14 Comments “(Polski) Najdłuższy sen nowożytnej Europy”

  1. 1 michał

    Drogi Panie Rolexie,

    To bardzo ciekawy punkt widzenia i oczywiście dostrzegam Pańską frustrację z dzisiejszą Polską, tylko nie do końca widzę, dlaczego w takim razie nazywa Pan toto prlem bis.

    Jesteśmy w Podziemiu z jednego powodu. Ponieważ uważamy, że komunizm nie upadł, sowiety się nie rozpadły, a co za tym idzie, nie ma żadnej Polski ani Rosji, ani nawet Ukrainy, a są tylko kaprawe sowiety ze swym zwiędłym wianuszkiem demoludów. To coś co powstało 25 lat temu na obszarze między Odrą a Bugiem jest zaledwie kontynuacją sowieckiego tworu stworzonego przez okupację sowiecką w latach 1944-45. Mój wspólnik podziemnej niedoli zżyma się nawet na określenie prl BIS, bo to nie jest żaden drugi prl, tylko jeden i ten sam. Już samo określenie BIS jest jakoś mylące, wprowadza w błąd, bo sugeruje istotną przemianę. Prawdę mówiąc zgadzam się z tym stanowiskiem. Używam pomimo to nazwy prl bis po prostu dla odróżnienia, kiedykolwiek bowiem używam określenia prl, to słuchacze myślą, że mam na myśli nieistniejącą już (rzekomo) Polskę ludową. Dla uniknięcia więc nieporozumień mówię: prl bis albo prl nr 2. Pomysł uhonorowania tego wiekopomnego wydarzenia wziął się z tej właśnie ironii: wystawić laurkę przemianie, której nie było.

    Konsekwentnie – dodam znowu: z mojego punktu widzenia – nie istnieje „polityka polska” ani „władza w Polsce”, ani nie może być o mowy o jakimś „u nas”. Ale ja się mogę mylić. To mi się już zdarzało w życiu. Nie wątpię, że zdarzy mi się ponownie. Proszę więc o wyjaśnienia. To jest dla mnie bardzo ważne, bo jeśli Pan ma rację, to ja pakuję manatki i wracam do tego „prlu bis” (tym razem celowo w cudzysłowie).
    Twierdzi Pan, że „rytm polityki polskiej w jej relacjach z Rosją był wyznaczany dokładnie w Berlinie”. Berlin wydaje mi się mniej zależny od Moskwy niż Warszawa, więc jeśli w Polsce robi się politykę wolnych Niemiec, a nie sowieckiej centrali w Moskwie, to Polska jest niezależna. Wiem, wiem, że to brzmi absurdalnie, bo jeśli robi się obcą politykę, to jak można mówić o niezależności? Ale przyzna Pan chyba, że satelici Hitlera mieli jakiś wybór. Antonescu czy Horthy nie byli urzędnikami Reichu, ale politykami, którzy w trudnych warunkach wybrali pewną opcję polityczną, podczas gdy gensek polskiej kompartii był co najwyżej agentem sowieckim. Jeśli więc dzisiejsi politycy prlowscy mają swobodę manewru choćby taką, jaką mieli podczas wojny sojusznicy Hitlera, to nie jest tak źle. W takim razie powinienem wracać. Tym bardziej, że teraz Amerykanie instalują się w prlu, więc to jeszcze lepiej. Rzecz jasna przyjmuję Pańską uwagę o Wal-Mart, ale przyzna Pan, że Ameryka – nawet w moich nie rozkochanych w niej oczach – to coś więcej niż tylko „pile it high & sell it cheap”.

    Czy prlowska informacja wojskowa jest ciałem (nie wiem, cholera, jak się na takie rzeczy mówi!) niezależnym? Prowadzi własną politykę? Sprzedaje się Niemcom, Amerykanom i „kto da więcej”? Czy też jest częścią innej, większej i kwitnącej organizacji?

    Czy mam pakować manatki?

  2. 2 Andrzej

    Drogi Panie Michale,

    W żadnym wypadku! Niech Pan nawet o tym nie myśli! Nie w tę stronę!
    W tej stronie jest tylko nędza, nędza, nedza. Peerelowska, ulepszona bo odnowiona, zdemokratyzowana, kolorowa (po czarno-białej scenografii nawet blade kolory wyjają się kusić barwami) i słodkawa (czekoladopodobna) ale wciąż ta sama w swoim rdzeniu – bolszewicka. Umysłowa przede wszystkim. Tutaj jest życie w coraz bardziej fantastycznych wyobrażeniach a nie w rzeczywistości. Szmat i Jaćwok przeciw Hujbackiemu i Cipsowi, Moskwistan przeciw Fikcjojczyźnie. Chamy i Żydy. To jest jedyna dopuszczalna dyskusja. Jeśli Pan się nie dostosuje, zostanie Pan odrzucony. Tutaj nie szkodzi ten, kto wspiera peerelowski nowo-twór a ten kto próbuje mu to wytknąć i nawołuje do zmiany postawy. Jeśli nie chce się być pożytecznym idiotą, to jest się wrogiem “w imieniu Rzeczypospolitej”. Jeśli ma się inny pogląd na “sprawę polską” niż tzw. elity niepodległosciowe (na przykład. widzi się u niej błędy i krytykuje je) to jest się wrogiem. Tutaj kolektywizm narodowy doprowadzony jest do szczytu. Tutaj chce się tylko odwrócić od tego wszystkiego i odejść. Jestem na miesjcu i przestrzegam.

  3. 3 michał

    Jestem wdzięczny za przestrogę, Panie Andrzeju.

    Nie w tę stronę, mówi Pan. Ale dokąd uciekać? Chętnie bym czmychnął od tych “konserwatystów”, tylko dokąd? Świat jest na haku i pod kluczem. Gdzie się obejrzeć, wszędzie triumfuje rewolucja. A marzą tylko o dalszej rewolucji.

    Ech, zapłakałby człowiek, tylko skąd ich wziąć, łez tych?…

  4. 4 Tomek 'Rolex'

    Panie Michale

    Prosze wstrzymać pakowanie. Zalecam wstrzemięźliwość powrotową. Bardziej przydamy się Ojczyźnie na obczyźnie – póki co.

    Pańskie pytania sa zasadne, ale szukając odpowiedzi docieram albo do absurdu albo do eschatologii, a wiec do zagadnień dobra i zła.

    Mołojcy z Bierutem, Gomułka, et consortes nie mogli stworzyć nic trwałego, bo niby w jaki sposób prole maja coś stwarzać?

    Stalin nie mógłby stworzyć nic trwałego, bo jak człowiek o fizjognomii konia Przewalskiego i intelekcie portowego żula mógłby stworzyć coś, co przeżyje sowiety?

    Za tym kryje się wiec jakaś niedostępna nam siła – inaczej rozbroilibysmy ja w miesiąc.

    Widać, ze trzeba się do tego wszystkiego bardzo dobrze przygotować…

    Zadanie wydaje się być z gatunku niewykonanych, dlatego zgłaszam się na ochotnika ;)

  5. 5 michał

    Wstrzemięźliwość jest cnotą, której mi Pan Bóg w swej łaskawości poskąpił, ale w wypadku prlu przychodzi mi podejrzanie łatwo.

    Mołojcy i Nowotko, Gomułka czy Bierut, to w pierwszym rzędzie agenci, a dopiero potem wysocy urzędnicy międzynarodowego komunizmu, więc ma Pan rację, że nie są zdatni do tworzenia, ale co do intelektu Stalina, to miałbym ochotę zaprotestować. Nie był to na pewno geniusz; co więcej był zapewne mniej uzdolniony od ludzi, których wykończył, ale to tylko dowód, że w polityce nie trzeba być inteligentnym. Chruszczow był na pewno mniej bystry niż JFK, ale to on wykiwał błyskotliwego amerykańskiego prezydenta. Nie postponujmy więc Stalina, bo jak my sami wówczas wyglądamy?

    Dostrzegam intelektualną pułapkę w Pańskim określeniu “mógłby stworzyć coś, co przeżyje sowiety”. Z jednej strony bowiem, stworzenie czegoś trwałego, co przerasta doraźną strukturę bolszewickiego państwa, wskazywać by mogło na wartość – bo tylko wartość może zapewnić trwałość. Ale z drugiej strony, bezwartościowe sowiety istnieją nieprzerwanie od prawie 100 lat! Dzisiejsza “Rosja” nie przetrwała sowietów, ale jest ich kontynuacją. To SĄ sowiety. Czy tak trudno przyjąć, że Ukraina czy Białoruś nie jest niezależnym państwem? A czy Mongolia była 50 lat temu? Ukraina i Białoruś miały swą odrębną reprezentację w onz – od początku – ale nikomu nie przyszłoby wówczas na myśl twierdzić, że są “niezawisłe”. prl też miał swoją reprezentację, ale przecież niewielu twierdziłoby, że “prezydent” Ochab reprezentował Polskę! (to zrestzą nie do końca prawda, bardzo wielu tak twierdziło…)

    Z mojego punktu widzenia sowiety trwają i mają się dobrze, być może więc należy szukać wyjaśnień naszej dziwnej sytuacji bliżej? Nie w eschatologii, absurdzie, dobru i złu, ale w prostym opisie rzeczywistości?

  6. 6 Andrzej

    Sądzę, że wyjaśnień (nie tyle naszej co powszechnej) dziwnej sytuacji należy szukać w tworzeniu fikcji na własny użytek, w myśleniu życzeniowym, w wyniku czego to co jest tylko pozorne brane jest za rzeczywistość. Przy takim podejściu, już nie tylko sowieci zniknęli jak kamfora ale w ogóle ich nie było bowiem jak czytam i słyszę wokół siebie od zawsze była to tylko Rosja, Rosja, Rosja…Słyszę to na przykład u Besançona (http://www.nowakonfederacja.pl/cyryl-putin-i-ich-metody/), który kiedyś wydawał mi się człowiekiem nauki mającym pojęcie o tym co mówi i pisze. Na niego z kolei powołują się inni i propagują tę fałszywą tezę. Mniej krytycznym odbiorcom to zupełnie wystarcza do uznania tego za pewnik. A takich jest zdecydowana większość.

    Jaki inny może być rezultat takiego podejścia do rzeczywistości niż życie tylko w świecie złudzeń w którym oparte na fałszywych tezach, nierealne zdarzenia, analizy i plany na przyszłość tworzą układ wspólrzędnych dla myślenia o świecie nas otaczającym i do podejmowania decyzji?

  7. 7 michał

    Panie Andrzeju,

    Niestety ma Pan rację. Besançon głupstwa gada, że aż słuchać przykro.

    Więc co robić? Zamilknąć po prostu? W końcu, jeśli ludzie rzeczywiście chcą żyć złudzeniami i dobrze im z tym, to kim ja jestem, żeby ich wyprowadzać z błędu? Może lepiej przyłączyć się do wszystkich i w szczęściu powszechnym walczyć o pokój na świecie?

  8. 8 Andrzej

    Panie Michale,

    Już ja znam tę walkę o pokój na świecie. Nigdy w życiu.

    Jeśli rzeczywistością ma się stać to co większości się wydaje to ja odwacam się i wychodzę. Wolę być sam pod ziemią ale przy zdrowych zmysłach. Przyłaczanie się do tłumu? To nie dla mnie. Już nie odczuwam potrzeby aby kogokolwiek wyprowadzać z błędu. Mogę co najwyżej przedstawić komuś swój punkt widzenia a co on o tym pomyśli i co z tym zrobi to już jego sprawa.

  9. 9 michał

    Drogi i Wielce Szanowny Panie Andrzeju!

    Jesteśmy jak Maklakiewicz w Rejsie. I tak samo jak on, chcemy wyjść – i nawet wychodzimy – z planu filmowego, pod ziemię, na emigrację, ku zdrowym zmysłom. Ale tak samo jak uczestnicy Rejsu pozostajemy na statku, w “rejsie donikąd”, jak to kiedyś nazwał tu Stary chrzan (http://wydawnictwopodziemne.rohnka5.atthost24.pl/2008/06/01/rejs-donikad/ ).

    Ja jestem chętny do wyjścia – tylko dokąd? Dokąd uciekać?

    A może jesteśmy po prostu “więźniowie z Colditz”? Nieważne dokąd, nieważne, że nas złapią i wsadzą znowu za kratki tej samej łżeczywistości. Ważny jest tylko sam proces uciekania, sama chęć ucieczki?

  10. 10 Andrzej

    Drogi Panie Michale,

    Świetny tekst Staego chrzana! Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, że go dotychczas nie przeczytałem. Jakże aktualny! Ten rejs trwa w najlepsze. Można powiedzieć, że statek płynie już sam tylko od czasu do czasu sternik poprawi kurs aby ominąć mieliznę. Do tego jest to podróż z prądem ku morzu bolszewickiej szczęśliwości w którym pozostaje tylko dryfować i akceptować każdy kierunek. Już nie tak daleko do ujścia.

    Jak wiadomo jednemu z więźniów Colditz udała się ucieczka. Dotarł do ambasady amerykańskiej w Wiedniu gdzie odmówiono mu udzielenia azylu. Wrócił dobrowolnie do obozu…

    Pozwolę sobie na profanację znanej sentencji: refugium neccese est vivere non est necesse

  11. 11 michał

    Panie Andrzeju,

    Jak wiadomo z prądem płyną tylko śmiecie.

    Nie słyszałem o takim uciekinierze z Colditz! Czy zna Pan nazwisko? Niezwykle interesujący sa także ci, którym udało się uciec z zamku. Airey Neave na przykład. Niezwykła postać. Moim zdaniem zamordowany przez irlandzkich bandytów z rozkazu Moskwy.

  12. 12 Andrzej

    Nazywał się Peter Allen i uciekł z Cloditz pod koniec 1940 roku, zanim jeszcze USA przystąpiły do wojny i były neutralne. Przeczytałem o tym na stronie http://enc.slider.com/Enc/Colditz_Castle . Trudno mi powiedzieć na ile jest to wiarygodne źródło w kwestii szczegółów (zasadnicza cześć opisu ucieczki potwierdza się w innych źródłach w internecie).

    Sowieci bez wątpienia sterowali terrorystami z IRA więc nawet jeśli w jakimś przypadku nie zlecili im bezpośrednio zabicia kogoś i tak mieli w tym swój udział i swój interes. Wrogowie IRA byli też najczęściej wrogami sowietów.

  13. 13 Andrzej

    ps. Neave zamordowała inna irlandzka organizacja terrorystyczna niż IRA (wywodząca się z niej INLA) ale za to jawnie komunistyczna zatem udział sowietów w tym czynie wydaje mi się pewny.

  14. 14 michał

    Zabójstwo Neave’a odbyło się podczas jednostronnego zawieszenia broni ze strony IRA. Ważniejsze jednak wydaje mi się, że Neave był jedynym w otoczeniu Margaret Thatcher, który miał jakiekolwiek rozeznanie w polityce międzynarodowej. Wszyscy inni Torysi z międzynarodowym doświadczeniem, choćby Lord Carrington, który został jej ministrem spraw zagranicznych, nie należeli do “jej” skrzydła w partii. Airey Neave miał rzekomo propagować antykomunistyczną politykę. W praktyce, po jego zabójstwie, została tylko antykomunistyczna retoryka, zakończona niesławnej pamięci deklaracją “I like Mr Gorbachev”…

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja