- - https://wydawnictwopodziemne.com -
Jak rozpętałem II wojnę czyli Wiktor Suworow i Józef Mackiewicz (2)
Posted By admin On 12 kwietnia 18 @ 8:48 In Michał Bąkowski | 8 Comments
Wywołać kolejną wojnę światową
Śledząc „przygotowania do drugiej wojny”, Suworow cofa się aż do 1916 roku, do przedrewolucyjnych, fundamentalnych założeń Lenina. Od początku, celem Lenina była rewolucja światowa, a środkiem do niej globalny konflikt. Obserwując wszakże rzeź na frontach Wielkiej Wojny, doszedł prędko do wniosku, że ta jedna wojna nie wystarczy, by rewolucja objęła cały świat, potrzeba będzie drugiego, równie krwawego starcia. Objąwszy władzę, Lenin skupił się na dwóch równoległych działaniach: na umocnieniu swej pozycji w Rosji i wywołaniu światowego pożaru. Suworow interpretuje wszystkie próby rozpętania rewolucji w Niemczech i na Węgrzech, a nawet atak na państwa bałtyckie, jako próby wywołania II wojny. Celem istnienia armii czerwonej nie była walka z Białymi (jak utrzymywała niedawno Anne Applebaum), a wyłącznie światowa rewolucja. Dopiero klęska pod Warszawą stała się sygnałem rozpoczęcia etapu „budowania socjalizmu w jednym kraju” (tak, tak, to już Lenin, a nie Stalin, ograniczył rewolucję do tego sloganu) w oczekiwaniu na drugą światową wojnę i nieuniknioną światową rewolucję. Ograniczając się tymczasowo do umocnienia swej władzy, Lenin nigdy nie porzucił nadrzędnego celu, toteż już w 1923 roku komuniści nawiązali kontakt z maleńką niemiecką partią robotniczą: narodowo socjalistyczną partią niemieckich robotników – nsdap.
Jest to interpretacja całkowicie słuszna. Józef Mackiewicz nazywał (za Ryszardem Wragą) marksizm-leninizm „doktryną polityki zagranicznej”. Jej istotą jest bezustanne dążenie do rozszerzenia rewolucji na cały świat, jej funkcją umacnianie i rozbudowa bazy wyjściowej dla podbicia świata. Polityka bolszewików, od Lenina do Putina, jest zawsze całkowicie podporządkowana temu nadrzędnemu celowi. Hitler był od początku „agentem prosowieckim nr 1”. Suworow bardzo dobrze pokazuje, co wiedzieliśmy od lat.
Kolejny punkt argumentacji Suworowa, że Stalin planowo i skutecznie pracował nad odbudowaniem niemieckiej potęgi wojennej, domaga się pewnego uściślenia. Jak w tylu innych pociągnięciach, Stalin kontynuował tylko politykę rozpoczętą przez Lenina i Trockiego, politykę podtrzymywania sił przeciwnych wersalskiemu porządkowi i, zwłaszcza, odbudowania potęgi Niemiec. Polityka ta prowadziła w prostej linii od Rapallo do paktu Ribbentrop-Mołotow. Suworow błyskotliwie wskazuje na „herezję” Hitlera, który zaczął jako leninista, ale odszedł od ortodoksji. O ile Lenin zdecydował, że dla dobra ludzkości należy poświęcić własny naród, to Hitler dla dobra własnego narodu (a może ściślej byłoby powiedzieć „rasy”) poświęcić był gotów ludzkość. Dlatego właśnie Hitler był skazany na porażkę. Ale dalej Suworow rozstaje się z historycznymi faktami, kiedy rozważa podejście Niemców do walki na dwa fronty.
Wojna na dwa fronty
Po doświadczeniach Wielkiej Wojny, Hitler miał się panicznie bać okrążenia, jednoczesnego zaangażowania na Wschodzie i Zachodzie. Tak było w istocie, walka na dwa fronty była dla niego anatemą. A jednak jego własne założenia pchnęły go do takiej właśnie sytuacji: żeby móc pójść na Wschód, musiał najpierw zabezpieczyć się na Zachodzie, tzn. musiał zniszczyć odwiecznego wroga, Francję. Stalin dostrzegł w tym szansę dla siebie: przekonać Hitlera, że jest bezpieczny na wschodzie, a następnie uderzyć na Niemcy, kiedy będą wplątane w walkę na Zachodzie.
Tak było w rzeczywistości, ale nie taka jest teza Suworowa. Historyczne fakty są w tym wypadku zgodne (a przynajmniej niesprzeczne) z jego „hipotezą 6 lipca”, ale fakty są dla niego niczym. Zamiast więc trzymać się faktów, twierdzi stanowczo, iż Hitler nigdy nie miał w planach ataku na Wschód. Jego zdaniem, w Mein Kampf mowa tylko o mglistym parciu na Wschód, jako kierunku ekspansji dla 1000-letniej Rzeszy, ale nie ma mowy o natarciu na sowiety. To dopiero Stalin zmusił go do ataku… Suworow jest tak pochłonięty swą mono-ideą, że pomija milczeniem setki dowodów przeciwnych, np. wypowiedzi Hitlera, że Ukraina jest mu potrzebna, „żeby nikt nie był w stanie nas zagłodzić, jak podczas poprzedniej wojny”. Już w 1933 roku Göring i Rosenberg sformułowali plan zagłodzenia milionów mieszkańców Ukrainy, zapewne pod wpływem wiadomości o Hołodomorze. Göring mówił wprost, że 10 milionów Ukraińców będzie musiało być „usuniętych”, a minister zaopatrzenia Herbert Backe sformułował „plan głodu”, wedle którego Wehrmacht miał być żywiony przez produkcję rolniczą „Rosji” już w trzecim roku wojny, a z czasem cała żywność produkowana na Wschodzie miała być wywieziona do Niemiec. O planach ataku na sowiety Göring mówił zupełnie otwarcie podczas polowań w Białowieży w 1935 roku i w czasie oficjalnych rozmów z Piłsudskim. Himmler tymczasem opracował plan kolonizacji. Hitler wyrażał przekonanie, że „żydokomuna, niszcząc najlepszych reprezentantów rosyjskiej rasy”, ułatwiła mu przyszły podbój. Wiadomo z rozlicznych dokumentów, że generalny plan Hitlera wyglądał następująco: 1. Uniknąć walki na dwa fronty – jako nadrzędna zasada strategiczna; 2. Zniszczyć Francję, unikając jednocześnie konfliktu z Anglią; 3. Zaatakować sowiety, zapewniając sobie tym samym pewność dostaw żywności i materiałów; 4. Dopiero będąc w pozycji mocarstwa lądowego, stanąć do ostatecznej rozprawy z mocarstwami morskimi – z Wielką Brytanią i z Ameryką.
Twierdzenie Suworowa, że Hitler nigdy nie miał w planach ataku na sowiety i został do niego zmuszony przez przygotowania Stalina, po prostu nie da się utrzymać. Rozkaz sformułowania planu inwazji sowietów wydany został już w lipcu 1940. 7 stycznia 1941 marszałek Antonescu był pierwszym obcokrajowcem, który dowiedział się oficjalnie o planach zbliżającej się inwazji. Zajęcie ogromnych połaci ziemi na Wschodzie było zawsze strategicznym celem Hitlera, zarówno w celach germańskiej kolonizacji, jak i dla zabezpieczenia sobie dostaw dla dalszych wojen i światowej ekspansji, a więc zarówno z powodów ideologicznych co strategicznych.
Na marginesie (i bez związku z Suworowem), warto tu zauważyć, że Polska była zupełnie nieobecna w oryginalnych planach Hitlera, ponieważ początkowo wyobrażał sobie naiwnie, że następcy Piłsudskiego zachowają neutralność wobec wojny na Zachodzie, a potem pójdą razem z nim na sowiety (nie przypadkiem byli hitlerowcy tak otwarci na temat planów ataku w swych rozmowach z Polakami). Dopiero w styczniu 1939 roku plany Hitlera uległy zmianie, gdyż uświadomił sobie, że Polska odmówi sojuszu, co z kolei doprowadziło go do konstatacji, że będzie musiała być zniszczona. Atak na Polskę oznaczał potencjalnie walkę na dwa fronty, czyli sytuację, której Hitler pragnął za wszelką cenę uniknąć. Pierwszy i podstawowy punkt krytyki Hitlera pod adresem kajzerowskich Niemiec brzmiał: nigdy więcej wojny na dwa fronty.
Jego odpowiedź na tę oczywistą trudność była wszakże konsekwentna: najpierw zniszczyć Polskę i podać rękę Stalinowi, a następnie zniszczyć Francję i wyciągnąć rękę do Albionu. Przeliczył się początkowo tylko co do ostatniego punktu planu.
Wiktor Suworow ma bez wątpienia rację, przypisując Stalinowi intencję przeczekania głównego konfliktu. Stalin pragnął w pierwszym rzędzie wojny na Zachodzie, w której imperialiści wykrwawiliby się do szczętu, a on przyszedłby na gotowe, niosąc pokój skrwawionemu kontynentowi. Ani plan Stalina, ani hipoteza Suworowa nie są doprawdy niczym odkrywczym. Rzecz jednak w tym, że tak się wcale nie stało, nasuwa się więc pytanie: dlaczego?
Mit Tuchaczewskiego
Suworow utrzymuje przekonująco, że termin przyjęty przez sowiecką propagandę na określenie nazizmu – „faszyzm” – podyktowany był chęcią ukrycia socjalistycznego charakteru nazizmu. W 1932 roku Stalin rozkazał niemieckim komunistom odmówić przystąpienia do koalicji z socjalistami, co utorowało drogę do władzy Hitlerowi. Jest to oczywiste uproszczenie. Nie wolno, jak to czyni Suworow, sprowadzać złożonego procesu dojścia Hitlera do władzy – w rezultacie wielostronnego kryzysu konstytucyjnego – do jednego czynnika. Ale posunięcie Stalina jest nie mniej przez to zaskakujące i znaczące.
W porównaniu z rozlicznymi uproszczeniami w książkach Suworowa, rozdział o „micie Tuchaczewskiego” jest szczytowym osiągnięciem historycznej argumentacji w jego wykonaniu. Jak wiadomo, sowieccy i zachodni historycy zgadzają się od lat w przypisywaniu winy za klęskę 1941 roku Stalinowi, który najpierw odrzucił plany genialnego stratega Tuchaczewskiego, po czym pozbawił armię czerwoną prawie 40 tysięcy oficerów w wielkiej czystce z roku 1937. Suworow z emfazą odrzuca takie mrzonki. Jego zdaniem, Tuchaczewski był niczym więcej niż bolszewickim karierowiczem. Nie miał ani militarnego wykształcenia, ani doświadczenia w dowodzeniu. Po sześciu miesiącach służby w carskiej gwardii znalazł się w niewoli wcześnie w 1915 roku. Po powrocie z niewoli znalazł się w zrewoltowanej armii i został „wybrany dowódcą” przez sowiety żołnierskie. Trocki prędko rozpoznał bezwzględność i okrucieństwo Tuchaczewskiego, więc powierzył mu dowództwo nad ekspedycją przeciw powstańcom tambowskim. Tuchaczewski dokonał pacyfikacji ludności cywilnej z brutalnością niesłychaną nawet na owe czasy. Suworow przytacza in extenso rozkazy bolszewickiego komandira i słusznie konkluduje, że był on zbrodniarzem wojennym.
Ale już po chwili odsuwa Suworow na bok swą niechęć do Stalina, i każe nam wierzyć, iż czystka w armii z lat 30. miała racjonalny sens. Tuchaczewski został zniszczony wraz z całą wierchuszką krasnej armii, ponieważ Stalin rozumiał, że „żołnierze nie pójdą za takimi dowódcami do bitwy i przy pierwszej okazji przypomną tym katom, zbrodnie popełnione wobec ich własnych rodziców i braci”. Jeżeli Stalin tak dobrze to rozumiał, to dlaczego nie poddał sam siebie czystce? Ejże! Powody czystki były prostsze – wybicie starych bolszewików i zastąpienie ich całkowicie dyspozycyjnymi aparatczykami – ale wróćmy do Tuchaczewskiego. Suworow twierdzi, że wielki komandir był ekspertem w dwóch sferach: w braniu zakładników i organizowaniu masowych egzekucji. Tylko raz w swej karierze czerwonego wodza miał do czynienia z prawdziwą armią, w kampanii polskiej, i został rozbity. Suworow wyśmiewa – i bardzo skutecznie ośmiesza – teoretyczne pisma geniusza i jego sławetne „plany zmodernizowania armii”: „Tylko ktoś, kto nie czytał twórczości Tuchaczewskiego może chwalić jego pracę.” Tuchaczewski nie rozumiał nawet znaczenia liczb! „Wielomilionowe armie na frontach ciągnących się setki tysięcy kilometrów” – to jego opis walk w I wojnie… Najdłuższa linia frontu, od Bałtyku do Morza Czarnego, miała 2 tysiące km. Nie będę przytaczał dalej, bo Suworow demoluje mit Tuchaczewskiego jako stratega całkowicie i bez reszty.
W Lodołamaczu jest (jeśli to możliwe) nawet bardziej krytyczny wobec Tuchaczewskiego, nazywając go idealnym kandydatem na Gauleitera, bezwzględnym socjalistycznym mordercą, gotowym skąpać podbite ziemie we krwi w celu „rozszerzenia bazy wojny”. Na marginesie, Suworow cytuje z sowieckiego podręcznika sztabowego pt. „Natura nowoczesnych operacji wojskowych” z 1929 roku, który nakazywał sowietyzację „wyzwolonego” terytorium w ciągu 2-3 tygodni, a 3-4 tygodni w wypadku większych państw… Nic dziwnego, że Mackiewicz sugerował wielokrotnie, iż sytuacja na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej w latach 39-41 powinna być poddana szczegółowej analizie, gdyż był to pierwszy moment zetknięcia sowietyzmu ze światem niesowieckim. Moment, kiedy plany „sowietyzacji w dwa tygodnie” zetknęły się z rzeczywistością.
Ta marginesowa uwaga doprowadziła mnie zgrabnie do Mackiewicza. Otóż jakkolwiek przekonująco i słusznie pisał o Tuchaczewskim Suworow, nie mogę pominąć milczeniem, że co najmniej równie przekonująco, ale o pół wieku wcześniej, pisał o micie marszałka Józef Mackiewicz. Nie zamierzam tu relacjonować jego artykułu na ten temat, zatytułowanego „Epilog afery marszałka Tuchaczewskiego”. Tekst jest łatwo dostępny w 22 tomie Dzieł Mackiewicza pt. Wieszać czy nie wieszać? Zatrzymam się raczej nad zabawnym epizodem sporu Mackiewicza z emigracyjnym pismem rosyjskim Wozrożdienije na temat tegoż Tuchaczewskiego. Wozrożdienije opublikowało cykl wspomnień o wielkim patriocie rosyjskim, Tuchaczewskim, na który Mackiewicz odpowiedział artykułem „Wcale nie jestem rusofilem” w Russkoj Mysli (w tymże 22 tomie Dzieł), gdzie wskazał na „duchowe pokrewieństwo nacjonał-komunistycznych ciągotek” w prlu i w sowietach.
Nigdy nie byłem „rusofilem”. Uważam tylko, że niezależnie od tego, czy „rosyjskie” serce biło pod bluzą Tuchaczewskiego, jak to przedstawia Wozrożdienije, albo bije pod uniformem sowieckiego „rządu”, jak to zdaje się wmawiać Jakonowski, czy „polskie” pod marynarką jakiegoś Gomułki, jak to głoszą niektórzy moi rodacy, jeżeli przyczynia się ono do rozprzestrzeniania zarazy – najściślejsze określenie komunizmu, sformułowane w 1917 roku – to raczej niech idzie do wszystkich diabłów niż na piedestał, by je czcił naród!
W odpowiedzi Wozrożdienije zaatakowało go ostro i dodało uszczypliwie, że Polacy nie lubią Tuchaczewskiego, bo „przetrzepał ich trochę pod Warszawą…” Na co Mackiewicz: „– Pod Warszawą raczej, jak wiemy, sam Tuchaczewski i nie ‘trochę’, ale solidnie, został ‘przetrzepany’. Natomiast istotnie ‘przetrzepał’ on, nie Polaków wprawdzie, lecz Rosjan” – rosyjskich chłopów i marynarzy z Kronsztadu…
Taki to bywa ów „patriotyzm” spod znaku nacjonał-komunizmu.
Czerwona Hiszpania
Kolejny niezwykle ciekawy punkt rozważań Suworowa, to stanowisko Stalina wobec wojny domowej w Hiszpanii. Pytanie, dlaczego Stalin nie wspomógł hiszpańskich bolszewików bardziej skutecznie, gnębi historyków od dawna. Pomoc sowiecka dla armii republikańskiej była niebagatelna – 648 samolotów, 347 czołgów, ponad tysiąc dział, 20 tys. karabinów maszynowych i prawie pół miliona strzelb – ale tylko 2065 doradców militarnych. Szefem sowieckiej misji wojskowej był Jan Bierzin, dowódca 4 oddziału sztabu generalnego. Niby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że pod nazwą „4 dyrektoriatu” kryje się wywiad wojskowy (później gru). Jan Bierzin, osobisty idol młodego Wołodii Putina, był czekistą, a nie żołnierzem. Suworow wskazuje przekonująco, że operacje sowieckie w Hiszpanii nie miały charakteru militarnego, ale wywiadowczy. Dzieci komunistów hiszpańskich zostały posłane na szkolenie do Moskwy, by stać się w przyszłości kadrą zaufanych rewolucjonistów w Ameryce Łacińskiej. Lewicowym ochotnikom do walki z imperializmem, w pierwszym rzędzie – i bez pytania o zgodę – odbierano dokumenty, i w ten sposób gru miało w swoich rękach tysiące autentycznych paszportów z 54 krajów.
Stalin nie oczekiwał, ani nawet nie pragnął zwycięstwa czerwonych w Hiszpanii, twierdzi Suworow. Jego celem było sprowokowanie globalnego konfliktu przez wciągnięcie Francji i Anglii do wojny. Brzmi to nie tylko prawdopodobnie, ale wręcz przekonująco. Problem jednak w tym, że metoda Suworowa polega na interpretowaniu faktów w zgodzie z góry przyjętą hipotezą, a nie na falsyfikowaniu własnej hipotezy. W moim przekonaniu, pytania o strategiczne cele i taktyczne posunięcia Stalina podczas wojny domowej w Hiszpanii, pozostają nadal otwarte. Jedno, co zdołał osiągnąć z całą pewnością i bez żadnych wątpliwości, to całkowite zakłamanie historii wojny domowej, w której do dziś generał Franco przedstawiany jest jako agresor i zbrodniarz, a bolszewiccy mordercy jako bohaterowie walki o prawa człowieka i niewinne ofiary.
Towarzysz Trocki
Suworow interpretuje rolę Trockiego w planie Stalina w sposób, który wydaje mi się odkrywczy. Trocki pisał w 1938 roku: „Stalin rozwiązał Hitlerowi ręce i pchnął Europę w stronę wojny.” A w czerwcu 1939: „Sowiety przesuną się w stronę granicy niemieckiej w momencie, gdy Trzecia Rzesza rozpocznie walkę o nowy podział świata.” Skąd o tym wiedział ten oderwany od centrów władzy wygnaniec? Stąd, twierdzi Suworow, że Trocki znał ten plan już od 1917 roku. Podczas gdy Hitler był zdziwiony łatwością, z jaką dokonał Anschlussu Austrii, gdy zaskoczyło go, że Zachód nie zamierzał walczyć o Czechosłowację, a potem równie nieproporcjonalnie, jego zdaniem, zareagował na inwazję Polski – Trocki rozumiał doskonale, co się święci.
Dlaczego Stalin kazał zamordować Trockiego? Zazwyczaj przypisuje się to jego paranoi i osobistej mściwości. Ale Suworow słusznie pyta: dlaczego właśnie w sierpniu 1940 roku? Dlaczego nie wcześniej w Moskwie, po pokazowym procesie? Na zsyłce w Kazachstanie? Okazji miał Stalin wiele dla zaspokojenia swej żądzy zemsty, ale, wedle Suworowa, wygnał Trockiego poza granice sojuza, bo potrzebna mu była jego publicystyka. W Kazachstanie miał go pod kontrolą, a potrzebny mu był Trocki niekontrolowany. Postępowanie Trockiego było przewidywalne: nigdy nie przestał atakować Stalina za porzucenie idei światowej rewolucji. Stalin dał mu więc platformę i możliwość krytyki, gdy taka krytyka była mu na rękę. Gdyby Trocki w swych rozlicznych biuletynach z lat 20. i 30. wykładał, że Stalin przygotowuje się do ataku na Europę, to zostałby bezzwłocznie zamordowany. Tymczasem Trocki wyrzucał swemu rywalowi porzucenie ortodoksji, odejście od leninizmu, zaprzepaszczenie idei światowej rewolucji i wygaszenie zarzewia światowej pożogi, a tym samym działał na rękę Stalinowi, bo usypiał Europę przed uderzeniem. Dopiero w połowie 1939 roku wygnaniec począł się domyślać stalinowskich planów, a wtedy wyrok na niego stał się nieuchronny. Jego przewidywania zaczęły się sprawdzać z podejrzaną regularnością, a wówczas przestał być użyteczny dla Stalina.
Ramón Mercader, zwerbowany przez ludzi Bierzina podczas wojny domowej w Hiszpanii, przybył do Meksyku w październiku 1939 roku…
Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com
URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2018/04/12/jak-rozpetalem-ii-wojne-czyli-wiktor-suworow-i-jozef-mackiewicz-2/
Click here to print.
Copyright © 2007 . All rights reserved.
8 Comments To "Jak rozpętałem II wojnę czyli Wiktor Suworow i Józef Mackiewicz (2)"
#1 Comment By Andrzej On 14 kwietnia 18 @ 7:29
Stalin dostrzegł w tym szansę dla siebie: przekonać Hitlera, że jest bezpieczny na wschodzie, a następnie uderzyć na Niemcy, kiedy będą wplątane w walkę na Zachodzie.
Tak było w rzeczywistości, ale nie taka jest teza Suworowa.
Panie Michale,
Skoro tak, to dlaczego sowieci nie zaatakowali Niemiec wiosną 1940 roku, czy też latem gdy przygotowywana była operacja inwazji na Wielką Brytanię? Były to przecież dobre okazje, siły i oczy hitlerowskich Niemiec zwrócone były na Zachód a pomoc sowiecka dla nich bardzo istotna. Jakie względy wg Suworowa powstrzymały sowietów? Nie byli jeszcze militarnie gotowi? A co by było gdyby nie zaatakowali wprost Niemiec, tylko odebrali im Generalną Gubernię, co by stanowiło dobrą „bazę wypadową” w przyszłości? Czy Hitler by się wściekł na Stalina i odpowiedział atakiem znad Atlantyku i Kanału La Manche? Stalin dotrzymywał jednak umowy z Hitlerem i czekał. Według mnie z innego powodu. Nie był pewien jak się potoczą sprawy i miał karty atutowe w ręku. Po ataku na Francję, stał się ogromnie pożądanym kandydatem na sojusznika dla zachodnich aliantów. Doskonale sobie z tego zdawał sprawę i wykorzystywał to.
Suworow, zdaje mi się, twierdzi, że Hitler uprzedził Stalina o nie tak wiele czasu. Lecz przecież w 1941 roku, Niemcy nie byli poważnie zaangażowani na Zachodzie. Grecja i Jugosławia to były lokalne sprawy na południu Europy (była jeszcze kampania afrykańska, lecz „Afrika Korps” to była chyba autonomiczna siła, nie przeznaczona do roli w Europie). Główne siły niemieckie były od miesięcy mobilizowane na wojnę z sowietami. Tymczasem sowieci mieliby w tym czasie szykować się do ataku na Niemcy? Mackiewicz był świadkiem i opisywał jak sowieci pozostawili swoje rodziny, żony i dzieci, które potem próbowały egzystować na marginesie okupacji do czasu aż je najprawdopodobniej wymordowano. Gdyby sowieci szykowali się do ataku, zapewne by je wycofywali na zaplecze. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca. Zamiast rodzin, starali się za wszelką cenę zabrać ze sobą swoich więźniów, setki z nich mordując, z braku takiej możliwości.
#2 Comment By michał On 14 kwietnia 18 @ 8:21
Drogi Panie Andrzeju,
Jestem przekonany, że Suworow ma rację, gdy twierdzi, że Stalin chciał wykrwawić Europę w długoletniej walce, zanim będzie mógł wejść do wymęczonych miast Zachodu w glorii wyzwoliciela. Nazywam to hipotezą Lodołamacza. Pytanie jednak, czy zachodnia Europa była dostatecznie wykrwawiona w lipcu 1941? Moim zdaniem nie, i dlatego nie zgadzam się z hipotezą 6 lipca.
Pan rozciąga to samo pytanie w przeciwnym kierunku w czasie: dlaczego nie zaatakował już czerwcu 1940? Suworow widzi tu jeden z „trzech błędów Stalina”: zajęcie Besarabii i Bukowiny zmusiło Hitlera do ataku na sowiety. (Będzie o tym mowa w szczegółach w części 3.) Suworow sugeruje, że Żukow powinien był zająć wówczas rumuńskie pola naftowe i tym samym sparaliżować Wehrmacht. Ale gdzie gwarancja, że Hitler nie miał wystarczająco wiele ropy w rezerwie, by nie wyrzucić Żukowa z Ploiesti? Błąd Stalina polegać tu ma na „przebudzeniu Hitlera”, na uzmysłowieniu mu zagrożenia. Jednak recepta Suworowa wydaje się szaleństwem: zajęcie pól naftowych wywołałoby natychmiastowy konflikt z Hitlerem, zanim Europa byłaby gotowa na przyjście czerwonych wyzwolicieli, więc z punktu widzenia Stalina, byłby to ryzykowny krok.
Odnoszę wrażenie, że takie jest także Pańskie zdanie. Stalin wyczekiwał na lepszą okazję. W lecie 1940 żadne „wykrwawienie” jeszcze nie nastąpiło. Francja upadła jak domek z kart. Oportunizm kazał mu zatem czekać dalej.
Nota bene, Mackiewicz uważał już w grudniu 1939 (!), że Stalin był „pożądanym kandydatem na sojusznika dla zachodnich aliantów”, jak to Pan określa. Rzecz w tym, że Stalin nie chciał być sojusznikiem Churchilla. On chciał podbić całą Europę. A potem die ganze Welt.
#3 Comment By amalryk On 16 kwietnia 18 @ 9:37
Ani zajęcie Besarabii i Bukowiny, ani próba „pójścia po swoje”w Finlandii nie mogły nikogo w „tysiącletnim” Reich’u niepokoić – takież były wszak między bandytami wcześniejsze ustalenia. Więc o zadnym zaskoczeniu nie ma tu mowy.
Hitler po prostu kontynuował budowę swego imperium lądowego i kalkulował, iż Imperium Brytyjskie (w zasadzie słusznie) jest na jakiś czas zneutralizowane, więc o „klasycznej” wojnie na dwa fronty nie będzie przez najbliższy czas mowy.
Inna sprawa, że euforia jaka zapanowała w niemieckim naczelnym dowództwie wermachtu po pokonaniu Francji, poparta do tego bardzo marną „prezentacją” militarną sowietów w Wojnie Zimowej, graniczyła wręcz z utratą kontaktu z rzeczywistością. To w zasadzie upór Hitlera spowodował prawie dwukrotne zwiększenie sił inwazyjnych przeznaczonych do Barbarossy. A i tak, jak później przyznał w rozmowie z Mannerheimem (na jego 70-tych urodzinach), gdyby wiedział że sowieci mają 20tys. czołgów to najprawdopodobniej by nie zaatakował.
Nie trzyma się za bardzo kupy ta hipoteza „6 lipca”.
#4 Comment By michał On 16 kwietnia 18 @ 10:37
Panie Amalryku,
Suworow twierdzi wręcz, że Stalin popełnił trzy błędy, które sprowokowały Hitlera do ataku: Finlandia, zajęcie państw bałtyckich i zbliżenie się do pól naftowych w Rumunii. Na domiar złego, Suworow jest zdania, że gdyby nie te błędy Stalina, to Hitler nie byłby w ogóle zaatakował sowietów, bo „to nigdy nie leżało w jego planach”.
Wszystko to razem wydaje mi się zupełnie absurdalne, a na dodatek nie poparte właściwie żadnymi dowodami oprócz gromadzenia rzekomych faktów w rodzaju „najlepsze czołgi, najlepsze samoloty”. Jednocześnie są dowody na coś wprost przeciwnego. Ale pomimo to Suworow jest wciągający, i jakoś perwersyjnie ciekawy.
Nawiasem mówiąc, czy jego hipoteza na temat zabójstwa Trockiego nie jest tyleż fascynująca, co słuszna?
#5 Comment By amalryk On 17 kwietnia 18 @ 12:44
Już bardziej do przekonania trafiają argumenty (których wszak nie jestem w stanie zweryfikować) Riezuna przytaczane w innej jego książce pt. „Dzień >M<"; z końcowym wnioskiem, iż zmobilizowanie milionów młodych mężczyzn i przestawienie gospodarki na tory wojenne, bez rozpoczęcia działań zbrojnych, musi się zakończyć katastrofą gospodarczą.
A ja pytam; i co z tego? Całe sowiety to jedno państwo nieustającego stanu wojennego. Bo i co? Bo umrze z głodu kolejnych parę milionów? Aha! A może w związku z tym wkpb, jerum, jerum!, straci władzę w najbliższych wyborach?
A tu cytat N.Belowa (adiutanta Luftwaffe przy Hitlerze od lipca 1937r.), z 21.07.1940 – raptem miesiąc po pokonaniu Francji:
"(…) 21 lipca 1940r. Hitler miał w Kancelarii Rzeszy rozmowę z naczelnymi dowódcami wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Jeszcze nie bardzo wiedział, co będzie z Anglią. Jeżeli Anglia prowadzi dalej tę wojnę, to czeka na jakiś zwrot w Ameryce i ma nadzieję na pomoc Rosji. Hitler widział w naszym planie przeprawienia się z desantem do Anglii wielkie ryzyko. Stalin musi mieć kontakt z Anglią i jest bardzo zainteresowany utrzymywaniem wypadków politycznych w Europie w zawieszeniu. Rosja musi je bardzo dokładnie obserwować, a więc trzeba przemyśleć plan zaatakowania Rosji. Z początku,przy zachowaniu ścisłej tajemnicy, zależało Hitlerowi na przemyśleniu tego planu przez Sztab Generalny, aby on sam mógł sobie wyrobić jakieś pojęcie o skali, czasie trwania i celach tego zadania.(…)"
Zaiste zaatakowanie sowietów „to nigdy nie leżało w jego planach”. Akurat!
A z Trockim wszystkie klocki pasują, jak ulał!
#6 Comment By michał On 17 kwietnia 18 @ 7:27
Panie Amalryku,
Suworow często posługuje się argumentem o mobilizacji, powtarza go właściwie w kółko w obu znanych mi pozycjach. Rzecz ma się tak, że wg niego „biblią” militarnej mądrości wielkiego Soso była wielotomowa cegła Szaposznikowa pt. Mózg Armii. Rozważa tam m.in. mobilizację i wyraża na ten temat takie złote myśli: mobilizacja jest jak ciąża, nie można być trochę w ciąży, i podobnie nie można mobilizować się częściowo; mobilizacja musi być pełna, wszystko – społeczeństwo, ekonomia, transport, infrastruktura itd. – musi być poddane jej wymogom; jest to przejście od pokoju do wojny; wojna jest zwieńczeniem mobilizacji; mobilizacji nie można odwołać.
Suworow przyjmuje to bez zastrzeżeń, ale mnie to nie przekonywa. To jest słuszne wyłącznie wobec państw w zasadzie totalitarnych, a co najmniej zmilitaryzowancyh. Nie na darmo Trocki i Lenin byli pod wrażeniem gospodarki wojennej kajzerowskich Niemiec (i wprowdzili te same zasady w życie pod nazwą komunizmu wojennego), ale kajzerowskie Niemcy podczas wojny nie były daleko od totalitaryzmu, tj. wszystko bez wyjątku poddane jest państwu. Każde praworządne państwo, obostrza prawa, gdy jest w stanie wojny, ale to jeszcze nie totalitaryzm. Niemcy przekroczyły tę granicę. Zasady Szaposznikowa są słuszne w państwach totalitarnych.
Pańska uwaga wydaje mi się więc w 100 procentach słuszna, gdyż bezustanna mobilizacja jest naturą bolszewickiego państwa. Gospodarka jest zawsze poddana innym celom, nic dziwnego więc, że gospodarka Rosji upadła pod koniec 1917 roku, by nigdy już się nie podnieść, a tkwić w stanie permanentnego upadku. I mobilizacja mogła u nich trwać w nieskończoność.
#7 Comment By amalryk On 18 kwietnia 18 @ 6:26
Podejrzewam że Soso liczył bardzo na niemiecką inwazję Wielkiej Brytanii i chciał być przygotowany na okoliczność ugrzęźnięcia wermachtu w tej operacji – stąd rozpoczęcie mobilizowania sił.
Tylko, że Hitler doskonale miał jeszcze w pamięci desantowe doświadczenia norweskie i kreteńskie. W pierwszym gdy, dzięki zaskoczeniu i nieudolności Royal Navy, niemieckie oddziały desantowe wyokrętowały się w Norwegii, a potem jak po wylądowaniu aliantów pod Narwikiem jak wpadł w panikę i tylko postawie Jodla Niemcy zawdzięczali wybrnięcie z opresji; zaś w drugim znów tylko dzięki koszmarnym błędom w dowodzeniu wojskami alianckimi udało się niemieckim oddziałom desantowym opanować Kretę, ale za cenę tak wysokich strat, że Hitler już nigdy nie zezwolił na wielkie operacje powietrznodesantowe.
A przecież Brytania to nie Kreta , zaś forsowanie La Manche to nie forsowanie Wisły. Ot i wszystko.
#8 Comment By michał On 18 kwietnia 18 @ 8:12
Znowu się zgadzamy (co się dzieje?!).
Ponieważ nadrzędną zasadą polityki Hitlera było uniknięcie okrążenia Niemiec, uniknięcie walki na dwa fronty, to miał nadzieję zniszczyć Francję, ale nie wdać się w wojnę z Anglią. Wiadomo to zresztą z pewnością, że ani nie chciał, ani nie oczekiwał wojny z Wielką Brytanią.
Natomiast Stalin na nic innego nie liczył. Na długą, tępą wojnę na Zachodzie. Błyskawiczny upadek Francji musiał być dla niego wielkim ciosem, bo nagle nadzieja na przeciągający się konflikt na Zachodzie była coraz mniejsza.
Nie jestem tylko do końca przekonany Pańskimi słowami, że UK to nie Kreta, a La Manche była trudna do przebycia. Rzecz jasna, Kreta to mała wyspa w porównaniu z Wyspamiy Brytyjskimi, ale pozostaje ona niezwykle trudna do zdobycia. Górzyste i niedostępne wnętrze, brak płaskich plaż (z wyjątkiem Lindos) i jest wreszcie o wiele bardziej oddalona od stałych lądów niż Dover od Calais, nawet jeżeli jest faktem, że Niemcy mieli Stukasy na wielu greckich wyspach.