Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Szybki sukces

Plan stworzony przez brytyjskich sztabowców był planem militarnym sensu stricto, co muszę przyznać, zdziwiło mnie początkowo.  Nie kto inny jak Clausewitz twierdził, że wojna to dyplomacja prowadzona innymi środkami, a zatem całkowite wyłączenie elementów politycznych z militarnego planu jest strategicznym błędem (i to właśnie z wojskowego punktu widzenia).  Trzeba jednak pamiętać, że Brytyjczycy są niezwykle dumni z apolityczności swojej armii (i słusznie).  W Wielkiej Brytanii żołnierze nie mieszają się do polityki i pozostawiają polityczne decyzje politykom.  Jest to z pewnością chwalebna cecha, ale w tym wypadku trudno nie żachnąć się, że plan ataku na sowiety pozbawiony był jakiejkolwiek myśli na temat politycznej strony takiej akcji.  Wrócę jeszcze do tego punktu poniżej.  Szczegóły planu nie biorą pod uwagę sytuacji politycznej na ziemiach, które miały być przedmiotem ofensywy.  Nie znaczy to jednak wcale, że plan był zupełnie apolityczny.  Wszystkie założenia, na których opierać się mieli planiści, miały charakter aksjomatów, nie podlegających dyskusji warunków, i były natury czysto politycznej.  Nie ma tu żadnej sprzeczności, ponieważ warunki pochodziły od Churchilla.  To on zamówił plan, i to on wyznaczył sztabowcom ramy, w jakich mieli operować.  Warto te założenia przytoczyć in extenso:

„a) Przedsięwzięcie ma pełne poparcie opinii publicznej w Imperium i Stanach Zjednoczonych i, konsekwentnie, morale brytyjskich i amerykańskich żołnierzy pozostaje wysokie.

b) Wielka Brytania i Stany Zjednoczone mają pełne poparcie ze strony Polskich Sił Zbrojnych i mogą liczyć na użycie niemieckich żołnierzy, a także resztek niemieckiego przemysłu.

c) Pomoc innych sił zachodnich nie jest brana pod uwagę, chociaż bazy na ich terytoriach mogą zostać użyte.

d) Rosja wchodzi w sojusz z Japonią.

e) Data rozpoczęcia działań wojennych – 1 lipca 1945.

f) Ruchy wojsk i demobilizacja mają być kontynuowane do 1 lipca i wtedy dopiero powstrzymane.”

Cel operacji został sformułowany następująco:

„Nadrzędnym lub politycznym celem jest narzucenie Rosji woli Stanów Zjednoczonych i Imperium Brytyjskiego.

Nawet jeżeli „wola” tych dwóch państw może być definiowana jako niewiele więcej niż uczciwe rozwiązanie sprawy polskiej [square deal for Poland], to niekoniecznie ogranicza cele militarne.  Szybkie osiągnięcie sukcesu może zmusić Rosjan do tymczasowego zaakceptowania naszej woli, ale może także być odwrotnie.  O tym zadecydują Rosjanie.  Jeżeli chcą totalnej wojny, są w takiej pozycji, że mogą ją prowadzić.”

Założenia powyższe są absolutnie fascynujące, zarówno w tym co mówią, jak w tym co pomijają milczeniem.  Przyjęcie pierwszego założenia było oczywiście praktyczną koniecznością, gdyż żaden demokratyczny rząd nie zamierza prowadzić wojny bez poparcia elektoratu; nie zmienia to jednak ani na jotę nierealistycznego charakteru takiego założenia.  Punkt pierwszy formułował więc w innych słowach określenie Brooke’a, że plan jest „fantastyczny” (w sensie, że jest fantasmagorią, a nie że jest taki nadzwyczajnie świetny!), ponieważ rzecz jasna nie mogło być mowy o poparciu opinii publicznej dla ataku na sowiety w 1945 roku.  Dotykamy tu kluczowej kwestii.  Plan ataku był tak bardzo nie do pomyślenia, gdyż wszystkie znaczące siły moralne po stronie aliantów zachodnich, zaangażowały się bez reszty w poparcie dla sowietów.  Powrócę jeszcze do tego punktu szerzej.

Liczenie na żołnierzy niemieckich było zupełnie naturalną konsekwencją tego, co Alianci słyszeli od wszystkich jeńców niemieckich: kiedy obrócicie się przeciw sowietom?  Co jednak zdumiewa, to kompletne milczenie na temat Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej Własowa, 1 Rosyjskiej Armii Narodowej Smysłowskiego, licznych korpusów kozackich i ogromnych (przynajmniej potencjalnie), wielonarodowych sił antybolszewickich, które walczyły pod niemieckimi sztandarami przeciw bolszewikom.  Sztabowcy pracowali nad swym planem w kwietniu i maju 1945 roku, czyżby nie słyszeli, kto wyzwolił Pragę?  5 maja ROA generała Własowa opanowała czeską stolicę i wraz z czeskimi powstańcami odparła ataki dywizji SS wysłanej dla zniszczenia miasta.  Własow wkrótce opuścił Pragę, podążając dalej na Zachód, by złożyć broń Aliantom w nadziei, że będzie mógł podjąć swą walkę przeciw Stalinowi i wyzwolić Rosję.  Jakże więc można było zignorować jego sprawne i ideowe siły?  Mam przykre wrażenie, że zapomniano o nich ze względów czysto koniunkturalnych, gdyż na dzień przed prezentacją planu, czyli 23 maja 1945 roku, Brytyjczycy podpisali w Wiedniu układ z sowietami o wydaniu oficerów kozackich i ich rodzin sowietom.

Punkt c) wiele mówi o realiach politycznych Europy w maju 1945.  Jakich to zachodnich aliantów mogli mieć na myśli sztabowcy brytyjscy?  Oczywiście myśleli o Francji.  Churchill i De Gaulle nie znosili się wzajemnie, a udział Wolnych Francuzów w walce z Niemcami był minimalny.  Kiedy Churchill domagał się przyjęcia Francji w poczet zwycięskich Aliantów i przydzielenia im stref okupacyjnych w Niemczech i w Austrii, to tylko dlatego, że pragnął mieć numeryczną przewagę nad Stalinem – nie był to znak zaufania dla De Gaulle’a.  Co gorsza, francuska résistance była jednoznacznie i otwarcie komunistyczna, więc nie można było liczyć na udział maquis w walce przeciw Stalinowi, a należało obawiać się sabotażu z ich strony.

Sojusz Stalina z Japonią jako aksjomat planu może być zaskakujący na pierwszy rzut oka, ale jest zupełnie naturalne, że Brytyjczycy oczekiwali od Stalina zmiany wektorów – sami przecież postąpili tak samo w roku 1941 wobec sowieciarzy.

Data rozpoczęcia działań zaczepnych przez Aliantów jest niezwykle ciekawa i ważna.  Wyjątkowo, analiza Walkera jest trafna, przekonująca i dodaje niespodziewanych smaków do całej tej dość przecież niesmacznej sytuacji.  Walker zwraca uwagę, że planiści tzw. JPS (Joint Planning Staff) pracowali nad planem Operation Unthinkable w kwietniu i maju 1945 roku.  W tym samym czasie ten sam zespół używał w innych raportach daty 30 czerwca jako najwcześniejszego możliwego zakończenia działań wojennych w Europie.  1 lipca był więc podyktowany potrzebą natychmiastowego ataku.  Z wielu powodów, o których będzie jeszcze mowa, 1 lipca mógł się jednak okazać datą zbyt późną.

Punkt f) został zapewne dodany po 8 maja, tj. po tzw. VE Day oficjalnym dniu zwycięstwa w Europie (tylko w krajach zsowietyzowanych obchodzi się 9 maja jako „dzień zwycięstwa nad faszyzmem”).  Jedynym powodem, dla którego nie zmieniono planów demobilizacji była chęć utrzymania planów operacji w tajemnicy przed Stalinem.  Zważywszy jednak ilość wysoce postawionych szpiegów sowieckich w brytyjskim wywiadzie, nie istniała żadna możliwość ukrycia tych planów.

Sformułowanie celu operacji jest kolejną niespodzianką.  Churchill chciał „walczyć o Polskę” expressis verbis.  Ech, łza się w oku kręci!  (Określenie square deal jest trudne do oddania, oznacza, że Churchill pragnął wymusić na Stalinie „uczciwe postępowanie z Polską”, ale nie sposób go przełożyć równie dosadnie.)  Niezwykle trudno pogodzić te sentymenty z działaniami brytyjskiego premiera, z zapałkami na stole, z umową jałtańską, z jego traktowaniem polskiego rządu, ze skandalicznym postępowaniem wobec sprawy Katynia itd., itp.  No, ale pewnie trzeba być wdzięcznym za te dobre intencje.  Autorstwo sformułowania celów operacji nie jest dla mnie jasne.  Wydaje się, że formuła pochodzi od JPS, ale od kogoś musieli otrzymać założenia, na których mieli budować swoje plany.  Moje wrażenie po lekturze książki Walkera było następujące: około połowy kwietnia Churchill wydał połączonym Szefom Sztabów rozkaz przygotowania planu, a oni przekazali go JPS.  Planiści określili ramy swego planu tak, jak go zrozumieli.  A zatem sformułowanie, że chodziło o rozwiązanie sprawy polskiej, musiało być im wyraźnie zasugerowane.

Najważniejsze w sformułowaniu celów operacji były dwie „hipotezy” na temat rozwoju wypadków.  Sztabowcy słusznie zinterpretowali tę formułę jako zachętę do stworzenia dwóch planów na dwie ewentualności.  Pierwszy plan nazwali „szybkim sukcesem”, a drugi „wojną totalną”.  I to w tym drugim wypadku właśnie, data rozpoczęcia ofensywy miała takie znaczenie.  Względne niepowodzenie planu Operacji Barbarossa wskazywało jak niezwykle ważne było wczesne rozpoczęcie ataku.  Gdyby bowiem szybki sukces okazał się niemożliwy do osiągnięcia, to lepiej byłoby zaatakować sowiety wczesną wiosną.  Wedle założeń sztabowców, istniała możliwość, żeby operacja była tylko metodą okazania potęgi militarnej Zachodu i zmuszenia przez to Stalina do uznania Jałty, a w takim wypadku – i tylko w tym wypadku – 1 lipca nie był zbyt późną datą.  Trzeba jednak podkreślić, że autor zacytowanego powyżej określenia celu Operacji Nie-do-pomyślenia elokwentnie wykazał, że wybór między tymi dwiema hipotezami – szybki sukces czy totalna wojna – był poza kontrolą brytyjskich sztabowców, był całkowicie w rękach Stalina.

Z dwóch hipotez wynikły dwie wersje planu, ale obie wersje zakładały tę samą pierwszą fazę: ofensywa w północnej części kontynentu na tereny pod okupacją sowiecką.  Brak elementu zaskoczenia nie mącił sumień planistów.  Zakładali, że sowieci oddadzą serce Niemiec bez większego oporu, a pierwszą linią obrony będzie Odra i Nysa.  Przewidywali przełamanie tej linii, zwycięstwo alianckich dywizji pancernych i ustabilizowanie frontu na linii między Gdańskiem i Wrocławiem jesienią 1945.  (Pomijam tu celowo szczegółowe rozważania na temat wojny na morzu, gdzie alianci zachodni mieli ogromną przewagę nad sowietami.)  Walker słusznie wskazuje, że morze ruin pt. Festung Breslau jako bliższy cel ofensywy wydaje się nieporozumieniem, ale nie tłumaczy, w jaki sposób JPS doszedł do takiego sformułowania celu.

Zatrzymajmy się na chwilę na tym punkcie, gdyż określenie celu ogromnej kampanii przeciwko niedawnemu sojusznikowi w tak niezwykły sposób, wydaje mi się bardziej znaczące niż Walker jest gotów przyznać.  Dotarcie sił alianckich do linii Breslau-Danzig wyzwoliłoby zaledwie część wschodnich terenów niemieckich sprzed wybuchu wojny.  Poznań jest jedynym znacznym polskim miastem położonym na zachód od tej linii.  Przypomnę, że założenie pierwszego planu brzmiało: „szybkie osiągnięcie sukcesu może zmusić Rosjan do tymczasowego zaakceptowania naszej woli”.  Czy planiści mogli sobie wyobrażać, że szybkie dotarcie do Wrocławia zmusi Stalina do czegokolwiek?  Co więcej, kiedy alianci zatrzymali ofensywę 8 maja, to najdalej na wschód wysuniętym punktem była miejscowość Torgau, która jest oddalona od Wrocławia o 300 km – pokonanie takiego dystansu w ciągu kilku miesięcy (od 1 lipca do „jesieni”) trudno doprawdy uznać za „szybki sukces”.  Natomiast przekonanie, iż wyzwolenie ziem niemieckich spod sowieckiej okupacji, może zmusić Stalina do ustępstw w Polsce wydaje mi się najbardziej dobitnym dowodem na niesłychaną naiwność polityczną sztabowców brytyjskich.  Zatrzymać ofensywę na linii Danzig-Breslau, żeby wyzwolić Polskę?!  Powstrzymać dywizje pancerne we Wrocławiu, aby zmusić Stalina do zezwolenia na wolne wybory w Polsce – to zakrawa na szczyt naiwności.

Przewaga aliantów w powietrzu była druzgocąca, ale planiści zakładali skromnie, że bombowce alianckie nie będą mogły startować z baz w Niemczech, co wydaje się słuszne tylko na początku działań.  Z pewnością oddziały inżynieryjne zdołałyby przygotować bazy dla ogromnych bombowców amerykańskich na terenach pod swoją kontrolą – ale JPS nie przyjmował takiej możliwości.

Głównym problemem w oczach JPS była numeryczna przewaga krasnej armii nad siłami aliantów.  Jest to klasyczny problem na styku polityki i planowania wojskowego.  Skąd wziąć żołnierzy do walki ze Stalinem?  Przypominam raz jeszcze, mówimy o roku 1945.  Miliony, dosłownie miliony, obywateli sowieckich chwyciło za broń, żeby zepchnąć psie łajno sowieckiej własti na śmietnik historii.  Wielu walczyło nadal w lasach, wielu uciekło na Zachód, bo przecież „wojna Aliantów ze Stalinem była nieunikniona”.  Więc skąd nagle ta „numeryczna przewaga” sowietów?  Wyznaję, że czytając te fragmenty książki Walkera przecierałem oczy w zdumieniu.  Walker przyjmuje bezkrytycznie założenie (podobnie jak członkowie JPS, jak i generalnie rzecz biorąc wszyscy), że armia czerwona była ideową siłą, walczącą z poświęceniem przeciw hitlerowskiemu najeźdźcy.  Uwierzyli w to, o czym usilnie chcieli być przekonani.  A mianowicie, że armia czerwona składa się z patriotów rosyjskich, broniących swojej ziemi, a nie niewolników, którzy z rozkoszą obrócą broń przeciw katom.  Winnym tego stanu rzeczy, winnym stworzenia propagandowego obrazu sowietów, i dobrego wujaszka Stalina w szczególności, był nie kto inny jak pomysłodawca operacji „nie-do pomyślenia – Winston Churchill.  Oto piękny fragment z przemówienia wygłoszonego przez radio 22 czerwca 1941 roku wieczorem:

„Hitlerowski reżym jest nieodróżnialny od najgorszych elementów komunizmu.  Jest pozbawiony wszelkich ludzkich dążeń i zasad, oprócz apetytu i pragnienia rasowej dominacji. Wynosi w górę każdą formę ludzkiej podłości poprzez swą zimną skuteczność okrucieństwa i nieposkromioną agresję.  Nikt w ostatnich dwudziestu pięciu latach nie był równie stały w opozycji wobec komunizmu jak ja.  Nie odwołuję ani jednego słowa wypowiedzianego pod adresem komunizmu.  Ale wszystko to blaknie w obliczu widowiska, które historia roztacza przed naszymi oczami.  Przeszłość, wraz ze swymi zbrodniami, szaleństwami i tragediami, odpływa.  Widzę rosyjskich żołnierzy, stojących na granicy rodzinnej ziemi, broniących pól, oranych przez ich ojców od niepamiętnych czasów.  Widzę, jak bronią swych domostw, gdzie ich matki i żony zatopione są w modlitwie – o, tak, są czasy, kiedy wszyscy się modlą – za bezpieczeństwo swych bliskich.” [4]

Zarówno 22 czerwca 1941 roku, jak i 1 lipca 1945, wbrew niezwykłej retoryce Churchilla, „rosyjscy żołnierze” nie stali na granicy rodzinnej ziemi.  W 1941 stali w Polsce, na Litwie, na Ukrainie i Białorusi, a w 1945 w Niemczech, Austrii i Czechach.  Tak jak w dzień rozpoczęcia Operacji Barbarossa ludzie sowieccy modlili się o bezpieczeństwo swych bliskich w łagrach, w więzieniach, w krasnej armii i na „wolności” sowieckiej, tak i w dzień rozpoczęcia Operacji Nie-do-pomyślenia modliliby się za czem prędszy postęp ofensywy alianckiej, by ochronić swych bliskich w łagrach, w więzieniach, w armii, ściganych przez smiersz i zwykłe nkwd, głodzonych i mordowanych tak samo w roku 1945 jak w 1941.  Ale Churchill, a za nim JPS, a dziś Jonathan Walker, nie chcieli tego widzieć.  Wszyscy pragnęli widzieć niezwyciężonych żołnierzy rosyjskich, broniących swych domostw, a nie rozpasanych krasnoarmiejców, szabrujących i gwałcących w pijanym widzie, z otwartą aprobatą dowództwa.  Planiści brytyjscy byli zdania, że dowództwo armii czerwonej „może stawiać cele strategiczne niezależne od ilości spodziewanych ofiar”, co jest bez wątpienia prawdą, tak samo dziś jak wówczas.  Ale nie stawiali sobie pytania, dlaczego tak było, ani jakie były tego konsekwencje dla morale krasnoarmiejców, a także dla ich własnych planów ofensywy.  Ośmielam się twierdzić, że niesłychana ilość sowieckich jeńców wojennych jest pochodną takiego podejścia, gdyż instynkt samozachowawczy podpowiada żołnierzowi, gdzie ma większe szanse przeżycia.  Ani instynkt, ani rozum nie mogły mu wszakże powiedzieć nic na temat przyszłej polityki Hitlera wobec sowieckich jeńców.

Józef Mackiewicz, który nie mógł wiedzieć o istnieniu planu Operacji Nie-do-pomyślenia, pisał kiedyś, że plan ataku na sowiety jest gotowy: trzeba zrobić wszystko odwrotnie niż uczynił to Hitler, a sowiety rozpadną się pod ciosami ich własnej ludności.  Ale do tego punktu wrócimy jeszcze przy omawianiu drugiej opcji planu: wojny totalnej.

W aspekcie rzekomej przewagi liczebnej sowietów, najdziwniejszym przypadkiem jest potraktowanie przez JPS armii polskiej.  Polacy byli rozproszeni w całej Europie.  Każdego miesiąca zgłaszały się do polskich korpusów tysiące uciekinierów i byłych jeńców wojennych.  Prawie ćwierć miliona Polaków powinno być poważnym atutem w oczach JPS, skoro przygotowywali operację w celu „uczciwego rozwiązania sprawy polskiej”.  Ale nie.  Churchill – pomysłodawca  Operation Unthinkable – zgodził się z żądaniami Stalina, żeby ograniczyć rozmiar polskich jednostek i nie dopuścić do ich stacjonowania w Niemczech.  Walker dodaje, że „gdyby istniała realna wola [podkreślenie moje – mb] wprowadzenia w życie Operacji Nie-do-pomyślenia, to udział w niej Polaków byłby znacznie większy niż planowano”.  Ta znacząca odautorska interwencja nie domaga się komentarza.

Najbardziej kontrowersyjnym punktem planu było użycie żołnierzy niemieckich.  Mieli być użyci w akcjach ofensywnych, ale nie od razu, ponieważ nie było dość czasu dla uformowania i wyekwipowania niemieckich jednostek.  Jak już mówiłem, Alianci mieli setki raportów o gotowości oficerów i żołnierzy niemieckich do walki przeciw sowieciarzom.  Wyżsi oficerowie Wehrmachtu wyrażali rozczarowanie, że nie będą potrzebni.  Dwa miliony niemieckich żołnierzy poddało się armii brytyjskiej, nic więc dziwnego, że planiści chcieli ich użyć.  Dziwniejsze, że nie zastanawiali się w ogóle nad konsekwencjami użycia niemieckich sił w ataku na ziemie polskie!  Jeszcze jeden dowód ich politycznej ślepoty.

I tak dochodzimy do najpoważniejszej bariery przeciw Operacji Nie-do-pomyślenia – propagandy.  Głównym powodem, dla którego operacja taka była od samego początku nie do pomyślenia, był nieprzerwany potok bezwstydnej prosowieckiej propagandy płynący nie od Stalina i jego licznych agentów wpływu, ale z ust najważniejszych przedstawicieli rządów alianckich, a także z wolnej prasy, która była zdumiewająco prosowiecka.  Stalin był w jej oczach „wielkim człowiekiem”, „wielkim przywódcą”, liderem „godnym zaufania”.  Stalin miał wszelkie prawo zapewnić sobie przyjazne rządy w krajach ościennych, skoro to z tych krajów został zaatakowany.  „Komunizm pod wodzą Stalina stworzył najdzielniejszą armię w Europie” i „zdobył sobie uznanie całego świata”.  Churchill doskonale wiedział, kto dokonał zbrodni katyńskiej, ale wolał nie wiedzieć i nie pozwalał nikomu o tym mówić głośno.  Potworności dokonane przez krasnoarmiejców w Polsce i w Niemczech były zupełnie zrozumiałe i wybaczalne.  Szczyt głupoty politycznej osiągnięty został, kiedy na walczące na frontach zachodnich jednostki rosyjskie Wehrmachtu zrzucano ulotki wzywające żołnierzy do złożenia broni, a w nagrodę będą wysłani do domu, do związku sowieckiego.  Efekt był taki, że żołnierze walczyli z większą zaciętością przeciw sprzymierzeńcom Stalina.

Odpowiedzialność za ton tej kampanii propagandowej i jej natężenie musi ponosić sam Churchill.  To on stworzył sytuację, w której jakakolwiek operacja przeciw Stalinowi była nie do pomyślenia.  Miał mnóstwo okazji do złagodzenia prosowieckiego tonu – najważniejszą z nich była sprawa katyńska – ale na każdy dowód, że Stalinowi ufać nie wolno odpowiadał zewnętrznymi objawami zwiększonego zaufania – zaraza jakaś czy co?

____

4. Winston S Churchill, The Second World War, Vol. 3, The Grand Alliance



Prześlij znajomemu

8 Komentarz(e/y) do “„Operation Unthinkable” czyli jak Churchill planował bronić świata przed sowiecką zarazą – część II”

  1. 1 Andrzej

    Jeszcze w drugiej połowie lutego Churchill mówi Andersowi (jak on to przedstawia): „Mamy dzisiaj dosyć wojska i waszej pomocy nie potrzebujemy. Może pan swoje dywizje zabrać. Obejdziemy się bez nich.”
    Można powiedzieć że był konsekwentny w odniesieniu do jałtańskich zapałek.
    Zatem, co takiego stało się, że dwa miesiące później zakłada „pełne poparcie ze strony Polskich Sił Zbrojnych”? Skąd ta zmiana?
    W połowie czerwca Churchill wysyła Mikołajczyka do Moskwy, celem jego przystąpienia do komunistycznego „rządu”, na który się przedtem formalnie zgadza.
    Co takiego wydarzyło się od maja do czerwca?

    Wygląda na to, że Churchill przebudził się (wyłącznie w kwestii polskiej) na nie więcej niż trzy miesiące i to tylko na tyle, aby nie zakładać za cel wyzwolenia Polski od sowietów a tylko ich przekonanie żeby sami zrezygnowali z jej zniewolenia. Historia powstania w Warszawie nic go nie nauczyła? Czy może uważał wtedy, że Polska nie jest już w niewoli (jest już dostatecznie wyzwolona)? A może miały ją potem samodzielnie wyzwalać Polskie Siły Zbrojne? I mnie się zdaje, że stał się zakładnikiem własnych decyzji i własnego postrzegania rzeczywistości. Jeśli to była zaraza to w tamtym momencie imitowała ona powrót do zdrowia, zalatując dobrze znanym, perfumowanym fetorem trustu-nepu.

    Czy nie podobnie jest dzisiaj z naszymi byłymi antykomunistami w nowym, wspaniałym peerelu? Oczywiście, przy pełnym uwzględnieniu skali, możliwości i czasów (równia pochyła ma swoje prawa, im dalej tym gorzej dla tego kto się na niej znajdzie). Coś im się tylko zdaje, że coś działają („Polskę trzeba odzyskać”), w istocie zaś wspierają. A inne podejście jest unthinkable – „bo jakże inaczej”.

  2. 2 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Dotknął Pan chyba innego problemu. A mianowicie, że w stosunkach między państwami nigdy nie ceni się bezwarunkowo lojalnych sojuszników. Polska była o wiele za bardzo lojalna podczas II wojny (nie, żeby odwrotne postępowanie mogło wiele zmienić…). Churchill mógł więc spokojnie powiedzieć swoje w lutym i nadal liczyć na Andersa w lipcu. Zapewniam Pana, że nie byłby sie omylił. Mój tekst nie traktuje jednak o stronie polskiej, więc mało zajmuję się krytyką postępowania polskich polityków.

    Co się zmieniło? Oto jest pytanie. Czyżby naprawdę nie wiedział, co robi w lutym? A w Jałcie? Co się zmieniło?

    Mało tego, połowa książki Walkera poświęcona jest wydarzeniom po sformułowaniu planu Nie-do-pomyślenia. I to jest dopiero zagwozdka, bo o ile do kwietnia możemy zapytywać: jak to? Sam Churchill był ślepy i nie widział, co się święci? To po wydaniu rozkazu sformułowania planu, nie możemy już stawiac tych pytań. Wiemy z całą pewnością, że widział całą grę. Dlaczego więc postępował tak, a nie inaczej?

    Może ma Pan rację: no… a to jakże inaczej?

  3. 3 Andrzej

    Mogło być też tak Panie Michale, że Churchill zlecił opracowanie „Operation Untinkable” nie tyle po to aby cokolwiek odwojować ile udowodnić, że przeprowadzenie takiego planu jest możliwe tylko przy spełnieniu konkretnych warunków. Przede wszystkim zakładał on domyślnie, że plan musi uzyskać bezwarunkowe poparcie od Amerykanów. Roosevelt zmarł 12. kwietnia i może ten fakt stał się dla Churchilla impulsem do podjęcia tematu. Postawa Trumana w tej mierze była jednak kontynuacją linii poprzednika wobec sowietów i dlatego plan okazał się nie tyle nie do pomyślenia co nie do wykonania.

  4. 4 michał

    Nie odniosłem wrażenia, że śmierć Roosevelta mogła mieć taki wpływ na Churchilla. Ekipa się nie zmieniła, to byli nadal ci sami ludzie. Dwaj wysłannicy Trumana – Hopkins do Stalina i Davies do Churchilla – są tego najlepszym przykładem. Obaj prosowieccy do stopnia takiego, że wydają się agentami obcego mocarstwa. Churchill był początkowo mile zaskoczony twardszą retoryką Trumana pod adresem Stalina, ale prędko się rozczarował. To całkiem zabawne, że Truman ma reputację antykomunisty.

    Czy Operacja Nie-do-pomyślenia była nie do wykonania? W moim głębokim przekonaniu była do wykonania, ale rzecz jasna należałoby zmieniać wektory polityki, albo „przebiegunować”, jak to mówi p. Jaszczur, politykę wobec sowietów o wiele wcześniej. Dlatego mówię powyżej, że uprzednia niepohamowana propaganda prosowiecka była największą przeszkodą w ataku na sowiety. Wielka Brytania w roku 1945, pomimo wielu ograniczeń indywidulanej wolności, pomimo wkraczania państwa w sfery, w które wkraczać nie powinno, nie była państwem totalitarnym. Rząd musiał się jednak liczyć z opinią publiczną, a skoro urabiał ją na rzecz Stalina przez cztery lata, to nie mógł tego odwrócić w ciągu miesiąca i to właśnie w momencie upragnionego zwycięstwa. Taki był ich problem.

    Natomiast mój problem jest taki: skoro Churchill widział w końcu naturę sowietów, to dlaczego postępował nadal tak, jakby jej nie widział?

  5. 5 amalryk

    Cóż, najwyraźniej, jak ukazują nam to bezlitośnie fakty, Churchill był marnym politykiem! Pierwszą rzeczą jaką należało uczynić 22.06.1941 r. to doprowadzić do nieformalnego zawieszenia broni z Niemcami; a nie wychodzić z portek aby maksymalnie napychać wszelkimi wartościowymi dostawami bolszewickich degeneratów i jeszcze służalczo im nadskakiwać na każdym kroku (wraz z tym obrzydliwym, medialnym lansem pewnego gruzińskiego, bolszewickiego śmiecia).

    IIwś stała się (co było do przewidzenia) w o wiele większym stopniu niż I-sza „wojną wielkich liczb” i technologii, a w tym zakresie nawet ktoś słabo rozgarnięty raczej powinien orientować się, iż o jej wyniku zadecydują USA. (Zresztą o ile dobrze kojarzę, amerykańscy planiści całkiem serio brali pod uwagę samodzielne pokonanie Hitlera i jego akolitów, po klęśce sowietów i Albionu, szacując niezbędne do tego siły na ok. 300 dywizji.)

    A po jaką cholerę sir Winston wyskoczył z tą „Operation Unthinkable” ? Może chciał się nieco wybielić przed historią… W sumie, mówiąc szczerze – jakież to miało ostatecznie znaczenie?

  6. 6 michał

    Tak, drogi Panie Amalryku, tylko że skądinąd wiemy, że Churchill był właśnie znakomitym politykiem. Zagadka tej sytuacji – oczywiście tylko z mojego punktu widzenia, bo nikt inny nie widzi w tym niczego zagadkowego – leży w nieprzystawalności jego zachowania wobec sowietów z „całą resztą”.

    Czy może Pan wskazać na źródło planu pokonania Hitlera po tym, jak rozprawił się ze Stalinem? Bardzo by mnie to interesowało.

    Natomiast co do Unthinkable, to Pański wniosek jest bardzo bliski mojemu, co wyłożę w następnej części. A jakie to miało znaczenie? Rzecz jasna z perspektywy eschatologicznej nic nie ma znaczenia, psy szczekają – karawana jedzie dalej. Mnie jednak interesuje Unthinkable z kilku powodów. Po pierwsze, bo ciekawi mnie, jak do tego doszło, że parciany komunizm NIE został zepchnięty na śmietnik historii. Po drugie, ponieważ sowiety trzeba zniszczyć w w zbrojnym konflikcie, więc plany takiego konfliktu są zajmujące. Po trzecie, istnieją pewne analogie między Unthinkable a inną sytuacją, które zamierzam eksplorować. Po czwarte wreszcie, lubię myślenie typu „co by było gdyby…” Zawsze mnie dziwi, kiedy ludzie nazywają takie rozważania bezpłodnymi. Wręcz przeciwnie, widzę w tym ćwiczenie myślowe, które pozwala spojrzeć na rzeczy z innej, często zaskakującej strony.

  7. 7 amalryk

    Co do pierwszego;nadmiar skromności, to Pana nie tylko że interesuje – Pan to zasadniczo wie!
    Co do drugiego; to wyciąganie fałszywuych wniosków z słusznych założeń – plany tworzone w myśl zasady: „sztuka dla sztuki”(?) nie są, sensu stricto, w ogóle zajmujące.
    Co do trzeciego; nie wiem.
    Co do czwartego; zawsze uważałem, że nieusuwalna kruchość sądów przeciwfaktycznych wyrażanych w trybie przypuszczającym czasu niedokonanego (?)w żaden sposób nie unieważniają ich intelektualnej wartości!

  8. 8 michał

    Panie Amalryku!

    Po pierwsze, skromność i pryncypialność jest zaletą czekistów, a antykomunistom nie jest dana.

    Po drugie, ma Pan rację, że planiści wyciągnęli jak najbardziej niesłuszne wnioski, ale to samo przez się jest ciekawe, nie sądzi Pan?

    Trzeciemu punktowi jest prawie w całości poświęcona ostatnia część mego artykułu, na co w ogóle nikt nie zwrócił uwagi (płakać się chce, ale mama mi mówiła, żebym nie płakał publicznie, bo to wstyd). Wydaje mi się, że analogia między Jałtą i Rygą jest pełna, a zupełnie odkrywcza analogia między Unthinkable a planami Piłsudskiego.

    W czwartym punkcie jesteśmy w zgodzie, co prowadzi mnie do faktu, że Pan nie odpowiedział na moje pytanie: skąd pochodzi wieść, że „amerykańscy planiści całkiem serio brali pod uwagę samodzielne pokonanie Hitlera i jego akolitów, po klęsce sowietów i Albionu”? To mi się wydaje bardzo ciekawe. Nigdy o tym nie słyszałem i chętnie dowiedziałbym się więcej.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.