50 Comments “(Polski) Benia Dniepropietrowski. Część 3”

  1. 1 michał

    Panie Andrzeju,

    Jaka jest, Pańskim zdaniem, sytuacja w tej chwili? Czy Zelenski jest nadal otoczony ludźmi Kołomojskiego? Czy nadal próbuje przeprowadzić deoligarchizację? Na ile jest możliwe, żeby i jedno, i drugie, miało miejsce jednocześnie? Na zdrowy rozum, ludzie Kołomojskiego wokół Zelenskiego próbowaliby raczej spowolnić deoligarchizację jako taką, albo pod płaszczykiem deoligarchizacji zniszczyć oponentów Kołomojskiego, ale oczywiście tam się nic nie odbywa w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem.

    Wydaje mi się, że wojna dała Zelenskiemu niezależną platformę, umożliwiła deoligarchizację (choć całkowicie przyjmuję, że proces mógł się zacząć wcześniej, to był raczej ograniczony do pobożnych życzeń) i uwolniła go niejako od zależności, stawiając go na piedestale jako największego Ukraińca w historii od czasów Chmielnickiego, ale czy to nie jest zbyt optymistyczny pogląd?

  2. 2 Andrzej

    Panie Michale,

    Zełenski zaczął pozbywać się ludzi bliskich Kołomojskiemu ze swojego najbliższego kręgu w pierwszej połowie 2020 roku (w lutym odwołał Bohdana, który się skompromitował aferami) ale trudno mi powiedzieć, czy dziś jest wolny od jego wpływów. Chyba ma wciąż dobre kontakty z Mindiczem, a to jest główny łącznik do Kołomojskiego.

    To wprawdzie historia sprzed półtora roku, ale gdyby Zełenski chciał wyzwolić się od związków z Kołomojskim raczej nie robiłby tego. Jak wynika z relacji, w imprezie brał udział Andrij Jermak, i zaufany współpracownik Zełenskiego i następca głównej “wtyczki” Kołomojskiego, Bohdana (o którym piszę w tekście).

    Jak mi się zdaje, te więzy nie zostały zerwane, nie natrafiłem na żadną informację na ten temat. Na “postsowieckiej” Ukrainie ekipy były zwykle ze sobą personalnie połączone, jeśli nie bezpośrednio to pośrednio. Myślę, że tak jest i obecnie. Wojna dużo mogła zmienić (uwagę zwraca duża liczba odwołanych wysokich urzędników, najczęściej po zarzutami zdrady), ale czy to oznacza zerwanie starych związków, tego nie jestem w stanie ocenić. Ruch Achmetowa ma chyba pokazać światu, że deoligarchizacja trwa, ale to wydaje mi się pozorem. To raczej tylko zmiana zaplecza na mniej skompromitowane na Zachodzie.

    Nie umiem powiedzieć, czy odebranie obywatelstwa Kołomojskiemu jest elementem “deoligarchzacji” (niepotwierdzone formalnie, ale Zełenski potwierdził to wczoraj w odniesieniu do Korbana, który podobno już rozstał się “biznesowo” z Kołomojskim – w co nie bardzo wierzę i co nie musi oznaczać braku związków). Równie dobrze może to okazać się dla Kołomojskiego korzystne, umożliwiając mu wyjście z jakichś problemów.

    Wokół nie wpuszczenia do kraju Korbana i odebrania mu obywatelstwa jest dużo szumu organizowanego przez Fiłatowa, drugiego człowieka z “drużyny Kołomojskiego” w Dnieprze (gdzie oni mają swoje “księstwo”). Żeby było ciekawiej odbywa się to pod hasłem “społeczność żydowska Dniepra jest przerażona” (odebraniem paszportu Korbanowi i nie wpuszczeniem go). Ostatnio był “list otwarty”, podpisany m.in. przez Kliczkę, Awakowa i Bohdana. Jest też wystąpienie dawnego lidera “Prawego sektora” – generalnie spory ruch w środowisku nacjonalistów, co może zapowiadać jakąś frondę przeciwko Zełenskiemu i jego ekipie. Przed sprawą z Korbanem, wybuchła afera z atakiem na Jermaka (zrobiła to republikańska kongresmenka pochodzenia ukraińskiego, Victoria Spartz, która w liście do Bidena zarzuciła Jermakowi działalność na rzecz “Rosji”), podobno zainspirowana przez ekipę z Dniepra (Fiłatowa, Korbana). Generalnie coś tam wrze w tym “postsowieckim” garnku. Kilka dni temu SBU (służba bezpieki Ukrainy – tak się to tam nazywa), przeprowadziła akcję w centrum Dniepra opróżniając nielegalny magazyn z dużą ilością amunicji (były tam tzw. manpady).

  3. 3 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Musiałem sprawdzić, kto zacz te manpady, a sprawdzając dowiedziałem się, że Ukraińcy otrzymali ponad 2000 amerykańskich Stingerów, ale wśród nich zaledwie paręset bezpośrednio od Amerykanów; 2700 Strel od Niemiaszków, ale największym sukcesem ma być rzekomo polski Piorun, któremu przypisuje się zestrzelenie sowieckich odrzutowców (bardzo rzadkie w wypadku rakiet Stinger). Mają także otrzymać brytyjskie Starstreak, które są szybsze i mają większy zasięg, ale co ważniejsze, są celniejsze, ponieważ sterowane przez laser (laser guided), a nie szukanie źródła ciepła (heat seeking), jak wszystkie modele powyżej.

    Ale to wszystko tylko na marginesie ostatniego słowa Pańskiego komentarza.

    Natomiast co do wrzenia w postosowieckim kotle, to sądzę, że oni generalnie nie lubią być pod reflektorem, wolą prowadzić swoje machlojki w ciszy i spokoju, jak przystało bolszewii. A od wielu miesięcy są pod obserwacją, więc to wrzenie może być bardzo mylące.

    Wygląda na to, że jeszcze wiele usłyszymy o Kołomojskim, Poroszence, Firtaszu i Achmetowie, a także o ich dintojrze z Zelenskim.

  4. 4 Jacek

    Andrzej,

    Czy są jakieś tropy, że sowieci używają ludzi pokroju Kołomojskiego do tworzenia czegoś w rodzaju piątej kolumny na zapleczu Zełenskiego? Z ich punktu widzenia, to byłby najlpeszy moment na taką dywersję. Może sam Kołomojski jest zbyt oczywisty, ale ludzie z jego otoczenia byliby do tego przydatni. Czy są jakieś ślady tego typu inicjatywy?

  5. 5 Andrzej

    Jacku,

    Ja na takie tropy nie natrafiłem. Nie należy zapominać, że sowieci są także na Ukrainie, więc wszystko jest możliwe. Propaganda Kremla mocno nagłaśnia ukraińskie walki wewnętrzne, ale to robiłaby i bez swoich ludzi w Kijowie. Moim zdanie, należy się uważnie przyglądać tym wydarzeniom i jak sformułował to powyżej p. Michał wygląda na to, że jeszcze wiele się wydarzy. Kołomojski od początku wojny zachowuje się podejrzanie spokojnie. Nic nie komentuje, nawet ostatnich informacji o pozbawieniu go obywatelstwa oraz o możliwości wydania go Amerykanom w razie gdyby tego chcieli.

  6. 6 Andrzej

    W kontekście tego co pisałem powyżej o wzrastającej frondzie przeciwko Zełenskiemu. Najwyraźniej z inspiracji “wpływowych sił”, portal “Politico” zamieścił wczoraj dość obszerny materiał o Fiłatowie, prezentując go jako ważną osobistość ukraińskiej sceny politycznej. Nie brakuje w nim ciekawych kwestii, jak np. ta o sowieckich ostrzałach rakietowych, które w 90% były wymierzone w cele cywilne a nie wojskowe.

    Skąd nagle w czołowej, “postępowej”, amerykańskiej stacji przekaźnikowej wypowiedzi postaci związanej gangsterką z Kołomojskim, w obronie drugiego ewidentnego gangstera, a przeciwko Zełenskiemu? Amerykanie nie mają pojęcia z kim mają do czynienia?

  7. 7 Andrzej

    przepraszam za pomyłkę w linku. Prawidłowy link to https://www.politico.com/news/2022/07/29/dnipros-mayor-ukraine-00048798

  8. 8 michał

    To nie byłby pierwszy przypadek, że Amerykanie nie wiedzą, z kim mają do czynienia. W ich oczach, to są bizniesmieny. Swoją drogą, ten wywiad raczej potwierdza, że tzw. oligarchowie próbują wykorzystać wojnę dla umocnienia swej pozycji, a Zelenski dla deoligarchizacji. Innymi słowy, klasyczna dintojra.

  9. 9 Andrzej

    Jeśli miałoby tak być, to sowieci właśnie dopomogli “Słudze ludu”. W ramach pierwszej wysyłki ukraińskiego zboża przez Morze Czarne, zlikwidowali dobrze wymierzoną rakietą jednego z nich i to w dodatku “magnata zbożowego”.

  10. 10 Dariusz Rohnka

    Andrzej,

    Ciekawe czy „sługa ludu” jest tego samego co Ty zdania. Sądzę, że to dla niego bardziej przestroga niż wsparcie.

  11. 11 michał

    Jak zwykle w takich wewnętrznych przepychankach, trudno powiedzieć, komu to służy. Mało tego, nawet jeżeli w intencji miało np. osłabić Zelenskiego, to może na długą metę go wzmocnić i na odwrót.

    W każdym razie, trudno nie zgodzić się z oceną, że to był celowy zamach, atak rakietowy w celu zamordowania pojedynczego człowieka.

  12. 12 Andrzej

    Rozumiem, że mowa tu o sowieckich przepychankach Panie Michale, a raczej w sowieckich “manewrach”. Dlatego każde zdarzenie może mieć zupełnie inny cel niż się zdaje. Jako, że mamy tu do czynienia z sowiecką “operacją specjalną” o jej przebiegu i celach bez wątpienia decydują czekiści.

    Tak jak to było 30 lat temu, gdy sowieckie republiki masowo uzyskiwały “niepodległość”, a “moskiewski pucz” pieczętował “rozpad ZSRS”. Wszystko było tak jak miało być, a nie tak jak sobie to wyobrażał naiwny świat, który na to patrzył, stał z otwartymi ustami i nic nie rozumiał.

    Skoro sukces tamtej prowokacji był tak wielki, to czego można się spodziewać w tym przypadku?

  13. 13 michał

    Tak, Panie Andrzeju, ale pytanie pozostaje: jaka to jest prowokacja? Tamta była wykrywalna, skoro odkrył ją Mackiewicz bez rozmów z ex-agentami kgb. Ale o co teraz chodzi?

    Nie możemy po prostu utrzymywać, że jakiś cel musi być, bo oni nie są głupi. A co jeżeli SĄ głupi? Tenże Mackiewicz zawsze podkreślał, że nie są z nich “ani geniusze, ani nadludzie”. Jako tacy mogą popełniać błędy, mogą się przeliczyć, mogą porzucić plan lub zawrócić z drogi. Mogą także trzymać się planu, gdy należałoby go porzucić lub zmodyfikować, bo to ludzie raczej tępi. Potrafią także najlepszy plan sknocić w sowieckim wykonaniu, w pijanym widzie, w przekonaniu o swej wyższości, w wierze w system. Być może wreszcie, i plan, i wykonanie są do niczego. To się wydaje mało prawdopodobne. Przyjęcie takiego założenia, wydawałoby mi się błędem. Ale nie można tego wykluczyć. Bo w końcu mamy do czynienia z ludźmi, których modus operandi jest potakiwanie, a nie myślenie na własny rachunek; których pierwszą, odruchową i naturalną myślą jest: “czego oczekuje ode mnie przełożony?”, a dalej sam Putin, a nie “jak najlepiej wprowadzić w życie długoterminową strategię podbicia świata?”

    Upadek komunizmu i moskiewski pucz także przeprowadzone były po partacku, a swój sukces zawdzięczają bolszewicy powszechnemu CHCENIU, żeby komunizm przetrwał. “Demokracje zachodnie nie tylko nie chciały i nie chcą walczyć z bolszewizmem, ale mu z serca i duszy pomagają”, pisał Mackiewicz.

    PS do mojego komentarza powyżej na temat “zamachu rakietowego na pojedynczego człowieka”, Alekseja Wadaturskiego w Mikołajewie. Atak znalazł swoje ironiczne odbicie w podobnym, ale tym razem amerykańskim, zamachu rakietowym na pojedynczego człowieka, Aymana Zawahiri, w Afganistanie. Zawahiri był prawą ręką Osamy bin-Ladena, szefem al-Qaedy, i twórcą nowojorskiego zamachu z 11 września. Był także szkolony w obozach treningowych dla terrorystów, prowadzonych przez kgb, o czym pisał przed laty Darek.

  14. 14 Andrzej

    Panie Michale,

    To co pisał Mackiewicz jest oczywiście aktualne dzisiaj. Powiedziałbym, że jest nawet gorzej bo bolszewizm szerzy się już na całym Zachodzie, choć nie w formie sowieckiej czy chińskiej. Tak zwane demokracje zachodzie dążą usilnie do bolszewizmu, a zwalczają dziś jego “niepostępową”, starą formę. A leniniści, zwalczają ich jako komunistycznych “heretyków”.

    Jeśli sukces sowieckiej pierestrojki i chrl-owskiej “transformacji gospodarczej” osiągnięty został przez komunistycznych strategów dzięki powszechnemu CHCENIU, to jak to wygląda dzisiaj. Czy ich błędy i głupota mogą zostać wykorzystane? Może tylko takie, które w związku z głupotą okażą się strzałem samobójczym, bo na strzelanie do nich dlatego, że są komunistami się nie zanosi. Oczywiście, każdy strzał w ich kierunku cieszy.

    Al-Zawahiri został chyba zlikwidowany najpierw (w sobotę), a dziś to publicznie potwierdzono.

  15. 15 michał

    Panie Andrzeju,

    Ich błędy, ich głupota, ich tępe przywiązanie do doktryny i do Metody, mogłoby być wykorzystane od stu lat, gdyby nie to powszechne CHCENIE. 100 lat temu, to była “lewa wolna!”, tzn. wróg jest tylko na prawicy. Potem mieliśmy kombinację drogi donikąd, tj. prób porozumienia z bolszewizmem, i przekonania, że optymizm zastąpi nam Polskę. Wreszcie, nie należało już o tym głośno mówić. A cała kontra, kotrrewolucja, zdradzona i sprzedana, wydana i splugawiona, szła na szubienicę na Krasnej Płoszczadi w Moskwie.

    Dzisiaj mamy do czynienia z kombinacją wszyskich tych czynników. I nikt nie chce walczyć. Ale zanim zamkniemy się w pogardzie dla świata, to dodam, że w końcu, ja także nie chcę walczyć, więc właściwie, o co mieć pretensje do innych?

  16. 16 Przemek

    Czytam, czytam, czytam. I nadal nic nie rozumiem. Po co ta wojna (żeby nie powiedzieć wojenka).
    Czy naprawdę są tak słabi, tu wątpię. Jedyny osiągnięty cel (jeśli był) to destabilizacja gospodarcza. No ale to po obu stronach. Oby nie była to taka przygrywka, sprawdzanie w pokerze.
    Tylko, że tak się powoli oswajamy z tą sytuacją, zapominamy o cierpieniu i śmierci.

  17. 17 amalryk

    Bolszewicy zawsze żarli się między sobą jak wściekłe psy, jak to w typowej organizacji przestępczej. Aby w tym “bitewnym szale” nie wytłukli się doszczętnie, pod dyktando piekłoszczyka Lenina X zjazd wkpb przyjął rezolucję o zakazie frakcyjnych walk wewnątrzpartyjnych (którą potem zresztą tak po mistrzowsku wykorzystał Soseło Dżugaszwili).

    Pamiętamy przecież też wojnę między komunistycznymi towarzyszami chińskimi i wietnamskimi z 1979 roku, gdy na komuszym chińskim stolcu zasiadał przecież nie kto inny tylko uwielbiany przez Zachód “reformator” (psia jego mać) Deng!

    A teraz? Przecież mamy do czynienia z bohaterską walką miłujących demokrację ukraińskich patriotów z wielkorosyjskim szowinistycznym imperializmem! Jaki komunizm?! O co chodzi?!
    Tak już wszyscy mają teraz “zryte” mózgi!

    Czy jest to część jakiejś większej prowokacyjnej strategii? Niewykluczone ale też i niekonieczne, tak czy siak są “towarzysze” (“…jak bolszewicy spaskudzili tak piękne słowo!” J. Piłsudski ) są wygrani.

  18. 18 michał

    Panie Amalryku,

    To jest dobrze powiedziane, jak zwykle. Ale przyzna Pan, że zachodzi zasadnicza różnica między koncepcją większej strategii, a zwykłą dintojrą. Jeżeli mamy do czynienia z tym pierwszym, to konsekwencje są poważne i zdawałoby się, że powinno być w zasięgu myślącego człowieka, by odgadnąć, jaki jest cel całej machlojki.

    A jeżeli nie, jeśli to jest tylko frakcyjna przepychanka pod płaszczykiem walki demokratów ukraińskich z rosyjskim imperializmem, to wówczas rację mają Corbyn czy Melanchon – jawni komuniści – nawołujący do zaprzestania dostaw broni do Ukrainy, “to give peace a chance”, jak śpiewał ten wielki bard bolszewizmu, John Lennon.

  19. 19 amalryk

    Corbyn czy Melanchon w oczywisty sposób mówią nam , że trzeba postępować dokładnie na odwrót gdy bolszewicy tłuką się między sobą. Czyli wspomagać słabszego. Tak jak podczas II wojny światowej trzeba było wspierać sowiety do klęski Hitlera pod Moskwą a po Stalingradzie zaprzestać jej w ogóle!

  20. 20 michał

    Panie Amalryku,

    Tak, to brzmi, jak bardzo słuszna ogólna zasada. Ale w szczególnym zastosowaniu do Stalina? Och, kiszki mi się skręcają na samą myśl! Nie mogę się z tym zgodzić. Wspomagać ośrodek zarazy, kiedy właśnie bolszewickie łajno zepchnięte zostało na skraj przepaści? Właśnie w tym momencie, gdy były największe nadzieje na zniszczenie, wypalenie bolszewickiej dżumy ogniem, wtedy akurat wspierać ją?

    Józef Mackiewicz pisał w lipcu 1941:

    “Natomiast wobec Narodu Polskiego bluźnierstwem byłby zarzut, że nie pragnie on z całym światem cywilizowanym zniszczenia raz na zawsze, wypalenia ogniem i żelazem przeklętego systemu, by wreszcie przestał zagrażać ludzkości. W tej ostatniej wojnie wolałbym raczej nie być Polakiem, niż skalać się sojuszem z największym wrogiem świata – bolszewickim państwem.”

    Niestety pomylił się w ocenie polskiego narodu i w ocenie całego cywilizowanego świata, ale osobiście, całym sercem stoję po jego stronie.

    Zatem owszem, wspomagać Ukrainę teraz wydaje mi się obowiązkiem, niezależnie od tego, co myślę o towarzyszach ukraińskich, ale wspierać sowiety do momentu klęski Hitlera pod Moskwą? Nie. Na to bym nie poszedł.

  21. 21 Przemek

    Panie Michale,
    znowu trochę nie rozumiem, wydaje mi się istotne, czy “do” czy “od” momentu klęski Hitlera pod Moskwą. Zakładam, że to literówka.

  22. 22 michał

    Jak zwuykle, Panie Przemku, ja też nie rozumiem.

    Proszę przeczytać uważnie komentarz p. Amalryka, a potem moją odpowiedź. Nie ma tu mowy o żadnej literówce, ani w jednym, ani w drugim wypadku.

    Interesuje mnie natomiast, jaka myśl polityczna leży za Pańskim założeniem, że to jest literówka.

  23. 23 Dariusz Rohnka

    Przemek,

    Sam sobie możesz odpowiedzieć. Wystarczy, że sięgniesz z półki „Nie trzeba głośno mówić” oraz „Optymizm nie zastąpi nam Polski” , przeczytasz, a Twój problem przejdzie do historii.

    Warto także przeczytać powojenne teksty podpułkownika Wacława Lipińskiego.

  24. 24 michał

    Pan Przemek tak mnie skołował – nie po raz pierwszy – że miałem nadzieję na jakieś wyjaśnienia, ale nie doczekawszy się, czuję się zmuszony wytłumaczyć, co ja miałem na myśli.

    Zdawałoby się, że komentarz p. Amalryka jest krystalicznie jasny: “podczas II wojny światowej trzeba było wspierać sowiety DO klęski Hitlera pod Moskwą a PO Stalingradzie zaprzestać jej w ogóle” czyli gdy dwóch bolszewików się bije, to trzeba wspomagać słabszego. To jest przykładowa jasność.

    Tak się składa, że zgodziłem się (niechętnie) z ogólną zasadą p. Amalryka, ale wyraziłem wątpliwości wobec konkretnego jej zastosowania w sytuacji, gdy Hitler zepchnął wielkiego Soso na kraj przepaści. A zatem ja nie popierałbym bolszewickiej szajki nie tylko, gdy zwycięsko parła na Berlin, ale także w pierwszej fazie wojny, tj. DO klęski Hitlera pod Moskwą.

    Panu Przemkowi wydało się, że w moim komentarzu zaszła oczywista pomyłka, że chciałem powiedzieć, iż nie należało popierać Stalina w drugiej fazie wojny, tzn. OD klęski pod Moskwą. Stąd powstało moje pytanie: jaka polityczna koncepcja mogła go doprowadzić do takiego nonsensu? Czyżby “dobry Stalin, padł ofiarą złego Hitlera”? A może miłujące pokój sowiety zostały zdradziecko napadnięte przez zbrodniczy Wehrmacht? Czy też należało ratować fascynujący eksperyment młodej demokracji radzieckiej? Czy po prostu jest to przejaw miłości do Stalina i raju krat? Jaka tu jest myśl?

    Darek, podziwiam Twój optymizm, ale go nie podzielam. Nie sądzę, żeby ponowna lektura Józefa Mackiewicza mogła zmienić poglądy p. Przemka. A Lipiński? Mój Boże, obyś miał rację, ale niestety chyba już setki tysięcy ludzi czytały Mackiewicza, a jesteśmy, gdzie jesteśmy.

  25. 25 Dariusz Rohnka

    Michał,

    Cóż lepiej rozwiewa mgły konfuzji, jeśli nie lekturą mądrego słowa? Piszesz tak, jakby rzecz była niemożliwa, a jest jedynie rzadka.

  26. 26 michał

    Darek,

    Masz rację. Rozumienie jest trudne i zawsze jednostkowe, zawsze subiektywne, bo opiera się na subiektywnym akcie uznania. Argumenty za uznaniem mogą być obiektywne, mocne, przekonujące, ale akt uznania pozostaje subiektywny i wolny. Na tym właśnie polega ludzka wolność, że człowiek może działać wbrew np. Bożej Łasce, wbrew oczywistości, wbrew własnym interesom, na przekór słuszności, przeciw głosowi sumienia, może nawet walić głową w mur, bo tak nieograniczona jest nasza ludzka wolność, że żaden argument o daremności go nie przekona.

    Natomiast jeśli o lekturę mądrego słowa idzie, to znowu masz rację. Porzućmy zatem pitolenie na witrynie wp, porzućmy czytanie Mackiewiczów i Pawlikowskich, Dostojewskich i Tołstojów, a zabierzmy się do lektury Słowa. Czy ktoś sugeruje, że Pismo Święte jest trudne do nabycie a prlowskich księgarniach?

  27. 27 Przemek

    Panie Michale,
    dziękuję za wyjaśnienie (jak krowie na rowie, teraz już chyba rozumiem). To była pochwała Pańskiego komentarza, dla pewności dodam. Absolutnie nigdy nie chciałem Pana kołowacić. Sam skołowaciłem się tym od i do. Bo jeśli traktujemy coś jako jeden proces ciągły, a jakieś zdarzenie (w tym przypadku klęska pod Moskwą) nie stanowi cezury, to po to dzielić. Proszę nie wątpić w potęgę czytania, nawet w moim przypadku. Cuda się zdarzają. Zaświadczają o tym książki łatwe do nabycia w księgarniach.

  28. 28 Przemek

    miało być, po co to dzielić a nie “po to dzielić”

  29. 29 michał

    Panie Przemku,

    Ja wierzę w potęgę wolnej myśli, a nie czytania. Czytanie jest tylko narzędziem. Narzędzia mogą być potężne, np. młot, albo subtelne, np. skrzypce, ale nie przestają być narzędziami. Rzecz leży w zastosowaniu tych narzędzi. Czytając, myślimy, a co myślimy, to zależy w równej mierze od nas, co od autora. Czytałem niedawno książkę o Józefie Mackiewiczu, którego pisarstwo znam w miarę, ale zachwycało mnie, jak autorka książki dostrzegła u Mackiewicza rzeczy, których ja nie widziałem. I to jest właśnie potęga wolnej myśli.

    Natomiast co do meritum. Proces może być jeden i nieprzerwany, ale to nie znaczy, że nie można w nim znaleźć cezury. Czy obserwował Pan kiedyś przypływ morza? To jeden i nieprzerwany proces, w którym morze przybiera nieustannie, posuwa się dalej i zagarnia ogromne połacie lądu. Na płaskich plażach, bywa to proces tak gwałtowny, że niekiedy ludzie giną, biegnąc ku brzegowi, zagarnięci przez wody przypływu. I w jednym, ciągłym procesie, przypływ przemienia się w odpływ, niemal niepostrzeżenie. Ten moment, na który chyba nie ma polskiego określenia (bo na Bałtyku nie ma przypływów), nazywa się po angielsku High Tide. I to jest cezura. Naturalna cezura. Drugą taką cezurą jest Low Tide.

    Identycznie było z ofensywą Hitlera na sowdepię. Wehrmacht zalał wschodnie ziemie polskie, zajęte w 39 roku przez Stalina, potem Ukrainę, Białoruś i państwa bałtyckie i wreszcie wdarł się na rdzenne ziemie rosyjskie, by dojść do najwyżeszgo punktu o 25 km od Moskwy. Można także argumentować, że najwyższym punktem przypływu był Stalingrad, ale mniejsza.

    Czy trzeba to dzielić? Nie trzeba. Jeżeli ma Pan inny sposób przedstawienia pływów morza, bez dzielenia ich na przypływ i odpływ, to gratuluję. Proszę go przy okazji zaprezentować. Ja nie potrafię, toteż naturalne cezury najwyższego i najniższego punktu w pływach, wydają mi się przydatne dla zrozumieniu całości procesu.

    W naszym przypadku, te punkty zwrotne w ofensywie Hitlera miały kluczowe znaczenie dla argumentacji p. Amalryka.

  30. 30 Andrzej

    Czy zatem p. Amalryk twierdzi, że Finlandia postąpiła źle atakując z Hitlerem sowiety w 1941 roku, a następnie walcząc z nimi przez cały czas aż do końca wojny?

  31. 31 amalryk

    Świat się na naszych oczach, w ekspresowym tempie, paskudnie “komunizuje” ale jako, że komunizm “wziął i upadł” (zostawiwszy sobie ponoć tylko enklawę w nieszczęsnej północnej Korei ) tak więc bolszewicka dintojra na Ukrainie czyni kompletne zamieszanie w umysłach.
    Jakież to ma znaczenie czy w Kijowie zasiada Zełeński, Poroszenko czy inny Łukaszenko? (Takie jak to czy w sielskim peerelu Kaczor czy Donald.) Bolszewicy rozgrywają między sobą swoją brudną grę wciągając w nią resztę mało świadomego świata i w każdym wariancie są wygrani.
    Zresztą z Ukrainą czy bez Unia Jewropejska to jest wszak twór na wskroś bolszewicki.

    Osobiście nie wierzyłem w atak moskiewskich bolszewików na kijowskich bo po co? Ale cóż, czas pokaże co te (excuzes le mot) skurwysyny znowu kombinują.

  32. 32 Przemek

    Panie Michale,
    Tak zgadzam się! Samo czytanie nie wystarczy, jest do bólu połączone z myśleniem. Wydawało mi się to oczywiste, stąd skrót o czytaniu, ale dziękuję za troskę. Co do ciągłości procesów, to pozostanę przy swoim. Pan wybrał przykład z przypływami i odpływami. Idealny aby uzasadnić swoje (niechętne) poparcie do tezy p. Almaryka, a potem częściowo jej zaprzeczyć (tu bym się nie upierał, przeczytałem ponownie i może to być lekko niejednoznaczne, ale też i Pana racja). A dajmy inny przykład np. parowanie wody, tu przypływy i odpływy nie będą miały znaczenia. No tak, ale temperatura, pory roku, oby nie kolejna epoka lodowcowa. Oceanografowie zapewne znajdą jakąś stałą w układzie wód jeśli spojrzeć globalnie. Ale tak można dawać przykłady w nieskończoność. Czy ma to sens? Kiedyś była tu (jeśli dobrze pamiętam) dyskusja o przekonywaniu, czy ma sens mówienie, jeśli nie można kogoś przekonać do całości. Tak, moim zdaniem ma to sens. Daje miejsce na szukanie, zastanowienie, może czasem nawet na zmianę oceny, choćby w części. Idąc dalej , wyobraźmy sobie sytuację zwycięstwa Hitlera pod Moskwą. Może i stalinizmu by nie było, tylko co w zamian. Zawsze się jakaś zaraza znajdzie, a jak nie, to ją sobie stworzymy a kiedyś może i wirtualną wymyślimy. Rządzić jakoś trzeba. Dla jasności od razu zaznaczam, że nie jestem anarchistą.

  33. 33 michał

    Panie Amalryku,

    Zgadzamy się co do Ukrainy, prlu, upadku komunizmu i globalnej sowietyzacji.

    Ale wróćmy do II wojny, która tak często figuruje w naszych rozważaniach. Powtórzę pytanie p. Andrzeja: czy Finlandia postąpiła źle, atakując wraz z Hitlerem sowiety w 1941 roku? A dalej, czyżby postąpiła źle, walcząc z nimi przez cały czas, od 39 roku aż do końca wojny?

    W moim przekonaniu zwalczać trzeba zarazę zawsze i wszędzie, na ile to tylko możliwe. Szukać okazji i próbować tworzyć okoliczności, w których taka walka byłaby możliwa.

    A zatem wspieranie sowieciarni w pierwszej fazie inwazji niemieckiej, DO czasu porażki Hitlera pod Moskwą, wydaje mi się nadal błędem, nawet jeżeli bolszewia była tylko pod presją ze strony semi-bolszewickiej potęgi hitlerowskiej.

    Gdybyż tylko świat, a w nim także Polacy, miał taką klarowność myśli strategicznej, jaką wykazali się Finowie i zwłaszcza marszałek Mannerheim.

    Ukraina jest tu chyba paradoksalnym wyjątkiem. Wydaje mi się, że należy się jej pełne poparcie, pomimo jawnie sowieckiej proweniencji. Ale takie stanowisko nie jest intelektualnie satysfakcjonujące.

  34. 34 Przemek

    Panie Michale,
    przepraszam za zabieranie Pana czasu, ale poproszę o wyjaśnienie pojęcia “semi-bolszewicka potęga hitlerowska”. Jeśli da się w kilku zdaniach, zapewne dla całości trzeba by książkę napisać. Jak myślę trzeba gdzieś postawić granicę miedzy bolszewizmem, komunizmem a socjalizmem. Trudne zadanie chyba, przynajmniej dla mnie.
    Tak przy okazji, obejrzałem wczoraj film “Książę” (“The Duke”), brytyjski może Pan oglądał.
    Oparty na faktach (ponoć nawet autentycznych). Jeszcze nie zdążyłem poszukać źródeł do tej opowieści. Ale cały czas chodzi mi po głowie ten główny bohater. Jak go określić. Ha, trudne pytanie dla mnie.

  35. 35 Dariusz Rohnka

    Panie Amalryku,

    Ma Pan rzecz jasna rację. Niezależnie od celów wojny (których nie znamy), to bolszewicy, po obu stronach, rozgrywają swoją grę, wywołując wielkie zamieszanie w Europie i na świecie.

    Czy mogą przegrać? Nie mogą. Gdyby nawet ukrainni żołnierze zatknęli swoją flagę na gruzach Kremla (a o tym nie ma mowy), to ta flaga wciąż powiewać będzie żółtym sierpem i żółtym młotem na czerwonym tle.

    Czy ryzykują przebudzeniem „kapitalistycznego” wroga? Nie ryzykują, bo kapitalizmu w Europie Zachodniej prawie już nie ma. Są daniny i beneficja, dla najwierniejszych. Gospodarką rządzi ideologia, a w ideologie najzwinniej wpasowują się korporacje.

    Istnieje bardzo nikła szansa, że w sytuacji drażniących turbulencji ekonomicznych oraz innych szykan ze strony „państwa”, wybudzą człowieka, a ten – ocknąwszy się – zacznie pojmować, że ktoś buszuje po jego kieszeniach, rujnuje mu prywatność, wtrąca w nierzeczywistość ideologicznych nonsensów. Wyłącznie mrzonki.

  36. 36 michał

    Drogi i Szanowny Panie Przemku!

    Jeżeli Pan się zgadza, że czytanie bezmyślne jest nieporozumieniem, jeżeli tak oczywisty jest ten “do bólu związek” z myśleniem, to dlaczego czyta Pan Mackiewicza aż tak nieuważnie? Nie zabiera Pan mojego czasu – ja mam czas wyznaczony aż do śmierci – ale marnuje swój własny, skoro przeczytał Pan Mackiewicza, a pomimo to prosi o wyjaśnienie pojęcia „semi-bolszewicka potęga hitlerowska”. Czy nie uderza Pana, że przed chwilą sam Pan domagał się niezaznaczania granic, a teraz żąda, by “gdzieś postawić granicę między bolszewizmem, komunizmem a socjalizmem”? Czy są takie granice? Ile razy mówiliśmy tutaj o trudności definicji, o przybijaniu kisielu do ściany, o definiowaniu, które jest tylko na rękę bolszewikom? Oczywiście! Jasne! Rozumiem! Nie musiał Pan tego wcale czytać. Ale czytając, na pewno miałby Pan na oku, że “samo czytanie nie wystarczy, jest do bólu połączone z myśleniem”. I mnie także wydaje się to oczywiste. Co począć, kiedy na każdym kroku widzę, że ludzie czytają bezmyślnie?

    Ale zostawmy to. Ciut przykro. Zajmijmy się w zamian meritum. “Wyobraźmy sobie sytuację zwycięstwa Hitlera pod Moskwą”, jak Pan proponuje. Co by się wówczas stało? Proszę łaskawie popuścić wodze fantazji. Pisze Pan: “Może i stalinizmu by nie było”. Czy pozwoli Pan zapytać: a co to jest stalinizm? Rozumiem, że czytał Pan Mackiewicza ze zrozumieniem. Zatem “stalinizm”? Poważnie? “Zawsze jakaś zaraza się znajdzie”, pisze Pan. Naprawdę? Na przykład jaka, oprócz bolszewizmu? “A jak nie, to jakąś wymyślimy”?? Czy z tego wynikać ma, że musi Pan żyć w zarazie? Nie może Pan się obejść bez niej? “Rządzić jakoś trzeba”??? Czyli nie można rządzić bez komunizmu???? Proszę koniecznie rozwinąć tę myśl, bo wyznaję, że to mnie przerasta i już zupełnie nic nie rozumiem.

    Filmu pt. The Duke nie oglądałem.

  37. 37 michał

    Darek,

    Wszystko pięknie, ale dlaczego “bolszewicy nie mogą przegrać”? To nie są ani geniusze, ani nadludzie. Jest logicznie możliwe, że przegrają. A niby dlaczego nie? Jest to niezwykle mało prawdopodobne, to fakt. Ale nie niemożliwe. Nie przegrają zapewne ze względu na powszechne CHCENIE. Powszechne pragnienie, by komunizm przetrwał. Jak to pięknie mówi p. Przemek, “zawsze jakaś zaraza się znajdzie, a jak nie to jakąś wymyślimy”. Przetrwa, bo (jak pisał tu Stary chrzan) odpowiada ludzkiej naturze, ludzkiej potrzebie bycia zniewolonym.

  38. 38 Dariusz Rohnka

    Michał,

    Słuszna korekta. Jest logicznie możliwe, że przegrają.

    W danym przypadku stoją jednak po obu stronach konfliktu, w dodatku nikt ich nie nazywa właściwym imieniem, więc niby jak miałoby do tego dojść?

  39. 39 amalryk

    Panie Michale!

    O ile dobrze pamiętam po ataku sowietów na Finlandię USA umieściły agresora na “czarnej liście” i dotknęło ich całkowite embargo. Trzeba było dopiero obaw, graniczących z paniką, po imponujących zwycięstwach wehrmachtu w Europie aby, nolens volens , zmieniło się ich podejście do bolszewii.

    Zresztą Niemców z tego samego powodu opanowała “głupawka” i, po pokonaniu Francji, uwierzyli w swoją wszechmoc. Trzeba było uporu nieco bardziej sceptycznie nastawionych planistów (z poparciem Hitlera) aby liczbę wielkich jednostek przeznaczonych do agresji na sowiety zwiększono dwukrotnie!

    Mimo tego logistycy niemieccy meldowali wprost, że ich zdolności zaopatrzeniowe nacierających własnych wojsk (przy braku transportu kolejowego – inny rozstaw torów i tak w większości zerwanych, słaba nośność rosyjskich podkładów etc) wobec tylko 7% dróg asfaltowych w sowietach, sięga ok 500km w głąb od rubieży natarcia. Ale ich obawy zlekceważono, mimo że zgromadzone zapasy gwarantowały tylko trzymiesięczną ofensywę.

    Finowie też nie “rozwinęli skrzydeł” w swojej tzw “wojnie kontynuacyjnej” – odbili utracone ziemie w czasie “wojny zimowej” i stop! Zaś od sierpnia 1944 , zmiana frontu i lali w Laponii swego dotychczasowego sojusznika ramię w ramię z sowietami!

  40. 40 amalryk

    Panie Darku!

    Otóż to! Gdy bolszewicy walczą ze sobą wygrana może być tylko po stronie bolszewików.

  41. 41 Przemek

    Panie Michale,
    drobna korekta cytatu (trochę tam Pan wyciął bez … ) Powinno być “Zawsze się jakaś zaraza znajdzie, a jak nie, to ją sobie stworzymy a kiedyś może i wirtualną wymyślimy.” Niby to samo, ale nie do końca.

  42. 42 michał

    Panie Przemku,

    Proszę wybaczyć. Nie zdawałem sobie sprawy z Pańskiego statusu jako klasyka, którego należy cytować z pokorą i szacunkiem, a nie analizować jego wypowiedzi. Mimo to, trudno mi przyjąć, że moje trzy cytaty:

    1. „Zawsze jakaś zaraza się znajdzie”
    2. „A jak nie, to jakąś wymyślimy”
    3. „Rządzić jakoś trzeba”

    FAŁSZUJĄ w podejrzany sposób Pańską myśl przedstawioną w słowach:

    “Zawsze się jakaś zaraza znajdzie, a jak nie, to ją sobie stworzymy a kiedyś może i wirtualną wymyślimy. Rządzić jakoś trzeba.”

    Pominięcie słów o “wirtualnej zarazie” nie zmienia w niczym sensu Pańskiej wypowiedzi. Być może z tą różnicą, że pomija wyrażenie, które lepiej pominąć dla Pańskiego dobra, bo co niby ma znaczyć “wirtualna zaraza”, którą nb. należy jakoś “wymyśleć”? Z mojej strony nie było to wcale “niby to samo, ale nie do końca”, a próba analizy Pańskich słów. W moim przekonaniu, próba usprawiedliwiona treścią Pańskiej wypowiedzi.

    Co rzekłszy, czy zechce Pan odpowiedzieć na pytanie postawione przez … Pana? „Wyobraźmy sobie sytuację zwycięstwa Hitlera pod Moskwą”, jak Pan proponuje. Co by się wówczas stało? Proszę walić śmiało. Co by się wówczas stało?

    Józef Mackiewicz, którego Pan czytał z uwagą, pisał, że żałuje, iż nie może powiedzieć: “Dumny jestem z tego, że wraz z innymi narodami Europy wschodniej stanąłem raczej po stronie niemieckiej przeciw bolszewikom i ich kolaborantom…” A nie mógł tak powiedzieć, bo tak nie uczynił. Cały europejski wschód wystąpił przeciw bolszewii, oprócz Polaków i Czechów.

    A zatem, Panie Przenku, wyobraźmy sobie sytuację zwycięstwa Hitlera pod Moskwą! Bardzo dobre ćwiczenie myślowe.

  43. 43 michał

    Panie Amalryku,

    Natomiast o ile ja pamiętam, to Finowie odrzucili pomoc ze strony aliantów zachodnich podczas wojny zimowej, obawiając się, że Zachód zbyt łatwo zmienić może wektory swych sojuszy.

    Nigdy nie słyszałem, że Finowie zmienili front w 1944 roku. Czy to nadal pod wodzą Mannerheima?

  44. 44 amalryk

    Panie Michale!

    4 sierpnia 1944 Mannerheim, po zwycięskiej dla Finów, krwawej bitwie pod Tali-Ihantalą został prezydentem i zamiast kapitulacji uzyskał z sowietami zawieszenie broni. Ten sojusz z bolszewikami musiał go zapewne napawać wstrętem, zaś sowieci zarzucali mu brak aktywności ale fakt jest faktem.
    Hitler też nie był bohaterem jego snów, wielokrotnie interweniował aby ocalić fińskich Żydów przed zakusami jego siepaczy.
    Myślę że dla tego wysokiego kawalerzysty kroczącego w paradnym kawalergardskim uniformie przed carem Mikołajem II, podczas procesji koronacyjnej, ten “nowy wspaniały świat” jaki wyłaniał się z zawieruch wojennych nie był wiele wart.

  45. 45 michał

    Panie Amalryku,

    Bardzo interesujące.

    Pan Przemek najwyraźniej nie ma ochoty odpowiedzieć na swoje własne pytanie, więc może powinniśmy się zastanowić wszyscy wspólnie nad różnymi możliwymi scenariuszami, pt. “Co by było gdyby… Hitler nie został odparty pod Moskwą?”

    Jak sytuacja mogła się rozwinąć dalej?

  46. 46 Paweł

    Panie Michale, ja dotknę tylko jednej sprawy. Gdyby Hitler zajął Moskwę (i nie tylko), wtedy zapewne Żydzi zostaliby przesiedleni na Syberię.

  47. 47 Przemek

    Panie Michale,
    Kiedyś zarzucił mi Pan (słusznie), że przewiduję, albo sugeruję Pana reakcje. Staram się tego nie robić. Co do „political fiction”. Wyszło trochę głupio, bo nie potrafię odpowiedzieć na własne pytanie. Brakuje mi wiedzy. Zresztą książkę trzeba by napisać chyba. Pójdę więc drogą p. Pawła. Po zwycięstwie i uzyskaniu dostępu do takich źródeł surowców to tylko kilka lat i rozwinięty przemysł na zdobytych terenach. Powstaje potęga militarna i gospodarcza. Jakiegoś nowego wroga (zarazę) trzeba stworzyć. Ciekawe na kogo by padło po Żydach. Obawiam się też, że nie chodziłby Pan teraz wśród zabytków Londynu ale Warszawa być może wyglądałaby ładniej. Aż mnie korci aby złamać zasadę i napisać co Pan teraz zapyta. Ale, to sam zapytam. Co dalej z komunizmem? Nie wiem. Choć sądzę, że ta „ideologia” jest jak Lenin, wiecznie żywa.

  48. 48 Przemek

    Panie Michale,
    jeszcze gwoli cytatu. Chodziło mi o słowo stworzymy, a nie jak Pan cytuje wymyślimy. Różnica dla mnie polega na konieczności wykonania konkretnych realnych działań dla stworzenia. Zdaję sobie sprawę, że wejdę teraz na kruchy lód, ale jednak zapytam. Czy uważa Pan, że Bóg był stwórcą czy tylko pomysłodawcą? Przykład może przesadny ale chyba klarowny. A do klasyków się nie zaliczam, no chyba, że popełnianych błędów.

  49. 49 michał

    Panie Przemku,

    Napisał Pan: “a jak nie, to ją sobie stworzymy a kiedyś może i wirtualną wymyślimy”, więc wydaje mi się, że nie byłem dla Pana niesprawiedliwy, skracając Pańskie słowa do: “a jak nie, to wymyślimy”. Nie wiem, dlaczego Boży akt Stworzenia ma tu mieć jakieś znaczenie. Człowiek nie ma mocy stwórczej, zaledwie twórczą. Polski język rozróżnia te dwie rzeczy bardzo wyraźnie i w moim przekonaniu – trafnie.

    Proponuję jednak zostawić, co Pan powiedział, a zatrzymać się przy pytaniu, co miał Pan na myśli? Pańskie słowa zdają się wskazywać, iż widzi Pan w bolszewickiej zarazie coś pozytywnego: gdyby została zniszczona, wypalona ogniem, jak pragnął Józef Mackiewicz, to coś podobnego należałoby na jej miejsce “wymyśleć” lub “stworzyć”. Czy zechce Pan wyjaśnić: dlaczego?

    Wyznaję, że zupełnie Pana nie rozumiem w tym punkcie. Świat bez leninowskiej Metody nie byłby nagle idealny, mielibyśmy nadal kłopoty, istniałyby niesnaski i zbrodnie, kłótnie, wojny i tragedie, jak to w świecie ludzkim, ale bez tej potęgi, wykorzystującej każde ludzkie potknięcie dla swoich własnych, obmierzłych celów. Ludzie nadal by kradli i gadali głupstwa, zdradzali żony lub mieli wypadki samochodowe, ale świat byłby wolny od komunistycznej zarazy. Dla mnie bomba, jak się mawiało w moich dziecinnych latach.

  50. 50 michał

    Panie Pawle,

    Tak, ma Pan rację. Hitlerowska wierchuszka nie miała planu eksterminacji Żydów, aż do końca 1941 roku. Wówczas powoli i raczej przypadkowo zaczęła się rodzić idea Ostatecznego Rozwiązania kwestii żydowskiej. Do tego momentu, Hitler nadal snuł pomysły o wysłaniu Żydów na Madagaskar i dziwił się, dlaczego Churchillowi się to nie podoba. Po czerwcu 41, zamierzali posłać Żydów na Syberię, ale nie mówili nadal o eksterminacji. Dopiero eksterminacja milionów jeńców sowieckich, którzy nie byli chronieni konwencjami, bo Stalin żadnej konwencji nie podpisał, uświadomiła Hitlerowi, że nie ma żadnego powodu, by traktował Żydów lepiej niż jeńców.

    A zatem, zgniótłszy Stalina, Hitler nie miałby powodu, by rozpocząć Holocaust. Oczywiście przesiedlenie na Sybir to też nie przelewki, ale nie to samo co fizyczna, metodyczna, masowa eksterminacja.

    Pokonawszy sowieciarzy, zdobyłby ogromne zaplecze, źródła żywności, paliwa, stali itd. Ale miałby także rozciągnięte w nieskończoność linie komunikacyjne i linie dostaw. Wehrmacht był najlepszą machiną wojenną w historii, ale najprawdopodobniej nie mógłby walczyć długo na tylu frontach (tak zresztą było w rzeczywistości) jednocześnie próbując utrzymać kontrolę nad rozległymi ziemiami od Francji do Władywostoku. Nie ma po prostu wystarczającej ilości Niemców na świecie, by można było wprowadzić mrzonki Hitlera w życie.

    A zatem Hitler, w moim przekonaniu, zostałby pokonany prędzej czy później. Ale zrobiłby jedną wielką przysługę światu, niszcząc komunizm.

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja