17 Comments “(Polski) W oparach dezinformacji”

  1. 1 Andrzej (Pomorzanin)

    Tzw. realiści (w tym, w naszym kraju “polrealiści”) są przekonani co do tego że słusznie czynią dla zachowania “naszego świata”. Inaczej przecież by się nimi nie mianowali.
    Tymczasem celem wszelkiej maści sowietów było i jest:

    1. Zaangażowanie we współpracę z nimi (choćby milczącą) jak największej ilości ludzi, celem uwiarygodnienia ich władztwa,
    2. Eliminacja wszystkich tych którzy będą się temu opierać.

    Zatem współpraca z nimi oznacza poddanie się im i kolaborację. Co wobec tego pozostaje komuś kto pragnie wolności? Dążenie do pokonania ich, czyli podjęcie walki? Politycznej?

    Nieuzasadnione nadzieje są w tym przypadku sprzymierzeńcem sowieciarzy bo łatwo mogą przytłumić nasz zdrowy rozsądek, co może skutkować np. wdawaniem się w dyskusję z nimi a nawet co gorsza postępowaniem na ich warunkach. A taka dyskusja i takie postępowanie dozwolone są tylko do granic które są dla nich korzystne. Ich największym zyskiem jest to że “rozmawiamy” z nimi i że “usiedliśmy z nimi do stołu” (odtąd już “wspólnego”) czyli że, koniec końców, dopuszczamy ich do współistnienia obok siebie, że poszerzyliśmy nasz świat i przyznaliśmy w nim dla nich miejsce. To właśnie było podstawą “okrągłego stołu” sprzed 23. lat (rzecz jasna tylko lokalnej realizacji fazy “wspólnego europejskiego domu”) oraz jest podstawą trwałości “ciągu dalszego”. W ten sposób sowieciarze zyskali sobie moralne prawo (dużo ważniejsze dla nich od “prawa siły”) nie tylko do istnienia ale do władania. Co więcej jest ono przez większość uznawane za rzecz oczywistą, podkreślaną nierzadko przez aktywne uczestnictwo w “polityce krajowej” a w większości poprzez uczestnictwo w “wyborach”.

    Jest to kwestia etyczna oraz praktyczna bo skutkuje zasadniczym następstwem – pełną zgodą na sowiecki stan rzeczy. Pozostaje tylko starać się umościć lepiej swoją pryczę w celi.

    Można wyobrazić sobie jednak że dla kogoś taka cena jest warta zapłacenia, “wszak sowiecki stan rzeczy jest faktem a przecież robię to tylko taktycznie” i pomimo wszystko decyduje się podjąć działania na warunkach sowieciarzy. Jeśli przyznamy że te warunki możliwe są tylko do czasu aż ich kreatorom i strażnikom się to “kalkuluje” to co w zamian można uzyskać? Jedynie to że sowieciarze na chwilę odsłonią swoją twarz którą i tak dobrze znamy. To wzbudzi nadzieje ale czy są one uzasadnione skoro wiadomo jaki jest sowiecki cel? Z tej celi w ten sposób nie wyjdziemy.

    Dla mnie wyjście jest jedno: odrzucać współuczestnictwo w sowieckiej realizacji, zachować swoje wartości i poglądy oraz ostrzegać innych. Nie dać się wsadzić do celi.

    “Pozostało nam tylko miejsce przywiązanie do miejsca
    jeszcze dzierżymy ruiny świątyń widma ogrodów i domów
    jeśli stracimy ruiny nie pozostanie nic”

  2. 2 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Trafnie to ujęte. I Herbert, jak najbardziej na miejscu i jak zwykle świetny.

    Niech mi Pan tylko wyjaśni, co ma Pan na myśli, mówiąc “nie dać się wsadzić do celi”? Czy to jest metafora w sensie “nie dać się zaszufladkować”? Jak to śpiewała Republika za moich młodych lat: “zasypiam w szufladzie dokładnie wskazanej”. Czy też chodzi Panu o dosłowne zagrożenie?

  3. 3 Andrzej (Pomorzanin)

    Drogi Panie Michale,

    W kontekscie tego co napisałem owa “cela” oznacza dla mnie sytuację, w której znalezienie się będzie wywierać na mnie presję do zachowania się wbrew mojej woli i moim przekonaniom. Czyli w tym przypadku zagrożenie ubezwłasnowonieniem. Uważam przy tym, że takie zagrożenie implikuje “szufladę”. Maszyna i śrubki…
    Także dobrze pamiętam Republikę z “młodych lat”, także moich.

  4. 4 sławek

    Jestem nowy p.Andrzeju od niedawna czytuję dyskusje ( b.ciekawe) WPod.i mam małe ale…Dyskusja z sowieciarzami (wszelkimi) powinna odbywać się przy pomocy zaciśniętej pięści – oczywiście TAK no ale… Jeśli nie można to mimo wszystko trzeba rozmawiać.Grzecznie ale b. stanowczo i nie jak przy okr. stole. Przecież to nie była dyskusja – chyba się zgodzimy, to było dopracowanie drobiazgów wcześniejszych uzgodnień! Wiadomo gdzie są granice naszych żądań i trzeba je głośno artykułować.
    to wcale nie znaczy że będziemy się zgadzać, ale nie mogąc nas ignorować muszą iść na ustępstwa.A jeśli nie pójdą to określą jasno swoje stanowisko i będzie to nagą prawdą o nich, dostępną dla wszystkich obserwujących. Może to przynieść skutek otwarcia wielu domkniętych oczu…ludzi którzy dotąd myśleli że ze swołoczą nie da się wygrać bo przecież jest ich tak wielu i tak wiele mogą! Przepraszam za może chaos w mojej wypowiedzi ,nie jestem mówcą … a tylko pasjonatem Mistrza z Wilna

  5. 5 michał

    Panie Sławku,

    Nie mogę się z Panem zgodzić! Z komunistami rozmawiać nie można, ponieważ można prowadzić sensowny dialog tylko z kimś, któ mówi tym samym językiem, kto wypowiada zdania prawdziwe bądź fałszywe, ale takiej ocenie podlegające, i wreszcie kto zamierza dotrzymać zawieranych umów. Żaden z tych warunków nie jest spełniony przez komunistów, więc nie wolno z nimi rozmawiać. Rozmowa z ich punktu widzenia, jest wyłącznie grą obliczoną na wciągnięcie interlokutora w orbitę bolszewickiego obłędu, na której najpewniej będzie sprowadzony do poziomu argumentowania, że biały sufit nie jest czarny.

    Z komunistami rozmawiać nie wolno. Artykułowanie swoich własnych poglądów jest po prostu obowiązkiem intelektualnym, ale z niego nie wynika nakaz intelektualnego zaangażowania z ideologią czystej władzy.

    Zapewniam Pana, że mogą i będą Pana ignorować tak długo, jak im wygodnie, że będą szli na ustępstwa, które będą głośno reklamować jako “wymuszone”, ale tylko wówczas, gdy właśnie jest im to na rękę, a więc zależnie od fazy, zależnie od taktyki. A zupełnie niezależnie od meritum. Nota bene, to dlatego właśnie nie wolno z nimi rozmawiać.

  6. 6 Andrzej (Pomorzanin)

    Szanowny Panie Sławku,
    Pan Michał dostatecznie udowodnił dlaczego nie powinno się dyskutować z sowieciarzami. Dodam tylko jedno, odnośnie tzw. praktyki:
    Zgodzi się pan zapewne z tym, że sowieciarze są zainteresowani “dyplomacją” tylko wtedy gdy albo są słabi i potrzebują czasu na przegrupowanie i wzmocnienie się albo są silni, kontrolują sytuację i chcą to robić jeszcze lepiej, zdobyć więcej niż zdobyli dotychczas lub też zniszczyć przeciwnika co oczywiście wiąże się ze sobą.
    Tak więc czy, w pierwszym przypadku, zrezygnowałby Pan z szansy całkowitego pokonania ich lub w drugim przypadku, czy dałby się Pan wciągnąć w ich grę wiedząc jaki jest jej cel?
    Dla mnie w obydwu przypadkach odpowiedź brzmi: nie.
    Którym z tych dwóch przypadków był “okrągły stół” o którym Pan wspomina? Dawno minęło już dość czasu, aby każdy kto ma trochę zdrowego rozsądku i patrzy trzeźwo na świat był w stanie stwierdzić, że “nie pokonaliśmy sowieciarzy i nie odzyskaliśmy Polski” a szanse na to są w aktualnej sytuacji praktycznie żadne, myślenie życzeniowe i tzw. realizm całkowicie zawiodły. Skoro jest Pan pasjonatem Mistrza z Wilna to bez wątpienia zna Pan jedną z jego najlepszych prac pt. “Optymizm nie zastąpi nam Polski”. Warto ją nie tylko uważnie przeczytać ale przede wszystkim zastanowić się jakie z niej wynikają wnioski.
    Albo się chce sowieciarzom sprzeciwiać i z nimi walczyć albo też chce się z nimi “rozmawiać” co oznacza wpisanie się w ich “scenariusze” i pomoc w realizacji ich celów czyli “Zwycięstwo Prowokacji”.
    Pisze Pan “mimo wszystko trzeba rozmawiać”. Dlaczego “trzeba” i dlaczego “mimo wszystko”? Mimo wszystko trzeba dać się wciągnąć w sowiecki świat?
    Cała ta dyskusja jest właśnie o tym. Pan Orzeł twierdzi że widzi możliwość a nawet potrzebę “rozmawiania” przy zachowaniu swoich antykomunistycznych przekonań a Pan Michał oraz Pan Dariusz uznają że taka “rozmowa” jest nie tylko wyrzeczeniem się antykomunizmu ale też niczym innym jak “zwycięstwem prowokacji” i że o żadnym “zachowaniu siebie” nie ma mowy wtedy gdy realizuje się rolę w sowieckim scenariuszu. Popieram ich wybór i argumentację.

  7. 7 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Pozwolę sobie zaoferować Panu podziemne “łamy” dla próby wyartykułowania wniosków płynących z broszury pod znamiennym tytułem “Optymizm nie zastąpi nam Polski”. Jak Pan słusznie stwierdza, jest to tekst godny najwyższej uwagi. Napisany w tragicznym momencie, w październiku 1944 roku, zadaje kłam tak często powtarzanym opiniom, że “wówczas nikt nie mógł wiedzieć…” Mniejsza jednak o historyczne znaczenie broszury, przyzna Pan, że “aktualność” tez wyrażonych w tak specyficznej sytuacji politycznej przed prawie 70 laty, jest sama przez się komentarzem nad opłakanym stanem polskiej myśli politycznej.

    A więc, jakie wnioski Pan wyciąga? Nie ma nigdzie żadnej rzeczowej dyskusji nad Mackiewiczem, tylko wciąż te same duby smalone, że książek nie ma, albo że nie są lekturą obowiązkową (tfu! cóż to za nonsens!), albo kadzenie i wymiotne powtarzanie w kółko, że tylko prawda jest ciekawa, jak gdyby Mackiewicz nie powiedział nigdy w życiu nic więcej.

    A gdzież może odbyć się taka dyskusja, jak nie w Podziemiu?

  8. 8 amalryk

    Panie Sławku!

    Czytał Pan “Mistrza i Małgorztę” Bułhakowa? Na, której stronach szatan o imieniu Woland swą diabelską mocą karze ludzi władzy i rozprawia się z prześladowcami Mistrza? Opisał to trafnie Radziński w swoim “Stalinie”:
    “[…]Bułhakow pisał tę powieść pod palącym letnim słońcem lat ’36-’37, w dniach procesów moskiewskich, kiedy inny szatan unicestwiał szatańską partię.(…) Nietrudno odgadnąć, kto się krył pod postacią Wolanda.[…]”
    I dalej, gdy Stalin już zrezygnował z usług pisarza;
    “[…] Dostał jednak policzek: zło nie potrzebowało jego usług. Zło pozwoliło mu żyć – i nic więcej. (…) Niebawem śmiertelnie zachorował.
    W powieści Woland pomógł Mistrzowi. W życiu szatan zabił Mistrza.
    Nie igra się z Wolandem.[…]”

    Tu nie ma żadnej metafory Panie Sławku! Paktowanie z bolszewikami to paktowanie z diabłem w postaci czystej – i niech mi Pan uwierzy, daleki jestem od religijnej ekstazy pisząc te słowa.
    (Zresztą doskonale pamiętam kiedy po raz pierwszy trzymałem w rękach “Mistrza i Małgorzatę”-w r.’83-cim, co prawda w wersji oryginalnej. Bbibliofilskie wydanie, skóra, doskonały papier, bez śladu stopki redakcyjnej. Na pytanie znajomej pokazującej mi tę księgę; “Zgadniesz, gdzie to zostało wydane? Nieco skonfundowany, strzeliłem bez przekonania; “Gdzieś na Zachodzie?” I usłyszałem w odpowiedzi; “Nie! Nie! Pudło! Na Kremlu, mój drogi! Na Kremlu!”

  9. 9 michał

    Panie Amalryku,

    Znam tylko “wersję oryginalną” Mistrza i Małgorzaty. Co ma Pan na myśli? Czy odkryto jakąś bardziej oryginalną? Czy wnosi coś zasadniczo nowego?

  10. 10 amalryk

    Jest oryginał, i są tłumaczenia z oryginału (pewnie też oryginalne) – ale ja o oryginale w tej pierwotnej, rosyjskojęzycznej wersji…

  11. 11 michał

    Ach, przepraszam! Źle Pana zrozumiałem. Oryginał w przeciwieństwie do przekładu, a ja myślałem, że miał Pan na myśli jakąś późniejszą wersję zwweryfikowaną z rękopisem.

  12. 12 Andrzej (Pomorzanin)

    Panie Michale!
    Dziękuję bardzo za propozycję która jest dla mnie zaszczytem. Zgadzam się napisać kilka zdań na temat broszury “Optymizm nie zastąpi nam Polski”. Nie dorównuję w niczym obydwu Panom a w szczególności w erudycji oraz w znajomości wielkiego dzieła Józefa Mackiewicza, jakim są Jego książki i pozostałe publikacje. Jestem zupełnym amatorem w humanistyce. Tym bardziej czuję się wobec Pana zobowiązany.

  13. 13 amalryk

    W drukarni kremlowskiej bolszewicy drukowali, na swój własny użytek, dosłownie wszystko, co uważali za ważne i przydatne. (A wspominalem już Panu jak to, “przy innej konfiguracji gwiazd”, mógłbym być spowinowacony z sowieckim gensekiem?)

  14. 14 michał

    Z którym, Panie Amalryku?

  15. 15 sławek

    uffff zgnietliście mnie Panowie…Wydawało mi się że w kraju w którym prawie połowa ludzi nie głosuje , bo nie ma na kogo! Chcąc coś zmienić, a nie da się zadeptać swołoczy- jest jej za wiele i za silna, to wydawało mi się że trzeba zacząć od małych kroków. pewnie że z drugiej strony w mediach znaleźć męża stanu ba porządnego człowieka to żadna lupa nie pomoże …Ale kurcze- kocham ten Kraj (wielkie słowa…ale co tam ,tak myślę i dobrze mi z tym!) z jego pokrętną historią , żyję w nim tu i teraz, krew mnie zalewa co się wkoło wyprawia. Czy zawsze muszą do władzy dochodzić cwaniaki,bydło ,oportuniści. Ktoś powiedział “władza deprawuje” pytam gdzie? Tu już zdeprawowani tę władzę biorą jak swoje. Czy nie ma szansy na inne rozwiązania…

  16. 16 Andrzej (Pomorzanin)

    Panie Sławku,
    Jeśli ta swołocz jest za silna to trzeba zacząć od rozmawiania z nią? Co takiego chciałby Pan im w tej rozmowie przekazać? Poprosić ich aby się zmienili na lepsze a może postawić im ultimatum? Jakimi argumentami i jaką siłą Pan dysponuje? Bardzo proszę o odpowiedź.
    Czyżby do tego popychała Pana pańska desperacja (bo Pana “krew zalewa”)?
    “Małe kroczki” w mule “czerwonego jeziora” to klasyczny zgubny “polrealizm”.
    Możliwe że bierze Pan za prawdziwe coś co nim wcale nie jest.
    Zapewniam Pana że mój stosunek do Polski nie jest inny niż Pana ale właśnie dlatego nie zamierzam tego robić. Ponieważ każdy “mały kroczek” wspólny z bolszewicką swołoczą będzie na zgubę Polski i moją.
    A może skoro swołocz jest za silna i jest jej za wiele należałoby robić coś innego? Jest szansa na inne rozwiązanie (niełatwe i nie szybko) tyle że najpierw należy poznać pełną prawdę i wyciągnąć z tego właściwe wnioski.

  17. 17 michał

    “Czy nie ma szansy na inne rozwiązania…”

    Paradoksalnie, dzisiejszy prl jest najlepszym z prlów, najlepszym możliwym rozwiązaniem, na jakie bolszewicy mogli przystać. Żyje się lepiej, mięso jest, można wyjeżdżać za granicę, a w zamian trzeba tylko mówić, że deszcz pada, kiedy plują w gębę. – Więc nie jest tak źle!

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja