Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




W klasycznym chińskim dziele, Sztuka wojny, Sun Tzu mówi: „ten, który jest dobry w sztuce wojennej pokonuje siły przeciwnika bez wydania bitwy, podbija miasta przeciwnika bez oblężenia, w krótkim czasie niszczy wrogą ludność.” Proces ten starożytni chińscy stratedzy nazywali „strategicznym oblężeniem”. Sun Tzu mówi tu o podejściu, którego wróg nie powinien zbyt szybko odkryć; mamy do czynienia z tym zjawiskiem mówiąc o długofalowej strategii przyjętej przez Mao Zedonga i Nikitę Chruszczowa podczas zimnej wojny; strategii, w oparciu o którą w okolicach roku 1960 zaczęły działać chińskie i rosyjskie służby specjalne, czego owocem była m.in. „pokojowa koegzystencja” i „détente”. Jest to strategia pasywnej agresji, zamaskowanej wrogości i zdradliwej współpracy. Istnieje ona także współcześnie, pomimo że Zachód niczego nie podejrzewa. Została opisana w 1984 roku przez uciekiniera z KGB Anatolija Golicyna, który pisał: „dla realizacji swojej strategii, komuniści dysponują zestawem manewrów i forteli, wykraczających poza wizję Marksa, poza praktyczne osiągnięcia Lenina, poza wyobrażenia Stalina. Pośród owych niemożliwych do wyobrażenia wcześniej forteli, jest wprowadzenie fałszywej liberalizacji w Europie Wschodniej…”

W latach 50. Rosja i Chiny zostały odcięte od światowej gospodarki i odizolowane przez Zachód, zdeklasowane technologicznie, zamknięte w pierścieniu amerykańskich baz, otoczone przez pakty w rodzaju NATO i SEATO. Rosja chciała przerwać tę izolację. Chiny chciały uprzemysłowienia. W związku z tym, Stalin planował inwazję Europy Zachodniej. Chiny najechały na Tybet, a Koreańczycy z północy najechali na Koreę Południową. Chiński przywódca Mao Zedong mówił nawet o zbudowaniu floty i ataku na Stany Zjednoczone. Ale agresywne plany obu dyktatorów nie zostały zrealizowane. Stalin zmarł w tajemniczych okolicznościach w 1953 roku, nie zrealizowawszy swojego wojennego planu. Agresja Korei Północnej została udaremniona przez Stany Zjednoczone w 1950 roku, a chińskie ambicje zostały pogrzebane w poronionym maoistowskim programie „wielkiego skoku naprzód”. Zarówno Chińczycy jak i Rosjanie nie dysponowali gospodarczymi i technologicznymi środkami, aby zrealizować swoje plany. W celu wydostania się z izolacji, a także aby osiągnąć niezbędne technologie i środki, oba kraje przystąpiły do wewnętrznej reorganizacji – pierwszym krokiem była denuncjacja Stalina w wykonaniu Chruszczowa, następnie reorganizacja policji politycznej, i w końcu znacznie bardziej elastyczna polityka zagraniczna. W Rosji była to pierwsza destalinizacja. W Chinach, Mao spotkał się z Nixonem i rozpoczęło się wielkie „otwarcie”. W obu przypadkach obowiązywały te same założenia. Jak to wyjaśniał Sun Tzu: „Każda wojna oparta jest na podstępie. Dlatego, gdy jesteśmy gotowi do ataku, powinniśmy wywoływać wrażenie, że nie jesteśmy; gdy używamy naszych sił, musimy robić wrażenie nieaktywnych; gdy jesteśmy blisko, musimy sprawić, aby wróg sądził, że jesteśmy daleko; kiedy jesteśmy daleko, musimy spowodować, aby wierzył, że jesteśmy blisko. Należy zarzucić przynęty, aby zwabić wroga. Udawać nieporządek i zmiażdżyć go.” Świat komunistyczny udawał nieporządek, a działania te zostały nawet podwojone w latach 90., do momentu, gdy Zachód ogłosił się zwycięzcą w zimnej wojnie.

Żaden z zygzaków politycznych rosyjskich i chińskich przywódców nie wskazywał na porzucenie starych celów. Jelcyn ogłosił koniec rosyjskich zbrojeń, ale, jak to widzimy dzisiaj na przykładzie ujawniania coraz to nowych typów czołgów, odrzutowców, łodzi podwodnych i rakiet balistycznych, zbrojeniowy przemysł rosyjski wykorzystał lata 90. dla sformułowania nowych planów i położenia nowych fundamentów pod kolejną generację nowoczesnej broni, która będzie w stanie zdeklasować zachodni arsenał. Podbój wciąż pozostawał pierwszoplanowym celem dla wschodnich umysłów. Ale najpierw, na wielką skalę musiano wykorzystać takie środki, jak dywersja i podstęp. Działania dezinformacyjne miały być prowadzone po obu stronach; zamieszanie musiało być odpowiednio posiane; kraje, które stanowiły cel, zinfiltrowane; oficerowie wywiadu wykorzystani w charakterze podwójnych agentów; główne media skorumpowane; instytucje finansowe spenetrowane. Atak miał być przeprowadzony na wielu poziomach równocześnie. Powinien nadciągnąć z więcej niż jednego kierunku w tym samym czasie, przy wykorzystaniu każdej możliwej sposobności. Zawarto porozumienie z organizacjami przestępczymi w celu zdobycia odpowiednich wpływów zarówno w obszarze politycznym, jak i kryminalnym, w Kanadzie, Meksyku i w Stanach Zjednoczonych. Wytyczono gospodarczy kierunek ataku, kierunek teologiczny w kościołach, w obszarze działalności kryminalnej, edukacyjnej itd. Zamiast obiektów militarnych, celem było społeczeństwo. Głównym środkiem rozpowszechniania korupcji finansowej poprzez pranie brudnych pieniędzy był handel narkotykami. W tym samym okresie, zawdzięczając powszechnej dostępności narkotyków, nastąpił proces kulturowej przemiany zachodniej młodzieży. Handel narkotykami umożliwił utworzenie ruchów partyzanckich w Ameryce Łacińskiej. Dzięki rosnącej korupcji, politycy i przedstawiciele służb bezpieczeństwa mogli być szantażowani, instytucje finansowe okradane, autorytet władzy podkopywany. Wszystko to zostało zorganizowane dziesięciolecia temu przez największe tajne służby na świecie, dysponujące największym w dziejach doświadczeniem w tej dziedzinie. Dla osiągnięcia strategicznego celu wykorzystać należało naturalne słabości zachodniego społeczeństwa.

Rosja i Chiny to zacofane kraje obarczone niewydolną państwową biurokracją. Co stanowi o sile państwa? Sukces kraju może być mierzony rozmiarami jego terytorium oraz ilością jego obywateli. Na Zachodzie, mierzymy sukces rozmiarami PNB i ogólnym standardem życia. W przypadku Rosji, tego rodzaju standardy nawet w połowie nie dorównują standardom Francji. Jeśli jednak umieścimy oba kraje w kontekście militarnym, Francuzi będą mieli szansę na przetrwanie zaledwie kilku godzin. PNB nie jest wyznacznikiem potęgi, ale poziomu konsumpcji. Podczas drugiej wojny światowej gospodarka rosyjska była znacząco słabsza od gospodarek europejskich krajów osi (Niemiec, Włoch, Rumunii, Węgier i Bułgarii) łącznie. Ale wojenna produkcja Rosji była wielokrotnie wyższa. Jej zdolność bojowa zdecydowanie większa. Pomimo początkowych sukcesów armii osi, Rosja pokonywała je w kolejnych bitwach.

W wojnie plemiennej ogromne terytoria zdobywane są dzięki szczególnej kulturze, strategii i wojennemu duchowi zwycięskiego plemienia. W chińskiej epoce „walczących państw”, jedynie państwo o najbardziej wymyślnej strategii mogło znaleźć się na szczycie. Niezwykłe właściwości tego państwa dały się poznać w całych Chinach. Chiny są nieodwracalnie napiętnowane owym strategicznym ideałem. Chiny zostały zjednoczone dzięki strategii, a nie przez polityczne kompromisy. A teraz Chiny budują swoją potęgę w celu „wyjścia na zewnątrz”. Ich ogromna populacja i skażony kraj wymagają polityki ekspansji. Chiny nie mogły tego osiągnąć ani w latach 70., ani 80. czy 90. Ponieważ Chiny były słabsze niż Stany Zjednoczone, pierwszym krokiem musiało być osłabienie Ameryki przy pomocy „strategicznego oblężenia”. Handel stał się narzędziem odprzemysłowienia Ameryki. Wzmocniono także sojusz z Rosją. Zastosowano nowe rodzaje uzbrojenia. Zbudowano nowe komunistyczne przymierze, z takimi krajami jak Wenezuela czy Boliwia. Można teraz przystąpić do realizacji najważniejszych zadań. Należy doprowadzić do dezorganizacji Stanów Zjednoczonych poprzez skuteczną propagandę, wojnę psychologiczną i gospodarczy sabotaż, konwencjonalny terroryzm prowadzący do czerwonego terroru. Należy pozbawić Amerykę sprzymierzeńców i wprowadzić tam zamęt. Ho Yanxi wyjaśnił kiedyś: „ten, który zna sztukę oblężniczą, nie używa do tego celu armii i długich, kłopotliwych kampanii zbrojnych, ale strategii, dzięki której jest w stanie pokrzyżować plany oponentów, zmuszając ich, aby sami się pokonali i zniszczyli.” Podstawową sprawą jest wykorzystywanie podziałów w obozie wroga.

W tym samym czasie, gdy amerykańskie cele strategiczne zostały odwrócone w kierunku Bliskiego Wschodu, Ameryka została także osłabiona wewnętrznymi kłótniami. W książce zatytułowanej „Wróg w domu”, Dinesh D`Souza stwierdza, że mamy dwie Ameryki. Amerykę lewicową i Amerykę prawicową. Cytuje Jonathana Franzena w tym kontekście: „Połowa kraju uważa, że Bush prowadzi krucjatę przeciw Złu, gdy druga połowa wierzy, że to Bush jest Złem.” Wewnątrz Ameryki mamy do czynienia z podziałami. Linia podziału zamieniła się w linię frontu wojennego: np. biedni przeciwko bogatym (walka klasowa), czarni przeciwko białym (wojna rasowa), mężczyźni przeciwko kobietom (ideologia feministyczna), dzieci przeciwko rodzicom (kultura młodzieżowa), demokraci przeciwko republikanom. Od czasu, gdy amerykańskie społeczeństwo stało się bardziej hedonistyczne, bardziej zindywidualizowane, nakierowane na „samorealizację”, mamy do czynienia ze znacznie mniejszą jednością, neurastenią i uzależnieniem od leków; mniej pobożności, za to więcej kupowania; mniej odpowiedzialności obywatelskiej, za to więcej ideologii; więcej ostrej retoryki, za to mniej strategicznej przenikliwości. Wyborcy stali się politycznymi głupcami. Nie potrafią odróżnić kandydatów autentycznych od farbowanych. Wybierają według najlepiej spreparowanych, sztucznych kryteriów. Dlatego też pozbawione autentyczności postacie wypełniają polityczną scenę.

Rosjanie i Chińczycy czujnie obserwują proces amerykańskiej politycznej dezintegracji. Obserwują słabnącą gospodarkę amerykańską. Już dziś straty w sektorze kredytów hipotecznych przekroczyły barierę 500 miliardów. Dolar jest bardzo poważnie osłabiony. Banki są w bardzo trudnej sytuacji. A jest to tylko początek ogromnego kryzysu – kryzysu antycypowanego przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa, którzy uważali, że kapitalizm zostanie ostatecznie zdyskredytowany i obalony przez socjalistycznych rewolucjonistów. W międzyczasie, długi marsz poprzez amerykańskie instytucje wyższego kształcenia wysunął na czoło marksistów i ludzi sympatyzujących z socjalizmem. W mediach i kulturze pojawiła się tendencja do propagowania antyamerykańskich i antykapitalistycznych kłamstw. W takiej sytuacji Stany Zjednoczone nie są w stanie skutecznie prowadzić tzw. „wojny z terroryzmem”.

Jak wskazuje D`Souza w swojej książce, Stany Zjednoczone nie zdołały właściwie zidentyfikować przeciwnika w toczącej się wojnie. Nie mamy pojęcia o celu, do którego zmierza nasz wróg. Co chciano osiągnąć przez atak z 11 września? Patrząc na dzisiejszą, ponurą sytuację, czy należy powiedzieć, że 11 września osiągnął założony cel? Wrogowie Ameryki doskonale zdają sobie sprawę z głębokości amerykańskich podziałów, intensyfikowanych przy okazji każdego kolejnego konfliktu. Powszechne zamieszanie narasta przy każdej okazji, gdy prawica oskarża o coś lewicę i odwrotnie. Strategicznie istotne informacje nie mogą przebić się do świadomości słuchaczy, ponieważ ich uszy są nieustannie wypełniane ideologicznym bełkotem. Uciekinier z KGB, Aleksander Litwinienko, ostrzegał, że za działalnością Al-Kaidy ukrywa się Rosja. Mówił to bardzo wyraźnie. Twierdził, że Ayman al Zawahiri jest długoletnim agentem KGB, a wiedział to od swoich kolegów, którzy brali udział w szkoleniu Zawahiriego. Gdy przy pomocy polonu 210 otruto Litwinienkę pod koniec 2006 roku, prasa całkowicie zignorowała ostrzeżenia, które w konsekwencji doprowadziły do jego śmierci.

Prowokacja trwa nadal a oszukiwani pozostają podzieleni, rozproszeni, omamieni.

Tłumaczenie artykułu pt. „Strategic Siege” in the Great Game, by JR Nyquist, opublikowanego na www.financialsense.com 21 grudnia 2007



Prześlij znajomemu

26 Komentarz(e/y) do “„Strategiczne oblężenie” w wielkiej grze”

  1. 1 Sonia Bellechasse

    Po przeczytaniu tego artykulu, nie pozostaje nam nic poza strzeleniem sobie w leb. Demoralizacja przeciwnika to tez jedna z metod Sun Tzu, ktora Nyquist (prawdopodobnie w dobrej wierze) szerzy swoim artykulem, w ktorym jest tylko biadolenie, a nie ma ani jednej porady jak z tym zlem walczyc.

    Mnie takie artykuly odbieraja ochote do walki z komunizmem, a zachecaja do powrotu do partii.

  2. 2 przemek

    Pani Soniu,

    Z przyjemnością czytam Pani komentarze.
    Co do p. Jeff’a Nyquista, zraził mnie do Niego artykuł opublikowany na Fatalnejfikcji „Geneza IV wojny światowej. Uzupełnienie i errata.” Cytuję: „Nigdy nie myślałem, że Ameryka zdobędzie się na obalenie rosyjskiego satelity (jak w przypadku Iraku). Nigdy nie myślałem, że usłyszę amerykańskiego prezydenta, dającego totalitarnemu dyktatorowi 48 godzin na opuszczenie kraju. A jednak prezydent George Bush tak właśnie zrobił. Zgniótł skorumpowany iracki reżim, wprowadzając w osłupienie Rosję i Francję.” Artykuł jest z 2003 r. Trochę się od tego czasu pozmieniało ale nawet wtedy, trudno chyba było powiedzieć czy to propaganda czy naiwność.

  3. 3 michał

    Soniu, jakiego powrotu do partii?!

    Mnie też on poniekąd irytuje, ale nie biadoleniem, bo biadolenia u niego tyle, co u każdej Kassandry, tzn. kogoś, kto w swoim mniemaniu widzi przyszłość i autentycznie cierpi nad tym, że nikt nie podziela jego wizji. Mnie irytuje raczej amerykańska wersja tego, co Mackiewicz nazywał „kulturtragerstwem”, ta wyższość, to protekcjonalne poklepywanie po plecach. Czy nie przypomina Ci to pana Beamish? Mnie bardzo, z tą porpawką, że Nyquist jest na innym poziomie. Tak czy owak jego amerykańskie klapki na oczych prowadzą go do zdań takich jak: „Chiny są nieodwracalnie napiętnowane owym strategicznym ideałem.” Strategia i podstęp są stare jak wojna, stare jak świat. Występują zarównno w Gilgameszu, jak w Iliadzie i Odysei; były używane, przez Cyrusa i Aleksandra, tak samo jak przez Dawida i Hannibala, na długo przed tym, kiedy Sun Tzu je opisał. Tak samo nb. jak machiavelliczna polityka była prowadzona na długo przed Machiavellim. Chiny nie są napiętnowane nieodwracalnie strategią – to nonsens. Są napiętnowane komunizmem, a co do nieodwracalności, to tylko śmierć jest taka.

    Nie sądzę także, żeby słabość Ameryki brała się z indywidualizmu. Ani z braku jedności. Jedność jakoś okropnie trąci koszarami, albo jeszcze gorzej – kołchozem. Natomiast z indywidualizmu bierze się szeroki wachlarz opinii i duma z ich wypowiadania. Michael Moore jest nie tylko politycznym kretynem, ale także zaciętym wrogiem Ameryki; to nadal świetnie świadczy o Amerykanach, że robi w Stanach anty-amerykańskie filmy i kasę.

    Wyznaję natomiast, że zupełnie nie mogę się zgodzić z Twoim punktem widzenia, który, jak mi się zdaje, rozciągasz na całe wp. A mianowicie, że poglądy takie jak Nyquista, są demoralizujące i po przeczytaniu nic, tylko w łeb sobie palnąć. „Prawda jest przykra, ale byłoby głupio nie patrzeć jej w oczy”, pisał Józef Mackiewicz w 38 roku. Mnie to przekonywa. Dlatego Nyquist, z całym swoim protekcjonalnym bagażem, ma rację, kiedy chce patrzeć prawdzie w oczy. Kiedy odmawia zamykania oczu na rzeczywistość wraz z całym otaczającym go światem. Mnie to nie demoralizuje. Wręcz przeciwnie. A jak walczyć z tym? Nyquist walczy – pisząc. Czy bardziej zachęcałoby Cię do walki, gdyby napisał, że wszystko jest cacy, komunizm upadł i powinniśmy ku pokrzepieniu serc poklepywać się po plecach (albo na odwrót)?

  4. 4 michał

    Panie Przemku,

    O co chodzi?? Zdanie Nyquista z 2003 roku wydaje mi się słuszne w całej rozciągłości. No, może z wyjątkiem tej „Rosji i Francji”…

  5. 5 przemek

    Panie Michale,

    Chodzi o sformułowanie „zgniótł skorumpowany iracki reżim”. Mamy rok 2008 i skorumpowany iracki reżim ma się dobrze (choć nie w komplecie).
    Podobnie jest w Afganistanie. Trudno wygrać z religijnym fanatyzmem.
    A może chodzi tylko o to by gonić króliczka?
    Mam tylko nadzieję, że nie trzeba go sztucznie hodować.
    Zadziwia mnie też Pana zgoda na „ROSYJSKIEGO satelitę”. Czyżby błąd w tłumaczeniu?

  6. 6 michał

    Niesłusznie Pana zadziwia, bo powiedziałem przed chwilą z wyjątkiem tej “Rosji i Francji”… Nyquist ze swego amerykańskiego punktu widzenia nie pojmuje czym są sowiety. Nic dziwnego, nigdy nie czytał Mackiewicza.

    Czyżbym się mylił, że reżym Saddama został zgnieciony? Był to reżim sowiecki, popierany przez sowietów, komunistyczny zarówno w swej naturze jak metodach. I został zgnieciony. Która część dokładnie sprawia Panu trudność? Nyquist opisywał trafnie (z wyjątkiem tych satelitów rosyjskich itp.) sytuację w 2003 roku. W czym zawinił? To tak jakby Pan zarzucał powstańcom w Warszawie, że się cieszyli ze wstępnych sukcesów, skoro po 63 dniach wszystko źle się skończyło. To Pan wie dziś. Oni tego nie wiedzieli wówczas. W 2008 roku mamy do czynienia z inną sytuacją niż w 2003. Nie znam szczegółów, ale szczerze wątpię, żeby rząd w Iraku był tak skorumpowany, jak gangsterzy Saddama. Życie w Baghdadzie musi być potworne, ale pomimo bomb, pomimo porwań i mordów, o ile wiem, nikt nie dokonuje egzekucji przez wrzucanie ludzi do przemysłowych maszyn do mielenia mięsa. Żywcem. Kaci Saddama pilnowali, żeby skazańcy nie wpadali głową do przodu, bo za mało by cierpieli. I Pan chce porównywać jeden skorumpowany reżym z drugim?!

  7. 7 przemek

    Panie Adminie,

    Ma Pan jak zwykle rację. Tamten reżym był bardziej okropny od tego. Ale jaką miarą mierzyć okropieństwa i tragedie ludzi?
    Co zaś do porównywania, nigdy bym się na to nie odważył.
    Ponownie nie zrozumiał Pan mojej wypowiedzi (może jak zwykle nie była jasna, ale sam mam wiele wątpliwości). Porównanie z powstańcami w Warszawie jest nie na miejscu. Mówiłem wyraźnie o fanatyzmie religijnym więc proszę tego nie mieszać z, jakkolwiek by go oceniać, zrywem patriotycznym i wolnościowym. Inna sprawa, że gdzież nam znającym wydarzenia tylko z przekazów swoje sądy wypowiadać. To mój błąd.

  8. 8 michał

    Ejże, Panie Przemku, dlaczegóż to nie na miejscu? A gdzież się podziało święte prawo do porównywania? Ale nie będę perorował na temat Mackiewicza (dla odmiany).

    Ściśle rzecz biorąc, użyłem przykładu powstania nie jako porównania, lecz raczej analogii. Nie zachodzi oczywiście żadna analogia pomiędzy powstaniem, a Irakiem w 2003 roku, co właśnie sprawia, że jest to dobry przykład dla unaocznienia mojego argumentu. Otóż chciałem przez użycie tego przykładu wskazać, że wypowiedź Nyquista z 2003 roku była po prostu słuszna. Gdyby miał obowiązek czekać przez pięć lat, zanim miałby prawo wypowiedzieć swoje zdanie, to oczywiście nikt nigdy nie mógłby wypowiedzieć żadnej opinii na temat aktualnych wydarzeń, do czasu, aż nie użyje historycznych nożyc: ciach! Od tego momentu, to jest historia, więc wolno się wypowiadać. Nyquist wyraził w 2003 roku swoją radość z obrotu rzeczy w Iraku. Tak samo powstańcy wyrażali głośno swą radość z wczesnych sukcesów powstania. Religijny fanatyzm i niepodległościowe zrywy nie mają z tym nic wspólnego.

    Dlaczego wyzywa mi Pan od Adminów?

  9. 9 przemek

    Panie Michale,

    Od Adminów nie wyzywam, tylko odpowiedziałem na Pana (jak myślałem) wypowiedź, która była podpisana „Admin”. Później w to miejsce pojawiło się „michał”.

    Moja opinia uwzględniała stan z 2003 roku. Tak właśnie myślę. Oczywiście nie muszę mieć racji. Wyrażam tylko swoje odczucia.
    Jeżeli wypowiedź o powstaniu nie była porównaniem lecz analogią, tym bardziej się z nią zgodzić nie mogę. Natomiast mojej opinii o fanatyzmie religijnym uparcie będę bronił.

  10. 10 michał

    Z czym dokładnie się Pan nie zgadza i której opinii o fanatyzmie religijnym będzie Pan bronił? Że trudno z nim wygrać? Trudno, ale nie niemożliwe, jak dowodzi tego generał Petreus w Bagdadzie. Być może, iż za pięć lat wytknie mi Pan, że nie mam teraz racji. Ale w tej chwili tak to wygląda.

  11. 11 Sonia Belle

    Michal,

    Nyquist, z całym swoim protekcjonalnym bagażem, ma rację, kiedy chce patrzeć prawdzie w oczy.

    Rzecz w tym, ze ja nie jestem pewna, ze on patrzy w oczy prawdzie

    Jezeli to co on pisze to prawda, to jak mozna wytlumaczyc takie wydarzenia jak niepodleglosc Kosowa, wojna w Czeczni (jezeli Al Qaeda to KGB), itd. Jezeli to, co on twierdzi jest prawdziwe, w takim raze nie nalezy popierac niepodleglosci Kosowa (gdyz jest popierane przez Unie Europejska, opanowana rzekomo przez komunistow), nie nalezy popierac Czeczenow (gdyz fundamentalisci muzulmanscy to KGB), itd.

    To nie jest patrzenie w oczy prawdzie, to jest demoralizacja przeciwnika, wmawianie mu ze nie warto walczyc, gdyz wrog kontroluje obie strony.

    Jest fundametalna roznica pomiedzy ostrzezeniami Mackiewicza, ze opozycja antykomunistyczna idzie na zbyt dalekie kompromisy (Mackiewicz pisal o TAKTYCE walki z komunizmem), a twierdzeniem Nyquista ze „wewnątrz Ameryki mamy do czynienia z podziałami. Linia podziału zamieniła się w linię frontu wojennego: np. biedni przeciwko bogatym (walka klasowa), czarni przeciwko białym (wojna rasowa), mężczyźni przeciwko kobietom (ideologia feministyczna), dzieci przeciwko rodzicom (kultura młodzieżowa), demokraci przeciwko republikanom.” (Nyquist krytykuje USA za to ze nie ma tam systemu totalitarnego, tak jakby on chyba zeby Ameryka byla totalitarna, po ty by byla dosc silna do walki z Sowietami – on chyba nie rozumie, ze chodzi tu o walke z systemem totalitarnym, a nie z Moskwa)…

  12. 12 michał

    Soniu,

    Ja dostrzegam doprawdy różnice pomiędzy Nyquistem a Mackiewiczem. Jest to w pierwszym rzędzie różnica głębi, bo u Nyquista mamy do czynienia z głębią kałuży; a po drugie, różnica poziomu, bo Mackiewicz był wielkim pisarzem.

    Jesteśmy w zgodzie, co do treści Twojego ostatniego akapitu. Napisałem to samo innymi słowami w odpowiedzi na Twój pierwszy wpis powyżej. Pamiętaj jednak, że Nyquist nie czytał nigdy Mackiewicza.

    Można walczyć z komunizmem z różnych powodów. Upraszczając, Ty (jak mi się zdaje) podejmujesz walkę w imię wolności, a Nyquist w imię tego, co uznaje za wartość. Ja jestem prawdę mówiąc gdzieś pośrodku, co mi się rzadko zdarza i wcale nie jest wygodne.

    Demoralizacja przeciwnika nie byłaby złą rzeczą, ale pewnie chodziło Ci o demoralizację jego własnej strony. Po pierwsze, nie sądzę, żeby Nyquist miał wielki wpływ; ale po drugie, jak już starałem się wyłuszczyć powyżej, w moim mniemaniu, to nie jest demoralizacja. On jest jak Kassandra wśród tłumu Trojan świętujących zwycięstwo, która woła o opamiętanie, bo przecież na równinie stoi drewniany koń. Czy to ich demoralizowało? Nawet gdyby byli jej słuchali, to mogło raczej zdemoralizować Odysa ukrytego w koniu.

    Niestety nie bardzo rozumiem Twój wywód o Czeczenii, Kosowie i Al-Qaedzie. Wrzenie w Czeczenii, i w ogóle na Kaukazie, jest potrzebne Putinowi dla względów polityki wewnętrznej, więc z tego powodu je podtrzymuje. Których dokładnie Czeczeńców chcesz popierać? Życzę Czeczeńcom wolności i własnego państwa, ale ich walka jest tak beznadziejnie uwikłana, że nie mam jasnego zdania wobec tej zgrozy. Kosowo – czyżbyś była za Wielką Albanią? A Niunia Europejska? Czyżby nie była opanowana przez komunistów? Jest chyba oczywiste, że nie cała muzułmańska ekstrema jest manipulowana przez sowiety? Tak samo jak cała Solidarność nie była manipulowana.

  13. 13 Sonia Belle

    Których dokładnie Czeczeńców chcesz popierać? Życzę Czeczeńcom wolności i własnego państwa, ale ich walka jest tak beznadziejnie uwikłana, że nie mam jasnego zdania wobec tej zgrozy.

    Oczywiscie, ze jezeli wierzysz ze „wrzenie w Czeczenii, i w ogóle na Kaukazie, jest potrzebne Putinowi dla względów polityki wewnętrznej”, to ta wiara paralizuje twoje czyny. Nie wyslesz pieniedzy do bojownikow czeczenskich, gdyz bedziesz sie bal ze trafia one do kieszeni Putina (tak jak w latach 50 pieniadze CIA wysylane do roznych fikcyjnych organizacji podziemnych na Lotwie i Estonii trafialy prosto do skarbca KGB).

    W ten sposob mozna kompletnie sparalizowac wszelka pomoc dla opozycji. Tak jak Golicyn (moim zdaniem manipulowany – swiadomie lub nieswiadomie – przez KGB) probowal zniechecic CIA do pomagania Solidarnosci mowiac im, ze wszystkie ruchy dysydenckie sa pod absolutna kontrola Kremla.

    Fotel Golicyna sie nie udal. CIA mimo wszystko wyslalo duzo pomocy Solidarnosci. Gdyby jednak ten fortel sie udal, nie byloby zadnej Solidarnosci, ani 1989 roku, tylko ciagle komunisci panowali by w calej Europie Wschodniej. A lewicowy marsz przez zachodnie instytucje bylyby duzo bardzie efektywny. Wy chyba sobie zupelnie nie zdajecie sprawy jaka ogromna kompromitacja komunizmu byly lata 1989-1991. Liczba zwolennikow komunizmu spadla wywczas ogromnie, na Wschodzie i na Zachodzie.

  14. 14 michał

    Soniu,

    Sytuacja w Czeczenii jest tak niezmiernie zagmatwana, że ja nie wiem czy byłbym gotów popierać (wspomagać) kogokolwiek, nawet gdybym miał pewność, że pieniądze dotrą w odpowiednie ręce. Nie śledzę wypadków w Czeczenii, ale mam wrażenie, że nie istnieje żadna grupa, która nie miałaby rąk zbroczonych krwią po łokcie. To jest potworna, brudna, okrutna wojna domowa, którą Jelcyn i Putin wykorzystują dla swoich celów. To nie znaczy jednak, że nienawiści są zmyślone!

    Fortel Golicyna?!?! Ten człowiek jest w ukryciu, całkowicie odsunięty od jakichlolwiek wpływów, istnieje na niego sowiecki wyrokk śmierci, który nigdy nie został odwołany, a Ty mówisz o „fortelu Golicyna”? No, chyba że chodziło Ci o fotel…

    Nie byłoby Solidarności bez CIA? Ja chyba śnię. Byłem w podziemiu i zapewniam Cię, że ta pomoc to był pic na wodę. Być może Tygodnik Mazowsze miał znaczącą pomoc, ale już Wiadomości były drukowane na sicie w maleńkim nakładzie. Paczki żywnościowe były świetne, to prawda. Bimber plus zagrycha z Zachodu – to były najlepsze balangi. Bimber jako trunek antykomunistyczny, bo obalał Monopol państwowy, a zagrycha zachodnia, bo cały Zachód miał być antykomunistyczny.

    Młodziśmy byli, głupiśmy byli.

  15. 15 Marek

    Szanowny Panie Michale,
    Czy byłby Pan łaskaw przenieść mój komentarz z 17 lutego 2008 r. z rubruki Kurioza tam, gdzie go napisałem, a więc pod komentarz Pani Soni. Najpierw ocenzurował Pan moje słowa, by później wyrwane z kontekstu zestawić z bełkotem. Proszę o naprawienie tej sytuacji.
    Z mojej strony przyznaję, że pisząc ten komentarz świadomie przesadziłem i dlatego rozumiem, że odbiór w tym wypadku może być różny. Tak różny, jak różni są ludzie i, powiedzmy, ich poczucia humoru. Niemniej jednak treść tego komentarza to nie bełkot, tylko próba oddania istoty mojego stanowiska zajmowanego podczas naszej wcześniejszej rozmowy na wp.
    Odnośnie wycieczki osobistej: Nazwałem Pana bokserem polemicznym, ponieważ Pan Dariusz określił naszą wymianę zdań mianem „bokserki polemicznej”. Nie jest to więc moje określenie. Dodałem tylko „wagi ciężkiej”, bo naprawdę uważam Pana za polemistę wielkiej miary.
    Odnośnie zarzutu „utyskiwania” prowadzącego do destrukcyjnej negacji (nie pojawił się on przecież w tym miejscu po raz pierwszy, więc dlaczego nie usunął Pan całej rozmowy?), to obecnie również „utyskuję” i nie jestem wcale pewny, czy zasklepiam się w negacji, czy po prostu z determinacją poszukuję dróg wyjścia.
    Pozostaję z szacunkiem i gratuluję Panu udanej witryny, tzn. takiej, na której warto zamieszczać komentarze.

  16. 16 michał

    Drogi Panie,

    Kiedy napisał Pan do mnie w lutym na temat opóźnienia w publikacji Pańskich komentarzy, to wyjaśniłem Panu przyczyny i powiedziałem także, iż „zamieścimy Pańskie komentarze, choć w nieco odmiennej formule.”

    Nie bardzo rozumiem zdanie, że „najpierw ocenzurowałem Pańskie słowa, by później wyrwane z kontekstu zestawić z bełkotem”. Gdzie i w jaki sposób Pańskim zdaniem ocenzurowaliśmy Pańskie słowa? Proszę mnie dobrze zrozumieć: jako redaktorzy witryny, zachowujemy pełne prawo do cenzurowania, usuwania czy nawet blokowania nadsyłanych do nas tekstów, tylko że w żaden sposób nie zastosowaliśmy tego prawa wobec Pana.

    Co rzekłszy, obaj jesteśmy zgodni, że z chęcią przywrócilibyśmy Pański komentarz na miejsce, gdyż żadnemu z nas aż tak bardzo on nie przeszkadzał – był to raczej żartobliwy przytyk pod Pańskim adresem, ale jak słusznie Pan zauważa, poczucie humoru bywa różne. Natomiast co do kontekstu… wie Pan, w formie Pański komentarz różni się zasadniczo od innych strąconych do rubryki kuriozów (i w tym sensie rzeczywiście do kuriozów nie należy), ale w treści jest zupełnie identyczny z komentarzem z 15 lutego zamieszczonym powyżej Pańskiego tekstu: „uuuuuuuu”. Proszę zatem przyjąć nasze przeprosiny, że zepchnęliśmy Pana komentarz do czyśćca wyłącznie z tego powodu.

    Reasumując, moglibyśmy, przywrócić Pański tekst na poczesne, zamierzone z góry miejsce, gdyby to było technicznie możliwe, ale na razie nie jest. Możemy prawdopodobnie dodać go z aktualną datą i np. z Pańskim dzisiejszym listem. Czy to by Panu odpowiadało?

  17. 17 Marek

    Panie Michale,

    Odpowiada mi zaproponowane rozwiązanie. Komentarz ten uważam za niefortunny, ale, jak już wspomniałem, przesadziłem świadomie. Był to element terapii szokowej, która miała skłonić Pana do zrozumienia mojego stanowiska. Ostatnia deska ratunku naszej dyskusji, której nawet obierałem sns to też miał być wstrząs).

    A tak całkiem poważnie: nie potrafię myśleć spokojnie o tym, że poświęcamy czas mniej lub bardziej jałowym dyskusjom, podczas, gdy czerwona zaraza wciąż zatruwa umysły mieszkańców Kraju, zwanego przez Pana peerelem nr 2. Podobnie było w 1989 r., o którym tyle razy Pan już pisał. Wtedy też tylko rozmawiano i dyskutowano, a członków niewielkich grup antykomunistycznych, domagających się na ulicach zaprzestania paktowania z czerwonymi, okrzyknięto żądnymi zemsty oszołomami. I do dzisiaj trwają pakty, układy, rozmowy, dyskusje… , a o wspomnianych grupach ślad zaginął…

    Więcej nie będę biadolił. I tak już widać, że po części pasuję do Waszego Wydawnictwa, jako bokser wagi polemicznej najlżejszej, piórkowej powiedzmy.

  18. 18 Marek

    Pani Soniu,
    Po raz kolejny Pani refleksja jest moją refleksją. Biadolenie (czy utyskiwanie) zdecydowanie dominuje na łamach wp, w czym prym wiedzie sam mistrz ceremonii, wagi ciężkiej bokser polemiczny.
    Destrukcyjna negacja, globalne spiski i apokaliptyczne wizje. Jednym słowem – koniec świata. A „komuna” ma się dobrze i zaciera ręce.

  19. 19 michał

    Powyższy komentarz Pana Marka, napisany został 17 lutego i umieszczony przez Redakcję w innej rubryce. Jego dalsze losy szczegółowo opisuje wymiana opublikowana powyżej.

  20. 20 RyszardT

    Michał: Niesłusznie Pana zadziwia, bo powiedziałem przed chwilą z wyjątkiem tej “Rosji i Francji”… Nyquist ze swego amerykańskiego punktu widzenia nie pojmuje czym są sowiety. Nic dziwnego, nigdy nie czytał Mackiewicza.

    Publicystykę JRN znam niestety tylko z wyjątków z Jego książek oraz artykułów, obecnych na WP i FF. I na tej podstawie uważam, że JRN doskonale rozumie istotę komunizmu. Pisze o tym, o czym nawet wielu szczerych antykomunistów boi się pomyśleć. Powiedziałbym, że to taka glosa do „New lies for old…”.

    Pisząc „Rosja” ma na myśli neo-sowiety. Tak, jak większość z nas tu dyskutujących – określa „antysemityzm” jako antyżydowstwo, a nie antyżydostwo/antyarabskość/antyamharskość itp.

    Po przeczytaniu choćby tego, co dostępne jest tu i w anglojęzycznym internecie – przepraszam za trywializowanie tak poważnych kwestyj – wszystkie pogubione puzzle odnajdują się, a znaki zapytania znikają.

    Jedyne, co mi się nie zgadza (w tym, co do tej pory przeczytałem) to rzucanie datami rocznymi ewentualnego ataku komunistycznych krajów Iberoameryki plus sowietów i Chrl na USA i niedocenianie geostrategicznej roli Intermarium w ewentualnej globalnej ofensywie sowietów. Nawet, jeżeli PRL ver. 2.x. faktycznie nie będzie stanowić zagrożenia dla zbrojnej ofensywy komunizmu, zostanie prewencyjnie spacyfikowana, ale prędzej rękami polskich sowieciarzy (odsyłam do cyklu Aleksandra Ściosa o „Stowarzyszeniu Pro Milito”).

    Do Pana Marka: artykuły JRN nie mają służyć demobilizacji i szerzeniu defetyzmu, a prawidłowemu rozpoznaniu wroga; mają nauczyć myślenia przewidującego różne, alternatywne scenariusze rozwoju sytuacji.

    Pani Soniu: pistolet służy bynajmniej do czego innego, niż strzelaniu SOBIE w łeb :) To jest OSTATECZNOŚĆ. A jeżeli Pani należała do jakiejś kompartii (tak wnosze po treści Pani wypowiedzi), to nie należy w takiej sytuacji doń wracać, a powiedzieć im np. „go f… yourself !”:))

  21. 21 michał

    Nie, niestety nie ma Pan racji. Polemizowałem dość szczegółowo w tym punkcie z Nyquistem. JRN cierpi na zboczenie nacjonalistyczne, jak tylu antykomunistów przed nim i po nim.

    A że prl zostanie spacyfikowane polskimi rękami, to zupełnie oczywiste. „Rodzimej dosyć jest kanalii…” Ale nie docenia Pan chyba, że cała Europa zostanie spacyfikowana rękami lokalnych Europejczyków. Taki jest przecież cel Euroniuni.

  22. 22 RyszardT

    MB: „JRN cierpi na zboczenie nacjonalistyczne, jak tylu antykomunistów przed nim i po nim.”

    Chodzi o Jego amerykanocentryzm jako „zboczenie nacjonalistyczne”, czy o postrzeganie sowietów jako emanacji rosyjskiego („wielkoruskiego” – jak to mówią ostatni z polskich antykomunistów starszego pokolenia) nacjonalizmu ? Przyznam, że też na takie zboczenie cierpiałem. Na zboczenie pt. „nic, tylko Rosja”. Uważałem, że komunizm był po prostu etapem ewolucji rosyjskiej despotii, a Putin wrócił do tradycji carów. Wyleczyli mnie dopiero Golicyn, Bukowski, Heller (Michaił) i Mackiewiczowie (tak Józef, jak i „przedwojenny” Stanisław).

    MB: „[…] nie docenia Pan chyba, że cała Europa zostanie spacyfikowana rękami lokalnych Europejczyków. Taki jest przecież cel Euroniuni.”

    Nie DOCENIAM, czy nie DOSTRZEGAM ? Otóż dostrzegam zagrożenie ze strony ZSRE; po prostu w powyższym moim komentarzu jedynie zarysowałem prognozę co do losu ziem pomiędzy Odrą (Łabą) a Dnieprem.

    W przypadku euroniuni chodzi nie tylko o lewaków rządzących tym tworem i jej krajami z osobna, ale też to, co określa się mianem „eurosceptycznej prawicy”, na przykład Frontem Narodowym Le Pena. Oni są do zrzygania – za przeproszeniem – „prorosyjscy”; przedstawiają jako alternatywę dla lewackiej UE „konserwatywną Rosję, która dba o swoje interesy narodowe”. I takiez same „Chiny”.

  23. 23 RyszardT

    W każdym razie – dzięki różnicom interpretacyjnym – mam kolejny impuls do zakupu książek JRN w Wydawnictwie Podziemnym :)

  24. 24 michał

    Wydało mi się, że Pan nie docenia, ponieważ widziałem, iz Pan dostrzega. Ma Pan także rację, że cała ta „prawica” jest nic nie warta. Powiedziałbym, ze cierpi na nacjonalistyczne zboczenie.

    JRN…. musiałbym zajrzeć do niego znowu, żeby wdać sie w bardziej szczegółową dyskusję, ale z pamięci: Nyquist wierzy w „narodowe odrodzenie” i nie pojmuje, że nacjonalizm jest bękartem tejże (anty)francuskiej rewolucji, której tak nie znosi.

  25. 25 RyszardT

    ” Ten człowiek [Golicyn] jest w ukryciu, całkowicie odsunięty od jakichlolwiek wpływów, istnieje na niego sowiecki wyrokk śmierci”

    O_o ???!!! To On żyje??? Tzn. żył w 2007 ???

  26. 26 michał

    Golicyn, o ile mi wiadomo, żyje także w 2009 roku. Nosenko umarł niedawno w chwale, wysławiany przez CIA głośno, a przez kgb po cichu. Ale jego nemezis, Golicyn, musi się nadal ukrywać.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.