Sorry, this entry is only available in Polski.



Send to a friend

26 Comments “(Polski) Kontrrewolucja czyli ucho igielne”

  1. 1 Jacek

    Panie Michale,

    Zastanawiam się nad Pańskimi rozważaniami i przyszło mi do głowy, że skoro powrót do jakiegoś stanu z przeszłości jest w zasadzie niemożliwy, może trzeba spojrzeć w przyszłość i tam poszukać szansy na wyleczenie zarazy.

    Na naszych oczach (chociaż jest to sytuacja, kiedy ludzie patrzą, ale jeszcze mało kto widzi) rozpoczyna się zupełnie nowy etap rozwoju cywilizacji. Nie mam na myśli ani sztucznej inteligencji, ani rewolucji cyfrowej, tylko powrót człowieka do eksploracji przestrzeni kosmicznej. Z jednej strony sytuacja polityczna, z drugiej wynalazki techniczne doprowadziły do przesunięcia sfery aktywności militarnej, a za chwilę też przemysłowej, ekonomicznej, na orbitę ziemską i na Księżyc. Kolonizacja Marsa jest już osiągalna z technicznego punktu widzenia, kwestią czasu jest rozpoczęcie tego procesu w praktyce. To może być olbrzymi impuls rozwojowy, wymuszający odwrócenie i uporządkowanie chaosu, w którym grzęźnie Zachód. Przedsięwzięcia, które staną się ekonomicznie opłacalne, a wręcz mogą być źródłem gigantycznych zysków, być może, w naturalny sposób wyleczą chore mechanizmy społeczne i polityczne. To oczywiście tylko moje domniemania, takie ćwiczenie intelektualne. Być może mylę się całkowicie i degeneracja znana nam z dzisiejszych obserwacji rozprzestrzeni się po nowych koloniach, wydaje mi się jednak, że raczej tak się nie stanie. W każdym razie nie na tym pierwszym etapie.

    Skala ekspansji, jej zasięg jest tak olbrzymi, że konieczny będzie powrót przynajmniej do normalnej ekonomii i wydajnej, skutecznej gospodarki. Te wszystkie zielone łady, zrównoważone rozwoje, dławienie własności prywatnej, całe to szaleństwo zblednie w obliczu nowych możliwości bogacenia się społeczeństw, szans rozwoju ekonomicznego, naukowego, każdego innego. Być może perspektywy zdobywania nowych terytoriów, eksploracja praktycznie nieograniczonych surowców, rozwój technologii transportowych, niejako wymuszą kontrrewolucję, postawienie świata znów na nogi, odwrócenie śmiertelnej dla cywilizacji destrukcji społecznej.

  2. 2 michał

    Drogi Panie Jacku,

    Powrót do stanu z przeszłości wydaje mi się absolutnie możliwy, ale nie wówczas, gdy ten stan miał miejsce przed ponad stu laty. Udane kontrrewolucje były prawie natychmiastowe.

    Być może ma Pan rację, że kolonizacja Marsa jest osiągalna i jest tylko kwestią czasu. Nie znam się na tym, ale nie znając się, myślę sobie, że techniczna osiągalność jest niczym wobec woli. To z woli podboju wyłania się technika, a nie na odwrót. Za parę miesięcy upłynie 55 lat, odkąd człowiek stanął na Księżycu (lub w studio filmowym gdzieś na pustyni, przed kamerami Kubricka). Wówczas wydawało się, że podbój przestrzeni kosmicznej jest kwestią kilku lat. Tak jak wówczas nie było to impulsem do czegokolwiek, tak samo raczej nie będzie dziś. Ale, proszę pamiętać, że jestem egzystencjalnym pesymistą.

    Z mego pesymistycznego punktu widzenia, jest jeszcze jeden problem. Otóż, jeżeli Zachód ma być uratowany dzięki eksploracji kosmosu, to w żadnym wypadku nie można tego nazwać kontrrewolucją. Świat nie podniesienie się z ziemi, nie stanie na nogach, nie przestanie być w rewolucyjnych kleszczach, a zaledwie, kunktatorsko, odrzuci pewne niedorzeczności z powodów czysto pragmatycznych – dla zysku. Sądzę także, że totalitarne struktury sowiecko-chrlowskie o wiele lepiej są przystosowane do tego rodzaju ekspansji, niż to, co nazywamy z dziwnym sentymentalizmem “Zachodem”.

    Co oczywiście nie zmienia faktu, że podziwiam Pański optymizm.

  3. 3 Jacek

    Panie Michale,

    Zgadzam się, że w przypadku ewentualnego kolejnego wyścigu w ekspansji kosmosu, odrzucenie współczesnych idiotyzmów ideologicznych, byłoby wywołane pobudkami czysto praktycznymi. Chodziło mi jednak o to, że później, nowe perspektywy, możliwości pojawiające się w wyniku zdobyczy kolejnych terytoriów, mogą całkowicie zmienić obecną sytuację. Jedną z przyczyn gnicia zachodniej cywilizacji jest stan swoistej „sytości”, bogactwa, rozleniwienia, prowadzący do degeneracji. Brak nowych wyzwań, osiadanie na laurach dotychczasowych osiągnięć, jest demoralizujący, zniechęcający do samodoskonalenia, do rywalizacji z konkurencją. W jakimś stopniu to wywołało tę nieprawdopodobną podatność na kolejne odmiany marksizmu. Wydaje mi się, że nowe granice, nowe bariery, które trzeba będzie pokonać, mogą stać się lekarstwem na tę zarazę. Może ten proces nie zasłuży na miano kontrrewolucji, ale być może jego efekt będzie ostatecznie korzystny.

    Sądzę też, że obecne możliwości i ogólnie, sytuacja ekonomiczna, polityczna, militarna, są całkowicie odmienne od tych sprzed 55 lat. Wtedy jedynym impulsem do działania była chęć propagandowego pognębienia przeciwnika. Ze zdobycia Księżyca nie wynikały żadne praktyczne korzyści, bo ówczesna technologia nie pozwalała na tanie i mnogie wysyłanie na orbitę i dalej, ładunków, sprzętu, ludzi. NASA, jako agencja państwowa, była uzależniona od rządu federalnego, a ten od kapryśnej opinii wyborców i podatników. Teoria spiskowa, którą Pan przypomniał, ma chyba swoje korzenie w filmie „Koziorożec 1” Petera Hyamsa. Bardzo zgrabnie ujęto tam delikatną kwestię akceptacji kosztów kolejnych misji programu Apollo. Ostanie lądowanie przegrało medialnie z wyborami miss, czy czymś podobnym.
    Dziś Space X i jemu podobne firmy czerpią olbrzymie zyski z kolejnych osiągnięć technologicznych, a spodziewane korzyści z założenia stałej bazy na Księżycu, dodatkowo mobilizują ich do działania. W porównaniu do marazmu lat 70-tych, dziś jest olbrzymia wola do ekspansji. Obniżenie kosztów wyniesienia 1 kilograma ładunku na orbitę daje zupełnie nowe możliwości. Ktoś porównał Starshipa Elona Muska do Douglasa DC-3, który zrewolucjonizował transport lotniczy w latach 40-tych. Coś w tym jest.

    Ani sowieci, ani chińscy komuniści nie dysponują porównywalną technologią.

    Ten wyścig technologiczny otworzy drogę do kolejnych planet Układu Słonecznego, co siłą rzeczy przewartościuje wszystkie dotychczasowe osiągnięcia człowieka. Z pewnością będzie to miało wpływ również na sferę światopoglądową, filozoficzną, etyczną. Nie mam oczywiście pewności, jak te zmiany wpłyną na obecną degrengoladę ideologiczną, ale widzę przynajmniej szansę na zmiany na lepsze.

  4. 4 Andrzej

    Jacku,

    Jak widzę usilnie szukasz wyjścia z matni lewackiego labiryntu , w którym jest dziś tzw. Zachód.

    Nie wiem na ile zgłębiłeś temat, ale “wyścig w kosmosie” lat 60 i 70 bynajmniej nie zahamował wzrostu lewackich ideologii, lecz je znacznie wzmocnił. Efekt był niszczycielski na wielką skalę. Wówczas obowiązywał kurs na “pokój” oraz “współpracę” – do czego właśnie znakomicie przydała się eksploracja przestrzeni kosmicznej i Księżyca (były też stale obecne “antyfaszyzm”, “sprawiedliwość społeczna”, “antyrasizm”, i tym podobne bolszewickie hasła). Lewackie trendy uległy ogromnemu wzmocnieniu, czego rezultatem stało się “odprężenie” i współpraca Zachodu z blokiem komunistycznym na pełną skalę, tj. pomaganie komunistom w pokonaniu kryzysów wewnętrznych, wprowadzanie ich w struktury wolnej gospodarki, kredytowanie ich, a wreszcie pełne wsparcie pierestrojki.

  5. 5 Przemek

    Panie Andrzeju,
    nie mogę się z Panem zgodzić w określeniu antyrasizmu czy antyfaszyzmu jako bolszewickich haseł. Dla mnie to naturalne, no chyba że z natury jestem bolszewikiem.

  6. 6 Przemek

    Panie Jacku,

    Pana wizja rozwoju napawa optymizmem. Czy to zapowiedź nowego opowiadania, książki? Nie wiem czy przykład Elona Muska jest właściwy (tesla np.), ale może tylko na taki rozwój należy liczyć. Podziwiać, czy raczej nie ufać. Podobnie trochę jak z Microsoft czy Apple. Czyli rewolucja technologiczna w miejsce kontrrewolucji. A tu na globie zostają ci niedowiarkowie którzy nie wyjadą. Odległa trochę przyszłość, pewnie nam się nie uda zobaczyć, ale dało dużo do myślenia. Trochę mam obawę co do nowego życia na odległych planetach, jak Pan to określił “postawienie świata znów na nogi, odwrócenie śmiertelnej dla cywilizacji destrukcji społecznej” , zapewne znajdą się nowi prorocy, nowe religie nowe rewolucje. No i zaczynamy od początku, tylko koło już zapewne mają, a może i coś więcej.

  7. 7 Jacek

    Andrzej,

    To wszystko prawda, co piszesz, ale program Apollo nie miał takiego potencjału, jak dzisiejsze projekty Space X. Przede wszystkim NASA była ( i jest) agencją rządową, co było skutecznych hamulcem prawdziwego rozwoju, a ponadto podlegała politycznym fanaberiom Białego Domu, jak idiotyczny pomysł detente, czego efektem był nieszczęsny program Sojuz-Apollo. Prawdziwy wyścig o panowanie na orbicie okołoziemskiej i o zagospodarowanie Księżyca, jako bazy wypadowej na Marsa, dopiero się zaczął. Jak ten proces będzie przebiegał, nie wiem, wydaje mi się tylko, że jest w tym pewien potencjał do pogonienia komunistów z zachodnich „elit”, bo stanowią oni potężny problem w realizacji nadchodzących zadań. Oczywiście, może cały ten potencjał zostać pogrzebany w bagnie bolszewickich intryg.

    Rzeczywiście szukam wyjścia z tego labiryntu, myślę, że jest to działanie warte zachodu.

  8. 8 Jacek

    Panie Przemku,

    Przestrzeń kosmiczna, ta okołoziemska i ta w głębokim kosmosie została już dogłębnie zeksplorowana przez literaturę SF. I film, rzecz jasna. Astronauci, którzy wyruszą na Marsa i gdziekolwiek dalej, spotkają się z problemami, które już ktoś, kiedyś opisał lub sfilmował. Wszystkie możliwe warianty zostały już przez kogoś wymyślone na przestrzeni ostatnich kilku dekad. Wielkie umysły dotarły do najodleglejszych krańców wszechświata. Artur C. Clark, Stanisław Lem, Ray Bradury, Herbert George Wells, Phillip K. Dick, Carl Sagan i wielu, wielu innych łamało sobie głowy, nad tym, co człowieka może czekać po opuszczeniu macierzystej planety. Gdzież mi do nich? Nie czuję się na siłach brać się za bary z takimi mocarzami.

    Ma Pan rację, że eksploracja nowych światów będzie się wiązała z rozpoczynaniem pewnych procesów na nowo, chociaż oczywiście z jakimś bagażem starej cywilizacji na starcie. Na pewno będą i nowi prorocy i nowe religie i nowe zagrożenia. Dlatego widzę w tym pewną szansę na odrzucenie zarazy, która rozkłada dziś naszą cywilizację. Ale rozumiem też wątpliwości Pańskie, Pana Michała i Andrzeja.

  9. 9 Andrzej

    Panie Przemku,

    Pan najwyraźniej utożsamia “antyfaszyzm” i “antyrasizm” w wydaniu bolszewickim (gdzie np. każdy przeciwnik komunizmu jest faszystą i rasistą) z antyfaszyzmem i antyrasizmem. Nie podejmuję się dyskusji z Panem. Proszę mi to łaskawie wybaczyć.

  10. 10 michał

    Panie Jacku,

    Jest Pan optymistą. Ja nie. Kładzie Pan np. nacisk na technikę, na dynamikę rozwoju technologicznego, którą sowieciarze (obojętne, czy prlowscy, czy chrlowscy) są tylko w stanie kopiować. To najprawdopodobniej słuszne, ale Niarchos też tylko kopiował Onassisa, dzięki czemu unikał jego pomyłek i osiągał lepsze rezultaty, nie wpadał w ślepe uliczki ewolucji technicznej. Rzecz nie w technice, ani nawet nie w pomyśle, w planie; bitwę wygrywa ten, która bierze na siebie wprowadzenie planu w życie, użycie techniki, zastosowanie pomysłu. Żyjemy w świecie, w którym robimy to, co jest technicznie możliwe, a nie to – co chcemy. Wola zanika wprost proporcjonalnie do rozwoju techniki. Nie brak techniki, ale brak woli jest winien, że nie ma samolotu porównywalnego z Concordem, że nie zbudowano baz na Księżycu, i z tego samego powodu jestem pesymistą.

    Czy nie przecenia Pan potencjału Space X i podobnych projektów? Czy to nie są zabawki bogatych ludzi, które zostaną porzucone na rzecz nowej, ładniejszej, zgrabniejszej zabawki, jak stara żona?

    Pan Andrzej ma rację, wskazując na ideologiczną otoczkę rzekomego „wyścigu zbrojeń w kosmosie”. Proszę sobie przypomnieć radosną współpracę w „Odysei kosmicznej” Kubricka i w różnych innych futurystycznych filmach. To wszystko idzie w parze z „napawaniem” i z optymizmem.

  11. 11 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Jasne, że stawka na pokój, na pokojową współpracę, dla dobra ludzkości, dla postępu, a także, by Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej – że wszystko to razem zaowocowało bełkotliwą propagandą antyimperializmu i antyrasizmu, antyfaszyzmu i całym tym strumieniem rzygowin, w jakim przyszło nam żyć. Na „wspólnych wartościach” – tfu, bolszewicka twoja chrząstka! -demokracji, odprężenia, współpracy i konwergencji zbudowano Świetlaną Przyszłość, która jest naszą teraźniejszością.

  12. 12 michał

    A ja, przeciwnie…, Panie Przemku. Przeciwnie, bo zgodzić się z Panem nie wypada, ale także przeciwnie niż Pan Andrzej, bo chętnie wysłucham, jak to się stało, że “antyrasizm”, “antyfaszyzm”, to nie są bolszewickie hasła. Są naturalne? Czyli co? Występują w naturze?

    Niechże mnie Pan oświeci w kwestii tych zbożnych haseł. Czy mają charakter nakazów? Czy może kryją się za nimi wartości? Umieram z ciekawości.

  13. 13 Przemek

    Panie Michale,
    dla porządku i jasności przytoczę za SJP:

    naturalny
    1. «właściwy naturze, przyrodzie, zgodny z jej prawami»
    2. «zrobiony z surowców występujących w naturze»
    3. «stanowiący właściwość czyjejś natury, wrodzony»
    4. «zgodny ze zwykłym porządkiem rzeczy, zrozumiały sam przez się»
    5. «wynikający z czyjejś natury, szczery, niewymuszony»
    6. «uiszczany w towarach, w naturze»

    Myślę, że tym razem jednak zgodzi się Pan, że to co naturalne wcale nie musi rosnąć na drzewach.

    Nieporozumienie wynika chyba z użycia bądź nie, znaku cudzysłowu. Pan i Pan Andrzej użyliście a ja nie. Zresztą chyba wyjaśnił to p. Andrzej jednoznacznie.

  14. 14 michał

    Panie Przemku,

    Czy antyfaszyzm, w cudzysłowie lub bez, jest właściwy naturze? Zrobiony z surowców? Stanowiący właściwość Pańskiej natury? Zgodny ze zwykłym porzadkiem rzeczy? Szczery i niewymuszony przez Stalina? Czy też uiszczany w towarach?

    Nie sądzę, by nieporozumienie wynikało z użycia cudzysłowów.

  15. 15 Przemek

    Panie Michale,
    przytoczyłem całą definicję, aby nie było, że wybieram coś z kontekstu. Jakoś nie przypominam sobie żeby tam było coś o Stalinie. Ale szczery i niewymuszony to tak, tu się zgodzę. No mamy jeszcze, zgodny ze zwykłym porządkiem rzeczy, zrozumiały sam przez się.

    Panie Andrzeju,
    rozumiejąc Pana niechęć do dyskusji ze mną proszę jednak o komentarz, jak Pan napisał “Pan najwyraźniej utożsamia „antyfaszyzm” i „antyrasizm” w wydaniu bolszewickim (gdzie np. każdy przeciwnik komunizmu jest faszystą i rasistą) z antyfaszyzmem i antyrasizmem.”
    No może jednak wyjaśni się kwestia nieistotnych cudzysłowów.

  16. 16 michał

    Szczery i niewymuszony antyfaszyzm, czy tak? Czy dobrze Pana rozumiem? Czy do tego się Pan przyznaje, czy też okaże się zaraz, że coś źle zrozumiałem i trzeba, jak to Pan kiedyś powiedział, “szukać po słownmikach”?

  17. 17 Przemek

    Panie Michale,
    dobrze Pan zrozumiał, jestem antyfaszystą i antyrasistą. Nie czuję się w żadnym stopniu bolszewikiem, i nie przypominam sobie abym kiedykolwiek tą bandę wspierał, wręcz przeciwnie. Co do przyznawania się, to chyba nie przesłuchanie jeszcze.

  18. 18 michał

    Czy zechce Pan wyjaśnić, bo to nie jest dla mnie oczywiste, co Pan rozumie pod tym “antyfaszyzmem”? Oczywiście, antyrasizm też mnie interesuje, ale nie rozpraszajmy się.

  19. 19 Przemek

    Panie Michale,
    być może faszyzm jako antykomunistyczny jest dla Pana dopuszczalny, ale jest też antyliberalny (no i znowu to “anty”) nacjonalistyczny (tu też możemy się spierać o granice nacjonalizmu) i z zapędami totalitarnymi no i chyba potrafi ograniczać wolność słowa (a to jak myślę ceni Pan sobie bardzo). Nie jestem rasistą ani faszystą. Czy to od razu oznacza że jestem anty? No właśnie, tak myślę, że trzeba jakoś ten przedrostek określić. Czy trzeba walczyć czy wystarczy tylko własna niezgoda. Ha, podobnie można się zastanowić nad słowem antykomunista czy może “antykomunista”.
    Do pomyślenia trochę.

  20. 20 michał

    Drogi, Szanowny Panie Przemku!

    Musiałem wypić więcej niż jeden kufel piwa, i nadal nie rozumiem. Wydaje mi się, ale proszę mnie poprawić, jeśli nie mam racji, że podsuwa mi Pan do zastanowienia, co oznacza antykomunizm, czy tak? Być może Pan nie zauważył – a w żadnym wypadku nie winię Pana za to, bo niby dlaczego? – roztrząsaliśmy to tutaj wielokrotnie. Proponuję więc zostawić anytkomunizm, a zatrzymać się jednak przy Pańskim antyfaszyzmie.

    Proszę mi łaskawie powiedzieć, co precyzyjnie ma Pan na myśli, nazywając się antyfaszystą, jeśli to tylko możliwe.

    Jeżeli Panu tak wygodniej, to proszę koniecznie mówić także o antyrasizmie. W pierwszym rzędzie, chciałbym pojąć, o czym Pan mówi, a potem zajmiemy się rozróżnieniami.

    Z góry dziękuję.

  21. 21 Przemek

    Panie Michale,
    chyba już jaśniej nie potrafię (widocznie pewne ograniczenia mojego rozumu).
    Nie śmiałbym pytać Pana o znaczenie antykomunizmu, wiele się tutaj dowiedziałem.
    To trochę ewaluacja języka, czy określenie antyfaszysta dzisiaj jest tożsame z antyfaszystą z początku 20 wieku? Może więc czasem lepiej mówić o niezgodzie na faszyzm, rasizm, nacjonalizm.
    Trudno jest mówiąc o faszyzmie nie wspomnieć rasizmu czy nacjonalizmu, kolejność przypadkowa można zapewne inaczej. Niepotrzebnie zapewne, może to nie właściwe miejsce ku temu, pisałem o wymaganiach do nazywania siebie “anty”. O konieczności, bądź nie, konkretnego działania. Choć jeśli dobrze pamiętam była już tu kiedyś dyskusja na ten temat.

    Nazywanie mnie Drogim i Szanownym trochę mnie konfuduje, nie chcę być mniej uprzejmy, ale dokąd to zaprowadzi. Pozwolę sobie w tych (rozumiem, że trudnych przypadkach) kiedy się do Pana zwracam pozostać przy standardowej formie.

  22. 22 michał

    Panie Przemku,

    Terminem “faszyzm” zwykło się określać socjalistyczną ideologię Benito Mussoliniego. Kropka. Od mniej więcej początków lat 30 propaganda stalinowska, przyjęła ten zgrzytliwe i obco brzmiące słowo na określenie każdego “wroga ludu” z byłymi bolszewikami włącznie. Faszystą był więc nie tylko Mussolini, ale także antysocjalista Franco i narodowy socjalista – Hitler. Faszystowski był reżym Piłsudskiego i sanacji. W czasie wojny faszystami byli czetnicy i akowcy, a po wojnie, Churchill, Truman i Adenauer. Ciekawe, że Trocki na emigracji przejął tę stalinowską terminologię i koncentrował się na dwóch zagrożeniach dla komunizmu: na stalinizmie i faszyzmie. To jest oczywiście nic nie znaczący bełkot, którym nie należy się przejmować (nie wolno nigdy liczyć się z tym, co mówią ludzie głupi). Od 80 lat w prlu nie mówi się inaczej niż “faszystowskie Niemcy”, co jest historycznym absurdem – to określenie nie ma żadnego desygnatu.

    Niestety tę stalinowską terminologię przejęli ludzie wolni. Mianem faszystów określa się rutynowo tzw. prawicę, która, jak mi podpowiada Darek, w ogóle nie istnieje. W rezultacie, Bogu ducha winnej Giorgii Meloni, lewicowo-centrycznej demokratce, wyzywa się od faszystów. Zasada jest ta sama, co za Stalina: faszystą jest ten, który się nie podoba. Z dowolnych powodów.

    Bolszewicka jaczejka w Stanach Zjednoczonych nie na darmo nazywa się Antifa (Anti Fascist Action). Występują otwarcie przeciw policji (faszyści!), Trumpowi (faszysta!), faszystowskiemu chrześcijaństwu i faszystowskiemu kapitalizmowi (z tym zastrzeżeniem, że nie ma innego kapitalizmu niż faszystowski, ani innego chrześcijaństwa), przeciw faszystowskiej armii izraelskiej i faszystowskiej eksploracji ropy naftowej, przeciw faszystowskiej instytucji małżeństwa i skrajnie faszystowskiemu pojęciu rodziny. Ale najlepsze, że udowodniony zarzut plagiaryzmu postawiony czarnej szefowej uniwersytetu w Harvard, był przejawem rasistowskiego faszyzmu.

    Stąd było moje nieśmiałe pytanie pod Pana adresem: co Pan ma na myśli, nazywając się z dumą antyfaszystą? Bo przecież nie, wrogość wobec Il Duce?

  23. 23 amalryk

    “Restauracja jest niemożliwa nie dlatego, że istnieją „przezwyciężone” epoki, ale dlatego, że wszystko jest śmiertelne. Syn jest następcą nie przezwyciężonego, lecz martwego ojca.” (N.G.D.)

    A ja pamiętam, przecież ze szkół jeszcze, jak to zostały przezwyciężone; mroki średniowiecza przez renesans owo cudowne odrodzenie, po czem pojawił się wsteczny barok, przezwyciężony przez świetlane oświecenie, i znów po owym siecle des lumieres mamy ciemnawy romantyzm przezwyciężony przez racjonalizm pozytywizmu etc, etc. I tak miała przebiegać ta nieustannie wznosząca się sinusoida postępu aż nas wzniosła do współczesności… Tylko co my tu mamy ? Komunizujący się na potęgę Zachód (tylko postępowo z tymi wszelkiej maści dewiacjami seksualnymi i środowiskowymi) a po drugiej stronie barykady komunistyczna Azja nieco bardziej siermiężna (z nowością – szyickim bolszewizmem religijnym). Podobno czekamy na wojnę między nimi. Może się i doczekamy, w końcu bolszewicy wielkoruscy leją się już na całego z bolszewikami małoruskimi. Tylko diabli wiedzą co się z tego wyłoni?

    “Jak więc przeprowadzić wielbłąda państwa godnego, państwa zasługującego na to miano, przez ucho igielne kontrrewolucji?” No cóż Panie Michale wydaje się, że nijak. Ale to akurat nie powinno nas zniechęcać, nic nie jest wieczne na tym lichym świecie.

  24. 24 michał

    Drogi Panie Amalryku,

    Ach, gdzież się podziało piękno dialektyki materialistycznej? Kwiat zaprzecza pąkowi, a owoc zaprzecza kwiatu, taż ta, panie, poezja, czyż nie? Tylko Stalin nie zaprzeczał Leninowi, ani Lenin Marksowi.

    Osobiście, czuję się ciut zniechęcony, że nie można przeprowadzić wielbłąda zdrowego państwa przez ucho igielne kontrrewolucji, ale może na wzór polskich pozytywistów przezwyciężę wsteczny romantyzm i ruszę z posad bryłę świata, co mi tam? A potem ramię do ramienia, wspólnymi łańcuchy, opaszmy ziemskie kolisko – by gówno równomiernie rozpełzło się wszędzie.

    Cytat z Gomeza, jak zwykle, cudownie trafny.

  25. 25 amalryk

    Panie Michale!

    Teza, antyteza, synteza, prawo jedności i walki przeciwieństw – ach! Te mantry diamatu, owej urokliwej kompilacji; banałów, nieweryfikowalnych hipotez i bredni – zaiste poezji! Ale niestety: “poezji nikt nie zji”, więc do czynu, niech przeszłości ślad dłoń nasza zmiata a w miejsce jej gówno rozlewa się równo!

    No tak, ale mieliśmy przeprowadzać tego wielbłąda… cholera! Znów nie wyszło.

  26. 26 michał

    Diamat, diamat, taka ich mat’… W ich wykonaniu to była walka jedności i prawo przeciwieństw, jedność przeciwieństw i prawo walki, tudzież odwrotnie, bo w tym bełkocie można wszystko powiedzieć, niczego nie wypowiedziawszy. A skoro tej poezji nikt nie zji, to nic dziwnego, że kołchoźnicy sadzili kartofle w dzień, a wykopywali je w nocy, bo jeść trzeba.

    Tylko wielbłąd, jak stał, tak stoi, przeżuwa surowe ziarna kawy i kontempluje ucho igielne.

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja