszystkim za to wkurzanie się. Słusznie się Pan wkurza, bo czyż to nie jest wkurzające? Tylko właśnie nikt nie chce tego zauważyć, a ci nieliczni co mówią coś podobnego, jak poskrobać, okazują się zaledwie opozycjonistami w stylu „to jest prl, więc głosuj na tamtych”.

Bezradnie? Też prawda. Świat jest na haku i pod kluczem i nie ma nawet dokąd uciekać, a co dopiero mówić o bardziej pozytywnej działalności, stąd bezradność. Ale nie jestem pewien co do uporu… Słowo „upór” sugeruje stanowisko bezmyślne, a moje jest przemyślane.

#21 Comment By tomasz On 11 października 12 @ 7:50

Pisząc „upór” myślałem raczej o oporze… Na pewno nie podejrzewam Pana o bezmyślność.

#22 Comment By michał On 11 października 12 @ 11:48

Upór w oporze, uparty opór, to nie musi być koniecznie zła postawa, ale samo określenie ma niedobre konotacje.

Cieszę się, że nie podejrzewa mnie Pan o bezmyślność. Ja z kolei nie podejrzewam Pana o podejrzliwość…

#23 Comment By tomasz On 11 października 12 @ 1:11

Upiorny upór w w upiornym oporze…
Niedobra konotacja nam go nie zmorze

#24 Comment By tomasz On 11 października 12 @ 2:11

Proszę o łagodny wymiar kary…
Natomiast można mój ostatni wpis umieścić w kuriozach.

#25 Comment By michał On 11 października 12 @ 6:42

Mnie się podoba.


Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com

URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2010/06/03/nareszcie-ciekawa-ksiazka-o-jozefie-mackiewiczu/

Copyright © 2007 . All rights reserved.