Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Dawno temu, na wykładzie z botaniki na jednym z wydziałów przyrodniczych, kiedy uczyliśmy się identyfikacji gatunków, prowadzący opowiedział anegdotę. Kiedy w rejonie Ojcowa w latach dwudziestych ubiegłego wieku zlokalizowano stanowisko brzozy ojcowskiej, postanowiono objąć ją ochroną. Nie bez szczególnego powodu. Miejscowa ludność „od zawsze” wykorzystywała witki brzozowe do masowej produkcji mioteł, istniało zatem realne zagrożenie, że ofiarą tego procederu padnie właśnie izolowane stanowisko czyli miejsce występowania tego endemicznego, jak sądzono wcześniej, gatunku. Po prostu jakiś miotlarz, przygotowując partię mioteł na targ, mógł w krótkim czasie wyciąć w pień całą populację. Zakazano więc wycinania brzozy na miotły w tym rejonie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wbrew oczekiwaniom, nasza zagrożona brzózka zaczęła gwałtownie zanikać. Okazało się, że była szybko wypierana przez dużo silniejszy od niej gatunek, czyli zwykłą brzozę, tzn. brzozę brodawkowatą, którą miejscowi chłopi zdecydowanie preferowali przy wyborze materiału na miotły i skrupulatnie ją przycinali, blokując w ten sposób jej ekspansję. Gdy im to uniemożliwiono, to szybko zaczęła dominować nad gatunkiem chronionym i wypierać go z zajmowanego terenu. Ponadto, nasza ojcowska brzoza znosiła znacznie lepiej sporadyczne przycięcia, zyskując tym samym dodatkowo przewagę nad agresywną konkurentką. Warunkiem istnienia wybranej do ochrony, rzadkiej rośliny w tym miejscu, okazała się być aktywność gospodarcza miejscowej ludności. Na szczęście, po spostrzeżeniu tej zależności, botanicy, obserwujący rezerwat, szybko doprowadzili do zniesienia zakazu ingerencji ludzkiej, a zatem do – jak to określił siedzący obok kolega – „wykończenia przez doniosły akt ochrony” nie doszło.

Szczegóły tamtej anegdoty czas zatarł w mojej pamięci, ale ogólny przekaz wrył mi się w nią na trwałe. Znalazł on później niejednokrotnie potwierdzenie w różnych miejscach i różnym czasie. Przypadek ów nie był i nie jest w nauce i cywilizacji łacińskiej niczym szczególnym: zidentyfikowano problem, zdiagnozowano zagrożenie, postawiono postulat, wprowadzono procedurę jego realizacji, prowadzono obserwację skutków, dostrzeżono reakcje nieprzewidziane w pierwotnej diagnozie, wyciągnięto wnioski, skorygowano procedury ochrony i finalnie osiągnięto założony pierwotnie cel, poszerzając niejako przy okazji zasób posiadanej wiedzy przyrodniczej.

Klasyka, chciałoby się rzec. Nuda, rzekłby może śp. Maklakiewicz, gdyby dane mu było zagrać znowu w jakimś niepowtarzalnym filmie. Jak wiadomo, celem ochrony przyrody jest zachowanie i rozwój istniejących gatunków, co z kolei jest możliwe przez zabezpieczenie umożliwiających im życie ekosystemów, więc cóż w tym nadzwyczajnego? No niby nic. Niby, bo mam przeczucie, graniczące z pewnością, że dziś nie byłoby to możliwe i nasza nieszczęsna betula x oycowiensis należałaby już do przeszłości, a rozliczni zatroskani mówiliby z powagą, że padła ofiarą odwiecznych praw przyrody, żelaznych reguł ewolucji albo była czymś niedostosowanym i w wyniku tego niedostosowania została przez mądrą ze swej istoty Naturę roztropnie i zasłużenie wyeliminowana.

Dlaczego tak uważam? Dlatego, że ochrona przyrody przestała być dziedziną formowania życia w kierunku zachowania jego różnorodności i harmonii, jego składową poprawiającą jakość i budującą wrażliwość czy poczucie estetyki, a stała się ideologią wprzęgniętą w służbę budowniczych Nowego Wspaniałego Świata. Oczywiście nie ona jedna. Ma tam zajmować poczesne miejsce obok Praw Człowieka, Równości, Wolności Słowa, Dobra Ludzkości, Tolerancji itp., itd. (zainteresowanych wydłużeniem tej listy odsyłam do przemyśleń panów Rousseau, Woltera, Marksa czy filozofów tzw. szkoły frankfurckiej). Aby spełnić zadaną rolę musi, podobnie jak inne wartości i dogmaty cywilizacji łacińskiej, zacząć podlegać regułom myślenia orwellowskiego. Nie może pozostać tym, czym w swej istocie jest, a raczej – powinna być: ochroną przyrody. Ma stać się dziedziną, która przestaje funkcjonować w oparciu o wiedzę przyrodniczą, bo jak wiadomo biologia jest nauką ścisłą i nie znosi przekłamań. Przebudowa natomiast wymaga, aby Nowa Ochrona Przyrody (NOP) miała charakter ideologii, dla której pojęcia prawdy i kłamstwa mają charakter względny.

Tak więc dorobek nauki łacińskiej musi być całkowicie odrzucony. Nie może być tu miejsca na nauki ścisłe i logikę w ogóle. Nie może być również mowy o akceptacji działań ludzkich. Człowiek w tym ujęciu jest uosobieniem wszelkiego zła i należy go bezwzględnie z Nowej Rzeczywistości wykluczyć. Nie da się tego zrobić, jeżeli zachowa się podstawy rozumowania chrześcijańskiego, gdzie człowiek jest integralną częścią Stworzenia. Interakcja między człowiekiem i przyrodą jest jednym z filarów ludzkiej kultury, całego dorobku cywilizacyjnego ludzkości, nie można więc chronić przyrody, wyrzuciwszy z niej człowieka, a równocześnie trzeba ją chronić w obronie człowieka. Nowa ideologia wyklucza takie stanowisko. Nie ochronie przyrody dla człowieka i nie ochronie przyrody dla niej samej, dla jej bogactwa, różnorodności i piękna, ma bowiem służyć NOP, lecz przywróceniu swobody działania wszechmocnej, wszechmądrej i wszechdobrej Naturze, Matce Ziemi etc. etc. To zresztą wydaje się być też tylko narzędziem do osiągnięcia celu w tle: odrzucenia cywilizacji człowieka. Ponieważ wojownikami tej myśli są przede wszystkim ludzie Zachodu, to chodzi im o odrzucenie cywilizacji, którą znają, tzn. cywilizacji Zachodu. Przynajmniej na razie.

NOP nie wymaga wiedzy i fachowości. Wymaga niewiedzy, wiary i żarliwości. Wymaga też ofiar. Według mnie ma cechy prymitywnych wierzeń pogańskich z animizmem na czele.

Dlatego musi oprzeć się na wyznawcach, którzy nie tylko nie traktują z szacunkiem wiedzy w rozumieniu cywilizacji łacińskiej, ale patrzą na nią z wrogością, gdyż widzą jej chrześcijańskie fundamenty. Najważniejszy jest żar emocji. Wszystko inne jest balastem. Czy gdzieś tego nie słyszeliśmy? Czy nie są to postulaty rodem z rewolucji bolszewickiej? Osobiście uważam, że tak, ale mają głębsze, wcześniejsze korzenie.

Wykorzystywanie dziś wielkich haseł ochrony środowiska czy ochrony klimatu do destrukcji istniejącego porządku oraz ich pompatyczne zadęcie przywodzi na myśl wielkie hasła zawracania rzek, zaorywania stepów czy osuszania bagien, znane z minionych czasów. W istocie jest to tylko druga strona tej samej karty, jej lustrzane odbicie, którego wymaga mądrość etapu na drodze do budowy Nowego Świata i Nowego Człowieka, a która to budowa sprowadza się do zniszczenia świata starego.

NOP jest instrumentem neomarksizmu i stosuje wykorzystywane przezeń techniki. Najpowszechniejsze jest odwracanie znaczenia słów bądź zafałszowanie pojęć i wykorzystywanie ich „dla dobra sprawy”. Dotyczy to nawet terminu głównego: ochrona przyrody jest nazywana ekologią a bojówkarze Sprawy działaczami ekologicznymi. Brzmi bardzo poważnie, ale z prawdą ma tyle wspólnego co geografia z geologią. Po cóż to? Naiwne pytanie! Zawłaszczenie słownictwa prowadzi do zawłaszczenia pojęć, a zawłaszczone pojęcia można preparować i uplastyczniać do woli.

Manipulacja przymiotnikiem „robotniczy” miała bardzo dalekosiężne i – z krótką przerwą, przypadającą na początek lat 80-tych w Polsce – osiągnięte cele. Pozwoliła na sformalizowane, instrumentalne i powszechne używanie problematyki robotniczej w zgoła przeciwnym do interesów robotniczych celu. To samo dotyczy ochrony przyrody przekształconej w NOP. Sama ochrona przyrody nie ma tu większego czy wręcz żadnego znaczenia. Może być nawet szkodliwa dla Sprawy. Postaram się to wykazać powołując się na przypadki w Polsce powszechnie znane jak Puszcza Białowieska, Dolina Rospudy, łowiectwo czy rabunkowa gospodarka leśna.

Przedwieczna Puszcza Białowieska

Któż zbadał puszcz litewskich przepastne krainy,
Aż do samego środka, do jądra gęstw
iny?
Rybak ledwie u brzegów nawiedza dno morza;
Myśliwiec krąży koło puszcz litewskich łoża,
Zna je ledwie po wierzchu, ich postać, ich lice,
Lecz obce mu ich wnętrzne serca tajemnice:
Wieść tylko albo bajka wie, co się w nich dzieje.

Czy ten fragment nie odpowiada obrazowi Puszczy Białowieskiej, „jedynemu zachowanemu w Europie nizinnemu lasowi naturalnemu”, jaki nosimy w naszej wyobraźni? Dla mnie przynajmniej jest on poetyckim majstersztykiem. Przejdźmy jednak od poetyki do praktyki.

Puszcza Białowieska jest zwartym kompleksem leśnym o powierzchni ok. 1500 km kw., z czego nieco ponad 40% leży w granicach obecnej Polski. Obszar Puszczy był w przeszłości oczywiście zupełnie inny. Sama Puszcza była otoczona innymi puszczami, po których pozostały już tylko relikty lub same nazwy jak Puszcza Czarnołoska, Szereszewska, Świsłocka, Ladzka, Kamieniecka, Bielska i in. Wszystkie one wchodziły w skład olbrzymiego kompleksu puszczańskiego rozciągającego się między Mazowszem, Rusią i Litwą. Trudno jest odtworzyć jej granice administracyjne, tym bardziej, że pierwsze znane częściowe odgraniczenie Puszczy pochodzi z roku 1559. Dekrety odgraniczające były wydane w roku 1584 i 1589, ale zaginęły w Rosji po wojennej ewakuacji administracji carskiej i jej archiwów w roku 1915. Dość, że pierwszy istniejący obecnie dokument określający odgraniczenie Puszczy pochodzi z roku 1780. Mowa o Karcie Guberni Mieleczyckiej z podziałem na straże tzn. obszary pod dozorem jednego podleśnego, będące odpowiednikiem dzisiejszych nadleśnictw. Granice administracyjne Puszczy były jednak dosyć płynne, ponieważ nieustannie szarpały ją administracje ościennych majątków. Dopiero podskarbi Stanisława Augusta – Antoni Tyzenhaus położył kres samowolom, podobno nawet zbrojnie wprowadzając ład i porządek. W tym czasie w Puszczy znajdowały się 2 obszary łowieckie, z których korzystał Stanisław August Poniatowski: Teremiski i Wielka Kletna.  Wkrótce potem zaczęła się pierwsza wielka ingerencja ludzka na przemysłową skalę. Po upadku powstania kościuszkowskiego i 3 rozbiorze caryca Katarzyna podarowała z prawem dziedziczenia 20 000 ha gen. Rumiancewowi, 11 000 Fersenowi, a Białowieżę, Narewkę i Skubowo na 50 lat Kutuzowowi. Skutkiem tego rozpoczął się masowy karczunek Puszczy i w ciągu najbliższych kilku lat zmniejszyła się ona o ok. 40 000 ha zamienionych na pola uprawne i łąki. Sporządzone w 1806 roku pomiary określą powierzchnię Puszczy na 130 000 ha. Prace urządzeniowe tzn. zmierzające do uporządkowania przestrzennego kompleksu prowadzono w latach 1843-46. W ich wyniku podzielono Puszczę na prostokąty o powierzchni 2 (2,134 km) wiorst kwadratowych każdy. Dla ich utworzenia poprzecinano powierzchnię puszczy liniami o szerokości 3 sążni (ok. 6 m). Na powierzchnię Puszczy składało się wówczas ponad 96 000 ha lasów, 17 500 ha gruntów użytkowych i ponad 9 000 ha nieużytków. W tym też mniej więcej czasie zarząd leśny gospodarował na powierzchni 117 000 ha, grunty chłopów państwowych zajmowały ponad 6000 ha, a wkrótce ich powierzchnia wzrosła, w wyniku kolejnych nadań, do 13 000 ha. W kolejnych latach powierzchnia Puszczy ulegała dalszemu pomniejszeniu. W roku 1885 jej powierzchnię ustalono na 102 000 ha w  tym 90 000 ha lasu, 4600 ha użytków rolnych i ponad 7500 ha nieużytków. Warto dodać, że w 1883 r. wprowadzono zmiany w organizacji przestrzennej i istniejące dotychczas oddziały o powierzchni 2 wiorst podzielono na pół, wycinając dodatkowe linie podziałowe o szerokości 3 sążni.

Cały czas trwał też proces zasiedlania terenów Puszczy kolonistami, głównie z Mazowsza, ale niekiedy również Niemcami.

W 1888 Puszczę Białowieską i graniczącą z nią, a wkrótce wręcz do niej włączoną, Puszczę Świsłocką przeniesiono z zarządu państwowego pod zarząd rodziny carskiej. Od tej chwili priorytetem zaczęła być gospodarka łowiecka, znacząco ograniczono wyręby, a nawet przejściowo je zawieszono. Rozpoczęły się też próby cofnięcia procesów kolonizacyjnych i likwidacji pewnej części osadnictwa. Skalę osadnictwa w roku 1906 obrazuje poniższa tabela:

Grunty chłopskie położone wewnątrz Puszczy Białowieskiej
i Puszczy Świsłockiej lub wrzynające się w nią

Majątki

Grunty w ha

orne sianokosy wygony razem
Hajnowski 1 260 657 141 2 058
Browski 2 937 1 903 702 5 542
Starzyński 424 1 290 63 1 777
Królewski 889 1 328 278 2 495
Świsłocki 239 1 947 0 2 186
5 749 7 125 1 184 14058

Jak widać z powyższego zestawienia, dziewiczość Puszczy i jej obraz kształtowany w naszej wyobraźni na kształt przywołanych wcześniej fragmentów „Pana Tadeusza” niewiele ma wspólnego z faktami.  W latach 1843-46 naliczono w Puszczy 120 różnych osiedli. Liczba gospodarstw chłopskich wynosiła 668 z 5790 mieszkańcami. W roku 1850 było tych gospodarstw już 1750. W roku 1888 wypasano w Puszczy ponad 6000 szt. bydła rogatego, nie licząc koni.

W roku 1894 zbudowano rozcinającą Puszczę kolej z Bielska do Hajnówki, a w 1897 dociągnięto ją do serca Puszczy – do Białowieży. W latach 1891-92 wyprostowano koryto rzek Narewki i Łutowni w celu umożliwienia spławu drewna. Skutkiem było obniżenie poziomu wód gruntowych, co spowodowało konieczność budowy systemu tam i śluz.

Włączenie Puszczy w zarządzanie domu carskiego i podporządkowanie  prowadzonej w niej gospodarki w całości celom łowieckim zasadniczo nie wyszło jej na dobre. Nadmiernie rozmnożona zwierzyna zniszczyła piętrową strukturę lasu i uczyniła go nieodpornym na działanie wiatru i burz. Po wycięciu we wszystkich latach dawniejszych (za wyjątkiem lat 1821-1834, gdy wyręby były wstrzymane) cennych gatunków drzew tj. sosny i dębu, powstały rozległe naloty świerkowe niszczone przez zwierzynę i w efekcie skarlałe.

Nie chcę zanudzać kolejnymi cyframi, ale kilka faktów muszę przytoczyć ze względu na ich brzemienność w skutki, zgodnie bowiem z zasadą Hitchcocka –  najgorsze miało dopiero nadejść.

Od sierpnia 1915 r. Puszcza znalazła się pod administracją niemiecką. Niemcy natychmiast rozpoczęli rabunkową eksploatację lasów, wycinając i wywożąc ok. 5 mln m sześciennych drewna (na 32 mln ogółem). Aby tego dokonać, wybudowali 300 km służącej do jego wywozu kolejki wąskotorowej. Rozbudowano też powstałe za czasów carskich tartaki. Na powierzchni 8900 ha przeprowadzono zręby zupełne. Jeśliby wśród czytelników znalazł się jakiś entuzjasta tezy, że zamożność Niemiec jest przede wszystkim wynikiem ich pracowitości i powściągliwości, to podaję powyższe dane „ku rozjaśnieniu umysłu”. Zinstytucjonalizowany rabunek przerwała niemiecka klęska i zakończenie wojny. Najbardziej zniszczone zostały lasy w późniejszych nadleśnictwach Hajnówka, Narewka, Leśna, Białowieża i Zwierzyniec.

W roku 1919 do Puszczy zawitała administracja polska. Choć relatywnie szybko nakreślono kształt gospodarki leśnej, jej cele i niezbędne działania, to pierwsze lata były jednak latami chaosu. Nim też można tłumaczyć podpisanie w 1924 roku 10-letniego kontraktu na eksploatację Puszczy z angielską firmą The Century European Timber Corporation. Anglicy ani myśleli dotrzymywać warunków umowy i rozpoczęli na powrót iście rabunkową eksploatację lasów. Zanim zerwano z nimi kontrakt, wycięli kolejne 2,5 mln m sześciennych drewna.

Administracja polska prowadziła na terenie Puszczy dosyć intensywną gospodarkę, ale należy pamiętać, że przede wszystkim musiała uporać się ze skutkami masowych, a często wybiórczych, wylesień z lat poprzednich. Borykano się też z problemami typowymi w odrodzonym Państwie: brakami kadrowymi i brakiem jednolitego, spójnego, długofalowego planu działania. Pojawił się on dopiero w połowie lat 30-tych z osobą Adama Loreta i ostatecznym określeniem struktury Lasów Państwowych. Ten proces przerwała kolejna wojna. Administracja sowiecka w roku 1940 wycięła 3-letni tzw. Etat, to znaczy plan rębny przewidziany przez Polaków. Nie zapomniano też o wycięciu całej polskiej kadry leśnej. W dosłownym znaczeniu.

Przejęcie Puszczy przez Niemców tym razem przyniosło jej gospodarcze uspokojenie. Miała być bowiem przede wszystkim skansenowym rejonem dziewiczej przyrody, przewidzianej jako rejon łowiecki dla niemieckich notabli, z Goehringiem na czele. Czyli miała mieć taki status, jaki z grubsza przewiduje dla niej dzisiejszy niemiecki zarząd tzw. polskiego Greenpeace. Zarówno pomysł jak i zalecenia realizacji są zaskakująco podobne.

Po zakończeniu II Wojny Światowej puszcza została przecięta granicą. Po stronie sowieckiej zostało prawie 2/3. Obecnie jest ona w całości objęta ochroną, ale ta ochrona nie jest oczywiście ochroną w rozumieniu rezerwatu ścisłego. Niestety już po wojnie Sowieci osuszyli 7 000 ha bagna Dziki Nikor. Oprócz oczywistych strat przyrodniczych, spowodowało to obniżenie poziomu wód gruntowych w całej Puszczy, a w następstwie jej osłabienie. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że 3 lata temu rozpoczął się program odtwarzania Dzikiego Nikoru przy użyciu sporych sił i środków.

W Polskiej części Puszczy na większości jej powierzchni prowadzona jest gospodarka leśna zgodnie z polskimi zasadami hodowli lasu, które w pełni świadomie pozwolę sobie określić jako jeśli nie najlepsze i najbardziej przyjazne naturze w Europie, to z pewnością jedne z najlepszych (dla zainteresowanych rozwinę tę myśl w innym miejscu). Na pozostałym obszarze powołano Białowieski Park Narodowy, którego początki sięgają lat 20-tych ubiegłego wieku.

Nie jest moją intencją wprowadzanie czytelnika w szczegóły zasad ochrony przyrody. Nie jest też nią wyjaśnianie złożonych reguł rządzących powiązaniami przyrodniczymi, ekologią, celem ochrony i miejscem w tym procesie człowieka. Chcę tylko wskazać na absurdalność tez stawianych przez tzw. obrońców Puszczy o dziewiczości lasu, nie tylko zideologizowanie tematu ochrony przyrody ale i jego zakłamywanie, manipulowanie prowadzące do ogłupiania słabo znających temat i wrażliwych na hasło obrony przyrody ludzi, do ich przerabiania dla potrzeb ekobolszewizmu, a w konsekwencji na zgodę na niszczenie tejże przyrody. Proszę zestawić przytoczone powyżej fakty ze znalezionym w internecie przekazem „obrońców Puszczy”.

puszcza

Czyż prawda ma w tym przekazie jakieś znaczenie? Czy postulaty nie uwzględniające znajomości podstaw biologii, ekologii, hydrologii i historii rejonu mogą służyć realizacji celów, o których gardłują ich głosiciele? Co pozwala tym ludziom mieć przekonanie o doniosłości i nieomylności własnych sądów?



Prześlij znajomemu

0 Komentarz(e/y) do “NOP czyli Nowa Ochrona Przyrody część I”

  1. Brak Komentarzy

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej! Wydanie II
Wydanie zawiera fragmenty Dzienników George’a Racey’a Jordana.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.