Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Niejaki Czesław Miłosz, napisał kiedyś o Józefie Mackiewiczu:

Nie sposób traktować poważnie wszystkiego, co pisał Mackiewicz-antykomunista. Niektóre jego artykuły są wręcz obsesyjne i graniczące z paranoją, według znanego wzoru wietrzenia wszędzie agentur, nawet w Watykanie. Toteż układając wybór jego pism publicystycznych, należałoby pamiętać, że płacił fantazjowaniem czy nawet wariactwem za stałość swoich poglądów. [1]

Każdy człon tej wypowiedzi jest niesłuszny, ale też czego innego spodziewać się od apologety prlu? Nie zamierzam wcale polemizować z tymi słowami, dość powiedzieć, że Miłosz płacił tego rodzaju bełkotem za brak jakichkolwiek poglądów, więc z czym tu niby polemizować? Interesuje mnie w tym wyłącznie oskarżenie, rzucane z wielu stron, jakoby Mackiewicz „wszędzie wietrzył spiski”. W rzeczywistości bowiem, Mackiewicz obserwował, porównywał, stawiał pytania i próbował na nie odpowiadać. Czyż nie taki jest obowiązek intelektualisty? Być może nie obowiązek Miłoszów świata tego – ci raczej wietrzą, skąd wiatr wieje i jak się najwygodniej ustawić – ale prawdziwych intelektualistów, tych co zrozumienie otaczającego ich świata poczytują sobie za chwalebną powinność. Zgodnie z tym powołaniem, Mackiewicz obserwował. Obserwował na przykład, jak wolni ludzie działają na korzyść największego wroga wolności. Porównywał, dla przykładu, chwałę otaczającą bolszewickich zbrodniarzy z hańbą nazistów. Zadawał pytanie: dlaczego tak się dzieje? Po czym stawiał hipotezę: może to zaraza jakaś?

Dobrym przykładem jego metody dociekania jest wieloletnie borykanie się z dziwnym przypadkiem Aleksandra Sołżenicyna. Mackiewicz początkowo uważał jego twórczość za odpowiedź na zamówienie partyjne. Z czasem zaostrzył swoją ocenę, twierdząc, że wydanie takiej książki jak Jeden dzień w życiu Iwana Denisowicza implikuje propagandową nieprawdę, bo skoro o łagrach można już mówić, to należą do przeszłości, zatem wbrew swym intencjom autor służył komunistycznej propagandzie. Odtąd jednak pobłażliwość wobec Sołżenicyna rosła wprost proporcjonalnie do radykalizacji antysowieckiej wymowy jego pisarstwa. Krąg pierwszy pozostawiał zdaniem Mackiewicza „wstrząsające wrażenie całości obrazu: strasznej, perfidnej, ponurej, załganej i beznadziejnej sowieckości…” Toteż przyznawał się do bezradności wobec tej zagadki. Przytaczał różne hipotezy, m.in. słynną teorię Mikołaja Uljanowa, że Sołżenicyn nie istnieje, ale odrzucił je wszystkie. Archipelag GUŁag jeszcze bardziej skomplikował sprawę, będąc wedle Mackiewicza „celnie wymierzonym, sumarycznym uderzeniem w zęby bolszewizmu, sowietyzmu, komunizmu, socjalizmu w ogóle.” Jaki interes mogła mieć Moskwa w tym dziwnym popustitielswie? Sołżenicyn, nagrodzony nagrodą Nobla, zostaje „ukarany” banicją i dopiero jego wystąpienia na Zachodzie zwracają uwagę na moment mniej widoczny w jego książkach.

Wystąpił najbardziej głośny dziś autor na świecie, nie książki prosowieckiej, lecz odwrotnie: ‘Archipelagu GUŁag’, i powiada: nie ruszajcie Związku Sowieckiego, nie obalajcie istniejącego tam ustroju ani wewnętrzną kontrrewolucją, ani zewnętrzną siłą militarną. Nie ruszać. Dajcie mu Pokój (spokój). I czekajcie aż dokona się tam `moralna rewolucja’ i nastąpi `etyczne odrodzenie’. To mówię wam ja, nie z trybuny propagandowej, lecz zza drutów kolczastych GUŁagu! [2]

Mackiewicz postawił więc hipotezę, że Sołżenicyn nieświadomie stał się ważnym trybem w sowieckiej prowokacji:

…im bardziej przekonywające jest antykomunistyczne stanowisko kaznodziei, tym skuteczniejszy jest cel końcowy propagowanego wezwania: ‘pod żadnym pozorem nie walczyć z komunizmem z bronią w ręku’. [3]

I z miejsca posypały się oskarżenia o obsesję i niepoczytalność. Warto zwrócić uwagę, że Mackiewicz wskazywał tylko, w jaki sposób autentyczny antykomunista w rodzaju Sołżenicyna może być wprzęgnięty do rydwanu sowieckiej prowokacji. Mackiewicz nie zakładał z miejsca spisku, ale próbował znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania, ale kiedy dochodził do przekonania, że miał do czynienia ze spiskiem, to nie wahał się go obnażać. Nie inaczej postąpił w 1943 roku na miejscu zbrodni w Katyniu. Zaproszony do Katynia wykorzystał czas oczekiwania na rozmowy z kryminologami, toteż w pierwszym rzędzie zadał niewygodne dla Niemców pytanie o pochodzenie łusek pistoletowych. Łuski były niemieckie, co wprawiło w panikę maszynę propagandową Goebbelsa, więc usiłowała ten fakt ukryć. Interesuje mnie tutaj wyłącznie podejście Mackiewicza, które sprowadzić można do zasady, że zdrowy sceptycyzm może nas tylko przybliżyć do prawdy.

Zmierzam rzecz jasna do katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem.

Nie dziwi mnie ilość spiskowych hipotez, nie szokują mnie oskarżenia pod adresem sowieciarzy o „kolejny masowy mord Polaków”, nie widzę tylko rzeczowych dowodów na potwierdzenie tych podejrzeń. Czy sowieciarze byliby w stanie przeprowadzić taki zamach? Bez wątpienia tak. Mają zarówno możliwości techniczne, jak polityczną gotowość do takich przedsięwzięć. Ludzie Putina gotowi byli wysadzać w powietrze własnych obywateli, po ty tylko by umocnić jego władzę, dlaczego mieliby się wahać przed zamordowaniem 96 obcych obywateli? Ale z tego, że ktoś jest w stanie czegoś dokonać, nie wynika jeszcze, że tego dokonał. Zdarzały się w historii wypadki mniej prawdopodobne niż katastrofa lotnicza we mgle.

Wyznaję, że nie przestudiowałem całej gigantycznej literatury, dowodzącej czegoś wręcz przeciwnego. Literatura ta wydaje mi się należeć głównie do gatunku fikcji. Co rzekłszy, jest bez wątpienia prawdą, że wiele jest otwartych pytań, zarówno co do przyczyn i przebiegu katastrofy, jak i wobec wydarzeń natychmiast po wypadku. W większości cywilizowanych państw na świecie, gospodarze byliby żywotnie zainteresowani w jak najszybszym rozwianiu takich podejrzeń, ale sowiety w ogóle nie są państwem, i z pewnością nie są cywilizowane, toteż zdają się robić wszystko co w ich mocy, by rozdmuchać podejrzenia. Jest możliwe, że wypłyną jakieś dowody na udział sowieckich służb specjalnych w katastrofie, ale zważywszy całkowity monopol sowiecki na informację w tej sprawie, byłbym skłonny podchodzić do takich dowodów szczególnie sceptycznie, ponieważ sowieciarze są mistrzami manipulacji i tym ważniejsze wydaje mi się dociekanie przyczyn ich zachowania w tej sytuacji.

Przyjrzyjmy się uważniej ich metodom. Jak zachowała się sowiecka propaganda wobec oskarżeń o zbrodnię katyńską? Zaprzeczała jej przez pół wieku, mąciła wodę i wysuwała kontr-oskarżenia (Józef Mackiewicz był także znawcą tej wieloletniej wojny propagandowej). Jak postąpił Putin wobec oskarżeń o zamachy bombowe, a zwłaszcza nieudany zamach w Riazaniu we wrześniu 1999 roku? Ci co zadawali niewygodne pytania zostali uciszeni, świadkowie zniknęli, dziennikarze i politycy zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, a akta „ćwiczeń riazańskich” utajniono na 75 lat.

A jak postępują sowieciarze w sprawie katastrofy smoleńskiej? W moim przekonaniu, robią wszystko, by podsycić powstawanie spiskowych teorii. Tylko w jakim celu? Cyrkulował ostatnio po polskiej blogosferze artykuł niejakiego Georgija Gordina, który tak widzi sprawę:

Wiadomo, że „śledztwo” katastrofy przebiega pod kierownictwem tych samych osób, które organizowały rozbicie się samolotu i posłały komandosów do „oczyszczenia terenu” z tych, którzy przeżyli. Wiadomo, jakie będą „wyniki śledztwa” przeprowadzonego przez osoby, których głównym zadaniem jest zatarcie śladów zbrodni. Gdy ci sami zabijają i ci sami prowadzą śledztwo, sprawcy zazwyczaj pozostają niewykryci. [4]

Mamy tu do czynienia z klasyczną metodą sowieckiej agit-prop: jako mniejszej przesłanki używa się tezy, której należałoby uprzednio dowieść; mamy więc „osoby które organizowały rozbicie samolotu” i „oczyszczanie terenu z tych, co przeżyli”, jako dowód, że śledztwo jest tylko na niby. Nie muszę dodawać, że „Gordin” jest pseudonimem, jest to więc ni mniej ni więcej tylko anonimowy artykuł. „Gordin” wygląda na odpowiednika „zakapturzonego świadka”, który wystąpił przed Komisją Katyńską amerykańskiego Kongresu, więc trzeba zachować sceptycyzm wobec takich „rewelacji”.

Mamy z jednej strony uzasadnione wątpliwości co do autentyczności wypadku, a z drugiej, brak jakichkolwiek wiarygodnych informacji ze strony sowieckiej. Z góry wiadomo, co wypełni tak utworzoną próżnię informacyjną, stąd podejrzenie, że taka spekulacja jest im na rękę. Ale w jakim celu mieliby sowieci podsycać i tak silne tendencje do doszukiwania się spisków? Co mogą na tym zyskać? Teorie spiskowe pojawiłyby się i tak, nawet gdyby dochodzenie przeprowadzono w najbardziej otwarty sposób, opublikowano z miejsca pełną zawartość czarnej skrzynki itp. Przede wszystkim łatwo przewidywalna była reakcja społeczna: powszechna żałoba i wyniesienie ś.p. Lecha Kaczyńskiego do rangi bohatera i męczennika, pomimo że był on uczestnikiem rozmów w Magdalence… Moje wstępne odczucie po katastrofie było takie, że fakt ten beznadziejnie zmąci – i tak już mętne – wody, w których kąpie się współczesna nam Polska. I tak też się stało. Nawet znakomita Jadwiga Chmielowska, która nie wahała się dotąd nazywać prlu bis po imieniu, uznała teraz, że niżej podpisany jest „kretem”. [5] Pani Jadwigo, ja przecież jestem w Podziemiu, co mi innego pozostaje, jak nie krecia robota? Atak na prl bis nie może być atakiem na Polskę, bo to zakrawa na absurd. „Państwo”, którego Lech Kaczyński był prezydentem, jest wyłącznie kontynuacją prlu, a zatem jeżeli sowieci zamordowali pasażerów prezydenckiego samolotu, to w jakim celu to uczynili? Być może odpowiedzi udzieli nam cytowany już „Gordin”.

Lech Kaczyński był względnie bezpieczny, dopóki Putin nie upatrzył sobie „polskiego Janukowycza” – ciężko myślącego „przyjaciela Rosji”, polskiego premiera Donalda Tuska. Był to zwrot, po którym czekistowską wierchuszkę Rosji zajmowało tylko jedno: jak przeczyścić drogę dla swojej marionetki lub komuś podobnemu z tegoż grona „przyjaciół Rosji”. (…)

I nikt z zadowolonych sobą mieszczan nie przypomni sobie prawdziwej twarzy Putina, gdy ten w porywie nieokiełznanego gniewu obiecał „powiesić za jaja” prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Mówił to w obecności przywódców krajów zachodnich. Nikt nie przypomni sobie szczerego żalu Putina, że nie udało się do końca otruć Wiktora Juszczenki. Prezydenta Ukrainy – państwa, które, zgodnie z publiczną wypowiedzią Putina, „w ogóle nie istnieje”.

Zostawmy na uboczu tezę, że zabójstwo Kaczyńskiego miałoby utorować drogę Tuskowi, bo to zbyt już doprawdy absurdalne: Lech Kaczyński nie był faworytem w nadchodzących wyborach, a teraz jego brat jest. „Gordin” próbuje tu przemycić inną tezę, a mianowicie, że rewolucje 1989-91 – a także późniejsze rewolucje różowe, pomarańczowe czy seledynowe – były autentyczne; że w ich rezultacie powstała wolna Gruzja i wolna Ukraina, które są „wrogie” putinowskiej „Rosji”. Gdy w rzeczywistości są to twory podobne do prlu nr 2, ograniczone w swej politycznej podmiotowości na wzór sławetnego „układu” powstałego w Magdalence. Ś.p. Lech Kaczyński był tego „układu” krytykiem, ale także … sygnatariuszem, co może tłumaczyć, dlaczego nie próbował go zniszczyć. Kiedy Putin wypowiada się publicznie o Saakaszwilim czy Juszczence, to wie doskonale, jaki wpływ będą miały jego wypowiedzi: podkreśli mianowicie wrażenie ich niezależności. Jest to postępowanie według starych wzorów, nie inaczej Chruszczow budował mit niezależności Gomułki, nie inaczej Breżniew postępował wobec Ceausescu.

W dzisiejszych sowietach, które wszyscy upierają się nazywać „Rosją”, mamy do czynienia z tworem, gotowym przeprowadzić tego rodzaju zamach, ale tym bardziej przygotowanym do wykorzystania dla swoich celów nieszczęśliwego wypadku. Nie mam osobiście najmniejszego pojęcia, czy był to wypadek, czy zamach, ale biorę pod uwagę obie możliwości. Ważniejsza wydaje mi się analiza korzyści, jakie czerpać mogą z zaistniałej sytuacji sowieci, niezależnie czy był to zamach czy nie. Jest moim obowiązkiem wskazać, że wynoszenie sygnatariusza „układu” do roli narodowego świętego nie może im zbytnio szkodzić, tak samo, jak nie szkodziły im za bardzo antykomunistyczne wypowiedzi Sołżenicyna.

Nic innego, jak tylko sceptycyzm, nakazuje mi nie wierzyć w „upadek komunizmu”, nakazuje mi ostrożność wobec byłych aparatczyków w roli antykomunistów. Sceptycyzm jest stanowiskiem racjonalnym, jest koniecznym elementem w procesie falsyfikacji hipotez. Myślący człowiek musi być jak najbardziej sceptyczny wobec podsuwanych mu hipotez. Właśnie dzięki sceptycyzmowi, możemy twierdzić, że jest wystarczająco wiele wskazówek, iż Burza w Moskwie była szczegółowo, choć nieudolnie, zaplanowaną operacją kgb obliczoną na wywołanie wojny na Kaukazie i wyniesienie gebisty na stołek prezydencki. Ten sam sceptycyzm, który nakazuje nam być bardzo ostrożnym wobec pozornie antykomunistycznych postaw ludzi pokroju Juszczenki, każe mi być bardzo ostrożnym w ocenie katastrofy w Smoleńsku.

____________

  1. Cz. Miłosz, Koniec Wielkiego Xięstwa, Kultura nr 5 (500), 1989

  2. Przedziwne komplikacje szarady, Wiadomości nr 3 (1503), 1975

  3. Apostoł i nieporozumienia, w: Droga Pani

  4. W zabójstwie Kaczyńskiego widać styl Putina,
    http://www.obnie.info/Joomla/index.php?option=com_
    content&view=article&id=976:smolensk-gieorgij-gordin&catid=
    128:analizy-po-wypadku&Itemid=77

  5. http://swkatowice.mojeforum.net/temat-vt9217.html?postdays
    =0&postorder=asc&start=0



Prześlij znajomemu


13 Komentarz(e/y) do “O zdrowym sceptycyzmie i obsesyjnym węszeniu spisków”

  1. 1 Sonia Belle

    im bardziej przekonywające jest antykomunistyczne stanowisko kaznodziei, tym skuteczniejszy jest cel końcowy propagowanego wezwania: ‘pod żadnym pozorem nie walczyć z komunizmem z bronią w ręku’.
    ————————————————-
    Ta akurat hipoteza Mackiewicza nie miala zadnego sensu. I bez Solzenicyna Zachod nie mial NAJMNIEJSZEJ ochoty „walczyc z komunizmem z bronia w reku”.

    Komunizm jest choroba. Z choroba nie mozna walczyc strzelajac do pacjenta. Tak walczyl z komunizmem tylko Hitler, strzelajac do Rosjan. Ale niestety bez skutku.

  2. 2 michał

    Hmm… To jest tylko pozornie słuszne. Albo: byłoby słuszne, gdyby komunizm był tylko chorobą, ale jest czymś znacznie więcej. Że nikt nie miał ochoty walczyć z komunizmem, to wiemy choćby z historii polskiej nie-walki z wkraczającą armią czerwoną, nie trzeba zaraz oskarżać Zachodu o to, czego Polacy także próbowali uniknąć.

    Teza Mackiewicza jest chyba jednak inna, a mianowicie, że antykomunizm oderwany, antykomunizm, który nie jest jednocześnie kontrrewolucyjny – nie jest wielkim zagrożeniem dla sowieciarzy. Paradoksalnie tak samo nie jest dla nich zagrożeniem strzelanie do nich, kiedy pozbawione jest antykomunistycznego kośćca. Tak jak na przykład, strzelanie w wykonaniu Hitlera, bo on sam był bolszewikiem, tylko bolszewikiem niedoskonałym.

  3. 3 Tomasz

    Świetny tekst i przekonująca, logiczna argumentacja.

    Rzeczywiście, obowiązkiem intelektualisty winna być przynajmniej próba zrozumienia otaczającego świata. Niestety, za intelektualistów uważa się Miłoszów i Szymborskie, ludzi słabych i wiotkich, oportunistów, którzy, w młodości zarażeni bolszewizmem, później usiłowali dowieść, że są zdrowi i w końcu przekonali tych leniwych myślowo i tych z duszą niewolnika – czyli większość.

    Bolszewizm jest chorobą duszy, jej rakiem. Często żyje się z nim w nieświadomości, a gdy jest za późno, jedynym ratunkiem jest „stalowa maść” jak mawia pewien chirurg –czyli operacja, wycięcie nowotworu. Brak kręgosłupa moralnego lub jego lebiodowatość, niechęć do uczenia się, wstręt przed poznaniem, pogarda dla logiki i wiedzy, upadek ducha – to niektóre symptomy tej choroby. A toczy ona większość społeczeństwa i tak zwanych elit: polityków, artystów i pisarzy, pracowników naukowych – szczególnie ich najbardziej bezproduktywną część, czyli humanistów. Wyjątkowo dobrze przypadłość ta rozwija się w drugim peerelu, uparcie i bezczelnie nazywanym Rzeczpospolitą.

    Jestem pesymistą. Nie sądzę, żeby udało się zatrzymać postęp choroby, tym bardziej, że wszystkie ekipy rządzące w tym kraju intensywnie pracowały i pracują nad tym, aby obniżyć poziom wykształcenia społeczeństwa, a sącząca się ze zniewolonych mediów indoktrynacja dopełnia intelektualnego spustoszenia. Wydaje mi się, że dążymy (w tym chyba równiez Zachód) do czerwonego feudalizmu, w którym tępe i szczęśliwe masy konsumentów będą przekonane, że są wolne, tym bardziej, że przecież dostają kartki do głosowania. To dopiero będzie prawdziwe zwycięstwo komunizmu pod sztandarem demokracji.

  4. 4 michał

    Drogi Panie Tomaszu,

    Zachód też, bez żadnego „chyba”. Socjalizmu tu z pewnością więcej niż na Syberii, ale najgorsze, że oni to robią z własnej nieprzymuszonej woli. Nikt jeszcze nie ściga tu białoruczkich, nie strzela w tył głowy z nagana, nie poddaje strasznym torturom w kazamatach czeki. O ile więc można mieć choć trochę zrozumienia dla zsowietyzowanego stada TAM, to nie można mieć żadnej sympatii dla zsowietyzowanego stada baranów TU, tj. na Zachodzie.

  5. 5 duchPHL

    Michal jak zwykle popisuje sie swa gleboka erudycja i sofistyka. Niemniej jednak ciekawa jest polemika: czy Prezydent Kaczynski sam byl aktywnym czlonkiem bolszewickiego spisku KGB-FSB? Kategorycznie musze stwierdzic ze nie, pomimo faktu ze Michal przypomina nam jeszcze raz Magdalenke. Co do oklolicznosci w jakich Kaczynscy znalezli sie przy okraglym stole to wiemy, ze byli oni tam jako dzialacze Soldarnosci i braintrust zdrajcy Walesy, ktory spenetrowal podziemna organizacje Kaczynskich w trojmiesciu. Przypuszczam, ze nie byli tam tylko po to by „doradzac” Walesie.

    Podsumowywanie dorobku zyciowego wspominajac Magdalenke, to jak obwinienie Niemcow za mord Katynski tylko dlatego ze znaleziono tam luski niemieckie. A czy mozesz nam z cala pewnoscia powiedziec Michale, ze na luskach nie bylo odciskow palacow organizacji terrorystycznej Czeka-NKWD-SMIERSZ-KGB-FSB-ETC-ITD?

    Jesli zbadamy dorobek zyciowy Prezydenta Kaczynskiego do nieuniknioney jest wniosek, ze Magdalenka byla dlan pewnego rodzaju anomalia. Byl tam rzeczywiscie, ale wodki nie pil z Michinikiem i Kiszczakiem. Nie kopal tez pozniej pilki trzy razy w tygodniu z Tuskiem i jego gangsterami z afery hazardowej. Nie mial zadnej wiadomej roli w innych aferach jak np. olejowa czy weglowa. Nie bal sie CBA czy powszechnej lustracji. Za jego kadencji caly czas wypadali z rzadu swiezo odkrywani agenci WSI po syberyjskich kursach i seminariach. To on mianowal na MO „kroliczka”, ktory przetlumaczyl na Polski A. Golitsyna „Nowe klamstaw na miejsce starych” dla uzytku nowych mlodych kadr kontrawywiadu (ktore tuskisci niezwlocznie zastapili swoimi wlasnymi wyjadaczami po wygranej PO). Nie dal sie opanowac IMF, i nawet kpil sobie z miedzynarodowych bankierow, proponujac im pozyczki dla funduszu IMF. Nigdy nie zostal mianowany na kawalera wielkiego orderu Karola Wielkiego, Ekatariny Wtarojej czy jakichs innych zacieklych wrogow Polski. Pomijajac UE (i Euro) konsekwentnie zaciskal wspolprace z USA i gdyby wygral druga kadencje, Polska zastalaby rzecz pewna piecdziesiatym drugim stanem Ameryki (PR zostanie niedlugo stanem #51)

  6. 6 michał

    Szanowny Panie,

    Polemika taka, jaką Pan proponuje byłaby może ciekawa dla Pana, ale mnie jakoś mało zajmuje, a zatem, jak często bywa, polemizuje Pan z sobą samym. Podsumowanie czyjegokolwiek dorobku życiowego nie leżało w moich zamiarach. Jeśli jednakże chce Pan koniecznie podsumowywać dorobek życiowy byłego prezydenta prlu bis, to proszę to czynić gdzie indziej, bo tu jest Podziemie, tu się z prlem nr 2 walczy.

    Z komunistami się nie rozmawia, oni co najwyżej mogą przesłuchiwać. Co Pańscy herosi robili w Magdalence – czy pili wódkę pod stołem, czy tylko odkręcali butelki dla Bola – jest mi śmiertelnie obojętne. Wynoszenie do rangi bohaterów uczestników tych hańbiących rozmów – nie jest mi obojętne.

    Odciski palców na łuskach? Pan albo nie wie nic o Katyniu, albo sam nie rozumie, o czym mówi. „Odciski pałaców”? Czy Pan nie jest aby spokrewniony z kabudem? Czeka w Katyniu? Smiersz w 1940 roku? kgb-fsb? Ale najlepszy ten Charlemagne jako wróg Polski! Dajże Pan pokój, bo słuchać chadko.

    Na starość ponoć i kot durnieje, więc i ja, pochylony wiekiem, nie bardzo mogę sobie przypomnieć, kiedy przeszliśmy na „ty” – czy zechce Łaskawy Pan odświeżyć moją ułomną pamięć?

  7. 7 Sonia Belle

    Duchu,
    ————————————————————
    czy Prezydent Kaczynski sam byl aktywnym czlonkiem bolszewickiego spisku KGB-FSB? Kategorycznie musze stwierdzic ze nie
    ————————————————————
    Hipoteza, ze…

    A. komunizm nie upadl w 1989, a Polska jest ciagle pod rzadami kontrolowanych przez komunistow pionkow, ale…

    B. Lech Kaczynski, prezydent tej samej, kontrolowanej przez komunistow Polski, byl autentycznym antykomunista…

    NIE MA ZUPELNIE SENSU !!! To jest logiczny absurd!

    Albo Kaczynski byl takim samym pionkiem jak Walesa, Mazowiecki, Tusk, Michnik, itp.

    Albo komunizm w 1989 zgnil doszczetnie, i ani w Polsce ani w Rosji juz nie istnieje.

    ————————————————————
    gdyby (Kaczynski) wygral druga kadencje, Polska zastalaby rzecz pewna piecdziesiatym drugim stanem Ameryki
    ————————————————————-

    No coz, rzady Obamy w Polsce bylyby prawdopodobnie duzo lzejsze niz Stalina, ale tak czy inaczej, Kaczynski znalazlby sie wowczas w panteonie takich polskich zdrajcow jak Szczesny Potocki i Boleslaw Bierut…

  8. 8 michał

    Soniu,

    Hipoteza składająca się z A i B, tak sformułowanych jest rzeczywiście pozbawiona sensu, toteż oczywiście Kaczyński żadnym antykomunistą nie był.

    Ale to nie znaczy wcale, że „albo-albo” jakie proponujesz, jest słuszne. Jest przecież także logicznie możliwe, że komunizm nie zgnił wcale, ale trzyma się dobrze, a u władzy w prlu mamy szereg ludzi pionków, agentów, poputczików i naiwnych (w prlu dodaje się zazwyczaj w tym miejscu „idiotów”, ale to często wcale nie idioci). Ci naiwni są często najgorsi, właśnie dlatego że swą niewątpliwą uczciwością, a czasami także antykomunistyczną retoryką, mącą znowu wodę. To jest w moim przekonaniu przypadek Macierewicza, który wydaje mi się najszczerszym antykomunistą, ale całym swym działaniem, chcąc nie chcąc, wspomaga obraz prlu bis jako wolnej Polski. Nyquist dał tego dobry dowód, twierdząc, że nie może być tak źle z tą Polską, jeżeli bibblioteka kontrwywiadu wydaje Golicyna. A kogo może obchodzić contradictio in adiecto? Na pewno nie kabudów tego świata…

  9. 9 Sonia Belle

    Michal,

    ———————————-
    Jest przecież także logicznie możliwe, że komunizm nie zgnił wcale, ale trzyma się dobrze, a u władzy w prlu mamy szereg ludzi pionków, agentów, poputczików i naiwnych
    ———————————-
    To jest wlasnie moje pierwsze „albo”…

    Zdaje mi sie, ze zle mnie zrozumiales. Piszesz, ze „to nie znaczy wcale, że “albo-albo” jakie proponujesz, jest słuszne”. Mnie nie chodzi o to, ktore „albo” jest sluszne (ja wiem, ze dla ciebie tylko to pierwsze „albo” jest sluszne). Mnie chodzi tylko o to, ze te oba „albo” wzajemnie sie wykluczaja.

  10. 10 michał

    Soniu,

    Rzeczywiście się nie zrozumieliśmy. Wydawało mi się, że zarysowujesz swoim „albo-albo” wyczerpującą, dychotomiczną alternatywę, typu „tertium non datur”, tj. albo tak, albo na odwrót, nie ma trzeciej możliwości. I to – w całości, jako alternatywa – wydało mi się niesłuszne, bo jest trzecia możliwość, którą przedstawiłem powyżej. Widzę teraz, że Twoje punkty A i B wcale nie były alternatywą – moja pomyłka.

    Moje stanowisko w tej sprawie znasz: geniusz metody komunistów polega m.in. na tym, że potrafią wykorzystać nawet swych wrogów dla swoich celów, jak to pokazał JM w kwestii Sołżenicyna. (pokazał, nie wykazał!) Stąd nasza niezgoda w sprawie tego, co się tam dzieje.

  11. 11 Sonia Belle

    Michal,

    Ciagle sie nie rozumiemy, ale to moja wina. Mozna sie w tych moich „albo” i alternatywach bardzo latwo pogubic.

    Mnie chodzi tylko o to:

    Sa dwie hipotezy (i tylko dwie, nie ma trzeciej):

    A. Komunizm nie zgnil. Putin (lub kto inny) wszystkim steruje. Walesa, Kaczynski, Michnik to tylko pionki, swiadome lub nieswiadome (a jesli nieswiadome, to bardziej niebezpieczne – tak jak prawdziwy zajac nieswiadomie pomagajacy mysliwemu jest bardziej grozny dla innych zajecy niz pies mysliwski przebrany za zajaca)

    B. Komunizm zgnil. Putin to faszysta, Michnik to liberal (ktory komunistom wszystko wybaczyl i z Putinem chce zyc w zgodzie), a Kaczynski to antykomunistyczny konserwatysta (ktory komunistow chce ukarac, a Putina nienawidzi).

    Mozna twierdzic, jak ty, ze A to prawda, a B to klamstwo (albo na odwrot). Ale nie mozna, jak to robi Duch, mieszac obie hipotezy i twierdzic ze komunizm nie zgnil, ale Kaczynski to autentyczny antykomunista ktory walczy z komuna.

  12. 12 Duch PHL

    ************************************************************************
    No coz, rzady Obamy w Polsce bylyby prawdopodobnie duzo lzejsze niz Stalina, ale tak czy inaczej, Kaczynski znalazlby sie wowczas w panteonie takich polskich zdrajcow jak Szczesny Potocki i Boleslaw Bierut…
    ***************************************************************************
    Historyczne nieporozumienie jakim jest Barak Husein Obama zaliczy nie wiecej nizli jedna kadencje jako prezydent.
    Po nim przyjda (mam nadzieje ) lepsi, z glebszym zrozumieniem realiow geopolitycznych w Mitteleuropie. Nie lepiej bylo wczesniej z moczymorda Bushem, ktory udzielil nowoupieczonemu Kaczynskiemu pieciominutowej audiencji w Bialy Domu w 2007 lub ’08 roku. Amerykanie beda musieli sila rzeczy wybrac kiedys w przyszlosci prezydenta, ktory znac bedzie roznice pomiedzy Slowacja i Slowenia, czy tez obustronne korzysci plynace z przylaczenia Polski do USA .

    Jesli niebawam ma sie aneksowac sie do USA „raj opiekunski” jakim jest Puerto Rico, to dlaczego nie aneksowac Polski pelnaj energicznych i dobrze wyksztalconych obywateli? Od dawna rozmawia sie juz o tym wsrod elit amerykanskich (oni sami mi mowia ze Polacy sa b. dobrze wyksztalceni) i podczas spotkan na roznych konserwatywnych jankesowych think-tankach.

    NATO niestety nie sprawdzilo sie dla Polski, bo Kaczynski nie zdolal ulokowac garnizonu amerykanskiego na bazie antyrakietowej we wschodniej Polsce. Kaczynski wiedzial (i tu jest nastepny dowod jego genialnego politycznego instynktu), ze bez amerykanskich butow na ziemi tu w Polsce, NATO to papierowy tygrys i nigdy nie pojdzie na pomoc Polakom w potrzasku. „Poland” to kraj oraz koncept zbyt odlegly i mglisty dla etnocentryczmem dotknietych Jankesow, by wysylac don „Johnnies” po to by tam gineli. Amerykanom latwiej jest zrozumiec, ze Johnny jedzie umierac do Polski by wybronic kilka tysiecy technikow i oficerow Air Force stacjonowanych przy tarczy antyrakietowej, gdzies blisko granicy z Rosja.

    P.S Mimochodem odniose sie do komentarza michala, zem niegrzeczny dlatego bo nie tytuluje go „panem”. To bardzo fajnie, ze Ty do mnie odnosisz sie opcyjnie per „pan”. Nie jestem tylko pewny, ze taki staropolski savoir-vivre jest nam dzisiaj wiecej potrzebny nizli np. comok-nonsens przy spotkaniu z bialoglowa. Dla mnie jako chrzescijanina jest tylko jeden „Pan”. Sugerowalbym michale, bys w dzisiejszych niefeudalnych czasach nie przesadzal za bardzo z ta internetowa netykieta. Bruderszaft przepijemy niezwlocznie (jestem tego pewny), kiedy spoktamy sie osobiscie przy przy butelce przedniego Chartreuse.

  13. 13 michał

    Soniu,

    Tak. Dlatego tak zdumiewające jest, że Nyquist zmienił zdanie, utrzymuje, że i A i B są słuszne, i nie dostrzega nawet sprzeczności swej własnej pozycji.

    Co do pozycji A, która jak słusznie twierdzisz, jest mi bliska, dodałbym tylko, że „steruje” wszystkim nie Putin lub kto inny, ale kolektyw kierowniczy, tak jak ustalono za Chruszczowa; wszystkie te „walki o władze” i frakcje są przedstawieniem teatralnym dla naiwnych.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.