- - https://wydawnictwopodziemne.com -
Antykomunizm, którego nie ma – cz. 3
Posted By admin On 28 sierpnia 10 @ 6:18 In Dariusz Rohnka | 9 Comments
Żmudne budowanie mitu
Niewątpliwą zaletą książki Buchara jest umiejętne kreowanie napięcia. Gdy wydaje się już, że osiągnęliśmy apogeum intelektualnej przygody, wczytując się w refleksje historyczne szefa amerykańskiego wywiadu, który w dobrej wierze przyjmuje do wiadomości kapryśny nastrój swojego największego wroga, choć i ten nastrój i cała kolacyjna aura (posiłek był nader obfity, pewnie i zakrapiany) zostały specjalnie spreparowane dla niego, gdy zatem osiągnęliśmy punkt skrajnego zaskoczenia, Buchar wyciąga kolejną rewelację.
Jej autorem jest Oleg Gordijewski, wyjątkowo silnie przywiązany do idei gorbaczowowskiej pierestrojki dezerter z komunistycznego raju, czekista, dysponujący ogromną wiedzą na temat komunistycznego systemu i jego historii, m. in. współautor, obok Christophera Andrew, Wewnętrznej historii KGB. Gordijewski zdaje się wierzyć w niezwykłą moc demokratycznych instytucji, biorąc pod uwagę to, co ma nam do zakomunikowania:
… w końcu Gorbaczow, choć niechętnie, zgodził się na zniesienie 6 paragrafu sowieckiej konstytucji, która przyznawała partii komunistycznej monopol władzy. Nagle, w Rosji zaroiło się od różnych partii politycznych, grup, ruchów i organizacji. To było jak wartki strumień, około roku 1991, i nagle cały ten strumień począł skupiać się (sic) dookoła Borysa Jelcyna, ponieważ Jelcyn nienawidził Gorbaczowa. […] Kiedy [Jelcyn] rozwiązał Związek Sowiecki i przejął władzę, utworzył nowy rząd na przełomie 1991 i 1992 roku, rząd który był złożony z elementów demokratycznych.
Tak rzecze Gordijewski, podobno wróg komunistycznego systemu (bo przecie chyba nie kosmopolita), analizując to co działo się w Związku Sowieckim w kluczowym okresie lat 1991-1992. Czy rzeczywiście szczerze dostrzegł w ówczesnym sowieckim rządzie elementy demokratyczne, czy raczej przyjąć należy, że obwieszczając podobne rewelacje, świadomie wprowadza w błąd i swojego rozmówcę, i czytelników? Oczywiście, tego drugiego robić nam nie wolno. Nie mamy przecież cienia dowodu, że Oleg Gordijewski jest kimś więcej, aniżeli wysokiej rangi sowieckim dezerterem.
Nie zawsze wypowiedzi, które wypadają jakoś już za bardzo na korzyść wroga, muszą być koniecznie efektem dezinformacji. Czasem zdarzy się rozmówcy coś po prostu palnąć, niechcący. Jak inaczej mielibyśmy potraktować wypowiedź innego, równie sławnego sowieckiego dezertera, Władimira Rezuna (Wiktora Suworowa), który w zakończeniu jednej ze swoich licznych książek pisał w sierpniu 1988 roku:
Nie wierzę w ‚pierestrojkę’. Chyba, że obudzę się któregoś dnia i okaże się, że nie istnieje KGB, że „Solidarność” może swobodnie działać, a mur berliński leży w gruzach; że naród polski (węgierski, bułgarski, rumuński…) ma prawo decydować czy chce nadal pozostać w Układzie Warszawskim, a naród ormiański (ukraiński, gruziński, litewski…) ma prawo decydować czy pragnie pozostać w składzie ZSRR…
Przypadek? Przejaw jasnowidzenia? Czy może subtelnie przeprowadzona operacja sowieckich specjalistów od propagandy i dezinformacji? Ten niepozorny fragment trafił do czytelnika w kluczowym momencie długofalowej strategii, kiedy zdecydowano się przeprowadzić to, co było absolutnie niewyobrażalne, zarówno dla wrogów, jak i sojuszników… Decydowano się na demontaż sowieckiego systemu. W takiej właśnie chwili pojawia się sowiecki dezerter-niedowiarek, pałający do komunizmu szczególnie silną nienawiścią, i powiada: ok, uwierzę w tę waszą pierestrojkę, jeśli tylko… zburzycie mur.
A jednak w przypadku Gordijewskiego sytuacja jest odmienna. Rezun rzuca sobie ot, dość nieprawdopodobny jesienią 1988 warunek (rzecz sama w sobie warta największej uwagi), który dzięki splotowi nie bardzo spontanicznych okoliczności zostaje nadspodziewanie łatwo urzeczywistniony (i nie sposób, w związku z powyższym, złapać go za rękę), Gordijewski wypowiada się wobec rzeczywistości, którą zna wystarczająco dobrze, aby zdawać sobie sprawę, że pisanie o demokratycznych elementach w rządzie bolszewika Jelcyna to nie tylko czysty absurd, ale zwyczajne… budowanie mitu. Musi przecież wiedzieć, że owe demokratyczne elementy (w rodzaju Gajdara i jego drużyny) demonstracyjnie opuściły szeregi partii komunistycznej dokładnie w chwili, kiedy na ten czyn wystąpiło społeczne zapotrzebowanie, a więc na symboliczną minutę przed sfingowanym w sierpniu 1991 roku moskiewskim puczem, przejęciem władzy przez Jelcyna i delegalizacją partii komunistycznej. Następnie owe elementy przystąpiły do działania, którego cele były raczej niestereotypowe: dalsza rozbudowa mitu o upadku komunizmu, zainicjowanie tyleż pozornych, co demokratycznych reform w Rosji oraz gruntowna zmiana stosunków własnościowych (która to zmiana skutecznie odwróciła uwagę pauperyzowanej ludności od innych problemów). Gordijewski, który nie jest przeciętnym czytelnikiem zachodniej prasy, musi mieć oczywiście tego świadomość.
Cel pośredni
Zwolennicy tezy o istnieniu długofalowej sowieckiej strategii, do których należy niewątpliwie i Robert Buchar, w ten czy inny sposób wyobrażają sobie ostateczny cel, do którego owa strategia zmierza. To, oczywiście, niezmiernie istotne, wiedzieć, co nas w przyszłości czeka, jeśli w porę nie powstrzymamy bolszewickiego szaleństwa. Niemniej ważne, aby zdawać sobie sprawę z politycznego tu i teraz, to znaczy w jakim świecie przyszło nam egzystować w ciągu ostatnich dwudziestu lat, oraz dlaczego wszystko wygląda trochę tak, jakbyśmy śledzili z boku cudzą egzystencję, pogrążoną w narkotycznych oparach.
Dlaczego w ogóle doszło do rozpadu bloku, jaka była przyczyna zdemolowania układu warszawskiego oraz bratniej współpracy pomiędzy socjalistycznymi państwami, ba – z jakiego powodu zdecydowano się pokazać ostentacyjną figę socjalistycznym krajom niezłomnym, takim jak Kuba, Wietnam, Korea Północna, dlaczego komunistyczna partia Sowieckiej Rosji zeszła niemal do podziemia, sowiecka potęga militarna legła w wirtualnych gruzach, a z zakamarków biur partyjnych i bezpieczniackich, oraz redakcji sowieckich gazet (jak organ Komitetu Centralnego KPZS Komunista) powyłaziły kreatury legitymujące się mianem liberałów? Sądzę, że Robert Buchar chętnie poznałby odpowiedź na pytania tego właśnie rodzaju, ale, niestety, od zdecydowanej większości swoich rozmówców niczego w tym gatunku nie usłyszał.
Zanurzeni po szyje w pseudo postsowieckiej nadrzeczywistości wydają się żyć efemerydą kreowanej chwili, nagłówkiem prasowym, telewizyjnym niusem. Zupełnie tak, jak gdyby pojęcia detalu, perspektywy, horyzontu były im nieznane. W ich wypowiedziach trudno odnaleźć chęć dotarcia do klarownej odpowiedzi, czy choćby świadomość korelacji, jaka musi zachodzić pomiędzy faktami.
Najbardziej interesujący w tej grupie, Władimir Bukowski, do tej pory nie może się otrząsnąć z zadurzenia, w jakie popadł w sierpniu 1991 roku wobec nowych moskiewskich włodarzy. Stąd, zapewne, prezentuje dziś poglądy nieco karkołomne, chociaż w pewnym sensie nieźle nawet dopasowane do surrealistycznej sytuacji. Bukowski wyobraża sobie dzisiejszą strukturę władzy w Rosji jako rodzaj organizacji, skopiowanej żywcem z filmów o… Jamesie Bondzie. Konkretnie rzecz biorąc, chodzi o organizacją występującą w tej produkcji pod nazwą Spectre. Wedle pewnej popularnej internetowej encyklopedii, której, rzecz jasna, jako źródła informacji rzetelnych nie polecam, Spectre to ponadnarodowa przestępcza organizacja o charakterze komercyjnym, wyzbyta jakiejkolwiek ideologii politycznej, której celem jest światowa dominacja. Co ciekawe, autor Bonda, Fleming, w chwili tworzenia tej organizacji, w roku 1959, zakładał, że zimna wojna zakończy się w ciągu kolejnych dwóch lat, dlatego w obawie, aby jego dzieło po upływie niedługiego czasu nie okazało się przebrzmiałym gniotem, zdecydował się stworzyć organizację apolityczną.
Bukowski, który czyta (albo i ogląda) Bonda, także wyklucza polityczność swojej wizji. Przestępcza organizacja, którą opisuje, składa się, co prawda, z funkcjonariuszy KGB, ale są to raczej wyrzutki, które ze względów praktycznych, czy też czysto zarobkowych, zdecydowały się na współpracę ze światem przestępczym, zdobywając z czasem nie tylko ogromne środki, ale także wpływy polityczne, dzięki czemu współczesna sytuacja wolnej, wedle Bukowskiego, Rosji kształtuje się następująco:
Mogę sobie wyobrazić, że rządzenie odbywa się za sprawą wysokich oficerów KGB, głównie generałów, jak przypuszczam. Istnieją pewne pogłoski na temat organizacji o nazwie SYSTEMA, która jest prowadzona przez byłych i obecnych generałów KGB, generałów GRU oraz przedstawicieli wojska. Możliwe, że jest to rodzaj układu, zawartego na rzecz prowadzenia wspólnych rządów, ponieważ bez wątpienia zarówno Putin, jak i jego otoczenie nie sprawują władzy. Nie ma co do tego wątpliwości.
Zatem, rzec by można, wrogowie Jamesa Bonda zza grobu triumfują, sprawując niczym nieograniczoną władzę nie tylko nad ogromnym majątkiem, ale też tysiącami gotowych do użycia głowic atomowych. Czy w zestawieniu z komunistycznym zagrożeniem nie wydaje się ta sytuacja stabilna, a nawet… pozytywna? Nie może być w każdym razie mowy o powrocie starych komunistycznych struktur, o tym zapewnia nas Bukowski z całą mocą. Wszechwładna partia, kontrolująca każdy aspekt życia odeszła bezpowrotnie. Istniejąca partia komunistyczna nie ma nic do powiedzenia, jest w opozycji. Rządzi niepodzielnie KGB, silniejsze aniżeli kiedykolwiek w sowieckiej historii.
Czekistowski folwark
Sądząc na podstawie polifonii głosów, które wspierają przeświadczenie Bukowskiego, teza, która czyni ze współczesnej Rosji wielki kagebowski folwark, cieszy się znacznym powodzeniem. Pogląd taki zdają się popierać zarówno Gordijewski, jak i Codevilla, Bill Gertz, Edward Jay Epstein, czy Joseph Douglass, niewątpliwie ekspert w dziedzinie współpracy KGB ze zorganizowaną przestępczością. Oleg Gordijewski sięga po uzasadnienie historyczne, stwierdzając, że KGB, przynajmniej na niższych szczeblach, zawsze było bliskie zorganizowanej przestępczości, a upadek komunizmu stworzył nowe, sprzyjające okoliczności do rozwoju dawnej symbiozy. Co więcej, ludzie KGB nie tyle przyłączyli się do mafii, ile po prostu zajęli jej miejsce, rozwijając swoją działalność także w wielu innych krajach, poza Rosją. W tym punkcie można polegać na opinii byłego oficera KGB, który miał zapewne okazję osobiście zaznajomić się z układami, panującymi w jego dawnej firmie. Do tych głosów przyłącza się także Tennent Bagley, choć z jednym, niezwykłym zastrzeżeniem: nie chce mianowicie sugerować, że wśród obecnych funkcjonariuszy KGB nie ma szczerych demokratów lub patriotów.
Czy taka Rosja, Rosja przemieniona w czekistowski folwark, rządzona przez ludzi, których głównym celem jest zdobycie i utrzymanie eksponowanych (albo tylko ważnych) stołków, biedna i zrujnowana, z wojskiem, które ledwie daje sobie radę w walce z Czeczeńcami i Gruzinami, Rosja wyjęta żywcem ze zbiorowej wizji rozmówców Buchara, czy taka spadkobierczyni Związku Sowieckiego może stanowić jakiekolwiek zagrożenie o charakterze globalnym? Uczestnicy tej rozmowy odpowiadają niemal zgodnym chórem – absolutnie nie!
Pod względem wojskowym, zdaniem rozmówców Buchara, nie ma żadnego zagrożenia. Rosja nie posiada tak rozbudowanych sił zbrojnych jak Związek Sowiecki. Może mieć, co najwyżej, te same sny, ale… nie ma środków, możliwości. Dysponuje, co prawda, kilkoma czy też kilkunastoma tysiącami głowic atomowych, ma w swoim arsenale stosowne, niezwykle nowoczesne środki ich przenoszenie, ale – pyta jeden z uczestników wywiadu – czy wymiana atomowa może stanowić we współczesnym świecie realne zagrożenie?
Przede wszystkim jednak nie ma powrotu (tak zdeterminowane podejście zdają się wyrażać niemal wszyscy), nie ma dziś powrotu do celów, jakie stawiał przed sobą komunizm. Komunizm umarł, nie ma zatem obiektywnych warunków dla rozwoju idei Marksa, czy Lenina, mimo że w samej Rosji nie przeprowadzono stosownego procesu dekomunizacji, a nawet, jak celnie stwierdza popularny waszyngtoński dziennikarz, Bill Gertz, nie przedsięwzięto odpowiedniej edukacji wśród rosyjskich przywódców oraz ich starszych kolegów, tak żeby zyskać absolutną pewność, że zrozumieli na czym polega zło tkwiące w komunizmie.
Joseph Douglass, podobnie zresztą jak Edward Jay Epstein, czy Jeff Nyquist, nie ma tak absolutnej pewności, że wszelkie niebezpieczeństwo ze strony komunizmu zostało zażegnane. Dlatego pewnie postanawia sam zadać kolejne pytanie: czy komunizm jest martwy? I sam próbuje znaleźć na to pytanie odpowiedź:
… kiedy spojrzeć na komunizm dzisiaj, łatwo dostrzec, że stanowi większe niebezpieczeństwo aniżeli w przeszłości. Nadal jest zjawiskiem masowym, efektywnym, nadal rośnie w siłę, a my, w porównaniu z przeszłością, w znacznie mniejszym stopniu dostrzegamy jego obecność… Ponieważ staramy się działać tak, jak gdyby był martwy, jak gdyby nie istniał, dlatego właśnie należy go traktować jako większe zagrożenie niż w przeszłości.
Ale i Douglass, pisząc o komunistycznym zagrożeniu, wymienia kraje Ameryki Środkowej, Ameryki Południowej, Chiny, najwyraźniej traktując dzieje Związku Sowieckiego, Rosji Sowieckiej i tamtejszych komunistów jako zamkniętą kartę historii, przyznając w ten sposób rację wszystkim tym uczestnikom Bucharowskiego wywiadu, dla których współczesna Sowiecka Rosja jest tylko mniej udanym demokratycznym eksperymentem, krajem opanowanym co prawda przez konglomerat kagebowsko-mafijnych organizacji, ale w swojej istocie słabym i pozbawionym większego międzynarodowego znaczenia.
Jeff Nyquist przestrzega przed zapominaniem o komunizmie. Wskazuje na ofensywny potencjał tkwiący nieodmiennie w ideologii i praktyce komunistycznej. Wymienia kraje metodycznie opanowywane przez komunizm już po rzekomym jego upadku: takie jak RPA z jej rządzonym przez partię komunistyczną Narodowym Kongresem czy Wenezuelę, rządzoną przez komunistę Chaveza, wskazując jednocześnie, że amerykańscy wyborcy nie zdają sobie absolutnie sprawy z czyhającego na nich niebezpieczeństwa:
Na świecie jest bardzo wiele rządów, które należałoby określić jako tajne rządy komunistyczne, albo mianem utajonych wrogów Stanów Zjednoczonych. Mówi się, że Chiny nigdy nie wystąpią przeciwko Zachodowi w trosce o stosunki handlowe. Ale pierwszoplanowym przedmiotem zainteresowania Chin nie jest handel. On jest jedynie środkiem prowadzącym do celu. […] Przywódcami tego kraju są komuniści. Oni używają kapitalizmu, aby w przyszłości zdobyć przewagę. Dlatego, gdy Rosja i Chiny podpisują kolejne traktaty wojskowe, albo gdy prowadzą wspólne ćwiczenia wojskowe, powinno to być przedmiotem specjalnej uwagi.
Edward Jay Epstein zaleca ostrożność w ferowaniu ostatecznych sądów. Jego zdaniem bardzo trudno przewidzieć, jaki będzie dalszy rozwój wydarzeń, patrząc na wszystko w kontekście końca zimnej wojny:
Sądzę, że dopiero historia pokaże, czy transformacja Związku Sowieckiego w większą Rosję była częścią planu, czy też była po prostu wynikiem zwycięstwa Zachodu. Nie sądzę, abyśmy mogli obecnie wypowiedzieć się na ten temat jednoznacznie. Sądzę, że powinniśmy się wstrzymać z ostateczną oceną.
W tej sytuacji komentarz Roberta Buchara, spisany na zakończenie tego niezwykłego wywiadu, jest raczej efektem osobistych refleksji autora, aniżeli poglądów, zasłyszanych podczas przeprowadzonych rozmów:
Śmierć komunizmu wydaje się przejawem myślenia życzeniowego, a demokracja jest być może na drodze do autodestrukcji… […] Stara strategia KGB nadal działa. Cel pozostał ten sam: skierować opinię świata przeciwko polityce Stanów Zjednoczonych, odizolować Stany Zjednoczone od ich sprzymierzeńców i przyjaciół w Europie, spowodować narastanie tradycyjnego braku zaufania w krajach Trzeciego Świata…
Nie wdając się w niepotrzebne w tym miejscu szczegóły, nie można odmówić autorowi tych słów racji – po prawdzie trudno o celniejsze podsumowanie. Istotnie, śmierć komunizmu jest wyłącznie efektem jakże popularnego w kontaktach z komunizmem na przestrzeni ostatnich niemal 100 lat – wishful thinking. Komunizm nie tylko nie umarł, ale ma się wyjątkowo dobrze, pogrzebana została za to (i to w sposób niezwykle skuteczny), co zresztą udało się Bucharowi bardzo klarownie zaprezentować, idea przeciwna – idea walki z komunizmem.
Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com
URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2010/08/28/antykomunizm-ktorego-nie-ma-%e2%80%93-cz-3/
Click here to print.
Copyright © 2007 . All rights reserved.
9 Comments To "Antykomunizm, którego nie ma – cz. 3"
#1 Comment By Tomasz On 21 września 10 @ 4:22
Szanowny Panie Dariuszu,
książki nie czytałem, więc trudno mi coś o niej sądzić, ale zastanawia mnie jedno: czy potrzebne było przeprowadzenie tylu rozmów, żeby dojść w finale do takiego wniosku.
Proszę rozwiać moje wątpliwości.
#2 Comment By Dariusz Rohnka On 21 września 10 @ 5:42
Szanowny Panie Tomaszu,
Jeśli dobrze odczytuję intencję Pańskiego pytania, zapraszam do ponownej lektury trzeciego akapitu od końca.
Buchar wykonał ogromną pracę niekoniecznie po to, aby od swoich często b. sławnych rozmówców dowiedzieć się czegoś wprost. Sądzę, że chciał przede wszystkim poznać ich sposób rozumowania oraz ich stosunek do otaczającej nas rzeczywistości. Jeśli takie były jego intencje, cel w znacznym stopniu osiągnął.
Gorąco zachęcam do lektury tej książki – zdecydowanie warto.
#3 Comment By Jaszczur On 12 listopada 10 @ 11:14
Twierdzenia o śmierci komunizmu, a co za tym idzie faktyczna śmierć antykomunizmu są jedynie pochodną powszechnego niezrozumienia jego istoty; także u ludzi, którzy są określani, bądź sami siebie określają jako antykomuniści, czy szerzej – na prawicy. Powszechnie uważa się, że komunizm to (w największym skrócie) ruch i ideologia, stawiające pewne pozytywne postulaty polityczne, społeczne, ekonomiczne, itd.
Chyba na palcach obu kończyn da się policzyć tych, którzy rozpoznają istotę komunizmu, czyli teorię i praktykę sprawowania totalitarnej władzy.
Być może na temat poglądów Bukowskiego nie powinienem tu się wypowiadać, nie przeczytawszy recenzowanej przez Pana książki. Ale obserwując sytuację – także na przestrzeni ostatnich 20 lat – sądzę, że mniej więcej tak właśnie ona wygląda. Putin nie jest samodzierżcą; „carem”, „chanem” czy jakkolwiek się go określa. Putin, Miedwiediew czy Sieczin są jedynie „wypustkami” nieformalnego „kolektywnego kierownictwa. A jako że głównym motorem transformacji komunizmu w neokomunizm („komunizm ukryty”, jak go nazwał kiedyś Ch. Story) były sowieckie specsłużby, także i teraz to właśnie ich oficerowie sprawują realną władzę w Rosji Sowieckiej.
#4 Comment By Jaszczur On 12 listopada 10 @ 11:23
Jeszcze odnośnie Suworowa (Rezuna). Cytowane przez Pana słowa nie dziwiłyby, gdybyśmy mieli do czynienia np. z „opozycjonistą” rosyjskim czy ukraińskim. Ale facet, który swoje w wojennoj razwiedkie przesłużył, zbiegł i w swoich książkach czy wypowiedziach dla prasy wyjaśnia kulisy sowieckiej polityki? Idąc tym tropem, na co zwrócił uwagę na moim blogu jeden z Komentatorów, można zaobserwować w książkach Suworowa jawną gloryfikację Sowietów. Przy czym pełen obraz ma się po lekturze „Kontroli”. Nie ma tam bohaterów pozytywnych; nieodporny na manipulację czytelnik może zacząć utożsamiać się, czy choćby „kibicować” Nastii. Albo jej towarzyszkom, którym nie udał się skok spadochronowy.
#5 Comment By michał On 13 listopada 10 @ 12:55
Drogi Panie Jaszczurze,
Nie ośmieliłbym się wtrącać, gdyby nie osobliwa niemożność. Otóż nie mogę do końca zrozumieć Pańskiego zdania, jakoby „twierdzenia o śmierci komunizmu, a co za tym idzie faktyczna śmierć antykomunizmu są jedynie pochodną powszechnego niezrozumienia jego istoty”.
Proszę wybaczyć, ale mnie się wydaje, że twierdzenia o śmierci komunizmu biorą się z setek różnych powodów: z oportunizmu, z głupoty, z wygody, z optymizmu, z pragnienia zrobienia kariery, z chciwości, z mimikry, z niechęci do płynięcia pod prąd, ze strachu, ale także z podszeptu itd., itd., ale nie z braku zrozumienia jego istoty. A to dlatego, że (po pierwsze) rzadko kto poświęca złamaną myśl istocie czegokolwiek. Co więcej, nie trzeba aż rozumieć istoty zjawisk, by je dostrzegać. Widzę na przykład, że deszcz pada, ale czy rozumiem jego istotę? Nie muszę rozumieć.
Jednak najbardziej zadziwił mnie drugi człon Pańskiego zdania. Cóż mógł Pan mieć na myśli, twierdząc z taką stanowczością, że „faktyczna śmierć antykomunizmu” wynika w jakiś tajemniczy sposób z twierdzeń o śmierci komunizmu?? Zupełnie nie mogę pojąć Pańskich intencji.
Z mojego punktu widzenia jest na odwrót. Z faktycznej śmierci antykomunizmu, wynikły dopiero okoliczności, w których można było przeprowadzić operację pt. „upadek komunizmu”, „rozpad sowietów” i temu podobne brednie. Warunkiem rozpoczęcia operacji musiało być przekonanie sowieciarzy, że nie ma żadnej siły na świecie, która wykorzystałaby ich rzekomy upadek. Czy pamięta Pan słowa Józefa Mackiewicza z ” Miejmy nadzieję…”? Takiej nadziei nie ma. Nie zerwie się żaden okrzyk „Dałoj sowieckuju włast’!” Antykomunizm nie istnieje i tylko dlatego bolszewicy mogą sobie poczynać z taką swobodą.
#6 Comment By Dariusz Rohnka On 13 listopada 10 @ 11:25
Drogi Panie,
Zagadnienie kto i w jaki sposób rządzi Rosją Sowiecką jest oczywiście b. istotne, ale też i b. mgliste – zdani jesteśmy wyłącznie na przypuszczenia oraz plotki, nie wiadomo w jakim celu rozpuszczane. Rację może mieć Bukowski, choć wydaje się, że pomniejsza Putina w sposób odrobinę emocjonalny (a emocje nigdy nie są dobrym doradcą), racji może nie mieć, nie tyle może w kwestii samego Putina, co w odniesieniu do tego, w jaki sposób „Rosja” jest rządzona i co sobą współcześnie przedstawia. Widzę w poglądach Bukowskiego dwie zasadnicze logiczne pułapki, mianowicie:
– władzę w „Rosji” sprawują służby specjalne,
– współczesna „Rosja” nie przedstawia żadnej wartości pod względem militarnym (rzekomo, wedle Bukowskiego, nie wygrałaby nawet z „Polską”).
Wziąwszy pod uwagę 2 powyższe punkty, na czym polegać by miał sukces pierestrojki? Na tym, że bolszewickie łapsy mogą żreć kawior, popijając szampanem… bez ograniczeń?
Mnie się zdaje, że gra idzie o znacznie większą stawkę, stąd założenie, że Rosją Sowiecką rządzą służby uważam za mylne.
Jeśli chodzi o Suworowa sprawa nie wydaje mi się całkiem jasna. Przede wszystkim nie znam książki, o której pisze Pana Komentator, choć teza którą stawia, jest bardzo interesująca… Suworow, nawet w Akwarium, nie krył podziwu dla osiągnięć militarno-szpiegowskich sowietów… czy idzie z tym, w parze, duma? – trudno powiedzieć. Czasami lepiej się powstrzymać przed wypowiedzeniem jakiegoś słowa, bo można po prostu kogoś skrzywdzić…
Tak czy inaczej, bohater autobiograficznego bodaj Akwarium nie wydaje się b. ideowy… to mnie zawsze trochę zastanawiało… Wygląda jakby zabiegał jedynie o swoją d…oczesność.
#7 Comment By Jaszczur On 15 listopada 10 @ 9:22
Drogi Panie Michale,
Wymienione przez Pana czynniki, które wpłynęły na śmierć antykomunizmu, na faktyczną utratę jego znaczenia i „nośności poznawczej” są oczywiście bardzo ważne. Ja jednak chciałem zwrócić uwagę na inny. Na powszechne postrzeganie komunizmu, także na Zachodzie, jako „utopii u władzy”, na branie za rzeczywiste cele komunizmu „wyzwolenia proletariatu” czy innych „rajów na ziemi”, przez co komunizm jest postrzegany jako „ustrój, który ze względu na niemożliwość realizacji utopijnych postulatów zapadnie się pod własnym ciężarem”. Vide: dyskusja z P. Danielem Paczkowskim.
#8 Comment By Jaszczur On 15 listopada 10 @ 9:40
Drogi Panie Dariuszu,
Wydaje się, że czerezwyczajka jest bardzo ważnym, choć nie jedynym centrum władzy zarówno w Rosji Sowieckiej, jak i w pozostałych krajach tzw. postkomunistycznych; ja skłaniam się ku tezie, że faktycznym suwerenem są sieciowe struktury złożone z wysokich rangą funkcjonariuszy kompartii i bezpiek, które zagnieździły się w instytucjach formalnych i nieformalnych, mafijnych. Ma Pan rację, pisząc, że w kwestii „kto faktycznie rządzi Rosją Sowiecką” faktycznie skazani jesteśmy jedynie na poszlaki. Najważniejszą z nich są opisane przez Golicyna w „Nowych kłamstwach…” procesy osmozy i przejmowania sterów w kompartii przez oficerów bezpiek, jakie nastąpiły w latach 70. i 80.
Kolejną jest choćby pobieżna wiedza na temat instrumentarium, jakim na co dzień posługują się specsłużby.
Teza natomiast, że bolszewickie łapsy mogą żreć kawior, popijając szampanem… bez ograniczeń, nie gryzie się wcale z tym, że ich priorytetem jest po prostu panowanie nad światem.
Niestety, nie chce przyjąć takiej możliwości wolny jeszcze świat, który gremialnie przyjął wysublimowaną i zmodyfikowaną wersję tezy o „końcu historii”, a wszystko sprowadza do procentów, GDP, HDI i pi…eniądza.
#9 Comment By michał On 15 listopada 10 @ 10:00
Drogi Panie Jaszczurze,
To chyba znowu nieporozumienie. Wymienione przeze mnie czynniki dotyczą RZEKOMEJ ŚMIERCI KOMUNIZMU, a nie faktycznej śmierci antykomunizmu. Antykomunizm przepadł z kretesem na długo zanim towarzysz Bolek zaczął nazywać się antykomuinistą. Mackiewicz pisał o tym w latach 60. Nie były to w moim mniemaniu nawet „czynniki”, a wyłącznie przyczyny, dla których wygodniej było ludziom mówić, że komunizm upadł niż spojrzeć prawdzie w oczy.
Pan dodaje do tego jeszcze jedną przyczynę: kryminalną naiwność. Zgoda. Przyczyn ci u nas był dostatek, ale i tę przyczynę przyjmiemy na karki pysznych.