Michał Bąkowski
4 comments Published 25 November 2018    |
(Polski) Nasz człowiek w Londynie czyli dziwne przypadki Olega Gordijewskiego. Część II
4 comments Published 25 November 2018    | 
Panie Michale,
Doskonała analiza, bardzo ciekawa historia. Trochę przypomina to sprawę Nosenki. W jednym i drugim przypadku zastanawiająca jest naiwność analityków oceniających wiarygodność oficerów KGB. W przypadku Nosenki można jednak prześledzić (dzięki Tenentowi Bagleyowi i artykułom Darka sprzed paru lat) historię sporu między dwoma obozami w CIA spierającymi się o autentyczność ‘uciekiniera”. Czy Macintyre pisze coś o podobnych wątpliwościach w MI 6? W końcu Brytyjczycy powinni być bardziej wyczuleni na skuteczność KGB, niż ich koledzy z CIA.
Drogi Panie Jacku,
Historia jest chyba nadzwyczaj ciekawa, a porównanie do Nosenki ważne. Jednak w porównaniu, sprawa Nosenki wydaje się zupełnie skandaliczna. Tam nie mogło być żadnych wątpliwości, a cały świat – z CIA na czele – uważa go za bona fide uciekiniera. W wypadku Gordijewskiego są chyba wątpliwości, nie sądzę, żeby można jednoznacznie osądzić, że był od początku do końca agentem kgb w MI6.
Dotknął Pan najdziwniejszej strony sprawy: dlaczego nikt, o ile mi wiadomo, nie ma wątpliwości? Zostawmy p. Story czy Golicyna (nie znam zresztą żadnych wypowiedzi Golicyna na temat Gordijewskiego), ale dlaczego Macintyre czy Correra nie wyrażają żadnych wątpliwości? W mojej relacji przytaczam każdy wyraz powątpiewania ze strony oficerów MI6. Przytaczam je rzecz jasna za Macintyrem, ale dla niego są one tylko kolejnym dowodem bohaterstwa Gordijewskiego.
Przypuszczam, że mówiąc o “wyczuleniu Brytyjczyków”, ma Pan na myśli ich historie z “Cambridge Five” (or Six, or Seven – to brzmi jak “Siedmiu wspaniałych”). Ale CIA ma swoje własne historie z penetracją sowiecką. Angleton był w samym sercu tych przepychanek. Usunięcie Angletona i jednoczesne odrzucenie Golicyna, jest punktem zwrotnym w historii CIA. Od tego czasu, jak to mawia Stary chrzan, CIA nie istnieje…
Ach, i dziękuję za dobre słowo.
Panie Michale,
Przyjmując, że Gordijewski był podstawiony, to rzuca się w oczy zasadnicza różnica pomiędzy nim, a sprawą Nosenki. Ten drugi wydaje się być wysłany na drugą stronę w wielkim pośpiechu. Tylko to tłumaczy niesłychaną amatorszczyznę w jego legendowaniu. On w zasadzie został z marszu rozpoznany jako prowokator i dopiero później, w wyniku wewnętrznych gier w CIA uznano go za autentycznego uciekiniera. Bagley sugerował, że pośpiech sowietów wynikał z potrzeby przekonania CIA, że KGB nie stał za zabójstwem Keneddy’ego. Być może ten pośpiech spowodował tak złe przygotowanie gracza.
Natomiast jeśli Gordijewski miałby wykonywać zlecenie KGB, to został bardzo starannie przygotowany, skoro przeszedł weryfikację bez takich skandalicznych wpadek, jak Nosenko. No i termin przejścia, na długo przed epoką Gorbaczowa sugeruje, że przygotowania do nowego NEP-u sowieci prowadzili z pełną świadomością i determinacją, a plan był długofalowy, o czym ostrzegał Golicyn.
Panie Jacku,
Tak jest. Dokładnie jak Pan mówi, Nosenko to amatorszczyzna w ogóle, a na pewno w porównaniu z Gordijewskim. Osobiście przypisałbym akceptację Nosenki percepcji, że jest koniecznością odrzucenie Golicyna i powstrzymanie Angletona w kontynuacji poszukiwań sowieckich wtyczek.
Ktoś tu kiedyś powiedział, że Nosenko i Golicyn są jak niebieska i czerwona pigułka w Matrix: albo akceptuje się trudną rzeczywistość, albo powraca się do uroczego fałszu, nie ma trzeciego wyjścia.