Orzeł
50 comments Published 4 September 2013    |
- Cycles
- Składany komunizm
- Żuraw i landrynka
- Polski październik i okrągły stół
- Hmong znaczy wolny
- Antykomunizm którego nie ma
- Piszcie do mnie na Berdyczów
- Golicyn Nosenko i kilka drobiazgów
- Józef Mackiewicz i cenzura
- Operation Unthinkable
- Pisarz dla dorosłych w Pacanowie
- Bolo Liquidation Club
- Powstanie węgierskie
- Mackiewicz i Suworow
- Głód wiedzy o Hołodomorze
- Wszystko jest połączone
- Nasz człowiek – Gordijewski
- Niech biega w kukukrydzę…
- Lot nad kukułczym gniazdem
- Józef Mackiewicz idzie na wojnę
- Niektórzy nazywają to „upadkiem komunizmu”
- Benia Dniepropietrowski
- Za lub przeciw kontrrewolucji
- NOP czyli Nowa Ochrona Przyrody
- Listy z Niedorzecza
- „Niespodziewany koniec lata”
- Benito Cereno
- Jacyś biali Rosjanie
Wiem, że Wydawnictwo Podziemne jest ostatnim miejscem na komentarze zalatujące kadzeniem jakiemukolwiek autorowi, ale naprawdę, lepiej bym tego nie ujął.
Do pełnego spektrum dodałbym jeszcze socjalistów i lewicowców na przykład z “Obywatela”, czy też weteranów PPS-RD, którzy odwołują się do niebolszewickiej lewicy polskiej i widzą, że komuniści ukradli idee lewicowe, a przede wszystkim, że stoją za kapitalizmem nomenklaturowym, z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Czy dobrze rozumiem, że wystarczy nie być bolszewikiem i już się jest antykomunistą? Bowiem jak rozumiem z tekstu, wystarczy nie aprobować bolszewickich metod, kierunków i oczekiwań. Kiedyś antykomunistami byli ci co walczyli z bolszewizmem orężem i piórem, potem ci co chociaż chcieli walczyć. A dziś wystarczy myśleć normalnie…
Oto i nasze czasy. Czy Pan Anton też jest antykomunistą? No bo nie lubi “gejowszczyzny”, z tego też powodu, jak mi się zdaje, ceniąc sobie w szczególności “Rosję” Putina i jego towarzyszy czekistów?
Jak zatem definiujemy dziś bolszewizm? Czy tylko “gejowszczyzna” etc. to bolszewizm? Czy “Rosja” to bolszewizm? Czy “Chiny” to bolszewizm”? Pedały tam nie mają tak dobrze ale za to cały niemal świat należy do nich… A “Kazachstan”? A “Polska”?
Z drugiej strony: czy każdy patriota jest z definicji antykomunistą? Także i ten co udziela się, całym swoim patriotycznym sercem w “wyborach”, regularnie, co parę lat sygnując z satysfakcją, cyrograf oddający swoją zniewoloną ojczyznę w łapska bolszewików ad infinitum? W imię “realizmu”. Bo: “nie ma innego wyjścia” albo: “trzeba bo jak nie, to oni wygrają” czy też wprost: “jakże by inaczej”. Czy wystarczy “w głębi duszy czuć, że jest w tym jakaś sprzeczność”?
Szanowny Andrzeju,
A może chodzi o to, że każdy z wyżej wymienionych, kto nie aprobuje komunizmu (rozumianego jako teoria i praktyka władzy, wraz z całym instrumentarium) po prostu jest potencjalnym antykomunistą? Nawet Anton (o którym poniżej) temu akurat nie przeczyć nie musi.
Przykład Antona, który wywraca narrację Pana Orła do góry nogami jest swoją drogą zobrazowaniem pewnej szerszej tendencji, coraz częściej niestety obecnej na naszym podwórku. Jako wraży komunizm postrzegany jest szeroko pojęty neomarksizm rodem z Frankfurtu, Sorbony i Berkley, natomiast będąca inkarnacją Sowietów Federacja Rosyjska, a nawet ChRL czy Korea Północna, już nie są postrzegane w tym charakterze.
Co więcej, na skutek – zapewne w jakimś stopniu inspirowanych przez KGB-FSB – operacji aktywnych na odcinku “public relations”, to Putin postrzegany zaczyna być jako “obrońca chrześcijaństwa i tradycyjnych wartości przed pedalstwem i lewakami ze zgniłego Zachodu”. Albo, co można zaobserwować podczas dyskusyj o chaosie wokół Syrii, zauważalna jest narracja “zła Ameryka/Izrael i fanatycy muzułmańscy vs. Assad i Putin – obrońcy suwerenności Syrii i syryjskich chrześcijan”.
A swoją drogą, skoro antykomunistami mieliby być z definicji polscy (czy zachodni) patrioci i konserwatyści, to czy Armia Wolnej Syrii, walcząca przecież z narodowo-bolszewickim reżimem wspieranym aktywnie przez oś sino-sowiecką jest organizacją antykomunistyczną? To samo tyczy się choćby Emiratu Kaukaz czy choćby turkiestańskiego Hizb-ut-Tahrir.
Panowie!
Tekst jest pewnym eksperymentem myślowym, próbą znalezienia potencjału do zatrzymania komunistycznego marszu przez instytucje. Oczywiście, zgadzam się z Panem Andrzejem, że sprzeciw wobec zalewu gejowszczyzny, czy bycie patriotą to nie jest jeszcze antykomunizm. Ale ponieważ czerwona epidemia zagraża każdej ludzkiej jednostce, więc chyba warto poszukać takich wspólnych cech światopoglądowych, które pozwolą przynajmniej na zdefiniowanie zagrożenia. Nie lekceważyłbym też normalnego myślenia, o którym wspomina Pan Andrzej. To dobry materiał wyjściowy.
Przepraszam za lakoniczną odpowiedź, ale mam chwilowo utrudnioną łączność. Włączę się do dyskusji, jak tylko będę mógł.
Szanowni Panowie (a zwłaszcza, Panie Orle!),
Bardzo interesuje mnie ta dyskusja i powyższy artykuł. Wydają mi się (i jedno, i drugie) być przyczynkiem do przybijania kisielu do ściany, tj. nie działaniem pozbawionym sensu, ale przyczynkiem do rozumienia czym jest komunizm. Pan Orzeł podchodzi do tego problemu od innej strony: czym jest antykomunizm, ale wszystkie jego trudności biorą się wprost z niemożliwości przybijcia kisielu do ściany, jakim jest każda próba zdefiniowania tego bolszewickiego świństwa.
Odczucie, że coś jest nie tak w rzeczywistości, w jakiej przyszło nam żyć, jest nie nowe. Pytanie jednak, czy każdy kto tak odczuwa swą “rzeczywistość” jest naprawdę antykomunistą? Czy wedle wykładni p. Orła antykomunistami nie byliby Sid Vicious i Johnny Rotten, filary punkowego zespołu Sex Pistols? Z mojego punktu widzenia to raczej bolszewicy… Czy każdy punk w latach 70., hippies w latach 60., i każdy inny buntownik bez powodu w dowolnej innej dekadzie są od razu antykomunistami? Oczywiście nie. Przypomina się tu sławna anegdota o amerykańskim senatorze, który wyzywał prezydentowi Trumanowi od komunistów. Na co zwolennik Trumana odparł, że prezydent nie jest komunistą, ale antykomunistą, by w odpowiedzi usłyszeć spokojne: – Wszystko mi jedno, JAKIEGO TYPU KOMUNISTĄ jest prezydent.
Pan Jaszczur słusznie wskazał na współczesny nam problem wojny domowej w Syrii. Przyjrzyjmy się temu koszmarowi z punktu widzenia naszej kwestii. Assad jest dość oczywistym bolszewikiem (syn Hafeza Assada i szef partii Baath, arabskiej kompartii), popierany jest (co zupełnie konsekwentne) przez czekistę Putina i szefa chińskiej kompartii – niczego innego spodziewać się należało. Ale kto jest przeciw niemu? Wolna armia syryjska (czy jak jej tam) jest zlepkiem uciekinierów z armii Assada, muzułmańskich fundamentalistów, al-Kaidy (sunnickiej, bo szyicka Hezbollah i Iran są po stronie ateistycznego Assada) i wreszcie kilku na krzyż (przyznaję, nie liczyłem) antykomunistów. Kogo więc z naszych antykomunistycznych pozycji powinniśmy popierać w takiej sytuacji?? Ale to jeszcze nie koniec. Bo oto część świata wolnego – tylko “tzw. wolnego” tak naprawdę – wznosi głosy oburzenia przeciw tysiącom ofiar Assada (nawiasem mówiąc, czy nie słyszeli nigdy o liczniejszych ofiarach Assada-ojca? ale o tym cicho), przeciw atakom bronią chemiczną, przeciw “niewinnym ofiarom cywilnym” (jakby w wojnie domowej mogły być inne ofiary). I kto wiedzie prym wśród koalicji przeciw bolszewikowi Assadowi i jego sowieckim i chrlowskim poplecznikom? Osama – o, przepraszam – Obama i Hollande… Jeśli dobrze rozumiem wykładnię p. Orła, to obaj są bolszewikami…
Mamy więc powtórzenie klasycznego modelu, kiedy przeciw Stalinowi występuje Hitler – inny bolszewik. A potem Chruszczow, inna bolszewicka kanalia. Ale i jeden i drugi wyniesieni zostają do poziomu niemalże – niemal, tylko dlatego że czasy były inne! – “antybolszewików”.
Drogi Panie Orle! Bardzo bym nie chciał, że mnie Pan zrozumiał w ten sposób, że nie zgadzam się z Pańskim świetnym artykułem. Jest dokładnie tak, jak Pan mówi. Pański “myślowy elsperyment, by znaleźć antykomunistyczny potencjał” zasługuje na najwyższe pochwały. A najwyższą możliwą pochwałą jest rzetelna polemika.
Drogi Jaszczurze,
Z tą Koreą Płn. przesadziłeś. Toż to właśnie “ostatni komuniści” – dyżurny straszak, demonstracja “czym naprawdę był komunizm, którego przecież poza tym już nigdzie nie ma”, wszędzie poza tym są tylko “demokraci i pragmatycy”. Ale nawet ten bolszewicki reżim nie jest nigdzie kwalifikowany do zlikwidowania go. On ma tylko straszyć: patrzcie co by było gdyby nie “upadek komunizmu”.
A kto dziś pamięta o Kubie gdzie nawet nie było “pierestrojki”…A niech sobie tam robią co chcą pod nosem USA…
Panie Orle,
Dla wielu dawnych antykomunistów (sprzed “upadku komunizmu”), największym zagrożeniem są więc bolszewicy “zachodni”, ci od marszu przez instytucje. Ale oni zawsze byli a ich siła jest funkcją słabości tzw. cywilizacji zachodniej. Pomstuje się na ich siłę ale nie na własną słabość i błędy. Tego się nie widzi. Nie widzi się też tego, że bolszewizm nie definiuje się przez ideologię ale przez to co Pan Michał nazywa na niniejszych stronach Metodą, przez cel główny jakim jest opanowanie i zniewolenie całego świata.
Dla mnie definicja antykomunizmu jest prosta. Chodzi o aktywny moralny opór wobec bolszewizmu w jakiejkolwiek postaci. Te postaci określa jedna wspólna rzecz: wymieniona powyżej Metoda.
postscriptum: w przedostatnim zdaniu powinienem użyć słowa “sprzeciw” w miejsce “opór”. O to mi w istocie chodzi.
Panie Andrzeju,
Pańska wykładnia sytuacji komunistycznej Korei powinna być drukowana wielkimi literami w podręcznikach dla otrzeźwienia maluczkich. Zaiste, dyżurny straszak dla naiwnych i niedorozwiniętych (czyli ogromnej większości).
Panie Michale,
Gwiazdy zachodniego punku, czy rocka, to ciekawy temat na osobny artykuł. Oni się buntowali dla samego buntu i hecy. Wtedy ten bunt miał posmak czerwonej rewolucji. Bezmyślnie podchwytywali lewackie hasła i przerabiali je na chwytliwe przeboje.
Imagine all the people…
Syd Vicius, Roger Waters i inni buntowali się przeciw istniejącemu porządkowi świata, postępując według przepisu Marksa i Lenina. Dzisiaj świat zaczyna wyglądać tak, jak oni sobie zamarzyli, więc refleksja, że coś z tą rzeczywistością jest nie w porządku zaczyna nabierać cech antykomunizmu.
Sytuacja w Syrii jest dobrym przykładem kompletnego zagmatwania współczesnej światowej sceny politycznej. Mam wrażenie, że najciekawsze jest to, czego nie wiemy o tym konflikcie. Obama jest w oczywisty sposób czyjąś marionetką i realizuje prace zlecone, jak większość dzisiejszych “mężów” stanu. Ja skupiłem się raczej na kwestii dotarcia do świadomości zwykłych ludzi, których wielka polityka nie interesuje, ale instynktownie czują, że ich otoczenie zmieniło się na niekorzyść, a nie rozumieją, dlaczego.
Panie Andrzeju,
Ja właśnie spróbowałem połączyć te wszystkie narzędzia bolszewickiego przewrotu, od walki z własnością prywatną, przez promocję gejowszczyzny, po piętnowanie tradycji i pokazać je jako elementy tej samej Metody. Największym problemem w rozmowach na te tematy jest niemożność zrozumienia, że tak pozornie odległe zjawiska, jak rozbijanie tradycyjnej rodziny i piętnowanie weteranów powracających z Wietnamu, to różne narzędzia dokładnie tej samej strategii. Dla większości ludzi jest to całkowita abstrakcja.
A propos punk-rocka, w peerelu była ona na swój sposób buntem przeciwko komunistycznej szarzyźnie. Osobiście zauważyłem, że wszyscy fani np. Dezertera, Siekiery czy Brygady Kryzys mają poglądy, które można by było określić jako antykomunistyczne.
Do pozostałych kwestii, które tutaj padły wrócę za jakiś czas.
Drogi Panie Orle,
Co do Syrii, czy nie przecenia Pan “ukrytych motywów”? Nie sądzę, żeby Obama wykonywał polecenia czyjekowliek, on (niestety) wierzy w to, co wygaduje. Jeśli działa komuś na rękę, to Putinowi, ale czy jest jego marionetką? Chyba nie.
Zasada, że silne państwo powinno wspomagać słabych przeciw opresji, jest słuszna. Problem w tym, że silne państwa NIE broniły ofiar Lenina, Trockiego, Stalina, Mao, Kimów, Pol pota i dziesiątek innych komunistycznych kacyków, jak Assad, Saddam, Kadafi, którzy wszyscy mieli ręce zbroczone krwią po łokcie, żeby zacytować Stiekłowa. Silne państwa wolały ściskać te zbroczone krwią prawice, pcząwszy już od Konferencji w Genui w 1922 roku (może coś na ten temat opublikujemy?), a na arii na strunie G20 skończywszy.
Całe więc to dzisiejsze oburzenie na młodszego Assada, gdy nikt nie mrugnął okiem, gdy Assad-ojciec masakrował dziesiątki tysięcy w Hama (jedna z największych zbrodni XX wieku, wieku, który w zbrodnie obfitował), jest dość zabawne. Ale żeby zaraz marionetki? Czy nie warto przywołać Ockhama i tłumaczyć zjawisk w prosztszy sposób?
Natomiast lewaccy trubadurnie (wydaje mi się) są świadomi tego, co robią. Zacytowany przez Pana Lennon był piewcą naturalizmu, świata człowieka biologicznego (jak by powiedziała Toporska) i słowa “Imagine” nie są wcale bezmyślne – są diaboliczne, są świadomą próbą odarcia człowieka z całej jego duchowości i przedstawienia tak ogołoconego bytu, jako czegoś atrakcyjnego.
Napisał Pan: “skupiłem się na kwestii dotarcia do świadomości zwykłych ludzi, których wielka polityka nie interesuje, ale instynktownie czują, że ich otoczenie zmieniło się na niekorzyść, a nie rozumieją, dlaczego.”
Czy zechciałby Pan tę myśl rozwinąć? Co to naprawdę znaczy “dotrzeć do świadomości zwykłych ludzi”?
Drogi Panie Jaszczurze,
W oczekiwaniu na Pański powrót do innych spraw, czy nie sądzi Pan, że to jednak przesada: “wszyscy fani np. Dezertera, Siekiery czy Brygady Kryzys mają poglądy, które można by było określić jako antykomunistyczne”???
Wszyscy? Naprawdę wszyscy? I antykomunistyczne? Czy raczej “antykomunistyczne”?
Panie Orle,
Czy za narzędzie bolszewickiego przewrotu uznaje Pan także ekspansję militarną (w tym poprzez zbrojenie wzmiankowanych tutaj bolszewików w Syrii a także w Iranie itd.), ekspansję gospodarczą? Czy uznaje Pan za takie narzędzie dezinformację, prowokację oraz nep (jako model wzmocnienia się celem większych podbojów)?
Czy bolszewizm obecnie to tylko walka z własnością prywatną, promowanie pederastii, rozbijanie tradycyjnej rodziny etc. czy też szerzej: zastosowanie wszystkich możliwych środków: starych “pierwotnych” i późniejszych, wypracowanych przez lata dzięki dziesięcioleciom efektywnej “walki o pokój” i “budowy socjalizmu”) celem podboju całego świata?
A propos rozmawiania “na te tematy”. Akurat mam okazję rozmawiać z wieloma starymi znajomymi moim zdaniem ludźmi inteligentnymi i spostrzegawczymi. No i kiedy rozmowa schodzi na tematy tzw. ideologiczne (wymienione przez Pana), praktycznie wszyscy oni “czują” zagrożenie. No bo komu podoba się promocja sodomii, zabieranie im ich własności czy wymuszanie na nim rezygnacji z własnych przyzwyczajeń?
(nb. prawie wszyscy, kiedy u nich goszczę, mają non-stop włączony telewizor z bolszewicką propagandą i karmią się nią zapamiętale)
Ale już nikomu nie przyjdzie do głowy, że coś ma tu też do rzeczy jakaś Syria. No bo przecież “komunizm upadł” i szlus. To zwykła rozgrywka mocarstw.
Można rzec: no tak, to ludzie zdezorientowani ale są jeszcze tacy
przypadkowo wykonałem “dodaj komentarz”, zatem kontynuuję mój ostatni wpis:
Są jeszcze tacy, co nie lubią jednak “Rosji”, nie wierzą w to że komunizm upadł. Nie poddają się nieustannie propagandzie bolszewickiej. Znają i czytają antykomunistyczne książki (Józefa Mackiewicza również).
Ale tu jak z nieba pojawia się propaganda “realnego patriotyzmu”, szerzona w “antykomunistycznej prasie”, w “antykomunistycznych książkach” i na “antykomunistycznych portalach, blogach i innych stronach internetowych” oraz w “antykomunistycznych stacjach”. Więc tłumaczą sobie: a to, że “Rosja” to Rosja (bardzo wygodne bo to przecież “odwieczny wróg”), a to, że “Rosję” podbiją “Chiny” (no bo kryzys demograficzny i siła “Chin” a w efekcie zasiedlanie Syberii Wschodniej przez Chińczyków), a to że bolszewicy wprawdzie w “Rosji” są (co ciekawe ci w “Chinach” chociaż sami nazywają się komunistami, nie są już faktycznie nimi bo tam jest przecież “kapitalizm i gospodarka rynkowa” – tak to odczuwają albo też zwyczajnie milczą na ten temat) ale już nie stanowią takiego zagrożenia dla świata. Dziesiątki argumentów za tym, że przecież nie jest już tak źle. Bo jednak jest wolna Polska i trzeba wziąć w tym udział, popierać czynnie naszych “antykomunistów” (bo jak nie to postępuje się na korzyść bolszewików, w praktyce uznaje się to za zdradę “wolnej Polski”).
I tak kręci się ten świat…
Drogi Orle!
Czy nie odnosisz wrażenia, że powodowany (niewątpliwe słuszną) intencją poszukujesz nam sojuszników daleko poza (fakt, notorycznie niedookreśloną) linią własnych wojsk? Że kwestie ekonomiczne (zawężone choćby tylko do podatków) lub też tego (pożal się Boże!) współcześnie rozumianego patriotyzmu nie są żadnymi desygnatami antykomunizmu? ( Powiem też, że jako zadeklarowany homofob czuję niejaki dyskomfort płynący z faktu, iż w tej materii ktoś mógłby mnie ochoczo postawić w jednym szeregu z płk. gosbezapasnosti Putinem!)
Ale jedno wydaje się niewątpliwe – jest już dużo później niż się wszystkim wydaje! Jeżeli kontrrewolucja nie wybuchnie w tym stuleciu, to pozostanie tylko czekać na widowiskową zagładę naszej cywilizacji.
Jeden w polu, nie wojsko, mówi ruskie przysłowie, ale co nam innego pozostaje? “Linia własnych wojsk” jest nie “niedookreślona”, ale raczej nie istniejąca.
Syria wydaje mi się tu symbolem naszej sytuacji. Kogo poprzeć? Choćby moralnie poprzeć? Słuszne wydaje się udzielić pomocy ofiarom Assada, ale wtedy trzeba być po jednej stronie z Obamą, Hollande i al-Qaidą. Ja nie jestem po ich stronie, więc czy mam poprzeć Hizbollah, Putina i chrl?
Homoseksualiści to równie świetny przykład. Propaganda sodomii wśród dzieci jest niedopuszczalna, ale czy to znaczy, że mam obrzucać wyzwiskami i zgadzać się na tłuczenie pałkami każdego pedała? “Jeśli jesteś bez grzechu, rzuć pierwszy kamieniem,” rzekł Pan nasz Jezus Chrystus i cały ten ruch przeciw sodomitom wydaje mi się równie niechrześcijański, jak ruch propedalski.
Więc jeszcze raz: po której stronie ja, antykomunista, szukać mam aliantów? Z mojego punktu widzenia, wszystkie te podziały są po drugiej stronie barykady, po drugiej stronie grubego muru, gdzie odbywają się gry i gierki między potomstwem jakobinów, wśród postrewolucyjnych społeczeństw. Ja jestem czarną reakcją, najczarniejszą reakcją na ten śmierdzący kocioł. Gdzie mnie się mieszać do ich sporów? Dlatego pozostaję w Podziemiu, ale patrzeć będę z ciekawością, jak się łączyć będą antykomuniści wszystkich krajów.
Panowie!
Zostało poruszonych tak wiele ciekawych tematów, że trudno wybrać, od czego zacząć.
Odpowiedź na pytanie pana Michała, kogo poprzeć w przypadku Syrii, przerasta moje możliwości. Nie mam pojęcia, bo brakuje mi danych. Obama wciąż wydaje mi się marionetką w rękach jakiejś stojącej w cieniu siły politycznej. Ponieważ nie mam żadnych dowodów na poparcie tej tezy, pozostawię to w sferze domysłów.
A propos punk rocka w PRL-u, o czym wspomniał Pan Jaszczur, dla mnie największym kuriozum tego zjawiska, jakim jest pop kultura, to fakt, że te same treści po jednej stronie żelaznej kurtyny były odczytywane jako protest przeciwko komunizmowi, a po drugiej stanowiły najbardziej jadowitą czerwoną propagandę. Dobrym przykładem jest Pink Floyd w przełomu lat 70 i 80-tych. Dla nas, tutaj, była to twórczość wymierzona przeciwko Kremlowi (może dlatego, że w przeważającej większości nie rozumieliśmy zbyt wiele z tekstów), podczas, gdy na Zachodzie Waters uchodził za rewolucjonistę. Jak odnieść się do takiego pomylenia pojęć?
Panie Andrzeju,
Wydaje mi się, że bolszewizm dzisiaj atakuje na wszystkich frontach, które Pan wymienił. Tam, gdzie rewolucja może zwyciężyć na drodze militarnej, wykorzystuje się czołgi, tam, gdzie łatwiej i taniej jest ogłupić, do akcji wkracza telewizor.
Panie Amalryku,
A gdzie jest ta linia naszych wojsk? Mamy w ogóle jakieś wojsko? Czy aby nie zostali tylko cywile? Może tylko cywile stanowią dziś jakikolwiek potencjał do odzyskiwania normalności? Czy rosyjscy chłopi występujący przeciwko kolektywizacji byli w czymś gorsi od wojska Wrangla? Ich antykomunizm wynikał z instynktu samozachowawczego, oni rozumieli swoją sytuację doskonale, nie trzeba było ich do niczego przekonywać. Dzisiaj mówienie rzeczy wydawałoby się oczywistych spotyka się w najlepszym razie z podniesieniem brwi.
Drogi Panie Orle,
Zacznijmy od końca. Chłopi walczący przeciw kolektywizacji byli bez wątpienia antykomunistami z instynktu, ale wcale nie tylko samozachowawczego. To był ten sam instynkt, który stawiał rosyjski “lud” po stronie cara a przeciw panom, przeciw jenteligentom, demokratom i ateistom. To był odruch o wiele głębszy niż tylko niechęć oddania zagrabionej ziemi. I tego właśnie “głębokiego” instynktu dziś brak. Wojskiem antybolszewickim są wszyscy, którzy ten instynkt na nowo odkrywają. Wojskiem antykomunistów jesteśmy my.
Dzisiejsza taktyka bolszewików nie jest niczym nowym. Oni zawsze atakowali na wszystkich frontach. Jednocześnie zrywali “rękawiczki” białoruczkom i uśmiechali się do intelektualistów; jednocześnie pluli na Rosję i wciągali gen. Brusiłowa w prowokację smienowiechowców. Tak było zawsze.
A Pink Floyd… ech, szkoda gadać.
Harmlessly passing your time in the grassland away;
Only dimly aware of a certain unease in the air.
You better watch out,
There may be dogs about
I’ve looked over Jordan, and I have seen
Things are not what they seem.
What do you get for pretending the danger’s not real.
Meek and obedient you follow the leader
Down well trodden corridors into the valley of steel.
What a surprise!
A look of terminal shock in your eyes.
Now things are really what they seem.
No, this is no bad dream.
Tak! Ma Pan całkowicie rację. Każdy rozumie inaczej, każdy rozumie, jak chce. Tylko czy to nie jest właśnie moje zastrzeżenie wobec Pańskiego znakomitego tekstu? Czy aby nie przypisuje Pan im wszsytkim antykomunizmu, gdy go tam nie ma? Dokładnie tak, jak w tym tekście piosenki Sheep, który nawet dziś wydaje się aktualny i a propos.
Panie Michale!
Mój tekst nie tyle przypisuje im wszystkim antykomunizm, co stara się go u nich wzniecić. Oczywiście, że taka postawa, postawa świadomego protestu przeciw bolszewizacji jest dziś niezwykle rzadka, ale zagrożenia wynikające z tejże bolszewizacji są powszechne. Tylko tyle starałem się wyartykułować.
Drogi Panie Orle,
To jest oczywiście słuszne rozróżnienie i bardzo trafne. Ma Pan rację, co innego przypisywać, a co innego próbować wzniecić.
Pytałem Pan wczoraj “Co to naprawdę znaczy „dotrzeć do świadomości zwykłych ludzi”?” nie bez kozery. Albo nie wiem, co to znaczy, albo wydaje mi się to błędem. Problem właśnie w tym, że trafiono w końcu do świadomości tych rosyjskich chłopów, którzy tak kochali cara. To nie świadomości i trafiania nam braknie.
Panie Michale!
“Zwykły człowiek”, to ten, który został wyznaczony przez system na ofiarę. Rosyjscy chłopi zdawali sobie sprawę ze swojej sytuacji i podejmowali walkę na miarę swoich możliwości. Dzisiaj ofiary bolszewizacji dają się zaganiać do mentalnego gułagu całkiem bez oporu. Dotrzeć do ich świadomości, to pokazać druty ogrodzenia tego gułagu i spytać, czy ładne.
Tak, tak Orle! Jak to już wyłapał Pan Michał wojskiem antybolszewickim jesteśmy my! Kwestie umundurowania i oręża są tu aktualnie trzeciorzędne, da Bóg a przyjdzie i czas na karabiny (bo pokojową, to sobie możemy co najwyżej zaserwować drugą “rewolucję Solidarności” z jakimś tam kolejnym Lolkiem…)
Ale poza tym;
“Reakcjonista nie pisze, aby kogokolwiek przekonać. Po prostu przekazuje swym przyszłym wspólnikom akta świętego sporu. “
A może tak:
Antykomuniści wszystkich krajów, łączcie się! (Tylko uważajcie z kim się łączycie, używajcie rozumu, na Boga!)
1. Dziwi mnie, ze macie watpliwosci wobec Syrii. Tam akurat (w odroznieniu od Egiptu) sytuacja jest arcyprosta, dokladnie tak jak w Hiszpanii w latach 30-tych: z jednej strony bolszewicki rzad popierany przez lokalne mniejszosci etniczne i religijne (w Syrii Alawici i Chrzescijanie; w Hiszpani Baskowie i Katalonczycy); a z drugiej strony szeroka koalicja antykomunistyczna – nacjonalisci (tu Sunnici, tam Kastylijczycy), faszysci (tu Al Qaeda, tam Falanga) i fundamentalisci religijni (tu Wahabisci, tam Agnus Dei).
Co ciekawsze, antykomunistyczna koalicja w Syrii jest identyczna (i popierana przez identyczne kraje) co antykomunistyczna koalicja w Afganistanie w latach 80-tych.
Fakt, ze NAWET WY macie watpliwosci co do Syrii swiadczy chyba najlepiej jakimi znakomitymi manipulatorami sa bolszewicy. To ze taki Obama sie waha to normalne. Ale czytelnicy Mackiewicza, ktorzy nie potrafia odroznic “czystych” bolszewikow od “czystych” anykomunistow ? Nawet wy, patrzac na zupelnie bialy sufit, dajecie sobie wmowic ze jest czarny jak smola… Rozpacz.
2. Orzel: “Małżeństwo to z definicji związek kobiety i mężczyzny”. Michal: “Czy to znaczy, że mam obrzucać wyzwiskami i zgadzać się na tłuczenie pałkami każdego pedała?”. Ciekawe jest, jak laczycie dyskusje o definicji malzenstwa z homofobia. Sa to zupelnie odmienne sprawy. Mozna byc gejem i zgodzic sie z pozycja pana Orla. Mozna tluc palkami “pedalow” i nigdy nie miec “zwiazku” z zadna dziewczyna (ani malzenskiego, ani pozamalzenskiego).
Swoja droga, ciekawa jestem czy Zosia z “Lewej wolnej” i jej lesbijski stosunek ze swoja szefowa z “Dwojki” to wedlug was przyklad “zalewu gejowszczyzny” ? Polecam wam powiesc “Ofiara 44″ Toma Roba Smitha. Moze zmieni ona wasze zdanie na ten temat.
Soniu!
Więc Ty istniejesz! Nie byłaś tylko wytworem mojej wybujałej wyobraźni. To kamień z serca dla mnie. Ale dość! Dość, dość! Dość o bujaniu i wyobraźni. Do rzeczy! Do rzeczy najważniejszej:
Jestem pełen podziwu dla Twojego wielkiego daru stawiania rzeczy na ostrzu noża. To jest znakomite, bo zmusza do myślenia. Zajmijmy się najpierw punktem pierwszym (musisz mi wybaczyć, ja wiem, że to nudne, tak zaczynać od 1). Twoja analogia między Syrią dziś i Hiszpanią wtedy wydaje mi się arcytrafna (przynajmniej do pewnego punktu). Osobiście nienawidzę nacjonalizmu w każdej postaci, ale poparłbym Franco czy Pinocheta bez większych wahań. Mam większe wątpliwości wobec FSA (może dlatego, że ten skrót mi się źle kojarzy) i to wcale nie ze względu na nacjonalizm. Myślę, że różnica między nami bierze się – jak często bywa – z różnego rozumienia pojęć. Dla mnie Franco i całe jego siły nie były “faszystowskie”, bo “faszyzm” to wersja socjalizmu, a Franco był antysocjalistą. Nie mam żadnych danych co do ideowego podłoża FSA, ale wiadomo, że jest to (jak słusznie mówisz) szeroka koalicja, obejmująca najróżniejsze grupy, których gry sił nie znam, ale wiem, że Al-Qaeda jest jedną z tych sił, a to znaczy, że siła bolszewicka z natury, walczy przeciw bolszewickiemu rządowi Assada. Co więcej, analogia podupada, kiedy przypomnimy sobie o istnieniu Hezbollah i Iranu. Z dwóch względów jest to trudność. Po pierwsze, bo wówczas tzw. “cały świat” (z wyjątkiem Barbary Toporskiej) popierał czerwoną Hiszpanię, a dziś (oprócz Put/Stal-ina) tylko Iran i Hezbollah. Nikt dziś nie posyła czerwonych intelektualistów dla obrony Assada, więc rzecz jest ciut bardziej skomplikowana. Przeciw Assadowi występują Obama i Hollande, którzy są sami czerowni. Po drugie, istnienie Hezbollah zmienia wszystkie kalkulacje, bo to jest siła, z którą liczy się nawet Izrael.
Szczerze wątpię, żebym zdołał Cię wydobyć ze stanu rozpaczy, ale trudno mi się zgodzić, że padłem ofiarą bolszewickiej prowokacji i nazwałem w tej sytuacji biały sufit czarnym.
W punkcie drugim natomiast nie potrafię Cię zrozumieć. Czy możemy się zgodzić, że małżeństwo to z definicji związek między kobietą i mężczyzną? To nie jest związek między dwiema osobami, które się kochają, ale związek między kobietą i mężczyzną. Nawet gdyby, mężczyzna kochał swoją własną córkę, to zapewne zgodziłabyś się, że ich związek nie powinien być pobłogosławiony w kościele pod mianem Świętego Sakramentu, bo byłby taki związek zaprzeczeniem istoty tego Sakramentu.
Co ma z tym wspólnego “tłuczenie pedałów pałkami, nie mając związku z żadną dziewczyną”? Tłuczenie pałkami ludzi jest mi zasadniczo obrzydliwe w każdym wypadku. Sparafrazowałem powyżej mój ulubiony fragment z powieści Józefa Mackiewicza – na pewno sama wiesz z której – poświęconej w ogromnej części lesbijskiej miłości. Nie widzę doprawdy, dlaczego uważasz za stosowne pouczać mnie w tej kwestii, ale, jak mówię, chyba Cię po prostu nie rozumiem.
Michal,
Czy możemy się zgodzić, że małżeństwo to z definicji związek między kobietą i mężczyzną?
—————
Mozemy. Mnie osobiscie kwestia ta niepokoi z zupelnie innego powodu. Wyobrazmy sobie ze w pewnym kraju wszystkie lesbijki sie ozenia i wszystkie geje wyjda za maz. A potem w tym kraju do wladzy dojdzie Adolf Putin albo Vladimir Hitler i bedzie mial gotowa liste wszystkich gejow i lesbijek by ich wyslac do obozow koncentracyjnych…
wówczas tzw. „cały świat” (z wyjątkiem Barbary Toporskiej) popierał czerwoną Hiszpanię, a dziś (oprócz Put/Stal-ina) tylko Iran i Hezbollah.
——————
Duza przesada. Po stronie rebeliantow Franco staly nie tylko Niemcy i Wlochy, ale rowniez Portugalia, Polska, Wegry, Japonia i cala Ameryka Lacinska z wyjatkiem Meksyku. USA, Francja i Anglia byly neutralne, a madrycki rzad bolszewicki popierala tylko Moskwa i Meksyk.
Obecnie z Syria sprawa jest prawie identyczna. Po stronie rebeliantow stoi Turcja i caly swiat arabski z wyjatkiem Algierii i Iraku. USA, Francja i Anglia sa (znowu) neutralne, a rzad Assada popiera otwarcie znow tylko Moskwa i (zamiast Meksyku) Teheran.
Al-Qaeda jest jedną z tych sił, a to znaczy, że siła bolszewicka z natury, walczy przeciw bolszewickiemu rządowi Assada.
—————
Tak samo jak Hitleryzm, choc tez niby “”bolszewicki z natury”, byl JEDYNA sila ktora walczyla z prawdziwymi bolszewikami. I tak samo jak Wietnam, tez “narodowo-bolszewicki z natury”, byl jedyna sila ktora obalila Pol Pota.
Przeciw Assadowi występują Obama i Hollande, którzy są sami czerwoni.
—————-
Nie tyle czerwoni co “yellow” (tchorzliwi). Leon Bloom i Franklin Delano Roosevelt byli DUZO bardziej czerwoni od nich, a mimo tego nic nie zrobili by pomoc bolszewikom w Hiszpanii.
A potem w tym kraju do wladzy dojdzie Adolf Putin albo Vladimir Hitler i bedzie mial gotowa liste wszystkich gejow i lesbijek by ich wyslac do obozow koncentracyjnych…
——————————————————————————-
Tym facetom do takich celów nie są potrzebne żadne jakieś tam listy! Nawet specjalnie nie istnieje potrzeba fizycznego zaistnienia gejów i lesbijek (zawsze przecież można kogoś do tego zakresu pojęciowego awansować).
Obecnie z Syria sprawa jest prawie identyczna.
——————————————————————————
W cale nie jest identyczna! Syria jest jakimś tam gównianym odpryskiem , jakiegoś kalifatu z dawnego imperium arabskiego; w niczym nie porównywalną z narodowym państwem europejskim jakim jest (była) Hiszpania, której “postimperialna” spuścizna językowa jest w liczbach bezwzględnych (w mierze jego użytkowników) dwu i półkrotnie większa niż arabskiego! Alawici zaś to jakaś muzułmańska sekta i nie słyszałem też aby w Syrii odbywały się jakieś dzikie polowania na imamów, muzzezinów czy derwiszów (o ile tacy tam jeszcze istnieją).
Nie sądzę również, że powodem tej widowiskowej nadaktywności wszelkiego rodzaju “Bractw Muzułmańskich” są prześladowania religijne jakim ci “nieboracy” mieli by być poddawani, przez opętanych ateistów. a nie ohydna i niczym nie pohamowana prozaiczna żądza władzy!
Tak samo jak Hitleryzm, choc tez niby „”bolszewicki z natury”, byl JEDYNA sila ktora walczyla z prawdziwymi bolszewikami.
——————————————————————————
To nic nowego że bolszewicy żrą się między sobą jak wściekłe psy! Toż nie w jakimś innym celu, tylko po to aby się towarzysze nawzajem w walce o władzę nie wymordowali, przewidujący Lenin wprowadził zakaz walk frakcyjnych.
Amalryk,
nie słyszałem też aby w Syrii odbywały się jakieś dzikie polowania na imamów, muzzezinów czy derwiszów
———
Oczywiscie, ze nie slyszales. “Postepowa” opinia w USA, Francji i Anglii tez “nie slyszala” w latach 30-tych, ze w Hiszpanii odbywaly sie jakies dzikie polowania na ksiezy, zakonnice i diakonow. A nawet jakby cos uslyszala, to doszla do wniosku ze owczesna Hiszpania to jakis tam “gówniany odprysek” katolickiej Inkwizycji i reakcyjnych papistow…
Nie sądzę również, że powodem tej widowiskowej nadaktywności wszelkiego rodzaju „Bractw Muzułmańskich” są prześladowania religijne jakim ci „nieboracy” mieli by być poddawani, przez opętanych ateistów. a nie ohydna i niczym nie pohamowana prozaiczna żądza władzy
————
A ja “sądzę”. Osobnik motywowany tylko i wylacznie “prozaiczną żądzą władzy” nie wstepowalby do “Bractw Muzulmanskich” tylko w szeregi bolszewickiej partii Assada. Tak samo jak Polak w latach 1944-1948 ktorego jedyną motywacją byla “prozaiczna żądza władzy” nie szedlby do lasu, tylko w szeregi PPR-u.
To nic nowego że bolszewicy żrą się między sobą jak wściekłe psy!
————–
Hmm. Osobiscie, mam duzo wiecej szacunku do “wscieklego psa” ktory strzelal do Pol Pota, niz do kulturalnego, zachodniego humanisty o wielkiej “spuściznie językowej”, ktory obojetnie przygladal sie jak 2 miliony Kambodzanow byli rozstrzeliwani w tyl glowy.
Oczywiscie, ze nie slyszales. „Postepowa” opinia w USA, Francji i Anglii tez „nie slyszala” w latach 30-tych, ze w Hiszpanii odbywaly sie jakies dzikie polowania…
————————————————————————————
Nie widzę w tym nic oczywistego! Od lat nie jestem już “postępowy”…
Osobnik motywowany tylko i wylacznie „prozaiczną żądzą władzy” nie wstepowalby do „Bractw Muzulmanskich” …
————————————————————————————
Motywacje bywają bardziej skomplikowane, i na ogół każdy stawia na, według jego przekonań, wygrywającego konia – Assad żadną miarą na takiego nie wygląda.
Osobiscie, mam duzo wiecej szacunku do „wscieklego psa” ktory strzelal do Pol Pota, niz do kulturalnego, zachodniego humanisty…
————————————————————————————
No to coś z tym szacunkiem nie teges lub też z wyszkoleniem strzeleckim komunistycznych wściekłych psów, bo tow. Pot jakoś na tym strzelaniu szczególnie nie ucierpiał. (A Kambodżan o ile dobrze kojarzę nie zastrzeliwano czeka modo, bo naboje były za drogie , lecz rozwalano im głowy motyką…)
Chomsky jest wybitnym lingwistą i logikiem ale zarazem politycznym debilem – to się zdarza, tu nie ma żadnej sprzeczności.
Soniu,
Trzymajmy się Syrii, jeśli można, a przynajmniej porównania sytuacji w Syrii do Hiszpanii z lat 30. Mam bowiem wrażenie, że wszystko co na ten temat napisałaś pokazuje właśnie, jak bardzo skomplikowana jest ta sytuacja, jak zasadniczo bardziej złożona niż sytuacja Hiszpanii. Piszesz, że po stronie rebeliantów Franco stało wiele krajów – może, ale tzw. “opinia” nie stała. W końcu Ksawery Pruszyński był związany z konserwatywnym “Słowem”, a był całą duszą po stronie czerownych i nie on jeden. Dziś “opinia” jest przeciw rebeliantom w Syrii i to właśnie wzgląd na tę “opinię” powstrzymuje rządy przed interwencją po ich stronie. Czyli nie jest to ani taka sama sytuacja, ani nawet nie jej odwrócenie, ale kompletny galimatias.
Pan Amalryk zresztą chyba także nie ma racji, wskazując na to, że NIE wymordowano w najbrutalniejszy sposób muezzinów (na wzór potwornych prześladowań księży w Hiszpanii). Panie Amalryku! Tego dokonał Assad-ojciec dawno temu. Synalek nie musi się taplać w krwi muzułmanów. Natomiast p. Amalryk ma absolutnie rację wskazując na istotną sztuczność wszystkich państw arabskich, które powstały z franko-angielskich ukazów, bez żadnych względów na cokolwiek poza wygodą imperialnych ambasadorów.
Dalej powiedziałem, że al-Qaeda mnie niepokoi, bo to jest bolszewicka siła w walce z bolszewickim reżymem, a Ty na to, że to tak jak Hitler. Ależ tak! Dlatego mnie właśnie niepokoi! Kiedy bolszewicy tłuką się między sobą, porządni ludzie nie powinni się w to wdawać, bo niby dlaczego? Kiedy dwóch gangsterów prowadzi długą wojnę, to czy będziesz stawała między nimi i próbowała ich rozdzielić albo pogodzić? Wietnamczycy interweniowali w Kambodży nie po to, żeby “bronić praw człowieka”, ale dlatego, że pragnęli tam osadzić przyjazną sobie frakcję kompartii. Używając Twojej logiki, można by także stawać po stronie Trockiego przeciw tej kanalii Stalinowi, albo po stronie “żydów” przeciw “chamom”, ale trzeba wtedy zapomnieć, że wart Pac pałaca. Niepokój dotyczy ludzi chwyconych w kleszcze rozprawy między Hitlerem i Stalinem, między Assadem i al-Qaedą.
Powiedziałaś, że sytuacja w Syrii nie budzi żadnych wątpliwości i rozpacz Cię ogarnia na myśl, że czytelnicy Mackiewicza mogą takie wątpliwości podnosić. Mnie się wydaje, że z Twoich własnych słów takie wątpliwości wynikają, i że są one zgodne z “mackiewiczowską metodologią” (jeśli wolno mi tak to określić) patrzenia prawdzie w oczy. Nie oszukujmy się, że w Syrii wszystko jest proste – nie jest. Mam wrażenie, że Syria doprowadzi do kolejnego wielkiego zwycięstwa bolszewików, choć nie widzę jeszcze dokadnie, co się tam wyprawia. W moim odczuciu (tylko odczuciu) sowieciarze chcą szerokiego konfliktu na Bliskim Wschodzie, w którym będą operowali z zewnątrz jako arbiter. Assad tylko wykonuje ich polecenia, bo bez poparcia Putina nie ma szans na przeżycie.
Michal,
Kiedy bolszewicy tłuką się między sobą, porządni ludzie nie powinni się w to wdawać, bo niby dlaczego?
————
Ja wiem, ze wedlug twojej definicji “bolszewikiem” jest rowniez Hitler. W takim razie analogia z Hiszpania rzeczywiscie upada, gdyz wynikaloby z tego ze to bolszewicy (hitlerowscy) popierali Franco i bolszewicy bombardowali Guernice. Wynikaloby rowniez, ze od 1921 roku tylko bolszewicy walczyli z bolszewikami.
Czyli, ze z bolszewikami nie wolno walczyc, gdyz walczac popieramy bolszewikow.
To bardzo logiczne, ale jezeli sobie dobrze przypominam, Jozef Mackiewicz mial nieco odmienne zdanie. Zwlaszcza w czerwcu 1941 roku…
Zaproponuje wiec nieco inna definicje “bolszewika”. Twoja definicja jest sluszna, ale tylko do czasu gdy “bolszewik” zabija bolszewika. Wowczas przestaje nim byc. Trocki nigdy nim nie przestal byc, gdyz nigdy nie zabil zadnego stalinowca. Hitler byl bolszewikiem we wrzesniu 1939 roku, ale przestal w czerwcu 1941. Wietnam byl bolszewicki gdy walczyl z Amerykanami w latach 1964-1975, ale przestal nim byc gdy obalil Pol Pota.
A jak powinnismy nazywac takiego “bylego bolszewika”? Nazwy juz istnieja: nazista, faszysta, hitlerowiec. W hierarchi zla stoja tylko o pietro nizej od bolszewika. Ale nizej.
A swoja droga, co za piekne zdanie! “Kiedy (…) tłuką się między sobą, porządni ludzie nie powinni się w to wdawać, bo niby dlaczego?”
Zdaje mi sie, ze wypowiedzial je Pilsudski na jesieni 1920 roku, gdy wstrzymal ofensywe przeciw Armii Czerwonej i zawarl z Leninem rozejm. Po to by pozwolic bolszewikom pokonac armie Wrangla. Tyle tylko, ze zamiast “bolszewicy” powiedzial “Rosjanie” (albo “Kacapi”)…
To samo pewnie powiedzial Roosevelt w Jalcie (zamiast “bolszewicy”, bylo “Wschodnio-europejczycy” albo “Wschodnio-Europejskie dzikusy”)…
Teraz Republikanie w USA uzywaja slowa “Arabowie” albo “Muzulmanie” albo “terrorysci”…
A mnie sie wlasnie wydaje ze trzeba sie wdawac. Bo tak jak Polacy ktorzy nie chcieli pomagac Denikinowi albo Wranglowi, zaplacili za to kula w leb w Katyniu, tak samo jak Amerykanie ktorzy nie chcieli pomagac Lupaszce dostali lanie w Wietnamie, tak teraz, predzej czy pozniej, tzw. “Wolny Swiat” drogo zaplaci za swoj cynizm…
Sprostowanie mojego niejasnego zdania:
“W hierarchi zla stoja tylko o pietro nizej od bolszewika. Ale nizej.”
Mam na mysli hierarchie gdzie najgorszy jest na samym szczycie. Czyli nazism jest troche lepszy od bolszewizmu.
Soniu,
Twoja supozycja nie jest ani “logiczna”, ani w ogóle nie jest prawdą. Twierdzenie, że Hitler był bolszewikiem jest zupełnie w zgodzie z Mackiewiczem, cytatów można przytoczyć mnogość, choćby (przytaczam z pamięci): “Niemiec taki sam bolszewik tylko szczeka jak pies”.
Twoja definicja, że “bolszewik przestaje być bolszewikiem, gdy zabija bolszewika” jest absolutnie urocza – świat byłby piękny, gdyby to była prawda – ale wg niej Stalin był największym antykomunistą na świecie, bo nikt nie wymordował tylu bolszewików co on. Wedle tej hipotezy, kiedy Jagoda kazał wyciągnąć kule z ciepłych jeszcze mózgów Zinowiewa i Kamieniewa, to przestał być bolszewikiem, a kiedy Jeżow zabił Jagodę w ten sam sposób, to przestał być bolszewikiem, a potem Beria przestał, gdy zabił Jeżowa, itd.? Tylko widzisz, to właśnie bolszewicka propaganda przezywała ich – tj. Jagodę, Jeżowa, Berię – hitlerowcami, gdy sami stali się ofiarami. Czy to nie zabawna zbieżność?
Przytoczenie Piłsudskiego zaiste trafne! Chciał, żeby kacapy się tłukły między sobą, nie rozumiejąc, że Lenin i Trocki, to już nie Rosjanie, ale inna jakość. Gdyyby to były dwie frakcje rosyjskie, polityka Piłsudskiego byłaby słuszna. Jestem zdumiony, że Ty tego nie rozumiesz. W końcu Dziadek nie miał szansy przeczytać “Zwycięstwa prowokacji”, a Ty je znasz doskonale.
Musi być dla Ciebie jasne, że nie popieram cynizmu współczesnego świata, który nie zasługuje na miano ‘wolnego’ nawet w cudzysłowie. W moim przekonaniu, silny ma obowiązek pomóc słabszemu, który pada ofiarą tyranii; obojętne czy ta ofiara jest hiszpańskim księdzem czy ukraińskim chłopem, Łupaszką czy wietnamskim Francuzem, iracką ofiarą Saddama czy syryjską Assada. Ja po prostu nie mam wiele zaufania dla zamiarów i mądrości politycznych pp. Obamy i Hollande.
Ja to się nawet otrząsam na sam dźwięk słowa komunizm (tfu!), zdrada, podłość, i podstęp w jaki to towarzystwo doszło do władzy no i ogrom zbrodni mam zawsze w pamieci. Natomiast w jakim państwie chciałbym żyć, odpowiem krótko – w silnym świeckim państwie…
Bardzo jesteśmy wdzięczni za tę deklarację, Panie Fotonie. Wynika z tego, że chciałby Pan żyć np. w Syrii Hafeza Assada (ojca), państwie świeckim i tak silnym, że dokonało masakry w Hama i nikt palcem nie kiwnął w obronie “religijnych fanatyków” mordowanych przez świeckie silne państwo.
Ale mam jeszcze lepsze miejsce dla Pana! Izrael. A jakże! Państwo tak silne, że otoczone lękiem wrogów i tak świeckie, że religijni Żydzi modlą się o jego upadek. Niechże Pan jedzie do Izraela. Tylko czy tam Pana zechcą?
Panie Michale,
Myślę, że Pan Foton tęskni raczej za “putinowską Rosją”. Że to już nie jest komunizm to “sie wie”. No bo przecież nie ma tam “gejowszczyzny”, a to jak wiadomo, jest najistotniejszy wyróżnik komunizmu/bolszewizmu. A i za mordę władza trzyma. A jak trzeba to dla wroga i własnej ludności litości nie ma. Tam kler słucha władzy a nie odwrotnie i nie ma nic do gadania (chyba że władza każe mu coś mówić). Jednym słowem: silne, świeckie państwo.
Izrael… Czy nie zapomina się o tym, że w “grze syryjskiej” jest jednym z najważniejszych zawodników? Wydaje mi się, że “miłość” Obamy i Hollande i Camerona do rebeliantów, w gruncie rzeczy, bierze się właśnie z tego powodu.
Panie Andrzeju,
Czy Pańskim zdaniem Obama chce dokonać “chirurgicznego uderzenia” na “ograniczoną liczbę celów militarnych w Syrii” i broń Boże nie atakować reżymu Assada – i wszystko to z miłości do Izraela?
Andrzej,
Istotnie, zdaje sie ze to wlasnie Izrael jest tu tym przyslowiowym “języczkiem u wagi” dzieki ktoremu Obama jest raczej po stronie rebeliantow (pomimo Al Qaedy), a nie Assada, choc jego ideowe sympatie sa blizsze osi Moskwa-Teheran-Damaszek.
Michal,
po stronie rebeliantów Franco stało wiele krajów – może, ale tzw. „opinia” nie stała.
———————
To sa bolszewickie mity, ze “caly swiat” popieral bolszewikow w Hiszpanii. Opinia ta skrystalizowala sie dopiero po Drugiej Wojnie Swiatowej, gdy Hitler i Miussolini stali sie radioaktywni, i nikt juz nie chcial sie przyznac, ze popieral Franco. Ale w latach 30-tych, realia byly zupelnie inne.
Po pierwsze, wiekszosc intelektualistow, artystow i pisarzy, ktorzy dobrowolnie zajeli stanowisko w tej sprawie, byla po stronie Franco: Evelyn Waugh, Carl Schmitt, Hilaire Belloc, Roy Campbell, Giovanni Papini, Paul Claudel, Jacques Maritain, Ezra Pound, Gertrude Stein, Salvador Dalí, François Mauriac, Georges Bernanos i wielu wielu innych. Po stonie bolszewikow dobrowolnie stanely tylko nieliczne wyjatki, wsrod nich Ernest Hemingway i George Orwell. Ironicznie, to wlasnie Orwell najlepiej ujawnil i potepil, w ksiazce “Homage to Catalonia”, zbrodniczy charakter “republikanskiego” rzadu madryckiego.
Po drugie, ogromna wiekszosc ochotnikow z innych krajow ktorzy walczyli w Hiszpanii, walczyla po stronie Franco. Przewaga byla druzgocaca (stosunek 5 do 1). W bolszewickich “Brygadach Miedzynarodowych” walczylo tylko 32 tysiace “ochotnikow”. A samych tylko Wlochow bylo w Hiszpanii ponad 60 tysiecy, plus 16 tysiecy Niemcow, 75 tysiecy Marokanczykow i 11 tysiace innych narodowosci (najwiecej Portugalczykow, Irlandczykow, Francuzow i Rumunow).
Ciekawa byla sytuacja Polski. To jest malo znane (komunistyczna propaganda nie pozwalala o tym pisac po wojnie), ale sanacyjny rzad Polski, choc oficjalnie neutralny, stal po stronie … bolszewikow. Wedlug ksiazki Geralda Howsona “Arms for Spain, The Untold Story of the Spanish Civil War”, 1998, Polska byla po Sowietach drugim najwiekszym sprzedawca broni dla rzadu madryckiego. I ogromna wiekszosc Polakow w Hiszpanii walczyla po stronie komunistycznej.
Panie Michale,
To nie miłość do Izraela. Obama jest modelowym “pożytecznym idiotą” (o ile nie więcej, biorąc pod uwagę jego edukację i przeszłość), więc dużo bliżej mu do Moskwy niż do Tel Avivu.
Moim zdaniem, szalę przeważa lobby żydowskie, a raczej jego siła finansowa na Zachodzie.
Może wcale nie pała ono miłością do takiej postaci żydowskiego państwa jaka jest ale jest ono przecież państwem żydowskim – wyspą w morzu wrogów. Pewnie samo dałoby radę się obronić ale jakim kosztem? I po co ma to robić bezpośrednio, skoro jeszcze nie musi?
To jest zwykła polityka. Tak samo robiłby każdy naród w obliczu zagrożenia, gdyby miał takie możliwości.
O dziwo, zgadzamy się wszyscy, że Obama jest ideowo bliższy Assadowi i Putinowi niż rebeliantom syryjskim. Szczerze jednak wątpię, czy pragnie się zaangażować w ten konflikt z powodu bliskości Izraela. Wydaje mi się, że jest raczej na odwrót. To właśnie bliskość Izraela powoduje, że chce się ograniczyć do chirurgicznego uderzenia. Spróbuję wytłumaczyć ten pozorny paradoks.
W moim przekonaniu, Obama (jak każdy przeydent drugiej kadencji) myśli głównie o swej roli w historii (tzw. legacy), a p tę wśród lewaków najłatwiej na drodze “wywalczenia pokoju”. Obama miał do niedawna nadzieję na pokój izraelsko-palestyński, taki był jego czteroletni plan: doprowadzić do umowy między Filistynami i Izraelem, której on będzie patronował. Interwencja w Syrii niszczy ten plan. Stąd całe pitolenie o ukaraniu Syrii, “nie będzie butów amerykańskich na syryjskiej ziemi” itd. On nie ma żadnego zamiaru pomagać rebeliantom, bo ci giną głównie od broni konwencjonalnych, a tych Obama nie zamierza powstrzymywać.
Polityka sowietów wydaje mi się w tej konstelacji zupełnie fascynująca, ale powrócę do tematu za chwilę, jeśli wolno.
Byłem długo zdania, że sowieciarze pragną wciągnąć Amerykę w kolejny długotrwały, jątrzący siły – nie tyle siły militarne, co moralne – konflikt. Konflikt bardzo poważny ze względu na bliskość Izraela i Iranu, ale także z powodu symbolicznego znaczenia Damaszku dla Arabów i muzułmanów w ogóle. (Nawiasem mówiąc, mam wrażenie, że tak wyglądałby nadal idealny scenariusz dla Putina: “masowe protesty postępowej opinii amerykańskiej przeciw imperialistycznej polityce ich rządu na Bliskim Wschodzie”.)
Co rzekłszy, dyplomatyczna wolta, jakiej dokonali sowieci, dojrzawszy maleńką rysę w polityce amerykańskiej jest majstersztykiem. John Kerry ma tyle rozumu co jedna kura, ale nie on jeden mógł popełnić taki błąd, żeby w odpowiedzi na pytanie, wypowiedzieć złowieszcze słowa “niech oddadzą broń chemiczną pod kontrolę międzynarodową”. Słowa te wydawały się niewinne, bo Assada nie przynał się nigdy do jej posiadania. Genialna jest dopiero odpowiedź sowiecka. Dotąd nigdy nie przyznali, że Assad ma broń chemiczną (od nich), a tu nagle zauważyli, że długotrwały i skomplikowany proces oddawania takiej nieistniejącej broni pod “międzynarodową kontrolę” da im pozycję arbitra. Sędziego i szafarza laurek. I oczywiście miłośnika pokoju. Tymczasem Assad wybije FSA do nogi, podczas gdy elementy potencjalnie pro-amerykańskie, albo przynajmniej nie pro-al-Qaeda, w FSA zradykalizują się i obrócą przeciw Zachodowi.
Tak istotnie Syria to silne państwo, ten panarabski socjalizm będzie za 100 lat przez miejscowych wspominany złotymi zgłoskami. Assad nie użył żadnej broni chemicznej, jeśli była użyta to przez najemników saudyjskich. Ja w tym konflikcie popieram właśnie świeckiego Assada który daj Boże poradzi sobie z tą zgrają terrorystów i fanatyków religijnych nasłanych tam przez reżimy teokratycznych panstw zatoki z Arabią Saudyjską na czele.
Soniu,
Wojna domowa w Hiszpanii to także fascynujący temat. Masz bez wątpienia rację, że fałszywa, dominująca dziś zupełnie bez wyjątku, opinia o tej wojnie, wedle której Dolores Ibaruri była bojowniczką o wolność, a Franco faszystą, skrystalizowała się później między innymi pod wpływem Orwella, Hemingwaya i Hollywood. (Chyba nie zgodizłbym się, że Orwell obnażył zbrodniczy charakter bolszewików, Orwell zrozumiał tam Stalina, ale nie był nagle po stronie Franco.) Niezależnie jednak od tego, pamiętaj, że już w latach trzydziestych powstała i odnosiła sukcesy stalinowska propaganda przezywająca “faszystą” każdego, kto występował przeciw bolszewizmowi i wielu, wielu innych. Orwell pojechał do Barcelony, by “walczyć z faszyzmem”. Straszliwa zasada “lewa wolna!” czyli wróg tylko na prawicy już wówczas obowiązywała.
Zresztą Twoja własna notka i słowa o pozycji samacji na to samo właśnie by wskazywała. Owszem byli ochotnicy walczący przeciw czerownym hiszpańskim barbarzyńcom i chwała im za to, ale z czasem przestali się swoim uczestnictwem chwalić.
Takiej właśnie logiki się po Panu spodziewałem, Panie Fotonie:
“popieram właśnie świeckiego Assada który daj Boże poradzi sobie z tą zgrają terrorystów i fanatyków religijnych”
Zwłaszcza to “daj Boże” jest na miejscu. I jeszcze to zamknięcie oczu na oczywistą prawdę – też typowe. Jak Putin: to co, że są dowody, tym gorzej dla dowodów, a ja wiem swoje, bo tak właśnie jest mi wygodnie.
Dzień przed tym atakiem chemicznym Assad zgodził się na przyjazd inspektorów ONZ do zbadania wcześniejszych przypadków użycia broni chemicznej. I co – inspektorzy mają przyjechać 22 sierpnia a Assad dokonuje ataku chemicznego na taką skalę 21 sierpnia i to gdzie, na przedmieściach Damaszku, żeby inspektorzy nie musieli daleko jechać i ściąga na siebie amerykańską interwencje jakby miał mało kłopotów. To jest tak nielogiczne że w 100% można to wykluczyć. A ostatnio FSA mówi że jest bardzo zawiedziona brakiem interwencji USA, bo na tym właśnie im zależało – bowiem ostatnie miesiące to pasmo sukcesów wojsk syryjskich, zdobycie Al Qusair, Homs, w Damaszku dzielnica Al Qabun zdobyta, Dżobar okrążona tak jak i Zamalka częściowo. Na interwencji USA najbardziej zależało Saudom, bo widzą już że dzięki najemnikom tej wojny nie wygrają a cały świat arabski widzi jak bardzo się tam zaangażowali.
Panie Michale,
Pan Foton, zdaje się woli bolszewicką Syrię od Izraela. Aż się prosi nawiązać do tego niedawno dyskutowanego cytatu: “Kto wierzy w ewolucję komunizmu, powinien jechać do PRL i tam jej pomagać”. Niech jedzie!
Mnie też “rozbawiła” kwestia tej broni chemicznej, której miało nie być.
Sowieci ewidentnie starają się zająć pozycję USA, osłabiając je maksymalnie na zewnątrz, w ich dotychczasowej, strategicznej strefie wpływów. To jest ciekawe, że sowieci ostatnio całkiem dobrze dogadują się z tak nielubianym przez p. Fotona “reżimem teokratycznym” Arabii Saudyjskiej (tej od najemników co to, według niego, zagazowali cywilów w Syrii). Niedawna kwestia zamachu stanu w Egipcie i poparcie Moskwy dla nowej egipskiej junty była przez nich dogłębnie dogadywana. Wygląda więc na to, że zasadniczo zmienia się układ sił na korzyść sowietów i ta część świata nieodwołalnie dostaje się w ich strefę wpływów. Do tej pory mieli tam tylko bazy a teraz zamierzają wziąć resztę.
Panie Andrzeju,
Odnoszę wrażenie, że Putin stara się, gdzie tylko może bez uszczerbku dla strategicznego celu, zajmować pozycje zdroworozsądkowe, przez co jawi się jako “rozsądny polityk” racjonalnym ludziom, znużonym absurdami politycznej poprawności. Przykładem ustawy przeciw propagandzie homoseksualizmu wśród dzieci, gdy w wielu krajach ludzie tej samej płci nazywają się mężem i żoną. Ta pierwsza pozycja jest racjonalna, gdy druga jest idiotyczna.
To samo dotyczy Syrii. P. Foton oczywiście popiera masakrę w Hama w 1982 roku, bo to mocny, świecki (czytaj: komunistyczny) rząd rozjechał kilkadziesiąt tysięcy ludzi czołgami, a kiedy ci ludzie (i ich potomkowie) próbują się bronić, to są fanatykami. P. Foton nie lubi komunistów, ale lubi Assada, Saddama, Putina, Stalina, Lenina (chociaż zapewne nie Trockiego), bo wszyscy stworzyli silne świeckie państwa i mordowali do woli takich jak ja, którym się te ich silne świeckie państwa nie podobały.
Dajcie mi dynastię saudyjską każdego dnia, bo w każdym państwie dzieją się różne nieprzyjemne rzeczy, ale monarcha saudyjska to nie jest komunistyczny reżym taki jak np. pseudo-teokracja irańska.
Panie Michale,
Coś w tym jest, że Putin i jego czekistowska ekipa jawią się coraz częściej tzw. zwykłym ludziom jako nieomal zbawcy od “nędzy naszych czasów”. Być może o to własnie im chodzi, aby póki co stanowić “rozsądną alternatywę”. Na koniec, wszystkie ludy tego świata z ulgą przyjmą nową rewolucję, która obali stary porządek przegniłego do cna “Zachodu” (w tym gniciu pomagają jak tylko mogą tamtejsi bolszewicy). Skąd my to znamy?
ps. powinienem raczej napisać w cudzysłowie: “nową rewolucję”. Być może nie trzeba będzie nawet nic obalać bo samo upadnie, co najwyżej na koniec lekko popchnąć czy też przechylić mocniej ten talerz. Chodzi mi wszakże o powszechne oczekiwanie na świt “nowej nadziei” i o równie powszechną akceptację zmiany która nastąpi.
Swoją drogą, to wiele mówi o bezwstydnym bełkocie tych Obamów i Cameronów, że otwarci czekiści wyglądają przy nich na obrońców zdrowego rozsądku.