- - https://wydawnictwopodziemne.com -
Somnambulicy i krosna Penelopy
Posted By admin On 29 grudnia 24 @ 8:14 In Stary chrzan | 2 Comments
Oto jaki podstęp uknuła w swym łonie: ustawiła w pokoju krosna i zaczęła tkać na nich wielką delikatną tkaninę, a nam powiada: „Chłopcy zalotnicy, umarł boski Odys, ale choć tak wam śpieszno do ślubu, pozwólcie najpierw skończyć tę szatę, by mi się przędza nie zmarnowała; ma to być giezło grobowe dla herosa Laertesa, gdyby go kiedyś dola okrutna powaliła drętwą śmiercią”. Tak mówiła i usłuchało męskie serce. Odtąd za dnia tka na wielkich krosnach, a w nocy pruje przy łuczywie. Przez trzy lata się z tym ukrywała i zwodziła Achajów. Lecz gdy nadszedł czwarty rok a z nim wiosna, wygadała się któraś z kobiet, znająca tajemnicę. Zaskoczyliśmy ją, jak pruła piękną tkaninę i musiała dokończyć wbrew woli.
Odyseja, przeł. J. Parandowski
Penelopa zwodziła zalotników obietnicą, że wybierze jednego z nich na męża, gdy skończy tkać całun dla ojca Odyseusza, Laertesa. Ale są też tacy, którzy twierdzą, że Penelopa nie dochowała wierności boskiemu Odyssowi. Spała z wszystkimi stu ośmioma zalotnikami, po czym urodziła potwornego bożka Pana, o ciele pół-kozła, pół-człowieka, na widok którego, Odys uciekł ze swej rodzinnej wyspy. Zostawmy jednak czcze sensacje i makabryczne opowieści o bezprzytomnych orgiach. Wbrew posępnym przypowiastkom o jej wyuzdanej rozwiązłości, Penelopa pozostaje symbolem cnotliwej wierności małżeńskiej, ale także przebiegłości. W istocie, Penelopa była tak przebiegła, że nie ufał jej nawet, powracający po dwudziestu latach, Odyseusz. Małżonkowie znali się dobrze, mimo długiej rozłąki, i niektórzy sądzą, że jej postawa była wyłącznie wyrazem najwyższej pogardy dla podstępnego zdobywcy grodu Priama.
Krosna Penelopy nie są wszakże znakiem mądrej dalekowzroczności. Czy sławna z urody, spartańska księżniczka utraciła nadzieję na powrót męża, czy nie, sztuczka z nocnym pruciem pięknego kobierca, jest raczej symbolem odwlekania, odraczania, grania na zwłokę. Jest to próba podtrzymania istniejącego stanu rzeczy za wszelką cenę.
Każde dzieło sztuki jest próbą wyrażenia prawdy w przekazywalnych symbolach. Aspekty kondycji ludzkiej otrzymują wyraz w sztuce. Mity i legendy są pierwotnym wcieleniem takiej sztuki, są narzędziem ukazania rdzenia prawdy; są także zasłoną, bez której nie możemy poznać tego, co Boskie – i pozostać przy życiu. Mit symbolicznie kondensuje wiele płaszczyzn i sposobów myślenia, od symballein – „rzucić razem”. Symbolizm jest głęboką funkcją ludzkiego umysłu. To dzięki niej człowiek jest w stanie myśleć w oderwaniu od dotykalnych przedmiotów, myśleć abstrakcyjnie – choć słuszniej chyba byłoby użyć czasu przeszłego w ocenie tej specyficznie ludzkiej umiejętności. Człowieczeństwo zrodziło się przed tysiącleciami, gdy pierwsi ludzie poczęli myśleć symbolicznie.
Krosna Penelopy jawią się w tym świetle jako znak niemrawej opieszałości, niezdecydowania. Nie są więc wszechobejmującym, mitycznym skrótem, jak na przykład Labirynt, Sztylet i Lustro, były w niewidzących oczach Jorge Luis Borgesa symbolami niewytłumaczalności świata, męskości i odbicia. Każdy z nich zawierał w sobie motyw rozdwojenia i sobowtóra, a także element pułapki: męskość jest labiryntem, odbicie w zwierciadle jest uwięzieniem, labirynt jest oczywistą i zamierzoną pułapką, ale zamyka w sobie kata i ofiarę. Męskie pożądanie, przeradza się w poszukiwanie trwałych uniesień i zabija siebie samo w rozpuście i w rozpaczy. Lustro winno być zaczątkiem poznania siebie samego, a staje się potrzaskiem dla ego, wylęgowiskiem osobnego bytu, upiornym widmem odzwierciedlonego JA. Ludzkość spada z tych wyżyn z niepowstrzymanym pędem w dół, niżej i niżej, w błoto codzienności. Falliczny sztylet przerodził się w naszych nikczemnych czasach w damskie szpilki, a niezgłębiona tajemnica sobowtóra, zwierciadlanego odbicia – w prędko uchwycone, dumne selfie na komórkowym telefonie. Święty Paweł widział to inaczej: Videmus nunc per speculum in aenigmate, tunc autem facie ad faciem, co niestety Biblia Tysiąclecia przekłada bezrozumnie, ale szczęśliwym trafem, istnieją inne polskie tłumaczenia, z bardziej kulturalnych czasów:
Albowiem teraz widzimy przez zwierciadło i niby w zagadce; ale naonczas twarzą w twarz.
Borges wiedział, co robi, uporczywie obracając swą twórczość wokół tak fundamentalnych symboli, kotwicząc swą myśl w tak bogatej makacie soczystych znaczeń. W zestawieniu, moje krosna Penelopy są niczym. Mimo to, pozostanę trwożliwie w przekonaniu o głębokiej wymowie tej metafory.
Żyjemy w czasach pantofelków na szpilkach, magicznych telefonów i labiryntów szpitalnych korytarzy, gdy zwłoka jest nakazem dnia. Gdybyż jeszcze szło o odłożenie pracy na później, bo jak wiemy od Oscara Wilde’a, „praca jest przekleństwem klas pijących”, ale nie! – Krosna Penelopy są symbolem moralnego paraliżu. Są znakiem świata, gdzie rozrywki są bezbarwne i nudne, technologiczne usprawnienia mają odwrotne skutki do zamierzonych, podniety usypiają, a środki nasenne powodują insomnię; świata, który zapomniał Boga, a na ołtarze wyniósł technikę – i pragnie usilnie przedłużyć ten stan w nieskończoność.
W starym świecie panowała konwencjonalna hipokryzja: pogaworzyć troszkę, od wielkiego dzwonu, byle tylko bez zobowiązań, najlepiej na tematy tyleż wzniosłe, co oderwane, oddać oprotestowane weksle żonie na papiloty, a kochankę zabrać do wód w przebraniu pazia, udawać ból głowy od woni paczuli z rozedą, przepuszczając tymczasem fortunę na wyścigach lub w oczko. Utracjuszostwo było w modzie, bo było co tracić. Wiarołomstwo było równie konwencjonalne jak moralność. Ale XX wiek zastąpił konwenanse nie mniej konwencjonalnym amoralizmem i aksjologiczną próżnią, a małe grzeszki masową zbrodnią.
Masowych grobów jest na razie mniej niż w obrzydłym wieku ubiegłym, a mimo to XXI wiek zdołał stoczyć się jeszcze niżej. Do przekonań z wosku i kręgosłupów z gutaperki. Opinie dyktowane są dziś już nie przez żurnale mody, ale przez bezduszne maszyny, programy o rzekomej, choć raczej sztucznej inteligencji, zestawy równań i funkcji matematycznych, które w istocie nie robią nic poza błyskawiczną kalkulacją: wyciągają średnią z piorunującą prędkością, rączo tworzą wypadkową i pozostają niedoścignione w swej opiniotwórczości. A sprowadzeni do poziomu mrówek w najbardziej komfortowym z mrowisk, konsumenci tych andronów, wciągają sztandar własnej czystości na wirtualny maszt, pozbawieni wszelkiej virtú, po czym żądają od tych nielicznych, którzy jeszcze nie stanęli na baczność wobec nadmiaru cnoty, by się ukorzyli lub poddali reedukacji.
Prują okazały kobierzec tkany przez Penelopę przez wieki, kobierzec naszej wspólnej kultury, którego nie potrafią utkać sami. Co gorsza, jak Penelopa, zwlekają z podjęciem jakiejkolwiek decyzji, przekonani o swej cnocie i zadowoleni z komfortu swych mrowisk. Mahometańscy zbóje, wymachujący kindżałami, wygonili bolszewika z Damaszku, a ci się radują zwycięstwem ludu. Oprawca z kazamatów Assada przekonał ich, że był więźniem, gdy nowi oprawcy jeszcze nie zdążyli się wprowadzić do damasceńskich sali przesłuchań, ani nie zakończyli swej pracy w prowincji, którą zarządzali dotąd, ale nikt z moralnie perfekcyjnych durniów nie zamierza kwestionować zwycięstwa ludu. Nie nauczyli się niczego ze swej własnej radości, gdy Taliban parł na Kabul, ani tym bardziej z „arabskiej wiosny”, kiedy fala ludowych rewolucji wyniosła najgorsze szumowiny do władzy. Opluwają Izrael za atak na cywilne lotnisko w Jemenie, ale nie pisną słówkiem o codziennych atakach rakietowych na żydowskie państwo. Izrael ma się stosować do „prawa międzynarodowego”, by pozwolić rzezimieszkom gwałcić i rabować, porywać i bombardować w ciszy i spokoju. Czego właściwie się spodziewać od błaznów, wysławiających pod niebiosa rzeźników z Hamas? Czego oczekiwać od głuchoniemych ślepców, gloryfikujących dręczycieli z Islamskiego Dżihad? Jaki może być los cywilizacji, która urąga Bogu, a zbawienia wypatruje w telefonie? Czy będą się bronić, kiedy nadejdzie ich czas?
Idą z szeroko otwartymi oczami, ale nie widzą. Jak lunatycy. Somnambulik ma poczucie kierunku. Nie wie, gdzie jest, ani dokąd idzie, ani po co, ale pewnym krokiem zmierza po najwęższym gzymsie do własnej zguby lub do przebudzenia, które także oznacza zagładę. Idą pewnym krokiem pośród kolorowych świateł lunaparku i niesłychanego dobrobytu, w eksplozji psychedelicznych barw i kształtów, w których jak mało inteligentne dzieci, dopatrują się znaczeń. To jest tylko sen. W rzeczywistości posuwają się we śnie po wąziutkim parapecie, nad krawędzią przepaści, wśród chorobliwych majaczeń niepoczytalnej ludzkości.
Pijcie wino! idźcie spać!
My weźmiemy win puchary,
By je w śklanny sztylet zlać.
Niech ten sztylet silne ramie
W piersi wbije i załamie…
Pijcie wino! idźcie śnić!
Article printed from : https://wydawnictwopodziemne.com
URL to article: https://wydawnictwopodziemne.com/2024/12/29/somnambulicy-i-krosna-penelopy/
Click here to print.
Copyright © 2007 . All rights reserved.
2 Comments To "Somnambulicy i krosna Penelopy"
#1 Comment By Tomasz On 16 stycznia 25 @ 10:55
Szanowni Państwo,
tak się składa, że niedawno przeczytałem Odyseję w tłumaczeniu Józefa Wittlina. Co za uczta! Co za rozkosz! Teraz nie mogę się z nią rozstać. Kilka dni temu zacząłem Nienazwaną teraźniejszość Roberto Calasso. Jeszcze Sklepy cynamonowe Schulza… Te lektury, czytane na przemian są jak wino: raz czerwone, cierpkie, innym razem białe, zimne, połyskujące w szkle, złote.Tak brodzę, wspinam się. Czasami warto być dyletantem i niedoukiem, żeby teraz przeżywać zachwyty!
No i proszę, wchodzę na WP, czytam Starego Chrzana. Jak tu nie wierzyć w Opatrzność?!
#2 Comment By michał On 16 stycznia 25 @ 9:13
Drogi Panie Tomaszu,
Gratuluję lektur! Boża troska, opieka Boża nad nami wszystkimi, wyrażać się może także w podsuwaniu nam książek do czytania…
Ufajmy, że Stary chrzan będzie zadowolony z roli narzędzia Opatrzności.