Nieznośny ciężar semantyki
8 komentarzy Published 14 grudnia 2009    | 
Jeff Nyquist był uprzejmy odpowiedzieć na mój poprzedni artykuł. Zaofiarował mi nawet niby przeprosiny. Pomimo to jednak, potraktuję jego polemikę z zupełną powagą. Nalegałem, że antykomunista powinien odróżniać między złowrogą potęgą sowiecką i „Rosją”, na co Nyquist odparł:
„Związek Sowiecki nie jest już tym samym Związkiem Sowieckim. Polska nie jest tą samą Polską. Czy rozumiecie co to znaczy? Nie ma ostatecznej formy politycznej. Tak samo jak nie ma ostatecznego zwycięstwa, czy ostatecznej klęski. Który naród spośród wszystkich narodów świata może łatwiej zrozumieć tę prawdę aniżeli Polacy?”
Moje rozumienie jest w najlepszym razie zmącone, ale nawet ja potrafię dostrzec zasadność słów Nyquista: twierdzenie, że nic w ludzkich sprawach nie jest ostateczne, jest bez wątpienia słuszne, chociaż ciut oczywiste; być może z poprawką, że nic nie jest ostateczne oprócz śmierci. Przyznaję, że nie wiem nic o narodach, ich zdolnościach czy umiejętności przyjęcia prawdy bądź jej odrzucenia. Będąc człowiekiem prostym, żyję nadal w przeświadczeniu, że narody nie myślą, tylko jednostki mogą myśleć, a zatem bycie Polakiem nie predestynuje mnie do „łatwiejszego zrozumienia” czegokolwiek. Prawda jest niedostępna ludzkiemu poznaniu i jedyny godny stosunek do prawdy to jej poszukiwanie. Tylko tyle, ale nawet to jest poza zasięgiem większości – i na pewno poza zasięgiem narodów. A jednak jeden punkt w powyższym cytacie jest prawdą: Polska od 1945 roku nie jest tą samą Polską. Ta smutna prawda pozostaje niezmieniona. Wydaje mi się atoli, że Polacy mają trudności z przyjęciem tej prawdy, bo najpierw widzieli prl jako Polskę, a teraz za Wolną Polskę przyjmują tzw. iiirp. Dokąd nas to doprowadziło? Jeśli o mnie chodzi, to potrzebuję więcej protekcjonalnego poklepywania po plecach, więc będę drążył głębiej.
Każda rzecz ulega przemianie i nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Z pewnością tak jest. Ale poza płynnością i ciągłą zmiennością wody, jest także rzeka, stała w swej zmienności. Filozof odróżnia pomiędzy tym co istotne, a tym co jest tylko przypadłością. Innymi słowy, pozostaję nadal sobą, pomimo że mam mniej włosów na głowie, ale jeśli mój umysł ulegnie zmianie, to przestanę być sobą, bo mój intelekt jest częścią mej istoty. To samo jest prawdziwe także jeśli chodzi o rzeki i może też być rozciągnięte na formy polityczne. Czy porewolucyjna Francja była „nadal Francją”? Nie w oczach hrabiego de Maistre. Czy leninowski twór był „nadal Rosją”? Nie wedle Władymira Nabokowa. Czy związek sowiecki przeszedł równie istotne zmiany w 1991 roku? Moim zdaniem – nie.
Nyquist radzi mi dalej – i jestem mu niezmiernie wdzięczny za jego poradę – żebym nie „oceniał świata takim, jakim jest w tej chwili, ale raczej w oparciu o to, co nadciąga, co jest nie do uniknięcia.” To jest idea nowa, więc będę potrzebował dalszych pouczeń. Jeżeli nie ma „ostatecznej formy politycznej” i sprawy ludzkie mogą się rozwinąć w oszałamiająco różny sposób, to jak można utrzymywać, że jedna szczególna wersja przyszłych wydarzeń „jest nie do uniknięcia”? Staram się, jak mogę, widzieć świat takim, jakim się dziś jawi, i jakże często mi się to nie udaje. Wolałbym w ogóle unikać osądzania świata, ale prawdę mówiąc, jestem słaby i rzadko mi się to udaje. Ale pomysł oceniania świata na podstawie tego, co nadchodzi, a więc jeszcze się nie wydarzyło, wydaje mi się być poza zasięgiem zwykłych śmiertelników, a do takich się zaliczam. Co więcej, nawet gdyby to było możliwe, nie jestem wcale pewien, czy chciałbym w taki sposób oceniać cokolwiek, ponieważ wiedza na temat rzeczy przyszłych stawiałaby mnie na innym planie mądrości, z którego ocenianie śmiertelnych – z definicji nieświadomych tego, co nadchodzi – byłoby skażone, protekcjonalne i okrutne.
A jednak słowa Nyquista zawierają w sobie niepokojące ziarno prawdy. Przede wszystkim dlatego, że pragnienie zgłębienia tego, co jest przed nami zakryte, ma w sobie coś wzniośle szlachetnego – a zatem czapki z głów wobec tych, co próbują. A po drugie, ponieważ tak się składa, że zgadzam się z Nyquistem, co do natury tego, co nadchodzi: jakkolwiek niepewne i teoretycznie możliwe do uniknięcia, będzie to straszne. Wobec tak nieprzyjemnej i bulwersującej wizji przyszłości, nasze zachowanie dziś jest czymś na kształt zabaw dzieci w piaskownicy w cieniu wulkanu. Koszmarna wizja Nyquista jest intelektualnie uczciwa i, chociaż nie powinniśmy sobie pozwalać na „ocenianie w oparciu o to, co nadciąga”, to powinniśmy z całą pewnością żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami. – Z czego jednak bynajmniej nie wynika, że Polska jest państwem frontowym.
Polemika Nyquista jest jak podróż. Kłopot w tym, że punkt dojścia, tj. konkluzja, iż semantyka jest potężną bronią w rękach bolszewików, zaprzecza wprost tezie postawionej w punkcie wyjścia, a mianowicie, że nie możemy domagać się precyzyjnej terminologii, gdy mamy do czynienia z czymś tak dziwacznym jak fenomen sowieckiej władzy. Naturalnie – i wbrew twierdzeniom Nyquista – możemy być ściśli w wypowiedziach bez konieczności „stosowania wyłącznie nieskazitelnego, naukowego języka”, co rzecz jasna byłoby absurdem. Wymaganie stawiane politycznym publicystom jest jasne i proste: nasz język i ścisłość terminologii, muszą być adekwatne do przedmiotu, którym przyszło się nam zajmować. Co ważniejsze jednak, pod żadnym pozorem nie wolno nam pozwalać sobie na nieprecyzyjny język, kiedy mamy do czynienia z komunistami, bo ponosimy ryzyko redukcji do poziomu „bezmyślnej tłuszczy”, jak to Nyquist opisuje z precyzją godną pochwały. Powrócę do tego punktu za chwilę, teraz zajmijmy się wnioskami Nyquista:
„Od początku do końca antykomuniści pozwolili komunistom stworzyć i zdefiniować większość słów używanych w trakcie zimnej wojny. Kiedy komuniści oficjalnie wycofali się ze stosowania tych słów, ludzie zaczęli mówić o „końcu zimnej wojny”. Antykomuniści uznali to za zwycięstwo. W rzeczywistości antykomuniści zostali semantycznie usunięci z gry. Bezmyślny tłum jest tak bardzo przywiązany do słów, że wyeliminowanie z użycia pewnych słów skutecznie neutralizuje bądź wyklucza oponentów. Nazywam tę metodę „semantyczną likwidacją” opozycji. Nieprzypadkowo Stalin u kresu swojego życia zaczął interesować się semantyką.”
O dziwo, zgadzam się z każdym zdaniem w tym fragmencie, ale też taka właśnie była moja pierwotna teza. Semantyka ma znaczenie. Dla mnie osobiście, jest ważne, że tu, w Podziemiu, nie dajemy się nabrać na nonsens „końca zimnej wojny”, a jeszcze mniej na bzdury pt. „upadek komunizmu”, nie wspominając w ogóle o bredniach w rodzaju „rozpadu związku sowieckiego”. Próbujemy zawsze przedrzeć się poprzez komunistyczną zasłonę semantycznej konfuzji. Nam nie jest po drodze z bezmyślną tłuszczą, nie przyświeca nam „powszechne użycie” i zawsze wskazywaliśmy na starą bolszewicką metodę semantycznej likwidacji. Metoda ta była wprowadzona w życie przez Lenina i rozwinięta przez Trockiego. Jej ślady można znaleźć już w wyborze nazwy dla bolszewickiej frakcji, kiedy Lenin z łatwością dostrzegł pozytywne asocjacje słowa bolsze („więcej”) w przeciwstawieniu do mienszewików, którzy chcieli mniej; zrozumiał z miejsca, że nazwa jest ważniejsza niż treść. Widać tę metodę w kampanii przeciw kułakom i innym „wrogom ludu”. Władza „nazywania” była fundamentem leninowskiej maszynerii agit-prop, która zbudowana została na bezwzględnej kontroli nad językiem. Stalin rozpostarł swą hegemonię nad semantyką daleko poza granice sowieckiego raju krat. Kiedy nazwał Drażę Mihailovića faszystą, to zupełnie wystarczyło, by zachodni alianci przestali popierać czetników, a w zamian wsparli komunistyczne bandy Tito. Kiedy stalinowska propaganda nazwała Akowców „zaplutymi karłami reakcji”, nikt nie kiwnął małym palcem w obronie największej w okupowanej Europie podziemnej armii walczącej z Hitlerem, gdy poddano jej członków haniebnym prześladowaniom z rozkazu Wujaszka Joe.
Antykomuniści nie zostali semantycznie wyeliminowani pod koniec zimnej wojny, tak jak to definiuje bezmyślna tłuszcza. Zimna wojna, w ścisłym sensie, zakończyła się po śmierci Stalina, wraz z wizytą Malenkowa na Zachodzie. Od tamtego czasu mieliśmy mnóstwo fałszywych świtów, wiosen, odwilży, a nawet odprężenia, pierestrojki i głasnosti. Naleganie Gorbaczowa na użycie słów „koniec zimnej wojny” w późnych latach osiemdziesiątych samo było kolejnym krokiem w wielkiej prowokacji; prowokacji, która zaczęła się od chowania sowieckiej treści pod „rosyjską” formą.
Muszę podkreślić raz jeszcze, jak bardzo się nie zgadzam z Nyquistem, że gdyby rzeczywiście „miał stosować wyłącznie nieskazitelny, naukowy język [pisząc o polityce], to w ogóle nie mógłby sformułować żadnej wypowiedzi”. Mógłbym wskazać na przykład niniejszej witryny, gdzie większość autorów stara się rozróżniać pomiędzy tym co „rosyjskie” i tym co sowieckie. Ja, jeśli wolno mówić mi o sobie, kocham rosyjską kulturę i to nie tylko Czechowa i Tołstoja, Dostojewskiego i Puszkina, gdzie o takim rozróżnieniu mowy przecież być nie może. Jestem także wielbicielem symfonii i kwartetów smyczkowych Dymitra Szostakowicza, admiratorem prozy Michaiła Bułhakowa, jestem pod wrażeniem sztuki filmowej Sergiusza Eisensteina (nawet w tych filmach, których przesłanie jest jednoznacznie bolszewickie) czy Andreja Tarkowskiego. W moich oczach, rozróżnienie pomiędzy sowieckim i rosyjskim jest jasne i proste, nawet jeżeli jest prawdą, że dane jest nam oglądać tylko sporadyczne przebłyski Rosji, wyzierające spod straszliwej sowieckiej skorupy. Ale rozróżnienie to jest także zupełnie fundamentalnej wagi, ponieważ te dwa pojęcia są sobie przeciwstawne i na tym właśnie polega ich atrakcja dla bolszewików, dlatego właśnie chcą je utożsamiać. Każdy z wymienionych przeze mnie autorów został bezwstydnie zaprzężony do wozu sowieckiej propagandy, aby sprzedać światu obraz związku sowieckiego jako „normalnego państwa”, jako „Rosji”.
Mogę jednak także wysunąć przykład o wiele bardziej znaczący niż nikomu nieznana witryna polityczna; przykład kogoś, kto trzymał się ściśle różnicy pomiędzy sowieckim i rosyjskim w setkach artykułów, w rozmaitych językach, w monumentalnych powieściach i w rozprawach politycznych. Mam oczywiście na myśli największego antykomunistę XX wieku, Józefa Mackiewicza. Ba, ale on nie był ani zbiegiem, ani dysydentem, ani żadnym „eks-” – eks-komunistą, eks-czekistą, eks-aparatczykiem partyjnym – więc nikt go nie słuchał; słuchali go nawet mniej niż Golicyna czy Sejnę.
Rozróżnienie pomiędzy sowietami a Rosją jest zupełnie podstawowe dla myśli Mackiewicza. Uczynił zeń punctum saliens swego głównego dzieła, Zwycięstwa prowokacji (nie będę nawet próbował tego tu streszczać). W artykule pt. „Nie Rosja, ale Sowiety?”* opublikowanym krótko po wojnie, napisał, że „słowo Rosja, zamiast słowa bolszewizm, jest dziś główną dźwignią, wspierającą politykę sowiecką na świecie”. Zaczęło się od Hitlera, który od sierpnia 1939 roku musiał spopularyzować swoich nowych przyjaciół, więc przestał mówić o bolschewismus, a w zamian nakazał swej propagandzie cieszyć się, że „wojska rosyjskie biją Finów”. Ta sama melodia została następnie podjęta przez Churchilla. Warto w tym kontekście przytoczyć fragment mowy wygłoszonej przezeń wieczorem 22 czerwca 1941 roku:
„Hitlerowski reżym jest nie do odróżnienia podobny do najgorszych elementów komunizmu. Jest pozbawiony wszelkich ludzkich dążeń i zasad, oprócz apetytu i pragnienia rasowej dominacji. Wynosi w górę każdą formę ludzkiej podłości poprzez swą zimną skuteczność okrucieństwa i nieposkromioną agresję. Nikt w ostatnich dwudziestu pięciu latach nie był równie stały w opozycji wobec komunizmu jak ja. Nie odwołuję ani jednego słowa wypowiedzianego pod adresem komunizmu. Ale wszystko to blaknie w obliczu widowiska, które historia roztacza przed naszymi oczami. Przeszłość, wraz ze swymi zbrodniami, szaleństwami i tragediami, odpływa. Widzę rosyjskich żołnierzy, stojących na granicy rodzinnej ziemi, broniących pól, oranych przez ich ojców od niepamiętnych czasów. Widzę, jak bronią swych domostw, gdzie ich matki i żony zatopione są w modlitwie – o, tak, są czasy, kiedy wszyscy się modlą – za bezpieczeństwo swych bliskich.”
W moim nieudolnym tłumaczeniu proza Churchilla nie zatyka tchu w piersi, ale nie sposób nie zauważyć subtelnej manipulacji, niepostrzeżonego przejścia od „komunizmu” do „Rosji”. „Rosja” mogła być sprzymierzeńcem, bezbożny bolszewizm nie mógł.
Stalin spostrzegł proste piękno tego równania i czem prędzej powrócił do leninowskiej tradycji chowania sowieckiej treści za rosyjską fasadą. Ale formułka ta nie ma tylko defensywnego zastosowania w momencie zagrożenia; wręcz przeciwnie, działa o wiele lepiej, gdy użyta jest dla zniewolenia innych, ponieważ, że pozwolę sobie znowu zacytować Mackiewicza: „żaden Polak nie może być Niemcem, żaden Polak nie może być Rosjaninem, albowiem te pojęcia wyłączają się wzajemnie. Polak, który staje się Niemcem czy Rosjaninem, przestaje być automatycznie Polakiem. Natomiast… każdy Polak (Anglik, Francuz, Rosjanin itd.) może być bolszewikiem”.
Nyquist utrzymuje, że nasi wrogowie „wszyscy mówią po rosyjsku i są kojarzeni z Rosją; zostali stworzeni w Związku Sowieckim; ich broń i bunkry są w Rosji”. Czyżby? Czy Chavez mówi po rosyjsku? Spójrzmy na to inaczej: gdyby międzynarodowa banda opryszków przejęła władzę nad Stanami Zjednoczonymi Ameryki, to czy słusznym byłoby nazywanie ich „Amerykanami”? Wolałbym raczej nazwać ich nie-Amerykanami, jakimkolwiek językiem by mówili. Ale zaraz! „Ich broń i bunkry” byłyby przecież nadal w Ameryce. Analogicznie, nalegam na nazywanie dzisiejszych i dawnych władców kraju, który kiedyś był Rosją – anty-Rosjanami albo sowieciarzami. Nyquist ma bez wątpienia rację, że komunizm ma ważne centrum w Rosji, ale nie wszystkie bunkry komunizmu są w Rosji i nie wszyscy jego stronnicy mówią po rosyjsku. Nyquist wie o tym doskonale. Pisał obszernie o Chavezie i Castro, o Luli i Moralesie. Ich cele są takie same jak cele Putina, ale czy „utożsamiają się ze sztandarem Rosji”? Nie wydaje mi się.
Kiedy bezmyślna tłuszcza nazywa związek sowiecki „Rosją”, wzruszam tylko ramionami. Ale kiedy Jeff Nyquist tak czyni, o wiele trudniej to zlekceważyć. Może dlatego, że jest to bolesne.
***
A na koniec, staram się nie rozpaczać, Panie Nyquist, ale serdeczne dzięki za troskę. Nie rozpaczam nad losem mego kraju – staram się nie rozpaczać w ogóle. „A choćbym zeszedł w ciemną dolinę śmierci, nie będę lękać się złego, bo Ty jesteś ze mną.” I, Bogu niech będą dzięki, mój kielich przelewa się. Ale jest jeszcze inny powód, dla którego chłodna, oderwana, intelektualna analiza rzeczywistości, nigdy nie powinna spychać nas w sidła rozpaczy: non ridere, non lugere, neque detestari, sed intelligere. Moim jedynym celem jest rozumienie, a nie pokrzepianie serc. Muszę przyznać atoli, że często sam proces nastręcza mi powodów do serdecznego śmiechu.
_______
* por. Józef Mackiewicz, Nudis verbis, Londyn 2003, ss. 359-366.
Prześlij znajomemu
The irony here is that leading Russian thinkers of today and many of them made an effort to convince us, including me personally for that matter
that the monster which is a REGIME in Russia today
IS RUSSIA AT 100%.
I had this argument with many of them, the last figure who was passionately enough convincing me in this was Yakov Krotov.
There are numerous sources written about Russian history tha al;ways maintained the idea that Russia as soon as it separated from Kyiv Rus became exactly THIS, forgive me for not describing this Hell redundantly again and again
It was well done by MANY and all of us know the names. In a tiny detail including details on pathological lies that so many Russians tell so often, cruelty, rating on others to the authority in power and on and on..
It may be that your naive and wishful thinking on the matter is very human and kind BUT is based on the fact that you never actually experienced Russian life.
Russians did suffer from communism a lot. My estimation is that 50% of the population of Russian empire were exterminated by communists
But they did support communism in big numbers and after all communism won and `good Russians` lost this battle and it seems that there is going to be another round of Russian offense. This time under 3-color banner and with a fake czar-figure whoever the modern Russian kgb elite will choose. He may very well be some Romanov character or a fake one for that matter.
I can only imagine how hard it will be to explain to innocent people in Poland that those nukes that (God forbid) leveled Warsaw and Krakow were delivered
NOT BY RUSSIAN rockets
build NOT BY RUSSIAN engineers
launched NOT BY RUSSIAN ARMY
and that several millions Polish citizenz kill;ed NOT BY RUSSIAN MURDEROUS BASTARDS
but by…whom??????????????
You may very well think about what you going to tell to your people now because you may not have enough time, my friends.
I wonder what in the hypothetical situation above would Pan Józef Mackiewicz tell his people?
Well, well, well, what have we here?
This really put me in a pickle. Either I did not comprehend the meaning of the above or it is the highest concentration of nonsense I’ve seen for some time. Or perhaps this is a poem? Random use of capital letters and strange (modernist?) versification would point in that direction. So not knowing what to do with it, I will just limit myself to the parts where I can have a wild guess as to the supposed meaning.
„Leading Russian thinkers” and „numerous sources” are supposed to convince me of what exactly? To close my eyes and follow the sheep? I’ll leave that to others, thank you. Feel free to follow the thoughtless multitude (I like this Nyquist’s phrase more and more) of pseudo historians who can all be thrown into the same bracket: „from white to red tsardom”. What a lot of nationalistic twaddle. I will keep my eyes open and will remember that only rubbish goes with the flow.
The fact remains that the communists want to confuse „Russian” with soviet and you perpetuate that obvious disinformation. Stop it. Whatever you were trying to talk about – and God knows I tried hard to understand – millions of Poles and Ukrainians, Jews and Russians, were killed by murderous commie bastards and their nationality was of secondary importance.
And now to the last sentence… I sense an attempt at irony here but I’m not sure because irony can hardly be delivered with a battleaxe. So perhaps I will say that: spare the irony! Just try and articulate instead, because creative articulation can be conducive to an intelligent discussion, whereas empty rhetoric and multiple question marks cannot. And, please, spare Józef Mackiewicz. If you’d really wished to find out what he had to say just read him. He wrote in many languages and was translated into even more, as long as you do not apply the idiocy of mechanical translation like google translate, you should be able to get it.
if you provide us with the ability to edit comments- some of you formal concerns will be gone. and font size is another issue)))
so now alow me to get back on subject
for sources you may start with Marquis de Custine- a very good read on Russian
read Yakov Krotov as well
read anything you can get on Ivan the Terrible – it is Russia as it is today in its pure intact form
read also what you can find on peter the greate- you ll find it interesting
and may be after some reading you will start to see the essence not the just the apital letters :
because it is about mass killings of humans.
Nikolai Bedyaev on russian communism is a good choice for the beginner also.
It will help you to keep your eyes open and remember that only rubbish goes with the flow- love it))))
Communists resort to Russian imperialism and nationalism ideology for some time already. Do the google search on russian domain- you will be able to learn what any russian in moscow can just plainly tell you.
Kremlin propaganda these days is anti bolshevik and imperial: they made an effort to redirect it because the major success they had in the past with provoking and winning the war – was based exactly on nationalism of russian imperial type.
This is something any school boy in russia knows.
> communists want to confuse “Russian” with soviet – is an outdated strategy. And term soviet itself is obsolete in political language: soviets were desmantled for a long time already as you may know
Killers of millions were mostly ethnic russians as are the operators of today offences in latin America, Middle East and all over: ethnic russians
And they dont regard themselves communist even though i would still call em that sometimes.
An finally,
Michal
you never answered my question:
if it gets to war that your nation is constantly threatened with
and was specifically warned recently on the subject of nuclear attack on Poland:
what are you going to tell your people to provide them with knowledge and inspiration and to secure the national survival of Poland:
how will you call those who may level your cities with megaton nukes?
NON-RUSSIANS? Communists without communist features?
Your nation is faced with an existential threat
In order to survive you must be absolutely clear on naming the enemy ang providing the People with exact definitions
Please answer the question
Can I suggest, in the nicest possible way, that you edit your comments before you publish them? Especially so if you write here. Most basic manners demand that, don’t you think? Writing comments on a website is a primitive sort of publishing, I’ll grant you that, but after placing here incomprehensible gibberish, to then demand that we allow you to come back post factum and change your own lamentable production, frankly, defies belief. No. Quod scripsi scripsi. Once you publish something that’s it. From that moment onwards you, as the author of your own words (I expect you are the author, are you?) have to take full responsibility for your words. Do you know the saying: live by the sword – die by the sword? Don’t complain if you are put to the sword.
Have you ever considered putting words in a comprehensible sentence? Something along the lines of a beginning, then a middle section and then the end? It also helps when sentences are logically connected, otherwise you may fail to communicate. For sources, you may start with Winnie the Pooh – a very good read. Peter Pan is a good choice for a beginner too. Peter Rabbitt you may find a little bit too taxing but whatever you do – do not put him in a bramble patch! Do a google search, this will allow you to prove that you are right or anything else for that matter. Support it with a quote from wikipedia – that’ll show them!
to me it is preferable when text is separated by blank lines
then i can better concentrate on the essence of the writings
and it is much more constructive
to try to answer the question then to change the subject
looks like this is pointless
you have no courage to face a reality of the possible coming war
you lack what is called a responsible thinking of a statesman
it is very sad.
At least we agree on one point: it is very sad.
Anyone who knows anything about this website knows that we do not lack courage and that we do not avoid difficult discussions or duck questions. However, to engage intellectually, I have to be presented by a comprehensible statement but in the comments above, apart from nationalistic clichés about Russians being liars, I failed to deduct much else.
Good God, this is kindergarten staff! I have met lying Brits, lying Germans, even lying Ukrainians, are they „unrepresentative of their nations”? Whereas a lying Russian is representative? „Responsible thinking of a statesman” – indeed! Do you know no shame?
No, thank God, nations do not have characters. When we speak about such things, this is only a shorthand. One has to be simpleminded indeed, to take it seriously. Englishmen are supposed to be reserved and phlegmatic – have you ever seen an English football fan? Or do they leave their national character at the gate of a football stadium?
Forgive me but I refuse to lower myself to such a level.