- - https://wydawnictwopodziemne.com -
Niech żyje bal!
Posted By admin On 27 maja 14 @ 7:54 In Orzeł | 5 Comments
Próba jakiegoś merytorycznego odniesienia się do obchodzonego w tym roku dwudziestopięciolecia wprowadzenia nowych kłamstw zamiast starych nie jest zadaniem łatwym. Jaką formę miałaby przyjąć taka próba, jakie treści należałoby w tym miejscu przekazać? I przede wszystkim, do kogo skierować taką wypowiedź?
W pierwszej chwili chciałem ulec sugestii Redakcji Wydawnictwa Podziemnego i dać upust zjadliwemu szyderstwu, okraszonemu szczyptą czarnego humoru. W sumie byłaby to całkiem odpowiednia reakcja na ten eksperyment, w którym przyszło nam uczestniczyć już ćwierć wieku. Ale po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że miałoby to znamiona działania cokolwiek jałowego, że nie powiem wtórnego. Ile w końcu można kpić i szydzić z własnej niedoli i niemocy? Ile dowcipów na temat „suwerenności’ i „niepodległości” tzw. III RP można jeszcze wymyślić? I jaki sens miałaby taka działalność? Zresztą sytuacja polityczna po 1989 roku została już tyle razy przez niesystemowych komentatorów nazwana, opisana, zanalizowana, że kto chciał, ten wyrobił sobie pogląd, a kto nadal czerpie wiedzę z przekazu dziennika telewizyjnego, temu już i tak nic nie pomoże.
Zamiast więc opisywać to, co jest dobrze znane, postanowiłem skupić się na pewnym aspekcie, który wydał mi się dużo ciekawszy. Chodzi mianowicie o proporcje…
Przyjrzyjmy się oto organizmowi zwanemu niekiedy III RP. Na pierwszy rzut oka widać problem. To oczywiście pasożyty żerujące na dogorywających żywicielach. Czy trzeba w tym miejscu definiować, które formacje społeczno-polityczne składają się na tę pierwszą kategorię? Sądzę, że na tych łamach jest to całkiem zbędne. Ale, żeby być precyzyjnym i uniknąć jakiejś bolesnej pomyłki interpretacyjnej określę pasożytów tak: to formacja agresywnych insektów przywieziona na sowieckich tankach w 1944 roku, która w wyniku wyjątkowo sprzyjającego klimatu skutecznie zagnieździła się na okupowanym obszarze, osiągając intensywność klęski żywiołowej. Będę się więc posługiwał takim skrótem myślowym.
Liczebnie pasożyty stanowią tylko niewielki procent w porównaniu z masą żywicieli. Ci ostatni, choć w tak przytłaczającej przewadze ilościowej, zachowują się jednak całkowicie biernie. Mimo coraz większego uzależnienia, mimo stopniowego pogrążania się w ekonomicznej niewoli nie podejmują najmniejszych choćby prób strząśnięcia z siebie pasożyta. Co jest tego przyczyną? Dlaczego oni są tacy pokorni? Skąd ta budząca czasem wręcz obrzydzenie uległość?
Może żywiciele są nieświadomi obecności pasożyta? Może nie czują, że ich siły witalne są wysysane przez czerwone wampiry? No cóż… dwadzieścia lat temu, można by pewnie udzielić odpowiedzi twierdzącej. Ale dziś, w roku srebrnego jubileuszu PRL-u Bis?! Przecież wiedza historyczna nie jest dziś reglamentowana. Oczywiście, że nie znajdzie się jej w telewizorze, czy radiu, ale zostawmy w spokoju tych, którzy tam właśnie szukają natchnienia. Człowiek mimo wszelkich ograniczeń i ułomności ma jednak tę osobliwą właściwość, że chce poznać otaczającą go rzeczywistość i nie ma takiej cenzury, która by go przed tym powstrzymała. OK, nie popadajmy w przesadną euforię, może nie każdy człowiek, ale przecież jednak pewne jednostki z pewnością tak. To dzięki nim hasła takie jak operacja „Trust”, czy NEP stają się wskazówką do przeniknięcia dezinformacji zalegającej, jak gęsta mgła nad bliskim nam krajobrazem. Wydaje się, wobec tego, że przynajmniej połowa powinna choć z grubsza orientować się w sytuacji. A połowa to już całkiem spora siła. Więc skąd ten marazm i przyzwolenie? Czy taki układ im już po prostu odpowiada, czy jakikolwiek wysiłek, aby tę sytuację zmienić jest już poza zasięgiem możliwości wyeksploatowanego narodu? Wydaje mi się, że jeszcze nie…
Skupmy się na innym jeszcze aspekcie problemu. Pasożyt, żeby znaleźć się na obecnej uprzywilejowanej pozycji musiał dokonać na żywicielu rzeczy strasznych. I dokonał. Wyrządził wielką, gigantyczną, nigdy nie rozliczoną krzywdę. Zbrodnię, która w normalnej sytuacji musiałaby zostać przykładnie ukarana, choćby po to tylko, żeby więcej się nie powtórzyła. Ale kara nigdy nie spadła na pasożyta. Pasożyt wykonał w kluczowym momencie unik i przeszedł metamorfozę, zmienił skórę, stał się pozornie czymś innym, rozpłynął w nowym rozdaniu. To musiało zmylić jego ofiary. Pasożyt czuje się zatem bezpieczny. Poczucie bezpieczeństwa pobudza jego bezczelność i butę, z jaką rozpycha się i sięga coraz po nowe żerowiska. Bo przecież ekspansja to sens jego istnienia.
Zastanówmy się jednak, czy zbrodnia, którą wyrządził zostanie już na wieki zapomniana? Czy pamięć i poczucie sprawiedliwości w wycieńczonych, zdezorientowanych i zdeprawowanych żywicielach już całkiem umarły? Może jednak gdzieś, na samym dnie duszy tli się potrzeba wymierzenia sprawiedliwości, może normalne, ludzkie odruchy jeszcze nie zostały całkiem wykorzenione? Może pozostał jeszcze ktoś, kto byłby w stanie nazwać złodzieja złodziejem, a zdrajcę zdrajcą… Może te pojęcia nie zostały całkiem wykastrowane genderem i przywalone stertą bełkotliwej nowomowy?
Oczywiście pasożyt utrzymuje dziś, że on nie jest niczemu winien. Siedzi tłusty i rumiany na grzbiecie żywiciela i peroruje z bezczelną miną, że jemu obecna pozycja po prostu się należy. On ją sobie wypracował, lepiej od żywicieli odnalazł się w nowej rzeczywistości, a z przeszłością nic, a nic go nie łączy. W ogóle przeszłość nie jest jego ulubionym tematem. Kiedy ktoś w jego przytomności zaczyna mówić o tym, co było jeszcze przecież nie tak dawno, co jeszcze większość dobrze pamięta, pasożyt krzywi się wtedy, marszczy nos i bełkocze coś o trudnych wyborach życiowych, o NASZEJ skomplikowanej historii i z uporem kieruje dyskusje na tematy dotyczące teraźniejszości, w której to on świeci pełną blasku i nieskrępowanej dumy poświatą.
Co jest takiego w tym bełkocie, że większość bezrefleksyjnie go akceptuje? Co, jakie mechanizmy sprawiły, że brutalny bandyta, który napadł na czyjś dom, zagnieździł się w nim, przepędził gospodarza do piwnicy, kazał mu na siebie pracować, dziś cieszy się powszechną akceptacją i szacunkiem? W wyniku własnych przestępczych działań bandyta jest dziś właścicielem banku, kopalni, stacji telewizyjnej. Jego ofiary, dzieci i wnuki tych ofiar zamiast domagać się sprawiedliwości, siedzą przed telewizorami i chłoną przekaz serwowany z tej właśnie stacji…
Czy w tej sytuacji obchody 25-lecia PRL-u Bis mogą wywoływać zażenowanie, niesmak, oburzenie, czy choćby wspomniany wcześniej czarny humor? Kto właściwie miałby się oburzać?! I na co? Czy jest jeszcze w ogóle coś, co wywołuje zażenowanie?
A zatem bawmy się! Srebrne wesele? Dalejże, wypijmy już dziś stakana za złoty jubileusz! Pijmy, tańczmy i folgujmy obżarstwu! Niech żyje bal! Czy wszyscy się już radują, czy wszyscy zapomnieli już o troskach?
Nie. Jeden siedzi ponury w kącie i z wyraźnym trudem próbuje przekrzyczeć gwar i muzykę. Coś klaruje, tłumaczy… Wariat jakiś?
Ach, nie! To Stańczyk, królewski błazen!
Dajmy mu spokój, niech sobie siedzi w kącie i macha rękami… Niech żyje bal!
Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com
URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2014/05/27/niech-zyje-bal/
Click here to print.
Copyright © 2007 . All rights reserved.
5 Comments To "Niech żyje bal!"
#1 Comment By michał On 28 maja 14 @ 9:56
Drogi Panie Orle,
Ten błazen nie siedzi wcale w kącie, tylko w Podziemiu. Nie próbuje przekrzyczeć folgujących sobie weselników, ale w zamian pisuje na witrynie Wydawnictwa Podziemnego i nie próbuje nawet wymyślać więcej dowcipów na temat prlu bis.
Tym błaznem jest między innymi także Pan. I chwała Panu za to. I dzięki.
#2 Comment By Orzeł On 29 maja 14 @ 7:08
Panie Michale,
To prawda wszyscy tu zgromadzeni jesteśmy po trosze takimi błaznami. Szaleństwo, które ogarnęło współczesny świat dopadło umysły znacznej części populacji, Dla tych ludzi to my jesteśmy szaleńcami. Cóż innego można zrobić, jak tylko tłumaczyć wciąż i wciąż rzeczy najbardziej wydawałoby się oczywiste?
#3 Comment By michał On 29 maja 14 @ 7:46
Stary chrzan pisał tu kiedyś o bezmyślnej tłuszczy, która pragnie widzieć swojski wiatrak w czerwonym olbrzymie wymachującym groźnie rękami, i wyśmiewa samotnego starego rycerza, który samowtór szykuje się do ataku.
Czy nie lepiej być w takim towarzystwie?
#4 Comment By Orzeł On 29 maja 14 @ 8:01
A wie Pan, że czasem wracam do tego tekstu Starego Chrzana? Bardzo dobra parafraza. Z resztą ten o kapitanie Klossie też doskonały. Czasem aż żal, że Wydawnictwo Podziemne jest taką samotną wyspą i teksty tu publikowane są czytane przez nielicznych.
Ale cóż, widać nadeszły czasy szaleństwa totalnego i stary, dobry rozsądek odchodzi na długi urlop…
#5 Comment By michał On 29 maja 14 @ 9:13
Panie Orle, przekażę starszemu panu Pańskie miłe słowa. On nie ma – ani mieć nie chce – dostępu do internetu.
„Samotna wyspa”, „ponury kąt”, to wszystko nieodłączne od Podziemia, nieodłączne od naszej sytuacji.