Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Pisaliśmy o Aleksandrze Ściosie kilkakrotnie.  Nie zamierzam odgrzewać dawnych sporów, ani zajmować się dość oczywistymi różnicami między Wydawnictwem Podziemnym a publicystyką Ściosa.  Najlepiej zrobił to, moim zdaniem, Andrzej Dajewski w artykule pt. „Przeciwko zakłamywaniu i niedorzecznościom”.  Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, Ścios dokonał ostatnio czegoś w rodzaju „ataku na podziemie”.  A było tak: dama, podpisująca się Kora Jabłońska, napisała taki oto komentarz pod artykułem pt. „Po co demokracja? 1 – Wybory” (przytaczam in extenso):

Zaczynam wreszcie rozumieć Pana rozumowanie. Nie będziemy przykładać ręki do dalszego niszczenia naszej państwowości przez 95% ludzi, którzy są potencjalnymi sprawcami naszego postępującego upadku, bo niezależnie od tego kto rządzi obecną masą upadłościową, efekt jest ten sam. Dlatego też będziemy czekać na cud odrodzenia się w nieokreślonej przyszłości, jednocześnie działając w podziemiu i żyjąc swoim życiem w swoim gronie podobnych nam romantyków. Faktycznie jednak nie widzę żadnego rozwiązania naszej sytuacji, bo na PiS już nie liczę, nawet w sprawie niedopuszczenia do zniszczenia naszych dzieci, a więc wielu pokoleń Polaków, przez destrukcję osobowości.

Niezależnie od tego, czy jest w komentarzu p. Jabłońskiej subtelna ironia czy grubymi nićmi szyty sarkazm, trudno się nie zgodzić z jej diagnozą.  Jakie jest rozwiązanie sytuacji dla tych, którzy w swej naiwności liczyli na pis (czy jak im tam)?  Nie wiem, z jakiego dokładnie powodu p. Jabłońska dopatruje się właśnie „destrukcji osobowości” w działaniach prlowskiego (nie)rządu, ale to są tylko techniczne drobiazgi, bo faktem pozostaje – obojętne czy tkwi w tym sarkazm, czy nie – że „niezależnie od tego, kto rządzi obecną masą upadłościową, efekt jest ten sam”.  Piszę mniej więcej to samo tutaj od tuzina lat i nie znalazłem formuły równie trafnej jak ta właśnie.  Zaczem podziękowania dla Kory Jabłońskiej.

Zważywszy tę niekontrowersyjną słuszność zacytowanego powyżej komentarza oraz wyrażenie zgody z tezami Ściosa, zadziwiła mnie zjadliwość odpowiedzi autora.  P. Aleksander cierpi niestety na słowne rozwolnienie, więc nie będę nawet próbował przedstawić w skrócie jego sążnistej riposty w trzech częściach (zainteresowany czytelnik może bez zwłoki zajrzeć do źródła).  Zatrzymam się jednak przy paru interesujących punktach.  Zaczął od wytknięcia nieszczęsnej komentatorce niedostatków intelektualnych oraz oskarżył ją o zabiegi propagandowe:

Niewiele Pani zrozumiała. Choć przyznaję – robienie z moich tekstów i projektu długiego marszu, jakiejś politycznej utopii i zamykanie ich w działaniach „podziemnych”, jest udanym zabiegiem propagandowym.

„Zabiegiem propagandowym”, na ile potrafię zrozumieć ten hermetyczny język, byłoby tu chyba porównanie maoistowskiego długiego marszu do Podziemia.  Konotacje z komunistycznym dyktatorem chrl dlaczegoś mniej Ściosa dotykają, niż niezamierzone – bo nie sądzę, żeby p. Kora kiedykolwiek słyszała o Wydawnictwie Podziemnym – aluzje do nas.  Ścios wykłada następnie o romantyzmie i realizmie, o dysonansie poznawczym „między stanem obecnym (dla Pani rzeczywistym)”, a tym, o czym on pisze.  Odnoszę wrażenie, że wpadł tu w pułapkę przypisywania oponentce opinii, których p. Kora nie wypowiedziała, ale czego się nie robi dla erystycznego efektu.  W tym wypadku, ze swadą typową dla ludzi przekonanych o swej wyższości, ironizuje na temat swego rzekomego marzycielstwa.

Ba!  Ale dalej Ścios ma rację w całej rozciągłości.  Opisuje bowiem dzisiejszy prl, tzw. iiirp, jako „symulację, pozorującą stan rzeczywisty”, jako „zasłonę fałszu, kłamstwa i zbrodni”.  Nazywa toto falsyfikacją języka i fałszerstwem podstawowych pojęć, w celu „oszukania i wykorzystania Polaków”.  Nie szczędzi zjawisku współczesnej „Polski” gorzkich słów: czytamy o patologii i aberracji, o kompletnym wypaczeniu i zamazaniu rzeczywistości, o odwróceniu i przeciwieństwie świata rzeczywistego.

To byłby opis prlu, który rozpoznaję, ale zostawmy wreszcie Ściosa, bo on się nie zniży do dyskusji z proponentami „podziemia” (jak to z pogardą określa, nie szczędząc nam pełnego lekceważenia cudzysłowu).  Nie ma sensu ponownie wykładać, że i my uważamy prl bis za fałsz, za miraż, za Łżeczywistość.  Darek pisał o tym obszernie w „Rubikonie rzeczywistości”, co wywołało debatę (dyskutowaliśmy to na naszej witrynie nie raz i nie dwa).  I dlatego właśnie jesteśmy w Podziemiu.  Bez cudzysłowu.  Nie obawiając się „politycznej utopii” i wbrew „zabiegom propagandowym” Ściosa.

Ależ tak!  Jestem osobiście niezreformowanym i entuzjastycznym – no, z tym entuzjazmem, to pewnie przesadziłem, bo nie jestem z urodzenia entuzjastą – proponentem Podziemia.  Skąd ten niesmak do Podziemia u Ściosa?  Przecież peroruje zapalczywie o Piłsudskim i jego rzekomym „romantyzmie”, o legionistach, którzy pragnąć mieli błyskotek, a „dali Polsce żołnierza i kadry przyszłego państwa”.  (Z tym ostatnim akurat mógłbym polemizować, ale nie teraz i nie tu.)  Spiskowiec Piłsudski nie miałby zapewne nic przeciw Podziemiu, a mógłby nawet mieć pretensje o branie go w obmierzły cudzysłów.  Ale ja nie Piłsudski i pretensji mieć nie zamierzam.

Na zakończenie swej polemiki z p. Jabłońską pisze Ścios tak:

Jeśli świadomość Polaków była zatruwana przez półwiecze okupacji sowieckiej i trzy dekady sukcesji komunistycznej, jeśli nadal jest deformowana przez zgraję partyjnych szalbierzy i watahę propagandystów, nie można wymagać, by zmiany następowały błyskawicznie.  Nie sposób też oczekiwać, by dotyczyły milionów.

Zdania te wydają mi się bez reszty przekonujące i całkowicie słuszne, ale w takim razie dobrym wyjściem dla tej „niewielkiej garści” Polaków „o kapitale wiedzy, rozmachu działań i swobodzie myśli”, mogłoby się okazać Podziemie.  Nie?

***

Przytoczyłem ten, zupełnie marginalny i na swój sposób nieważny, punkt z dyskusji na ściosowej witrynie, w jednym tylko celu.  Chciałbym oto postawić przed naszymi Czytelnikami pytanie.  Z czym my naprawdę mamy do czynienia?  Co to jest ten twór, który – chyba p. Jabłońska była optymistką, bo nie 95%, ale – 99.9% Polaków uważa za Wolną Polskę?  Nazywamy to różnie.  Darek woli po prostu „peerel”.  Ja waham się między prlem a „prlem bis” lub „prlem nr 2” dla zaznaczenia pewnej kosmetycznej zmiany, która zaszła przed 30 laty.  Być może najbardziej trafnym wydaje mi się zwrot „najlepszy z prlów”, który wskazuje na ewolucyjną ciągłość organizmu, a także jego polityczne, społeczne i gospodarcze „zaawansowanie” (przynajmniej w porównaniu z parcianą rzeczywistością oryginału).  Ale czy wszystkie te określenia nie mają zasadniczej wady nieadekwatności?  Czy to nie jest tylko kolejna zasłona, którą można zbyć z łatwością?  Czy to nie kolejna „symulacja, pozorująca stan rzeczywisty”, że pozwolę sobie zapożyczyć od Ściosa?  Czy w dzisiejszej sytuacji, odsyłanie do historycznego fenomenu, zakorzenionego w konkretnych realiach politycznych, nie jest lenistwem intelektualnym?  Czy w celu uniknięcia fałszu, nie stworzyliśmy własnego łgarstwa?  Czy nie obałamuciliśmy siebie samych etykietką „prlu”?  Minęło 30 lat, czy zatem przywieszka pt. „prl” niesie ze sobą istotną treść?  Czy odpowiada dzisiejszej rzeczywistości?

Jaka jest prawdziwa natura problemu, z którym borykamy się od lat trzydziestu?

Być może, gdyby udało nam się zbliżyć do istoty rzeczy, to zdołalibyśmy wówczas sformułować jakąś diagnozę.  A od diagnozy dojść możemy, choćby i przy pomocy długiego marszu, do recepty.  Może się okazać, że Podziemie ze swym naciskiem na nieuczestniczenie w strukturach państwowych dzisiejszej Polski, jest ślepą uliczką.  Niewykluczone, że nasze naleganie na podtrzymanie ducha oporu wobec fałszu prlowskiej Łżeczywistości, jest nieporozumieniem.  Być może rację miał Ścios, gdy utrzymywał, że należy głosować w wyborach, a może rację ma teraz, gdy woła o bojkot, gdy tworzyć chce Legiony i maszerować równym krokiem w długim marszu, byle nie do Podziemia (choć wyznaję ze skruchą, że nie jestem już do końca pewien, co właściwie zaleca Aleksander Ścios).  Rzućmy wszystko na szalę – a może nawet na stos – i rozważajmy sine ira et studio, bez lęku i bez gniewu, ale także bezstronnie, czyli tak jak rozważać należy:

Czy to jest Wolna Polska?  Prl to?  Czy coś gorszego?



Prześlij znajomemu

7 Komentarz(e/y) do “prl czy coś gorszego? (Ścios o „podziemiu”)”

  1. 1 Jacek

    Panie Michale,

    Przytoczył Pan dyskusję, w której parę lat temu brałem udział. Czerpiąc z pokładów niczym nieuzasadnionego optymizmu, przekonywałem wtedy, że mimo komunistycznej manipulacji warto wziąć udział w tym spektaklu, czyli zaangażować się w scenę polityczną peerelu. Przekonywałem, że działaniem na powierzchni, zaangażowaniem w istniejące struktury polityczne można ten peerel zmienić, zniszczyć, przywrócić niepodległą Polskę.

    Niniejszym składam publiczną samokrytykę. Otóż myliłem się sromotnie, a Panowie mieli rację. Działając na powierzchni, na terenie kontrolowanym przez przeciwnika nie da się osiągnąć celów, które miałem wtedy na myśli.

    Pyta Pan, co to w ogóle za twór, z którego nazwaniem mamy tyle problemu. Wciąż padają różne odpowiedzi, ciągle nie ma nazwy, która zadowoliłaby wszystkich dyskutantów. Ja też nie mam odpowiedzi na Pańskie pytanie. Ale wydaje mi się, że nazwanie tego tworu nie jest sprawą kluczową.

    Obserwuję ostatnio działania ruchów narodowych, które z charakterystyczną dla siebie manierą wszystko sprowadzają do kwestii, co by tu zrobić, żeby wskrzesić wolną Polskę. Zamykają się w narodowym getcie, ślepi i głusi na międzynarodowy komunizm, który rozlał się po całym świecie, debatują o zagrożeniu suwerenności państwa (ciekawe, jakie państwo mają na myśli), groźbie utraty niepodległości, i tego typu niedorzecznościach, całkowicie ignorując rzeczywisty stan rzeczy, czyli jedyne realne zagrożenie, jakim jest współczesna mutacja komunizmu.

    Myślę, że dopóki to zagrożenie nie zostanie dostrzeżone w szerszej, ponadnarodowej skali, o skutecznej walce z marksizmem nie ma co marzyć. Aleksander Ścios przechodzi pewną ewolucję światopoglądową. To nie jest proces bezbolesny, trzeba mu dać jeszcze trochę czasu, zobaczy Pan, on kiedyś też zejdzie do podziemia. Oby wtedy było nas więcej, obyśmy stanowili realną siłę, żeby nasze zawołanie wywołało wśród czerwonych drżenie nóg.

    Antykomuniści wszystkich krajów, łączcie się!

  2. 2 Andrzej

    Panie Michale,

    Zdecydowanie coś gorszego. Dlatego, że perfidne, zakłamane, oszukańcze. Dlatego, że dezinformacja i prowokacja w jednym. Dlatego, że robi wodę z mózgu wszystkim.

    Ja to nazywam „nowy, wspaniały” peerel. Nowy, ponieważ nie było takiego przedtem. Wspaniały, ponieważ jest lepszy, doskonalszy, dla wszystkich do przyjęcia (poza wariatami – spiskowcami, „zoologicznymi” antykomunistami, którym „zastarzały reumatyzm” itd.), radosny, kolorowy i usypiający jak narkotyk. A peerel, ponieważ jest tym samym, na tych samych podstawach. Produkt bolszewicki. No i na koniec to, że jak z Huxleya. A może bardziej z „Animal Farm”?

  3. 3 Andrzej

    Jacku,

    Moim zdaniem, chcąc się do czegoś odnieść, trzeba tę rzecz nazwać.

    Ścios „ewoluuje”? Powiedziałbym, że wczoraj mówił to, a dziś tamto. Czy on się gdzieś przyznaje do tego, że się mylił, że wspierał ten syf? Że wczoraj wołał „trzeba głosować!” a dziś woła „bojkot!”? Była to o tym mowa. Jak można bojkotować coś, czego się nie uznaje? On jednocześnie: mówi że chce obalić, odrzucić, ale uznaje, plecie co tam Kaczyński, Macierewicz powiedzieli, zrobili, co powinni zrobić. Nie chce ale musi. Przystąpi do Podziemia? Dla niego to przecież „podziemie”.

    Ech!

  4. 4 Andrzej

    ps. Ścios jest narodowy do bólu.

  5. 5 Jacek

    Andrzej,

    Póki co w jego poglądach nie ma wiele konsekwencji. Gdyby ocenił sytuację logicznie, to powinien z tych swoich obecnych pozycji automatycznie przejść do podziemia, bez cudzysłowu. Ale może jeszcze do tego dojdzie, nie wiadomo, do czego go ta ewolucja doprowadzi.

    No i faktycznie, Ścios mówi językiem narodowców.

  6. 6 michał

    Drogi Panie Jacku,

    Samokrytyka niepotrzebna i zapewniam Pana, że nie przytaczałem tamtej dyskusji, żeby postawić Pana w niezręcznej sytuacji, a z innego powodu: chciałem wskazać, jak trudne są te dyskusje i jak zmagamy się z tymi problemami od lat. Nieważne, co kto kiedyś mówił. Mój Boże! Gdybym miał odpowiadać za wszystko, co w życiu powiedziałem, powinienem zawisnąć na latarni. Dlatego miłosierdzia mi trzeba, a nie sprawiedliwości.

    Zgadzam się z Panem, że sama nazwa jest drugorzędna, ale za słowem stoi jakaś rzeczywistość, za nazwaniem iiirp prlem stoi intencja. Osobiście, jednoznacznie się do takiej intencji przyznaję.

    Zostawmy jednak nazwę, jak Pan radzi. Pozostaje pytanie: jaka jest natura tego czegoś?

  7. 7 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Kiedy Czesław Miłosz „wybrał wolność” i z cieplutkiej posady prlowskiego dyplomaty przeniósł się na równie cieplutką posadkę lewicowego akademika na Zachodzie, Sergiusz Piasecki napisał o nim artykuł pt. „Były poputczik Miłosz”. Piasecki oponował przeciw „windowaniu na piedestał” człowieka, który z własnej woli służył okupantowi. Emigracja podzieliła się na dwa obozy: londyńskie Wiadomości atakowały Miłosza, paryska Kultura go broniła. Mackiewicz zajął ciekawe stanowisko, które może Pan znaleźć w „Listach do i od Redakcji Kultury” [List 17]. Nie chcę tu zdawać sprawy z jego argumentów, a wyłącznie przytoczyć jego „radość z przejścia Miłosza na drugą stronę barykady”.

    Otóż wydaje mi się, że podobnie jest ze Ściosem. Jeżeli przejrzał na oczy i nie chce więcej głosować w prlowskich szopkach, to Bogu niech będą dzięki! Ja się cieszę. Pozostają, rzecz jasna, inne drobiazgi w jego rozumowaniu, które warto dyskutować (chyba raczej musimy je dyskutować między sobą). Ścios dużo pisze i, jak na mój gust, niejasno. Czy rzeczywiście jest przeciw udziałowi w prlowskich wyborach? Czy to tylko tymczasowe stanowisko, bo mu się nie podoba teraźniejsza banda? Czy pragnie bojkotu z powodów zasadniczych, bo to nie jest Wolna Polska? Czy raczej z taktycznych: trzeba było próbować w przeszłości, ale nie wyszło? Jeżeli to drugie, to z łatwością może chcieć próbować ponownie, kiedy jakiś minister będzie nosił ładniejszy krawat. No i wreszcie najważniejszy argument: jeżeli to nie jest Państwo Polskie, to jak można nazywać śmierć Lecha Kaczyńskiego w wypadku lotniczym „naszym Katyniem”? W jakim sensie mogła to być „śmierć naszego prezydenta”?

    A wracając do meritum, to i mnie się wydaje, że jest to coś gorszego niż tylko prl. To jest na innym poziomie. „Radosny, kolorowy narkotyk”? Tak, ale jeszcze coś więcej. Perfidia tego wszystkiego przechodzi ludzkie pojęcie.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.