III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Churchill i fatalna w skutkach analogia

Data wyznaczona na rozpoczęcie działań wojennych w Operation Unthinkable – 1 lipca 1945 – minęła bez echa.  Churchill pochłonięty był dwoma problemami: przygotowaniami do konferencji poczdamskiej i kampanią wyborczą.  Przekonanie, że nie może wygrać nadchodzących wyborów parlamentarnych spowodowało nieudaną, chorobliwą kampanię (a w rezultacie druzgocącą klęskę wyborczą dla Torysów), a Truman jednocześnie odmówił spotkania z Churchillem przed rozpoczęciem oficjalnych rozmów w Poczdamie.  Zrezygnowany i wyczerpany, Churchill udał się na urlop do Francji.

Wybory odbyły się 5 lipca, ale ogłoszenie wyników opóźniono aż do 26 lipca (ze względu na rozproszenie sił zbrojnych po całym globie), a zatem Churchill miał się udać do Poczdamu nadal w roli premiera.  Tymczasem 11 lipca planiści z JPS dostarczyli sztabowcom wstępny raport na temat drugiej operacji nie do pomyślenia; tym razem, wedle wskazówek premiera, były to plany obrony Wysp Brytyjskich przed inwazją sowiecką.  Założenia były znowu równie fascynujące, co dziwne.  Otóż planiści oczekiwali, że ofensywa sowiecka dotrzeć miała do granic Francji w przeciągu kilku tygodni, a przecież zupełnie niedawno dawali koalicji antysowieckiej kilka miesięcy na dotarcie do linii Wrocław-Gdańsk!  Co więcej, spodziewali się, że jak tylko sowieckie wojska okupacyjne ruszą na Zachód, a tym samym opuszczą Polskę, Ukrainę i wschodnią część Niemiec, to w krajach tych wybuchną powstania.  Dlaczego tak przypuszczali?  Czy mieli prawo oczekiwać oporu w Polsce, którą właśnie sprzedali Stalinowi, tylko dlatego, że ten posunął swych krasnoarmiejców dalej na Zachód?

Na szczęście – na szczęście dla Brytyjczyków – ani czerwona flota, ani lotnictwo, ani wojska desantowe nie prezentowały zagrożenia.  Planiści zwrócili jednak uwagę na groźbę ze strony broni rakietowej i uznali, że rozwój tego nowego typu broni jest największym zagrożeniem ze strony sowieckiej.  Sowieci byli już zaawansowani w pracach nad przedłużeniem zasięgu swoich rakiet, a 1 lipca 1945 roku Amerykanie hojnie przekazali Stalinowi fabrykę rakiet V2 w Nordhausen.

O dziwo, Churchill udał się do Berlina wprost z francuskiej wilegiatury, a więc nie zapoznał się z opiniami planistów na temat sowieckiego zagrożenia.  Możliwe, że przestały go interesować, zarówno sprawa polska, jak i obrona Imperium przed Stalinem, ale najprawdopodobniej wiedział, co miało nastąpić 16 lipca: na pustyni w Nowym Meksyku Amerykanie dokonali pierwszego testu bomby atomowej.  Stalin był bez wątpienia świadom postępów Mahattan Project, ale nie doceniał jego znaczenia aż do czasu, gdy zapoznał się z efektami bomby zrzuconej na Hiroszimę.  Churchill natomiast uświadomił sobie ważność nowej broni natychmiast i twierdził, że balans sił został zmieniony na korzyść Zachodu.  „Teoretycznie,” pisze Walker, „sukces testu zwalniał Zachód od obowiązku przypochlebiania się Stalinowi i pozwalał na zajęcie twardej postawy wobec sprawy Polski i okupacji Europy wschodniej.”  Tak zapewne myślał także premier Zjednoczonego Królestwa, nie brał tylko pod uwagę, że Truman ufał Stalinowi bardziej niż jemu.  W ciągu najbliższych czterech lat, dzięki ogromnej sieci szpiegowskiej, sowieciarze zdołali wykraść sekrety amerykańskiego programu nuklearnego i stworzyć własną bombę.  W ciągu tych długich czterech lat niezaprzeczalnej, druzgocącej przewagi militarnej Ameryki nad sowietami, najbardziej antysowieckim wystąpieniem ze strony Zachodu była wspomniana już mowa byłego premiera brytyjskiego w Fulton w marcu 1946 roku.  A tymczasem sowietyzacja ludności podbitej przez Stalina postępowała w przyspieszonym tempie.

Truman, którego często przedstawia się w aureoli zimnowojennego rycerza, nie wystąpił nigdy z inicjatywą planu podobnego do Unthinkable.  Dopiero w marcu 1946 roku (prawdopodobnie pod wpływem mowy Churchilla w Fulton) amerykański połączony komitet planów wojennych, JWPC (Joint War Plans Committee), sformułował plan operacji Pincher, który rozpatrywał odpowiedź sił amerykańskich na teoretyczną ofensywę sowiecką w Turcji i na Bliskim Wschodzie.  Nawet brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych – wrogie planom Churchilla w roku 1945 – doszło wreszcie do wniosku, że sowieci zagrażają zachodniej Europie.  Tylko opinia publiczna w obu krajach pozostała problemem.  Karmiona długotrwałą dietą prosowieckiej propagandy podczas wojny, pozostała wdzięczna Stalinowi za „pomoc w pokonaniu Hitlera”.

Kiedy w końcu Stany Zjednoczone i Wielka Brytania spojrzały w oczy sowieckiemu zagrożeniu, ich rządy nadal nie kiwnęły metaforycznym palcem w sprawie wyzwolenia Polski i innych krajów za żelazną kurtyną.  Pomimo przewagi, jaką dawała Ameryce broń nuklearna, woleli zająć pozycję wyczekującą, która z czasem przerodziła się w zimną wojnę, niż wyzwalać narody, do których zniewolenia aktywnie się przyczynili.

Generał Okulicki, najważniejszy z szesnastu przywódców podziemnych porwanych przez nkwd, został zamordowany w Moskwie w grudniu 1946.  Generał Mihailović został zamordowany w lipcu 1946 roku, a generałowie Własow i von Pannwitz publicznie powieszeni w Moskwie wraz z innymi przywódcami rosyjskimi i kozackimi wydanymi przez aliantów w ręce sowieckie.

Churchill na pewno dostrzegł zagrożenie sowieckie wcześniej niż inni politycy zachodni, ale jego odpowiedzialność jest znacznie większa, gdyż na długo przed wojną rozumiał istotę sowieckiego systemu, trudno więc pojąć, dlaczego aż tak długo wolał być ślepy i głuchy.  Ciekawa książka Walkera całkowicie pomija milczeniem, kluczowy moim zdaniem, problem napięcia między narastającym w głowie Churchilla przekonaniem o nadchodzącej klęsce w walce ze Stalinem i kontynuacją tej samej polityki, „jak gdyby nigdy nic”.  To właśnie jest chyba najciekawszy aspekt, i właściwie nadal niewyjaśniona tajemnica Unthinkable; owa nieprzystawalność jawnie prosowieckiej polityki, popartej takąż retoryką i propagandą, i wzrastającej paniki, której wyrazem był plan operacji nie do pomyślenia.  Jeżeli Churchill był tak przenikliwy, to dlaczego był jednocześnie tak ślepy?  Jeżeli był tak mądry, to dlaczego jednocześnie zachowywał się jak niedouczony amerykański prezydent?  Jeżeli był tak przewidujący, to dlaczego nie powstrzymał machiny prosowieckiej propagandy wcześniej?  Jeżeli tak obawiał się Stalina, to dlaczego wydał mu setki tysięcy antykomunistów?  Niestety podobne pytania można mnożyć.

***

Jonathan Walker trafnie podsumowuje intencje Churchilla w sformułowaniu planu Operacji Nie-do-pomyślenia, jako częściowo poczucie winy wobec Polski, a częściowo frustrację, że dał się nabrać Stalinowi.

Zanim jednak poczujemy się skrzywdzeni i poniżeni, zanim pozwolimy sobie na kolejną salwę narzekań na niewdzięczność i niesprawiedliwość, zanim uniesie nas fala słusznego oburzenia na postępowanie aliantów wobec Polski, zanim zwalimy całą winę za naszą niewolę na perfidny Zachód, może powinniśmy sobie uświadomić, że istnieje pełna historyczna analogia do postępowania Churchilla wobec Polski.  Mam niestety na myśli postępowanie przedstawicieli niepodległego państwa polskiego wobec Ukrainy i Białorusi od roku 1919 do lat trzydziestych ubiegłego wieku.  Petlura był nie mniej lojalnym sojusznikiem Piłsudskiego, niż Polacy byli lojalni wobec Zachodu podczas całej II wojny światowej.

W kwietniu 1920 roku zawarto tzw. umowę warszawską między odrodzoną Polską a rządem Ukraińskiej Republiki Ludowej (przyznajmy, dość nieszczęśliwa to nazwa, ale to były czasy sprzed demoludów).  Umowa przewidywała wspólną akcję przeciw bolszewikom, przyszłą granicę na Zbruczu i Prypeci, a także zobowiązywała strony do wzajemnego uznania praw mniejszości narodowych, a wreszcie do niezawierania umów z innymi stronami, które stałyby w sprzeczności z treścią umowy warszawskiej.

Petlurowcy walczyli po stronie polskiej przeciw bolszewickim hordom; brali udział we wszystkich ofensywach i odwrotach na równi z polskimi wojskami.  Kiedy jednak Piłsudski powstrzymał ofensywę po zwycięskiej bitwie niemeńskiej, to nie pozwolił zająć ponownie Kijowa, choć droga do niego stała otworem.  Zawarł następnie rozejm z bolszewikami i zarówno Petlurowcy jak i 80 tysięcy żołnierzy w formacjach rosyjskich, walczących po polskiej stronie, zostali rozbrojeni i internowani.  Pokonani sowieciarze stawiali warunki wobec wiernych sprzymierzeńców Polski i warunki te zostały potulnie spełnione.  Już rozejm był złamaniem umowy warszawskiej podpisanej zaledwie pół roku wcześniej, gdyż wycofywał dyplomatyczne uznanie rządu URL, a przyjmował za stronę w konflikcie bolszewicki twór pod nazwą ukraińskiej republiki sowieckiej, co jest lustrzanym odbiciem wycofania uznania dla legalnego Rządu RP w Londynie, a udzielenia go lubelskiemu komitetowi w roku 1945 przez Churchilla.  Po czym doszło do zdrady ryskiej, w rezultacie której zwycięskie wojska polskie musiały się wycofywać z zajętych obszarów, by oddać je w krwawe władanie czekistowskich oprawców.  Zupełnie tak samo jak armie alianckie wycofywały się w Niemczech z zajętych pozycji, by potulnie wypełnić zobowiązania wobec Stalina.

Działo się tak nie tylko na Ukrainie.  Mały majątek Oreszkowicze pod Mińskiem, należał od dawien dawna do drobnego szlacheckiego rodu Oziembłowskich.  Utracili wszystkie dobra w roku 1917, ale pozostali na swojej ziemi.  Wyzwoleni w roku 1919 przez operację generała Szeptyckiego i ponownie w październiku 1920 roku po bitwie nad Niemnem, zostali raz jeszcze, tym razem dobrowolnie, oddani w ręce bolszewików przez traktat ryski.  Aleksander i Serafina Oziembłowscy gospodarowali jak prości chłopi, ale w 1928 roku stworzono w Oreszkowiczach kołchoz.  Aleksander oddał cały swój sprzęt gospodarski i zwierzęta, a zachował tylko jedną krowę dla wyżywienia rodziny.  Został aresztowany wiosną 1930 jako kułak, a w kilka dni później wysiedlono całą rodzinę za koło polarne, do Komi.  Warunki były tak straszne, że Serafina uciekła z obozu osiedlenia wraz córkami, a Aleksander pozostał z młodszymi synami.  Powróciwszy na Białoruś, Serafina umieściła córki z rodziną i wróciła ponownie do Komi – 3 tysiące kilometrów, ukrywając się w lasach! – by dowiedzieć się, że Aleksander jest w łagrze, a jej synowie są donosicielami gpu.  Jedna z córek Oziembłowskich, imieniem Zofia, uciekinierka ze zsyłki, pozbawiona niezbędnego do życia w sowietach paszportu wewnętrznego, córka kułaków, bywszych liudiej i wrogów ludu, została wezwana do nkwd.  Ale zamiast aresztowania zaoferowano jej opiekę i współpracę.  Jako zasłużona donosicielka, wyszła za mąż za enkawudzistę i została dobrą sowiecką matką.  W latach 90. opowiedziała swą historię wnukom.  Nie miała wyrzutów sumienia, że wskutek jej denuncjacji ludzie poszli do łagrów.  Jej wnukowie natomiast wyrazili zachwyt, że babcia taka była dzielna, że jest bohaterką oporu…  To także konsekwencja zdrady ryskiej.  [9]

Jeżeli twierdzimy, że Polska została zdradzona w Jałcie – a twierdzimy tak nie bez podstaw – to jak nazwać traktat ryski?  Kiedy amerykański prezydent i brytyjski premier negocjują ze zbrodniarzem w Jałcie na temat losu mieszkańców Wilna i Lwowa, to mogą przynajmniej próbować usprawiedliwiać się niesławnej pamięci dictum Chamberlaina z Monachium: „to jest odległy kraj, o którym nic nie wiemy”.  Ale kiedy polska delegacja negocjowała ze zbrodniarzami w Rydze na temat losu mieszkańców Mińska i Berdyczowa, to jakie mogła znaleźć usprawiedliwienie dla oddania milionów ludzi narodowości polskiej i „bratnich narodów” w ręce katów i masowych morderców?  Kiedy Winston Churchill oddawał Stalinowi Warszawę i Kraków, to oddawał miejsca na mapie, ale dla Józefa Piłsudskiego Kijów i Żytomierz były czymś więcej niż nazwami na sztabowych mapach.

Stanisław Grabski wspominał po latach:

„Jakem podpisywał wespół z innymi delegatami preliminarz pokojowy w Rydze, powiedziałem do Dąbskiego: ‘Podpisujemy w tej chwili wyrok śmierci na armię Wrangla.’  Ale musiała nam być bliższą Polska niż biała Rosja.” [10]

Czyż nie tych samych słów mogliby użyć oficerowie brytyjscy wydający Kozaków i żołnierzy Własowa na pewną śmierć z rąk bandytów w smiersz?  Tylko że Grabski wydawał także straszny wyrok na tysiące rodzin takich jak Oziembłowscy, na swoich rodaków.  I tak to nacjonalizm prowadzi własnych wyznawców do piekła.

Najdziwniejszy wszakże, najbardziej zaskakujący, jest inny element tej analogii.  Bo oto okazuje się, że mało znany plan operacji Unthinkable miał swój odpowiednik w jeszcze mniej znanym planie ataku na sowiety w roku 1933.

W późnych latach 20. wschodni oddział Dwójki pod wodzą Jerzego Niezbrzyckiego (Ryszarda Wragi), był niezwykle aktywny na sowieckiej Ukrainie.  Drukowano i rozdawano tysiące ulotek i pamfletów nawołujących chłopów ukraińskich do oporu przeciw kolektywizacji.  Jeden z głośnych pamfletów wołał: „Włościanie, nie oddawajcie chleba bolszewikom!”  W proroczej wizji, ulotki stwierdzały, że głód ułatwi Stalinowi panowanie nad Ukrainą i tylko niepodległe państwo może obronić ukraińskiego chłopa.  Kolektywizacja oficjalnie rozpoczęła się w 1928 roku, ale 1 stycznia 1930 tylko 16% ziemi zostało skolektywizowane na Ukrainie.  11 marca tegoż roku liczba ta osiągnęła już 64%. Brutalność akcji kolektywizacyjnej osiągnęła takie rozmiary, że chłopi ukraińscy oczekiwali inwazji polskiego wojska jak zbawienia.  Całe wioski uciekały w stronę polskiej granicy, otwierano zamknięte przez bezbożników kościoły i cerkwie, przepędzano bolszewickich prześladowców.  22 marca 1930 roku cała ludność dużej wioski Pieczywoda – dwa tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci pod przywództwem starszej kobiety z czarną chustką powiewającą na kiju – ruszyła ku polskiej granicy.  Nie zdołali jednak dotrzeć do granicy.  Dziesiątki tysięcy uciekinierów przedostało się jednak na polską stronę i niezależnie od przynależności narodowej – zarówno Ukraińcy, Polacy jak Żydzi – wszyscy zgodnie błagali o militarną interwencję.  Ukraińcy z wiosek oddalonych od zbawczej granicy chwytali za broń.  Wedle zeznań jednego z uciekinierów, „nastrój ludności jest taki, że gdyby polskie wojsko pojawiło się dziś, to ludzie całowaliby stopy żołnierzy i wszyscy rzuciliby się do walki z bolszewią”. [11]

Przerażeni rozmiarami oporu wobec kolektywizacji, bolszewicy rozpoczęli masową akcję wysiedlania niepewnych elementów – czyli całej miejscowej ludności – z pasa przygranicznego.  Jednak zamiast polskiej ofensywy wyzwoleńczej przyszedł najpierw Hołodomor, a później, jak splunięcie w twarz ukraińskiemu chłopu, pakt polsko-sowiecki o nieagresji podpisany w lipcu 1932.  Tylko jeden człowiek w Polsce miał jeszcze nadzieję, że potworny głód na Ukrainie może być wyzyskany w celach strategicznych.  We wrześniu 1933 Piłsudski rozkazał przyśpieszenie prac nad studium armii czerwonej na Ukrainie.  16 grudnia zdecydował jednak, że masowy głód w żaden sposób nie może wspomóc antysowieckiej akcji polskiej.  Stalin obawiał się polskiej inwazji na Ukrainie, ale nie w 1933 roku, kiedy od 3 i pół do 5 milionów potencjalnych antykomunistów leżało martwych.  Obawiał się polskiej akcji kilka lat wcześniej, kiedy te miliony jeszcze żyły, kiedy jeszcze można było sobie wyobrażać, że polityka polska może wspomóc wolną Ukrainę.  Żeby zapobiec takiemu obrotowi spraw, Stalin był gotów zagłodzić na śmierć, deportować i wymordować miliony ludzi.  Wiosna 1930 była zapewne ostatnią chwilą, w której projekcja polskiej potęgi militarnej mogła wyrwać Ukrainę z sowieckiej orbity.

Analogia z planem Churchilla jest pełna.  W roku 1933 było już za późno na polską akcję w obronie Ukrainy, tak jak w 1945 było za późno na Operation Unthinkable.

Wielka Brytania przystąpiła do II wojny światowej w obronie Polski, a zakończyła ją, gdy Polska leżała w gruzach pod sowieckim butem.  Piłsudski ruszył na wyprawę kijowską, by stworzyć niepodległą Ukrainę, a skończył na przeprosinach wobec internowanych oficerów ukraińskich, gdy ich ojczyzna znalazła się ponownie w bolszewickich obcęgach.  Churchill uratował Stalina przed klęską z rąk Wehrmachtu, a kiedy wreszcie spojrzał w oczy sowieckiej potędze w sercu Europy, to próbował wypiec operację nie do pomyślenia.  Piłsudski uratował Lenina przed klęską z rąk Białych Rosjan, a kiedy dostrzegł wreszcie fatalne skutki swej polityki z roku 1920, próbował rozważyć atak na sowiety w obronie Ukrainy, ale akcja taka okazała się nie do pomyślenia w roku 1933 tak samo jak w 1945.

***

Kiedy przed 25 laty pracowałem nad Votum separatum, uderzył mnie pewien powtarzający się schemat postępowania wobec bolszewików: ślepi politycy, niszczący jedyną barierę odgradzającą ich od zarazy.  Zaczęło się od Piłsudskiego, który pozwalając bolszewikom zdławić białą kontrrewolucję sam znalazł się w najgorszych tarapatach.  Podobnie Hitler zniszczył Polskę, by stanąć oko w oko ze Stalinem, po czym AK prowadziło dywersję na tyłach armii niemieckiej, stanowiącej jedyną osłonę przed zarazą.  A potem znowu Hitler zdławił powstanie warszawskie, które mogło stać się zaczątkiem wolnej Polski, a więc potencjalnej bariery oddzielającej Niemcy od bolszewizmu.  I wreszcie Churchill, który jedyny w tym towarzystwie dostrzegł swój błąd.  Przyczyny tej zadziwiającej ślepoty politycznej dopatrywałem się wówczas w nacjonalizmie, w ciasnym narodowym egoizmie.

Teraz jestem mniej przekonany.  Piłsudskiemu bardziej zależało na zniszczeniu białych niż na pokonaniu bolszewików czy stworzeniu wolnej Ukrainy.  Churchillowi bardziej zależało na pokonaniu Hitlera niż na ograniczeniu zakusów Stalina czy stworzeniu wolnej Polski.  Ale to nie nacjonalizm ich zaślepiał, bo ani jeden ani drugi nie był nacjonalistą.  Nawet utylitarny rachunek potencjalnych strat i zysków nie jest wystarczającym wyjaśnieniem ich motywów, ponieważ obaj byli przewidującymi politykami (dowiedli tego wielokrotnie) i w obu wypadkach potulne wypełnianie żądań bolszewii nie leżało w ich interesie.

Wobec Piłsudskiego wysuwano czasami zarzut, że jako były socjalista miał sentyment do bolszewików, którzy wyszli z tego samego co on pnia.  Ale po pierwsze, Piłsudski nie robi na mnie wrażenia polityka powodującego się sentymentem.  Po drugie, wielu polityków rosyjskich o podobnej genealogii politycznej, z wielkim Borysem Sawinkowem na czele, dojrzało prędko ogrom bolszewickiego zagrożenia.  Po trzecie wreszcie, nawet jeśli Piłsudski rzeczywiście czułby się przykro zakłopotany popieraniem białych Rosjan, to przecież nie da się tego samego powiedzieć o Churchillu, który nie mógł mieć tego rodzaju zahamowań.

A wszystko to pozostawia pytanie o powody takiego właśnie zachowania wobec bolszewickiego zagrożenia, ze strony skądinąd wybitnych mężów stanu – nadal otwartym.

________

1. Podaję historię rodziny Oziembłowskich za: Orlando Figes, The Whisperers, Prviate life in Stalin’s Russia, London 2007
2. Wywiad M Pruszyńskiego z S Grabskim, Bunt Młodych; podaję za: Słowo nr 338, 9 grudnia 1935 [562]
3. Podaję szczegóły sytuacji na Ukrainie za: Timothy Snyder, Sketches from a Secret War, A Polish Artist’s Mission to Liberate Soviet Ukraine, New Haven 2005



Prześlij znajomemu

0 Komentarz(e/y) do “„Operation Unthinkable” czyli jak Churchill planował bronić świata przed sowiecką zarazą – część IV”

  1. Brak Komentarzy

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.