III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Od Redakcji: w związku z dyskusją, która wywiązała się jakiś czas temu na naszej stronie na temat terroryzmu muzułmańskiego i jego sowieckich koneksji, publikujemy poniżej fragment rozdziału z książki „Wielkie Arrangement”, Dariusza Rohnka.

Żyjemy w świecie politycznych mitów: mitu o upadku komunizmu, mitu o zwycięstwie w zimnowojennej rywalizacji, mitu o tym, że światowy terroryzm stanowi siłę samą w sobie, i jako taki nie jest od nikogo uzależniony. Rzeczywistość wygląda odmiennie. Joseph D. Douglass, ekspert do spraw światowego handlu narkotykami, w liście otwartym skierowanym do amerykańskiego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, [1] zwrócił uwagę na niepokojącą analogię pomiędzy wojną w Wietnamie a chwilą obecną, wojny z terroryzmem i wojny w Iraku. W obu przypadkach podstawowym błędem popełnionym przez Amerykanów było niewłaściwe rozpoznanie przeciwnika, niedostrzeżenie faktu, że realnym przeciwnikiem, stojącym za wietnamskimi komunistami czy islamskim terroryzmem, jest Związek Sowiecki.

W jaki sposób – pytał Douglass – bin Laden i Husajn mogli tak długo unikać odpowiedzialności? Czy działo się tak za sprawą niezwykłego instynktu samozachowawczego, czy dzięki wsparciu niezidentyfikowanego państwowego sponsora? Czy iracka partyzantka jest wytworem lokalnym, czy jest wspierana przez jakieś siły ukryte w cieniu? Na czym polegała obecność wysokiej rangi polityków i wojskowych sowieckich w Bagdadzie w czasie trwania obu wojen irackich? W jakim momencie – pytał dalej Douglass – arabski terroryzm uwolnił się spod wpływów państwowego sponsora? Jeszcze w latach 80. sowieckie kierownictwo nad światowym terroryzmem nie było kwestionowane. Wiadomo, że Sowieci byli bezpośrednio zaangażowani w stworzenie, zorganizowanie, rekrutację, wyszkolenie i działanie arabskiego terroryzmu. Nagle, z początkiem lat 90., ich udział przestał kogokolwiek interesować.

Douglass zwracał uwagę na brak kompetencji amerykańskiego wywiadu. W przeszłości zarówno CIA, jak i inne agencje udowodniły, że nie są w stanie poprawnie wypełniać nałożonych na nie zadań. Wywiad nie potrafił właściwie ocenić zaawansowania sowieckich prac nad pierwszą bombą atomową (CIA pomyliła się w swoich szacunkach o około 10 lat), w latach 60. popełniono poważne błędy przy ocenie sowieckiej strategii atomowej i sowieckich zasobów broni atomowej, chemicznej i biologicznej. Nie potrafiono rozpoznać takich działań jak handel narkotykami, zorganizowana przestępczość, terroryzm, penetracja mediów. Nie dbano odpowiednio o dezerterów z drugiej strony. Przekazywane przez nich informacje były wykorzystywane tylko wówczas, gdy odpowiadały aktualnej amerykańskiej polityce, i jedynie w takich przypadkach, gdy nie podważały kompetencji agencji. Na podstawie danych pozyskanych z archiwów Stasi na początku lat 90. można wyciągnąć wnioski, że 100% zwerbowanych przez CIA Kubańczyków i Niemców z NRD było podwójnymi agentami, działającymi na rzecz Moskwy. Można zakładać, że to samo dotyczyło pozostałych agentów. Amerykański wywiad przestał interesować się Związkiem Sowieckim w 1989 roku, stąd nie dysponuje żadną wiedzą na temat wydarzeń z lat 1989-1991. Z drugiej strony, ani KGB ani GRU nie zaprzestały swoich działań wywiadowczych.

Mimo wrogiego stosunku komunistów do każdej religii, bolszewicy zawsze doskonale radzili sobie z kościołem. Potrafili przekonywać, infiltrować, przenikać agenturą zarówno kościół prawosławny jak i katolicki. Islam nie stanowi wyjątku.

Pierwsze kontakty z islamskim terrorystami w osobie Abdul Hamida Saida, przywódcy egipskich terrorystów z grupy Nasrat ul-Hakh, zostały podjęte już w 1922 roku, a minister spraw zagranicznych Sowietów Georgi Cziczerin obiecał Egipcjanom każdą niezbędną pomoc dla osiągnięcia waszych celów. [2] W tym samym czasie zainteresowania Kominternu zostały skierowane na Indonezję, najludniejszy kraj islamski, który stał się polem doświadczalnym dla sztuki infiltrowania islamskich organizacji. Rychło przystąpiono do ocieplania stosunków pomiędzy członkami Indonezyjskiej Partii Komunistycznej a indonezyjską Ligą Islamską, dzięki czemu już w 1923 roku kierownictwo indonezyjskiej partii kontrolowało 20 oddziałów Ligi Islamskiej, skupiających 100 000 członków, spośród których aż 30 000 uznano za godnych zaufania. W tym samym czasie sama IPK deklarowała zaledwie 1 400 wypróbowanych członków (dla porównania, komunistyczna chińska partia Mao miała w tym czasie zaledwie 900 członków).

Działania indonezyjskich komunistów były na tyle skuteczne, że już w 1946 z powodzeniem zainstalowali swojego człowieka, Ahmeda Sukarno, na urzędzie prezydenta, choć opinii światowej został zaprezentowany jako demokrata, nacjonalista i muzułmanin. Swoje przywiązanie do idei komunistycznej zadeklarował Sukarno w 1962 roku, przyjmując w Moskwie Order Lenina. Z pomocą sowieckich i chińskich towarzyszy Sukarno wprowadzał elementy programu komunistycznego, rozpoczął także jawną wojnę z antykomunistyczną opozycją, co doprowadziło do jego upadku. [3]

Podobnym przykładem infiltracji w świecie muzułmańskim było dojście do władzy w Egipcie Gamal Abdel Nassera, choć ten ostatni skrzętnie maskował swoje komunistyczne koneksje, wystrzegał się także otwartej walki z islamskimi antykomunistami. Otwarcie za to głosił marksistowskie hasła antykolonializmu i antysyjonizmu. Nasser stworzył podwaliny dla sowieckiej akcji wymierzonej przeciwko francuskiej obecności w Afryce Północnej, szczególnie w Algierii. Przygotował także bazę dla Organizacji Wyzwolenia Palestyny, powołanej oficjalnie na arabskim szczycie w Kairze w 1964 roku. Wkrótce OWP rozpoczęła masowe szkolenie swoich członków w obozach dla terrorystów w Związku Sowieckim, Wschodnich Niemczech, Bułgarii, Czechosłowacji, na Węgrzech i na Kubie. Palestyńska organizacja Arafata zajęła się następnie szkoleniem komunistów z Nikaragui, Salwadoru, Afrykańskiego Kongresu Narodowego, rewolucyjnych grup Chomeiniego z Iranu i wielu innych ugrupowań terrorystycznych z całego świata. [4]

Arafat był od początku uzależniony od swoich sowieckich partnerów, nie podejmując samodzielnie żadnej ważnej decyzji. Został mianowany przywódcą Palestyńczyków wkrótce po zakończeniu wojny 6-dniowej. Wcześniej był szefem palestyńskiej terrorystycznej organizacji al-Fatah. Pierwszym poważnym zadaniem Arafata, opracowanym przez KGB, było wypowiedzenie wojny amerykańskim imperialistom-syjonistom. Już w 1978 roku, przy pomocy służb rumuńskich, zaczęto realizować plan przekształcenia terrorystycznej organizacji Arafata w rząd tymczasowy oraz plan nawiązania stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Liczono, że prezydent Carter połknie haczyk i zaprosi Arafata do Białego Domu. Zarysowany wówczas program przyniósł ćwierć wieku później spodziewane owoce, a prowadzony nadal przez moskiewskich graczy Arafat został uhonorowany pokojową nagrodą Nobla. [5]

W 1966 roku na Kubie zorganizowano pierwsze spotkania w sprawie międzynarodowego terroryzmu, pod nazwą Konferencja Trzech Kontynentów. Na całym świecie rozpoczęły się skoordynowane akcje terrorystyczne o niespotykanej wcześniej intensywności. Islamscy ekstremiści byli bardzo aktywni od samego początku. W 1967 roku na czele sowieckiego KGB stanął Jurij Andropow, w przyszłości następca Leonida Breżniewa i mentor Michaiła Gorbaczowa.

W 1967 roku wizytujący Zachodnie Niemcy Szach Iranu Reza Pahlawi został wrogo przyjęty przez niemieckich studentów. Rok później cała Europa Zachodnia została ogarnięta studenckimi manifestacjami o jednoznacznie lewackiej inspiracji. W Niemczech, we Włoszech, w innych krajach Europy Zachodniej zaczęły powstawać pierwsze komórki terrorystyczne. Rok później intensywną działalność terrorystyczną zapoczątkowały irlandzka IRA i baskijska ETA. W tym samym czasie akty terroru miały miejsce w licznych krajach Ameryki Łacińskiej (w Meksyku, Urugwaju, Argentynie, Chile, Boliwii). W 1973 roku komunistyczny przewrót w Chile został skutecznie powstrzymany przez wojskowy zamach stanu.

Wielkie nadzieje wiązano z Egiptem, który miał się stać bazą strategiczną dla akcji wywrotowych w krajach arabskich. Plany te zostały przekreślone przez Anwara Sadata, który w 1971 roku wydalił agentów KGB z terytorium kraju. Dziewięć lat później egipski prezydent zapłacił za swoją odważną decyzję – został zamordowany przez jedną z islamskich grup terrorystycznych. W efekcie tego wydarzenia KGB nawiązała ścisłe kontakty z prawicową organizacją Muzułmańskie Braterstwo, z którego wywodzi się Ayman al-Zawahiri, prawa ręką Osamy bin Ladena. [6]

Wraz z wybuchem islamskiej rewolucji w 1979 roku Iran stał się jednym z najbardziej lojalnych sojuszników Związku Sowieckiego. Po sowieckiej agresji na Afganistan w Teheranie miała miejsce tylko jedna spontaniczna manifestacja. W otoczeniu Chomeiniego było wielu komunistów.

Irańska islamska rewolucja była nie tylko wspierana, ale wręcz zainicjowana zarówno przez lokalnych komunistów jak i sam Związek Sowiecki, i to w klasycznie sowieckim stylu. Gdy pod koniec 1978 roku sekretarz generalny KPZS Leonid Breżniew wyraził publicznie poparcie dla rządów szacha, jednocześnie kontrolowane przez Moskwę, nadające swoje programy z azerskiego Baku radio Narodowy Głos Iranu wzywało do obalenia szacha i ustanowienia islamskiego rządu. W ciągu kilku kolejnych tygodni poprzedzających 4 listopada 1979, moment przejęcia amerykańskiej ambasady w Teheranie, sowiecki ambasador w Iranie, Władimir Winogradow, spotykał się regularnie ze studentami, którzy przygotowywali atak na ambasadę. Ich przywódca, Mohamad Mohsen Choiniha był, nie licząc sowieckich koneksji, blisko związany z samym Chomeinim, a po skutecznie zainicjowanej rewolucji został szefem irańskiej tajnej policji, Savamy. Przyjacielskie stosunki pomiędzy Związkiem Sowieckim a irańską rewolucją zostały potwierdzone podczas XXVI Kongresu KPZS w lutym 1981 roku, kiedy Breżniew wyraził głębokie poparcie dla irańskiej antyimperialistycznej rewolucji oraz wezwał do nawiązania przyjacielskich stosunków. Stwierdził także, że walka o wyzwolenie może być prowadzona pod sztandarami islamu. W tym samym roku podpisano serię porozumień dotyczących wymiany handlowej, zakupu broni przez Iran oraz obecności sowieckich doradców w Teheranie. [7]

W 1983 roku stosunki uległy znacznemu ochłodzeniu, wydalono z Teheranu 18 sowieckich dyplomatów, a irańska partia komunistyczna została zdelegalizowana. Miało to przekonać świat o antykomunistycznym nastawieniu irańskiego reżimu. Rzeczywistość była inna. Sowieccy eksperci nadal pracowali na terytorium Iranu, obsługując m.in. własne instalacje podsłuchowe przy granicy z Afganistanem i Pakistanem. Z pełnym poparciem islamskiego rządu mogli nie tylko śledzić oddziały afgańskich powstańców ale również skutecznie przeciwdziałać sformowaniu na terytorium Iranu drugiego frontu. Także represje wobec działaczy partii komunistycznej miały ograniczony charakter, biorąc pod uwagę surowość rewolucyjnego prawa i fakt, że oponentów spotykała na ogół śmierć. Większość z osadzonych w więzieniu już po upływie kilku miesięcy została wypuszczona na wolność, radykalnie zmieniła swoje przekonania religijne i masowo zasiliła instytucje rządowe takie jak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz korpus Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, instytucję od początku swojego istnienia wspieraną przez Związek Sowiecki, m.in. poprzez udział w jej pracach 100 ekspertów KGB, ogromną ilość nowoczesnej sowieckiej broni itd. [8]

Irańska rewolucja okazała się inspirująca dla sfrustrowanych lewicowych Arabów, dla których lata 70. były jedną wielką falą niepowodzeń. Wielu marksistów uznało, że droga do realizacji ich celów wiedzie poprzez islam. Na pozór niezwykła, ateistyczno-religijna hybryda nie była charakterystyczna wyłącznie dla świata islamskiego. Podobne zjawisko można zaobserwować w przypadku zagorzałych katolików z IRA i z ETA, którzy przekształcili swoje ugrupowania w organizacje o marksistowskim profilu. Był to bardzo ważny moment dla całego arabskiego ruchu rewolucyjnego. [9]

O ile powyżej opisany przypadek, przejścia marksistów na stronę islamu mieści się mniej więcej w sferze politycznego wyboru, o tyle kolejne zjawisko jest przykładem politycznej prowokacji. Zbiegły na Zachód w 1992 roku oficer KGB Wasilij Mitrochin opisując przypadki operacji pod fałszywą flagą przekonuje, że Sowieci w czasie wojny w Afganistanie zajmowali się szkoleniem fałszywych oddziałów afgańskich powstańców. W styczniu 1983 roku miało być aż 86 takich fałszywych band szkolonych przez oficera KGB, W. Kikota. Ponadto w Pakistanie było aż 200 agentów, 110 w Iranie. W efekcie 2/3 konfliktów wewnątrz afgańskiego ruchu powstańczego było sprowokowane przez KGB.

Już w 1985 roku Gulbuddin Hekmatyar został rozpoznany przez afgańskich bojowników jako agent KGB. W rzeczywistości Hekmatyar przez cztery lata był członkiem komunistycznej afgańskiej partii zanim stał się szczerym muzułmaninem. Mimo zdeklarowanego antyamerykanizmu Hekmatyar był zaufanym człowiekiem pakistańskich służb bezpieczeństwa i przy ich pośrednictwie otrzymywał wsparcie militarne od Stanów Zjednoczonych. Może to dowodzić wyjątkowo słabej orientacji CIA w meandrach wojny afgańskiej. Brytyjczycy, którzy także dostarczali broń w rejon konfliktu byli krytyczni wobec polityki CIA w Afganistanie. Podczas gdy brytyjczycy dostarczali rakiety Stinger legendarnemu przywódcy Ahmed Shah Massoudowi, Hekmatyar sprzedawał amerykańskie rakiety Iranowi. [10]

Osama bin Laden pojawił się w Pakistanie w 1984 roku. Nie odegrał jednak istotnej roli w prowadzonej wojnie, biorąc udział w zaledwie kilku niewielkich potyczkach. Co więcej, gdy w 1989 roku przywódca Al-Kaidy, Abdullah Azzam, zorganizował znaczną pomoc (ochotnicy, pieniądze, broń) dla walczącego Massouda, bin Laden zamordował swojego mentora, przejął władzę nad ugrupowaniem i odesłał ochotników z powrotem do domów. Powrócił do Afganistanu w poszukiwaniu kryjówki i na zaproszenie Hekmatyara w 1996 roku. Zorientował się jednak, że zarówno grupy terrorystyczne, jak i dawni komunistyczni generałowie przeszli na stronę samozwańczego mułły Omara. Gdy w 1995 roku wydawało się, że Massoud w charakterze ministra obrony w rządzie Rabbaniego ustabilizował sytuację w Afganistanie, Sowieci postanowili wypromować nowy ruch rebeliancki, Talibów. Pieniądze i broń były szmuglowane różnymi agenturalnymi kanałami, ale także bezpośrednio z Rosji. Jednym z powodów tej akcji były obawy Sowietów, że zwycięstwo Rabbaniego i Massouda, obu Tadżyków, może spowodować utratę sowieckich wpływów w Tadżykistanie. Drugim powodem był przygotowany przez komunistycznego zarządcę Turkmenistanu, Saparmurata Nijazowa, projekt budowy rurociągu przez Afganistan do Pakistanu. W projekt zaangażował się Gazprom. [11]

W celu ukrycia swoich związków, zaangażowania i wsparcia dla Talibów, Sowieci stosowali dezinformację, określając Talibów jako klienta Pakistanu, choć jak to wynika z licznych obserwacji przeprowadzonych jeszcze w 1997 roku, pakistańskie służby miały znikomy wpływ na poczynania Talibów. Potwierdzeniem skuteczności tych działań może być wypowiedź członka administracji Clintona, Strobe’a Talbotta, który stwierdził, że Rosja jest poza wszelkimi podejrzeniami o wspieranie islamskiego terroryzmu. Nieco odmienny pogląd zaprezentował były generał KGB, Oleg Kaługin, podczas dyskusji w programie telewizyjnym BBC World News 23 września 2001 roku: znacznie większa grupa terrorystów Al-Kaidy została wyszkolona przez KGB, aniżeli przez CIA.

 

 

  1. Joseph D. Douglass Jr., An Open Letter to Secretary of Defence, Donald Rumsfeld, w: financialsense.com, 31.10.2003
    http://www.financialsense.com/editorials/douglass/2003/1031.html

  2. William F. Jasper, Terrorism’s True Roots, w: The New American, 3.12.2001. http://www.freerepublic.com/focus/f-news/573242/posts

  3. Tamże.

  4. Tamże.

  5. Ion Mihai Pacepa, From Russia With Terror, Interview by Jamie Glazov, w:FrontPageMagazine.com, 1.03.2004.
    http://www.frontpagemag.com/Articles/Read.aspx?GUID=D162656E-9C26-4FF4-BE93-3C64CCC1FFCD

  6. Antero Leitzinger, All Roads Lead To The Third Rome? w: The Euroasian Politician, nr 5, 04.2002. http://users.jyu.fi/~aphamala/pe/issue5/terroris.htm

  7. Kenneth R. Timmerman, Iran Shows Its Soviet Sympathies, w: The Wall Street Journal, 10 March 1989, za: http://www.fortfreedom.org/c22.htm

  8. Tamże.

  9. Antero Leitzinger, op.cit. http://users.jyu.fi/~aphamala/pe/issue5/terroris.htm

  10. Tamże. Także: Imran Akbar, Gulbuddin Hekmatyar had links with KGB, w: The News International, 8.10.1992 http://www.rawa.org/gul-kgb.htm

  11. Tamże.



Prześlij znajomemu

15 Komentarz(e/y) do “Komunizm czy islamski terroryzm?”

  1. 1 Sonia Belle

    Bardzo ciekawe. Brakuje tylko jednego elementu – Iraku Saddam Husseina. Jak wytlumaczyc poparcie dla Saddama przez Sowietow, jednoczesnie piszac o „przyjacielskich stosunkach pomiędzy Związkiem Sowieckim a irańską rewolucją”. Po co w takim razie wojna iransko-iracka ? Cos tu sie nie zgadza.

  2. 2 michał

    To się chyba nazywa „hedging your bets”…

    OK, to nie było powiedziane zupełnie poważnie. Chaos, ferment, konflikt i wojna zawsze służą interesom sowieckim, gdy z dala od ich władzy. Czy konflikt Stalina z Tito (zakładając oczywiście, że był autentyczny!) pchnął Jugosławię w ręce Zachodu? Kiedy ten konflikt i oczywiste zyski z niego płynące zostały przeanalizowane przez Szelepina i Mironowa, to wystąpili z planem chińsko-sowieckiego konfliktu ku uciesze mas sowietologów, którzy odtąd mogli w nieskończoność wykazywać „sprzeczności między Pekinem a Moskwą”. W rzeczywistości żaden spór nie istniał i ogromne wysiłki zachodnie skierowane na pogłębianie rzekomego rozłamu były stratą czasu. Wydaje mi się, że wojnę między Irakiem i Iranem można widzieć w tym samym świetle, ale chętnie wysłucham innych hipotez.

  3. 3 RyszardT

    Chocby po to by sowieci: a) czerpali zyski ze sprzedaży broni obu stronom, b) mieli okazję tę broń przetestować, c) operacja dezinformacyjna (acz to teza trochę naciągana…), mniej więcej podobna konfliktowi sowiety vs. Chrl. Za tą tezą przemawiałby fakt, iż żaden z tych krajów koniec końców nie został na tyle osłabiony, by nie stanowić „rogue state” – de facto straszaka, wiążącego siły tzw. „wolnego świata” na Bliskim Wschodzie.

  4. 4 michał

    Mnie się element dezinformacji nie wydaje wcale naciągany. W powszechnym odczuciu, dyktatura ajatollachów była antykomunistyczna – podtrzymywanie takiej dezinformacji było z pewnością na rękę sowieciarzom.

  5. 5 Sonia Belle

    Michal,
    Ryszard,

    podtrzymywanie takiej dezinformacji było z pewnością na rękę sowieciarzom

    czerpali zyski ze sprzedaży broni obu stronom

    zawsze służą interesom sowieckim

    W rzeczywistości żaden spór nie istniał

    Malo przekonywujace argumenty. Macie niezlomna wiare w intelektualna wyzszosc komunistow nad Zachodem (waszym zdaniem, cokolwiek sie dzieje, komunisci to sprytnie wymyslili i uzyli do wlasnych celow). Czy waszym zdaniem komunisci chociaz raz popelnili jakis wielki, glupi blad ?

  6. 6 michał

    Soniu,

    Komuniści popełniają błędy cały czas, tylko nie ma na świecie woli, żeby te błędy wykorzystać. Ba, nie może być woli, skoro wszyscy uznali, że komunizm upadł.

  7. 7 RyszardT

    A czy mogłaby Pani uzasadnić, dlaczego te argumenty są mało prawdopodobne? Przyznaję – mój o wojnie iracko-perskiej jako akcji dezinformacyjnej – jest z rodzaju tych „na chłopski rozum”:

    1. Obie strony używały wszystkich, najgorszych broni w swoich arsenałach (Irak – gazów bojowych; Iran – posyłanie de facto dzieci na pole walki).
    2. Wojna była w zasadzie o Shatt – al – Arab, stosunkowo mały obszar i zakończyła się powrotem do status quo ante.
    3. Każda firma, instytucja zajmująca się produkcją i handlem bronią sprzedaje swoje produkty, nadwyżki bądź technologie potrzebne do ich wytworzenia obu stronom w momencie konfliktu.
    4. W przypadku Iraku i Persji – faktycznie istniały konflikty. Zarówno ten na tle ustaleń terytorialnych po rozpadzie Imperium Ottomańskiego, jak i odwieczny konflikt szyicko-sunnicki, arabo-perso-kurdyjski, islamsko-chrześcijański. Sowiety jedynie go wykorzystywały i pewnie podsycały. Nie stworzyły – jak Pani imputuje.
    5. Pomijając wpływ komunistów na jihadyzm (muzułmanie to określają jako harbism- dosłownie „militaryzm”) – jedni i drudzy mają wspólną cechę doktrynalną – antyokcydentalizm (ergo: antyamerykanizm, antykapitalizm, antychrystyzm).
    5. Sowieci popełnili błąd choćby atakując Afganistan – dostali bowiem od Mudżahidów „kopa w d***”. Jedynie później – z różnych przyczyn, m.in. tych podanych w omawianym fragmencie książki P. Rohnki – ani Zachód, ani przede wszystkim autentyczni antykomuniści muzułmańscy – nie potrafili tego swojego sukcesu wykorzystać.

  8. 8 Sonia Belle

    Michal,

    Komuniści popełniają błędy cały czas, tylko nie ma na świecie woli, żeby te błędy wykorzystać.

    Ciekawa jestem jaki jest, twoim zdaniem, najlepszy przyklad takiego błędu (mniejsza z tym, czy „wykorzystanego” czy niewykorzystanego).

    Ryszard,

    czy mogłaby Pani uzasadnić, dlaczego te argumenty są mało prawdopodobne?

    Nie wiem czy są „prawdopodobne”. Wiem, ze nie są przekonywujace, przynajmniej dla mnie. Dlaczego? Dlatego, ze choc znalam wielu komunistow, nigdy nie spotkalam takich, ktorzy byliby zdolni az tak diabelsko sprytny plan, jak ten opisany przez Golicyna, zaplanowac i wykonac. A nawet jak by byli zdolni, to ja ciagle nie rozumiem PO CO… Po co, do licha, mieli by bombardowac terytorium Gruzji, ICH WLASNE (wg teorii Golicyna) TERYTORIUM. Jak im to moze pomoc w czymkolwiek?

    Natomiast znalam takich komunistow, ktorzy byliby zdolni podrzucic prowokatora na Zachod, ktory by probowal przekonac CIA, ze wszyscy dysydenci, opozycjonisci i dzialacze Solidarnosci w bloku sowieckim sa kontrolowani przez KGB i nie warto udzielac im zadnej pomocy.

  9. 9 michał

    Soniu,

    Moim zdaniem, najlepszy przykład takiego błędu (mniejsza z tym, czy “wykorzystanego” czy niewykorzystanego) został wielokrotnie opisany przez Józefa Mackiewicza. Mam na myśli brak jakichkolwiek przygotowań do obrony przed napaścią Hitlera.

    Nie kupuję „teorii lodołamacza”, którą tak pięknie opisał Andrei Navrozov:

    „The geopolitical history of the last century, in the course of which totalitarianism emerged, developed, and evolved to become the ineluctable lot of mankind that it is today, may be encapsulated in three short sentences. One: Stalin created Hitler. Two: Stalin sicked Hitler on the West. Three: Stalin got the West to become his ally in order to defeat Hitler.”

    To jest świetnie powiedziane, jak zwykle u Navrozova, ale to mnie nie przekonywa. Mackiewicz uważał, że wojna sowiecko-niemiecka powinna być studiowana w przyszłości, jako przykład i wzór, jak nie należy walczyć z sowietami. Stalin wykorzystał głupotę Hitlera, można też prawdopodobnie poiwedzieć, że Stalin wyrzygał Hitlera na Europę i w rezultacie Zachód stał się sojuszikiem Stalina, ale zepchnięcie bolszewizmu na skraj przepaści przez Wehrmacht nie było raczej zaplanowane.

    Mówisz, że nie znałaś inteligentnych komunistów. Przypuszczam, że nie znałaś Szelepina czy Andropowa, a wcześniej Berii czy Trockiego, Cziczerina czy Radka – wedle wszelkich wspomnień byli to interesujący i inteligentni ludzie. Ale nawet prostak taki jak Chruszczow, był w stanie wykiwać wybitnie inteligentnego Jacka Kennedy w kwestii Kuby. Polityka, Soniu, to nie jest akademia, i niestety prostacy często wyprowadzają w pole ludzi o niebo od nich lepszych. Siłą totalitarystów jest, że mogą planować na dziesiątki lat, gdy demokraci mają przed sobą tylko kadencje. Jak wiadomo, w sowietach wprowadzono kolektywne kierownictwo pomiędzy śmiercią Stalina, a tajną mową Chruszczowa, kiedy w długiej walce o władzę triumf odnieśli ci, którzy nie chcieli kontynuować modelu Stalina (nie mylić ze „stalinizmem”). Chruszczow ogłosił zbrodnie Stalina przeciw partii, po to tylko, żeby móc obiecać, że więcej takich zbrodni nie będzie; że terror nie obróci się już nigdy przeciw swoim.

  10. 10 RyszardT

    „[…]choc znalam wielu komunistow, nigdy nie spotkalam takich, ktorzy byliby zdolni az tak diabelsko sprytny plan […] zaplanowac i wykonac. ”

    Zapewne część nie była na tyle zdolna. Ale ci, którzy byli na pewno nie daliby Pani tego po sobie poznać.

    „A nawet jak by byli zdolni, to ja ciagle nie rozumiem PO CO”

    Try to walk in THEIR shoes :) Ktokolwiek, kto jest u władzy, a którego jedynym systemem wartości jest nihilizm (komuniści wysokiego szczebla) pragnie ją w jaknajwiększym stopniu rozszerzać, a na wypadek śmierci lub możliwości utraty władzy – scedować na potomstwo bądź dokooptowane osoby i grupy.

    „Po co, do licha, mieli by bombardowac […] ICH WLASNE […] TERYTORIUM”.

    A po kiego diabła np. wirus albo tasiemiec wyniszcza zaatakowany przez siebie organizm? Doprowadzając niejednokrotnie do jego śmierci? Po co sowieci utrzymywali i utrzymują opanowane przez siebie kraje w biedzie większej lub mniejszej? Po co zamieniali/zamieniają n-tą część w wielkie więzienie? Albo detonują atomicę, która anihiluje siedem wysp? Dla mnie też takie postępowanie wydawało się niegdyś niezrozumiałe i irracjonalne – ale dla komuchów (czy to partyjniaków, czy gebistów, czy wojskowych), kierujących się tym, co dla nas jest antywartościami i irracjonalnością to jest właśnie racjonalne !
    Btw – atak neosowietów na Gruzję w zeszłym roku akurat uważam za atak sowietów na państwo, które chce się od nich uniezależnić i w jakimś stopniu tego dokonało.

  11. 11 Sonia Belle

    Ryszard,

    atak neosowietów na Gruzję w zeszłym roku akurat uważam za atak sowietów na państwo, które chce się od nich uniezależnić i w jakimś stopniu tego dokonało.

    Ja rowniez. Ale to bylby dowod, ze strategia „golicynowska” (jezeli zostala rzeczywiscie wprowadzobna w zycie), byla wielkim bledem z punktu widzenia interesow komunistycznych. Zamiast podbijac amerykanska „Georgie”, komunisci musza na nowo podbijac wlasna „Georgie”…

    A po kiego diabła np. wirus albo tasiemiec wyniszcza zaatakowany przez siebie organizm?

    Zgoda, tylko w takim razie Chiny nie sa juz komunistyczne. Od prawie 30 lat, Chiny ogromnie sie bogaca.

    Michal,

    Siłą totalitarystów jest, że mogą planować na dziesiątki lat

    Jesli rzeczywiscie sowieckie Politbiuro w 1988 roku „zaplanowalo” dokladnie taka sytuacje jaka istnieje obecnie, to wniosek moze byc tylko jeden: kontrrewolucjonisci i anty-komunisci opanowali Politbiuro juz w 1988 roku…

    Co wiecej, jestem pewna, ze ty tez cos takiego podejrzewasz, ale NATYCHMIAST odrzucasz zgodnie z tzw. „Zakładem Pascala”: bezpieczniej jest wierzyc ze komunisci wygrywaja (i robic wszystko by z nimi walczyc), niz wierzyc ze komunisci przegrywaja (i nie robic nic).

  12. 12 michał

    Soniu,

    Nie po raz pierwszy (i dlaczegoś sądzę, że nie po raz ostatni), używasz metody reductio ad absurdum. Nikt nigdy i nigdzie nie powiedział, że „sowieckie Politbiuro w 1988 roku “zaplanowalo” dokladnie taka sytuacje” (żeby być bardziej precyzyjnym, nikt oprócz Ciebie), ponieważ to jest zupełnie absurdalne, a Tobie jest akurat wygodnie imputować mi absurdalność. Golicyn nie twierdził nawet, że Szelepin i Andropow wszystko zaplanowali, ponieważ od czasów Lenina bolszewicy znają różnicę pomiędzy strategią, która jest długotrwała i której należy się trzymać, a taktyką, która musi być jak najbardziej giętka.

    Jeżeli wybierasz się na wakacje do Acapulco, to masz plan, tak czy nie? Nie jedziesz na leszcza „w ogólnym kierunku Meksyku”, tylko masz jakiś plan i robisz coś w tym kierunku, żeby go zrealizować, tj. dojechać do Acapulco. A kiedy tam dojeżdżasz, to zastaje Cię epidemia świńskiej grypy (czy jak ją zwą po polsku) i co? Opuszczasz ręce i mówisz: – W takim razie koniec! Poddaję się! I’m going loco in Acapulco! – Tak robisz? Czy też dostosowujesz swój plan do zmienionej sytuacji?

    Natomiast co do Pascala, to niestety nie pojmuję, jak da się pascalowski zakład zastosować w tej sytuacji. Jeśli mnie pamięć nie myli, to o żadnym bezpieczeństwie (w sensie wygody) nie ma u Pascala mowy. Zresztą pisząc te słowa, widzę, że można ewentualnie znaleźć analogię pomiędzy pascalowskim zakładem, a stanowiskiem przeciwnym mojemu: co miałbym do stracenia zakładając, że komunizm upadł? Mógłbym spakować manatki i wrócić do Wolnej Polski! To mi wygląda na dobry interes, może i tak zrobię. Tylko Ty zdaje mi się, przekonujesz mnie do czegoś wręcz odwrotnego.

    Proszę o wyjaśnienia, bo ni kuku nie rozumiem.

  13. 13 michał

    Panie Ryszardzie,

    Czy Gruzja „chce się uniezależnić od sowietów”, czy nie – wydaje mi się drugorzędne. To co się stało w Europie wschodniej i były respublikach, to jest „finlandyzacja” wedle modelu Kisiela. Mogą sobie podskakiwać, ile im się podoba, ale nie mogą przekroczyć grubej czerwonej krechy, która (jak sądzę) jest odrobinę inna dla każdego „państwa”.

    Sytuacja w Gruzji wydaje mi się nadzwyczaj zagmatwana (a na domiar złego nie znam jej bardzo szczegółowo). Przekonującą wydawała mi się zawsze hipoteza Francoise Thom o „trzecim eszelonie” przywódców sowieckich, którzy wprost od stołu prezydialnego politbiura poszli zarządzać „wolnymi respublikami”. Szewardnadze był jednym z czołowych przedstawicielii tego eszelonu i jego zadaniem było objąć władzę w Gruzji. Zanim się jednak zabrał do rzeczy, wolał podróżować po amerykańskich uniwersytetach i zbierać doktoraty honorowe za „pokonanie zimnej wojny” (sic!). Kiedy się przebudził, sprawy w Gruzji posunęły się bardzo daleko i zajęło mu wiele lat, żeby wrócić do władzy w Tyflisie i doprowadzić Gruzję do stanu takiego jak Uzbekistan czy Kirgizja.

    Takie było dawniej moje zdanie, takie jest np. stanowisko Christophera Story w sprawie Gruzji. ALe czytałem także opinie, że Gamzachurdia nie był wcale autentycznym przywódcą wolnej Gruzji, a Saakaszwili jest człowiekiem Szewardnadze… Niestety nie mam wystarczającej wiedzy, by w tych kwestiach móc wyrobić sobie zdanie. Dość powiedzieć, że tzw. wojna gruzińska, wydaje mi się klasyczną prowokacją i to raczej grubymi nićmi szytą. Sowieciarze chcieli tego konfliktu i było zupełnie obojętne jak zareagowałby Tyflis, inwazja nastąpiłaby tak czy owak.

  14. 14 RyszardT

    Zarówno władze gruzińskie, jak i społeczeństwo (w swej masie) wydają się bardziej antykomunistycznie nastawione niż -np. polskie.

    Faktycznie – Saakashvili (i Nino Burdżanadze) to ludzie wywodzący się z pośledniejszego garnituru administracji Szewardnadze. Co skłoniło ich do antysowietyzmu? Trudno wskazać jednoznacznie. Dopuszczam dwie możliwości:

    a) Konflikt interesów między nimi a ESz. – ten nie chciał ich dopuścić wyżej w swojej hierarchii, toteż obrali antysowietyzm i prozachodniość jako manewr polityczny,
    b) Są autentycznymi antykomunistami i niepodległościowcami, jednakże – tu jestem w stanie zgodzić się z tezą Sonii Belle wypowiedzianą przy innej okazji – obrali taktyczny sojusz z komunistami w celu zdbycia instrumentów niezbędnych do prowadzenia polityki, mającej na celu obalenie tychże komunistów. Taki antykomunistyczny „marsz przez instytucje”.

    Gamsahurdia miał być współpracownikiem KGB.

    Gruzja przekroczyła przeto ową „grubą krechę” (skąd my – Polacy – to znamy ?) próbując uniezależnić się od sowieckich dostaw kopalin i sowieckich opcji ich transferu. Dekomunizację próbowano za Saakashvilego przeprowadzić, jednak z relacji samych Gruzinów wynika, iż przerwał ją atak w sierpniu 2008 r. Komuniści gruzińscy w znaczącym stopniu organizowali m.in. propagandę mającą skłonić Gruzję do całkowitego wycofania się z Alanii i Abchazji i niepodejmowania walki z wojskami sowieciarskimi i bojówkami alańskimi i czeczeńskimi (Kadyrowa i prosowieckich wahabbitów).

  15. 15 michał

    To jest możliwa do przyjęcia hipoteza. Kaukaz jest gorszym bagnem niz Bałkany, ale tak samo jak na Bałkanach, na skomlikowaną matrycę partykularnych interesów nakłada się jedna siła zdolna i gotowa je wykorzystac dla swoich celów.

    Mnie jakoś zawsze trudno uwierzyć w rzekomy antykomunizm karierowiczów. Dlatego mam wiele wątpliwości co do Saakaszwilego. Zbyt dużo wysiłku włożyli sowieci w przywrócenie Gruzji pod władzę „drugiego eszelonu”, żeby potem oddać ją ot tak sobie. ALe jesttakze zupełnie możliwe, że ubegłoroczny konflikt potrzebny im był z innych strategicznych powodów, które okażą się jasne dopiero po latach.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.