39 Comments “(Polski) Józef Mackiewicz idzie na wojnę”

  1. 1 Andrzej

    Darku,

    Nie wiem jak Ty, ale ja odnoszę wrażenie, że określenie “liberalny konserwatyzm” jest albo contradictio in adiecto albo pleonazmem. Albo jest mylące. Konserwować to zachowywać, a przymiotnik liberalny kojarzy mi się przeciwnie. W sensie pierwotnym, gdzie moralność i sumienie ograniczają wolność wyboru, liberalizm ma cechy zachowywania porządku rzeczy. W sensie współczesnym zaś (odrzucam przywłaszczenie tego terminu przez “postępowców”), kojarzy mi się z tzw. neokonserwatyzmem. Czy należy zatem rozumieć to określenie jako “umiarkowany konserwatyzm”? W istocie, wydaje mi się, że Józef Mackiewicz demonstrował jednocześnie obie postawy: klasycznego liberalizmu (wolna dyskusja i wolność wypowiedzi jako warunek sine qua non – każdy ma prawo mówić co chce) i klasycznego konserwatyzmu (ostry sprzeciw wobec niszczenia porządku rzeczy – zniewoleniu myśli i niszczeniu woli ludzkiej).

    Myślę, że cytat rozpoczynający Twój tekst wystarczy, aby w jednym zdaniu wyjaśnić postawę Mackiewicza i wyśmiać wszystkich “realistów”, którzy go niszczyli i zatruwali mu życie a dziś go krytykują. Powinien być podany jako motto (w sumie jest nim przecież, być może zapracowany “korektor” nie umieścił go tam, gdzie powinien).

    Nie kojarzę tego listu Miłosza (możliwe, że z powodu zaćmienia pamięci, która mam dość słabą). Jaką powieść Mackiewicza miał na myśli? Czy “Nie trzeba głośno mówić”?

  2. 2 Dariusz Rohnka

    Andrzeju,

    Liberalny konserwatyzm nie jest sformułowaniem wewnętrznie sprzecznym. Nie jest też terminem mylącym. Zdawał mi się (i zdaje nadal) przydatny do opisu światopoglądu Mackiewicza.

    Mackiewicz pomimo wielkiego uznania jakie żywił do starych dobrych reakcyjnych czasów, okazywał wiele sympatii dla różnorodnych przejawów liberalizmu. Nie cierpiał za to etatyzmu, niepotrzebnej (a często bardzo szkodliwej) ingerencji państwa w różne dziedziny życia.

    Należałoby o tym wszystkim pisać raczej książki aniżeli komentarze.

    Miłosz nie miał na myśli „Nie trzeba głośno mówić” ani innej powieści. Ciekawe, prawda?

    Nie wiem co z owym „korektorem”. Nie rozumiem.

  3. 3 Andrzej

    Z owym “korektorem” to moja kolejna bzdurna wypowiedź Darku. Chodziło mi o to, że moim zdaniem należałoby wyeksponować pierwszy cytat ponad tekstem, ale to tylko moje widzimisię więc przemilczmy to.

    Ja także dostrzegam te elementy w postawie JM. Moje uwagi wzięły się stąd, że dzisiejszy “liberalny konserwatyzm”, moim zdaniem nic nie definiuje poza semantyczną konfuzją. Co Twoim zdaniem w XX wieku i dziś określa liberała? Co określa konserwatystę?

  4. 4 Dariusz Rohnka

    Andrzeju,

    Motto mogłoby iść na górę (a nawet powinno), niestety nie ma takiej możliwości technicznej.

    Nie wiem, co masz na myśli pisząc o dzisiejszym „liberalnym konserwatyzmie” – mógłbyś podać jaki przykład?

  5. 5 Andrzej

    Darku,

    Chodzi mi na przykład o środowisko związane z amerykańskim “National Review” albo o obecny rząd brytyjski. Czy to nie jest właśnie dzisiejszy “liberalny konserwatyzm”? Ciekaw jestem także jak to widzi na miejscu Pan Michał (odnośnie rządu brytyjskiego). Możliwe, że jednak się nie orientuję zbyt dobrze w temacie.

  6. 6 Dariusz Rohnka

    Andrzeju,

    Też jestem bardzo ciekaw, jak to widzi na miejscu Michał, bo tamtejsza sytuacja nie wydaje się łatwa do opisania i wysnucia wniosków. Sam nie nazwałbym tego, co reprezentuje Bojo and co. „liberalnym konserwatyzmem”. To raczej mniej radykalna odmiana mentalności etatystycznej w otwartym konflikcie z ledwie zakamuflowanym bolszewizmem Corbinów, i innymi zjawiskami z pogranicza polityki i populistycznego kabotyństwa.

    Nieodmiennie mnie dziwi, gdy słyszę, że współczesna polityka, sfera publiczna jest całkowicie zdominowana przez ducha liberalizmu. Można mieć różny stosunek do tego ostatniego, ale trudno przyjąć, że hodowla jednostki jest jego cechą wyróżniającą, a przecież to dokładnie jest podstawowym wyróżnikiem naszych czasów (ery bolszewickiej).

    Co do środowiska National Review z przykrością muszę wyznać, że nie śledzę tych spraw zbyt pilnie. Mam wielkie uznanie dla Buckleya i jego dorobku, ale co z tego pozostało, nie wiem. Obawiam się, niewiele.

  7. 7 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Wyznaję, że nie lubię określeń w rodzaju „kolibrów” (konserwatywny liberalizm) i „libkoniów” (liberalny konserwatyzm), które, jak Pan słusznie zauważa, niczego nie definiują, a mącą i tak już mętne semantyczne wody. Pisałem o tym tutaj wielokrotnie, zazwyczaj w komentarzach, ale także w artykule „Antyliberalne credo”.

    Natomiast co do sytuacji w Zjednoczonym Królestwie, to sprawa jest wprawdzie dziwna, ale nie zmieniła się w ostatnich miesiącach w związku ze zdecydowanym zwycięstwem wyborczym Johnsona. Najważniejszy punkt jest taki: Torysi, mimo tego, że oficjalna nazwa partii brzmi “Conservative Party”, nie są konserwarystami. Z nielicznymi wyjątkami, nigdy nie byli. Nawet w wypadku Margaret Thatcher, jej konserwatyzm był dyskusyjny, ale ani Major, ani Ken Clarke, Cameron i Osborne, May i Hammond, ani Boris Johnson – nie są konserwatystami. Johnson jest klasycznym liberałem.

    Jeśli dodać do tego, że partia, która ma słowo „liberal” w nazwie, jest socjalistyczna, a partia pracy, to komuniści, to widzi Pan rozmiar semantycznej konfuzji.

    Zamieszanie wzmaga się, odkąd lewicowe media (czyli większość mediów w ogóle) zdecydowały nazywać Johnsona “nacjonalistą”, “skrajną prawicą” i “konserwatystą” w sensie połajanki. Wydawałoby się, że mógł był czuć się dotknięty tą pierwszą etykietką, ale ona zupełnie mu nie przeszkadza, natomiast dwie następne odrzuca (choć robi to z typowym wdziękiem), ponieważ uważa się za centrystę i liberała.

  8. 8 Andrzej

    Prawdę mówiąc Darku, oceniam National Review jedynie na podstawie wersji internetowej dwutygodnika, gdzie czasem zaglądam oraz (a może przede wszystkim) faktu, że zasadniczo cała konserwatywna scena polityczna w USA z biegiem lat staje się coraz bardziej “postępowa” (liberalizuje się po amerykańsku).

    Bardzo dziękuję Panie Michale za Pańską ocenę. Wygląda zatem na to, że obecnie w Zjednoczonym Królestwie już na wszystkich polach panuje niepodzielnie brytyjska “apertura a sinistra”. Odważnie podążają śladem całego kontynentu. Komuniści, socjaliści i ci którzy się ku nim staczają…

  9. 9 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    “Apertura a sinistra”, to jest dobrze powiedziane, ale też w oczywisty sposób słuszne. Tylko że to się dzieje od stu lat, od “lewa wolna!”, i to nie tylko tutaj, nie tylko w Anglii.

    Proszę wszakże pamiętać, że jest zasadnicza różnica między Borisem Johnsonem, a bolszewikiem w rodzaju Corbyna, czy choćby tylko bałaganem, panującym tu do niedawna, który był tylko na rękę bolszewikom w rodzaju Corbyn Hooda. Różnica jest mniej więcej taka, jak między księciem Lwowem i Leninem, zatem wydaje mi się to rozróżnienie decydującym.

    Nie mamy w dzisiejszych czasach żadnej szansy na “obalenie komunizmu”, bo nie można obalać czegoś, co w postrzeganiu przytłaczającej większości ludzi na świecie, nie istnieje. Nie mamy szansy na prawdziwie konserwatywne rządy, a w takiej sytuacji, ktoś taki, jak Boris Johnson, wydaje się w miarę możliwy do zaakceptowania, pomimo oczywistych niedociągnięć.

  10. 10 Andrzej

    Czy mam przez to rozumieć Panie Michale, że powinienem być realistą? Jeśli nie ma co się lubi to się lubi co się ma? Jestem już dość stary na to. Polubiłem swój “reumatyzm” od kiedy się pojawił, miałem wtedy jakieś 30 lat. Pół życia z nim, to w istocie już część mnie, której nie chcę się pozbywać.

    A może chodzi Panu o to, aby widzieć rzeczy takimi jakimi rzeczywiście są? Nie iść na skróty? Całkowicie się z tym zgadzam.

  11. 11 michał

    Drogi Panie Andrzeju!

    Bardzo mi się podoba, że tak sobie Pan ze mnie uroczo drwi, ale przyzna Pan, że to jest poważny problem. Z jednej strony, jeżeli „rozpoznawać rzeczywistość” z punktu widzenia „czy lepiej”, to wszyscy wolelibyśmy rok 1956 z gromkim pohukiwaniem „Wiesław, Wiesław”, od roku 1951 z krzykami torturowanych. Podobnie, lepiej się żyło, prowadząc interesy w prlu w roku 1991, niż zdychając z nudów w prlu z roku 1986.

    Człowiek w więzieniu, czepia się każdej poprawy warunków bytowania. A co ma innego robić? Patrząc z zewnątrz, mamy chyba jednak obowiązek być bardziej obiektywni. A zatem bardzo proszę, niech Pan dworuje sobie z mojego przywiązania do wygody, bo Pan, patrząc z zewnątrz na to, co się wyprawia w Zjednoczonym Królestwie, jest bardziej obiektywny niż ja. Pamięta Pan zapewne taki prlowski zarzut pod adresem emigracji, która miała rzekomo mówić: żyjcie wy godnie, a my będziemy żyć wygodnie. To było niesprawiedliwe, ale jakieś echo prawdy w tym jest.

    Próbuję, jak mogę, zachować pewne strzępy obiektywizmu, i widzę wówczas sprawy tak: realistycznie rzecz biorąc, Boris Johnson nie różni się zasadniczo od May, Camerona, Blaira itd., ale różni się fundamentalnie od Corbyna. Nie zamierzam na niego głosować (nie jestem zresztą demokratą, nie głosowałem nigdy w żadnych wyborach, poza wyborem przewodniczącego w jakiejś uczelnianej jaczejce enzetesu w roku 1980), ale wolę żyć w Wielkiej Brytanii BoJo, niż towarzysza Corbyna. Co nie znaczy wcale, żebym nie widział, że całe to towarzystwo prostuje ścieżki dla bolszewików. Książę Lwow był także sympatycznym człowiekiem (ponoć, nie znałem go aż tak dobrze), ale nie był gotów walczyć przeciw bolszewikom. A czy BoJo jest? Wątpię.

    A zatem, czy być realistą? Tak. Starać się widzieć rzeczy, jakimi są, na ile tylko jest to możliwe w naszej ludzkiej kondycji. Musimy próbować stawiać cele zgodne z naszą hierarchią wartości i dobierać środki adekwatne dla ich osiągnięcia. To nazywam realizmem. A w żadnym wypadku nie padanie przed każdą rzeczywistością na kolana i całowanie jej w dupę.

  12. 12 Andrzej

    Panie Michale,

    Obiektywizm jest warunkiem koniecznym dla oceny faktów. A jednak czy hasło “nigdy pod bolszewikami” nie powinno tu być decydujące? Czy nie jest Panu bliższe? Skoro Corbyn i towarzysze są bolszewikami, to oczywistym jest, że antykomunista powinien wybierać niebolszewików jeśli jest to możliwe (nie ma na myśli udziału w wyborach).

    W peerelu jest inaczej. Co by nie wybierał, będzie się pod bolszewikami (mniej czy bardziej jawnie, ale stale pod ich zarządem). Jaki jest więc tu wybór dla antykomunisty? Wybierać powinien tylko to, co prowadzi do skutecznej likwidacji peerelu, daje możliwość przywrócenia tu Polski a nie trwania komunistycznego tworu. Kiedy przekonuję do tego mojego dobrego znajomego z czasów naszej wspólnej kontestacji “okrągłego stołu”, odpowiada mi, że dziś wybiera “Kaczyńskiego”, bowiem gdyby wybrał “Tuska” byłoby znacznie gorzej. Według niego “Kaczyński” jest obiektywnie lepszy. Odpowiada mu to, jest zgodne z jego hierarchią wartości. I dobiera do tego adekwatne środki: chodzi na “wybory”. Lecz w ten sposób wspiera trwanie komunistycznego tworu. “Kaczyński” jest częścią peerelu i chce żeby trwał. Chce, aby bolszewicy tu decydowali. Mój znajomy często pomstuje na bolszewików, że tu ciągle decydują i że to przez nich nie można przywrócić tu Polski. Lecz stale wybiera “Kaczyńskiego”. Jemu raczej nie chodzi o wygodę.

  13. 13 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    „Nigdy pod bolszewikami!” może nam być emocjonalnie bliskie, ale ściśle rzecz biorąc, nie jest obiektywnie ustanowionym stanowiskiem. Józef i Barbara mogli byli umykać na Zachód w roku 1939 lub 40, ale tego nie zrobili, mimo że wiedzieli, czym jest bolszewizm.

    Corbyn jest tu dobrym przykładem akurat, ponieważ w teoretycznej sytuacji, gdyby był doszedł do władzy, to tylko poprzez koalicyjny rząd, więc byłaby nadal szansa walki przeciw niemu. Wydaje mi się, że nie inaczej widzieli to Mackiewiczowie w roku 1940 – o tym przecież jest powyższy artykuł Darka. Co innego w roku 1944.

    Proszę wszakże zwrócić uwagę, że Pańskie „co by nie wybierał, będzie się pod bolszewikami (mniej czy bardziej jawnie, ale stale pod ich zarządem)”, jest słuszne nie tylko w prlu, ale także w niuni, w Ameryce i w rzekomo niezależnym Zjednoczonym Królestwie.

    Oczywiście, nie sposób nie zgodzić się z Pańską receptą dla prlu, ale być może różnica polega na tym, że tam „u Wasz”, patrząc wstecz jest poprawa, a tu, a Anglii, jest bezustanne staczanie się.

  14. 14 triarius

    Wprawdzie wciąż żadnych ideowych czy politycznych (o literacko-estetycznych nie wspominając) współ-wibracji myśl i działalność Mackiewicza we mnie nie wzbudzają, ale tekst interesujący i ładnie napisany, a facet faktycznie zdaje się być absolutnie uczciwym (choć naiwnym jak nowonarodzone dziecię) idealistą.

    A całkiem bez zwiążku z powyższym… Czy naprawdę – przy całej tej rzetelnej intelektualnej pracowitości i niekłamanej erudycji P.T. Dyskutantów – aż tak trudno byłoby przejrzeć jakiś przyzwoity (zachodni)} akademicki podręcznik HISTORII IDEI POLITYCZNYCH i dowiedzieć się w końcu CZYM NAPRAWDĘ JEST “LIBERALIZM” I SKĄD SIĘ WZIĄŁ? Czy też naprawdę przyklejanie nazw do pojęć tylko (chyba) na podstawie ich miłego dla czyjegoś ucha brzmienia (gorszych podejrzeń w stosunku do tu obecnych nie mam) widzi się Panom aż tak błyskotliwą ideą? Czepiam się, wiem, ale ja się po prostu akurat piekielnie nudzę nudą do szpiku kości LIBERALNĄ właśnie.

    (Nie ma literówek? No to wciskamy…)

  15. 15 triarius

    Że wyjaśnię… Oczywiście “konserwatyzm” czy “prawicowość” to może być de La Mettrie i jakieś “Święte Przymierze”, niewolnictwo itd., i może być Burke, albo nawet Pan T. Zgoda! Może w tym być masa cech W JAKIMŚ PIERWOTNYM ZNACZENIU SŁOWA “liberalnych”, nawet mogą być fundamentem.

    Tylko że wypadałoby na te “wolnościowe” sprawy, ten brak zamordyzmu czy centralnego planowania znaleźć sobie jakieś własne określenie, a nie podkradać i jako uzupełnienie stosować cudze, a już najmniej czegoś, co od początku było b. w istocie bolszewicką DEISTYCZĄ ideą, która w cynicznym ujęciu sprowadza się do hasła “państwo oddać w pacht mafii!” i redukowania psychiki PROLI do paru trywialnych odruchów (że już nie wspomnę o “duchowości”).

  16. 16 Dariusz Rohnka

    Szanowny Panie Triariusie,

    Czy dobrze się domyślam, że owo:

    „…co od początku było b. w istocie bolszewicką DEISTYCZĄ ideą, która w cynicznym ujęciu sprowadza się do hasła ‘państwo oddać w pacht mafii!’ i redukowania psychiki PROLI do paru trywialnych odruchów (że już nie wspomnę o ‘duchowości’)…”

    to „definicja” liberalizmu najbardziej Panu odpowiadająca, wzięta z owego mitycznego już (często Pan o nim wspomina) ZACHODNIEGO PODRĘCZNIKA?

    Czy byłby Pan tak łaskaw podać adres bibliograficzny?

    Są autorzy poszukujący korzeni liberalizmu w mocno antycznej Grecji. Skoro tenże liberalizm (jak Pan twierdzi) stworzyli bolszewicy, ciekawi mnie bardzo, w którym to punkcie na mapie dziejów ZACHODNI AUTORZY owego PODRĘCZNIKA lokują powstanie samego bolszewizmu.

    Pisanie, że Józef Mackiewicz był „naiwnym” idealistą w najlepszym razie świadczy o tym, że nie czytał Pan jego dzieł zbyt uważnie.

  17. 17 triarius

    Czytałem jedną powieść, którą dostałem of wielbicielki. Nie powiem nic o zmarnowanym czasie, bo to była czarująca kobieta. To co Panowie tu na temat gościa rozmawiają… (Nie mogę pochodzić z Nalewek?) jeszcze mniej mi u niego imponuje, choć porządek, forma, maniery w Panów dyskusji godne pochwały.

    Co do tych dwóch amerykańskich podręczników, to, jeśli Pan po dojrzałym namyśle potwierdzi pragnienie poznania icg ID, to się rozejrzę po regałach. Jak znajdę, to podam. Jednak jestem starszym człowiekiem, przez większość życia interesowałem się historią i ideami, studiowałem takie rzeczy na uniwersytecie klasyfikowanym, jako numero 60 ba świecie, itd, itd. I wiem co mówię. Oczywiście nie jest to wiedza ścisła i Panowie mogą sobie “liberalizmem” nazywać nawet działalność artystyczną Zenka Martyniuka, ale to jednak ja coś o tym na razie wiem, a nie… Z całym należnym szacunkiem i uniżonością!

  18. 18 Dariusz Rohnka

    Szanowny Panie Triariusie,

    Zatem czytał Pan jedną powieść Mackiewicza. I uważa tę lekturę za czas zmarnowany? „De gustibus…”.

    Jest Pan zaledwie drugą ze znanych mi osób, która nie przepada za jego twórczością. Dlatego może skłonny byłby Pan podzielić się swoimi wrażeniami i pozwolić odkryć innym czytelnikom coś, czego oni nie widzą?

    Nie rozumiem, co z owymi Nalewkami? Mógłby Pan rozwinąć problem? Zapewne istotny, skoro jeszcze bardziej – w Pana oczach – to coś pogrążyło Pisarza.

    Nie chciałbym Pana nadto fatygować. Jeżeli Pana ujęcie liberalizmu jest raczej płynne, rozumiem, że trudno o odszukanie potwierdzenia takiej wizji na przywalonych volumenami regałach.

  19. 19 triarius

    Z Nalewkami to był żarcik na temat mojego żarciku językowego – z Mackiewiczem nie miało to nic wspólnego. Jego bym naprawdę ogromnie cenił, gdybym tylko kochał, jak wielu, proniemiecki serial “‘Allo, ‘Allo”. To antykomusze powstanie robione w mordowni Louvre z Dziurdziakiem i tym drugim komuchem… Nie dostrzega Pan? To bije dosłownie wszystko, co kiewdykolwiek zrobiono w polityce, a gdybym miał mniejsze niż mam upodobanie do radosnego kontemplowania ludzkich wariactw, musiałbym, daruje Pan, domyślać się tu raczej paskudnej agenturalnej prowokacji (ci Białorusini! to mi dopiero Odbudowa Księstwa!), niż że dorosły w końcu człowiek, po szkołach… Paranoja!

    Co do powieści zaś… Naprawdę nie chcę się nad nikim tu znęcać, ale ja nigdy bym nic nie napisał, gdyby to miało być tak puste, płaskie, chaotyczne itd. Jakiś facet, pamiętam, z czystego egzystencjalizmu postrzelił dziewczynę przez drzwi, a potem udawał bohatera i coś tam przeżywał dusznie, bo go dwaj kozacy posiekali przypadkiem szablami, ale przeżył. Pan zapewne kojarzy co to było.

    Pan Bąkowski słusznie podniósł tu kwestię, którą dawno temu chyba właśnie ja zapoczątkowałem: w ’56 “kult” Gomułki był dość zdrową i zrozumiałą rzeczą, a plucie na tych ludzi (tam była np. moja matka, która naprawdę z komuną miała mało wspólnego) dowodzi świra, i to z tych mało sympatycznych. (Co innego oczywiście trzeźwe przypominanie, kim jest Gomułka.)

    Tak samo głosowanie na PAD może nie mieć absolutnie nic wspólnego z jakimś “uznawaniem III RP za wolną Polskę”, czy zachwytem nad osobowością i dorobkiem Prezydenta, natomiast sporo z SYPANIEM PIASKU W TRYBY… Powiedzmy “Postępu”, bo o to tu w sumie chodzi. I jedynym problemem, ale drobnym, jest tu świadomość nikłej wagi jednego głosu, ale credo quia absurdum est i jedziemy. Nierozróżnianie istotnych różnic w funkcjonowaniu PRL i obecnego Liberalnego Raju widzi mi się, daruje Pan, nieco kompromitujące.

  20. 20 Dariusz Rohnka

    Panie Triariusie,

    Mógłbym pokusić się o wyinterpretowanie sensu Pana słów, na potrzeby czytelników, ale… szkoda zachodu. Proszę samemu rzucić okiem na swoją wypowiedź. Czy znajdzie Pan tam choć jeden osąd, poparty rzeczową argumentacją?

    I co? Czy aby nie same tylko wykrzykniki?

    Weźmy przykład pierwszy z brzegu:

    „(ci Białorusini! to mi dopiero Odbudowa Księstwa!)”

    Pan może wie, co miał na myśli, a co mają począć czytelnicy? Mają się domyślać, co Panu akurat chodziło po głowie? Jeżeli SŁOWO ma spełniać swoją podstawową funkcją, powinno być komunikatywne. Zgoda?

    Skoro nie lubi Pan Białorusinów, albo też uważa ich za jakiś gorszy gatunek ludzi, proszę to wypowiedzieć otwarcie i z uzasadnieniem swoich racji. Czasem warto zająć stanowisko poparte argumentami. Nie dumał Pan kiedyś nad tym?

    Pomijając skrajną niekomunikatywność Pańskiej wypowiedzi, jest Pan klasycznym przypadkiem polrealisty w tym swoim dążeniu do zaspokojenia choćby minimalnej korzyści za cenę zaprzepaszczenia celu. Po co to? Czy Pan – wielki zapewne w swoich oczach realista – zdaje sobie sprawę, ile w tym naiwności? Czy z popierania drobnych politycznych rzezimieszków (w rodzaju tego Pańskiego pada) ma wyniknąć jakaś gruba korzyść? Pana kandydat wskoczy na białego rumaka i zbawi Polskę, a świat dlaczegoś przestanie staczać się w bolszewickie bagno? Przecież staje Panu bystrości, żeby ocenić to własnoocznie. Czy nie mam racji?

    Paranoja!?

    Utwór Józefa Mackiewicza, który tak bardzo się Panu nie spodobał, jest przez wielu uznawany za jedno z jego najwybitniejszych dokonań prozatorskich.

  21. 21 triarius

    Naprawdę przepraszam! Czasem ponosi mnie polemiczny zapał. Kochajcie sobie faceta, co mi to szkodzi? (Poza tym, że mi tu kiedyś nawymtślano od kolaborantów, bo dostrzegam różnicę między PiS i targowicą, oraz z przekonaniem głosuję, choć w prlu nie głosowałem. To może lekko wk*wić i trudno zapomnieć, ale w końcu to niekoniecznie powód, by do kogoś włazić i mu przewracać jego swiat. Sorry!)

  22. 22 Jacek

    Panie Tiariusie,

    Zainteresowały mnie Pańskie poglądy, zwłaszcza te dotyczące tutejszej sceny politycznej. Może jest tak dlatego, że sam swego czasu miałem podobny (chyba, bo nie wiem, czy dobrze to interpretuję) do Pańskiego punkt widzenia. Wydawało mi się mianowicie, że PIS jest formacją antykomunistyczną, która całkiem na serio chce zakopać do piachu rodzimych komunistów. W swojej naiwności wierzyłem tym wszystkim deklaracjom sprzed kilkunastu lat, że Kaczyńscy zamierzają rzucić wyzwanie komunistycznemu układowi i, przynajmniej na naszym podwórku zaprowadzić porządek. Czas pokazał, jak bardzo się myliłem w swoich nadziejach. PIS okazało się integralną częścią systemu, partią nie mającą nawet potencjalnej możliwości zmiany najistotniejszych cech układu, z którym na poziomie deklaracji chcieli rzekomo walczyć. Ta walka sprowadziła się w praktyce do przeciągania koryta zasilanego pieniędzmi podatników na własną stronę. W żadnym aspekcie politycznym nie zrobili jakiegokolwiek kroku w walce ze współczesnym wcieleniem komunizmu. Realizują ochoczo wszystkie dyrektywy eurokołchozu, tyle, że pod przykrywką patriotycznych haseł. Czy taka postawa nie przypomina Panu Gomułki i tamtego zamieszania semantycznego? “Może i komunista, ale przecież Polak patriota”. Pamięta Pan jaki nowy resort młody Morawiecki stworzył zaraz po ostatnich “wyborach”? Ministerstwo do spraw klimatu. Przecież sam na to nie wpadł, ktoś, jakiś komisarz ludowy go do tego zmusił. Jeśli sugeruje Pan, że Duda jest w jakiś sposób lepszy od Komorowskich, Czy Kwaśniewskich, to chętnie poznałbym argumenty na rzecz tej tezy.

  23. 23 triarius

    No widzi Pan. Wszyscy w tenkraju “na prawicy” zdają się gardzuś filozofią (niektórzy nawet stwierdzają to z dumą), bo im się to wydaje w najlepszym razie tym samym. co Iatarkiewicz z jego znaną książką. Ale to wcale nie tak – prawdziwa filozofia to myślenie do samego dna, z wysiłkiem by zweryfikować własne założenia, nie mówiąc już o definicjach. Bez tego nijak i ślizgamy się na powierzchni, mówiąc b. już eufemistycznie.

    Cieszę się, że moja polemiczna szarża aż tak Pana nie uraziła, pasjami lubię dyskusje (marny, ale jednak jakiś substytut walki), mogą być o “komuniźmie”, ba – nawet i o PiS… Tylko co to właściwie jest ten “komunizm”, którego PiS “ne zwalcza”? Pan ma tu zdroworozumowy i powszechny pogląd, że to Marks, Lenin i dalej… Ja się z tym absolutnie nie zgadzam (a kompletnym ignorantem nie jestem). Dla mnie ten syf, co nas dręczy – ta politpoprawność, pedalstwo z “tolerancją”, globalizm itd. itd., bynajmniej nie przyszły tu z sowieckiej Rosji. One są przejawami CHOROBY GENETYCZNEJ właśnie naszej, zachodniej cywilizacji, a ich początki można dostrzec setki lat temu, choćby u Locke’ów i Wolterów tego świata. (Ale i o wiele wcześniej.)

    Fakt – kacapy pilnie i inteligentnie to u nas padcziorkiwały, same nie z tych smakołyków nie korzystając; fakt – na samym początku u nich miało to pewien wpływ (obłok w spodniach i A. Kołłontaj), ale to się szybko skończyło, a po Wielkich Czystkach nie zostało z tego śladu; fakt – “komunistyczna” kacapia zniszczyła (z pomocą innych) Polskę i jest z nią marnie, a jej odporność na lewiznę… i tak jest zaskakująco wysoka, choć przecie marna.

    Możemy dyskutować, ale moim zdaniem potrzebna jest tu realna wiedza historyczna, wybiegająca poza Francuską Rewolucję; psychologia (prawdziwa), a z autorytetów to jednak (ten tak przez liberałów opluwany, i nie bez kozery) Spengler; socjobiologia (czyli totalnie przez liberałów z debaty, i nie bez kozery, wyeliminowany) Ardrey… No i nie możemy wierzyć, ani choćby udawać, iż “antysowieckie powstanie” w mordowni Louvre to coś innego, niż błazeństwo na skalę w historii praktycznie niespotykaną. Amicus Plato itd.

    Ja patologicznie kocham ostre dyskusje, więc jeśli Pan wciąż ma ochotę, to jakaś szansa na obopólną satysfakcję istnieje.

  24. 24 triarius

    Konkretny przykład… Akceptuje Pan “równouprawnienie”? Wszyscy w sumie dzisiaj jakąś tam jego formę i skalę akceptujemy, bo inaczej nie da się już przeżyć. No teraz, akceptując moje na odmianę założenia i metodę – niech mi Pan łaskawie wytłumaczy dlaczego “tolerancja wobec odmiennych orientacji” jest już be, i gdzie dokładnie przebiega granica między tym, co dla nas normalne, i tym co z furią odrzucamy, opluwając ludzi, którzy widzą to I ZWALCZAJĄ w inny sposów, i walcząc jak lew olewając liberalne wybory, pyszcząc na PiSy tego świata i w porywach knując w knajpie Louvre.

    Wtedy to będzie miało szansę na dyskusję, za którą nasza niegdyś wielka cywilizacja nie będzie się musiała wstydzić, kiedy już będzie tu jakiś kalifat czy sułtanat, a nasze prawnuki będą za haremowych eunuchów.

  25. 25 Jacek

    Panie Tiariusie,

    Na początek: nie wiem, co ma Pan na myśli mówiąc “równouprawnienie”. Czy chodzi o termin używany przez komisarzy ludowych, a mający na celu sterroryzowanie wolnych jeszcze umysłów? Czy chodzi może o równość obywateli wobec prawa? Sam Pan widzi, że nie możemy się w naszej dyskusji posługiwać “pojęciami jak cepy”, nawet jako skróty myślowe, bo zabrniemy w ślepą uliczkę.

    Żeby nasza dyskusja nie pogrążyła się do końca w chaosie, proponuję skupić się na jednym wątku. Pyta Pan “co to właściwie jest ten „komunizm”, którego PiS „nie zwalcza”?” Problem, czym jest komunizm na tych łamach poruszany jest chyba od początku istnienia witryny WP. Przypisuje mi Pan pogląd, że komunizm, to “Marks, Lenin i dalej…”. Nie wiem, skąd taki kategoryczny ton wypowiedzi na temat moich poglądów. Ja również uważam, że ta zaraza jest dziełem cywilizacji zachodniej (której z resztą dawna, prawdziwa Rosja była częścią). Wymienia Pan pewne syndromy współczesnej mutacji komunizmu, czyli “politpoprawność, pedalstwo z „tolerancją”, globalizm”. Pena zgoda. Dziś zamiast kolektywizacji, gospodarki planowej i gułagów, używane są takie właśnie narzędzia zniewolenia.

    Moje pytanie jest takie: czy uważa Pan, że PIS jest w jakimkolwiek stopniu w opozycji do tych zjawisk? Czy przeciwstawia się, nie w sferze deklaracji, tylko konkretnych działań rozprzestrzenianiu się się zjawiska, które tu nazywane jest zbiorczo komunizmem?

  26. 26 triarius

    No widzi Pan, chyba się nie dogadamy. Co to równouprawnienie? Równość wobec prawa – właśnie! NIEZALEŻNIE OD NP. PŁCI. Baby na traktory, do wojska, na dyrektorów… Facety na przedszkolanki i pyelęgniarki… Pan to, zgaduję, akceptuje, bo to wynika z oświeceniowego (czyli liberalnego) dogmatu. Dla mnie nigdy to nie będzie naprawdę OK, bo ja TAKĄ równość mam tam, gdzie klient może Pana Majstra. Ja nie liberał, w czasach takich jak te ja po prostu reakcjonista. Konserwatysta też, ale w głębszym sensie, bo niewiele już jest do konserwowania.

    Więc jak u Pana z tym “równo”. I dlaczego nagle “równo” dla pedziów ma być be, skoro sto lat temu to dzisiejsze “równo” byłoby bolszewicką anatemą? Co zaś do Marksa i Lenina – jaki realny wpływ miał ten Marks na dzisiejszą politpoprawność i “tolerancję”? Bez niego byłoby inaczej, czy nie? A łącznikiem i stacją przekaźnikową nie była, w Pana opinii, sowiecka Rosja?

    Pozwoli Pan, że spróbuję jednak metodą top down, żeby ew. kiedyś dojść do PiSu i kwestii “sypanie piasku w tryby Postępu jako przykład kolaboracji – prawda czy fałsz?”

  27. 27 Dariusz Rohnka

    Panie Triariusie,

    Pan się raczy najzwyczajniej w świecie wymigiwać od poważnej dyskusji. To nie jest żaden top down ani down top… a nurkowanie głową w piasek, strusim obyczajem.

    Triariusowa sztuka dyskusji polega na mieleniu w kółko tych samych haseł, wykrzykników, pojęć nie przylegających do meritum. Triarius łaknie, pożąda niczym nie ograniczonej, skrajnie liberalnej wolności wypowiedzi. Mamy takie miejsce, w zakładce Kurioza. Proszę łaskawie rzucić okiem i sprawdzić, czy to co tam nie wpisuje się aby idealnie w Pana styl.

    Chce Pan dyskusji? – proszę bardzo, ale na warunkach obowiązujących na witrynie WP. Jest bardzo prosta, sprowadzić ją można do 2 słów: teza – argumentacja.

    Chce Pan krytykować Mackiewicza w jakiejkolwiek kwestii? Proszę bardzo o krytykę i argumenty do niej. Chce Pan pisać laurki na cześć pisu? – j.w.

  28. 28 triarius

    Ależ ja nie chcę dyskusji! Słabo wierzę w przekonywanie kogokolwiek, po prostu czasem lubię się pokłócić, mam takie zboczenie. Liberalne życie jest upiornie nudne. Jednak Pańskie zarzuty wydają mi się bez sensu. Długo żyję i niewielu dotąd zarzuciło mi mętniactwo czy unikanie czegokolwiek w dyskusji (ze strachu, jak rozumiem).

    Dyskutować o Mackiewiczu?! Przecież wyraziłem już swoje zdanie tak bez ogródek, że aż nieco się tej swojej brutalności zawstydziłem. Facet mnie absolutnie nie interesuje… No chyba, żebym miał usłyszeć nową historyjkę na miarę tej o knajpie Louvre. Wtedy tak! Tego nie zapomnę do śmierci i cieszę sie tym do dziś, a kiedyś to zapewne jakoś literacko wykorzystam. Jednak w innym przypadku ja z Mackiewiczem skończyłem i niech mu ziemia! (Kiedyś dość pilnie czytalem jego brata. Plagiator i kontrowersyjna postać, ale chociaż pisał zgrabnie i o istotnych sprawach.)

    Dyskutować ew. mogę o istocie komunizmu – w sensie tego lewacko-totalnego syfa z pedałami i feministkami, który nas dręczy. Czy to naprawdę koniecznie potrzebowało Marksa czy Lenina, żeby się wykluć… I takie sprawy. Chce Pan o tym, jestem do usług; nie chce Pan, jakoś przeżyję. Rozmowy o PiS bez przygotowania gruntu uważam za skrajnie bezsensową rorywkę, zresztą nikt mnie do Panów postawy (“masowanie…” pewnie Pan kojarzy) i tak nie przekona.

    Pozostaję oddanym

  29. 29 Dariusz Rohnka

    Panie Triariusie,

    Przecież dwa/trzy komentarze wcześniej napisał Pan:

    „Cieszę się, że moja polemiczna szarża aż tak Pana nie uraziła, pasjami lubię dyskusje (marny, ale jednak jakiś substytut walki), mogą być o „komuniźmie”, ba – nawet i o PiS… „

    A teraz dowiadujemy się od Pana:

    „Ależ ja nie chcę dyskusji!”

    Więc nie chodzi o wymianę zdań z kimkolwiek, na jakikolwiek temat? Raczej – jeśli dobrze rozumiem – o czernienie papieru w towarzystwie?

    Rozumiem, że nie chce Pan dyskutować o Mackiewiczu (bo go Pan nie zna, nie rozumie, ok). A co z pisem? Dlaczego nie o nim? Przecież padło pod Pana adresem konkretne pytanie?

    Deklaruje Pan chęć dyskutowania o komunizmie, ale nie jestem przekonany czy co z tego będzie, bo skoro Pan nie chce dyskusji, to niby co miałoby być?

    „Czy to naprawdę koniecznie potrzebowało Marksa czy Lenina, żeby się wykluć?”

    Czyli o co właściwie Pan pyta? Czy bez nich udałoby się równie skutecznie?

    Marks określił fundamentalny warunek dojścia do komunizmu – destrukcję rodziny i społeczeństwa. Lenin opracował żelazne reguły postępowania. Gramsci wykoncypował sposób, jak do tego dojść bez użycia masowego terroru.

    Żaden z nich nie wymyśliłby homoseksualnej ideologii (raczej już uznani by zostali za „homofobów”, cokolwiek to ma znaczyć) czy innego gender, ale bez ich ideologicznego „dorobku” trudne sobie te współczesne zjawiska wyobrazić.

  30. 30 triarius

    Nie muszę o komuniźmie, mnie naprawdę trudno przekonć, kiedy już coś przemyślę. Zresztą ja ani liberał, ani wielbiciel Sokratesa – w “dochodzenie do prawdy” za pomocą mielenia ozorem słabo wierzę. Mam temperament polemisty, ale zaliczam to raczej do swoich wad, (Wczoraj znalazłem fajnż współczesną historię Bizancjum, mam trochę liberalnej roboty i nieco innych spraw, przeżyję bez dyskusji.)

    O PiS? Tak, może być, ale po ustaleniu np. tego, jaką to konkretnie walkem ten PiS symuluje czy ignoruje. Sypie piach w jakieś tryby, czy wprost przeciwnie? Jakie tryby konkretnie? Ten “komunizm”, którego obaj nie lubimy – przyszedł tu ze wschodu, czy jednak z zachodu? A jeśli to drugie, to jaki konkretnie udział miał w tym Lenin ze Stalinem?

    Co do Marksa, to widzi Pan… Tu jest problem od zawsze dyskutowany w Historii Idei. Nazywa się to w tym żargonie Internalizm vs, Eksternalizm. Ludzie się o to kłócą od co najmniej wieku, często niegupi ludzie. A laik, ten “prawicowy”, co można zrozumieć, nie ma wątpliwości, że np. jak się lewizna powoła na “młodego Marksa”, to “młody Marks” to wszystko spowodował. I więcej w tym samym duchu. To jednak wcale nie jest ani takie proste, ani oczywiste. (Dla mnie też nie jest jednoznaczne, ale rolę Marksów tego świata raczej pomniejszam.)

  31. 31 Jacek

    Panie Tiariusie,

    Nie jest łatwo rozpocząć merytoryczną dyskusję, jeśli jedna ze stron unika odpowiedzi na (chyba) jasno sformułowane pytania. Ale spróbuję jeszcze raz.

    Pisze Pan:

    “Tak samo głosowanie na PAD może nie mieć absolutnie nic wspólnego z jakimś „uznawaniem III RP za wolną Polskę”, czy zachwytem nad osobowością i dorobkiem Prezydenta, natomiast sporo z SYPANIEM PIASKU W TRYBY… Powiedzmy „Postępu”, bo o to tu w sumie chodzi.”

    Ja rozumiem Pańską wypowiedź tak: Postawienie Dudy na prezydenckim stołku nie musi oznaczać uznania III RP za wolną Polskę, ani samego Dudy za męża stanu, może być natomiast dywersją skierowaną przeciwko komunistycznym trendom w eurokolchozie. Czy to ma Pan na myśli pisząc o sypaniu piasku w tryby? Jeśli dobrze odczytuję Pańskie stanowisko, to mam pytanie, w jaki sposób Duda, Morawiecki, czy w ogóle PIS dokonują tej dywersji.

    Naprawdę bardzo mnie ta kwestia interesuje. Jak wspomniałem, sam miałem kiedyś podobne poglądy. Bardzo proszę Pana o rozwinięcie tej konkretnej kwestii. Nie musimy zahaczać póki co o Marksa.

  32. 32 Dariusz Rohnka

    Panie Triariusie,

    W akapicie:

    Co do Marksa, to widzi Pan… Tu jest problem od zawsze dyskutowany w Historii Idei. Nazywa się to w tym żargonie Internalizm vs, Eksternalizm. Ludzie się o to kłócą od co najmniej wieku, często niegupi ludzie. A laik, ten „prawicowy”, co można zrozumieć, nie ma wątpliwości, że np. jak się lewizna powoła na „młodego Marksa”, to „młody Marks” to wszystko spowodował. I więcej w tym samym duchu. To jednak wcale nie jest ani takie proste, ani oczywiste. (Dla mnie też nie jest jednoznaczne, ale rolę Marksów tego świata raczej pomniejszam.)

    zawarł Pan zapewne jakąś interesującą myśl, ale nie ma sposobu, żeby odczytać jej istotę. Czy może Pan wyjaśnić w czym rzecz?

    Interesuje Pana, czy komunizm przyszedł ze wschodu czy z zachodu. Jakie to ma dla Pana znaczenie?

  33. 33 triarius

    Widzi Pan… Bez urazy, ale taki np. Arystoteles (choć nie mam kultu) słusznie mówi, że pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć i albo ktoś sam widzi, albo nie, (Chodziło mu wprawdzie o etykę, poniekąd sprawa pokrewna.)

    Naprawdę Pan nie dostrzega różnicy między Polską PiSu i Andrzeja Dudy a tm czymś Platformy i Konorowskiego? Takie rzeczy dla Pana, rozumiem, nie mają znaczenia? Jeśli tak, to naprawdę nie dostrzegam cienia szansy na jakieś porozumienie – żyjemy w różnych mentalnych światach.

  34. 34 Andrzej

    Och Jacku! Nie wymagaj za wiele od Pana Tiariusa. Przecież już dawno napisał, że w istocie to dla niego kwestia “wyboru mniejszego zła” u piso-socjalistów i samo-“masowania cnotki” (narodowej). Za mądre to dla nas, którzy pokończyliśmy tylko jakieś tam, marne tutejsze akademie i uniwerki z ostatniej “numero” setki (a do tego nie Filozofię tylko do niczego nie przydatną, ograniczającą wyobraźnię, sztukę użytkową albo nędzną, całkowicie oderwaną od logicznego myślenia, informatykę). Nic nie rozumiemy. Mało co czytamy i mało co wiemy, o czym Pan Tiarius wciąż nam słusznie przypomina. Bo my przecież, jak to się kiedyś mówiło, “z Wąchocka”. Nie używamy nawet podstawowych słów z nowej, wspaniałej “mowy” (czy my chociaż wiemy co to jest “komęt”? Czy my chociaż wiemy, kto to jest Zenek?), nie jesteśmy dlań prawdziwymi obrońcami “zachodniej cywilizacji”, bo nie znamy Spenglera i twierdzimy wciąż, że nowy, wspaniały peerel to ciąg dalszy “pierwszego” peerelu a nie Polska. Możemy Pana Tiariusa tym co najwyżej “lekko wk*wić”, po co nam to? Należymy do wymierającego gatunku, nie potrafimy przyjąć pozorów za rzeczywistość (logika Panie Jacku, logika!). To przecież jest “oczywista – oczywistość”: niunia zwalcza “Kaczyńskich” a popiera “Tusków”, ich śmiertelnych wrogów (to nieważne, że tylko na pokaz) – “targowicę”. Przecież to co przeciw “Kaczyńskim” to przeciw lepszemu, nowemu, wspaniałemu peerelowi, zwanemu powszechnie “Polską” (tak samo jak “pierwszy” peerel). “Kaczyńscy” przecież mówią, że chcą dobrze, że są za “polską racją stanu” za “tradycją”, więc jak tu im nie wierzyć skoro mówią i mówią? Jakże inaczej? Czy naprawdę “nie widzisz różnicy”? Jeśli nie, to żaden z Ciebie realista (jak i ze mnie). Realny jest nowy, wspaniały peerel a nie Polska, której być chciał. To, że na wewnątrz “Kaczyńscy” są “przeciw” a na zewnątrz są “za” (peerelem), nie powinno mieć dla nas żadnego znaczenia. Realne jest to, co chcielibyśmy żeby było a nie to co faktycznie jest. Więc zamiast się domagać konkretnych odpowiedzi na konkretne pytania, lepiej żebyś wybrał “Pada” (nie mylić i iPad-em) a nie kogoś innego. Idź na “wybory”! Jeszcze lepszy peerel zależy od Ciebie!

  35. 35 Jacek

    Andrzeju,

    Wszystko to prawda. Nadmienię, że ja w dodatku po technikum aby jestem, wiec gdzie mi tam o filozofii rozprawiać. Ale dyskusja o PIS i dzisiejszym peerelu z kimś, kto widzi sens w angażowaniu się w to, mogłaby być ciekawa, byle była merytoryczna. No cóż, może innym razem się uda…

  36. 36 triarius

    Co za bzdura z tym”mniejszym złem”! Ia dzisiejsza Polska nie jest całkiem z moich marzeń; nawet tak wybitny polityk i niewątpliwy patriota jak JK, nie ma dokładnie moich poglądów itd., ale o “mniejszym źle” nigdy w tym kontekście nie wspominałem. Kaczyński i PiS ROBIĄ ZNAKOMITĄ ROBOTĘ, uwzgledniając warunki, stan Polski (targowica, lemingi i Panowie od masowania cnotki na ttym portalu).

    Naprawdę, tacy (chyba) bystrzy ludzie, jak Panowie tutaj, nie dostrzegają BŁAZEŃSTWA w tym kabaretowym “powstaniu” Mackiewicza (szkoda tylko, ża za ten wygłup niektórzy boleśnie zapłacili) i Panów masowania cnotki? Można sobie odpuścić i ew, nie robić nic, jeśli się uważa, że nic się nie da, albo walczyć… To co Panowie robią, sorry, ale dla mnie to kompromitacja. Dorośli faceci, bloody hell! Kult jedostki, klasy takiej, że nie chcę się już więcej znęcać, i “polityczne” pomysły na miarę piaskownicy… Sorry – kabaretu Louvre.

  37. 37 triarius

    Nawet gdybym był Cysarzem, mie byłbym w stanie zrealizować wszystkiego, o czym sobie zamarzę, i nie byłoby to “mniejsze zło”, a co dopiero z Dudą i PiSem. “Mniesze zło” to było Gomułka vs. Berman, i to było, w tamtych warunkach, absolutnie OK. PiS to po prostu nie są moi słudzy, ale robią to, czego ja zrobić nie mogę, i to jest super. A że martłbym o wsadzeniu targowicy co najmniej do Berezy, kopnięcie Unii w dupę, i wysłaniu Panów tutaj do uczciwej roboty? You can’t always get what you want, jak zauważył Mick Jagger.

  38. 38 Dariusz Rohnka

    Panie Triariusie,

    Zdawało mi się, że zdołał Pan się już nachichotać, ot choćby z koncepcji współpracy Polaków z Białorusinami, i nawet (jeśli mnie pamięć nie myli) zdążył za swoje zachowanie uroczyście przeprosić, aż tu widzę – coś Pana znowu świerzbi.

    Gdyby miał Pan odrobinę wiedzy na temat sytuacji politycznej roku 1939, 1940, lat wcześniejszych i kolejnych oraz – rzecz jasna – gdyby Pana umysłu nie zatruwał nacjonalizm, być może miałby Pan szanse zastanowić się jak paradoksalnie realistyczna była ówczesna Mackiewiczowska koncepcja budowy silnego strategicznego związku pomiędzy narodami WXL, z użyciem wszystkich możliwych środków, a więc także powstania.

    Pewnie Pan nie słyszał – narodem, który wyszedł najlepiej z trudnej sytuacji politycznej bezpośredniej konfrontacji z sowietami byli Finowie, którzy jako jedyni w 1939 roku ośmielili się w obliczu perspektywy utraty państwowej suwerenności chwycić za broń. Pomimo gigantycznej dysproporcji sił (w liczbach), nie zawahali się wejść w otwarty konflikt z armią czerwoną. Uczynili tak niemal dokładnie w tym momencie, gdy Mackiewicz występował z koncepcją współpracy wobec wspólnego sowieckiego zagrożenia.

    Białorusini, Litwini, Estończycy, Łotysze także wybrali fińską drogę walki z sowietami, tyle że zrobili tak nie w 1939 roku, gdy jak pokazuje przykład, istniała realna szansa bezpośredniego zwycięstwa, a znacznie później, gdy dysproporcja sił była zdecydowanie większa. Nie uczynili tak jedni jedyni Polacy, którzy z całą swoją logiką (podobną do tej, którą Pan dziś reprezentuje) postanowili witać czerwonego najeźdźcę chlebem i solą.

    Zastanawia się Pan czasem nad sensem własnych wyborów (politycznych), choćby pomiędzy poddaństwem tusków a serwilizmem kaczyńskich? Pewnie trzeba Panu przypominać (bo niewygodne fakty zdaje się Pan notorycznie wypierać), że wszyscy ci politykierzy ochoczo i bez szemrania przyjęli zasady bolszewickiej prowokacji 89? Że przez kolejne lata raźno współpracowali przy zamalowywaniu czerwonej peerelowskiej fasady, aż po rok 2005, gdy nagle… z do dziś niewyjaśnionych powodów okazało się, że jednak bardzo się nie lubią.

    Czy nie dopiero wówczas zaczęła się pisowa jazda na antypeerelowskim koniku? 15 lat po transformacji? I z jakim skutkiem? Niwelacji wsi, z których przedstawicielami dogadywali się z powodzeniem przeszło dekadę wcześniej?

    A może zna Pan odpowiedź na te (z pewnością) nieważne pytania? Pewnie wyczytał Pan z Aneksu, czy nie?

    ***
    Jakże to tak? Pan, wnikliwy obserwator, jednak nie zna odpowiedzi?

  39. 39 Andrzej

    Obawiam się Darku, że to co piszesz w swojej odpowiedzi p. Tiariusowi na temat witania sowietów oraz prowokacji 89 nie znajdzie u niego zrozumienia. Wszak (nie)jasno dał do zrozumienia, że on akceptuje taki stan rzeczy, że nie była to dlań prowokacja, że wierzy w “Kaczyńskiego” (jest geniuszem politycznym i wraz z towarzyszami partyjnymi “robi znakomitą robotę”) a i zamiana Bermana na Gomułkę była dlań jak najbardziej wskazana. Mackiewicza po prostu nic nie rozumie i odrzuca. Jego probolszewicka wola. On zwyczajnie akceptuje peerel.

    Ciężką noc dziś miałem w robocie, więc wybacz mi, że niezbyt składnie wyrażam swoje myśli. Prześpię się godzinkę i znowu trzeba brać się do roboty (uczciwej). Byle dalej od piaskownicy! Jagger rules!

Comment





Language

Books Published by The Underground

Order here:



Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a

H
1946
 
J.R. Nyquist
Koń trojański
 
Dariusz Rohnka
Wielkie arrangement

Dariusz Rohnka
Fatalna Fikcja