Odpowiedź na Ankietę Mackiewiczowską
0 komentarzy Published 5 maja 2008    | 
1. Nie pamiętam dokładnie, kiedy po raz pierwszy spotkałem się z nazwiskiem Józefa Mackiewicza. Muszę to jednak zawdzięczać tygodnikowi Najwyższy Czas!, najlepszemu wychowawcy młodzieży w III Rzeczypospolitej.
Pierwszą przeczytaną książką „Ptasznika z Wilna” było „Zwycięstwo prowokacji”, zapewne AD 1997-99. Bezkompromisowość i szczerość tej książki dotknęła mię do głębi. Do dziś za clou mackiewiczowskiego poglądu na komunizm uznałbym słowa pochodzące z tej publikacji: „Katastrofa to nie śmierć połowy ludzkości w wojnie atomowej. Katastrofa to życie całej ludzkości pod panowaniem ustroju komunistycznego.”
Nie miałem kłopotów, by przyswoić sobie ów pogląd – analogiczne zdanie, choć może nie artykułowane wprost, funkcjonowało w moim domu rodzinnym. Żyłem w „PRL” tylko kilkanaście lat, lecz było to wystarczająco długo, by poznać i znienawidzić ten ustrój. Na perspektywę dziecka: dychotomię między „wyrobami czekoladopodobnymi” oferowanymi w miesięcznej liczbie dwu sztuk przez rząd Jaruzelskiego a czekoladami Lindta i Toblerone przysyłanymi mi przez Ciocię z Kanady, nakładały się i własne doświadczenia – trzygodzinne stanie w kolejce po chleb, tudzież kłamstwa Urbana w reżymowej TV. Komunizm polski kojarzył mi się z kradzieżą kilku warszawskich kamienic należących przed wojną do mego Dziadka, a komunizm sowiecki z analogiczną kradzieżą należących do Polski miast – Wilna i Lwowa. Co ciekawe, mijają lata, a żadne z wyżej wymienionych nie wróciły do prawowitych właścicieli.
2. Nie czuję się kompetentny, by formułować w tym miejscu wnikliwą ocenę filologiczną czy zwłaszcza politologiczną. Nie mam dostatecznej wiedzy, by wypowiadać się na temat recepcji Józefa Mackiewicza w samych tylko kręgach polonijnych, solidarnościowych i „prl-owskich”. A przecież autor „Zwycięstwa prowokacji” był znany na całym świecie i tłumaczony na wiele języków obcych – można więc domniemywać, że myśl jego była obecna w znacznej części krajów tzw. „wolnego świata”.
3. Gdy poznawałem twórczość Józefa Mackiewicza, najważniejsze wydawały mi się jego publikacje antykomunistyczne i tradycjonalistyczne. Jednak bardzo szybko, dzięki Mistrzowi, pokochałem Wielkie Xięstwo Litewskie. Dziś czuję, że mam dwie Ojczyzny – Koronę i Litwę. Pamięć o wiekach chwały tych Ojczyzn zobowiązuje do myśli o restytucji tego stanu i powrotu do realizowania polskiego powołania narodowego, a więc cywilizowania i katolicyzowania ziem położonych na wschód. Ściśnięcie Polski do nienaturalnych granic „piastowskich” oraz pozbawienie ziem należących do niej od wieków odbija się także na mentalności narodowej: cofnęliśmy się w rozumieniu geopolityki i naszych aspiracjach o 1000 lat.
Historia Wielkiego Xięstwa wskazuje, że możliwa była przez setki lat pokojowa koegzystencja wielu narodów i religij zamieszkujących jedno państwo i stanowiących wielką rodzinę. Jak w każdej rodzinie, tak i w tej były spory i kłótnie, ale aż do XX wieku stanowiły one problem marginalny. Dopiero nacjonalizm, ów najmłodszy bękart rewolucji francuskiej, zdołał na lata skłócić ze sobą ludzi uznających się za Polaków lub Litwinów.
Nie jest moją intencją wnikliwa analiza procesów, które sprawiły, że na Żmudzi i w Auksztocie powstał silny antypolski nacjonalizm ani w jaki sposób uznał on się za spadkobierców Mendoga i Witolda. Mówię tu o WXL jako przykładzie tygla narodowościowego w kontekście pozytywnej analogii do Stanów Zjednoczonych i braku analogii do sztucznego tworu pn. „Unia Europejska”. Sposób tworzenia ostatniego z wymienionych w bardzo wielu aspektach przypomina z ducha Sowiety, co powinno być dla nas alarmującym ostrzeżeniem. Powstaje paneuropejska, amorficzna sieć powiązań ustawodawczo-wykonawczo-sądowniczych, która rości sobie prawa do tworzenia „człowieka europejskiego”; do uczenia nas, czym jest cywilizacja i postęp; do redefiniowania pojęć funkcjonujących w naszej kulturze od tysiąca lat.
Tym mocniej pamiętajmy o przykładzie Wielkiego Xięstwa i monarchii jagiellońskiej, która niczego nie animowała, a mimo to potrafiła wytworzyć naturalne braterstwo i tolerancję. Bo zaufanie między ludźmi tworzy się oddolnie, poprzez kontakty, relacje i transakcje, a nie za pomocą ustaw i posiedzeń komisyj. Dlatego też, w latach 30-tych XX wieku, Józef Mackiewicz bronił ludność Polesia („tamtejszą”) przed warszawską biurokracją i odhumanizową polonizacją Kresów II Rzeczypospolitej. Trudno po latach nie przyznawać mu racji, trudno nie wstydzić się za tamte błędy naszego państwa. Ale nie należy ich ukrywać czy przemilczać – „jedynie prawda jest ciekawa”.
Prześlij znajomemu
0 Komentarz(e/y) do “Odpowiedź na Ankietę Mackiewiczowską”
Prosze czekac
Komentuj