Orzeł


(Polski) Szto diełat’?

Sorry, this entry is only available in Polski.



Send to a friend

24 Comments “(Polski) Szto diełat’?”

  1. 1 amalryk

    “Na koniec proszę mi wybaczyć ten drażniący tytuł, ale autor cytowanych słów czasem zadawał właściwe pytania. Z odpowiedziami było gorzej.”
    ———————————————————————————————————

    Możemy szybko prześledzić tamte odpowiedzi. W zasadzie dadzą się zamknąć w logiczny ciąg złożony z czterech słów:
    1.Kadry (Jako punkt wyjściowy; stworzenie kadrowej partii “zawodowców”)
    2.Rewolucja (Jako jedyna dostępna droga do zdobycia władzy)
    3.Dyktatura (Jako jedyna forma umożliwiająca tej władzy utrzymanie)
    4.Sowietyzacja (Wtedy to się jeszcze tak nie nazywało, ale o to chodziło)

    Przy okazji przypomnijmy innego “samodzielnego budowniczego imperium” z tego koszmarnego XX wieku. Ten obywatel sielskiej Austrii miał dość “barokowy” styl, ale przy odrobinie cierpliwości można pewne punkty, wspólne z drogim Illiczem, z tego potoku słów wyłuskać.
    Ad 1.”Należy stworzyć sztab zwolenników o nieskazitelnej wiarygodności oraz szkołę, której zadaniem w przyszłości będzie propagowanie ruchu.[…] Jest wielkim błędem myśleć, że ruch staje się mocniejszy przez połączenie go z innymi o podobnych celach.”
    Ad 2. Po 9.11.1923 ta droga została zarzucona.
    Ad 3. “W celu realizacji powyższych zadań (tzn.programu partii – uw.moja) żądamy utworzenia silnego centralnego ośrodka władzy w państwie.”
    Ad 4. “Rozumienie idei państwa (państwowa socjologia) musi być przedmiotem nauczania i to od najmłodszych lat.”

    Przytoczyłem te uwagi jako pewien “zaczyn” do dyskusji, sprowokowany tytułem i pewnymi analogiami które dostrzegłem w tekscie autora.(No i w punkcie wyjścia do przejęcia władzy, nikt zdrowy na umyśle nie postawiłby, na szanse zrealizowania rojeń tych dwóch smutnych panów, złamanego szeląga.)
    Przy czym jedna uwaga; ci dwaj XX-sto wieczni demiurgowie, paradoksalnie, nie mając jeszcze do czynienia z sowietyzowanym społeczeństwem w szponach bolszewickich szarlatanów, mieli jednak spory margines manewru…

  2. 2 Orzeł

    Panie Amalryku!

    Dopatrywanie się analogii do programu Włodzimierza Ilicza i tego drugiego artysty w moim tekście to jakaś śmiała nadinterpretacja. Tytuł był świadomą prowokacją, ale, dalibóg, wszystkiego mogłem się spodziewać, tylko nie ustawienia mnie w szeregu tymi osobnikami.

    Ten tekst to raczej zawoalowane (może nie powinienem tego pisać?) pytanie, czy praca u podstaw, nawet ostatecznie uwieńczona sukcesem, to wysiłek wystarczający do odzyskania państwa. Ja się w tym pytaniu praktyk sowiecko – nazistowskich jakoś nie mogę dopatrzeć.

  3. 3 Pomorzanin

    Dzień dobry. Miło spotkać znajomych z “marginesu” :-)
    Dobrze, że ta strona istnieje i jest aktywnie współtworzona bowiem tego właśnie najbardziej potrzeba: wymiany wolnej i suwerennej myśli, w której słowa znaczą to co znaczą od wieków i gdzie “wishful thinking” nie stanowi podstawy rozumowania.

    Nie wdając się w “leninizmy” chciałbym zauważyć że Pan Orzeł w zasadzie chce wyleczyć chorobę na zasadzie likwidacji jej objawów. Punkty które wymienia nie są wg mnie tyle “warunkami brzegowymi” co określeniem zjawisk które występują, objawów właśnie – definiującym stan rzeczy (po drobnym przeredagowaniu ale pozostawieniu istoty zdań).
    Wyjątkiem jest to co nazwano tutaj “sowietyzacją” czyli wszechogarniającym kłamstwem semantycznym. Rzecz jasna, że jest to środek do celu ale też cel sam w sobie i to cel podstawowy (można powiedzieć: pierwotny) totalnego zniewolenia.
    Dlatego twierdzę że od pokonania tego środka-celu należy rozpocząć leczenie się z tej choroby która trawi świat, w tym mocno nas Polaków choć nie nas, jak wierzę, tutaj rozmawiających. Nieodzowny jest przy tym absolutny realizm, bezkompromisowość i niezachwiana wiara w prawdę a więc siła ducha. Tego uczy nas Józef Mackiewicz w swojej twórczości.
    Tego właśnie zawsze najbardziej bali i boją się komuniści, to nazwali kontrrewolucją. Stosując kłamstwo semantyczne w komunikacji zewnętrznej, w swoim gronie decyzyjnym stosują o dziwo normalny język. Są szczerzy. Sowietyzować i zniewolić oznacza dla nich sowietyzować i zniewolić.

    Aby wyleczyć się skutecznie trzeba zwalczyć przyczynę (źródło) choroby. One by one.
    Czas działa przeciwko temu ale to nie znaczy że trzeba się poddać.

  4. 4 amalryk

    Wie Pan gangrenę wypala się żelazem, raczej na inne środki bym tu nie stawiał, jeżeli ktoś na serio myśli o pozbyciu się bolszewizmu. Ot trzeba tę całą ich drogę do władzy, po prostu przebyć na odwrót.

  5. 5 Pomorzanin

    Otóż to. Gangrena. Co więc ma być tym “żelazem”? Od dołu czy od góry? Bo ja myślę że od dołu i że tylko wtedy jest jakaś szansa. Pan chyba widzi to od góry bo “na odwrót”. Jednakże z drugiej strony to był najpierw przewrót a potem “hartował się człowiek sowiecki”.

  6. 6 michał

    Szanowni Panowie,

    Tak się składa, że jeden z nielicznych punktów, w których nie mogę się zgodzić z Józefem Mackiewiczem, to jego teza, iż powinniśmy brać przykład z Lenina. Problem w tym chyba, że diabła diabłem się nie wygoni. Skuteczne “uczenie się” od takich kanalii jak Lenin, Trocki, Stalin, Hitler czy Mao, wykrzywiłoby nam gęby tym samym potwornym grymasem.

    Ale może ja Panów źle rozumiem? Co Pan ma na myśli, Panie Amalryku, mówiąc o przebyciu całej ich drogi do władzy na odwrót?

  7. 7 Pomorzanin

    Panie Michale,
    Jeśli chodzi o mnie to bynajmniej nie chodzi mi o branie przykładu z sowieciarzy (apage!) i powtórzenie ich drogi celem pokonania komunizmu. Chodzi jednak o skuteczny i trwały sposób. Napisałem jak to widzę. Musi się zmienić sposób myślenia a myśl musi stać się wolna. Przede wszystkim należy radykalnie (gangrena!) odrzucić kłamstwo semantyczne i językowe. Działanie w “katakumbach” (choć przyzna Pan że jest przecież na tej stronie całkowicie jawne) jest dobre o ile może wywierać jakiś wpływ na zewnątrz.
    Ktoś odkryje tą stronę, ktoś przeczyta, ktoś odrzuci ale też ktoś zrozumie…

  8. 8 Orzeł

    Jak rozumiem, uważają Panowie, że wystarczy przywrócić słowom ich pierwotne znaczenie, żeby proces sowietyzacji osłabić, lub w ogóle zatrzymać. To się wydaje prawdopodobne. Ale co w takim razie ze wspomnianymi bezpiecznikami systemu? Załóżmy, że większość obywateli w pewnym momencie pojmie istotę dezinformacji, której jest poddawana. Co dalej? Czy sam ten fakt będzie równoznaczny z powrotem niepodległego państwa?

  9. 9 Pomorzanin

    Ten fakt równoznaczny oczywiście nie będzie. Ale to zasadniczy warunek rozpoczęcia procesu przywracania zdrowia. Niepodległość jest możliwa gdy będziemy mieli na czym ją oprzeć czyli gdy będziemy chcieli ją uzyskać i skutecznie utrzymać. Najpierw trzeba zlikwidować przyczynę zakażenia i wyczyścić ranę. Niestety to potrwa a to jest gangrena więc może się skończyć źle pomimo wszystko…

  10. 10 amalryk

    Załóżmy, że większość obywateli w pewnym momencie pojmie istotę dezinformacji, której jest poddawana.
    —————————————————————————————————-
    Z równym prawdopodobieństwem może Pan śmiało założyć że bolszewicy dobrowolnie oddadzą władzę.

    Żadna praca u podstaw etc…
    Kontrrewolucja i desowietyzacja na globalna skalę – a i to bez gwarancji nawrotu zarazy.

    Rzekłbym nawet za drogim Illiczem; “Kontrrewolucja bez plutonów egzekucyjnych jest pozbawiona sensu.”

  11. 11 michał

    Panie Amalryku,

    Nie powiedział Pan nadal, co konkretnie ma Pan na myśli, mówiąc o “przebyciu całej ich drogi do władzy na odwrót”?

  12. 12 Orzeł

    Panie Amalryku!

    Ta “kontrrewolucja i desowietyzacja na globalną skalę” mnie zaintrygowała. Czy mógłby Pan rozwinąć tę myśl? Znaczy co, znów głos miałby zabrać towarzysz mauzer?

    Pan Pomorzanin pisze, że trzeba zlikwidować przyczynę zakażenia (sowietyzację), że jest to warunek rozpoczęcia procesu przywracania zdrowia. Ok, zgadzam się. Ale ja tu od dłuższego czasu pytam: CO DALEJ? Jeśli współobywatele w końcu przejrzą na oczy, to czy od tego już się polepszy? Żadnych działań politycznych już nie potrzeba?

  13. 13 Pomorzanin

    Czym miałby by być owe “plutony egzekucyjne” Panie Amalryku? Czy dosłownie?
    Pozwolę sobie jednak zauważyć że współcześni nam komuniści nie stosują, poza lokalnymi wyjątkami, siły militarnej do podporządkowania sobie innych ale za to masowo stosują techniki manipulacji i dezinformacji, wykorzystując do tego najnowsze środki techniczne i zdobycze naukowe których w większości nie muszą już zdobywać szpiegostwem.
    Przyjmując i kontrolując, po transformacji, mechanizmy gospodarek zachodnich (szczególnie USA jako swojego “Głównego Przeciwnika”) a także sterując nimi, doskonale poznają zasady funkcjonowania krajów które chcą przejąć oraz co najważniejsze “rozpuszczają” się w ich strukturach i instytucjach. Nie robią już tego tylko na skalę jawnych i tajnych rezydentur ale na skalę globalną. Nie ma już kwestii ich wpływu na zjawiska które mają miejsce na świecie, jest tylko kwestia pełnego kontrolowania ich.
    Aby ich pokonać ich własną bronią należałoby wziąć pod uwagę raczej tą strategię.
    To byłoby mało realne w przewidywanie krótkim czasie.
    Skoro Pan cytuje ich “złote myśli” a właściwie ich “kanon” to i ja zacytuję (mniej więcej bo z pamięci): “kapitaliści sami ukręcą sznur na którym ich powiesimy”.
    Aktualnie to raczej smutna konstatacja stanu rzeczy.

  14. 14 michał

    Panie Orle,

    Jeśli dobrze Pana rozumiem, to wygląda jakoś tak:

    Pan mówi: załóżmy, że sowietyzacja zniknie, że obywatele prlu przejrzą i dostrzegą swą sowiecką sromotę – co dalej?

    Panowie Pomorzanin i Amalryk odpowiadają na to: nie ma takiej możliwości. Prędzej Las Birnamski podejdzie do murów Dunsinane (OK, to może nie jest najlepszy przykład, zważywszy, co się przydarzyło Makbetowi), niż ludzie sami z siebie ulegną desowietyzacji.

    Taki proces może nastąpić tylko w wyniku kontrrewolucji, na którą nie ma w tej chwili żadnych szans. Innymi słowy, Pańskie pytanie “co robić?” ma głęboki sens (choć nie Pan pierwszy je tu zadał), gdy pytanie “co dalej?” po desowietyzacji, takiego sensu chyba nie ma.

  15. 15 Orzeł

    Panie Michale!

    W starych demokracjach, np w Wielkiej Brytanii, sowietyzacja mimo globalnego pędu do “postępu”, napotyka jednak niejaki opór. Dzieje się tak za sprawą różnych “zacofańców” i “oszołomów”, takich jak choćby torysi. Dzięki takim hamulcowym “postęp” na szczęście wciąż ma pod górkę. W takich okolicznościach pytanie “co dalej” po hipotetycznej desowietyzacji faktycznie nie ma sensu, bo to oczywiste. Wszystko wraca do normy, brytyjski konserwatyzm w naturalny sposób reguluje prawidłowy rozwój kraju i chroni przed “postępem”. Nikt nie kwestionuje sensu politycznej aktywności na powierzchni, gdzie toczy się bitwa o przyszły kształt państwa.

    U nas większość “oszołomów” postępowcy fizycznie zlikwidowali w szalonych latach 40-tych i 50-tych, a ci którzy ocaleli, nie do końca wszystkich tęskniących za normalnością zachwycają. To i różne inne cyrkumstancje powoduje, że takie pozornie oczywiste metody odzyskiwania państwa, jak w wolnym świecie, są tu wciąż poddawane w wątpliwość. Więc wydaje mi się, że moje pytanie “co dalej po desowietyzacji?” jak najbardziej ma sens.

  16. 16 Andrzej (Pomorzanin)

    Panie Orle i Panie Michale!

    Ponieważ uważam, że procesy historyczne na naszym świecie są jednak nieprzewidywalne i nie zależą tylko od ludzkości (zawsze może zdarzyć się jakiś meteoryt lub trzęsienie ziemi), zatem jednak pozwolę sobie na odpowiedź na pytanie “co dalej?”.
    Dalej oczywiście leczenie. Skuteczny antybiotyk, jak już Panowie wskazali, to konsekwentna desowietyzacja. Poza tym leczenie pozytywne: wartości uniwersalne, prawda, moralność, wolny wybór. Odbudowa cywilizacji bez gwarancji czy się to skończy dobrze czy źle.

    Naturalnie przy danych wejściowych jakie mamy dzisiaj i przy założeniu ich stabilności odpowiedź na pytanie “co dalej?”(tu gdzie żyjemy) może nie mieć sensu. Wtedy odpowiedź na pytanie “co robić?” dla mnie jest jedna: nie brać w tym udziału i zachować siebie. Jestem też zdania że należy jeszcze przynajmniej próbować się bronić. Czyż nie temu służy ta dyskusja? Żeby się bronić, trzeba przecież wiedzieć przed czym. Stąd też moja propozycja żeby zacząć od pokonania kłamstwa semantycznego.

  17. 17 michał

    Obawiam się, że przecenia Pan Torysów przede wszystkim, ale w ogóle zacofańców i oszołomów. Torysi nie są wcale partią konserwatywną. To jest partia władzy, która pójdzie na każdy kompromis i nie będzie się trzymać żadnych zasad, byle tylko dorwać się do władzy. Postęp ma tu jak najbardziej z górki i tylko wstyd, że nominalnie konserwatywna partia jest odpowiedzialna za ogromną część tego, co się tu dzieje. To w końcu Margaret Thatcher, a nie Tony Blair, podpisała Traktat w Maastricht, to ona oddała Hong Kong komunistom, to ona sprzedała Rodezję bolszewikom, to ona była gotowa robić interesy z Gorbim.

    Ale to wszystko nie ma nic wspólnego z pytaniem “co dalej po desowietyzacji?”, bo taka desowietyzacja jest niemożliwa bez kontrrewolucji, czego być może dobrym przykładem jest zsowietyzowana scena polityczna w Wielkiej Brytanii, gdzie przecież nie mordowali, nie torturowali, nie bili pałkami, a niech Pan tylko posłucha BBC i zobaczy Pan co to za bolszewia.

  18. 18 michał

    Panie Andrzeju,

    Proszę wybaczyć, Pański komentarz nie został zaakceptowany automatycznie, ponieważ użył Pan tym razem innego podpisu.

    Tak, bronić się, bronić zdrowego rozsądku, bronić fundamentalnej przywoitości – cóż więcej nam pozostaje? Ale to nie jest pięknoduchostwo, jak nam wielokrotnie zarzucają, to jest realizm. Realistycznie musimy oceniać, że nie ma w tej chwili szansy na walkę, ale nie możemy wykluczyć, że taka szansa powstanie w przyszłości, a broniąc siebie, przygotowujemy podstawy do takiej walki, gdyby warunki w przyszłości miały się zmienić.

    Antykomunizm wydaje mi się jedyną postawą godną człowieka uczciwego w dzisiejszym zbolszewizowanym świecie.

  19. 19 Orzeł

    Ok, mamy w takim razie jakieś wyartykułowane wnioski: póki co, tylko i wyłącznie praca u podstaw, prowadzona z podziemia i czekanie na sprzyjające okoliczności. Obawiam się jednak, że te okoliczności mogą się objawić jako chrzest gąsienic i brzęczenie pustych łusek o bruk, kiedy już strategiczne partnerstwo się obu partnerom znudzi… jak to szło… “jedna bomba atomowa i wrócimy znów do Lwowa”… Czy tak?

    Wolałbym jednak jakąś inną alternatywę. Ale na to zdaje się i tak nie mamy już żadnego wpływu.

  20. 20 gniewoj

    Witam Panów,

    co z pytaniem o losy świata / ludzi “po desowietyzacji?”?

    Czy można wyobrazić sobie cokolwiek innego niż powrót do ładu sprzed pojawienia się na świecie bolszewickiego łajna? Czy możliwy jest powrót do ustroju, w którym nikt nie mówi o żadnej równości społecznej? Chyba nie.

    Musiałaby dokonać się świadoma odbudowa hierarchicznego ustroju, w którym jest i sługa i władca. Pierwszy lojalny i poddany drugiemu. Drugi odpowiedzialny za pierwszego z jednej strony, z drugiej strony odpowiedzialny wobec Boga.
    Powrót do takiego ustroju wydaje mi się być wysoce nieprawdopodobny.

    Coraz bardziej przekonany jestem do stanowiska Pana Michała: “bronić zdrowego rozsądku, bronić fundamnetalnej przyzwoitości”. Tylko tyle i aż tyle.

  21. 21 michał

    Panie Orle,

    Myślałem, że tylko w mojej świętej szkole Augustyna śpiewało się na wycieczkach szkolnych: “armia nasza silna, więc wrócimy wnet do Wilna” i “niech żyje granica polsko-chińska na Uralu!”

    Taak, tylko że wtedy mieliśmy po 15 lat…

    A do wyartykułowania wniosków, jeszcze trzeba będzie powrócić.

  22. 22 michał

    Panie Gniewoju,

    To jest aż tyle. To jest bardzo dużo.

  23. 23 amalryk

    Przyczyn śmiertelnej choroby toczącej naszą cywilizację należy upatrywać tak w radosnej twórczości opętanych szarlatanów ,bezczelnie tytułowanych filozofami, jak i we współudziale tych, którzy do popularyzacji i co gorsza wcielenia owych rojeń w życie doprowadzili, miast z racji odpowiedzialności ciążącej na władcach, odizolować takich “myślicieli” w szpitalu wariatów.
    Ale wszystko co zostało ludzką ręką uczynione tą samą ręką można obalić – to tylko żałośnie śmieszne w swych pretensjach, wyczyny drobnych, godnych politowania, jęczących z bólu malutkich istot na mikroskopijnej planecie zagubionej gdzieś w bezkresie kosmicznej otchłani.

  24. 24 Andrzej (Pomorzanin)

    Obawiam się Panie Amalryku że w danym kontekście dystans planetarny jest dla mnie zbyt wielki (o meteorycie napisałem tylko po to aby wskazać na nieprzewidywalność przyszłych dziejów).

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja