Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Michał Bąkowski: Dlaczego akurat rok 1946?  Czy rok 1944 nie był bardziej dramatyczny?  A 1947 równie przełomowy? Innymi słowy, czy konkretna data ma tu jakieś wyjątkowe znaczenie? Dlaczego umieścił Pan akcję powieści w tym właśnie czasie?

H: Dlaczego akurat 1946? Czy istniał jakiś bardzo konkretny motyw poza chęcią wplecenia wątków powieściowych w ten akurat, bardzo bogaty w wydarzenia, historyczny czas? Może tak, może nie. Proszę wybaczyć słowną wstrzemięźliwość, ale ja po prostu nie chciałbym odbierać czytelnikom przyjemności odkrywania w książce znaczeń, które na pierwszy rzut czytelniczego oka nie są jakoś bardzo wyeksponowane. 1946 to był zdecydowanie interesujący rok, co rzekłszy… Istnieją bardzo różne, skrajne „filozofie” traktowania własnego tekstu.

MB: Co ma Pan na myśli?

H: Są pisarze jak Witold Gombrowicz, którzy koniecznie chcieliby, żeby wytwór ich pracy, ich ukochane dziecko, było interpretowane dokładnie tak, jak tego chce osobnik podpisany pod tekstem. A z drugiej strony są autorzy wychodzący wprost z przeciwnego punktu: tekst jest skończony, zamknięty, wydrukowany, idzie w świat i już przy pierwszym kroku zrywa pępowinę, która łączyła go do tej pory z autorem. Czy ktoś kiedyś dotrze, zbliży się dostatecznie blisko, żeby odczytać intencje twórcy, to nie jest najbardziej istotne. Nie wolno podpowiadać, tak myślę. Barbara Toporska napisała kiedyś, że nikt (przynajmniej nikt ze współczesnych, piszących o jej powieści „Siostry”) nie odkrył jej właściwego zamysłu. Sama nie miała zamiaru pomagać. A jednak – książkę dostrzeżono, zdobyła uznanie, została nagrodzona. Podsumowując: tekst ma prawo samostanowienia, on narzuca się czytelnikowi, nie zaś jego autor. Autor napisał co miał do napisania, więc może już wstać od biurka i pójść sobie do lasu na zasłużony spacer, jego rola skończona. Niech inni sobie czytają, interpretują, dociekają. Gdy pyta Pan o tytuł, dlaczego akurat taki rok, nie inny, gdy będzie Pan pytać dalej o znaczenia jakoś tam, celowo może, niedopowiedziane – padnie wówczas klarowne: odmawiam odpowiedzi. Nie chcę, nie wolno mi.

MB: Nie oczekujemy od autorów interpretacji ich własnych dzieł.  Jak Pan słusznie mówi, tekst jest zamkniętą całością i musi bronić się sam.  A jednak pytanie Czytelnika, p. Dajewskiego, na naszej witrynie wydaje się zasadne: czy rok 1946 odnosi się do punktu „przełamania, do chwili gdy wolny naród się poddał?”

H: Istotnym wydarzeniem tego roku było tzw. „referendum”, przeprowadzone bodaj pod koniec czerwca. Może to, w jakimś sensie, punkt graniczny. Ludzie zmuszeni byli (zmuszeni przez niemal wszystkie strony) do podjęcia wyboru, zostali w ten sposób wciągnięci w absurdy, jakie narzuca światu bolszewizm. Dla przykładu, gajowy, u którego pomieszkiwali żołnierze Łupaszki, „pewny człowiek”, pozostawił dom pod opieką swoich leśnych gości, antybolszewików z przekonania (nie zaś ze strachu, co istotne), i udał się do bolszewickiej urny, dokonywać swojego wyboru. Dramat niemal nie do pojęcia. Przy tym symbolicznym gajowym, kulawy robotnik z Drogi donikąd, który złorzecząc dziarsko bolszewikom, w pełni akceptuje ich nowe porządki, zdaje się niemal normalny, naturalny. W gruncie rzeczy nie robi przecież nic, nie działa dwutorowo. Gajowy jest czynny, pomaga, ryzykuje głową, a jednocześnie nie może wyzbyć się swojego „realizmu”, o ile za taki poczytywał działanie przeciwników komunizacji Polski spod znaku PSL. (Zakładam, że jednak na bolszewików głosować nie szedł. Nie ten etap.)

I z drugiej strony znam historię osoby, która miała dość śmiałości, odwagi, aby dokładnie w tej samej chwili, w tej samej dziejowej minucie, odrzucić ofertę uczestnictwa, partycypacji w całej tej bolszewickiej obrzydliwości. To była biedna wdowa, z gromadą dzieci na utrzymaniu, bez środków do życia, bez pracy. Pozostała nieugięta, nawet gdy po nią przyszli smutni panowie tuż przed zamknięciem „referendalnego” lokalu. Można było i tak. Ale to trop dopisany na marginesie tekstu: w powieści nie pada słowo „referendum”.

MB: Wygląda więc na to, że w Pańskich oczach był to rok przełomowy, a jednocześnie nie był. Być może jest tu inne nawiązanie: do „1984” Orwella? Z jednej strony, mamy do czynienia z wyraźnym osadzeniem w historii, a jednocześnie powieść Pańska jest o czymś więcej niż wydarzenia roku 1946. Czym jest Pańskim zdaniem powieść historyczna?

H: Odpowiedź na pytanie czym jest powieść historyczna nie jest prosta. Wątpię czy można zaryzykować jedną, spójną definicję. Wiele zależy od tego jak szeroko potraktujemy ten gatunek, ale nie tylko od tego. Także od upodobań, temperamentu czytelnika, który najlepiej wie czego po tego rodzaju powieści oczekuje. Większość historycznych powieści, powieści tak zaklasyfikowanych, jest po prostu czystą blagą? Weźmy dzieła Dumasa, Kraszewskiego, Scotta, Sienkiewicza. Czy w gruncie rzeczy nie opowiadali bajek, bajek dla mniej lub bardziej dorosłych dzieci? A z innego punktu widzenia: czy Iliada nie jest eposem historycznym, czy nie mówi o zamierzchłej (dla autora) przeszłości? Ale też, czy dlatego jest czytana? Dlatego, że opowiada o mało znaczącym historycznym incydencie, o którym nawet dzisiaj niewiele wiemy, czy z jakiegoś innego powodu? Nie o samą historię chodzi. W przypadku tego akurat dzieła, Iliady, wydaje się być jedynie tłem. Wracając do Pana pytania o 1984 Orwella – muszę wyznać, że ta intuicja bardzo mi się podoba. Orwellowska „fantastyka” o wiele więcej mówi nam o historii aniżeli Ogniem i mieczem Sienkiewicza. I nie chodzi rzecz jasna o realizm opisu, a o pewien model uniwersalnych skojarzeń. Czy ta niezwykła powieść błąkała mi się po głowie w trakcie „obmyślania” tytułu? Nie, chyba, raczej nie.

MB: Tło Pańskiej powieści jest wypełnione historycznymi postaciami.  Bohaterowie rozmawiają o Marianie Zdziechowskim i Witkacym, jak o starych znajomych.  Znajdujemy wśród postaci drugorzędnych, Sergiusza Piaseckiego, Wacława Lipińskiego, Henryka Józewskiego.  Czy główny bohater, Janek, jest także wzorowany na autentycznej postaci?

H: W przypadku Janka istnieje pewne odniesienie do historycznej postaci, choć dość odległe. Z pewnych powodów „technicznych” musiałem uczynić Janka młodzieńcem odrobinę starszym od swojego pierwowzoru. Poza tym to nie jest książka biograficzna, nigdy nie miała taką być.

MB: Janek zrobił na mnie wrażenie postaci „magicznej”.  Przemierza ogromne połacie ojczyzny, pojawia się i znika, momentami jakby samoczynnie przenosił się z miejsca na miejsce.

H: Podróżuje pociągami, ciężarówkami…

MB: A jednak nie jest postacią do końca realistyczną.  Przez co, rzecz jasna, nie traci wcale na wiarygodności.

H: Powiedzmy wprost, co tu owijać w bawełnę. Janek nie całkiem wydaje się być z krwi i kości? Niewiarygodny, niemożliwy? Spróbujmy w takim razie spojrzeć od drugiej strony, od strony historycznego planu, rzeczywistości. Sięgnijmy nieco tylko wstecz, do – powiedzmy – roku 1939 i zadajmy sobie kilka prostych pytań: czy którykolwiek z przedstawicieli ówczesnych elit, politycznych, wojskowych, intelektualnych mógłby wyobrazić sobie zawieranie sojuszu z okupantem ponad połowy terytorium własnego kraju, o którym wiadomo dodatkowo, że ani myśli traktować poważnie zawartych co tylko zobowiązań? Że gdy tylko najdzie go ochota, zerwie wszelkie porozumienia? A przecież to dokładnie stało się w lipcu 1941 roku. Czy ktokolwiek z nich mógłby wyobrazić sobie rok 1944 i realizowaną wówczas akcję Burzade facto kolaborację z sowieciarzami, którzy ani myśleli ukrywać swoje zaborcze plany? Czy który z nich uznałby za realny w niedalekiej przyszłości rok 1945 i masowe wykorzystanie setek tysięcy najprzyzwoitszych zapewne ludzi do tworzenia wielkiej fikcji politycznej wspólnego rządzenia z komunistami? To wszystko było nie tylko nierealne, ale po prostu niemożliwe. A jednak… miało miejsce. Podobnie jak rozwiązanie AK w styczniu 1945, bo „walki z sowietami nie chcemy prowadzić…”. To słowa Okulickiego. Kilka lat później jego zastępca Fieldorf zgłasza się do bolszewickiej instytucji z prośbą o należną mu… wojskową emeryturę. To kolejne realne-nierealne zdarzenie. Obaj zostali zamordowani, uznaje się ich za bohaterów. Istotnie, w godzinie największej próby zachowali się po bohatersku, ale od przywódców należałoby oczekiwać czegoś więcej. Czy ich zachowanie było realne i racjonalne z punktu elementarnej powinności? Jeden z podstawowych punktów wyjścia: niezrozumienie bolszewizmu, jego celów. Przede wszystkim brak racjonalnego spojrzenia na sytuację, na to jakie zagrożenie reprezentuje wróg i kto jest tym wrogiem. Dość powszechnie obowiązywała formuła pobożnego myślenia: jakoś tam przecież będzie, i często sięgano po broń dopiero wówczas, gdy to JAKOŚ oznaczało więzienie, w najlepszym razie. Elity zostały w ogromnej mierze wymordowane podczas wojny, przez nazistów i bolszewików, ale przecież nie udało się zgładzić wszystkich. A jednak, można rozglądać się z narastającym zawodem po tych latach, rozglądać i rozglądać, i w końcu dojść do nieuchronnego wniosku, że – poza bardzo nielicznymi wyjątkami – takich racjonalnie, realnie myślących ludzi po prostu wówczas nie było.

MB: Tak, ale „nierealność” bolszewickiej łżeczywistości jest na innym planie niż „magiczny realizm” postaci Janka.

H: Postanowiłem przypisać Jankowi nietypowe zadanie. Czas pokaże czy dobrze się z tej swojej roli wywiązuje (w jego przypadku księga nie została zamknięta). Nie jest w żadnym razie klasyczną postacią historyczną i, mam nadzieję, nie będzie nigdy pretendować do podobnego miana.

MB: Janek nie jest więc postacią historyczną, ale jest wyposażony w przymioty niemal nadludzkie; w wiedzę i rozumienie, przekraczające chyba możliwości młodego człowieka.

H: I na tym właśnie polega dylemat autora, który ani myśli psuć zabawę czytelnikowi. Proszę wybaczyć, że nie odpowiem jednoznacznie, nie stanę się poza-powieściowym interpretatorem zdolności, zamysłów i poczynań głównego bohatera. Odpowiem, ale nie wprost. Wydaje mi się, że byłoby jakimś nieznośnym fatalizmem, gdybyśmy, ot, po prostu, postawili krzyżyk na przeszłości. Nie udało się… i już. Klamka zapadła. I zegara historii nie sposób cofnąć. Właściwie dlaczego? Dlaczego choćby nie spróbować, nie cofnąć się odrobinę? Dlaczego nie popróbować odegrania tego bardzo złego czasu na nowo? Brzmi niekonwencjonalnie. Ale bodaj nie niemożliwie. Jest takie utarte powiedzenie: historia nigdy się nie powtarza. Józef Mackiewicz mówił na to: owszem, nigdy się nie powtarza, ale nie w przypadku historii bolszewizmu. I oczywiście miał rację. Bo historia bolszewizmu jest jak stara gramofonowa płyta, chybotliwa, trzeszcząca, i kręcąca się nieustannie w kółko. Ta powtarzalność jest być może jego największą słabością. Może warto podjąć próbę cofnięcia tego koła, tego zaklętego kręgu tragicznej historii?

MB: Najsilniejszą częścią powieści wydają mi się ostatnie rozdziały: rozmowy w pustynnym eremie, dramatyczna walka i ucieczka.  Odnoszę wrażenie, że podkreślają one niejako charakter głównego bohatera.  Czy Janek jest idealnym „aniołem” walki?

H: Janek chciał być zawsze skromnym młodym człowiekiem. Mam nadzieję, że takim pozostanie. Ani przez moment nie powinien dopuszczać do siebie  dumnych myśli, bujać w obłokach chwały, idealnych czynów. Musi z uporem poznawać wagę, ciężar spoczywającej na swoich barkach odpowiedzialności. Czy to mu pozwoli wznieść się powyżej Ziemskiego horyzontu? Wierzę, że tak. To może się udać.

MB: To jest wykrętna odpowiedź.  Albo Janek „chciał być zawsze skromnym młodym człowiekiem”, albo „postanowił mu Pan przypisać nietypowe zadanie”.  Poza tym jest postacią fikcyjną, nie może więc dopuszczać, bądź nie dopuszczać do siebie dumnych myśli czy zresztą jakichkolwiek innych myśli. Pan jest jego Wszechmocnym Stwórcą, jest więc Pan całkowicie odpowiedzialny za jego myśli, za każde jego słowo.

H: Na pewno Pan się ze mną zgodzi, gdy powiem, że osobista skromność bohatera nie wyklucza nakładania na niego specjalnych celów. Jeśli zaś chodzi o jego fikcyjność, fikcyjność powieściową ze wszystkimi jej ograniczeniami wynikającymi z zamknięcia narracji w ciasnych ramach książki, niekiedy (jest wiele na to przykładów w literaturze) bohater potrafi wyzwolić się z tych drażniących ograniczeń, narzuconych mu przez autora, i egzystować na szerszym, poza powieściowym planie, w oderwaniu od literackiego zapisu. Osobiście nie widzę istotnych przeszkód, aby mogło się tak stać i w jego, Janka, przypadku. Tak, jestem twórcą postaci Janka i, pewnym sensie, jestem sprawcą wszystkich jego powieściowych poczynań. A jednak, wraz z zapisaniem ostatniego słowa powieści kończy się rola autora.

MB: Ja się w ogóle rzadko zgadzam, ale na pewno nie zgodzę się, że powieściowy bohater istnieje w taki sam sposób, jak jego autor. Zostawmy Janka, skoro Pan najwyraźniej odmawia rozwinięcia tematu. Jakie intencje przyświecały scenom w pustelniczym eremie?

H: Zahacza Pan o temat, który właśnie najbardziej chciałbym uchronić przed odautorską interpretacją, pozostawić całość znaczeń po stronie czytelnika, który – taką przynajmniej mam nadzieję – znajdzie w tym rozdziale cośkolwiek interesującego, coś co go być może zaciekawi, intelektualnie zaskoczy, skieruje uwagę na sprawy odległe od historycznego konkretu. W kontekście Janka Erem można traktować jako rodzaj prologu do jego dalszej wędrówki, tak mi się przynajmniej zdaje. Pozostało jeszcze kilkadziesiąt stron powieści, aby Janek mógł określić siebie, w czasie i w przestrzeni, swoje miejsce w (i wobec) Uniwersum.

MB: Dziękuję za rozmowę.



Prześlij znajomemu

4 Komentarz(e/y) do “Rozmowa z H, autorem powieści „1946””

  1. 1 Andrzej

    Spośród postaci w powieści wyróżniłbym wcielonego do czerwonej armii Rosjanina Pawła. Nie napisałem o tym w mojej recenzji i teraz chciałbym to uzupełnić. Jet to dla mnie analogia do postaci archimadryty Serafima z „Drogi Donikąd”, którą sam autor „1946” przywołuje w wywiadzie. Jego wola sprzeciwu, pomimo zwielokrotnionej niewoli jakiej został poddany mówi o tym, że w każdych warunkach można starać się przeciwstawić bolszewikom. O tym, że najważniejsze jest zachowanie człowieczeństwa. Także o tym, że nasze polskie nieszczęście nie jest największe. To o czym rozmawiają Janek i Paweł jest niezwykle ważne. Ważne jest ich braterstwo.

  2. 2 michał

    A mnie krasnoarmiejec z „1946” przypomina raczej inną postać z „Drogi donikąd”, a mianowicie sowieckiego majora, Fiodora Mikołajewicza, którego Paweł spotyka u starego ptasznika. Jest to zresztą najprawdopodobniej postać wzorowana na prawdziwym czerwonym oficerze, którego Mackiewicz nazywał swoim przyjacielem.

  3. 3 Andrzej

    Zapewne to Pan ma rację Panie Michale. Poznał Pan Autora osobiście. Moje skojarzenie wzięło się raczej z „atmosfery” obu tych powieściowych spotkań, którą jak mi się zdaje, można ze sobą zestawić. Spotkania odbywają się w drodze i podobnie się kończą.

  4. 4 michał

    Niestety nigdy nie spotkałem Józefa Mackiewicza osobiście.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.