- - https://wydawnictwopodziemne.com -
Dociekania
Posted By admin On 4 stycznia 22 @ 9:38 In Dariusz Rohnka | 1 Comment
W swoim wcześniejszym teście napisałem, że w marcu 1939 roku świat stawał na krawędzi katastrofy (z Polską w domniemanym epicentrum chaosu) i że powinno to być oczywiste dla pilnych obserwatorów sceny politycznej (było dla nielicznych). Brzydzący się irenizmem Michał Bąkowski postanowił zakwestionować tę, dość oczywistą, supozycję. Wedle niego było dokładnie przeciwnie. Nie tylko nie zdawano sobie sprawy z rozmiarów nadchodzącej tragedii, ale witano perspektywę wojny z Hitlerem w nastroju tryskającego szczęściem entuzjazmu. Raczył przy okazji zakwestionować wiarygodność zacytowanej przeze mnie zbeletryzowanej relacji: rzecz pisana była po latach (ćwierć wieku po wybuchu wojny), w dodatku to powieść, nie pamiętnik.
Istotnie, to tylko powieść, a zatem wypowiedzi głównego bohatera, Irteńskiego, oraz jego relacji ze spotkania ze Stanisławem Mackiewiczem, nie mamy prawa traktować na prawach pamiętnika. A jednak trudno pozbyć się wrażenia, że podsunięty przeze mnie czytelnikowi przed oczy fragment, jeśli nawet nie jest ścisłym zapisem nastrojów i rozmów, oddaje ich ducha. Sam Józef Mackiewicz, wyczulony w swoich ocenach na wszelkie lapsusy i historyczne fałszerstwa, potraktował drugi tom zbeletryzowanych wspomnień Pawlikowskiego z najwyższym uznaniem, zgłaszając książkę do nagrody literackiej „Wiadomości” na pierwszym miejscu, uznając że nagroda należy mu się m.in. za „śmiały dotyk pewnych drażliwych problemów”.
W przedwojennej, niepodległej Polsce szalała prasowa cenzura; szalała tym mocniej im bliższy był jej koniec. W tej sytuacji wertowanie ówczesnych gazet w poszukiwaniu odbicia autentycznych nastrojów, panujących wśród ludności, jest zajęciem jałowym i mało wdzięcznym. Cóż poradzę, że jedynym praktycznie źródłem są relacje spisywane z czasowym poślizgiem, także listy.
Senator Godlewski pisał po latach:
Horyzonty polityczne zaciemniały się coraz bardziej. Widmo wojny z Niemcami stawało się czymś coraz bardziej realnym. W ten sposób w marcu 1939 roku doszło do zarządzenia tzw. małej, wstępnej mobilizacji, mocą które powołano niektóre roczniki i dokonano rewizji koni, zaprzęgów i wozów w czterech wschodnich województwach.
„… koni, zaprzęgów i wozów”. Te ostatnie słowa zdają się przemawiać jaśniej i dobitniej aniżeli jakiekolwiek deklaracje strachów i obaw, wyłaniających się w obliczu nadchodzącej wojny. Wojny, która stawała się niemal nieuchronna w momencie pojawienia się brytyjsko-francuskich gwarancji, z końcem marca 39.
Czy gdyby perspektywa wojny polsko-niemieckiej nie była tak groźna, jak w istocie była, czy rząd polski z namaszczonym przez samego Piłsudskiego Józefem Beckiem w charakterze ministra spraw zagranicznych, ukrywałby przed opinią publiczną przez pięć miesięcy żądania niemieckie w sprawie Gdańska i eksterytorialnej autostrady? Śmiem powątpiewać.
Władysław Studnicki w książce „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”, której nakład został zagarnięty przez cenzurę w lipcu 1939 roku, pisał:
Przed wojną światową mieliśmy bardzo dużo do wygrania, a do stracenia tylko autonomię narodową w Galicji. Mogliśmy więc pragnąć wojny i, rzucając na szalę nasze siły, mogliśmy mieć nadzieję, że nic nie stracimy, uzyskamy natomiast samodzielny byt państwowy. Obecnie jesteśmy państwem nie nowym, bo posiadającym wielowiekową tradycję państwową, i narodem, który w swych powstaniach dążył do samodzielnego bytu politycznego. Jesteśmy jednak państwem powstałym po długim państwowym niebycie, posiadającym mniejszości narodowe, niezasymilowane, między innymi mniejszość żydowską, której asymilacja, jak i odrębność, jest dla nas niebezpieczna. Mamy olbrzymie trudności wskutek naszej wadliwej struktury gospodarczej, mianowicie przeludnienia rolnego, mamy niewyleczone rany gospodarcze, wywołane zniszczeniem wojennym. Wszystko to zmusza naszą politykę zewnętrzną do wielkiej ostrożności. Napadnięci będziemy się bronili i dążność do zapewnienia naszego bytu przez rozwój naszych sił militarnych, w obecnym momencie, jest zdrowa i musi być potęgowana. Rozumiemy, że ani Śląsk, ani Pomorze, ani ziemia wileńska lub nowogródzka, ani wschodnia Małopolska i Wołyń nie są jakimiś protezami, lecz są organiczną częścią naszego narodowego i państwowego organizmu, że amputacja każdej z tych prowincji wywołałaby chorobę i osłabienie całego państwowego i narodowego organizmu. Nie uzyskaliśmy wiele z naszej dziejowej spuścizny, lecz co innego nie uzyskać, co innego już odzyskane stracić.
W dalszej części autor dowodził, że należy przystać na stosunkowo niewygórowane żądania niemieckie i w ten sposób uniknąć niechybnej klęski, która nastąpi nie tylko w związku z przynajmniej dwukrotną przewagą militarną niemiecką, ale także za sprawą sojuszu niemiecko-sowieckiego. W innym miejscu, rozważając meandry polityki brytyjskiej, pisał:
Wielka Brytania, wciągając Rosję do przymierza, musi jej za to przymierze zapłacić. Naturalną zapłatą są ziemie wschodnie Rzeczypospolitej Polskiej. Wschodnia Małopolska i nasze ziemie północno-wschodnie oraz państwa bałtyckie…
Studnicki opierał swoje rozważania na prostych rachunkach i powszechnie dostępnych danych statystycznych. Niemcy chciały dwóch rzeczy: Gdańska (niemieckiego pod względem demograficznym) oraz szerokiej na kilkadziesiąt metrów autostrady, łączącej Niemcy z Prusami Wschodnimi.
*
Michał wyraził zdecydowane przekonanie, że Józef Mackiewicz rozważał (w kontekście potencjalnego paktu Hitlera ze Stalinem) koniec niepodległego bytu państw bałtyckich, ale „nie oczekiwał z tego powodu upadku Polski”. To istotnie kluczowa kwestia tej polemiki. Przyznaję, nie mam żadnych dowodów, świadczących o tym, że było odwrotnie. Mogę zaprezentować jedynie mizerne dociekania. Nie przekonuje mnie metodologia ockhamowskiej brzytwy. Nie ma dowodów, więc sprawa zamknięta! Z jakiego to niby powodu?
Michał cytuje w swoim tekście kuriozalny wstępniak Stanisława Mackiewicza z 31 sierpnia 1939 roku, który mógłby zapewne sugerować, że szare komórki tego, było nie było, wybitnego publicysty przeżywały w tym okresie poważny emocjonalny kryzys. Ale sprawa nie wydaje się taka prosta. Na kilka dni przed internowaniem w Berezie pisał: „Niemcy otaczają nas teraz z północy i południa – więc uważam położenie Polski za nader poważne.” Domagał się rekonstrukcji rządu i rozpisania nowych wyborów. Najwyraźniej całkiem dobrze zdawał sobie sprawę z dramatyzmu sytuacji politycznej. Ale nawet on nie miał zamiaru ujawniać swoich politycznych kalkulacji przed opinią publiczną. „Z czego składa się obronność” – pytał jeszcze w styczniu: „z ‚morale’ społeczeństwa i ze środków technicznych”. Ponieważ ten drugi element, mówiąc najoględniej, kulał na brak zmotoryzowanej armii, pozostawało stawiać na morale. Zadziwiające, ale – jak słusznie wskazuje na to w swoim tekście Michał – nie całkiem innego zdania był także Józef, gdy w maju 1939 roku wychwalał pod niebiosa zdecydowane wystąpienie Becka. – To bodaj najbardziej zaskakujący tekst Józefa Mackiewicza, jaki zdarzyło mi się czytać.
Powróćmy jednak do głównego wątku sporu – moich niezdarnych dociekań na temat stanu wiedzy Józefa Mackiewicza w sierpniu 1939 roku, żywionych przez niego obaw, stawianych prognoz. Jedno z pierwszy pytań, jakie się nasuwa brzmi następująco: czy znał świeżo opublikowane (ale skonfiskowane przez cenzurę) rozważania Studnickiego?
Zabór państw nadbałtyckich przez Rosję: Litwy i Łotwy, szczególnie Litwy, jest dla nas niebezpieczny. Byłoby to oskrzydleniem Polski, przesądzałoby o utracie ziem północno-wschodnich. Nasze ziemie północno-wschodnie są związane geograficznie z Litwą i Łotwą. Polska jest państwem bałtyckim, nie przez serwitut w Gdańsku, nie przez posiadanie Gdyni, lecz przez nasze ziemie północno-wschodnie. Kto je posiada, wywierać może wpływ decydujący na Litwę i Łotwę. Natomiast posiadanie przez ZSRR Litwy i Łotwy wiodłoby do aneksji naszych ziem północno-wschodnich.
Czy nie stanowi zaskakującej koincydencji, że o utracie tych dokładnie ziem miał jakoby mówić Pawlikowskiemu Stanisław Mackiewicz w Bydgoszczy czy Toruniu, w lipcu 1939 roku? Czy wolno się domyślać, że obdarzony niebywałą energią wiekowy już Władysław Studnicki starał się, mimo cenzury, dzielić się swoimi przemyśleniami z ludźmi z bliskiego otoczenia? Czy lecąc do Tallina, najprawdopodobniej 11 sierpnia, Józef Mackiewicz mógł znać najświeższą pracę Studnickiego?
Wiem, że pytania bywają nużące, ale czy bez ich stawiania, bez formułowania problemów (niechby dla przyszłych pokoleń) nie zubażamy myślowych perspektyw?
W rozmowie z Miłoszem (w połowie lat 60.) Aleksander Wat mówił:
Pakt Mołotow–Ribbentrop, nie chcę się chwalić, ale absolutnie już wiedziałem, że tu chodzi o podział Polski i że wojna wybuchnie. Przedtem myślałem, że Polska ustąpi, że w Gdańsku coś tam załagodzą. Ale gdy tylko przyszła wiadomość, zdaje się, 23 sierpnia, że doszli do porozumienia, wiedziałem, że Hitler wejdzie do Polski i Stalin wejdzie. I to powiedziałem swojemu jeszcze przyjacielowi, na swoją biedę zresztą, Władysławowi Daszewskiemu…
Witkacy popełnia samobójstwo 18 września. Wiedział, rzecz jasna, co to bolszewizm. Ani myślał wegetować we wszechobecnym szlamie bolszewickiej zarazy. I on także nie był zaskoczony. 19 marca 1939 roku w liście do niemieckiego przyjaciela pisał:
Moje nerwy już są stargane i czuję starość. Życie miałem za bardzo intensywne i nigdy się nie oszczędzałem. Muszę to teraz odpokutować (…) Katastrofa światowa przybliża się coraz bardziej. Czy się po niej jeszcze odnajdziemy – jest wątpliwe.
*
30 sierpnia 1939 roku w „Kurierze Poznańskim” w tekście „Tajne artykuły paktu moskiewskiego. Jest ich trzynaście – Ustępstwa na całej linii Berlina na rzecz Moskwy” na podstawie agencyjnych informacji z Berlina (PAA – Polska Agencja Agrarna) pisano:
Trzynaście tajnych artykułów (klauzul) stanowi załącznik. Obejmuje on szczegóły traktatu nie przeznaczone do publikacji, a to ze względu na prestiż obu stron. W tych klauzulach ustalono m. in. sprawy zewnętrzno-polityczne i zagraniczne zagadnienia, związane z Dalekim Wschodem, sprawy kolonii, organizację obrony, a nawet propagandy, zapewniając we wszystkich dziedzinach zdecydowaną przewagę oraz inicjatywę Rosji, której duch i tendencje wyraźnie górują nad Niemcami.
W niewielkim tekście znalazła się też informacja, jakoby „parlament ZSRR zwleka z ratyfikacją niemiecko-sowieckiego paktu o nieagresji”, a Stalin ma jakoby się nie spieszyć. Można by zatem rzec, że hitlerowskie Niemcy stały się zakładnikiem sowieckim, co nawiasowo nie było pozbawione racji.
Tajny, nie tajny, informacje o jego treści wyciekały.
Wiemy, że treść tajnego protokołu była znana we Francji, w Stanach Zjednoczonych, prawdopodobnie w Wielkiej Brytanii natychmiast po jego podpisaniu. Te niezwykle cenne informacje nie zostały przekazane Polsce kanałami oficjalnymi. Ale ambasador Raczyński w Londynie dowiedział się o tajnym protokole już 22 sierpnia (na dwa dni przed jego podpisaniem). Informacje, które uzyskał, nie były ścisłe, ale wystarczająco dramatyczne. 31 sierpnia ambasador Łukasiewicz w Paryżu został okłamany przez ministra spraw zagranicznych Francji, że w tajnym protokole nie ma nic na temat Polski. Wyjątkowa perfidia. Co ciekawe, Łukasiewicz znał już wówczas treść tajnego dokumentu (pozyskał ją od amerykańskiego ambasadora w Paryżu kilka dni wcześniej). Beck i reszta upadającego establishmentu najwidoczniej nie życzyli sobie tych doniesień poznawać. Preferowali niemiłe zaskoczenie. Ale to wszystko, przyznaję, nie ma żadnego związku z tematem naszego problemu – wiedzą jaką dysponował Józef Mackiewicz w okolicach pierwszej połowy sierpnia 1939 roku.
*
Wiadomo, choćby z zeznań Ribbentropa, że Niemcy złożyli konkretną propozycję stronie sowieckiej na przełomie lipca i sierpnia. Sprowadzała się do zapewnienia, że nad Bałtykiem jest dość miejsca i interesy obu stron nie muszą się tam zderzyć. Jeśli chodzi o kwestię ewentualnej wojny z Polską… istnieje możliwość porozumienia z Rosją co do jej losu. Wobec sowieckiej gry na zwłokę, propozycja niemiecka została jeszcze silniej skonkretyzowana 10 sierpnia w Berlinie:
Nawet w razie rozstrzygnięcia orężnego interesy niemieckie w Polsce są całkiem ograniczone. Nie muszą one wcale kolidować z interesami sowieckimi jakiegokolwiek rodzaju. Ale musimy znać te interesy.
Czy ówczesne ściany dyplomatyczne miały uszy? Czy informacje o podobnym charakterze mogły trafić do Tallina, w którym Mackiewicz, już na lotnisku, napotkał Popławskiego? Czy ten wytrawny dziennikarz, z jego licznymi koneksjami, mógł takie informacje pozyskać?
Wiem, że mącenie klarownych spraw niepotrzebnymi pytaniami może irytować, dlatego przerywam korowód pytajników. Na zakończenie pozwolę sobie tylko na jeszcze jeden cytat – kilka zdań Józefa Mackiewicza, spisanych nie później niż 12 sierpnia, dwa dni po tym, gdy konkretna propozycja czwartego rozbioru Rzeczypospolitej była padła:
Najgorsza z możliwości
Tak, państwa bałtyckie obawiają się porozumienia anglo-sowieckiego, ale jest jeszcze coś groźniejszego, co je straszy i spędza sen z powiek, groźniejsze od hegemonii bolszewickiej nad Bałtykiem i od agresji niemieckiej. Mianowicie: widmo porozumienia sowiecko… niemieckiego. Podział wpływów, rozbiór terytoriów. Wtedy już koniec.
Stąd też, z tej skomplikowanej sytuacji, bierze swój początek niezwykle barwny korowód rozważań, nastrojów, wewnętrznej samoanalizy, skłonność do horoskopów…
Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com
URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2022/01/04/dociekania/
Click here to print.
Copyright © 2007 . All rights reserved.
1 Comment To "Dociekania"
#1 Comment By michał On 4 stycznia 22 @ 11:08
Darek,
Dyskutowaliśmy to na długo przed publikacją IX części, więc uważam słowa „brzydzący się irenizmem… postanowił zakwestionować oczywistość…” za nie na miejscu. Powtarzam, świat stał nad przepaścią, ale oni sobie z tego nie zdawali sprawy i uczciwsi przyznawali to później. Spójrz na zachowanie Żydów, na zdumienie klęską wrześniową, a zrozumiesz, że oczekiwali wojny, ale nie końca świata. Tylko mniej uczciwi mówili potem „od razu wiedziałem”, „było dla mnie jasne”. Wat może być wyjątkiem, bo patrzył na to z sowieckiej perspetywy (myślowo, nie fizycznie). Mackiewicz chwalił wszystkie książki Pawlikowskiego, ale się z nimi nie zgadzał. Proponuję przeczytać jeszcze raz recenzję z „Wojny i sezonu”.
„W przedwojennej Polsce szalała cenzura”, piszesz. Zgoda. Z pewnością dziennikarze „Słowa” poddawali się autocenzurze do pewnego stopnia, tzn. nie pisali wszystkiego. Ale nie do stopnia, żeby pisali coś, w co nie wierzyli. Zatem artykuł Cata z 31 sierpnia jest Z DEFINICJI lepszym dowodem jego refleksji w tym czasie, niż wspomnienie z cudzej powieści w ćwierć wieku później. Czy mam przypominać znawcy Józefa Mackiewicza, co on myślał o „piszących pod cenzurę” w prlu? Czy Twoje argumenty nie są podobne do tych, co na emigracji krytykowali artykuł „Droga Pani”? „Bo im nie wolno powiedzieć, co naprawdę myślą!…” Tere fere. Mackiewicz miał rację, gdy domagał się, by brać pod uwagę słowa i czyny prlowskich pisarzy, a nie pobożne życzenia na temat tego, co chcieliby powiedzieć. Czy byłoby to za dużo, żeby pokornie zastosować tę samą zasadę wobec Józefa Mackiewicza? On na tym źle nie wyjdzie.
Twoim zdaniem jest „zaskakującą koincydencją”, że Studnicki pisał o utracie tych samych ziem, o których fikcyjny Cat mówił Irteńskiemu. A o jakie inne ziemie mogło chodzić? Czy Pawlikowski miał w swojej fikcji literackiej wymyślić nie istniejące ziemie, żeby uniemożliwić podziemne spekulacje na ten temat w 60 lat później? Wolno się domyślać wszystkiego, ale jak się domyślać, co myśli Dariusz Rohnka, kiedy nie pisze tego wprost? Bo w „Dociekaniach” mówi wiele o „zagarniętej przez cenzurę” książce Studnickiego, ale w IX części nie było ani słowa o tej pozycji jako źródle wiedzy tajemnej Mackiewicza. Brzytwa Ockhama nie na tym polega, by nie szukać dowodów. Jest postulatem, by nie tworzyć fikcyjnych bytów, a prościej, by myśleć ekonomicznie, co nie oznacza odrzucania wątpliwości i krytycyzmu, ani niekwestionowania własnych założeń lub niechęci do śmiałych hipotez.
Co Studnicki ma wspólnego ze „stanem wiedzy Józefa M w sieprniu 39”? Przeczytanie spekulacji politycznych nie przeradza się w stan wiedzy. Przeczytanie spekulacji Studnickiego na temat możliwego rozwoju wydarzeń w sierpniu 39, nie ma nic wspólnego ze stanem wiedzy o świecie. Kiedy przeczytasz moje spekulacje na temat przyszłości Ameryki, to nie zwiększa Twego stanu wiedzy (chyba że na temat moich spekulacji). Co do stawianych prognoz, znamy je, bo je postawił. Co do żywionych przez niego obaw, znamy je zapewne tylko częściowo, tak jak, dla przykładu, Ty znasz moje obawy zaledwie fragmentarycznie, choć znasz mnie lepiej niż możesz znać dzisiaj Mackiewicza z sierpnia 39.
Jest mi niewymownie przykro, jeżeli w Twoim mniemaniu pytania bywają nużące. Nigdy nie myślałem, że Cię nużą. Mnie pytania nie nużą. Niech podniesie rękę ten, kto jest znużony. Ale oczywiście będę musiał wziąć Twoje zdanie pod uwagę i zadawać mniej pytań, skoro aż tak Cię irytują.
Niektórych Twoich argumentów w „Dociekaniach” po prostu nie rozumiem. Czego dowodzi w tej kwestii samobójstwo Witkaca? W jakim sensie Hitler był zakładnikiem Stalina? A inne wydają mi się potwierdzać moje zdanie wyrażone w „Ribbentropie i brzytwie”. Np. cytat z Banziołka Poznańskiego: można było co najwyżej spekulować na temat tajnego protokołu, na podstawie pogłosek i plotek, i Mackiewicz z Popławskim to właśnie robili. Ty natomiast świetnie to opisałeś, ale niepotrzebnie dodałeś tajemnicze słowa o jakiejś sekretnej wiedzy, którą nie mógł się dzielić. Nb. cytat nie zawiera ani słowa o rozbiorze Polski. Podobnie, cały ostatni fragment (po gwiazdce) wydaje mi się potwierdzać moje tezy.
Zatem jeszcze raz. Twoja Część IX jest doskonała, ale zawiera niepotrzebną spekulację na temat czegoś, czego wiedzieć nie możemy. Mackiewicz był dociekliwym reporterem i myślącym człowiekiem. Pisał to, co uważał za stosowne, zgodnie ze swym rozumieniem. Mimo to, napisałeś:
„Józef Mackiewicz nie mógł pozwolić sobie w pełni na odsłonięcie przed ówczesnym czytelnikiem swoich publicystycznych kart. Dlatego nie możemy mieć dzisiaj pewności jaką wiedzą dysponował, jakiego rozwoju wypadków spodziewał się w najbliższych dniach i tygodniach.”
Ale jak możemy mieć pewność, że nie wiemy o czymś, czego być może on sam nie wiedział? Jak powiedział pewien filozof:
„Coś, co jest możliwe tylko pod pewnymi warunkami, które także są tylko możliwe, nie pod każdym względem wydaje się możliwe.”