14 Comments “(Polski) Za lub przeciw kontrrewolucji część VIII”

  1. 1 Andrzej

    W obliczu praktycznego osamotnienia i poczucia klęski w swojej walce z komunizmem na emigracji od drugiej połowy lat 70. Mackiewicz nie zamierzał nigdy z tej walki rezygnować. Być może był pesymistą co do przyszłości, ale nie poddawał temu pesymizmowi swojej postawy.

    Na początku nowej dekady – wyznaczonej przez bolszewików na realizację znacznie większej prowokacji, której uległ cały świat; czego nie mógł wiedzieć, choć się jej domyślił (zapowiadające ją “Sierpień ’80” i “stan wojenny” były dlań wewnętrzną rozgrywką komunistów na miarę “praskiej wiosny”; skoro był to diabelski ześlizg, to na dnie piekła niewątpliwie czekało coś gorszego) – napisał tekst “Miejmy nadzieję…”.

    Zdaje mi się, że był to jego ostatni publiczny przekaz i świadczy on o nieugiętym i niezmiennym do końca życia duchu walki u Mackiewicza, który nigdy nie stracił nadziei na skuteczne pokonanie komunizmu. Być może powinien być uzupełnieniem Twojego doskonałego artykułu Darku (a może już wybrałeś go jako jeden z tematów kolejnego odcinka cyklu?). Uważam też, że powinien być dla nas wskazówką na dziś. Z braku realnych możliwości skutecznego pokonania bolszewizmu dzisiaj, nic nie powinno skłaniać antykomunisty do utraty ducha walki z nim.

  2. 2 Andrzej

    ps. Ostatnie zdanie wyszło nieskładnie (po poprawkach w ostatniej chwili), za co przepraszam. Powinno brzmieć: “Brak realnych możliwości skutecznego pokonania bolszewizmu dzisiaj, nie powinien skłaniać antykomunisty do utraty ducha walki z nim”.

  3. 3 Dariusz Rohnka

    Andrzej,

    Zastanawiam się nad „duchem walki” Mackiewicza, a im dłużej się zastanawiam, tym mniej to pojęcie wydaje mi się dopasowane do postaci. Niezgoda na zło bolszewizmu jest naturalnym refleksem przyzwoitości. Inaczej postępować nie wypada. Wyznanie Sakowskiego w malignie wydaje mi się dobrą ilustracją tego przekonania.

    Artykuł „Miejmy nadzieję…” był wielokrotnie poruszany na witrynie WP. Jest tekstem bardzo szczególnym, mimowolnie lub celowo (tego nie potrafię powiedzieć), zapraszającym do dyskusji nad kondycją człowieka sowieckiego. Pisał ten tekst w chwili, gdy głowy poczęło podnosić dziesięć milionów Polaków, zapisanych do „Solidarności”. Mogło się zdawać, że coś się w nich budzi, ale Mackiewicz pozostawał wielce krytyczny wobec tego zjawiska. Nie dostrzegał w tym „zrywie” kontrrewolucji, raczej skomlenie niewolnika o głębszą miskę i dłuższą smycz.

    Nie określił w tym tekście warunków, w których człowiek podsowiecki byłby skłonny sięgnąć po swoją wolną wolę. Ale takie zdarzenie opisywał. Miało miejsce późną jesienią 1941 roku w Moskwie, gdy władza sowiecka popadała w panikę. Dwie dekady po przewrocie, z niebywałym w historii świata terrorze zapisanym w ludzkiej pamięci. Wtedy w moskwiczanach obudził się człowiek, obarczony wolną wolą; przez krótką chwilę chcieli zmieść bolszewizm z powierzchni ziemi. Może takie warunki (rzeka krwi i poważny kryzys władzy) są potrzebne, żeby nadzieja przeobraziła się w spełnienie?

    Nie jest mi ta myśl bliska.

    Ostatnia wypowiedź Józefa Mackiewicza została opublikowana w 2015 roku. Był to wywiad, którego udzielił Mackiewicz 25 stycznia 1983 roku „Janowi Katyńskiemu”. Za tym pseudonim krył się pracownik RFE Stanisław Wujastyk. W liście do Szymona Szechtera Mackiewicz pisał: „[Wujastyk] oszalał z zachwytu po przeczytaniu…”. T.W. Najder, ówczesny szef RFE, zgodził się na przeprowadzenie wywiadu, którego jednak nie nadano.

    J.K.: „…gdyby Pan pisał na nowo książkę i pańskim bohaterem był młody człowiek dnia dzisiejszego, jak by go Pan przedstawił, jakie zadania by Pan mu dał?”

    J.M.: „Strzelać do bolszewików [śmieje się]… Nie słuchać papieża Wojtyły.”

    Mackiewicz dostrzegał przyciągającą siłę bolszewizmu, jego zdolność deprawowania człowieka. Widział, co działo się z ludźmi pod sowiecką okupacją 1940/41; z jaką łatwością ześlizgiwała się emigracja lat 70. A jednak nigdy nie wyzbył się przekonania, że (prędzej czy później) to prymitywne paskudztwo zostanie zmiecione z powierzchni ziemi.

    Nie wydaje mi się jednak, iżby wierzył w dobry gust peerelowskiej młodzieży.

  4. 4 Andrzej

    Darku,

    Powinienem był napisać “wola walki”, bo o to mi w zasadzie chodziło.
    Przyzwoitość i to co w związku z tym wypada czynić to jedno, ale czy Twoim zdaniem możliwy jest antykomunizm bez chęci walki z nim?

    Nie mam aktualnie pod ręką tej książki, ale wydaje mi się, że opisany przez Ciebie wywiad dla RFE, został opublikowany w tomie “Wielkie tabu i drobne fałszerstwa”. Czy był on publikowany w tej formie (drukiem) jeszcze za jego życia?

  5. 5 Dariusz Rohnka

    Andrzej,

    Antykomunizm bez chęci walki?

    Bez wątpienia, jest możliwy, i bardzo popularny, np. wśród członków partii komunistycznej, ale także wśród prolów. Bardzo nieliczna część ludzkiej społeczności jest stworzono do walki, nie tylko do walki z komunizmem, ale w ogóle. Z cywilizacyjnego punktu widzenia to może nawet lepiej, bo w innym razie wszyscy byśmy się nawzajem powyrzynali.

    Byłeś blisko (bardzo), ale to nie ten tom. Pierwsza publikacja miała miejsce w 2015 roku.

  6. 6 Andrzej

    Szperając w Internecie znalazłem wspomnienie Wujastyka dotyczące wywiadu z Mackiewiczem.
    Czyżby dotyczyło ono tego właśnie wywiadu, którego fragment podałeś Darku? Ale tu nie zgadza się data: połowa lat 70. Czy Wujastyk mógł się pomylić?

  7. 7 Andrzej

    ciąg dalszy (ze względu na drugi link, którego zdaje mi się nie toleruje system bloga w tym samym komentarzu):

    Wyszukiwarka hasła “ostatni wywiad Józefa Maciewicza” przeniosła mnie z kolei na moim zdaniem mocno podejrzaną (fronda z polsko-litewskich narodowych komunistów, obecnie zamieszczone odsyłacze wskazują na proputinowskich “konserwatystów”) stronę, gdzie zamieszczony jest tekst Eberhardta (dobrze opisanego kiedyś przez Pana Michała) z 2010 roku, w którym jest data wywiadu koniec 1984 roku. To wydaje mi się jakąś manipulacją-konfabulacją, bowiem jak sądzę, pod koniec 1084 roku Maciewicz był już zbyt poważnie chory aby udzielać wywiadów. Czy się mylę?

  8. 8 Dariusz Rohnka

    Andrzej,

    Wielkie dzięki za ten nieprawdopodobny bełkot. Rzadki rarytas. Wujastyk wspomina w swojej wypowiedzi o własnej, słabej pamięci, ale raczej nie myli się, a przeinacza. Bóg raczy wiedzieć, dlaczego. Niewarte to uwagi.

    Mackiewicz udzielił mu wywiadu 25 stycznie 1983 roku. To ścisła informacja.

  9. 9 amalryk

    “Wszystkie istotne koncepcje współczesnej teorii państwa są zsekularyzowanymi koncepcjami teologicznymi…” (Carl Schmitt)

    Kontrrewolucja ale jaka? My tu w podziemiu ze szczególnym obrzydzeniem postrzegamy przewrót bolszewicki jaki się dokonał w trakcie rewolucji rosyjskiej, zapewne dlatego, że z jego efektami zetknęliśmy się bezpośrednio a także dlatego, że komunistyczna zaraza, po bolszewickim podboju Rosji , wykorzystując zasoby tego państwa rozniosła swój odór po całym świecie.

    Ale sprawa jak wiemy nie jest nowa. Spośród wielu buntów, powstań , zrywów i rewolucji jakie targały naszą cywilizacją brazylijski historyk i publicysta Plinio Correra de Oliveira w swojej pracy “Rewolucja i Kontrrewolucja” wyróżnił kilka.

    Pierwszą , która pojawiła się w XIV w w chrześcijańskiej Europie (być może po traumie “czarnej śmierci”) była rewolucja obyczajowa owo pragnienie gwałtownego “użycia życia” które objęło intelektualne kręgi epoki.
    Druga to rewolta pseudoreformacji, ów bunt przeciw władzy kościelnej przez zaprzeczenie monarchicznego charakteru kościoła, który zapewne by się nie powiódł gdyby w ślad za konwersją protestancką nie poszła grabież majątku kościoła przez regionalnych książąt-konwertytów.
    Trzecia, rewolucja francuska to (wg de Oliveiry) dokładne odbicie pseudoreformacji przeniesione w sferę państwa: bunt przeciw królowi odpowiadał buntowi przeciw papieżowi; bunt ludu przeciw szlachcie odpowiadał buntowi wiernych przeciw duchowieństwu (no i oczywiście znów grabież na wielką skalę ). To z niej (tzn rewolucji) narodził się komunistyczny ruch Babeufa…
    Następna w kolejce to dobrze nam znana rewolta bolszewicka, której krwawy plon i okrucieństwo przebił wszystko co oglądaliśmy do tej pory.

    Ale rozpoczyna się kolejna:

    ” Progresizm rozlokowany prawie wszędzie, zamienia zielony do tej pory las Kościoła Katolickiego w drewno, które może być łatwo podpalone przez komunizm. Jednym słowem, zasięg tej przemiany jest taki, że nie wahamy się stwierdzić, iż centrum – najbardziej wrażliwy i rzeczywiście decydujący punkt w walce pomiędzy Rewolucją i Kontrrewolucją – przesunęło się ze społeczności doczesnej do duchowej. Tym centrum jest teraz Kościół, w którym z jednej strony progresiści, kryptokomuniści i prokomuniści ścierają się z antyprogresistami
    i antykomunistami z drugiej ” (de Oliveira)

    Tylko jeżeli spostrzeżenia brazylijskiego myśliciela są trafne , to marnie nasze sprawy dziś wyglądają…

  10. 10 Dariusz Rohnka

    Panie Amalryku,

    Trafne pytanie: jaka powinna być ta kontrrewolucja? Starał się na nie odpowiedzieć Marian Zdziechowski, podążając tropem myśli Gonzague de Reynolda.

    … jedno jest pewne, a konieczne, że przeciw rewolucji i jej zniszczeniom iść należy z kontrrewolucją, ale absolutną, czyli taką, co by umiała wyrzucić z siebie wszelkie pierwiastki mające jakikolwiek związek z rewolucją. Pierwiastki te istnieją, bolszewizm jest logicznym zakończeniem rewolucji francuskiej, tej zaś źródła leżą w epoce Odrodzenia…

    Reynold był krytykiem liberalnej demokracji, podobno także zwolennikiem faszyzmu (ale tego nie sprawdzałem). Zdziechowski z pewnością żywił do faszyzmu szczerą pogardę, był za to zaprzysięgłym obrońcą liberalizmu. Nie wchodząc w tej chwili głębiej w te zawiłości, chcę wyrazić przekonanie, że ilu nas, zwolenników kontrrewolucji (czy reakcji), tyle punktów widzenia, osobistych światopoglądów. Tego się nie da „naprawić”, bo każda próba takiej „naprawy” oznaczałaby gruntowne zubożenie świata, który współtworzymy. Nie przynależymy do zbioru równających krok; to zdecydowanie obyczaj drugiej strony.

    Jako reakcjoniści nie jesteśmy zdolni (proszę mnie poprawić jeśli się mylę) do stworzenia jednej definicji dobrego życia, jednego celu, do którego chcielibyśmy wspólnie zmierzać. Jeżeli zatem działać wspólnie, to chyba jedynie zawężając program do jakichś rudymentarnych punktów, w rodzaju: precz z bolszewizmem; na pohybel demokracji itp.

    Ma Pan rację przekonując, że bolszewizm nie narodził się sam z siebie. Ma licznych i wyrazistych przodków, o niejednorodnej proweniencji. Są tu fanatyczne sekty religijne, skrajnie radykalne ruchy społeczne, światoburcze prądy umysłowe. Ogniwem spajającym te trendy jest dążenie do totalnej sekularyzacji, traktowanie religii przedmiotowo, jako instrumentu społecznej organizacji i kontroli.

    Jednym z dwóch zasadniczych celów jest walka z wiarą, z Kościołem. De Oliveira ma niewątpliwie rację, wskazując na walkę jaka toczy się wewnątrz instytucji Kościoła Katolickiego (dziś widoczna o wiele wyraźniej niż za jego czasów). Ale czy ta walka z Kościołem jest rzeczywiście prowadzona w celu wyniesienia ponad jego miarę człowieka?

    Nie wydaje mi się. Ponieważ drugim celem jest niewątpliwie walka z człowiekiem, a głównym i paradoksalnym narzędziem tej walki antropocentryzm, na gruncie którego budowane jest dobrodziejstwo rzekomego postępu.

    Bolszewicy zasługują na szczególne wyróżnienie w kategorii zła niemal absolutnego, ponieważ posiedli umiejętność stosowania tego narzędzia z prawie idealną perfekcją. Potrafią z naturalną troską edukować, więzić, torturować, mordować. Nikomu wcześniej nie udała się taka sztuka.

    Wyplenienie tego paskudztwa jest nie tylko punktem honoru, ale sprawą najwyższej konieczności. Od czego zacząć?

  11. 11 michał

    Drogi Panie Amalryku,

    Nigdy nie zdarzyło mi się czytać Plinio Corrêa de Oliveira, ale muszę wyznać, że nie przekonywa mnie jego periodyzacja rewolucji. Zwłaszcza ta pierwsza rewolucja obyczajowa, pragnienie użycia życia, nie wydaje mi się trafna. Calasso pisał o tym bardzo interesująco i wskazywał, że Homo saecularis istniał od zawsze. Pewien benedyktyński mnich, imieniem Petrus Celensis, przyjaciel Jana z Salisbury, opat Chartres, opisał go w XII wieku. Z punktu widzenia kontemplacyjnej duszy, patrzył ze zdumieniem na „wielkie koło sekularnego życia, które toczy się wokół” i wskazywał na niestałość sekularnego sumienia. Ziemskie troski i ludzka natura zawsze dominowały na rynku i w karczmie, w tłumie na ludowym przedstawieniu i w burdelu, na trakcie i w ciemnym zaułku. Świątobliwy opat nazywał je „pracownią błędu”, gdzie homo saecularis panował. Był wszędzie i był zawsze, ale był cieniem, stał z tyłu, na drugim planie. Nic się nie zmieniło w jego naturze, ale powoli wysuwał się naprzód, aż stał się normą. Wyszedł na pierwszy plan, a nawet stoi samotny na scenie i jest zagubionym, głównym bohaterem.

    Pragnienie użycia życia istniało zawsze, ale nie nadawało tonu czasom – i to się zmieniło, choć raczej ewolucyjnie. Rewolucji dokonał Renesans i chyba nie polegała ona na używaniu życia.

    Reformacja wydaje mi się zupełnie autentyczną rewolucją, z wszelkimi klasycznymi nurtami i wewnętrznymi sprzecznościami. Natomiast nalegałbym na to, że prekursorem rewolucji antyfrancuskiej był Oliver Cromwell i jego purytanie. To była prawdziwie pre-bolszewicka banda.

    Ale fragment o progresistach znakomity. Wielkie dzięki.

    Jaka zatem ma być ta kontrrewolucja?

  12. 12 amalryk

    Panie Dariuszu;

    “Ponieważ drugim celem jest niewątpliwie walka z człowiekiem, a głównym i paradoksalnym narzędziem tej walki jest antropocentryzm, na gruncie którego budowane jest dobrodziejstwo rzekomego postępu.” – Bardzo trafne spostrzeżenie! Tak, tak właśnie jest.
    Co robić ? Gdy nie można do nich strzelać trzeba ich obrzydzać, zawsze i wszędzie , zrywać te maski. Czy my dożyjemy lepszej koniunktury, czy nie to jest sprawa drugorzędna musimy myśleć w kategoriach stuleci – ten gnój nie będzie trwał wiecznie.

    Panie Michale;

    “…homo saecularis panował. Był wszędzie i był zawsze, ale był cieniem, stał z tyłu, na drugim planie. Nic się nie zmieniło w jego naturze, ale powoli wysuwał się naprzód, aż stał się normą. Wyszedł na pierwszy plan, a nawet stoi samotny na scenie i jest zagubionym, głównym bohaterem.” – Właśnie! Tylko on chyba nie wierzy w swoje zagubienie, bo zachowuje się dość bezczelnie… Gdy zastanawiałem się dlaczego ja, taki wszak okaz hodowlanego bolszewika odrzuciłem to świństwo od siebie, to chyba jednak dominujące były względy… estetyczne, bolszewizm jest najzwyczajniej ohydny!
    Powiada Pan Cromwell Panie Michale… Ciekawe, słabo znam rewolucję w Anglii i tego typka, ale zastanawiające jest dlaczego ten “prekursor” nowożytnych rewolucji zszedł był z antykomunistycznych celowników ?

  13. 13 michał

    Drogi Panie Amalryku,

    Te dwa wątki – antropocemtryzm i sekularyzm – są w zasadzie jednym i tym samym, albo dwiema stronami tej samej monety. Sekularyzm jest nieuniknionym wynikiem przekonania o centralanej roli człowieka. Skoro nic co ludzkie nie powinno być nam obce, to tu i teraz człowieka musi być najważniejsze. Antropocentryczny homo saecularis stoi dumnie na scenie, ale w moim mniemaniu, jest zagubiony, nie ma pojęcia, po co tam jest, do czego zmierza, nie widzi sensu, bo szuka sensu tylko w sobie samym. A zatem jest jednocześnie bezczelny i zagubiony.

    Widzę, że jest Pan herbertianistą, jeżeli wolno mi stworzyć taki neologizm: w gruncie rzeczy była to sprawa smaku, tak smaku!

    Łączę się z Panem także w kwestii Cromwella i jego purytanów. Nie rozumiem, dlaczego ja sam tak długo nie widziałem jego roli, nie dostrzegałem, że angielska rewolucja jest zasadniczym etapem, prowadzącym wprost do jakobinów. Być może fanatyzm ich wiary był dla mnie mylący, ale przecież nie powinien był być. New Model Army jest zapewne najbliższym wzorem dla krasnej armii Trockiego. Bestialskie okrucieństwo i barbarzyństwo purytanów było może mniej szokujące, bo następowało po potwornościach despotyzmu i barbarzyństwa Tudorów. Cromwell nie był bardziej zezwierzęcony niż diaboliczny Henryk VIII czy Gloriana czyli Elżbieta; nawet królobójstwa dokonała ona pierwsza, a nie Cromwell. To Elżbieta, ku zgorszeniu kulturalnej Europy, ścięła koronowaną głowę Marii Stuart w klasycznych ramach sądowniczego mordu.

    Trudno powiedzieć, dlaczego rola Cromwella nie jest doceniana. Może zadecydowała o tym skuteczna restauracja monarchii po jego śmierci oraz masowa emigracja purytanów do Ameryki.

  14. 14 Dariusz Rohnka

    Panie Amalryku,

    Myślenie kategoriami stuleci, a nawet tysiącleci zdaje mi się zdecydowanie pociągające i pewnie nic bym w życiu innego nie robił, gdybym mógł.

    A jednak w zadanym problemie nie chodzi o przeczekanie uwierających niedogodności, tkwiąc po uszy w subtelnym poczuciu niezbywalnych wartości. Ale o coś całkiem innego: o wyplenienie paskudztwa, które nie tylko zaśmieca ludzką cywilizację, ale także bardzo poważnie zagraża jej istnieniu.

    Wiem, że może niełatwo jest pogodzić powołanie estety z profesją dezynfektora i deratyzatora w jednym. Ale w moim odczuciu, innej drogi nie ma.

    Skłonny jestem upierać się przy tym punkcie, ponieważ żyjemy w dość szczególnych okolicznościach, gdy bolszewicki pomiot przyjął taktykę maskowania swoich krwiożerczych instynktów: wyjątkowo nie torturuje w nadmiarze, nie morduje, a stosowane przez niego obecnie środki ideologicznego przymusu bezpośredniego są śmiechu warte.

    Obawiam się, że to się może rychło skończyć i przyjdzie o wiele gorsza koniunktura.

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja