III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Szanowny Panie,

Piszemy ten list zdumieni treścią Pańskiej Przedmowy do polskiego przekładu książki Anatolija Golicyna Nowe kłamstwa w miejsce starych, opublikowanego niedawno przez mało znaną oficynę o dziwnej nazwie „Biblioteka Służby Kontrwywiadu Wojskowego”.

Publikacja książki Golicyna powinna być wydarzeniem, nawet jeśli intencją wydawców byłoby wyłącznie udostępnienie słynnego dzieła, niezależnie od oceny jego treści. Pańska krótka Przedmowa wydaje się jednak wskazywać, że Pan nie tylko docenia wagę pracy Golicyna, nie tylko trafnie streszcza jej podstawowe tezy, ale wręcz się z nimi zgadza. Jak to jest możliwe?

Pisze Pan:

„Zachód bowiem wierzy w ewolucję, przemiany itd. ‘systemu sowieckiego’, podczas gdy ten, bez względu na oficjalną nazwę państwa i tytuły sprawujących władzę od czasu rewolucji sowieckiej, nie ulega zasadniczym zmianom, a jedynie doskonali swoje metody podboju świata. Do takich metod należało wykreowanie w latach 50-tych opinii o konflikcie chińsko-sowieckim, a także stworzenie całego systemu ruchów dysydenckich. O ile operacja pierwsza służyć miała dezinformacji geopolitycznej i zmierzała do zmiany koncentracji sił strategicznych Zachodu, to operacja druga, niemniej groźna – miała na celu przygotowanie teatru do zasadniczego uderzenia.” (…)

Dziś nawet najbardziej zagorzali zwolennicy pierestrojki itp. muszą przyznać, że Golicyn miał rację. [podkreślenia oraz interpunkcja – mb]

Nasze zdumienie bierze się stąd, że jednym z najbardziej rzucających się w oczy efektów długofalowej strategii sowieckiej, z taką swadą przez Pana opisanej, było powstanie państwa, które prawie wszyscy Polacy na świecie, niemal jednogłośnie, nazywają Trzecią Rzeczpospolitą, i w którego instytucjach Pan osobiście bierze od lat czynny udział. Jakże to możliwe?

Pisze Pan dalej:

„Podobnie stało się z pierestrojką na obszarze europejskich państw dawnego imperium sowieckiego. Wyzwolone spod bezpośredniej okupacji sowieckiej, przyjęte do NATO i UE, wciąż pozostają pod dominującym wpływem dawnego okupanta. Nie ma też wątpliwości, że stało się tak właśnie dlatego, że Rosji sowieckiej udało się w latach 60-tych i później zastąpić autentyczną opozycję niepodległościową ruchami dysydenckimi, których celem była nie niepodległość, lecz socjalizm z ludzką twarzą.”

Wprawia nas w zdumienie, iż nie mając wątpliwości co do natury tych ruchów dysydenckich, a co za tym idzie, natury rzekomych przemian z 1989 roku, podjął Pan działalność, która wydaje się wskazywać na coś wprost przeciwnego. Jakże zdołał Pan pogodzić te sprzeczności?

Twierdzi Pan, że książka Golicyna, który „dzięki precyzyjnej analizie przewidział powstanie rządu grubej kreski Tadeusza Mazowieckiego”, powinna stać się „obowiązkowym podręcznikiem polskich służb specjalnych”. Czy to nie jest jakieś przeoczenie? Jakich służb specjalnych? Polskich? Czyżby rzeczywiście, nie dostrzegał Pan wewnętrznej sprzeczności swego stanowiska?

W 1989 roku spełniły się przewidywania Golicyna co do serii dramatycznych wydarzeń, które sprawić miały wrażenie upadku komunizmu. Doprowadzenie do tych wydarzeń było skomplikowaną, wieloletnią prowokacją, którą opisał nie tylko Golicyn, ale także na przykład Józef Mackiewicz. Ich skutkiem stało się powstanie takich tworów państwowych, jak to „państwo”, którego służby specjalne nazywa Pan „polskimi”. Czy nazwałby Pan ubecję „polską” służbą? Czy nazwałby Pan prl „państwem polskim”? Może niedoskonałym, ale przecież polskim? Takie było przez lata całe stanowisko ludzi z kręgu Znaku i Więzi. Pańskie przekonanie, że studiowanie Golicyna „pomoże lepiej rozumieć zagrożenia, jakie stoją przed Polską”, stawia Pana niemal na równi ze Stefanem Kisielewskim. Pański udział w instytucjach prlu nr 2 stawia znak równości pomiędzy Panem a Tadeuszem Mazowieckim.

Nawet gdyby istotnie było tak, że istniała jakaś szansa dekomunizacji Polski w pierwszych latach po umowach z 1989 roku, to zdawałoby się, że sposób w jaki obalony został rząd Olszewskiego, którego był Pan tak prominentnym członkiem, nie mógł pozostawiać żadnych wątpliwości, co do jedynej roli, jaką wolno będzie grać uczciwym ludziom; była to rola „listka figowego”, przykrywającego nagość bolszewickiej rzeczywistości tego „państwa”. O ile więc można by ewentualnie tłumaczyć powstanie rządu Olszewskiego jako naiwną próbę zmienienia czegoś, pomimo rzucających się w oczy niekonsekwencji, pomimo kurateli Wałęsy i tysiąca magdalenkowych powiązań, to nie sposób – w 15 lat później! – rozgrzeszyć udziału Pana w rządzie kierowanym przez innych uczestników magdalenkowych układów pod sardonicznym hasłem „walki z układem”. „Rozmowy i układy” w Magdalence i przy stole, były niczym innym, jak zwieńczeniem długoletniego procesu „zastąpienia autentycznej opozycji niepodległościowej ruchami dysydenckimi, których celem była nie niepodległość, lecz socjalizm z ludzką twarzą”. Niechże Pan powie, jak można nie wyciągać z tego wniosków?

Jeżeli Golicyn miał rację – co do czego się zgadzamy – to system ruchów dysydenckich stworzony został po to właśnie, aby móc im w przyszłości, przy dźwięku hucznych fanfar, „przekazać władzę”. Powinno Panu chyba przyjść na myśl, że branie udziału w takiej grze, mogło mieć tylko jeden skutek: przyczynić się musiało do legitymizacji samej gry oraz do legitymizacji tworu państwowego wykreowanego przez koncesjonowane ruchy dysydenckie. Jeśli Golicyn miał rację, to nie mamy wcale do czynienia z „niedoskonałym państwem polskim”, ale z kontynuacją prlu. To zresztą nie jest określenie ścisłe, ponieważ w pierwszym prlu, towarzysz Kisielewski mógł tylko marzyć o „finlandyzacji”, gdy w prlu nr 2 fikcja została zbudowana w sposób o niebo bardziej subtelny. Finlandyzacja wprowadzona została w życie, a akceptacja iiirp jako niepodległego państwa polskiego jest niemal powszechna.

Pozwoli Pan, że zatrzymamy się jeszcze na chwilę nad Pańską terminologią. Otóż powtarza Pan wielokrotnie sformułowania, które budzą najpierw zdumienie, potem opór, aż wreszcie wydają się znamieniem całej Pańskiej postawy. Mamy na myśli takie na przykład określenia jak: „najważniejszym sowieckim i rosyjskim narzędziem”, „Rosji sowieckiej udało się w latach 60-tych” (sic!), „niepodległość państw okupowanych niegdyś przez Rosję sowiecką jest wciąż kwestionowana w praktycznym działaniu polityki rosyjskiej”. Mętna terminologia jest zazwyczaj oznaką zmąconej myśli. Zatem „Rosja” czy „Sowiety”?!

Na pierwszy rzut oka mogłoby się zdawać, że po prostu popełnia Pan szkolny błąd, bo przecież Rosja sowiecka nie mogła niczego robić w latach 60., skoro przestała formalnie istnieć w grudniu 1922 roku, kiedy włączona została do zsrs. A jednak odnosimy wrażenie, iż jest Pan w pełni świadom anachroniczności swego określenia – i używa go Pan celowo. Dzisiejsza „Rosja” Jelcynów i Putinów powstała w wyniku analogicznego procesu do tego, z którego wyłoniła się iiirp – wszystko w zgodzie z przewidywaniami Golicyna. Nie jest zatem niczym innym, jak kontynuacją sowieckiego lewiatana pod płaszczykiem narodowego państwa rosyjskiego. Żaden czytelnik Golicyna nie może mieć chyba wątpliwości, co do natury tej „Rosji”. Jednak Pan nie może nazwać tego wprost „sowietami”, ponieważ terminologia taka obnażałaby słabość Pańskiego stanowiska. Jeśli bowiem Rosja Putina, to nic więcej niż kolejne wcielenie sowietów, jak jest w istocie, to oczywiście trudno uznać iiirp za państwo polskie.

Nie na darmo słowa „kompromis” i „kompromitacja” mają ten sam źródłosłów. Jakże często ten pierwszy prowadzi do tej drugiej. Kiedy raz zacznie się mącić klarowną wodę języka, w których słowa „niepodległość” i „niewola” mają znaczenia przeciwstawne, to wpada się niepostrzeżenie w sieci nowomowy. Po jakimś czasie, nie sposób już dziwić się twierdzeniom, iż „Rosja kwestionuje niepodległość państw niegdyś okupowanych przez Rosję sowiecką”. W rzeczywistości, sowiety przeszły po prostu do kolejnej fazy operacji, co jak Pan słusznie zauważył, znakomicie opisuje Golicyn.

Pisze Pan w tonie minorowym, że „państwa dawnego imperium sowieckiego”, mimo że „wyzwolone spod okupacji sowieckiej, przyjęte do NATO i UE, wciąż pozostają pod dominującym wpływem dawnego okupanta”. Stanowisko takie wydaje się raczej niepoprawnie optymistyczne. Wynika bowiem z niego jedynie podległość w stosunku do „dawnego okupanta”. Tymczasem państwa te nie tylko nie mogą cieszyć się suwerennością, ale stanowią niejako forpocztę światowej bolszewickiej rewolucji zarówno w NATO jak w Unii Europejskiej. Nie są więc jedynie przedmiotem zniewolenia, ale także, niestety, jego narzędziem.

Zważywszy, jak dobrze jest Pan zaznajomiony z tezami Anatolija Golicyna, ciekawe byłoby usłyszeć, jaki w Pańskim mniemaniu jest istotny cel istnienia iiirp? Jakie działania podejmowali lub podejmują w strukturach Paktu Północnoatlantyckiego oficerowie narodowości polskiej szkoleni w komunistycznych akademiach wojskowych? Jakie zadania mają do wypełnienia w sojuszu wojskowym ze Stanami Zjednoczonymi? Jaki charakter ma utrzymujący się od kilkunastu lat antagonizm sowiecko-peerelowski, wziąwszy pod uwagę istotne cele polityczne, postawione przed establishmentem politycznym ukonstytuowanym przy okrągłym stole? Dlaczego to właśnie „Polska” jest w tej chwili największym „wrogiem” „Rosji” w Unii Europejskiej?

W dramatycznych okolicznościach, jesienią 1944 roku, Józef Mackiewicz w następujący sposób wyłuszczył swoje polityczne credo: …lepiej niech nie będzie żadnej Polski, niźli miałaby być czerwona. Święte słowa.

Zechce Szanowny Pan przyjąć wyrazy szacunku.

Michał Bąkowski
Dariusz Rohnka

 



Prześlij znajomemu

67 Komentarz(e/y) do “List otwarty do Antoniego Macierewicza”

  1. 1 Marek

    Panie Dariuszu,

    widzę, że znalazł Pan czas na zapoznanie się ze Wstępem. Obawiam się jednak, że Pan Antoni nie znajdzie czasu, ani ochoty, by przeczytać powyższy list. Szkoda, bo z chęcią poznałbym Jego odpowiedź. Czy nie sądzi Pan, że człowiek ten dysponuje dużym zasobem wiedzy, dotyczącej tematyki, która nas interesuje?

  2. 2 Marek

    Panie Dariuszu,

    mam do Pana jeszcze jedno pytanie. W jakim celu Macierewicz opublikował Golicyna? Czy pokusiłby się Pan o głębszą refleksję, której zdecydowanie na wp brakuje?
    Pozdrowienia dla Podziemia…

  3. 3 Sonia Bellechasse

    lepiej niech nie będzie żadnej Polski, niźli miałaby być czerwona

    W tym zdaniu Mackiewicza miesci sie zrodlo calej tej debaty. Mozna oczywiscie podziwiac Mackiewicza za jego „niezlomnosc”, ale ja sie z nim na tym konkretnym punkcie nie zgadzam. Zwlaszcza ze ta „czerwonosc” jest bardzo dyskusyjna. „Czerwonosc” Polski w roku 1950 i jej rzekoma „czerwonosc” w roku 2008 sa tak diametralnie rozne, ze szczerze watpie, czy Mackiewicz (z jego pasja do przyrodniczych porownan) ciagle by sie upieral ze zycie w Polsce pod Bierutem i pod Kaczynskim jest rownie „czerwone”.

    Przyrodnik, ktory by twierdzil ze Tyranosaurus Rex i kogut to identyczne zwierzeta (nawet jezeli mialby racje z czysto naukowego punktu widzenia – jest teoria ze dinozaury sa bezposrednimi przodkami ptakow), musialby jednak przyznac, ze spotkanie z kogutem byloby duzo mniej niebezpieczne…

  4. 4 michał

    Soniu,

    Przyrodnikiem nie będęc, trochę lękam się wypowiadać na ten temat, ale wydaje mi się, że żaden naukowiec przy zdrowych zmysłach nie powie, że „Tyranosaurus Rex i kogut to identyczne zwierzęta”, bo nie miałby racji „z czysto naukowego punktu widzenia”. Teoria, że ptaki wywodzą się z pewnej grupy dinozaurów (do której chyba nie należał T. Rex!) jest jednak bardzo pomocna w naszej sprawie. Trzymajmy się zatem Twojego porównania: mamy relację pomiędzy T.Rex i dzisiejszymi ptakami jako analogię do relacji pomiędzy komunizmem paleontologicznym (czy tu by się zawierał „romantyzm rewolucyjny” Wołodii Iliicza oraz tzw. stalinizm?), a dzisiejszym jego wcieleniem. Czy to by się zgadzało? Idźmy dalej: na czym polega przewaga dzisiejszych ptaków nad dinozaurami? Na ich przystosowaniu do otoczenia. A na czym polega przewaga dzisiejszych komunistów nad ówczesnymi? Na przystosowaniu do politycznej rzeczywistości. Twoja metafora podoba mi się coraz bardziej. Współczesne ptaki są bardzo różne – Uccellacci e uccellini, di Pier Paolo Pasolini, żeby użyć przykładu na pewno Ci znanego – znam ptaszki sympatyczniejsze niż kogut, ale ważne jest tutaj, że mogę sobie wyobrazić spotkanie z ptakiem – albo jeszcze gorzej, z stadem mew! – które nie byłoby przyjemnością.

    I na tym kończy się przydatność Twojej błyskotliwej metafory. Mnie też się wydaje, że „czerwoność” jest dyskusyjna; ja też ma wątpliwości, co myślałby na ten temat Józef Mackiewicz; mnie też się zdaje, że prl w 1950 roku i w 2008 są bardzo różne – ale to wszystko nie było przedmiotem powyższego listu.

    Józef Mackiewicz domagał się w roku 1947 „przeprowadzenia `kanciastej’ granicy pomiędzy pojęciami tak prymitywnymi jak: `sojusznik’ i `najeźdźca’, `wierny’ i `zdrajca’, `swój’ a obcy, czy wrogi `agent’. Tymczasem wiemy z praktyki, że granica tych pojęć się zaciera. Zaciera z każdym dniem bardziej. A t.zw. ‘opozycja’ w Polsce, która agenta moskiewskiego Bieruta, nazywa ‘Panem Prezydentem Rzeczypospolitej’, okupację sowiecką ‘Odrodzoną Polską’, a kraje zabrane przez bolszewików dla celów strategji politycznej ‘Ziemiami Odzyskanymi’ – jest tej zatartej granicy najbardziej klasyczną linią styczną.”

    Nikt nie chciał go wówczas słuchać i konsekwencje tego widzimy do dziś, kiedy szef kontrwywiadu prlu nr 2 wydaje książkę, która obnaża jego kontrwywiad i wszelkie instytucje tego „państwa”, jako w najlepszym wypadku przedmioty manipulacji. Nie tyle zatem o „niezłomność” Mackiewicza tu chodzi, co o jasność jego myślenia.

  5. 5 dariusz rohnka

    Panie Marku,

    Nie wiem skąd przypuszczenie, że pan Antoni Macierewicz nie znalazł czasu, tym bardziej ochoty, na przeczytanie listu. Jeśli ma Pan jakąś wiedzą na ten temat, chętnie usłyszę. Czy dysponuje on dużym zasobem wiedzy na interesujące nas tematy? – Zapewne. W innym przypadku pewnie nie pisalibyśmy listu.
    Pyta Pan, w jakim celu Macierewicz opublikował książkę Golicyna. Wybaczy Pan, ale po to właśnie wysłaliśmy list do pana Macierewicza, po to opublikowaliśmy go w formie listu otwartego, aby uzyskać odpowiedź na to m.in. pytanie od samego adresata, bądź, ewentualnie, od osób, które podzielają jego punkt widzenia na obecną rzeczywistość polityczną. Innymi słowy, Panie Marku, proszę łaskawie przysiedzieć fałdów i napisać coś ad rem, a ja mogę Panu obiecać, gdy już taki fakt nastąpi, najgłębszą, możliwą z mojej strony, refleksję.

  6. 6 Marek

    Panie Dariuszu,

    jeszcze chwila, a powtórzy Pan za swoim kolegą redakcyjnym, że nie muszę czytać tej witryny. Zarzuca mi Pan brak rzeczowości, a Pan, moim zdaniem, też nią nie grzeszy. Przypuszczam, że wg Macierewicza „III RP” to prl nr2. Obecnie chce on budować „IV RP”, bo sądzi, że da się uwolnić polskie służby spod kurateli sowieckich. Pierwszy krok to rozwiązanie WSI i stworzenie kontrwywiadu. Zręby już są. Teraz chodzi o patriotyczną formację kadry. Macierewicz wydał tą książkę, aby ukazać jej realne zagrożenia. Nie jest to jednak publikacja do użytku wewnętrznego, aby wiedzę o wspomnianych zagrożeniach, wynikających z powiązań i zamierzeń służb komunistycznych, poznać mógł każdy obywatel Polski (już nie prlu). Nikt wcześniej tej książki w Kraju nie opublikował.

    Macierewicz to człowiek czynu. Pragnie dekomunizacji i lustracji, bo wie, że jest to droga do Niepodległości, którą trudno będzie zignorować i zanegować, co Pan, Panie Dariuszu, nieustannie czyni. Z pewnością nie będzie Pan odczuwał satysfakcji z kontynuacji „działalności podziemnej” w sytuacji, gdy polskie życie publiczne zostanie oczyszczone z czerwonej zarazy (do czego Pan oczywiście też się przyczyni, choć w dość oryginalny sposób).

  7. 7 michał

    „…o sprawach istotnie ważnych pisać można jedynie w ten sposób, tzn. odważnym gestem strącając ze stołu nagromadzoną latami bibułę i frazeologię narodową.” Józef Mackiewicz

    Nie pretenduję do znajomości intencji Antoniego Macierewicza, bo te są znane tylko Panu Bogu. W polityce jednak, ocenie podlegają słowa i czyny. Nasz List otwarty dotyczy rażącej sprzeczności pomiędzy słowami (np. Przedmową do Golicyna) i czynami Macierewicza (np. uczestnictwo w intytucjach prlu 2) .

    Jeżeli z równania „3rp=prl2″ ma wynikać, że trzeba budować 4rp, uczestnicząc w instytucjach 3rp, która równa się prl2, to ja nie wiem czy śmiać się, czy płakać z tego rodzaju logiki.

    Zręby już są. Teraz chodzi o patriotyczną formację kadry.

    Zręby czego dokładnie? I gdzie są? Edward Gibbon pisał w swojej monumentalnej historii Decline and Fall of the Roman Empire: „The mask of patriotism is allowed to cover the most glaring inconsistencies.” Teraz już wiemy, jak można sobie poradzić z tymi sprzecznościami.

  8. 8 dariusz rohnka

    Panie Marku,

    Myślę, że pora już zaprzestać wzajemnych wycieczek osobistych, które niczemu nie służą, a jedynie uniemożliwiają poważną dyskusję. Choć to niepomierna szkoda, nie jesteśmy już dziećmi lepiącymi babki w piaskownicy. Na bezproduktywne debaty nie mamy, zgodzi się Pan chyba ze mną, ani czasu, ani ochoty, nie prowadzą także donikąd.
    Przypuszcza Pan, że według p. Macierewicza iiirp to peerel nr 2. Nie mogę ani tego zanegować, ani potwierdzić, ponieważ nie znane mi są myśli p. Macierewicza, nie mogę też stwierdzić czy i jakie „wallenrodyczne” plany kierują jego postępowaniem. Z braku tejże, ezoterycznej wiedzy, muszę się kierować wypowiadanymi przez niego słowami. A tak się składa, że na przestrzeni kilkunastu lat wielokrotnie używał terminów z gatunku „wolna Polska”, „demokratyczna RP” itp. Odpowie Pan może, cytując Szekspira, że są to tylko „słowa, słowa, słowa”, dla mnie jednak niosą ze sobą potężny ładunek negatywny, nadwerężają poczucie rzeczywistości, wzmacniają fikcję, przyczyniają się do tego, że niemal 100 % rodzimej populacji nie wie na jakim świecie żyje.
    Obecnie, pisze Pan, chce on budować „IV RP”. I tych Pana słów nie będę negował. Zapytam jedynie: z kim, w jakiej komitywie, w jakiego autoramentu koalicji? Proszę zwrócić uwagę, że w swoim liście do p. Antoniego Macierewicza nie zarzucamy mu złych intencji. Pytamy jedynie o rzeczy w polityce najważniejsze: o realizm i naiwność. Innymi słowy, pytamy, czy jego działalność służy sprawie wolności, czy, wręcz, niweczy ją.
    W Pana ocenie, Macierewicz to człowiek czynu, pragnie tego lub owego. Osobiście, mam jak najgorsze doświadczenia z ludźmi czynu, którym wydawało się, że przymykając oko na bolszewicką prowokację, będą w stanie cokolwiek osiągnąć. Nie osiągnęli niczego, a jedynie przyczynili się do upadku antybolszewickiej idei.

  9. 9 Marek

    Panie Dariuszu,

    Odnośnie pierwszego akapitu Pańskiej wypowiedzi w pełni się zgadzam. Właściwie to samo chciałem powiedzieć. Od dawna darzę sympatią Pańską twórczość, więc tym bardziej „wycieczki osobiste” uważam za niewskazane.
    Zadałem Panu pytanie o wiedzę Macierewicza (czy dysponuje on „dużym zasobem wiedzy, dotyczącej tematyki, która nas interesuje”?) w ściśle określonym celu. Być może przeceniam poziom Jego wiedzy, ale przypuszczam, że jest ona rozległa. Zakładam więc, że człowiek ten, widząc obecnie szansę na dekomunizację Polski, ma ku temu podstawy (których ja nie znam). Wiem, że to trochę karkołomny zabieg myślowy. Może Macierewicz jest po prostu naiwniakiem lub karierowiczem i wierzy naiwnie lub mówi od rzeczy. Pozostaje ufać Jego słowom lub nie.
    Proszę zauważyć, że istnieje pewna zbieżność poglądów Pańskich i Macierewicza. On również uważa się za antykomunistę i układy magdalenkowo-grubokreskowe podobnie ocenia. Różni Panów kwestia podejścia do długofalowej strategii (a co za tym idzie do Niepodległości, czy jej braku). Jego wersja jest optymistyczna – po wygranych przez PiS wyborach możliwe jest rozbicie układów postkomunistycznych i utworzenie instytucji wolnej Polski. I powtarzam – może ma ku temu podstawy, może nie chodzi jedynie o intratne stanowisko, jakie podarowali Panu Macierewiczowi Panowie Kaczyńscy.

  10. 10 dariusz rohnka

    Panie Marku,

    Bynajmniej, nie wydaje mi się, aby należało Pana „zabieg myślowy” uznać za „karkołomny”. Darzy Pan zaufaniem p. Macierewicza, wierzy w jego doświadczenie i kwalifikacje polityczne. Niestety, unika Pan oceny efektów jego działalności, a te, co zapewne musiał Pan zauważyć, nie wyglądają ostatnio najlepiej.
    Optymizm, o którym Pan pisze, może mieć wielką, zbawienną moc, choćby w życiu osobistym, w polityce przynosi na ogół katastrofalne skutki, szczególnie wówczas, kiedy jest przejawem zamykania oczu na realną rzeczywistość polityczną. Znajomość Golicyna, jego analizy i prognoz, znajomość magdalenkowych układów nie przeszkadza p. Macierewiczowi w głoszeniu tezy, że żyjemy w „wolnej Polsce”. Jednocześnie, jak Pan słusznie stwierdza, deklaruje chęć rozbicia tychże układów i ukonstytuowania instytucji wolnej Polski. Można przecierać oczy ze zdumienia, albo po prostu dojść do wniosku, że w podobnym rozumowaniu brakuje elementarnej spójności. No chyba że, ale podobnej myśli nie ośmielam się Panu nawet imputować, zdaniem Pana wolność można pozyskać w 10, 20, a nawet i 30%.
    Ani mi w głowie zarzucać p. Macierewiczowi jakoweś niskie pobudki. Roszczę sobie jedynie prawo do formułowania oceny jego działalności, i ta wypada bezwzględnie negatywnie.
    Na koniec jeszcze jedna tylko uwaga. Czy nie wydaje się Panu, że przypisując p. Macierewiczowi chęć tworzenia „instytucji wolnej Polski”, a więc tworzenia czegoś, czego przecież jeszcze nie ma, utożsamiając się przy tym najwidoczniej z jego intencjami, ześlizguje się Pan niebezpiecznie w kierunku stanowiska zajmowanego przez Wydawnictwo Podziemne, negacji tego, co jest? No, może, w Pana przypadku, negacji, nazwijmy ją, konstruktywnej?

  11. 11 michał

    Darek,

    Ja w ogóle nie widzę tego jako negacji. To jest afirmacja (to tego słowa mi brakowało!). Afirmacja wolności, afirmacja człowieczeństwa, nawet afirmacja Polski. „Negacja prlu”, to jest jakieś oślizgłe i pachnie podejrzanie.

    No, i masz, wyartykułowałem.

  12. 12 Marek

    Panie Dariuszu,
    ześlizguję się do Pańskiego stanowiska już od dłuższego czasu, będąc czytelnikiem Pańskich książek, artykułów i prowadząc tą interesującą konwersację. Gdyby nie przytyki Pańskiego kolegi może ześlizgnąłbym się już na samo dno tej negacji, która rzeczywiście stanowić może atrybut afirmacji. A prawdę powiedziawszy ześlizgnąłem się już dawno. Uważam, że Polska od 1989 r. nabiera różnych kolorów, ale barwa czerwona, niestety, wciąż dominuje i trudno tego nie zauważyć. Ma Pan rację, wolność jest, albo jej nie ma. Tak samo jak łosoś z Bułhakowa nie mógł być pierwszej czy drugiej świeżości. Zakładam jednak, że Polska jest niepodległa i w pełni zdaję sobie sprawę, że robię to na wyrost i spotkam się z zarzutem braku konsekwencji. Podobnie czyni Macierewicz i (jeśli nie jest karierowiczem itp.) służy Polsce, o którą niekoniecznie trzeba walczyć z bronią w ręku. Każdy patriota walczy na swój sposób, na swoim odcinku; ma swoje miejsce i czas. Z chęcią zrezygnuję z tezy o obecnej niepodległości Polski, gdy przekona mnie ktoś, że w ten sposób bardziej przysłużę się wolności mego Kraju.
    A na ocenę działalności Macierewicza jest zdecydowanie za wcześnie.

  13. 13 Jarek ogareK

    Śmierdzi w tym liście sofizmatami, których nie powstydziłby się sam JKM. Naprawdę twierdzicie, że gdyby zamiast ulubieńca Michnikowszczyzny Mazowieckiego premierem został wtedy „ulubieniec” Michnikowszczyzny Macierewicz – to wszystko potoczyłoby się tak samo?

    To gratuluję przenikliwości!

    PS: Ale przyznam Wam rację, gdy GW i TVN zamiast wieszać psy – zacznie wychwalać przymioty Macierewicza.

  14. 14 dariusz rohnka

    Panie Marku,

    Ubolewam przede wszystkim bardzo, że nie potrafi Pan w należyty sposób oszacować kunsztu polemicznego Michała Bąkowskiego. Ja wiem, w życiu decydują często, zbyt często emocje, gdyby Pan jednak przejrzał waszą „bokserską” wymianą raz jeszcze, na zimno, dostrzegłby Pan zapewne drugą, całkiem inną stronę medalu. Mnie się, na przykład, dostały potworne cięgi w komentarzu z 14 lutego i ani myślę nawet użalać się nad sobą. Z bardzo prostego powodu. Ponieważ to nie ja miałem rację. Budowanie przeciwko sobie szańców, kosztem popadania w niekonsekwencje, nie służy celowi, do którego zmierzamy.
    A teraz przejdźmy do istotnej treści Pana wypowiedzi: „Z chęcią zrezygnuję z tezy o obecnej niepodległości Polski, gdy przekona mnie ktoś, że w ten sposób bardziej przysłużę się wolności mego Kraju.” Bardzo proszę. Otóż, przystępując do jakichś działań należy przede wszystkim właściwie oszacować sytuację. A z tym, dostrzegam, ma Pan największy problem. Musimy ustalić, czy żyjemy w kraju wolnym, czy też nie? Nie będziemy przecież wyzwalać samej wolności. Jeśli przyjmuje Pan za pewnik pierwszą tezę, dyskusja staje się w tym punkcie bezprzedmiotowa. Jeśli drugą, możemy rozmawiać dalej. Brał Pan, powiedzmy, udział w wyborach, w charakterze czynnym lub nawet biernym, nieważne. W polityce, podobnie jak w życiu, nie obowiązuje dozgonna konsekwencja. Wolno zmieniać poglądy i przekonania, choć nigdy nie jest to sytuacja komfortowa. Przekonania zmieniali najwięksi, choćby jeden z moich ulubionych pisarzy politycznych, Władysław Studnicki. W tym punkcie najważniejsze mamy już za sobą. A dalej, to już z górki.
    Proszę wybaczyć, że przerywam w pół słowa, ale pora nadto późna.

  15. 15 michał

    Gdyby nie przytyki Pańskiego kolegi może ześlizgnąłbym się już na samo dno tej negacji, która rzeczywiście stanowić może atrybut afirmacji. A prawdę powiedziawszy ześlizgnąłem się już dawno.

    I tak oto znaleźliśmy się na drodze Wielkiego Ześlizgu w Negację. To jest masło maślane i poplątanie z pomieszaniem.

  16. 16 michał

    Panie ogarek,

    Sofizmaty śmierdzą tylko tym, którzy nie są w stanie ich pojąć. Gdyby naprawdę zechciał Pan przyznać nam rację, to byłby najlepszy znak, że powinniśmy zrewidować nasze poglądy, więc niech Pana ręka Boska broni!

    Wszystko potoczyłoby się tak samo? Zgaś Pan ten ogarek. Zapal Pan światło. Chociaż – to pewnie nic nie pomoże.

  17. 17 Marek

    Panie Dariuszu,

    Zakładam, że Polska jest wolna, lecz tezy tej nie przyjmuję za pewnik (pewny jestem jedynie własnej śmierci). Uważam, że wychodząc z tego założenia służę Ojczyźnie najskuteczniej. Jednak każda wolność wymaga poświęcenia, nieustannej pracy, bo łatwo ją rozmydlić i zatracić. Piszę tu o swoim patriotyzmie, więc może istotę sporu stanowi inne rozumienie terminów i podejścia do takich wartości jak wolność i niepodległość. Wg mnie Niepodległość Polski nie objawia się tylko w suwerennych decyzjach władz Kraju, ale wyraża się ona również w indywidualnych odczuciach, myślach i działaniach poszczególnych osób. Wybieram więc określoną drogę. Pan wybrał nieco inną. Piszę „nieco”, poniewać cel tej wędrówki jest ten sam. Być może rzeczywiście kiedyś zmienię zdanie i zejdę do Pańskiego podziemia lub zdecyduję się na emigrację, kto wie…

    Napisał Pan:
    „Myślę, że pora już zaprzestać wzajemnych wycieczek osobistych, które niczemu nie służą, a jedynie uniemożliwiają poważną dyskusję. Choć to niepomierna szkoda, nie jesteśmy już dziećmi lepiącymi babki w piaskownicy. Na bezproduktywne debaty nie mamy, zgodzi się Pan chyba ze mną, ani czasu, ani ochoty, nie prowadzą także donikąd.”
    Pora, by Pan Michał również był łaskaw poważnie potraktować Pańską propozycję. A popadanie w niekonsekwencje leży w naturze homo sapiens.

  18. 18 tomasz

    Mam od jakiegoś czasu wrażenie, że wydawcy tego portalu (co za szumne wyrażenie…) twierdzą, że życie w dzisiejszej Polsce nie jest życiem. Że uprawianie polityki jest niemożliwe, że robienie czegokolwiek w „nadziemiu” jest zdradą. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ten lekko pogardliwy sosik z prlami2 itp. Sprowadziliście całą działalność Macierewicza do bycia prominentnym uczestnikiem, do pełnej sprzeczności. Zdumiewające! Ja nie widzę sprzeczności między przewidywaniami Golicyna i np. tym co robił Macierewicz jako likwidator WSI i następnie szef kontrwywiadu, a wcześniej w 1992 minister u Olszewskiego. Macierewicz przez te kilkanaście lat usiłował przywrócić Polskę. Rząd Kaczyńskiego był kolejną próbą prowadzenia suwerennej polityki w Polsce i przez polskich polityków. Józef Mackiewicz miał kapitalną cechę: nie był złośliwy, w tym, co pisał nie ma „jadu”, jest wyraźnie odczuwalny szacunek dla wszystkich ludzi. Natomiast w ty, co tutaj czytam brakuje mi tego. Mam wrażenie, że autorzy listu niespecjalnie analizują rzeczywistość, lecz zajmują takim jej przedstawianiem, żeby pasowała do tezy, że nadal jesteśmy częścią bolszewii. A już to kuriozalne twierdzenie („Pańskie przekonanie, że studiowanie Golicyna „pomoże lepiej rozumieć zagrożenia, jakie stoją przed Polską”, stawia Pana niemal na równi ze Stefanem Kisielewskim. Pański udział w instytucjach prlu nr 2 stawia znak równości pomiędzy Panem a Tadeuszem Mazowieckim.”) woła o pomstę do nieba. Czy Panowie naprawdę nie zauważyliście, co się działo, kiedy Macierewicz został likwidatorem WSI, czy nie widzicie jak jest traktowany, poniżany, nazywany. Nazywa się go szaleńcem, chorym z nienawiści człowiekiem, nawiedzonym itd.. Jedynym jego grzechem jest konsekwentna postawa wobec prlu-bis. To, co mieliśmy przez dwa lata od 2005 do 2007 roku było niepodległą Polską i różniło się bardzo mocno od tego, co mieliśmy tutaj przedtem. Analiza zachowania Rosji przez te 2 lata powinna panom dać do myślenia… Jestem pewny, że gdyby Józef Mackiewicz żył w tym czasie, to przyjechałby do tej Polski.

  19. 19 tomasz

    Wychodzi na to, że uczestnictwo w wyborach, sprawowanie jakiejkolwiek władzy w dzisiejszej Polsce jest niegodne…

  20. 20 tomasz

    A największym grzechem jest użycie wyrażenia Rosja sowiecka…:-)

  21. 21 michał

    Drogi Panie Tomaszu,

    Tak dawno od Pana nic nie słyszeliśmy, a tu nagle takie rzeczy!… Jestem człowiekiem starej daty, więc nigdy do końca nie rozumiem czy kombinacja dwukropka, myślnika i nawiasu umieszczona po czyjejś wypowiedzi, zmienia jakoś emocjonalną treść poprzedzających słów? Czy może wręcz zmienia ich sens? Nie mogę przecież posądzać Pan o złośliwość.

    Mówi Pan, iż jedynym grzechem Antoniego Macierewicza „jest konsekwentna postawa wobec prlu-bis”. Ale czy używa Pan tego określenia jako „z lekka pogardliwego sosiku” czy dosłownie? Bo widzi Pan, ja używam go dosłownie (Mackiewicz powiedziałby: „nie jako połajankę, ale w sensie ścisłym”). I który z nas dwóch wykazuje się w takim razie „pogardliwą złośliwością”?

    Gratuluję Panu jego pewności, co do zachowania Mackiewicza w 23 lata po śmierci. Gratuluję i zazdroszczę. Ja po prostu nie wiem, co Mackiewicz myślałby dziś, ale to pewnie tylko złośliwość z mojej strony.

    „Narodziłem się w Polsce ludowej, jej zawdzięczam cały swój szpan” (czy pamięta Pan taką piosenkę?) – żyłem w prlu i bawiłem się przy tym znakomicie. Nie znajdzie Pan nigdzie na wp potwierdzenia swoich słów, że „życie w dzisiejszej Polsce nie jest życiem”. Autor Kontry pisze o tym tak: „’Życie przestało być warte życia’. To oczywiście nie było ścisłe. Ludzie zawsze będą chcieli żyć.” Życie zawsze toczy się swoim torem, nawet wówczas gdy nie jest „warte życia”, a co dopiero w dobrobycie prlu-bis (bardzo mi się podoba Pańskie określenie!). Politykę rzecz jasna można także uprawiać wszędzie.

    Nasz list jest zwrócony do Antoniego Macierewicza, a nie do Zenona Kliszko czy innego aparatczyka. Antoni Macierewicz nie był częścią magdalenkowych układów (w przeciwieństwie np. do panów Kaczyńskich). Macierewicz ma zasłużoną renomę uczciwego człowieka; to on próbował przeprowadzić autentyczną dekomunizację i natychmiast dano mu poznać granice „wolności” prlu-bis. O ile więc rząd Olszewskiego można widzieć jako uczciwą (choć naiwną ze względu na osobę ówczesnego rezydenta) próbę zmienienia czegoś, to trudno w ten sam sposób oceniać udział Macierewicza w rządzie Kaczyńskich. Tu już o żadnej naiwności mowy być nie mogło. A na koniec Macierewicz wydaje Golicyna. Nasz list stawia panu Antoniemu jedno proste pytanie: Jeżeli rację ma Golicyn, a tak zdaje się sądzić autor Przedmowy, to jak można brać udział w instytucjach prlu-bis?

    Woła Pan o pomstę do nieba. Zanim taka pomsta spadnie na nasze głowy, pozwolę sobie zwrócić Panu uwagę, że napaści na polityka, niekoniecznie czynią jego stanowisko słusznym; co więcej, w prlu nr 1 bezustannie wylewano pomyje na głowy Kisiela i Mazowieckiego, co w żadnym wypadku nie może ich usprawiedliwiać. Obaj byli poputczykami z gatunku naiwnych. Pański komentarz w zabawny sposób przypomniał mi rozliczne napaści na Józefa Mackiewicza w prasie emigracyjnej. – Czy naprawdę nie widzi – mówiono mu – jak są traktowani, poniżani, nazywani dysydenci i opozycjoniści w prlu? – Ale Mackiewicz na szczęście wolał się trzymać swego „kanciastego” sposobu stawiania pytań zasadniczych: albo – albo. Albo to jest wolna Polska i Golicyn nie miał racji, albo nie jest i wtedy nie należy brać udziału w jej instytucjach.

  22. 22 tomasz

    Wkurzyłem się po prostu. Wypadło trochę nie tak jak chciałem. Rzeczywiście wyszło na to, że jak ktoś jest opluwany, to jest „cool” i very honest. Ja też jestem starej daty… Jednak ciągle uważam, że lepiej, jeżeli powstaje taki dziwny twór jak rząd Kaczyńskiego i zostaje rozpędzony główny ośrodek penetracji sowieckiej, jakim były WSI. Niech pan uwierzy, ja czułem przez te 2 lata, ze oddycham innym powietrzem. Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz: ludzie którzy się na mnie obrażali 10 lat temu, kiedy twierdziłem, że 89 rok był manipulacją teraz zmienili zdanie właśnie dzięki Kaczyńskim, Macierewiczowi & CO.

  23. 23 michał

    Drogi Panie Tomaszu,

    To jeden z najładniejszych komentarzy, jakie miałem przyjemność czytać na wp. Serdeczne dzięki.

    Warto się jednak zastanowić, skąd to wkurzenie, ta frustracja, którą znajduję u tylu Polaków w dzisiejszych czasach. Pan Romuald Szeremietiew takie zadał pytanie (w związku z powyższym listem, por: http://szeremietiew.blox.pl/2008/02/Buzia-na-klodke-lub-morda-w-kubel.html): „Czy to państwo jest suwerenne, Pana, moje, nasze, czy też może jest to jakaś mutacja PRL-a?” Otóż wydaje mi się, że brak tego rodzaju, kanciastego stawiania pytań istotnych, a rząd Kaczyńskich tylko zmącił wodę jeszcze bardziej.

    Szczerze wierzę, że „oddychał Pan innym powietrzem”, ale przyzna Pan, że ludzie oddychali też innym powietrzem podczas Odwilży, po śmierci Stalina. A i różnica była jakościowo różna w przejściu od potwornego fizycznego terroru stalinowskiego do „zwykłych” policyjnych prześladowań w latach 50. w porównaniu z przejściem od Kwacha do Kaczorów (czy choćby z przejściem z prlu do prlu-bis w 1989 roku).

    Czy Pańscy znajomi zmienili zdanie dzięki Kaczyńskim, którzy przecie brali udział w magdalenkowych układach? Raczej wątpię. Sądzę, że może nie mogli już dłużej zamykać oczu na rzeczywistość.

  24. 24 Marek

    Panie Tomaszu,

    Pisze Pan:

    „Mam wrażenie, że autorzy listu niespecjalnie analizują rzeczywistość, lecz zajmują takim jej przedstawianiem, żeby pasowała do tezy, że nadal jesteśmy częścią bolszewii.”

    i zgadzam się z Panem w stu procentach. Tak samo jak z refleksjami Pani Soni.

    Twórcy tej witryny popadają w negację, która prowadzi na manowce. Ich tezy opierają się imaginacji, polegajacej na tworzeniu globalnych spisków, wizji apokaliptycznych i nieustannym biadoleniu (utyskiwaniu). Tym zajmują się „antybolszewicy”, a komuna ma się dobrze i zaciera ręce.

  25. 25 tomasz

    Panie Marku, ale ja oprócz mojego biadolenia na autorów WP uważam generalnie ich analizy i sądy za trafne, tylko jestem pełen sprzeczności… Podobnie do Macierewicza ;_)

  26. 26 tomasz

    Jeszcze jedno (żeby było jasne): jestem zwolennikiem „kanciastych” pytań i odpowiedzi. Tylko we mnie i pewnie w wielu osobach walczą ze sobą dwie tendencje, które streściłbym tak:

    1. Są dobrzy ludzie na świecie, którzy trafiają do polityki i mowa ich jest tak i nie…

    2. Jeżeli chce się być uczciwym, trzeba oglądać i opisywać sobie świat, takim, jak on jest a między bajki włożyć twierdzenie, że dobrzy ludzie zajmują ważne miejsca w polityce

    Najlepszym przykładem jest reakcja emocjonalna na twierdzenia Mackiewicza nt. Prymasa Wyszyńskiego: najpierw opór, ale potem widzimy, że tylko prawda…

  27. 27 tomasz

    „Czy Pańscy znajomi zmienili zdanie dzięki Kaczyńskim, którzy przecie brali udział w magdalenkowych układach? Raczej wątpię. Sądzę, że może nie mogli już dłużej zamykać oczu na rzeczywistość.”

    Ale to te strzępy wiedzy na temat kulisów działania prlu-bis, które uzyskali wtedy plus konfrontacja z PO, SLD, LPR itd. pomogły im otworzyć oczy.

    Twierdzę stanowczo, że te dwa lata nie były zamąceniem wody. Tu zgadzam się z twierdzeniem Rymkiewicza, ze Kaczyński „ugryzł żubra w dupę”. Bez tego nadal trwałby bezruch i grzęźnięcie w bagienku (tak jak w 60 i 70 latach). Ta konfrontacja bardzo była potrzebna. Oczywiście zadbano o to, aby się nie rozstrzygnęła. Tutaj widać dbałość bolszewików o utrzymanie „równowagi” w prlu-bis: nie ufać nikomu i nie dopuścić do rządów zdecydowanej większości. Ale „na taką miłość nas skazano…”.

  28. 28 przemek

    Panie Tomaszu,

    Nie chciałem się wypowiadać w tym wątku, ale nie wytrzymałem.
    Cytuje Pan „… i nie dopuścić do rządów zdecydowanej większości…”. Czy sugeruje Pan fałszowanie wyborów (bo jak rozumiem Pan uznaje ich ważność) czy też opowiada Pan bzdury i to nie swoimi słowami?

  29. 29 tomasz

    Panie Przemku,
    znowu wyraziłem się za mało precyzyjnie…
    Chodziło mi o to, że przy pomocy sieci agentów i poprzez stymulację można wpływać na postawę ludzi i wynik wyborów tak, aby wszystko się chwiało. Wtedy sterowanie z zewnątrz jest niezwykle łatwe, ponieważ organizm nie potrafi się sam sterować. Te działania są bardzo zróżnicowane i „przeźroczyste”, ale bardzo precyzyjne. Można np. wpływać na poczucie własnej wartości u pojedynczych ludzi, ale również na dużą część całego narodu, osłabiając jego wiarę w siebie.

  30. 30 michał

    Polska „myśl polityczna” (to, co za myśl polityczną w Polsce uchodzi, naprawdę na tę nazwę nie zasługuje) opiera się na mitach i nietykalnych świętościach, stąd ta emocjonalna reakcja, którą tak dobrze Pan opisał, stąd „najpierw opór, ale potem widzimy, że tylko prawda”. Z tą chyba jednak różnicą, że w większości wypadków kończy się na irracjonalnym oporze w obronie mitów, bo brak odwagi patrzenia prawdzie w oczy. Dla przykładu, tylko dzięki tej zasadniczo irracjonalnej postawie, mógł odegrać tak wielką rolę człowiek formatu Wałęsy.

    W moim przekonaniu, rząd Kaczyńskich zamącił wodę, a udział w nim Macierewicza, stanie się przyczyną przedłużania mitów o możliwości przemiany, o „reformowalności” magdalenkowego tworu.

  31. 31 Marek

    Dokąd prowadzi racjonalne podejście do niszczenia autorytetów? Mity i nietykalne świętości obalają komuniści. Są oni nadludzko odważni, nie boją się nawet Boga. Kułacki opór w obronie mitów prezentują zapewne przedstawiciele burżuazyjnego ciemnogrodu.

    Józef Mackiewicz był Wielkim patriotą Wielkiego mitu: Wielkiego Księstwa Litewskiego, a raczej nie brakowało mu „odwagi patrzenia prawdzie w oczy”, ani nie rozumawał irracjonalnie.

  32. 32 michał

    ??????

    Komuniści rozpętują, aby spętać, obalają mity, by postawić na ich miejsce swoje własne. „Racjonalne podejście do niszczenia autorytetów?” – ja po prostu nie rozumiem takiego języka. Autorytety, rozumiane jako ludzie bądź instytucje, otoczone społecznym prestiżem, MUSZĄ być poddane racjonalnej krytyce, inaczej bezpowrotnie tracą prestiż, kostnieją i przemieniają się w aparat to wydawania rozkazów. Cechą autorytetu jest „roszczenie”, roszczenie do prawdziwości wydawanych przez dany autorytet sądów. W momencie, gdy roszczenie takie nie jest poparte uzasadnieniem, autorytet przemienia się w dyktaturę. Czyli przechodzi się od „on jest autorytetem, bo mówi prawdę” do „to jest prawda, bo ja tak mówię”. Autorytety trzeba zatem koniecznie podważać, racjonalnie – bo jak inaczej? – krytykować, zwłaszcza te autorytety, które roszczą sobie „moralną władzę”.

    Mity i nietykalne świętości są cechą polskiej polityki i polskiej historiografii. Polska „mysz polityczna” jest jak zmurszała przydrożna kapliczka, w której Piłsudski i Papież-Polak, AK i Wyszyński, wszyscy tak bardzo nietykalni, że „pod pręgierzem” trzeba stawiać urwipołciów, którzy ośmielą się skrytykować. Myślenie musi być bezkompromisowe, inaczej myśl zamienia się w mysz, czego widomym skutkiem jest nazywanie tworów takich jak prl „państwem polskim”.

    WXL nie jest żadnym mitem, tylko historycznym faktem. Józef Mackiewicz żył na szczątkach wielkiej historycznej Litwy, którą w mit pragną przemienić tylko nacjonaliści, zarówno polscy, litewscy, jak białoruscy, bo wszystkim im nie na rękę, że historyczne, wielonarodowe Wielkie Księstwo, było potęgą, a czerpało swą potęgę z dobrobytu, jaki zapewniło ludziom, co jest historycznym faktem. Powtarzanie słowa „wielki” i pisanie go z wielkiej litery, niczego nie zmieni w historycznej rzeczywistości.

  33. 33 Marek

    We wszystkich trzech punktach ma Pan rację. Odnośnie WXL chodziło o utopijny charakter „idei krajowej”. Warto odnotować, że sam Mackiewicz określał ją mianem marzeń politycznych. Ale i w tym wypadku nie mam racji, gdyż to dopiero wszelkie nacjonalizmy obróciły w niwecz tą piękną i politycznie skuteczną koncepcję. Nie była to więc koncepcja utopijna, na jaką z perspektywy czasu wygląda.

    Autorytety krytyki się nie boją. Obecnie jednak istnieje postmodernistyczna tendencja podważania i obalania wszelkich autorytetów za wszelką cenę, co nazywam ich niszczeniem.

    A mity i nietykalne świętości są rzeczywiście cechą polskiej polityki i polskiej historiografii. Odnośnie historiografii (historii najnowszej) to jest poważny problem, bo właściwie nie ma publikacji godnych polecenia. Badacze starają się być obiektywni, ale ten specyficzny obiektywizm nie pozwala im np. na stwierdzenie faktu, że Wyszyński popierając Gomułkę kolaborował z bolszewikami. Myśl zamienia się w mysz, a tony papieru w publikacje różnych instytutów niepamięci, a raczej pamięci o mitach

  34. 34 gniewoj

    Szanowni Panowie Redaktorzy WydPod,

    Czy jest możliwe aby pp. Kaczyńscy i Maciarewicz dokonali „zmącenia wody”? Nie jestem pewien, ale wydaje się, że warunkiem do zmącenia wody jest jej wcześniejszy klarowny stan.
    Czy woda nie została „zmącona”, po części gdyż oczywistą praprzyczyną jest pojawienie się bolszewii, przez polską emigrację? Jak oceniać przekazanie Wałęsie insygniów prezydenckich IIRP? Jakie formalne przesłanki legły u podstaw czynu Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego?

    pozdrawiam,

  35. 35 michał

    Drogi Panie Gniewoju,

    W tekście jest mowa o „mąceniu klarownego języka”, w którym okupacja jest przeciwstawna wyzwoleniu. Odkąd sowieckie czołgi wkraczające do Polski nazywać poczęto wyzwolicielskimi, klarowne wody języka polskiego pozostają zmącone.

    Natomiast w dyskusji, która nastąpiła pod artykułem, była mowa o tym, że rządy Kaczyńskich i Olszewskiego mąciły wody prlu. Osobiście, nie mam wątpliwości co do personalnych walorów Antoniego Macierewicza, kiedy zatem człowiek taki jak on przystępuje do władz prlu, to mąci prlowskie wody, bo może jednak nie jest tak źle, skoro nawet sam Macierewicz…

    Przekazanie insygniów w sterane pracą dla ludowej ojczyzny ręce towarzysza Wałęsy jest zdradą. Pisałem o tym w Votum sepratum, a Darek pisał o tym na niniejszej stronie:
    http://wydawnictwopodziemne.rohnka5.atthost24.pl/2009/10/06/dosc-tej-zabawy-w-eufemizmy/#more-136

  36. 36 Jacek

    Szanowni Państwo,

    Pozwolę sobie na odświeżenie tematu. Zastanawiałem się, pod którym artykułem to umieścić i doszedłem do wniosku, że tu będzie najlepsze miejsce.

    https://www.youtube.com/watch?v=IaUIqwTlgtE

    Taka ciekawostka, bo na ogół nikt w obecnym peerelu Golicyna nie wspomina. Kiedyś rozmawiałem o nim ze Sławomirem Cenckiewiczem. Powiedział, że fascynuje go ten temat ale nigdy nie słyszałem, ani nie czytałem jego oficjalnych wypowiedzi o Golicynie. A tu ktoś związany z IPN-em pokusił się o przypomnienie tej postaci. Niestety wykład jest trochę po łebkach, brakuje wielu wątków, mi.in. sprawy Nosenki i historii Angletona. Jako naukowa analiza według mnie to się nie broni, za płytko i zbyt pobieżnie.

  37. 37 Dariusz Rohnka

    Jacek,

    Wierzę na słowo, że wykład p. B. (profesora na wydziale filozofii poznańskiego uniwersytetu), szczególnie jego oględność, może być nieco rozczarowujący, ale to zdaje się uniwersytecka norma współczesności. Wedle literatury przedmiotu, autor był w jakiś sposób związany m. in. z LDPN oraz z poznańską gazetką, wydawaną przez to środowisko (wydrukowano tam dwa lub trzy jego teksty).

    Tak się składa, że całkiem przypadkowo wpadła mi niedawno w ręce publikacja tego badacza, do której linkę podaję:

    https://solidaryzm.eu/2021/04/13/golicyn-a-spiskowa-teoria-upadku-komunizmu-krzysztof-brzechczyn/

    Są tam przemyślenia w rodzaju:

    W tym kontekście warto postawić pytanie, na ile praca w KGB ukształtowała spiskowe widzenie rzeczywistości społecznej przez Golicyna, a na ile była autonomiczną cechą jego umysłowości, niezależną od kontekstu instytucjonalnego.

    Data publikacji to 1 kwietnia – może objaśnia treść, trudno przesądzić.

    Poza tym, tak się składa, że Golicyn w swoich obu książkach słowem nie wspomina o Nosence, w każdym razie nie rozwodzi się na jego temat. Ambicją autora New Lies for Old, obok przekazania istotnych informacji na temat długofalowej strategii, było stworzenie uniwersalnego podręcznika opisującego metodologię bolszewickiego działania. Przykładów w niej sporo, także prognoz, ale stanowią zaledwie ilustrację opisywanych problemów.

    Wiedza G. wychodziła znacznie dalej poza to, co opisał w swojej najważniejszej książce, ale tym dzielił się z profesjonalistami i (szczęśliwie) z jednym wybitnym publicystą, Epsteinem.

  38. 38 michał

    Drogi Panie Jacku,

    Krzysztof Brzechczyn w piętkę goni. Obala w skomplikowany i mdląco rozwlekły sposób kilka argumentów Golicyna – przyznajmy, słabych argumentów, a jest takich u Golicyna wiele – ale pomija milczeniem inne argumenty, na które nie ma odpowiedzi.

    „Teza o kontrolowaniu Solidarności przez partię jest mocno na-cią-ga-na”, twierdzi Brzechczyn (choć jest możliwe, że przysnąłem, zanim dotarł do końca zdania). Ale zapomina wygodnie o tym, że „kontrola” odbywała się nie na poziomie wydarzeń, a na poziomie strategicznym. Pamiętam doskonale, jak musiałem tłumaczyć p. Story, że obecność Zofii Grzyb w Solidarności nie miała jakiegokolwiek znaczenia, że Golicyn padł tu ofiarą poszukiwania i dostosowywania faktów na poparcie swojej tezy. W końcu, dość to popularny błąd.

    Kiedy Golicyn ma rację w swych przewidywaniach, to tylko dlatego, że „mu się udało”. Można i tak. Albo to wołanie o dowody. Więc Golicyn miał mieć dokumenty na temat nowej strategii? Ech, to i splunąć szkoda.

    Wprowadzenie koncepcji „naukowego prognozowania” do myślenia o polityce jest po prostu śmieszne. Ale akurat równie komiczne jest mówienie tu o biblijnych proroctwach.

    Najzabawniejsze, że profesor jest zdania, że zjednoczenie Niemiec „nie zneutralizowało Niemiec”, a wręcz przeciwnie. W rzeczywistości, nie tylko Niemcy zostały zneutralizowane, ale cała Europa. Trzeba otworzyć oczy, a nie bredzić i gonić w piętkę.

  39. 39 Andrzej

    Ach ta „niepewność czasów transformacji”!
    Gdy coś nie pasuje do mitologii „nowego, wspaniałego” peerelu, zwykle odwraca się kota ogonem. Znakomity przykład!
    Bardzo jestem ciekawy, co też według profesora doktora habilitowanego Krzysztofa Brzechczyna było przyczyną „upadku ZSRS”. Ostatnio poświęciłem zgłębianiu tej kwestii ponad pół roku…

  40. 40 michał

    Sądzę, Panie Andrzeju, że to coś na kształt „wewnętrznych sprzeczności” doprowadziło w jego mniemaniu do upadku komunizma – i wot. Ci ludzie nie potrafią się uwolnić od marksistowskich kategorii myślenia.

    A do jakich wniosków Pan doszedł w półrocznej medytacji? Jeżeli to nie tajemnica…

  41. 41 Jacek

    Panowie,

    Przepraszam, że piszę z takim opóźnieniem, brak czasu…

    Andrzeju,

    Myślę o tym, żeby takie pytanie zadać któremuś historykowi ze środowiska IPN-u. Obawiam się jednak, że odpowiedź może być tak samo głęboka, jak wykład Brzechczyna o Golicynie. Oficjalna wersja jest nie do ruszenia.

    Panie Michale,

    W kwestii kontrolowania Solidarności przez czerwonych, to chyba wśród IPN-owców (umownie mówiąc) są podzielone zdania. Nie wiem, co właściwie myśli o tym Brzechczyn, bo nie rozwinął myśli, ale być może faktycznie uważa, że to wszystko był spontan od początku do końca. Cenckiewicz jest chyba odmiennego zdania, chętnie poznałbym opinię np Zychowicza. Mogłaby być ciekawa dyskusja. Tylko jak ją sprowokować?

    Co do Niemiec, to opinia Brzechczyna ociera się o ignorancję i polityczną ślepotę. Państwo, które ugrzęzło w uścisku Kremla, jest zjadane od środka przez lewicowe zboczenia i nie ma armii, on widzi jako zwycięzcę „transformacji ustrojowej”.

    Darek,

    Brzechczyn w swoim tekście zdaje się opierać na opinii ludzi pokroju Christophera Andrew i środowiska zwolenników Nosenki w CIA. Wpływ takich osób na widzenie historii najnowszej jest jak widać dominujący również w przypadku zawodowych historyków. Ale podobno są wyjątki. Cenckiewicz mówił kiedyś o człowieku, pasjonacie, który specjalizuje się w Golicynie i wie o nim znacznie więcej, niż przeciętny historyk. Niestety, nigdy nie dostałem kontaktu do tego człowieka, nie znam nawet nazwiska.

  42. 42 Andrzej

    Panie Michale,

    Niebawem je zamieszczę na stronie o „demoludach” (wciąż jeszcze poprawiam tekst, staram się aby był ostatecznie gotowy w tym miesiącu). Właściwie to wnioski narzucają się same i wynikają z analizy przebiegu wydarzeń.

    Moim zdaniem Golicyn nie tyle przewidywał, co analizował na podstawie posiadanej przez siebie wiedzy. Nie wiedział przecież, jakim modyfikacjom mogła ulegać strategia pod kątem jej skuteczności. W najważniejszej kwestii – metodzie podboju świata przez komunistów, miał całkowitą rację.

  43. 43 Andrzej

    Jacku,

    Masz rację. Oficjalna wersja jest nie do ruszenia przez tutejszych mitomanów. Machnij na nich ręką bo szkoda twojego czasu. Nie licz na żaden dialog z Zychowiczem w tej kwestii. Prywatnie może ma jakieś wątpliwości, ale publicznie nie będzie ich miał nigdy.

    To, że IPN „pochylił się” nad tematem Golicyna i przez to nad „niepewnością transformacji” o czym mówi. Mitologia jest coraz bardziej zagrożona, ale nie liczyłbym na to, że rozleci się w kawałki. Niemniej, wyrwy trzeba łatać i po to są takie „wykłady”. Tak więc 1/3 czasu na „teorie spiskowe”, 1/3 na „błędy Golicyna” i 1/3 na „właściwą konkluzję” – ach, ta niepewność!

    SC ma dostateczną wiedzę aby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Ale mitologia zobowiązuje. Gdy się weszło między wrony…

    Andrzej Gwiazda już dawno temu twierdził, że strajki sierpniowe były zainicjowane przez komunistów. Także to, że komuniści-rewizjoniści i bezpieka mieli znaczący udział w utworzeniu i kontrolowaniu Solidarności. Ale co z tego, dziś jest w pełni za peerelem (byle był pisowski). „Naukowcy” z IPN nic już nie powiedzą o tym, jak rzeczywiście było. Ich rolą jest propaganda.

  44. 44 Jacek

    Andrzej,

    Pal licho oficjalną wersję, obaj wiemy, jak to z tym jest. Mi chodzi o to, żeby poznać właśnie prywatną opinię Cenckiewicza, Zychowicza i innych. Zbyt dużo wiedzą, żeby wierzyć w narzuconą odgórnie narrację. Dlaczego ją podtrzymują, to osobna kwestia. Oczywiście decyduje tu chęć pozostania w głównym nurcie, ale myślę, że w merytorycznej dyskusji ci dwaj wyżej wymienieni musieliby zmierzyć się z mitem, który chcąc, nie chcąc sami budują.

  45. 45 Tomasz

    Panie Jacku…
    daremny trud. Kiedyś, w 2010 roku znalazłem się w „sytuacji prywatnej” z Cenckiewiczem. Wspomniałem o WP pytając czy zna. Odpowiedź brzmiała: tak, tak słyszałem, ponoć bardzo ciekawe.
    Wielokrotnie komentowałem jego wpisy na Twitterze i facebooku podając linki do różnych tekstów na WP. Kontrowałem też jego zachwyty Catem, cytując Józefa Mackiewicza. Zadawałem pytania. Zawsze bez odpowiedzi. Zychowicz, Cenckiewicz, to jest towarzystwo wzajemnej adoracji. Odgrywają role niepokornych, ale nie wychylą się poza ustalone granice. Zychowicz nawet awansował na męczennika po usunięciu jego książki z jakiegoś konkursu. Wg mnie ich prywatne zdanie nie ma znaczenia. Ważne jest ich zdanie wypowiadane publicznie i tylko to ma wagę. Oni dokładnie zdają sobie sprawę, że o pewnych sprawach nie trzeba głośno mówić.
    Kiedyś usiłowałem wysłuchać ich audycji na youtubie na temat odnowienia grobu Studnickiego. Wytrzymałem aż pół godziny z jednogodzinnego filmu i zwątpiłem. Bicie piany i nic więcej.
    Dodam, że ja też długo się łudziłem na ich temat. Szkoda czasu.

  46. 46 Tomasz

    Ciekawa jest historia wojny Wałęsa-Cenckiewicz. Wszystko odbywa się zgodnie ze scenariuszem znanym od lat: zajmujcie się personaliami a nie metodą. Drążcie w najgłębszych korytarzach. Dostarczymy wam nawet gotowe papiery, ale wszystko ma się odbywać na dwóch biegunach. Tzw opinia publiczna kocha takie historie. Pamiętam zdanie napisane przez Krzysztofa Wyszkowskiego kilka lat temu: Wałesa jest cegłą w murze-micie założycielskim 3rp, który się rozsypie po wyjęciu tej cegły i ukazaniu prawdy. Nic się nie rozsypało.

  47. 47 michał

    Panie Jacku,

    Ten tajemniczy historyk-znawca Golicyna, o którym wspomniał Panu Cenckiewicz, nazywa się Dariusz Rohnka.

    Panie Andrzeju,

    Przeczytam Pańską analizę z zainteresowaniem.

    Wydaje mi się, że Golicyn jednak snuł przewidywania. To prawda, opierał się na analizie faktów, bo jak inaczej. Mój zarzut wobec ipnowskiego prelegenta (jeden z wielu) polega na tym, że on mówi o „proroctwach”, co jest nie na miejscu, bo prorokuje się z Bożego natchnienia, albo o „naukowym prognozowaniu”, o którym tak słusznie pisał Popper. Przywoływanie Poppera w tej sytuacji jest wszakże pozbawione sensu, ponieważ Golicyn nie próbował wysunąć naukowych hipotez, a (jak Pan słusznie podkreśla) analizował powszechnie znane fakty i na tej podstawie przewidywał. Przewidywanie jest sławetnie niepewną metodą rozumowania, ale on to robił bardzo dobrze.

    Trafia Pan w sedno, mówiąc o propagandowej roli ipnu.

  48. 48 michał

    Szanowni Panowie,

    Dodam jeszcze, że propagandowa funkcja ipnu połączona z niemal monopolistyczną pozycją ipnu w kwestii zatrudnienia dla akademików „robiących w prlu nr 1″, sprawia, że nie można brać poważnie żadnych prawie opinii wypowiedzianych niejako „oficjalnie”.

    W ipnie może być bardzo wielu uczciwych ludzi (nie znam ich, mówiąc prawdę, ale sądzę optymistycznie, że tak właśnie jest), wielu historyków lepszych niż Brzechczyn, ale jako organizacja należy bez reszty do prlu. Nie można oczekiwać od nich prawdy. Opis „metod badawczych” ipnu, przedstawiony przez p. Tomasza, wydaje mi się trafny.

    Warto więc zwrócić uwagę, że podobnie było w pierwszym prlu. I tam było wielu uczciwych ludzi i bywali znakomici historycy, ale nie można było nigdy polegać na ich oficjalnych wypowiedziach. Mówili, co im kazano, bo jeść trzeba. Dlatego między innymi, Mackiewiczowie spotykali się z taką masą ludzi z prlu w Monachium, bo tam mogli nagle mieć z nimi normalne dyskusje. Niezależnie od tego, co myśleli na temat tych szmat ludzkich, gotowych psioczyć w Monachium na podłych komunistów, którzy dawali im wygody w domach pracy twórczej.

    Zmierzam do tego, że Pan Jacek ma chyba rację, próbując dowiedzieć się, co oni naprawdę myślą. W niektórych – przyznajmy, raczej rzadkich – wypadkach, może rzeczywiście powiedzą prawdę. Ale rzecz jasna, nie wypowiedzą jej na twitter-twatter, ani nie wobec przypadkowo poznanego człowieka, bo obawiać się będą prowokacji.

    A że mit upadku komunizmu stoi jak mur, to na pewno prawda, Panie Pawle.

  49. 49 Jacek

    Panie Tomaszu,

    To ciekawe co Pan pisze o Cenckiewiczu i WP. No tak, trudno tu nie trafić zajmując się historią peerelu. Ja też mu wspominałem o WP i o ile pamiętam przemilczał sprawę. Być może jest to zbyt drażliwy temat w jego środowisku. Szkoda, że unika tej witryny, bo nie ma to jak dobra dyskusja. Oczywiście, że prywatne zdanie takiego autorytetu historycznego nie ma znaczenia, liczy się jego głos na powierzchni. Ja po prostu z czystej ciekawości chciałbym poznać jego prawdziwe poglądy.

    Co do Wałęsy i cegły w murze, to mam wrażenie, że jej jeszcze nie wyciągnięto. Mam na myśli to, że wiedza o agenturalności bolka nie przebiła się przez oficjalny przekaz propagandowy michnikowszczyzny z lat 90 tych. Wielokrotnie rozmawiałem o Wałęsie z różnymi znajomymi i wielu z nich wciąż wierzy, to wszystko fałszywki, że on obalił komunizm i są mu za to wdzięczni, a są i tacy, którzy wiedząc, że kapował, uważają, że jednak wyonaczył Kiszczaka i ograł go przy okrągłym stole. Dodam, że są to wykształceni i nierzadko oczytani ludzie.

    Panie Michale,

    Oczywiście, Darek jest doskonałym ekspertem w dziedzinie Golicyna, ale Cenckiewicz wspominał jeszcze o kimś innym. Ten człowiek mieszka podobno w Łodzi, tyle pamiętam z tamtej rozmowy.

  50. 50 Dariusz Rohnka

    Jacek,

    W odniesieniu do ludzi działających w obecnych, peerelowskich instytucjach, jak np. ipn, zdaje mi się zachodzić obawa, że nie zawsze mawiają to, co mieliby ochotę powiedzieć. Nie zawsze tak jest, oczywiście, ale… jeśli już rozważać kwestię spontaniczności socjali… (o, przepraszam!) chciałem powiedzieć solidarnościowego buntu, i wynikające z tej mniemanej spontaniczności konsekwencje, to to niestety trochę wyglądałoby na kąsanie ręki karmiciela, gdyby się – rzecz jasna – ową spontaniczność zachciało akurat kwestionować lub podważać.

    To wedle mnie ważki argument, ale nie najważniejszy.

    O wiele ważniejsze wydaje mi się wszech panująca moda na socjalizm chyżo ześlizgujący się w komunizm. W jednym z komentarzy, aktualnych, Michał napisał chyba coś takiego (bardzo przepraszam, ale nie dość uważnie śledziłem dyskusję łikendową), że panowie pokroju „profesora” (nie uznaję peerelowskich tytułów) Brzechczyna (a jest ich bardzo wielu) nigdy nie otrząsnęli się z zauroczenia marksizmem, przypisując mu o wiele większą rolę aniżeli w rzeczywistości odegrał (i odgrywa). Oni po prostu nie wyobrażają sobie peerelu bez marksistowskiej nadbudowy. Nie rozumieją co to bolszewizm. Dlatego w ich percepcji peerel zdechł – bo sczezła była ideologia. (I to jest bardzo trafne i klarowne wyjaśnienie zachowania tych panów).

    Ale to nieprawda. Nie tylko jest wielką nieprawdą upadek komunizmu, ale też upadek służącej mu ideologii. Ona po prostu przekształciła się w nieco inną, po leninowsku.

    Tematu nie rozwijam w tej chwili dalej, ale chętnie do niego wrócę.

  51. 51 Jacek

    Darek,

    Co do Brzechczyna, to ja w ogóle nie rozumiem, po co on podejmował temat Golicyna i jakie właściwie są jego poglądy. Oczywiście, najwyraźniej utożsamia komunizm wyłącznie z systemem monopartyjnym, centralnie sterowaną gospodarką, itp., czyli chyba dla niego bolszewizm się skończył. Ale jaki jest jego pogląd w kwestii planu Mironowa i Szelepina, to domyślam się tylko ze słowa rzekomy, którego użył w kontekście owego planu. Jakoś taki mętny był ten jego wykład. Może chciał wywołać wrażenie obiektywizmu, że niby przedstawia różne perspektywy, a odbiorca niech sam oceni. Ale wtedy ewidentnie brakuje całej masy danych.

    Swoją drogą nie sądziłem, że tak fascynujący temat można utopić w tak nieznośnie nudnej formie. Można słuchać zamiast kropli nasennych.

  52. 52 Dariusz Rohnka

    Jacek,

    Nie bardzo mogę się wypowiadać na temat tego konkretnego wykładu, ponieważ jeszcze go nie obejrzałem (a Wasze komentarze nie brzmią zachęcająco).

    Z opowiadań młodzieży wynika, że jakość przeciętnego wykładu (zarówno pod względem merytorycznym jak i formalnym) pozostawia wiele do życzenia. Słyszałem o przypadku wykładowcy, który przysnął był podczas wykładu przez siebie prowadzonego. Inny serwował studentom wiedzę czerpaną bezpośrednio z wikipedii.

    No, ale to może tylko obraz odbity w krzywym zwierciadle. Wśród studentów za moich uczelnianych czasów krążyły gęsto najzabawniejsze anegdoty związane z uczelnianą kadrą. Studenci bywają nadmiernie krytyczni, no i lubią konfabulować.

    Z innej strony, uczynienie z historii Mironowa, Szelepina i towarzyszy czegoś w rodzaju nudnawej gawędy zdaje się być osiągnięciem niezwykłym.

  53. 53 Andrzej

    Poza wszystkimi wymienionymi tutaj czynnikami, które wpływają na taki a nie inny obraz narodowych „elit” nowego, wspaniałego peerelu pozostaje jeden najważniejszy, który moim zdaniem najbardziej waży. Jest to wszechobecny wśród nich nacjonalizm. W imię jego nie tylko porzucają rozsądek czy dążenie do prawdy, aby sprawy przedstawiać „patriotycznie-narodowo”, ale co najważniejsze angażują się w utrwalanie pozorów „wolnej Polski”. Gdy już skończy się pisowskie „rumakowanie”, a miejsce zarządców „nowego, wspaniałego” peerelu zajmą z powrotem ich koledzy z „platformy” czy innej starej/nowej bandy (nierzadko wódkę razem piją), wtedy znowu będą pomstować na „antypolską władzę” i na „fikcyjne państwo”. I tak będzie w kółko i bez końca. Nieustająca zabawa, gonienie króliczka.

    To, że Wałęsa był denuncjatorem niewiele znaczy wobec faktu, że był przez lata i pozostał agentem komunistycznej taktyki. Boksowanie się z nim na tle donosicielstwa w latach 70-tych, odwraca uwagę od istoty sprawy, o czym dobrze napisał Pan Tomasz. Żadna cegła w murze nie wypadnie.

    Tak samo z Golicynem. Istotą sprawy nie są jego przewidywania, które ipeenowski „historyk” określa jako „przepowiednie” czy „proroctwa” ale opis strategii komunistycznej i wynikające stąd wnioski.

    Szczegóły „mitu założycielskiego 3rp” są wszystkim zainteresowanym i w miarę zorientowanym doskonale znane (Krzysztofowi Wyszkowskiemu w szczególności). Mur zbudowali nie tylko Kiszczak i Jaruzelski, biskupi polscy, Michnik, Wałęsa i Wyszkowski, Kaczyńscy i Kuroń z Geremkiem, ale przede wszystkim polski naród, który tego chciał i wciąż chce.

  54. 54 michał

    Panie Andrzeju,

    W moim przekonaniu, ma Pan rację co do wszechobecności nacjonalizmu, jako sprawczego czynnika. Zwycięstwo endecji wśród Polaków jest zupełne, choć w większości nie zdają sobie nawet z tego sprawy. Nie śledzę partyjnych przepychanek w prlu, ale nie wątpię, że ma Pan także rację co do odnowienia retoryki „prlu bis”, gdy obecna ekipa utraci władzę.

    Podobnie, zgadzam się z Panem w każdym z pozostałych punktów, co nasuwa mi oczywistą trudność. Skoro polski naród tego właśnie pragnie, chce prl nazywać Polską, to kim ja jestem, żeby mu tego odmawiać?

  55. 55 Dariusz Rohnka

    Michał,

    Skoro „naród” w oczywisty sposób błądzi (zakładając, że istotnie tak przedstawia się stan rzeczy), wypada (a nawet, należy) wyprowadzać go na właściwą ścieżkę. Nie trzeba być aż św. z Anjou, zwalczającym francuski bolonacjonalizm, wystarczy posiadać odrobinę zdrowego rozsądku i odwagi.

    Wiesz to z pewnością lepiej ode mnie, dlatego podejrzewam, że miałeś na względzie innego gatunku, brutalne pytanie, mianowicie – czy warto? Skoro w peerelowskiej „zagrodzie dla bydła” jest im przytulnie i nawet komfortowo, to po cóż się trudzić?

    Czy dobrze odczytuję Twoje (niechby „akademickie”) zawahanie?

  56. 56 Jacek

    Panowie,

    Jeszcze wrócę na chwilę do Golicyna:

    https://www.youtube.com/watch?v=I_LG-9IOSSI

    Taka ciekawostka. Facet wydaje się być prostodusznym zwolennikiem Trumpa, ale o Golicynie i komunistycznym zagrożeniu mówi z sensem. Panie Michale, pamięta Pan nasz spór o powód interwencji sowietów w Afganistanie? Autor powyższej wypowiedzi ma chyba takie samo zdanie, co Pan, o ile dobrze go zrozumiałem. To interesujące (około 24 minuty w nagraniu). W zasadzie powtórzył dokładnie Pańską argumentację, po co Kremlowi była ta wojna.

  57. 57 michał

    Drogi Panie Jacku,

    Bezczelny facet. Powtarza po mnie, ale się nie powołuje na źródło. Okropność.

    Bardzo dziękuję. Ciekawe znalezisko. Nie słyszałem nigdy o Loudonie. Może powinniśmy z nim nawiązać kontakt?

  58. 58 michał

    Darku drogi,

    Słusznie zauważyłeś w moich słowach ironię. Co robić przeciw powszechnemu chceniu? Osobiście, nie zamierzam mu się poddawać. W 80. latach chcieli widzieć w Wałęsie i Michniku antykomunistów, gdy Mackiewicz protestował przeciw temu powszechnemu chceniu i nikt nie chciał nawet wydrukować jego artykułu na ten temat. A teraz już drugie pokolenie chce widzieć w bolszewickim (po)tworze spod okrągłego stołu – Wolną Polskę.

    Niech sobie mają. Co z kolei nie znaczy, żeby zaniechać trudów. Znowu, mogę mówić tylko we własnym imieniu, ale mnie praca w Podziemnym Wydawnictwie – wydawnictwie piwnicznym, jak nas nazywa niejaki foxmulder – nie trudzi, nie brudzi i nie nudzi.

  59. 59 Andrzej

    I mnie Loudon wydaje się być ciekawy i wart uwagi pomimo swoich afiliacji. Nowozelandczyk, który usiłuje „obudzić” USA i nie wydaje mi się być nacjonalistą (https://www.youtube.com/watch?v=tPwhgaD9oDY)

    Sądzę, że większość Amerykanów popierających Trumpa nie tyle było zapatrzonych w jego przesłanie, które było mieszaniną pustosłowia, populizmu i doraźnych celów osobistych podlaną rzadkim sosem „konserwatyzmu” ze względu na elektorat, co zwyczajnie nie miało alternatywy. To jest właśnie nieszczęście i tragedia dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. Raczej nakręcali się sami niż Trump ich nakręcał. Konserwatyzm amerykański staje się już tylko wspomnieniem. Trump jest takim samym progresistą jak Romney, a słynne amerykańskie „jastrzębie” w rodzaju Teda Cruza dostosowują się do trendu i usiłują już tylko stwarzać pozory (początkowo próbowali walczyć z Trumpem, ale potem mu się poddali jak sądzę z powodów koniunkturalnych – nie zostaliby ponownie wybrani). Wyrazem tej niemocy były wydarzenia ze stycznia ubiegłego roku.

    Mam znajomych którzy dawniej nie uczestniczyli w nowopeerelowskich „wyborach” a dziś to robią z entuzjazmem bo „nie ma alternatywy” (dla Kaczyńskiego, Morawieckiego i Macierewicza).

  60. 60 Jacek

    Andrzej,

    Obejrzałem wypowiedź Loudona z Twojego linka i jestem zaskoczony, że ktoś taki funkcjonuje jednak w przestrzeni publicznej w Stanach. Inna rzecz, jak jest odbierany i jaki jest zasięg jego przekazu. Ale widzę w tym coś pozytywnego, że jednak są jakieś zalążki myśli antykomunistycznej na Zachodzie. Pytanie tylko, czy wyewoluuje z tego coś większego. Oby.

  61. 61 Jacek

    Panie Michale,

    Myślę, że zasygnalizowanie Loudonowi istnienia witryny WP może go zainteresować. Może teksty po angielsku będą jakoś inspirujące.

  62. 62 Andrzej

    Jacku,

    Być może zainteresuje Cię także materiał o wpływie komunizmu (w szczególności chińskiego) na edukację w USA: https://www.youmaker.com/video/5dc58f9a-30fd-4213-bfc5-271a62eb3ca9

    Myślę, że też jest ciekawy.

  63. 63 Andrzej

    ps. należy włączyć dźwięk, który z niewiadomych powodów po załadowaniu wideo jest wyłączony

  64. 64 Jacek

    Andzeju,

    Obejrzałem, dzięki. To jest tendencja ogólnoświatowa, chociaż może w Stanach przybiera na intensywności, w końcu to ciągle wróg numer jeden. Ale i w Europie można zaobserwować podobne metody. Bardzo interesująca rozmowa.

  65. 65 Dariusz Rohnka

    Panowie,

    Obejrzałem właśnie oba nagrania z Loudonem. W wywiadzie mówi wiele na temat komunistycznego ataku na rodzinę, dokonywanego poprzez różnorodne hasła, organizacje, manipulacje. W zasadzie nie zaskakuje: to o czym mówi dla każdego normalnego człeka jest widoczne gołym okiem przy byle okazji, choć może nie każdy wie (także Loudon nie wspomina o tym słowem), że postulaty dezintegracji rodziny, uspołecznienia dzieci, uwspólnienia kobiet (a więc w gruncie rzeczy odebranie kobiecie jej podmiotowości) zostały zapisane jako jeden z ważniejszych punktów przez Marksa z Engelsem w ich komunistycznym manifeście z 1848 roku. Loudon prezentuje szerokie spojrzenie. Dostrzega komunistyczne afiliacje wszelkich „postępowych” ruchów w rodzaju współczesnych feministek, blm, przedstawicieli ideologii lgbt etc., niewidzialne ręce chińskich i sowieckich komunistów. To trzeźwe. Dostrzec w jego wypowiedziach wpływy Davida Horowitza, Christophera Story, Anatolija Golicyna, no i last but not least Michała Bąkowskiego. Ale to ździebko zbyt mało, żeby popadać w zachwyt nad jego antykomunizmem. Przeciętny uczciwy zjadacz chleba, mimo że nie dysponuje równie szeroką wiedzą, z łatwością może dojść do bardzo podobnych wniosków.

    Jeśli idzie o wykład na temat „New Lies for Old” co nieco zmyśla i przesadza, przypisując Golicynowi prognozy, których ten nigdy nie wypowiedział, jak rozpad sowieckiego imperium, czego w książce nie ma. Nie robiłbym z tego problemu. Takie lapsusy po prostu się zdarzają. Ale osobiście, nauczony doświadczeniem, wolę zachować ostrożność przy ocenie zachodniego antykomunizmu, a więc także wypowiedzi Loudona.

    Swoją drogą, dziwne to czasy, gdy każdy objaw normalności uznajemy za odkrycie Ameryki.

  66. 66 michał

    Sądzę, że wszyscy mamy drobne zastrzeżenia pod adresem szczegółów w wypowiedziach Loudona, a mimo to, wydaje mi się uczciwym antykomunistą.

    Darek ma oczywiście rację, że Loudon nie mówi niczego nadzwyczajnego, ale niewielu to mówi.

  67. 67 Andrzej

    Loudon mówi do Amerykanów (w drugim przypadku do chińskich emigrantów, przeciwników reżimu) i wydaje mi się, że do nich dostosowuje swój przekaz. Ciekaw jestem co powiedziałby po przeczytaniu „Zwycięstwa prowokacji”.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.