III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Dzisiejszym gościem witryny Frontpagemagazine *) jest Nina Karsov, właścicielka londyńskiego wydawnictwa Kontra, które od roku 1970 wydaje polskie i rosyjskie książki, w tym także Dzieła (wydano do dziś 19 tomów, ale kolejne są planowane) Józefa Mackiewicza, wielkiego polskiego powieściopisarza i publicysty (1902-1985).

W analitycznej pracy Zwycięstwo prowokacji, napisanej w 1962 roku, a ostatnio wydanej w języku angielskim przez Yale University Press, Mackiewicz rozważa dzieje i charakter komunizmu w Związku Sowieckim i w Polsce. Jego oryginalna interpretacja różnic i podobieństw pomiędzy komunizmem i nazizmem jest niezwykle istotna dla debaty na temat tych systemów oraz dla rozważań o sprawach dziś szczególnie ważnych dla Stanów Zjednoczonych i Europy.

FP: Witamy Panią Ninę Karsov w redakcji Frontpage. Czy zechciałaby Pani powiedzieć kilka słów wprowadzenia na temat Józefa Mackiewicza?

Nina Karsov: Mackiewicz był pierwszym autorem książek na temat dwóch mrożących krew w żyłach epizodów drugiej wojny światowej. Były to Sprawa mordu katyńskiego i Kontra, powieść o wojskach kozackich wydanych Stalinowi przez Aliantów.

W maju 1943 roku pojechał do Katynia, aby być świadkiem ekshumacji polskich oficerów zamordowanych przez Sowietów. Jesienią tego samego roku był przypadkowym świadkiem masakry Żydów w Ponarach, którą opisał później w relacji zatytułowanej „Ponary-Baza” oraz w powieści Nie trzeba głośno mówić.

W roku 1952 był powołany przez komisję amerykańskiego Kongresu, zajmującą się badaniem masakry w lesie katyńskim, w podwójnym charakterze, świadka i eksperta.

Jest autorem kilku powieści, tworzących cykl obejmujący pierwszą połowę dwudziestego wieku. Pisał także opowiadania, a ponadto artykuły i książki o zagadnieniach politycznych. Miłosz uznał go za jednego z największych prozaików polskich stulecia.

Niestety, zaledwie cztery jego książki zostały wydane w języku angielskim: Sprawa mordu katyńskiego, Droga donikąd, powieść o życiu na Litwie w okresie, w którym była przekształcana w jedną z republik sowieckich, W cieniu Krzyża, rozprawa na temat ugodowej polityki Jana XXIII wobec komunizmu i obecnie Zwycięstwo prowokacji.

FP: Kiedy i gdzie żył Mackiewicz?

Nina Karsov: Urodził się w Petersburgu w 1902 roku. Walczył jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, a następnie studiował na warszawskim uniwersytecie. Pracował w Wilnie jako dziennikarz aż do momentu, kiedy w 1945 roku armia czerwona zmusiła go do ucieczki na Zachód. Jako emigrant, mieszkał krótko w Rzymie, następnie w Londynie i w końcu w Monachium, gdzie zmarł w roku 1985.

FP: Co sądzi Pani na temat Zwycięstwa prowokacji? Dlaczego to taka ważna książka, czy oferuje coś wyjątkowego, coś o szczególnie doniosłym znaczeniu?

Nina Karsov: Jednym z najistotniejszych tematów tej książki jest sposób postrzegania komunizmu przez zachodnie demokracje, innymi słowy, przez „głuchoniemych ślepców” jak, za Leninem, nazywał ich Mackiewicz. Wyjątkowe znaczenie ma Mackiewiczowska analiza myślenia życzeniowego w reakcji Zachodu na kolejne pieriestrojki, począwszy od „Operacji Trust” w latach dwudziestych, po zainicjowaną przez Chruszczowa „destalinizację” (książka została napisana w 1962 roku, a Mackiewicz zmarł w 1985 roku, nie przeprowadził więc analizy gorbaczowowskiej „dekomunizacji”). Wbrew zachodnim nadziejom i przewidywaniom, zbudowanym na mistrzowskiej sowieckiej prowokacji, komunizm pozostał w swojej istocie niezmienny. Zawarte w tytule książki słowo „prowokacja” obejmuje każdy podstęp, jaki wynaleźć mogą komuniści, aby sprowokować naiwną reakcję.

W sytuacji wewnętrznego kryzysu, każda dyktatura decyduje się na pewne koncesje, przybiera liberalne pozy, albo też zaprasza „opozycjonistów” do udziału we władzy. Robi tak nie po to, aby podkopywać swoje rządy, ale aby je wzmocnić.

Mackiewiczowska teoria antykomunizmu odrzuca pogląd, akceptowany powszechnie na Zachodzie, według którego Związek Sowiecki jest historycznym sukcesorem starej Rosji i typowym tworem Wschodu, podobnie jak Rosja, którą także uważano za wytwór Wschodu („Azji”). Mackiewicz wyjaśnia, że taki obraz nie oddaje prawdziwie natury starej Rosji, która nie różniła się niczym od krajów Europy Zachodniej i nie miała nic wspólnego ze Związkiem Sowieckim.

Rewolucja bolszewicka obaliła istniejący porządek i dokonała zmian w Rosji. Zniosła kulturę opartą na starych podziałach klasowych i „wyzwoliła” masy ze stanu analfabetyzmu, ale podniosła je tylko do poziomu pseudokultury. Prawo odrzuciło kwestie Boga i Prawdy. W starej Rosji szpiegiem albo donosicielem gardzili nawet ci, którzy się nim posługiwali, zaś w Związku Sowieckim denuncjacja wyniesiona została do poziomu cnoty obywatelskiej. Wątpliwości stały się karalne, a tam gdzie nie ma wątpliwości, nie może być także refleksji, czyli rozważania połączonego z analizą.

Ci, którzy mówią o licznych podobieństwach pomiędzy polityką zagraniczną Związku Sowieckiego a polityką zagraniczną carskiej Rosji, zapominają, że polityka zagraniczna jest, generalnie rzecz biorąc, zdeterminowana przez położenie geograficzne. Jednakże polityka sowiecka nigdy nie była polityką państwową; była to polityka spisku przeciwko innym państwom i to właśnie odróżnia ją od starej Rosji. A zatem to nie rosyjski imperializm wykorzystywał międzynarodowy komunizm, ale międzynarodowy komunizm wykorzystywał metody rosyjskiego imperializmu, kiedy tylko było mu wygodnie.

Ludzie pytają czasem: „Jak to się stało, że komunizm zapuścił korzenie tylko w Rosji?” Mackiewicz odpowiada: a jak to się stało, że tam, gdzie była kolebka europejskiego romantyzmu, naród „poetów i myślicieli” pozwolił, aby nazizm doszedł do władzy? Nazizm był oczywiście odrażającym zjawiskiem, ale nie ma podstaw, by twierdzić, że nazizm odzwierciedlał specyficzną niemiecką mentalność. Bolszewizm jest także odrażający, ale nie ma powodów twierdzić, że w żadnym innym miejscu nie mógłby się pojawić i świetnie rozwijać ani też, że nauki Marksa zostały wypaczone przez jakieś czysto rosyjskie cechy.

Pomysł, że komunizm jest wytworem „Azji” został rozpowszechniony w III Rzeszy przez dr Alfreda Rosenberga, który przekonał Hitlera, że „Bolszewizm zniósł dawną panującą warstwę Rosji i zastąpił ją nową, o pochodzeniu kaukasko-azjatyckim”. W rzeczywistości, azjatyckie obszary Rosji walczyły z bolszewizmem najdłużej, bo aż do roku 1927.

Mackiewicz wskazywał, że ideologiczne inspiracje Lenina pochodziły raczej z zachodniej Europy niż z Rosji. Lenin był przeciwnikiem wszystkich typowo rosyjskich, niemarksistowskich partii rewolucyjnych; marksizm kroczył raczej z Zachodu na Wschód, aniżeli odwrotnie.

Głównym narzędziem podboju innych narodów nie była, jak w okresie rządów caratu, rusyfikacja; wręcz przeciwnie, komunizm był wprowadzany przez język każdego narodu oraz przez odpowiednio zniekształconą, czy też przystosowaną do potrzeb, historię, literaturę i tradycję. Nacjonalizm jest instrumentem komunizacji, a nie, jak się na ogół sądzi, szańcem zabezpieczającym przed komunizmem. Dlatego tylko międzynarodowy antykomunizm byłby w stanie zwalczać międzynarodowy komunizm, to znaczy system, który zapanował w Rosji w roku 1917 i w momencie, w którym Mackiewicz pisał Zwycięstwo prowokacji, panował nad bez mała połową globu.

Stosowanie pojęć „rosyjski imperializm” czy „neokolonializm” dla objaśnienia komunistycznej ekspansji jest chybione. Imperializm przynosi wymierne materialne korzyści imperialistom, tak jak to miało miejsce w Rosji czy w innych kolonialnych mocarstwach, natomiast sowiecka „macierz” nie czerpała korzyści materialnych z eksportu komunistycznej ideologii. Poziom życia w Rosyjskiej Republice Sowieckiej był na ogół znacznie niższy niż w tak zwanych państwach satelickich. Ale państwa te były niezwykle ważne z punktu widzenia dalszego rozprzestrzeniania komunizmu, zwłaszcza przez dezinformację.

Mackiewicz krytykował polskich i innych przywódców emigracyjnych za ich błędną interpretację komunizmu. Twierdził także, że gdyby Piłsudski wspomógł Białych w latach 1919-1920, bolszewizm zostałby zmiażdżony. Niestety, Piłsudski sądził, że „czerwoni” są mniejszym zagrożeniem dla Polski niż „biali”.

FP: Jak ujmował Mackiewicz komunizm i nazizm – zjawiska różne a jednak zbliżone? W jakiej mierze jego myśl jest znacząca i istotna dzisiaj?

Nina Karsov: Różnice pomiędzy komunizmem a nazizmem opisał Mackiewicz najtrafniej i najzwięźlej w powieści Nie trzeba głośno mówić:

„Nie zgadzam się, żeby Niemcy byli wrogiem największym. Większym są bolszewicy, bo są bardziej dla każdego narodu niebezpieczni. Z prostej formuły, że żaden Polak nie może być jednocześnie Niemcem, gdyż pojęcia te wykluczają się nawzajem. Ale każdy Polak może być jednocześnie komunistą. […] Fałszujemy rzeczywistość stawiając niekiedy znak równania pomiędzy okupacją niemiecką i sowiecką. Niemiecka robi z nas bohaterów, a sowiecka robi z nas gówno. Niemcy do nas strzelają, a Sowieci biorą gołymi rękami. My do Niemców strzelamy, a Sowietom wpełzamy w dupę. To nie jest więc żadna analogia, lecz odwrotność.”

A w Zwycięstwie prowokacji powiedział:

„W szczytowym okresie zimnej wojny można było porównać Stalina do Hitlera, ale nigdy odwrotnie. Gdyby się bowiem powiedziało, że Stalin zawsze był gorszy od Hitlera, wywracałoby się zarówno świętych, jak diabłów nowego Calendarium, a sens ostatniej wojny i powojennego schematu odwrócony by został do góry nogami. Stąd dopuszczalne jest wytykać Stalinowi, że zawarł układ z Hitlerem, ale do pomyślenia zarzucać Hitlerowi, że zawarł układ ze Stalinem; dopuszczalne jest zestawienie sowieckich łagrów z hitlerowskimi kacetami, niedopuszczalne wszakże zestawienie odwrotne. Tymczasem chronologia historyczna mówi co innego.”

W czasach, gdy każda wzmianka o wojnie przeciwko komunizmowi była potępiana, Mackiewicz twierdził, że trudno byłoby sobie wyobrazić kogokolwiek, kto nazwałby zbrodnią wojnę przeciwko Hitlerowi. Wielu zdziwiłoby, że poglądy Mackiewicza na temat wojny korespondują z poglądami Gandhiego. Znakomity polski etyk, Henryk Elzenberg (1887-1967), rozważając nauki Gandhiego na temat powstrzymywania się od użycia siły, powiedział, że według Gandhiego istnieją rzeczy gorsze od wojny, i że istnieją sytuacje, w których osoba moralna powinna wybrać wojnę, jako mniejsze zło, ponieważ dwie rzeczy gorsze od wojny, to tchórzostwo i bierne znoszenie czy to hańby, czy to jawnej niesprawiedliwości.

FP: Co Pani zdaniem począłby Mackiewicz z gorbaczowowską głasnostią i upadkiem sowieckiego imperium – w sytuacji, w której KGB nadal pozostaje u władzy, choć w nowym przebraniu i przy użyciu odmiennej retoryki? Czy stosując Mackiewiczowską teorię należy przyjąć, że miał miejsce pewnego rodzaju tajny spisek?

Nina Karsov: Nigdy nie ośmieliłabym się snuć przypuszczeń, co Mackiewicz, czy ktokolwiek inny już nieżyjący, mógłby myśleć lub powiedzieć. Jeśli jednak prawidłowo rozumiem Mackiewiczowską myśl, trudno uwierzyć, aby podzielał powszechną euforię w związku z rzekomym upadkiem bloku sowieckiego (nie nazwałby tego „imperium” ze względów, o których mówiłam wcześniej) albo też, aby wierzył, że „wilk przeistoczył się w wegetarianina”.

Mackiewicz utrzymywał, że obiektywna wiedza jest dostępna tylko przez porównanie. Wiemy, że nie ma w dziejach wielu przykładów reżimów, które oddały władzę dobrowolnie, a Mackiewicz przedstawił mnóstwo dowodów na to,  że komunizm – który w odróżnieniu od innych systemów politycznych jest totalny i zarazem totalitarny – nigdy nie dążył do osiągnięcia autentycznego kompromisu, a tylko zręcznie stosował taktykę kompromisu. Sukcesu Gorbaczowa, który osiągnął to, że zachodni politycy poparli jego działania, Mackiewicz nie dożył, ale w 1981 roku uzupełnił Zwycięstwo prowokacji, dodając szereg komentarzy. Powiedział na przykład: „…przywódca ‚Opozycji’ w Polsce komunistycznej, cieszący się wszechświatową sławą, Lech Wałęsa, wystąpił dnia 20 czerwca 1981 przed urzędową telewizją z oświadczeniem, że opozycyjna Solidarność dąży do pokojowej współpracy z rządem (komunistycznym).” A także: „…’Polski Październik’ (1956) stał się prawie modelem późniejszych manipulacji tego rodzaju w latach 1980/1981.”

Porozumienie „okrągłego stołu” w Polsce i różnych barw „rewolucje” (znamienne, że zawsze rewolucje, nie zaś kontrrewolucje!) przeprowadzane równocześnie także gdzie indziej, wydają się potwierdzać poglądy Mackiewicza.

FP: Czy zechce Pani podsumować w kilku słowach główne przesłanie Mackiewicza oraz nauki, jakie z tego dla nas wynikają, gdy musimy sobie radzić z wrogami, jakimi są totalitaryzm i terroryzm?

Nina Karsov: Wydaje się prawdopodobne, że gdyby dane mu było obserwować stopniową, ale szybko postępującą, erozję naszych wolności oraz niebywały wzrost władzy państwa nad jednostką na Zachodzie, Mackiewicz by się zastanawiał – muszę jednak podkreślić, że jest to ekstrapolacja jego koncepcji – czy nie mamy do czynienia z nadciągającą światową katastrofą, czyli z powszechnym zwycięstwem systemu władzy autorytarnego i zarazem totalitarnego, aczkolwiek bez głodu czy obozów koncentracyjnych. Jedną z jego głównych wskazówek mogłaby być przestroga przed uleganiem kolektywnemu sposobowi myślenia i tendencji do uniformizacji i przystosowywania się. Jeśli bowiem osiągnięcia nowoczesnej technologii zmiesza się z kolektywnym myśleniem i kumulacją władzy państwa – niebezpieczeństwa są oczywiste.

Komunizm jest zazwyczaj kojarzony z systemem, definiowanym przede wszystkim poprzez centralną gospodarkę, monopolizację procesów politycznych i masowe represje, a nie zawsze dostrzegamy, że istotą tego systemu jest realizacja światowej misji. Zdawałoby się, że komunizm reprezentuje wszystko to, co dla człowieka jest wstrętne, można by jednak zapytać, cytując innego dwudziestowiecznego polskiego pisarza, czy komunizm, lub też autorytarny i zarazem totalitarny system, nie jest dla ludzkości szczególnie atrakcyjny właśnie z powodu natury człowieka.

System ten błyskawicznie przystosowuje się do nowych warunków, nie znaczy to jednak, że zmianie ulega jego natura: uczy się po prostu, często przez pilne studiowanie swoich krytyków, jak poprawić szanse na końcowe zwycięstwo. Chiny na przykład nauczyły się, że ich komunistyczny system mógłby zyskać bardzo dużo przez zastosowanie wolnorynkowej gospodarki (co ciekawe, Gorbaczow odmówił zniesienia centralnej gospodarki) – i niewątpliwie tak się stało, przy czym partia zachowała nadrzędną rolę. Powinniśmy pamiętać, że, choć nie przywiązujemy szczególnej wagi do militarnego i technologicznego rozwoju Chin, komunizm rozwija się tam doskonale, podobnie jak w niektórych innych krajach. Kiedy Chomeini przejął władzę w Iranie, niewiele osób zdało sobie sprawę, że w religijnym przebraniu wprowadzał leninowski program.

Pewne książki zawsze pozostają ważne, ponieważ zostały napisane przez ludzi mądrych i utalentowanych. Mackiewicz mówi rzeczy, które nie zostały wypowiedziane nigdy wcześniej. Żaden odcień słowa „prowokacja” nie jest przestarzały. Mam głębokie przeświadczenie, że Mackiewicz jest pisarzem, którego dzieło będzie się stawało coraz bardziej aktualne.

FP: Dziękuję za rozmowę.

______

*) Publikujemy niniejszy wywiad za wiedzą i zgodą Niny Karsov i Jamie Glazova.  Oryginał ukazał się 23 marca 2010 na witrynie Frontpage Magazine: http://frontpagemag.com/2010/03/23/the-triumph-of-soviet-deception/



Prześlij znajomemu

35 Komentarz(e/y) do “Zwycięstwo sowieckiego podstępu”

  1. 1 Ktoś

    Z uwagi na to co się stało w ostatni weekend ten tekst nabiera jeszcze większej mocy … :(

  2. 2 michał

    Może spróbujmy to wyartykułować: w jaki sposób?

  3. 3 Jaszczur

    Panie Michale,

    1. Sowieci zlikwidowali kierownictwo sił i instytucji politycznych, dających cień szansy na to, iż kiedyś narodzi się Wolna Polska.

    2. Dali sygnał całemu światu: „Możemy zrobić z wami wszystko.”, „Pogrzebiemy was”, cytując Nikitę.

    3. Ukazano, co tragiczne, że Zachód (pomijam już lewaków, komunistów i filosowietów) po prostu sam się dezinformuje. A tymczasem Katyń II może być pierwszym wystrzałem w III WŚ. :(

  4. 4 michał

    Drogi Panie Jaszczurze (właściwie, lepiej brzmiałoby „Panie Jaszczur”, ale to jakoś zbyt obcesowe),

    Interesuje mnie głównie Pański pierwszy punkt. Zastanówmy się: jeżeli rację ma Golicyn, że w rezultacie fałszywych rewolucji 1989-1991 powstały pseudo-państwa, których zadaniem jest kontynuacja fikcji „upadku komunizmu” ad perpetuum, to jak z takiej fikcji narodzić się może Wolna Polska?

    Wolna Polska, w moim mniemaniu, zrodzić się może tylko i wyłącznie ze świadomości, że to co jest teraz, jest wyłącznie kontynuacją prlu. Świadomość taka nie może rzecz jasna wystarczyć dla odrodzenia wolności Polski, ale wydaje mi się warunkiem sine qua non, koniecznym, choć niewystarczającym.

    Moje wstępne odczucie po katastrofie było raczej takie, że fakt ten beznadziejnie zmąci – i tak już mętne – wody, w których kąpie się współczesna nam Polska. Śp. Lech Kaczyński wyniesiony zostanie do rangi bohatera i męczennika, a przecież był on uczestnikiem rozmów w Magdalence…

    Jak pisał u nas kiedyś Stary chrzan – to są zabawy dzieci w piaskownicy. Owszem, widzę tu głęboki cień, ale to nie jest cień szansy na Wolną Polskę, to jest cień złowrogi.

  5. 5 pankakaokoniecpolski

    Panie Michale, panie Dariuszu

    Najpierw ujrzałem katastrofę jakie się zdarzają. Po wstepnej analizie wydarzeń, pierwszego dnia, nie przychodziły mi do głowy żadne wątpliwości, od razu wstąpiłem na drogę interpretowania rzeczywistości przyjętą przez sonię belle, zawsze sceptyczną wobec doszukiwania się we współczesnych działaniach Sowietów ukrytych premedytacji, przemyślanej strategii, wreszcie, że nie są oni już komunistami tylko Rosjanami. Byłem przekonywany o tym jak bardzo przejęci są oni tą tragedią, że łączą się w bólu z naszym narodem, że są wstrząśnięci… Panie Michale, jestem przekonany że pan również czuł ten ból. To cierpienie było nie tylko silne, ale też oczywiste. To cierpienie już przeżywaliśmy. 70 lat temu odczuli je Polacy, teraz odczuli je ludzie na całym świecie. Było tak intensywne i nierealne, że człowiek podświadomie zaczynał szukać jego sensu.

    Zdarzenie, które rodziło to cierpienie było tak fenomenalne, że im się głębiej o nim myślało tym głośniej brzmiał z jego otchłani głos o Prawdzie. Prawdzie mówiącej, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Od tej pory zacząłem wierzyć. Wierzyć w siłę sprawczą, która działa poprzez znaki. Siłę sprawczą którą może być albo człowiek albo Bóg. A znaki są efektami ich działań. W sobotę świat ujrzał znak. Zacząłem mieć nadzieję. Nadzieję, która we mnie trwa, że to nie było dziełem ludzi. Nadzieję, która pozwala mi spokojnie patrzeć w przyszłość. Ale to ta głupia nadzieja, naiwność. To nadzieja rodzona przez strach. Strach przed spojrzeniem bestii w oczy. Jednak patrzmy się jej, ponieważ mądra nadzieja leży w Prawdzie. Zacząłem też kochać, bo tylko wtedy bestia nie miażdży mi gardła.

    Oto co pisał Marian Zdziechowski, kandydat na urząd prezydencki z 1926 roku, w tekście „Widmo Przyszłości”, pod wrażeniem zbrodni w Luboniu pod Poznaniem, popełnionej w niedzielę 27 lutego 1938 roku przez komunistę Wawrzyńca Nowaka, który zabił w kościele miejscowego księdza proboszcza, Stanisława Streicha, w chwili, gdy kapłan po Mszy św. wstępował na ambonę dla wygłoszenia kazania:

    Zbrodnia, której ofiarą padł kapłan wybitny i zacny, ksiądz Streich, jest czymś u nas dotychczas niesłychanym. Pytamy, jak to sie stać mogło, gdzie mamy szukać jej źródła? Szukać należy w zgniłej atmosferze, którą oddychamy. Kto tę zgniłą atmosferę stworzył? Wytworzyła ją propaganda sowiecka – przez nas, niestety, głupio lekceważona, a prowadzona przez Sowietów z niezrównaną umiejętnością i zręcznością.

    Od lat dwudziestu piszę, mówię o tym – właściwie nie mówię, ale krzyczę – a jak nieliczni są ci, co głos mój słyszą. Od pierwszej chwili, to jest od listopada 1918 roku, wyczułem w bolszewizmie zjawisko odmiennego rodzaju, niepodobne do tych, które tłumaczymy warunkami miejsca i czasu – i wyznają, choć niejednemu wydać się to może dziwnym, nawet śmiesznym, że charakteru, jaki przybrał terror w Rosji, nie umiałem wytłumaczyć inaczej, jak mistycznie, to jest bezpośrednią ingerencją zaświatowych, metafizycznych potęg ciemności w sprawy tego świata.

    Pamiętam, jak rozmawiałem o tym z młodym jezuitą niemieckim Franciszkiem Mueckermannem. […] Na razie pogląd mój ogromnie go zdziwił, wszystko to było dla niego „tak nowe, niesłychane, nawet fantastyczne, bo skądże Europa nowoczesna, która o Bogu tak mało wie, tak mało sie tym interesuje, mogłaby cokolwiek wiedzieć o diable”. Później po gorzkich doświadczeniach w niewoli bolszewickiej przyznał mi słuszność. „Nie rozumie bolszewizmu ten, kto go nie ujmuje jako potęgę, przez którą czujemy działanie demonicznego pierwiastka we wszechświecie”.

    Bo co jest celem bolszewizmu? Walka z Bogiem, z ideą Boga, doszczętne wytrzebianie jej z duszy człowieka.[…] To antyreligia spychająca ludzi z wyżyn człowieczeństwa w otchłań znikczemnienia. W tę otchłań spadła Rosja sowiecka, a za Rosją spada, ze wzrastającą szybkością rzuconego kamienia, stara Europa. „Takiego zjawiska – słusznie pisał doktor Jan Bobrzyński – nie oglądał jeszcze świat; takie powszechne zaślepienie, taka samobójcza, z zaślepienia tego wynikająca polityka”.

    Panie Michale, panie Dariuszu, jesteśmy świadkami najperfidniejszej, najbardziej demonicznej zbrodni bolszewików w historii, paraliżującej swoim wyrafinowaniem, rozmiarami i efektem oddziaływania. Co jest jej celem? Stawiam hipotezę, że wspólne opłakiwanie tragedii, a w dalszej perspektywie historyczny „rachunek sumienia” „rosji”, żal za grzechy, zaprzyjaźnienie z zachodem i propozycja rozbrojeń, mimo że chyba nawet bez tych zabiegów bolszewicki demon już teraz może zgładzic świat judeochrześcijański. Ale jak wiadomo ze względów ostrożnościowych woli on się poruszać bardzo małymi kroczkami. A może chce on podbić świat bez użycia broni? Metodami psychologicznymi zniewolić umysły? A co potem? Jeszcze Marian Zdziechowski: Czytamy w Ewangelii, że przyjdą czasy, gdy „ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (Łk 21,26). Myślę, że nigdy wcześniej te słowa nie brzmiały tak silnie.

  6. 6 michał

    Drogi Panie,

    Cytat ze Zdziechowskiego znakomity. Wielkie dzięki za przypomnienie tego znakomitego człowieka i szczerego antykomunisty. Tak się składa, że analizowałem ten passus szczegółowo przed laty w książce „Votum separatum”, ale w innym kontekście, bo wobec koncepcji Mackiewicza. Mackiewicz (wydaje mi się) był programowo przeciwny „demonicznej” interpretacji bolszewizmu. Przeciwstawiał się jej, jak mi się zdaje, ponieważ wówczas walka staje się beznadziejna, a on chciał przecież komunizm obalić, a nie zaśpiewać bolszewikom w twarz:

    „Obok Orła znak Pogoni,
    Poszli nasi w bój bez broni.
    Hej, ha, duch gra,
    Niechaj Polska zna,
    Jakich synów ma!”

    Ja akurat nie mam nic przeciwko demonicznej interpretacji, wydaje mi się głęboko uzasadniona. Twierdzę tylko, że była obca Mackiewiczowi, obca z powodów pragmatycznych, niemalże ideologicznych (co generalnie nie bardzo mi się podoba). Jeżeli bowiem – nie owijajmy w bawełnę – pojawienie się komunizmu jest wejściem szatana na scenę polityki światowej, to nie widać możliwości pokonania go ludzkimi środkami. Pozostaje nam tylko modlitwa, choć to broń potężna. Mackiewicz odrzucał taką interpretację, ponieważ on chciał obalić komunizm w walce. A czy można pokonać diabła w walce? Diabeł ma w zwyczaju niepostrzeżenie przedostawać się do obozu zwycięzców.

  7. 7 Jaszczur

    Drogi Panie Michale,

    Przyznaję rację Golicynowi w sprawie „oszustwa pieriestrojki”, polecam również genialne opracowanie „O dezinformacji komunistycznej” z 1989 r., autorstwa Józefa Darskiego. Przyznaję rację Panu, kiedy pisze: Wolna Polska, w moim mniemaniu, zrodzić się może tylko i wyłącznie ze świadomości, że to co jest teraz, jest wyłącznie kontynuacją prlu. Świadomość taka nie może rzecz jasna wystarczyć dla odrodzenia wolności Polski, ale wydaje mi się warunkiem sine qua non, koniecznym, choć niewystarczającym. Bo taka świadomość jest udziałem wielu ludzi, zwłaszcza w 2005-07, w dużej mierze za sprawą działań ŚP Janusza Kurtyki czy Sławomira Cenckiewicza (Boże, miej nad Nim opiekę). A te nie byłyby możliwe bez dostania się Prawa i Sprawiedliwości do rządów, zwłaszcza uzyskania możliwości oddziaływania na sferę kulturową, cywilizacyjną. Owszem, wiem o uczestnictwie zarówno Jarosława, jak i Ś.P. Lecha Kaczyńskich w okrągłym stole, ale sam ten fakt nie musiał oznaczać przecież wstępnej akceptacji warunków stawianych przez komunistów.

  8. 8 Jaszczur

    W „Katyniu 2″ również widzę „cień złowrogi”. Tutaj – w zasadzie nie powinienem nic dodawać (ani tym bardziej ujmować) komentarzowi Pana Kakao Koniecpolskiego (?).

    […] jesteśmy świadkami najperfidniejszej, najbardziej demonicznej zbrodni bolszewików w historii, paraliżującej swoim wyrafinowaniem, rozmiarami i efektem oddziaływania. Co jest jej celem? Stawiam hipotezę, że wspólne opłakiwanie tragedii, a w dalszej perspektywie historyczny “rachunek sumienia” “rosji”, żal za grzechy, zaprzyjaźnienie z zachodem i propozycja rozbrojeń, mimo że chyba nawet bez tych zabiegów bolszewicki demon już teraz może zgładzic świat judeochrześcijański. Ale jak wiadomo ze względów ostrożnościowych woli on się poruszać bardzo małymi kroczkami. A może chce on podbić świat bez użycia broni?

    To jest szantaż, czekiści dają wyraźny sygnał: albo przyjmiecie naszą wersję wydarzeń i nasze reguły postępowania wobec zaistniałej (czy lepiej: „zaistniałej”) sytuacji, albo dokonamy zbrojnej agresji. I Cywilizacja Zachodnia zdaje sobie z tego sprawę, ale ze strachu przed RT2UTTH i SS 27 (nomen omen – „Szatan”) „nie może” tego nawet wyartykułować !

  9. 9 Jaszczur

    Sowieci podjęli się akcji, przeciw której każda kontr-akcja jest obarczona bardzo dużym ryzykiem odwrócenia na niekorzyść strony atakowanej. Hier ist der Hund begraben…

  10. 10 pankakaokoniecpolski

    panowie,

    mamy:

    6 kwietnia – rozpoczęcie operacji zamachu stanu w Kirgizji
    10 kwietnia – w drugim dniu żałoby odbywają się ceremonie pogrzebowe bolszewickiej dziczy. W innym miejscu obserwujemy udaną operację mordu polskich elit władzy

    można wyciągać wnioski co do intencji i dalszego przebiegu wydarzeń… czy ktoś się odważy?

  11. 11 pankakaokoniecpolski

    oczywiście, teza Jaszczura wydaje się wysoce prawdopodobna, ale czy fakt, że mieliśmy tutaj z dwiema operacjami prowadzonymi jednocześnie tę tezę uprawdopadabnia, czy podważa?
    Dodatkowo należy zwrócić uwagę iż zachodni przywódcy nie wykazują wstrzemięźliwości w ocenianiu rzeczywistości, wydają się autentycznie oszukani, a więc nie można mówić, że są sparaliżowani. Bardziej to przypomina zaklinanie węża! Czy wąż jest zaklęty przy każdej próbie fakira?Co trzeba zrobić aby wąż się przebudził!?
    Czy należy przyglądać się w tych warunkach gospodarce?

    W razie zamiaru ostatecznego uderzenia nie pasuje mi fakt projekcji filmu Katyń budzący sumienia zsowietyzowanej masy.
    Nie bójmy się, patrzmy bestii w oczy. Bo w sercach naszych wiara, nadzieja i miłość.

  12. 12 michał

    Drogi Panie Jaszczurze,

    Wyznaję, że jestem skonfundowany Pańskim komentarzem. Wedle Pana, świadomość, że to nie jest Wolna Polska, tylko prl nr 2 „jest udziałem wielu ludzi, zwłaszcza w 2005-07, w dużej mierze za sprawą działań” tych, którzy zginęli w katastrofie lotniczej w Smoleńsku. Czy dobrze Pana rozumiem?? Otóż ja takiej świadomości nie zauważyłem, a Bóg mi świadkiem, że jej szukałem. Czy mam Panu przypomnieć enuncjacje Aleksandra Ściosa na temat względnej suwerenności czy podległości prlu (a może na odwrót, prawdę mówiąc, w tego rodzaju bełkocie można odwracać człony „rozumowania” w dowolny sposób, i tak wszystko pozostanie pozbaione sensu)? Gdzie tu jest jakakolwiek świadomość fundamentalnej niesuwerenności prlu bis?? Nie wspominam już Wielomskich, Trznadlów czy skądinąd ciekawego Jacka Bartyzela, ludzi powszechnie uznanych w prlu za „antykomunistów”. Wielu jest w prlowskiej blogosferze ludzi, którzy nazywają dzisiejszą Polskę prlem nr 2, ale nei wyciągają z tego żadnych wniosków, tylko dalej brną w komiczną analizę typowych dla bolszewickich respublik „afer”. Jakie znaczenie mają te wszystkie wfery, skoro to nic więcej niż bolszewicka dintojra??

    Ale ci wszyscy blogerzy nie biorą – przynajmniej oficjalnie! – udziału w instytucjach państwowych tego dziwacznego tworu, jakim jest prl bis. Innymi słowy, nie są specjalnie konsekwentni, nie rozumieją swoich własnycch założeń, ale przynajmniej nie tarzają się w urzędach tego najlpeszego z prlów. Ale co zrobić z tymi, którzy uznają słuszność tez Golicyna, ale pomimo to BIORĄ UDZIAŁ w instytucjach prlowskich?

    Pisze Pan, że uczestnictwo w rozmowach z ubecją w Magdalence czy pod okrągłym stołem „nie musiało oznaczać przecież wstępnej akceptacji warunków stawianych przez komunistów” – czy mnie wzrok nie myli?!?! NIE musiało?? Chyba raczy Pan sobie ze mnie kpić. Czy kiedy Pan wchodzi w formalne negocjacje z wrogiem, to NIE akceptuje Pan implicytnie i eksplicytnie warunków wstępnych takich rozmów? Proszę mnie łaskawie oświecić, bo być może jestem jakiś naiwny. Antoni Macierewicz słusznie, w mom mniemaniu, krytykował te rozmowy i odmawiał w nich udziału, po to tylko, żeby następnie uczestniczyć w rządzie stworzonym w ich wyniku… Czy to jest ułomność z mojej strony, że ja widzę w tym sprzeczność?

    Polityka oparta na tak fundamentlanej sprzeczności po prostu nie da się utrzymać. Albo-albo. Albo jest się przedstawicielem „sił, dających cień szansy na to, iż kiedyś narodzi się Wolna Polska”, albo jest się prezydentem prlu nr 2. Z mojego punktu widzenia są to sprzeczności nie do pogodzenia.

    Zupełnie odrębną w tym wypadku kwestią jest udział sowieciarzy – i tym zajmę się za chwilę.

  13. 13 michał

    Drodzy Panowie,

    Zasadnicze pytanie, jakie postawić sobie musi człowiek myślący wobec sprawy takiej jak katastrofa lotnicza w Smoleńsku jest oczywiste: czy to był wypadek?

    Większość krytycznie myślących osób w konfrontacji z twierdzeniem, że tysiące wziętych do niewoli oficerów zostało zamordowanych strzałem w tył głowy z rozkazu najwyższych władz, odruchowo mówi: to niemożliwe. Sugestia, że lider wielomilionowego związku zawodowego, który w przekonaniu tejże krytycznie myślącej większości przyczynił się do obalenia komunizmu, jest agentem tajnej policji, spotyka się ze zrozumiałym niedowierzaniem. Dowody na to, że władze „państwowe” gotowe są wysadzać w powietrze bloki mieszkalne, mordując tym samym setki współobywateli, by zapewnić sobie zwycięstwo w wyborach, napotykają na pukanie się w czoło.

    Sceptycyzm jest stanowiskiem racjonalnym. Musimy mieć szacunek dla sceptycyzmu jako koniecznego elementu w procesie falsyfikacji hipotez. Sami powinniśmy być jak najbardziej sceptyczni wobec podsuwanych nam hipotez. Scpetycyzm ów jest podstawą naszej racjonalnej postawy. Pozostajemy sceptyczni i właśnie dzięki temu sceptycyzmowi, możemy twierdzić, że jest wystarczająco wiele wskazówek, iż Burza w Moskwie, była szczegółowo, choć nieudolnie, zaplanowaną operacją kgb obliczoną na wywołanie wojny na Kaukazie i wyniesienie gebisty na stołek.

    Ten sam scpetycyzm, który nakazuje nam być bardzo ostrożnym wobec pozornie antykomunistycznych postaw ludzi pokroju Juszczenki, każe mi być bardzo ostrożnym w ocenie katastrofy w Smoleńsku. Po pierwsze dlatego, że nie widzę, w jaki sposób rzekomy sowiecki sabotaż mógł być przeprowadzony bez udziału strony „polskiej”, co z kolei wydaje się wykluczone. Rozumiem, że od czasu sowieckiego przeglądu, samolot Tu-154 był w powietrzu 124 godziny i wykonał kilkadziesiąt lądowań. Skoro sabotaż podczas przeglądu nie da się utrzymać, to pozostaje tylko sabotaż przed startem samolotu, a (jak rozumiem) przeglądu tego dokonano w Warszawie.

    Skąd zatem przekonanie obu Panów, że mamy do czynienia z perfidną zbrodnią bolszewików? Przypuszczam, że z dwóch powodów: po pierwsze, ponieważ elementarny błąd pilota wydaje się niemożliwy; a po drugie, ze względu na długą historię i doświadczenie sowieckiej perfidii. Przyznacie jednak Panowie, że są to warunki wystarczające do sformułowania podejrzeń, a nie oskarżeń.

    Zmierzam do tego, że ja po prostu nie wiem, czy to był wypadek. Jestem nastawiony dość podejrzliwie, ale nie widzę, jak taki zamach byłby możliwy do przeprowadzenia (co samo w sobie niczego nie dowodzi). Ale tu dochodzimy do najważniejszego punktu: cui bono?

    Czas pokaże. W tej chwili wydaje mi się, że Lech Kaczyński wyniesiony będzie do poziomu bohatera i męczennika. Stąd jak mi się zdaje, twierdzenie Jaszczura o „siłach dających cień szansy na Wolną Polskę”. Jak już mówiłem powyżej, ja takich sił nie widziałem i nie widzę nadal. Wręcz przeciwnie, wydawało mi się zawsze – i dawałem temu wyraz na niniejszej stronie – że im częściej uczciwi ludzie w rodzaju Macierewicza wplątać się dają w struktury „państwowe” prlu, tym mniejsze są szanse, tym mniejsza nadzieja, tym bardziej zmącone są wody, w których o Wolną Polskę można walczyć.

    A na koniec, pragnę powiedzieć słowo o „katyńskich konotacjach”. Panu Koniecpolskiemu do całej hipotezy sowieckiej prowokacji „nie pasuje fakt projekcji filmu Katyń, budzący sumienia zsowietyzowanej masy”. Drogi Panie, miałem nieszczęście obejrzeć ten film więcej niż raz i twierdzę z całą stanowczością, że taki kicz nie jest w stanie obudzić nikogo, wręcz odwrotnie, raczej zsowietyzowane masy uśpi.

  14. 14 pankakaokoniecpolski

    Panie Michale,

    dochodzenie do prawdy polega na stawianiu tez i ich falsyfikacji. Stawiam tezę, że tego typu zdarzenie mogło się zdarzyć albo z woli Boga albo z woli człowieka. Antyteza czyli, że zdarzyło się ani z woli człowieka ani z woli Boga, czyli, że zdarzyło się to przez przypadek odrzucam ponieważ intuicyjnie wyczuwam, że jest to niezgodne z ogólnie rzecz biorąc drugą zasadą termodynamiki co można by skwitować powiedzeniem nic dwa razy się nie zdarza. Prawdopodobieństwo jakiegoś przypadkowego zdarzenia w przyszłości maleje w momencie gdy to zdarzenie ma już miejsce. Podam przykład. Dziecko na wsi strzela 10 razy z procy w siną dal. Jeden z pocisków trafia siedzącego na ławce dziaduszka w skroń i ponosi on śmierć na miejscu. Jest niemożliwe żeby 70 lat później siedząc na tej samej ławce ktoś umarł trafiony PRZYPADKIEM w skroń. Analogia niezupełna, ale wyczerpująca.
    Kontrteza mówiąca, że mogło to się zdarzyć z woli Posejdona, Baala albo Rusałki lub kogoś innego wydaje mi się nieprawdziwą ponieważ z woli diabła nic na świecie się nie dzieje. Nie jestem ekspertem w dziedzinie demonologii, ale tak mi się wydaje.
    A więc teza, że stało to się albo z woli Boga albo z woli człowieka jest prawdziwa.
    Jeśli zrobiłby to Bóg zrobiłby to po to abyśmy się pojednali i aby bolszewicy przestali być bolszewikami. Jeśli zrobiłby to człowiek zrobiłby to po to abyśmy myśleli, że zrobił to Bóg.

  15. 15 michał

    Drogi Panie,

    Przypadek nie wydaje mi się antytezą woli człowieka albo Woli Bożej. Dla tych spośród nas, którzy wierzą w Opatrzność, nic nie może się dziać bez Woli Boskiej. Można by tu widzieć inną alternatywę: czy to był zwykły wypadek, tj. Wola Boga, czy też jakiś człowiek macał w tym palce, np. sabotując urządzenia sterowe samolotu. Z mojego punktu widzenia, jest obojętne czy człowiek, czy diabeł, czy to jest spisek, czy wypadek, bo w każdym razie nic się nie dzieje bez Boskiego przyzwolenia. Proszę pamiętać, że każda władza, nawet władza Mao i Lenina, pochodzi od Boga. Pan Bóg mógł dać władzę takim skurwielom choćby po to, żeby nas wypróbować… Czyż nie kazano nam się modlić: „I nie wódź nas na pokuszenie”? W tym wypadku na pokuszenie kompromisu z bezbożnym komunizmem.

    Mam także wątpliwości, co do Pańskiej metody dociekania Boskich intencji. Niezbadane są wyroki Boskie: to co nam wydaje się złe, może być źrółem wielkiego dobra. Ale z drugiej strony, nasze poznanie jest niedoskonałe i niepewne i możemy li tylko domniemywać, zostawmy więc lepiej Boże intencje. Spróbujmy się w zamian zastanowić, jakie siły i w jaki sposób mogą tę katastrofę wykorzystać dla swoich celów. To nie powinno przekraczać naszych możliwości.

  16. 16 zeppo

    Szanowny Panie Michale,

    Jednym z najważniejszych tropów powinny być – jak mi się zdaje – relacje wzajemne Federacji Rosyjskiej z Niemcami, a szczególnie ich bliższa i dalsza przyszłość. Sfera tych relacji, to – oczywiście – scena gry geopolitycznej o skuteczność realizowania przez Moskwę i Berlin własnych koncepcji.

    Gra zaostrzyła się w wyniku (a) wycofania sie USA ze sceny polityki europejskiej, (b) niesłychanej słabości obecnej prezydentury amerykańskiej, (c) pojawienia sie precedensu kosowskiego i – wynikającego z poprzednich punktów – (d) narastania niemiecko-rosyjskiego konfliktu interesów.

    Oczywiście, konfliktu interesów geopilitycznych, tzn. projektu (neo)Mitteleuropy – z jednej strony, zaś z drugiej – projektu reintegracji „przestrzeni sowieckiej”. Polska – jak wiemy – leży na linii frontu w tej wojnie. Mimo iż wojna obu potencji o zakres wpływów na naszym terytorium toczy się bez naszego udziału (ponieważ nie jesteśmy podmiotem geopolityki), to jednak nasze ofiary są całkiem realne i dotkliwe.

    Ukłony,

  17. 17 michał

    Drogi Panie Zeppo,

    Jak miło Pana widzieć po tak długiej przerwie.

    Pańska analiza wydawać się może słuszna, ale tylko przy uprzednim założeniu podmiotowości niektórych graczy w tej politycznej rozgrywce. W moim przekonaniu dzisiejsza Polska takiej podmiotowości nie ma. Pańska optyka przypomina mi trochę sławne dzieło Adolfa Bocheńskiego „Między Niemcami a Rosją”, pisane gdy Polska nie leżała już wcale między Niemcami a Rosją, tylko między Stalinem i Hitlerem. Przypuszczam (nie wątpię, że mnie Pan poprawi, jeśli się mylę), że Pańskie określenie „nie jesteśmy podmiotem geopolityki” ma na celu ujęcie pewnej trudnej cechy położenia dzisiejszej Polski: a mianowicie, że pod pozorami politycznej suwerenności, kryje się geopolityczne (czyli strategiczne) ubezwłasnowolnienie.

    Rozpoznając słuszność takiego widzenia spraw, kładłbym raczej nacisk na POZORNOŚĆ owej suwerenności (czy pamięta Pan, jak strasznie się w tym zakałapućkał Ścios?!) przy autentyczności ograniczenia. Tyle o sytuacji Polski, co oczywiście w niczym nie zmienia słuszności Pańskiego dictum na temat ofiar.

    Natomiast co do istoty rozgrywki, to z mojego podziemnego punktu widzenia, Pańskie punkty a, b i c są wynikiem sowieckiej długoterminowej strategii – osłabienie Ameryki, wyniesienie komunizującego prezydenta, idiotyczna polityka eurpejska – punkt d zaś, niestety wydaje mi się raczej niesłuszny. „Rosja” może miec konflikt z Niemcami, ale sowiety Putina widzą w Niemczech tylko część Niuni Europejskiej, która pracuje bezustannie nad zniszczeniem wszelkiego możliwego oporu wobec gorbaczowskiego „wspólnego europejskiego domu”, który bez wątpienia pozostaje bliższym celem sowietów.

  18. 18 zeppo

    Drogi Panie Michale,

    Jedynie mojej długiej tu nieobecności przypisuję, iż nie zachował Pan w pamięci moich poglądów w tym względzie.

    1. Oczywiście, że nie jesteśmy podmiotem geopolityki, bo jest nim tylko państwo suwerenne. Wszystkie inne ograniczenia i niedostatki są tylko pochodną tego faktu.

    2. Z tego samego powodu nie „leżymy między Niemcami i Rosją”, a raczej w strefie nie ustalonego jeszcze podziału interesów między Berlinem i Moskwą.

    Nota bene, należałoby przyjąć jakąś (choćby umowną) formułę nazywania tego, co pozostało po samolikwidacji ZSRR. Jeśli zgadzamy się (a ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości), że FR nie jest Rosją i nie jest już Związkiem Sowieckim (choć oczywiście jest nim w sensie substancjalnym), to nierelewantny jest każdy z przymiotników: „rosyjski” i „sowiecki”.
    Należałoby mówić o interesach Federacji Rosyjskiej, co też nie wygląda najlepiej, podobnie jak każdorazowe zastrzeżenia, że „piszemy o interesach rosyjskich, ale – oczywiście – dobrze wiemy, że to nie Rosja, więc to nasza licentia politica…” etc.

    3. Że moje punkty a, b i c są wynikiem sowieckiej długoterminowej strategii – to nie może być przedmiotem żadnego sporu. Ale dobrze, że Pan tę ich genezę przywołał.

    4. Natomiast jestem przywiązany do mojego scenariusza (d) i będę sie przy nim upierać.

    Myślę że Moskwa w swoich geopolitycznych interpretacjach utożsamia UE z Niemcami, co także z mojego punktu widzenia ma uzasadnienie i sens. W tym rozumieniu, że dziś UE jest narzędziem realizacji interesów niemieckich (i – nie wykluczone – że od pewnego, dającego sie określić czasu, taki był własnie plan niemiecki).

    O ile znam i o ile potrafię zinterpretować tendencje i kierunki politycznego myślenia obecnych elit władzy FR, to ich celem strategicznym jest podporządkowanie sobie Europy, która nie posiada ani planu, ani środków, ani intelektualnej odwagi żeby próbować ożywić dawno przegrany projekt westernizacji FR (ale nie jestem pewny, czy dobrze Pana zrozumiałem w tej mierze).

    Geostrategiczny alians Moskwy z Berlinem/UE obejmuje także sferę rywalizacji o peryferie, szczególnie na Bałkanach i w Polsce.

    Zdaje mi sie, że Polska jest właśnie przedmiotem takiej nasilonej rywalizacji, w której zaangażowane są także wszystkie lokalne agentury. W istocie, sytuacja przypomina mi okres dwudziestolecia przedrozbiorowego i prusko-rosyjską rywalizację o wpływy w Warszawie, a następnie o wyszarpanie możliwie największej części terytorium polskiego. Wtedy też rodzime agentury pracowały na pełnych obrotach.
    Dziś, tutejszy podział na „partię niemiecką” i „partię moskiewską” wręcz rzuca się w oczy

  19. 19 michał

    Drogi Panie Zeppo,

    Jestem wdzięczny za Pańską wielkoduszność.

    Nie wiem, czy widział Pan już ostatni tekst Nyquista opublikowany przed chwilą w angielskiej wersji naszej strony. Nieszczęśnik pisze tam m.in.: „And please stop objecting to the word ‚Russian’.” To przekracza jego możliwości pojmowania… Co tylko tym bardziej mnie przekonuje, że przymiotnik „sowiecki” jest jak najbardziej na miejscu. Opisuje on istotną ciągłość i (jak Pan słusznie wskazuje) substancjalną tożsamość dzisiejszej „Rosji” z sowietami. Skoro wiemy, że „samolikwidacja zsrs” (wybaczy Pan, ale upieram się przy małych literach wobec bolszewickich pomiotów) była grą, to słusznym jest i ze wszech miar uzasadnionym, przekłucie tego balona samooszustwa i nazywanie tego sowietami.

    A teraz do rzeczy, czyli do scenariusza (d) w punkcie 4. Może powiedziałbym tak: Niemcy prowadzą tu grę w ich mniemaniu długoterminową, ale w porównaniu do gry sowieckiej to jest tak jak bieg na 800 metrów wobec maratonu. Niemcy prawdopodobnie wygrają swój bieg, bo na krótszą metę Niunia (a ściślej Euro) jest narzędziem interesów niemieckich (przede wszystkim ekonomicznych), ale sowieciarze będą nadal biegli w swoim długoterminowym wyścigu.

    A w planie maratonu, nie ma znaczenia czy Greckie Euro upadnie, czy zostanie uratowane przez Bundesbank, ważne jest raczej, że rada brukselskich komisarzy ludowych wprowadza w życie plan urawniłowki całej Europy jako kąska dla sowieciarzy. Dlatego nie przekonywa mnie mowa o narastającym konflikcie niemiecko-„rosyjskim”, choć nie wątpię, że ma Pan rację co do rywalizacji rodzimych agentur. Mnie się to zawsze wydaje odpowiednikiem prlowskich walk frakcyjnuch w kompartii.

  20. 20 zeppo

    Drogi Panie Michale,

    Wracając jednak do wątku głównego, śpieszę zwrócić uwagę, że całkiem niedawno (przed miesiącem), jeden z blogerów Salonu24 zamieścił taką oto uwagę:

    „…Równocześnie druga strona – będąca beneficjentem przekształceń społecznych po 1945 r. – podejmowała niezwykle aktywne działania w celu przerwania tego przekazu kulturowego (klasycznym, choć nie znanym ogółowi polskiego społeczeństwa, przykładem takich działań jest przejęcie w drodze spadkobrania, poprzez sądowe obalenie prawowitego testamentu, praw do wydań całości dzieł Józefa Mackiewicza przez Ninę Szechter oraz programowe niewydawanie tych dzieł). Jeżeli działania w celu uniemożliwienia przekazu historyczno-kulturowego nie przynosiły skutków, podejmowane są paranoidalne wprost działania zmierzające do zdeprecjonowania i zafałszowania takiego przekazu, czego świadkami mogliśmy być choćby ostatnio widząc histeryczne wprost reakcje redaktora Żakowskiego w dyskusji po filmie o przeszłości generała Jaruzelskiego…”

    http://t-rex.salon24.pl/161264,o-znaczeniu-majatku-dla-naszej-tozsamosci

    Mój Boże, Nina Karsov jako „beneficjentka przekształceń społecznych po 1945 r….”

    Nie wspominałbym tego szubrawstwa, gdyby nie fakt, że ów bloger jest właśnie wschodzącą gwiazdką „prawicowej” blogosfery. I natychmiast po mojej ostrej na to reakcji pojawili się jego obrońcy. Również bardzo – a jakże – prawicowi.

    Ukłony

  21. 21 michał

    Cha, cha! Taka i ta „prawica”. W wielu językach słowa „prawica” i „prawość” (słuszność) mają współny źródłosłów. Jest tak nieprzypadkowo. Niestety prlowska prawica nie ma wiele wspólnego z prawością. Jak poskrobać prlowskich konserwatystów, to okazuje się, że to endecy. Ale nacjonalizm, jak każda kolektywna ideologia, jest po lewej stronie…

    Ten jakiś t-rex jest lewackim dinozaurem i do tego jeszcze nieukiem. Znamienne, że nawet nie zechciał Panu odpowiedzieć.

  22. 22 maharaja

    Osiem lat miesięcy trzy trzeba było, by i tu trafić:

    Sąd ograniczył prawa córce (dwóm córkom), wbrew woli autora. To jest naruszenie podstawowych zasad dziedziczenia i w takim rozumieniu jestem prawicą. Sprawiedliwość w ujęciu formalnym to wyrok. Sprawiedliwość w ujęciu materialnym to treść wyroku. Jeśli są na tym świecie (a w tym kraju szczególnie) dwie cywilizacje: prawdy formalnej i prawdy materialnej, to od zawsze stoję po stronie tej drugiej.

    Od 1945 r. rządzi prawda formalna. I dlatego Kornel Morawiecki zostaje usunięty z klubu parlamentarnego, bo upoważnił koleżankę do czegoś, co miał prawo wykonać. Cywilizacja formalizmu (jak ruska bumaga) czyni z treści wydmuszkę, i to od 1917 r.

    Beneficjentem przekształceń nie jest oczywiście pani Karsov indywidualnie i nic takiego nie było expressis verbis stwierdzone w cytowanym artykule mojego autorstwa (no chyba że inkasuje niezłe kwoty za wydawnictwa emigracyjne Mackiewicza, o co ją akurat nie podejrzewam. sądzę, że jest raczej ofiarą wykorzystania jej może i szlachetnych dążeń).

    Beneficjentem przekształceń po 1945 r. była pewna grupa społeczna (na początku dość niejednorodna, owszem), która doszła do władzy i tę władzę utrzymała (z różnymi perturbacjami (1956), walkami wewnętrznymi (1968) kompromisami okrągłostołowymi (1989) itd. I nie chodzi mi tu o żadną grupę narodową, lecz o tzw. „kastę interessantów”, która po 45 r. rozmnożyła się na potęgę, jak barszcz Sosnowskiego.

    Sama osoba pani Karsov (tego nazwiska chyba ostatnio używa) jest jedynie pretekstem. Jest (jak mniemam, nieświadomym) figurantem, którym posłużono się do osiągnięcia zamierzonego celu (niedopuszczenia książek JM do szerszego obrotu), podobnie jak pretekstem (czytaj: osobą traktowaną instrumentalnie) w celu rozpropagowania rzekomej obrony trwałości Konstytucji przeciwko próbom zrobienia z niej wydmuszki literą ustawy jest dziś pani Małgorzata Gersdorf. O dziwo, gdy były prezydent Komorowski ustawą skracał kadencję sędziom TK, nikt nie protestował.

    I tam samo byłoby z panią Karsov – gdyby te powieści Mackiewicza jakoś tam wpasowałyby się w aktualny nurt oficjalnego przekazu, sądownictwo polskie lat przełomu stanęłoby bez najmniejszej wątpliwości po stronie córek i prawa naturalnego i bylibyśmy zarzuceni tomami Mackiewicza tak samo, jak dziś jesteśmy zarzucani tematyką Wyklętych, która – niewłaściwie pozycjonowana – trafia do tych, do których ma z założenia trafiać, czyli do niezbyt rozeznanych w kuluarach historii kibiców.

    Czy Adam Michnik jest beneficjentem przemian po 89 r.? Tymczasowo i owszem. Ale generelnie nie. Jest ich ofiarą. Owszem, doraźnie gdzieś tam sam AM redaktor jest może znacznie lepiej uposażony, niż Adam Michnik student / były asystent Słonimskiego / początkujący opozycjonista. Ale to te środowisko jest największą ofiarą przyjętej drogi pokracznego kompromisu i próby budowania nowoczesnej tożsamości postkomunistycznej-proeuropejskiej. To na tych „racjonalnych ugodowców” plują dziś Polacy bardziej, niż na radykałów z SW, którzy aktualnie sprawują w postaci ich synów władzę.

    Nie da się stworzyć niczego nowego, nie wskrzeszając tego, co zostało zniszczone w latach 39-45. A wskrzesić to (tamten świat nieco innych wartości, niż te obecnie nam suflowane) nie tak łatwo.

    Medialna kariera Tęczy z pl. Zbawiciela, Manuela Gretkowska korzystająca pełną gębą z wolności słowa (i mielenie w jej ustach „skurdupla” Kaczyńskiego), wyrywkowa pamięć obrońców Konstytucji RP (łamie ją Duda, nie łamie jej Komorowski), kuriozalne w swej istocie bronienie matek niepełnosprawnych w Sejmie przez polityków PO i Nowoczesnej – tak, postkomunizm żyje i ma się bardzo dobrze. O tym, co działo się po 10.04, nie wspomnę.

    A jeśli już linkujemy, to przekierowujmy na działające strony, a nie na janke-sowską propagandę, spychających ludzi w niebyt istnienia:

    https://tadeuszczernik.wordpress.com/2011/10/15/o-znaczeniu-majatku-dla-naszej-tozsamosci/

    Pozdrawiam
    gwiazdor Zechciał

    https://tadeuszczernik.wordpress.com/2011/10/15/o-znaczeniu-majatku-dla-naszej-tozsamosci/

  23. 23 michał

    Szanowny Panie albo Pani,

    Zważywszy długość Pańskiej wypowiedzi, zdawałoby się, można by oczekiwać jakiejś treści, ale przeczytałem parę razy i żadnej nie widzę. O czym Pan mówi?

    Warszawski plac, Michnik, Gretkowska? Jakaś Duda, Komorowski, Kaczyński i prlowska konstytucja? To wszystko jest prl, a tu jest Podziemie. Czy Pan mniej więcej rozumie różnicę?

    Józef Mackiewicz nie chciał z tym mieć nic wspólnego. Wiedział dokładnie, co robi, nie przekazując praw autorskich do swej spuścizny swojej córce, ponieważ panna Mackiewiczówna, podobnie jak Pan (albo Pani) należy całkowicie do prlu. Gdyby zadał Pan (albo Pani) sobie trud zbadania sprawy, to wiedziałby Pan (itd.), że panna Mackiewiczówna gotowa była „poprawiać” „Zwycięstwo prowokacji”.

    Natomiast w ściśle już technicznej kwestii, to nie jest od nas zależne, że strony internetowe znikają i linki sprzed lat ośmiu już dzisiaj nie działają. Działały wówczas. Sens Pańskich słów o „janke-sowskiej propagandzie, spychających [sic!!!] ludzi w niebyt istnienia” pozostanie Pańską słodką tajemnicą, podobnie jak „niebyt istnienia”, w którym Pan niechybnie istnieje, nie będąc świadomym uroczej sprzeczności swego własnego bytu.

  24. 24 Andrzej

    Według mnie ta wypowiedź p. „maharaja-gwiazdor Zechciał” nadaję się w sam raz do kuriozów. Mniejsza o Mackiewicza i to, że za jego życia nikt na emigracji nie zechciał wydać „Zwycięstwa prowokacji”, a także, jak sądzę, poza „Kontrą”, nikt nie wydałby „W cieniu Krzyża” oraz „Watykanu w cieniu czerwonej gwiazdy”. Można to dyskutować i pokazać mu testamenty Mackiewiczów, bo zdaje się nie widział ich jeszcze na oczy, albo nie umie czytać, albo też nie rozumie po polsku. Ale cały ten – przeplatany w treści komentarza – peerel, te „kluby parlamentarne”, „nowoczesne”, „pisy”, „po”, „sld”, Kaczyński, Komorowski, Duda, Morawiecki, Michnik, (brakuje jeszcze Gomułki, Bieruta, Gierka i Jaruzelskiego). Cały ten – pełen niewypowiedzianych całkowicie emocji, od ośmiu lat i trzech miesięcy – bełkot „o Polsce”…

    Może by tak p. „Zechciał”, zechciał się łaskawie przenieść do kuriozów (żeby nie rzec dosadniej, co byłoby bardziej wskazane), razem z tą menażerią i z tym peerelem.

  25. 25 Andrzej

    ps. „Kontra” wydała oczywiście także „Zwycięstwo prowokacji” w 1983 roku, za życia Józefa Mackiewicza. Przepraszam czytelników komentarzy za ten błąd.

  26. 26 michał

    Widzę, Panie Andrzeju, że Pan to rozumie lepiej niż ja. Zważywszy, iż maharaja gwiazdor Zechciał nie zechce się odezwać przez najbliższych osiem lat, to czy Pan bez gwiazdorstwa z Radżastanu zechciałby objaśnić, co mogą znaczyć tajemne słowa: „a nie na janke-sowską propagandę, spychających ludzi w niebyt istnienia”. Nawet jeżeli poprawić rząd imiesłowa na „propagandę spychającą”, to nadal ni kuku nie wiem, o co mu może chodzić.

    No, ale może kiedy gwiazdor maharaja zechciał do nas przemówić, to powinno nam wystarczyć. A zgłębiać tajemne znaczenia, to nie nam, maluczkim.

  27. 27 Andrzej

    Panie Michale,

    Zdaje mi się że „janke-sowska propaganda” to odniesienie do znanego portalu blogowego Salon24, którego twórcą (chyba) oraz głównym redaktorem jest dziennikarz prasy „nowego, wspaniałego” peerelu, Igor Janke. Gwiazdorowi Zechciałowi – maharaji chodzi zapewne o to, że na S24 jest samo propagandowe badziewie, w dużej mierze probolszewickie, z czym trudno się nie zgodzić. Może jednak jest dlań jeszcze zbyt mało polrealistyczne?

  28. 28 Andrzej

    ps. w dodatku zachciało mu się chyba (mniejsza już z klozetem, co byłoby jak najbardziej na miejscu) błysnąć intelektualnie skojarzeniem z Ameryką. Że niby ci jankesi to taki sam wróg Polaków jak Niemcy, Rosjanie, Ukraińcy, Litwini, Czesi, Słowacy, Szwedzi i wszyscy inni…

  29. 29 michał

    Czy ma Pan na myśli szkopów, kacapów, pepików, pastuchów, złodziejów, żabojadów, chochołów (z nożem w zębach), kitajców, gwałcicieli, pedofilów i wszystkie inne narody świata? Zawsze mnie zadziwia, jakim cudem udało się Węgrom umknąć tym polskim etykietkom.

    Dobrze. Ale co to jest ten „niebyt istnienia”?

  30. 30 Andrzej

    Może chodzi o to Panie Michale, że ta propaganda utrzymuje ludzi (sądzę, że p. gwiazdor Zechciał ma tu na myśli wyłącznie Polaków) w niebycie poczucia tożsamości, czyniąc ich niezdolnymi do sensownego, samodzielnego myślenia, refleksji i pozytywnych czynów. Jeśli tak, to coś w tym jest na rzeczy. Lecz o jaki kierunek myślenia i działania może chodzić p. gwiazdorowi Zechciałowi-maharaji? Sądząc po podwójnej lince obejmującymi pozdrowienie i podpis, może chodzić mu o sferę materialną (ciekawe jest to, że na koniec zalinkowanego tekstu jest inna linka, właśnie do „janke-sowskiej propagandy”). Czyli jego teza mogłaby być taka, że wystarczyłoby aby peerel był dostatecznie bogaty i dostatecznie polski, a nie byłoby sprawy z żadnym komunizmem/”postkomunizmem”. Ale to tylko moje hipotezy.

  31. 31 michał

    Panie Andrzeju,

    Jestem pod wrażeniem Pańskiej dociekliwości, ale jednak „niebyt istnienia” to coś gorszego niż „nabożna grzesznica, która na rok przed urodzeniem zmarła, trzymając w ręku kwadratowe kółko”.
    To jest kompletny bełkot.

    Byt to jest coś co istnieje, ale niebyt to nie jest wcale „coś co nie istnieje”, bo to ani nie może być „coś”, ani tym bardziej nie może „być”.

    Ale że prl bogaty i polski to już nie prl, tylko prl polski i bogaty, to oczywiście jest jakieś wytłumaczenie niebytu istnienia. prl jako metafora niebytu istnienia?

  32. 32 Andrzej

    Taka to jest dziś peerelowska logika Panie Michale. Już nie tyle zaprzeczać samemu sobie, co zaprzeczać wszystkiemu: znaczeniu słów i pojęć, zmysłom a przede wszystkim rozumowi. Czyż nie to jest celem sowietyzacji?

  33. 33 Dariusz Rohnka

    Andrzeju,

    Czy termin „peerelowska logika‟ to nie jest gotowy tytuł dla dłuższego tekstu? A może: „peerelowska logika czyli niebyt istnienia‟? Taki Twój artykuł nie wywoła pewnie wilka z lasu (choć kto wie, kto wie?!), ale może stanie się zarzewiem interesującej dyskusji?

  34. 34 Andrzej

    Świetny tytuł Darku (druga wersja). W wolnej chwili spróbuję, chociaż aktualnie niełatwo mi skupić się na więcej niż godzinę w ciągu dnia.

  35. 35 Dariusz Rohnka

    Doskonała wiadomość. My, czytelnicy wp (jeśli wolno mi się wypowiadać w tej kwestii za innych), będziemy cierpliwie czekać na efekt Twoich dociekań.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.