prl czy coś gorszego?
VI Ankieta Wydawnictwa Podziemnego
21 komentarzy Published 11 maja 2019    | 
1. Jaka jest natura współczesnego państwa polskiego? Czy jest to państwo suwerenne? Czy jest to niepodległa Polska?
Natura współczesnego państwa polskiego wynika wprost z jego „narodzin” i jego nieprzerwanego niczym bytu. Jest ono potomkiem „w pierwszej linii” komunistycznego PRL – produktem „upadku komunizmu” sprzed 30 lat, historycznym ciągiem dalszym. Jest wyposażone w maskę upodabniającą je do państw niekomunistycznych, co nie zmienia w niczym jego istoty, którą określa prawna, instytucjonalna oraz personalna kontynuacja PRL. „Pępowina” łącząca tzw. III RP z PRL nie tylko nie została nigdy odcięta, lecz stale, aktywnie zasila jej byt we wspomnianych powyżej kluczowych sferach. W związku z tym wskazanym byłoby nazywanie jej mianem II PRL. Modyfikacje nie oznaczają zmiany istoty, mogą jednak zmieniać postać a założenia konstrukcyjne i szkielet pozostają bez zmian. Pozostały one takie same pomimo zmiany modelu gospodarczego na quasi-rynkowy oraz modelu politycznego na quasi-demokratyczny. Nie można mówić o gospodarce rynkowej i demokracji w sytuacji gdy są one reglamentowane przez kontrolujące je i pozostające w ukryciu ośrodki realnej władzy. Zmiana pokoleniowa nie ma znaczenia gdyż elementy mistyfikacji są przez cały czas aktywne i przenoszone z pokolenia na pokolenie. Autentyzm „narodzin” tzw. III RP nie był nigdy i powszechnie nie jest kwestionowany, w związku z czym nowe pokolenia bezdyskusyjnie przyjmują za aksjomat tezę o prawdziwości upadku komunizmu.
Osobiście, suwerenność państwa wiążę ściśle z suwerennością narodów je zamieszkujących, zaś suwerenność narodu wiążę ściśle z suwerennością myśli jednostek, które się z nim utożsamiają. W takim ujęciu, wobec powszechnego braku suwerenności myśli wśród Polaków – praktykują ją jedynie nieliczni, zaś większość praktykuje tzw. myślenie stadne – nie sposób mówić o suwerenności współczesnego państwa polskiego. Moim zdaniem nie można też mówić o dzisiejszej Polsce w sensie niepodległej ojczyzny Polaków. Zawładnięcie krajem przez komunizm w rezultacie II wojny światowej, spowodowało zerwanie ciągłości z przedwojenną, niepodległą Polską, która w ten sposób przestała istnieć. Tzw. III RP jako kontynuacja PRL nie mogła i nie może przywrócić krajowi niepodległości. Oddanie insygniów II RP jej przedstawicielom było jedynie wydarzeniem propagandowym i nie wiązało się z powrotem do konstytucji niepodległej Polski. Dla mnie wydarzenie to było wyrazem porzucenia ostatnich symbolicznych pozostałości po wolnej Rzeczypospolitej. Komunistyczna „konstytucja” PRL obowiązywała nadal. Stanowiła podstawę „nowego” ustroju i stanowi podstawę dzisiejszej, a jej pierwsza modyfikacja odzwierciedlała jednie ustalenia „okrągłostołowe” oraz zmienioną symbolikę, która to symbolika w żadnym wypadku nie może stanowić o niepodległości (przez kilka lat po wojnie „ludowa” Polska nazywała się formalnie Rzeczpospolitą Polską, zaś wiele pieczęci urzędowych zawierało wizerunek orła w koronie. Komunista Bierut był jej prezydentem dopóki nie zmieniono jej „konstytucji”, a w jej ramach nazwy z RP na PRL. Którą RP była komunistyczna Polska do tamtego czasu?). Także obecna nie nawiązuje do ostatniej konstytucji wolnej Polski z 1935 roku. Osobiście tzw. III RP nazywam „nowym, wspaniałym” peerelem. Używam tej nazwy dla podkreślenia faktu, że jest to ulepszona kontynuacja PRL. Komuniści od początku kilkakrotnie formalnie nią rządzili i to oni byli jej siłą sprawczą oraz autorami jej ustroju, a w przeważającej części także motorem „transformacji”.
2. Czy po upływie 30 lat, jest to nadal państwowo-prawna kontynuacja polskiej rzeczpospolitej ludowej czy raczej definitywne zerwanie z prlem? Czy zmienił Pan zdanie w tej kwestii w ostatnich 30 latach?
Nadal jest to państwowo-prawna kontynuacja PRL. Była nią gdy została wykreowana i nie potrafię wskazać żadnego wydarzenia w przeciągu 30 lat, które by z ową kontynuacją zerwało. W ciągu tych minionych 30 lat, zdarzyło mi się jednak zmienić (na kilka lat) zdanie co do możliwości zerwania z peerelowską ciągłością. Taktycznie angażując w tzw. patriotyczne struktury polityczne, starałem się na to wpłynąć. Rozumowałem błędnie, bowiem żaden z polityków co do których sądziłem, że dążą do tego celu, nie chciał albo nie był w stanie tego zrealizować. Sądzę obecnie, że nie jest to możliwe, ponieważ taka jest istota oraz logika „nowego” ustroju. Został on tak zaprojektowany oraz skonstruowany, aby nie doszło do rzeczywistego zerwania z komunizmem. Co oczywiście nie oznacza, że nie ma sensu się temu przeciwstawiać. Jest to niezbędne w każdej sytuacji, jako że komunizm oznacza przede wszystkim powszechny paraliż krytycznego myślenia oraz woli.
3. Jeżeli kontynuacja, to czy w istotnych elementach dałoby się zauważyć zalążek przyszłej państwowości polskiej? Jeżeli zerwanie, to na czym ono polegało?
W istotnych elementach kontynuacji nie da się zauważyć zalążka przyszłej państwowości polskiej . Należałoby najpierw odrzucić te elementy, a do tego potrzebna jest wola której nikt nie ma. Dopóki Polacy tkwią mentalnie w komunizmie nie wydaje mi się to możliwe. Aby to zmienić, potrzebna jest zmiana elit narodowych, które narzucają im kalki myślowe takie jak ta, że komunizm upadł i Polska jest od niego wolna. Elity narodowe, które wymienią stare muszą najpierw powstać, a o to będzie coraz trudniej. Nowe pokolenie przejmuje bowiem bezkrytycznie tezy, które przekazuje jej poprzednie i tkwi w jeszcze większym zakłamaniu. W sytuacji gdy system „nowego, wspaniałego” peerelu utrwala komunistyczną mentalność, trwa dostosowywanie się do warunków a nie szukanie innych wyjść z sytuacji.
4. Czy uporczywe obstawanie przy terminie „prl” w sytuacji, w której 99% społeczeństwa uważa, że żyje w Wolnej Polsce, nie powoduje nieuchronnej konfuzji semantycznej?
Być może popełniam błąd, ale to pytanie odbieram tak: czy warto się upierać, że czarne jest czarne skoro wszyscy twierdzą, że jest białe? Sądzę, że w tym przypadku konfuzja semantyczna nie ma znaczenia. Aby o niej mówić, należałoby obie narracje sprowadzić do tych samych zasad, mówić tym samym językiem. Tymczasem jedna z tych narracji jest oparta na dialektyce a druga na narzuconym i przyjętym a priori zestawie nieudowodnionych tez, czyli na anty-dialektyce. Nie da się ich sprowadzić do wspólnego języka. No chyba żeby krakowskim targiem, nazwać toto wolnym peerelem.
5. Na jaką ocenę zasługuje to coś, w czym żyjemy współcześnie? Jest lepiej? Nie da się zaobserwować istotnych zmian? Jest zdecydowanie gorzej?
Jest sto razy lepiej i tysiąc razy gorzej. Lepiej dla bolszewickiej/komunistycznej „sprawy”, gorzej dla wolnych ludzi, którzy nie chcą jej ulec.
Jest kolorowo, często wesoło i piwa w bród, nie trzeba za nim się uganiać jak w 1985 roku. Wieżowce pną się do góry w każdym dużym mieście, a w stolicy kraju jest nawet wciąż się powiększające, „szyte na miarę”, tzw. city. A jeśli się komu chce, to może wyjechać w każdej chwili, nie tylko na mopa w Dublinie czy opiekunkę w Mannheim, ale i na wakacje na Maderze czy w Tajlandii, czy też na studia w Heidelbergu albo na LSE. Jest lepiej bez dwóch zdań.
Czego więc chcieć? Tego, żeby „Polska była Polską”? Tego, żeby zerwać z bolszewickim pomiotem? Żeby zniszczyć ten „nowy, wspaniały” peerel? Żeby „nie było niczego”? Trzeba być wariatem.
Ja wariat uważam, że jest bardzo, bardzo źle. Tysiąckrotnie gorzej. Komunizm zwyciężył na całej linii, a tutaj gdzie się urodziłem i żyję trwa tak jak trwał, stokroć doskonalszy i stokroć silniejszy w umysłach ludzkich i materialnie. Niby go nie widać, niby rozpłynął się we mgle, ale ta mgła ogarnęła wszystkich i wszystko. Nie ma praktycznie nikogo, kto chciałby go zwalczać. Nie ma antykomunizmu. Wszyscy są zadowoleni. Poza mną.
6. Czy istnieje możliwość, że współczesna nam forma państwowości polskiej jest groźniejsza nawet niż prl?
Tak. I nie jest to możliwość, lecz fakt. Współczesna forma państwowości polskiej jest wysokiej jakości fałszerstwem, którego celem jest ukrycie jej istoty, którą określa kontynuacja PRL. Peerel nie ukrywał swojej istoty, nie ukrywał, że jest Polską „ludową”. Wmawiał, że jest Polską, ale każde dziecko wiedziało, że tak nie jest, że to peerel. Dziś każde dziecko a także jego rodzice, dziadkowie, wujkowie i ciocie twierdzą, że żyją w wolnej Polsce.
7. Czy można rozważać naturę tego tworu w oderwaniu od międzynarodowego kontekstu? Jeżeli nie, jak podjąć debatę na temat szerszych implikacji politycznych w Europe i i na świecie?
Nie można rozważać natury „nowego, wspaniałego” peerelu poza takim kontekstem, ponieważ jedno z drugim jest ściśle powiązane, jedno z drugiego wynika. Cały świat zmienił swoje oblicze w wyniku wydarzeń, które spowodowały stworzenie tego tworu oraz wielu podobnych mu tworów. Zmieniły się polityczne i gospodarcze struktury kontynentalne oraz globalne. Bolszewizm wlał się w nie i zdominował je. Świat funkcjonuje dziś jako system naczyń połączonych (wszystkich).
Jak podjąć debatę na ten temat? Może należałoby rozpisać kolejną ankietę?
Prześlij znajomemu
Jak jednak odpowiedzieć na taki argument, że drastyczne zerwanie z PRL-em oznaczałoby przekreślenie wielu umów międzynarodowych, które są dla Polski korzystne.
Panie Pawle,
Jak mi się zdaje, nie zrozumiał mnie Pan dobrze. Otóż ja uważam obecną Polskę za kontynuację PRL, za zasadniczo ten sam twór (po „transformacji”). Skoro tak, to „umowy międzynarodowe” tego tworu są dla mnie tyle samo warte co „umowy międzynarodowe” peerelu#1. Nie utożsamianie się z tym tworem powinno moim zdaniem skutkować konsekwentną postawą także wobec jego „umów międzynarodowych”, niezależnie od tego czy i jak bardzo są one korzystne dla tego (pierestrojkowego-„okrągłostołowego”) tworu. Tzn. nie mają one dla mnie znaczenia. Znaczenie ma to, że nie jest to Polska, z którą się identyfikuję. Czy Pan, ze swojej strony, postrzega tzw. III RP jako Polskę? Jeśli tak, to jaką? Autentyczną i wolną?
To co Pan proponuje, to jest „opcja zerowa”, czyli zaczynamy od początku. Brzmi efektownie, ale czy realnie jest to możliwe?
Szanowni Panowie,
Czy nie tu leży sedno problemu? Większość naszych respondentów przyznaje, że dzisiejsza Polska jest w jakimś stopniu kontynuacją prlu, ale ten fakt zawadza tylko bardzo niewielu.
Panie Pawle, czy mi się zdaje, czy ten argument był używany przez polskich komunistów od lat 40.? Ich „umowy międzynarodowe” miały być dla Polski korzystne. Rakowski na przykład, uwielbiał określenie, że dzięki polityce polskiego związku piłki ręcznej „nasza wschodnia granica nie stoi w płomieniach”. Jak gdyby on, czy ktokolwiek inny w polskiej kompartii, miał coś do powiedzenia w tej kwestii. Jak gdyby to było ich osiągnięciem.
Zmierzam do tego, że raz uznawszy komunistyczną Polskę za państwo i do tego państwo polskie, rzeczywiście nie ma sensu narzekać, że nie było drastycznego zerwania. No, bo z czym zrywać? Z państwem polskim?
„Opcja zerowa” brzmi efektownie?? Mój Boże! Jakże ja zatraciłem wyczucie języka polskiego, jeżeli takie słowa mogą zachować choćby ślad atrakcji w brzmieniu. „Opcja zerowa” wydaje mi się czymś obleśnie nieefektownym, ale co taki renegat jak ja, wie o polszczyźnie?
Natomiast co do ich treści, to zerwanie z prlem nie było możliwe z Magdalenką pod okrągłym stołem, to fakt. A skoro tak, to jak można utrzymywać, że to jest wolna Polska? Jeżeli nigdy nie zerwano z układem, który legł u podstaw tego tworu i konstytucyjnie zachowano jego ciągłość?
Innymi słowy, Pan twierdzi, że zerwanie nie jest realnie możliwe, ale dlaczego wówczas nazywać to realnie istniejącym państwem polskim?
Panie Pawle,
I owszem. Realnie jest to możliwe o ile się tego faktycznie chce i będzie tego chciało dostatecznie wielu. Ale „realnie”, tzn. polrealistycznie nie jest to możliwe.
Czy odrzucenie peerelowskiej kontynuacji brzmi dla Pana jedynie efektownie? I czy właśnie na odrzuceniu peerelu polega, według Pana, owa „opcja zerowa”?
Pan Paweł Nowakowski dopiero co napisał w odpowiedzi na ankietę między innymi to, że (o ile dobrze go zrozumieniem), zerwanie z peerelem polegało na „wolnych wyborach” jakie się w nim odbywają (czy może chodziło mu o to, że peerelowskie „wolne wybory” stanowią zalążek przyszłej państwowości polskiej?). Tylko, że immanentną cechą peerelu jest to, że on nie dopuszcza do żadnych wolnych wyborów a jedynie do takich, które utwierdzają jego trwanie. Wolne wybory dla mnie oznaczają takie, w których można się otwarcie opowiedzieć za czy przeciw trwaniu peerelu. Tymczasem peerelowskie „wybory” charakteryzuje to, że można się w nich opowiedzieć tylko za tymi, którzy zapewniają i zapewnią trwanie peerelu.
Pan Paweł Nowakowski napisał też, że dziś jest lepiej niż 30 lat temu, bowiem „w niektórych księgarniach są książki Józefa Mackiewicza”. Czy Pańskim zdaniem, z samego faktu, że w księgarniach są książki Mackiewicza wynika też i to, że są one czytane ze zrozumieniem? Bo przyzna Pan, czytanie książek bez zrozumienia o czym one są, traci sens. Książki Mackiewicz są jak sądzę, o potrzebie konsekwentnego zachowania postawy antykomunistycznej. Są o potrzebie, odrzucenia komunizmu, jak Pan to nazywa potrzebie zastosowania „opcji zerowej” wobec wszelkich odmian komunizmu, a także, co moim zdaniem logicznie stąd wynika, jego kontynuacji w jakiejkolwiek formie. W szczególności, w formie „nowego, wspaniałego” peerelu.
Jakie warunki winny zostać spełnione aby Polska była niepodległa?
Panie Pawle,
Ma Pan swoisty sposób podejmowania dyskusji: ignorować wszystkie pytania pod swoim adresem, a zadawać zupełnie inne. Ale jak komu wygodnie.
Józef Mackiewicz podkreślał wielokrotnie, że wolałby żyć pod koniec XIX wieku w „więzieniu narodów”, jak nazywa się carską Rosję w polskim piśmiennictwie, niż w przedwojennej Polsce z jej koszmarnym etatyzmem i tłamszeniem jednostki. Stary chrzan pisał w odpowiedzi na naszą ankietę: „Jakość życia w samorządnej Galicji pod panowaniem c.k. tyranii austro-węgierskiej była bez porównania wyższa niż w dzisiejszych demoliberalnych państwach zachodnich, ale nikomu nie przyszłoby na myśl nazywać Galicję państwem polskim.”
Trudno się z nimi niezgodzić. Państwowa niezawisłość – jakkolwiek ją definiować – jest stosunkowo drugorzędna, jeżeli żyje się dobrze, a przecież w dzisiejszej Polsce żyje się dostatnio, nie? Można wyjechać, a nawet wrócić, można trzymać książki na chmurze, a głowę w chmurach, można sobie bimbać, albo i nie, znaczy: wooooolność! A na dodatek są wszystkie pozory, wszystkie atrapy niepodległości. Nic więc dziwnego, że instynkt narodu zaakceptował tę Polskę bez zastrzeżeń.
Wielokrotnie, w ciągu ostatnich 12 lat, zadawano mi pytanie typu „jakie warunki muszą być spełnione, żeby…” i odpowiadam na nie niezmiennie. Bolszewia zawsze i wszędzie tworzy pseudo-rzeczywistość w odpowiedzi na takie dezyderaty. Przywrócić wolność handlu, wołali krytycy bolszewików w 1919 roku, więc stworzono nep. Nacjonalistom dano szkoły w ich własnych językach, bo tego chcieli, a czego uczono w tych szkołach? W 1989 roku dano demoludom „wolne wybory”, bo tego się domagano, i uwolniono czarny rynek, bo takie były „pia desideria” pod nazwą „my chcemy kapitalizmu”. Ale w żadnym z tych posunięć nie zmniejszył się zakres władzy komunistów.
Nie zamierzam formułować żadnych warunków, ale jeszcze raz podkreślę coś w rodzaju warunku: jeżeli ktoś mnie przekona, że to jest Wolna Polska, to pakuję manatki i wracam.
Jeśli nie odpowiadam na niektóre pytania, to dlatego, że traktuję ja jako pytania retoryczne.
Panie Michale, jest inny problem. W PIS-ie wyczuwam tendencje totalitarne. Czy to przebrany komunizm, czy nie, ale totalitaryzm na pewno.
A może Pan wróci i założy miesięcznik „Kontra”, w którym będzie Pan gromił czerwonych i różowych, dopóki obecni władcy tego nie zdelegalizują. Wtedy, zgodnie z nazwą witryny, przejdzie Pan do podziemia. Tak przecież miał Józef Mackiewicz w formalnie demokratycznej Litwie.
Niesłusznie, Panie Pawle, niesłusznie. Nie sądzę, żeby p. Andrzej pytał Pana retorycznie „czy właśnie na odrzuceniu peerelu polega, według Pana, owa „opcja zerowa”?”
Pis jest mi równie obojętny, jak popis, przedpis, zapis, wypis, rozpis i nadpis, ale nie podpis i przepis. Ubiegłoroczny śnieg wydaje mi się mieć więcej znaczenia, niż aktualna jaczejka u władzy w Warszawie.
A co do Pańskiej propozycji, to bardzo chętnie. Jeżeli mnie Pan przekona. Ale jak dotąd nie widzę żadnych argumentów.
Jeszcze w kwestii formalnej: Litwa Smetony nie była demokracją nawet wirtualnie, nawet w ich własnym mniemaniu, nawet do tego nie pretendowali. To było oszalała od szowinizmu, maleńka tyrania, pod każdym względem niesympatyczna. Choć na pewno lepsza niż czerwony Gog i Magog, czyli Hitler i Stalin.
Panie Andrzeju, „opcja zerowa”, to jak rozumiem, zerwanie ze wszystkimi prawami obowiązującymi teraz i wprowadzenie nowych praw.
Może to i słuszne.
Jednak z historii znam tylko jedną „opcję zerową” – początek rządów Czerwonych Khmerów. Brrrr…
Panie Michale, ale czy to nie jest zbyt wygodne – powrót tylko do wolnej Polski. Może poprzez powrót teraz, przyczyni się Pan do odzyskania wolności.
Wygodne? Nie życzę Panu takiej wygody.
To nonsens, co Pan powiedział o Kambodży. Jest mnóstwo historycznych przykłądów zerwania ciągłości prawnej, państwowej i historycznej. Ale chcę o tym napisać osobno, więc nie będę się teraz wdawał w szczegóły. Niech wystarczy powiedzieć, że rewolucja antyfrancuska zerwała całkowicie ciągłość prawną, a następnie restauracja Bourbonów, zerwała ciągłość porewolucyjną i powróciła do prawa sprzed Bastylii. Takich przykładów jest mnóstwo i są o wiele ciekawsze niż mało ciekawa Francja.
Panie Pawle,
Dziękuję za barwne wyjaśnienie. Bardzo myliłem się co do tego, ze według Pana „opcja zerowa” oznacza zerwanie z peerelowską kontynuacją. Zerwanie z peerelem to dla mnie raczej akt woli, a nie jakiegoś prawa.
Czyli sądzi Pan, że ja tym samym proponuję coś na kształt rewolucji Czerwonych Khmerów z co najmniej trzema milionami ofiar? Jakiś holokaust?
Pan zdaje mi się pragnie zachować tę kontynuację peerelu bowiem ma swoje „prawa” i „umowy międzynarodowe”. Pozwoli Pan, że powtórzę za Panem. Brrrr…
Na marginesie dodam, że w historii ludzkości jest bardzo dużo przykładów zerwania w wszystkimi prawami obowiązującymi dotąd i wprowadzenie nowych praw.
Restauracja Burbonów oznaczała powrót do sytuacji sprzed 26 lat. To nie to samo co ewentualny powrót do czasów sanacji – 80 lat. Chyba że wprowadzimy model amerykański.
Panie Andrzeju, jestem pewien że NIE proponuje Pan krwawej rewolucji. Ja tylko się obawiam tej „opcji zerowej”. Taka drastyczna zmiana może pociągnąć za sobą ofiary, choćbyśmy tego nie chcieli.
No, teraz zdołał mnie Pan skonfundować. 80 lat wstecz to jest do sanacji?! Do sanacji czego? Chce Pan dokonać sanacji trzech cesarstw w roku 1909?!
O jakim „modelu amerykańskim” Pan mówi? Ford T? Dodge Charger? Można się takim wybrać do restauracji, to pewne, i nawet dostać „one Bourbon, one Scotch, one Gin”. Tylko co to ma wspólnego z ciągłością prlu? Zachodzę w głowę.
Panie Michale, dlaczego Pan chce liczyć od roku 1989? Dzisiaj jest rok 2019.
Zostawmy na chwilę prl. Problem polega na tym, jaki model przyjmiemy jako wzór.
Pańskie słowa brzmiały: „drastyczne zerwanie z PRL-em oznaczałoby przekreślenie wielu umów międzynarodowych”. Takie zerwanie mogłoby nastąpić w roku 1989. Nie mogło nastąpić naprawdę, bo układ z Magdalenki to wykluczał, ale nie było niemożliwe.
Nie wiem, co Pan ma na myśli, pytając o model, który przyjmiemy za wzór. Model czego? Wzór na co?
Tak, w 1989 roku była szansa.
Rak, jak wiadomo, jest uleczalny we wczesnym stadium.
Chodzi o model ustroju państwa.
Panie Pawle,
Nie mam nic do powiedzenia w sprawie ustroju państwa, którego nie uznaję. Co rzekłszy, po to rozpisaliśmy Ankietę, żeby dowiedzieć się, co Pan (i inni czytelnicy) myśli na ten temat. Zatem, jaki model ustroju Pan proponuje i jak wpłynąłby on na problem suwerenności?
Model szwajcarski.
Ale jak rozumiem, problem ustroju jest dla Pana wtórny wobec pytania – jakie państwo?
Czyli – najpierw niepodległość, potem ustrój?
Pytanie które Pan zadał jest fascynujące: jaki wybrać ustrój, aby poprzez ten fundamentalny fakt osiągnąć niepodległość.
Ten model szwajcarski podałem bez planu niepodległości. Wydaje mi się że model szwajcarski w pewnym stopniu zabezpiecza przez tendencjami totalitarnymi.
Wracając do modelu amerykańskiego, to właśnie ustrój USA w XVIII wieku został skonstruowany tak, aby uniemożliwić powstanie dyktatury. Skoro przez 200 lat udało się utrzymać wolność, to warto im się przyjrzeć. Ja oczywiście wiem, że wolność w USA wieku XIX to nie to samo co w wieku XXI.
Panie Pawle,
Niezwykły szwajcarski system zrodził się w niezwykłych szwajcarskich warunkach i, o ile mi wiadomo, nigdzie indziej nie udało się go zastosować. Odrębne społeczności, żyjące w podobnych warunkach, codziennej walki z naturą gór, oddzielone od siebie prawie całkowicie, użwające różnych języków, ale połączone poczuciem niezależności i stylem życia, stworzyły dziwaczny system, który tylko tam działa. Nawet gdy warunki są w przybliżeniu podobne – Norwegia, Walia, szkockie Highlands – podobny system nie jest do zastosowania (być może z powodu bliskości morza, różne są hipotezy).
System amerykański jest na ogół źle rozumiany, zwłaszcza przez Amerykanów. Uważają np. konstytucję za dokument niemal religijnej wartości. Tymczasem Franklin i inni uważali, że każde pokolenie powinno stworzyć nową konstytucję od zera. Ponieważ byli oświeceniowymi neptkami, to podchodzili do wszystkiego „naukowo”, więc wyznaczyli nawet termin, po którym przemija pokolenie, jakiś dziwny termin, jak 23 lata (ale nie pamiętam). Jest zupełnie nieuniknione, że po dwóch wiekach z hakiem, system im skostniał i legislatura jest w bezustannej walce z egzekutywą, ale także sama ze sobą. Republikański system rzymski, na którym wzorowali się ojcowie konstytucji, był o wiele bardziej subtelny i, nie mając nawet koncepcji równowagi władz, taką równowagę dawał.
Pomijam już ten drobiazg, że amerykański system jest w istocie swej rewolucyjny. Będąc konserwatystą i kontrrewolucjonistą, odrzucam go z powodów zasadniczych. Nic dziwnego, że Ameryka była po stronie bezbożnych jakobinów i bolszewików. Tfu.