Zwiastun przyszłości
2 komentarzy Published 5 października 2008    |
Kto widział przyszłość, ten wie. Kto zna dalszy ciąg, ten nie ma wątpliwości. Wahanie i wątpliwość idą precz. Nadchodzi Świetlana Przyszłość.
Wysłany z przyszłości, z następnej, tej idealnej, Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, „Emisariusz ivrp” zstąpił, aby oświecić maluczkim drogę do tej najlepszej z pospolitych rzeczy. Widział przyszłość, ma zatem pewność, tylko czasami jest lekko skonfundowany i sam sobie przeczy. Mieliśmy nieszczęście zacytować herolda, by delikatnie się z nim nie zgodzić oraz wskazać nieśmiało, że dążenie do IV RP zakłada uprzednie uznanie prlu nr 2 za III RP, co nie jest dla nas możliwe ani logicznie, ani politycznie, ani realnie, ani emocjonalnie, i w szczególe, i w ogóle i pod żadnym innym względem. W odpowiedzi usłyszeliśmy: „Nie plujcie na termin IV RP, musimy mieć jakiś szyld. IV RP jest etapem do wolnej RP. Kiedy to się stanie, zniknie numeracja.” Łatwo byłoby wyśmiewać taką logikę, ale spróbuję uniknąć tym razem pójścia na łatwiznę i powiem tylko, że rzeczowa analiza nie powinna być deprecjonowana, że szyldy są potrzebne głównie sklepikarzom, a „opluwanie szyldów” brzmi trochę jak oenerowska akcja przeciw „nie-polskim sklepom”. Zostawmy to jednak. Spróbuję, choć wyznać muszę, że nie będzie to łatwe, poddać wyważonej analizie powyższą wypowiedź.
Zastanówmy się: jeśli IV RP ma być tylko etapem do wolnej Polski, to czym jest prl nr 2? Czy mylę się sądząc, że wynika z powyższego dość jednoznacznie, iż nie może być suwerennym państwem? Wedle emisariuszowej formuły, jest to zaledwie „etap na drodze do etapu do wolności”. Dlaczego zatem uznawać ten etap za Wolną Polskę? Dlaczego nadawać jej tę koszmarną numerację? Dlaczego dążyć do czwartej Rzeczpospolitej (która sama będzie tylko etapem), skoro „trzecia” nie istnieje w pełnym tego słowa znaczeniu? Widzę jedną tylko możliwość, która ratowałaby jakoś emisariuszową logikę. Byłoby to mianowicie założenie „gradacji suwerenności”. prl bis byłby przy takim założeniu w jakiś sposób „bardziej wolny” niż prl, a ivrp będzie jeszcze doskonalsza pod tym względem itd. aż do ideału, „kiedy zniknie numeracja”. Taka byłaby chyba najbardziej przyjazna z możliwych interpretacji powyższego. Przyznajmy, nie jest to aż tak zupełnie absurdalne. Polityczna rzeczywistość jest zawsze rezultatem kompromisu, i historia zna wiele przykładów takiego stopniowania.
Zaraz! Czy ja już czegoś takiego nie czytałem wcześniej? Kto napisał: „[państwo polskie] istniało w różnych formach od X wieku; przestało istnieć po Sejmie ‘Grodzieńskim’, w dość dramatycznych okolicznościach, gdzie posłowie otoczeni byli rosyjskimi strażami. Jednak wkrótce odrodziło się Księstwo Warszawskie, potem Królestwo Polskie. Przestało istnieć po nieszczęsnych powstaniach: listopadowym (gdy przestało być niepodległe) i styczniowym, gdy pozostał po nim tylko tytuł używany przez rosyjskich Cesarzy. Było jeszcze Wielkie Księstwo Poznańskie, Królestwo Galicji i Lodomerii – i 8 października 1918 odrodziło się znowu. Potem okupacja, druga okupacja – i od 1956 znów protektorat pn. PRL zaczął funkcjonować coraz pełniej w polityce. W 1984 można było PRL uznać już za państwo w pełni niepodległe [podkreślenie moje], choć uwikłane w zależności moskiewskie – tak, jak obecnie III RP uwikłana jest w zależności brukselskie.” Ależ tak! To sam Korwin we własnej osobie. A kto napisał: „Jako konserwatysta – jestem państwowcem i popieram Państwo Polskie w jakiejkolwiek formie by istniało: I RP, II RP, Księstwo Warszawskie, PRL, III RP. A to dlatego, że byt ułomny jest zawsze czymś lepszym niż niebyt państwowy. Są formy polityczne bliższe bytu i dalsze – PRL jest bardzo odległa. Mimo to jest to jakaś formuła państwowości polskiej, mająca w dodatku historyczną tendencję do poszerzania wewnętrznej autonomii względem ZSRR (porównajmy rok 1952 a 1988).” Dokładnie ta sama myśl, nieprawdaż? A to Prezes Adam Wielomski, którego Emisariusz nazywa „użytecznym idiotą Moskwy” i „wrogiem narodu polskiego”.
Myśl jest niewątpliwie ta sama: poszerzanie wewnętrznej autonomii, akceptacja każdej formuły, byle była to forma polska. Korwin, Emisariusz i Prezes – wszyscy trzej reprezentują stanowisko, które Józef Mackiewicz trafnie nazwał polrealizmem. Jak słusznie zwrócił uwagę Krystian Soliński na wp, mackiewiczowska analiza polrealizmu pozostała do dziś boleśnie aktualna. Emisariusz utrzymuje, że szukanie u Mackiewicza inspiracji dla zrozumienia sytuacji politycznej w prlu jest stratą czasu, bo „czasy są INNE”. Powiedziałbym, że tracilibyśmy mniej czasu, gdyby był się zaznajomił z definicją polrealizmu. Ale Emisariusz nie chce się zaznajamiać: „Zmądrzejcie do cholery, bo 1000 książek o prawicy nie uczyni z kosmopolity Polaka i patriotycznego prawicowca” – tak nam wygarnął wysłannik z przyszłości, zarzucając nam jednocześnie „butę, snobizm, polityczny elitaryzm”.
„Czy Wydawnictwo Podziemne ma się za coś lepszego od nas?” – zapytuje retorycznie herold polskości. Publicyści Wydawnictwa Podziemnego starają się, z mizernym rezultatem, artykułować poglądy, które nie bywają artykułowane w polskiej blogosferze; poglądy, których nie podziela nikt w prlu nr 2. Czy dziecko z bajki Andersena, które zawołało, że „król jest nagi”, miało się za coś lepszego od otaczającego tłumu? Na całym świecie, jest bardzo niewielu ludzi, którzy podzielają nasz pogląd, że komunizm nie upadł w 1989 roku, że sowiety nie rozpadły się w 1991 roku, że nie było żadnego puczu w Moskwie i że kgb kontroluje aparat państwowy sowietów, ale także prlu bis i wszystkich innych demoludów. Jeszcze mniej jest zwolenników tezy, że system gospodarczy panujący w sowietach bądź Chinach nie ma nic wspólnego z kapitalizmem. A już prawie nikt nie zgadza się, że Zachód zsuwa się po równi pochyłej prosto w ręce osi Moskwa-Pekin.
Niektóre z tych tez bywają rozważane na nielicznych witrynach internetowych, więc umieściliśmy do nich tzw. linki. Ale ten, który widział przyszłość, nie aprobuje takich rzeczy! „Jak możecie się tak bezczelnie afiszować tak TREFNYMI linkami?” „Co to za linki, do czego, jakich środowisk konserwatywno-antykomunistycznych prowadzą, jakie macie z nimi związki, SPONSORZY WYDAWNICTWA zza oceanu? Antykomuniści jacyś spoza Polski?” „Spoza Polski”, a zatem agenci wrażych sił, podejrzani i trefni, najpewniej szpicle na służbie żydomasonerii, itd., itp. Tego rodzaju listę można ciągnąć w nieskończoność.
Wyznać muszę, że mnie o wiele bardziej przeszkadzają agentury wewnątrz Polski, niż poza nią. Towarzysz Kiszczak nazwał kiedyś stan wojenny i rozmowy pod okrągłym stołem „dwoma końcami tej samej polityki”. Słusznie. Tej samej polityki, która zaczęła się od strategicznego planu opisanego przez Golicyna. Tej samej polityki, budowania „państwa całego narodu”, zadekretowanej przez któryśtam zjazd kompartii. Była to polityka nadzwyczaj skuteczna, zaowocowała bowiem nie tylko przyciągnięciem do Magdalenki tzw. opozycji (to nie było wcale wielkim osiągnięciem, wystarczyło pewnie pstryknąć palcami), nie tylko przekonała cały naród, że ukoronowanie orła jest oznaką osiągnięcia niepodległości, ale nawet doprowadziła do wypowiedzi takich, jak te cytowane powyżej. Przecież już w 1984 roku (dlaczego właśnie w 1984?!) mógł był Korwin uznać prl za państwo. I to do tego w pełni niepodległe! Sukces strategii Mironowa i Szelepina, sukces wykonawców takich jak towarzysze Kiszczak i Wałęsa – jest zupełny.
I my – publicyści Wydawnictwa Podziemnego – mamy uważać się za coś lepszego? My przegraliśmy na całej linii. Cały świat mówi na biały sufit, że czarny, a my mamy się wywyższać? Kiedy cały świat pada na kolana, a nam zastały reumatyzm po prostu nie pozwala, mamy się wynosić ponad bliźnich? Zawiodły nas starcze stawy, więc być może zmysły nas też zawodzą? Może sufit jest rzeczywiście czarny? Gdyby tylko ktoś zechciał otworzyć nam oczy! Herold Świetlanej Przyszłości był tak łaskaw, żeby „podzielać poglądy Autorów Wydawnictwa Podziemnego niemalże w 99%”, ale tylko do czasu, aż zapoznał się z nimi: „Nie zadałem sobie trudu (mój błąd i nasz jako społeczności BlogMedia24.pl) kliknięcia na wasze ulubione WWW, kiedy kliknąłem, to jakby mi ktoś w PYSK STRZELIŁ!” Był tak dobry, że „nie odpowiedział brutalnie, bo liczył, że jednak zmitygują się Ci ludzie”, czyli my. Czym zasłużyliśmy sobie na tyle pobłażania? Jeżeli to nie była odpowiedź brutalna, to jak wyglądałaby brutalna? Obiłby nas kijem?
W długiej dyskusji, która rozwinęła się pod naszym listem do Pani Maryli na blogmedia24 (http://www.blogmedia24.pl/node/3105), jeden z uczestników zanotował na marginesie: „Emisariusza IV RP się nie czepiajcie. On jest po prostu dość niezorientowany w ideach i go one nie interesują, więc prezentuje taki ideowy ‘bigos’.” Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że każda publiczna wypowiedź zawiera w sobie implicytną zgodę na polemikę. Publiczne wyrażenie niezgody podlega dokładnie tym samym zasadom, przynajmniej w atmosferze chwilowej wolności podarowanej nam przez internet. Wyrażenie opozycji nie powinno być widziane jako „zaczepka”, choć bez wątpienia często nie wykracza poza czepianie się. Groźniejsze jednak wydaje mi się, że autor tych słów (podpisujący się kontrrewolucjonista) widzi w bigosie ideowym zwiastuna przyszłości coś na kształt usprawiedliwienia… Tak długo, jak polityczne debaty mogą pozostać poza rygorami logicznego myślenia, Polska nie ma szans wybić się na niepodległość, ponieważ państwo, w którym nie istnieje suwerenna myśl, nie zasługuje na suwerenny byt.
Jest zupełnie prawdopodobne, że Emisariusz ivrp będzie czytywany w przyszłości, jako klasyk myśli politycznej. W Czwartej Rzeczpospolitej, która będzie niczym więcej jak kolejną kontynuacją prlu.
Prześlij znajomemu
Panie Michale,
Policzyłem: 17 wersów, 9 zdań, 4 cudzysłowy, bzdur co niemiara.
Może jednak da się Pan przekonać do czytania całej polskiej (tłum: prlowskiej2) prasy, bo czytając tylko Korwina i Wielomskiego ma Pan bardzo zakłamany obraz sytuacji w Kraju. Ot, może taka i tradycja na emigracji.
A teraz rodzynek cyt. „Widział przyszłość, ma zatem pewność, tylko czasami jest lekko skonfundowany i sam sobie przeczy.” Naprawdę się starałem i nie rozumiem.
No i kolejny „Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że każda publiczna wypowiedź zawiera w sobie implicytną zgodę na polemikę. Publiczne wyrażenie niezgody podlega dokładnie tym samym zasadom, przynajmniej w atmosferze chwilowej wolności podarowanej nam przez internet.” To dopiero Pan bigosu narobił. Nie prościej powiedzieć że…., a może nie pisać takich rzeczy bo przecież to wszyscy wiemy. Tylko musiałem się tej implicytności po słownikach naszukać.
Drogi Panie,
O czym Pan mówi? Co to jest „Kraj”? Czyżby miał Pan na myśli swój kraj, czyli Polskę? Ale dlaczego w takim razie z wielkiej litery? Czyżby taka tradycja?
Nie wiem doprawdy, co Panu poradzić. Żeby Pan czytał sobie „K”rajową prasę, jeśli tak Panu wygodnie? Bez wątpienia odpowie Pan znowu, że „pisał swoje uwagi z dobrą wiarą, w żadnym przypadku nie złośliwie” oraz że „nie rozumie Pan uwag dotyczących pisowni”. Szukanie w słownikach – w przeciwieństwie do szukania po słownikach – nikomu jeszcze nie zaszkodziło.
A na koniec: ten, kto zna przyszłość, jest poza czasem, ma zatem, inaczej niż zwykli ludzie, jak np. ja, pewność poznania. Nasz emisariusz z przyszłości wyraża się z taką właśnie pewnością, tylko niestety przeczy sobie bezustannie, co poniekąd wskazuje, że cała jego pewność i wysłannictwo z przyszłości nie jest warte czasu, jakie miałem nieszczęście mu poświęcić. Czy to mniej więcej byłoby jasne? Prawdę mówiąc, wątpię.