- Cycles
- Składany komunizm
- Żuraw i landrynka
- Polski październik i okrągły stół
- Hmong znaczy wolny
- Antykomunizm którego nie ma
- Piszcie do mnie na Berdyczów
- Golicyn Nosenko i kilka drobiazgów
- Józef Mackiewicz i cenzura
- Operation Unthinkable
- Pisarz dla dorosłych w Pacanowie
- Bolo Liquidation Club
- Powstanie węgierskie
- Mackiewicz i Suworow
- Głód wiedzy o Hołodomorze
- Wszystko jest połączone
- Nasz człowiek – Gordijewski
- Niech biega w kukukrydzę…
- Lot nad kukułczym gniazdem
- Józef Mackiewicz idzie na wojnę
- Niektórzy nazywają to „upadkiem komunizmu”
- Benia Dniepropietrowski
- Za lub przeciw kontrrewolucji
- NOP czyli Nowa Ochrona Przyrody
- Listy z Niedorzecza
- „Niespodziewany koniec lata”
- Benito Cereno
- Jacyś biali Rosjanie
Prawdę mówiąc pierwszy raz czytam o tym dzielnym ludzie. Bardzo ciekawy fragment. Problemem wszelkich sojuszy z USA, jest demokracja zakorzeniona w tym państwie, a co się z tym wiąże, nieprzewidywalność polityki zagranicznej tego państwa. Doświadczamy tego i my (vide: losy tarczy antyrakietowej).
Amerykańska polityka wydaje mi się raczej ponuro i boleśnie przewidywalna.
…przynajmniej do ogłoszenia wyników kolejnych wyborów prezydenckich. Ale czy aby nie będzie już za późno, tzn. czy USA nie będą już wówczas PO przekroczeniu “point of no return”?
Amerykańska polityka zagraniczna jest przewidywalna niezależnie od wyniku wyborów prezydenckich (czy zresztą jakichkowliek innych). Jeżeli nawet największy prezydent Stanów Zjednoczonych w XX wieku, Ronald Reagan, dał się w końcu nabrać gorbiemu, to czego można się spodziewać po Bushach i Clintonach, ojcach, synach, żonach czy córkach?
A jeśli tak, to już jest za późno.