Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Wbrew sugestii, którą można by wyczytać z tytułu, poniższy tekst nie będzie w żadnym razie recenzją. Do powstania tej ostatniej niezbędny jest pretekst w postaci mniej lub bardziej, ale jednak intelektualnego przedsięwzięcia. To warunek niezbędny powstania recenzji zarówno dobrej, jak i złej. Przedmiot wyprodukowany przy wsparciu wrocławskiej Biblioteki Solidarności Walczącej tego elementarnego kryterium nie spełnia.

Jak określić grubą na ponad 700 stron stertę zaczernionego papieru, roszczącą pretensje do miana książki? Marnotrawstwem? Niepoważnym wybrykiem? Nieporozumieniem? O tym ostatnim raczej najmniej może być mowa. Domyślam się jedynie, bo niby skąd miałbym wiedzieć, że wielorakie kwalifikacje „autora” muszą być dobrze i powszechnie znane, podobnie jak jego kompleks, kompleks Niny Karsov, któremu wielokrotnie dawał upust na łamach peerelowskiej prasy. Sądzić więc należy, że Wydawca dobrze wiedział co wydaje.

Nazwijmy ów przedmiot zgodnie z jego przeznaczeniem – donosem. Donosem rzec by można monumentalnym, skrojonym na miarę potrzeb, biorąc pod uwagę format osoby, w atakowaniu której ma dopomóc. Widać „autor” nie szczędził tuszu, ani lat, aby nałożone na siebie zadanie wypełnić jak najlepiej; sformułował dziesiątki, może setki, finezyjnych „zarzutów”, zakładając zapewne po marksistowsku, że ilość przejdzie w końcu w jakość. Jakoś nie przeszła, pozostał jedynie owoc bezpłodnych wysiłków.

„Autor” nie kryje swojej bolszewickiej natury. Zważywszy kontekst (Józef Mackiewicz – antykomunizm – Nina Karsov) to ten gatunek szczerości, który musi budzić zdumienie, albo też rodzić podejrzenie, że „autor” nie bardzo zdaje sobie sprawę z walorów własnej osobowości. Dzielnie, a może tylko nieświadomie, brnie przez meandry własnej biografii (i kogóż ona obchodzi, owa przynależność do zmsu, paxu, koła młodych zlpu czy innych literek) obnażając tu i ówdzie predylekcję w kierunku bolszewickiej mentalności. Dochodzi wreszcie do punktu, który stanowi jądro każdej kolejnej dyskusji wokół tzw. „drugiej sprawy Józefa Mackiewicza” – „okrągłego stołu” i jego politycznych konsekwencji, stwierdzając przy tej okazji z jakże charakterystyczną dla siebie, rozbrajającą szczerością:

„… nie ufałem `okrągłemu stołowi`. Po mojej (sic!) stronie owego mebla siedział m.in. ten, po którego `trupie` dopiero to miał zaistnieć Józef Mackiewicz. Nie ufałem, ale czyż miałem wybór?! W sumie więc jednak byłem za. Niewielu było przeciw.”

Zatrzymajmy się na chwilę nad powyższym wyznaniem, które zdaje się podpowiadać wiele o naszym bohaterze. Jest rok 1989, czas nie tylko politycznego, ale, co ważniejsze, także ideowego wyboru. „Autor” mówi wyraźnie: stanąłem po stronie wrogów Józefa Mackiewicza. Nie chodziło wcale o to, że Adam Michnik nie zezwalał na druk książek autora „Kontry”, ale o najważniejszy w przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat polityczny wybór – jakie zająć stanowisko? Po stronie bolszewickiej prowokacji, czy po tej drugiej, Mackiewiczowskiej, która podpowiada, że zawieranie kompromisu z komunistami jest nie tylko niemoralne, ale także nieefektywne. „Autor” dokonał wyboru. Zresztą, jak wyznaje: „niewielu było przeciw.” W tym ostatnim zdaniu dostrzec wypada rys najbardziej znamienny. Budzi skojarzenia z ubezwłasnowolnionymi przez bolszewizm bohaterami powieści Józefa Mackiewicza. „A jakże inaczej?” – Wykrzykiwał kulawy robotnik w „Drodze donikąd” zapytany o przyczyny swojego entuzjazmu wobec bolszewickiego panowania. Otóż to – jakże inaczej? Pomyśleć tylko, że dzieło identycznej mentalności przychodzi mi relacjonować.

Przeglądając karta po karcie ociekające nienawiścią stronice do głowy przychodzi głównie jedno pytanie: po cóż tego tyle, po cóż przepisywać ogromne fragmenty książek innych autorów? Wszak, zdawałoby się, średniowieczne czasy kopistów minęły bezpowrotnie, i nawet dzieła Józefa Mackiewicza, wszystkie 18 tomów, przyznanie czego przychodzi „autorowi” z niejakim trudem, są dostępne w peerelowskich księgarniach. Po cóż wywlekać tematy, o których Józef Mackiewicz nie napisał bodaj jednego słowa, jak na przykład temat masonerii? Aby się wykazać erudycją, że się mianowicie czyta, robi notatki? Czyż nie miał racji Mackiewicz, wychwalając zalety analfabetyzmu?

Być może „autor” wziął sobie do serca poradę Ważnego naczelnika, jednego z bohaterów „Anny Iwanowny”, sztuki w pięciu odsłonach Warłama Szałamowa: „Każdą instrukcję trzeba brać na zdrowy rozsądek”. Zatem i subordynacja wobec dyktatu społecznego zamówienia musi mieć granice. Nie sposób, widać, wypełnić „książki” grubości czerwonej cegły samymi tylko obelżywościami wobec jedynej osoby, która ma odwagę bronić przed zbolszewiczałym światem Józefa Mackiewicza. Trzeba koniecznie dołożyć coś od siebie, raczej od innych, aby rzecz wydała się nieco bardziej wiarygodna, aby czytelnicy nie pouciekali w popłochu, aby zaprezentować przed światem swoją „intelektualną” jurność. Tak, widać, powstała ta książka; z fałszu i złych intencji, i dopiero po przebrnięciu całych 700 stron dowiadujemy się „prawdy”: sprawczynią niniejszej książki jest Nina Karsov. Czy aby nie jest ona odpowiedzialna także za inne klęski dotykające naszą planetę?

Chwilowo „autor” skupia się na zarzutach mniej spektakularnych. Niekiedy odgrzewa stary kotlet, czasem serwuje coś nowego. Na ogół poruszane wątki są już mocno wyeksploatowane. Zatem „autor” przemierza stołeczną Warszawę w poszukiwaniu dzieł swego rzekomego Mistrza. I cóż odkrywa – brak książek Mackiewicza. Są jedynie w kilku księgarniach. Do innych widać Nina Karsov nie zdołała dowieźć, pewnikiem jednak po prostu – nie chciała. Wiadomo wszak, że to ona decyduje o doborze tytułów w poszczególnych punktach sprzedaży, jakżeby inaczej? Tak w każdym razie domniemywa „autor”. Gdyby zadał sobie trud i przejrzał zasoby internetowych księgarni, musiałby (ze smutkiem) przyznać, że można, owszem, nabyć każdy tytuł, i to nie wychodząc z domu.

Szukanie tematów do kolejnych napaści musi spędzać „autorowi” sen z powiek. Jaki pretekst wybrać, z jakiej to Grubej Berty wystrzelić w kierunku „niemoralnej” Niny Karsov i jej „zbrodniczych” knowań? Nieugięty, nie trapiąc się ani przez chwilę o swoją przyszłą „reputację”, sięga do najwyższej półki i atakuje działalność edytorską i badawczą wydawnictwa „Kontra”. Nina Karsov – powiada „autor” – nic prawie nie wznawia, a te kilka śmiesznych tomów publicystyki Józefa Mackiewicza, które wydała, można było przecież przygotować w parę miesięcy. Istotnie, cóż za potężna argumentacja i jaka celna. W ciągu wielu lat pracy, przy udziale kilkudziesięciu osób zdołano odszukać, skopiować, zweryfikować ledwie półtora tysiąca artykułów Józefa Mackiewicza rozproszonych po całym świecie, pisanych dla gazet i periodyków krajowych i zagranicznych, polskich i obcojęzycznych. I cóż to za przedsięwzięcie – śmiechu warte.

W dodatku – wykrzykuje „autor” – Nina Karsov ociąga się z wydawaniem wznowień. W przypadku broszury „Optymizm nie zastąpi nam Polski” dostępny był – tak powiada – przynajmniej jeden egzemplarz, umożliwiający szybką edycję. O istnieniu owego egzemplarza przypominał wszak publicznie sam Józef Mackiewicz. Grube niedopatrzenie, skandal, czyn po prostu haniebny. Biedny „autor” padł ofiarą własnej niekompetencji, a może tylko… złych intencji. Istotnie, egzemplarz „Optymizmu…” leżał sobie bezpiecznie w londyńskim mieszkaniu Mackiewicza w roku 1952. Tak się jednak złożyło, że kilka lat później pisarz przeprowadził się do Monachium, pozostawiając na miejscu, w Londynie, materialne dowody swojej wojennej publicystycznej działalności. „Autor” wiedziałby o tym, gdyby miał kiedyś w ręce zbiór Mackiewiczowskiej publicystyki „Fakty, przyroda i ludzie”, ale widać „autor” nie miał czasu, zajęty wymyślaniem coraz to bardziej spektakularnych dowodów winy Niny Karsov. Czytając mógłby się dowiedzieć, że owszem Józef Mackiewicz zbierał swoje drukowane i niedrukowane teksty, że jednak walizka pozostawiona na przechowanie u tajemniczych pp. S przepadła bez śladu, że były w niej „dokumenty cenne”: m.in. trzy numery wydawanego w Warszawie w roku 1944 pisma „Alarm”, przewiezionego na Zachód przez Władysława Studnickiego, także inne materiały, niemal na pewno „Optymizm…”.

Widać jednak nasz „autor”, zajęty wiadomymi sprawami, goniąc za kolejną sensacją, nie znajduje w napiętym swym harmonogramie miejsca na lekturę. Zważywszy rzetelność jego opracowania, domniemywać wolno, nie ma czasu na czytanie samego Mackiewicza, cóż dopiero wstępów i wspomnień, które wyszły spod pióra Barbary Toporskiej. To ostatnie zaniechanie nie wynika zresztą z lenistwa bynajmniej, już raczej z przenikliwej zapobiegliwości. Znając bowiem te teksty, nie mógłby, nie popadając w oczywistą tragikomiczność, wypisywać swoich tez. A przeciwnie, byłby zmuszony odszczekać wszystkie świństwa, insynuacje, bzdurne zarzuty; przyznać, że Barbara Toporska i Józef Mackiewicz nie tylko przyjaźnili się ze swoimi wydawcami, ale dzielili z nimi poglądy polityczne; że to za sprawą Szymona Szechtera i Niny Karsov ukazywały się wznowienia książek Mackiewicza, nowe tytuły takie jak w „Cieniu krzyża” czy „Droga Pani…”; że to dzięki ich wysiłkom, a wbrew obłąkańczym sugestiom „naszego” autora oraz intencjom autorytetów pokroju Adama Michnika, książki Mackiewicza w ogromnych ilościach trafiały do peerelowskiej Polski.

„Autor”, wedle którego „najbardziej łysym wrogiem Józefa Mackiewicza – spośród mężczyzn autentycznie łysych – był niewątpliwie Cyrankiewicz” nie może sobie pozwolić na przyjęcie do wiadomości tych prostych faktów i wypływających z nich wniosków. Jego życiowym celem jest atak i oczernianie jedynego wydawcy Józefa Mackiewicza. Wszystko co dobre dzieje się mimo intencji Niny Karsov, wszystko co złe – za jej sprawą. Gdy „autor” odnajduje w „Faktach, przyrodzie i ludziach” szkic zatytułowany „Dymy nad Katyniem” (a jednak miał ten tom w rękach?) dochodzi do przekonania, że temat katyński pojawił się tam dzięki ingerencji Mackiewiczów, którzy wybór „komponowali”. Gdy w tej samej książce znajduje w jednym z opisów zmianę stylistyczną w stosunku do pierwodruku, jest to już jednak „śmieszna ingerencja wydawcy”. Któż zatem odpowiedzialny jest za ostateczny kształt tego tomu?

Na to pytanie nasz „autor” nie odpowie. „Marząc długopisem po papierze…”, woli skupić swą uwagę na kolejnych przewinach Niny Karsov, która: nie publikując stosownych tekstów Józefa Mackiewicza, ukrywa prawdę o Katyniu; złośliwie nie drukuje tekstu Mackiewicza „Kukurydza”, z którego autor dowiedział się wielu dla siebie pożytecznych rzeczy (tego np. że „Po prostu” niekoniecznie słusznie uchodziło w jego oczach za symbol niezależności); nie drukuje tekstu „Ostatnie dni Wielkiego Księstwa” (jest pewnie w zmowie z litewskimi szowinistami); w ogóle, co niesłychane, sama decyduje o tym jakie teksty drukować w przygotowywanych przez siebie zbiorach publicystyki (nie ma cienia wątpliwości, że selekcji dokonuje złośliwie, wybierając teksty najmniej znaczące) – on, „autor”, o tym doskonale wie; sam bowiem dokonał kwerendy całej Mackiewiczowskiej spuścizny, odkrył dla czytelników jego nieznane do tej pory inicjały, pseudonimy. Czyżby bowiem można było domniemywać, że nasz szanowny „autor”, cytując teksty podpisane „Ali”, „aż” i inne, bazował na badaniach wydawnictwa „Kontra” i ludzi z nim związanych, nie podając przy tym źródła tego „swojego” odkrycia? Czyżby pojęcie intelektualnej kradzieży było mu całkowicie obce? Tego nie godzi się podejrzewać.

Można natomiast podejrzewać co stałoby się z twórczością Józefa Mackiewicza, gdyby dostała się w ręce interpretatorów pokroju naszego „autora”, gdyby dana im była swoboda edytorska i adaptacyjna. Zapewne niedługo musielibyśmy czekać na kolejne wydanie „Zwycięstwa prowokacji” wzbogacone o „pewne niewielkie skróty”, o co, jak dowiadujemy się od „autora”, już przed ćwierć wiekiem zabiegała córka pisarza, Halina. A sam Mackiewicz, który twierdził, że Związek Sowiecki można obalić tylko przemocą („Tak się też stało – rzecze `autor` – w latach osiemdziesiątych minionego wieku.”) zostałby zapewne okrzyknięty prorokiem „okrągłego stołu” i konstruktywnego kompromisu z komunistami.

 

Grzegorz Eberhardt, Pisarz dla dorosłych, Wrocław 2008.



Prześlij znajomemu

55 Komentarz(e/y) do “Pierwsza bolszewicka „książka” o Józefie Mackiewiczu*”

  1. 1 Paweł

    Sądzę, że Józef Mackiewicz zgodziłby się na oficjalne wydawanie swoich książek w Polsce po wyjściu wojsk sowieckich; nie wszystkie wydawnictwa można określić jako prlowskie. Skoro akceptował wydawanie w podziemiu, zapewne zgodziłby się na druk w tych samych wydawnictwach po ich wyjściu na powierzchnię.

    P.S. Jak to było z Michnikiem, podobno sprzeciwił się wydawaniu J.M. w podziemiu, ale jaki zasięg miała jego opinia – jedno wydawnictwo czy więcej ?

    Paweł W. Borowicz
    19.12.2008

  2. 2 michał

    Michnik osobiście miał pewnie wpływ na NOWą, ale kręgi tzw. „lewicy laickiej” miały ogromny wpływ na Solidarność i na główny tj. opozycyjny nurt podziemia. Jednakże niezwykłość podziemia lat osiemdziesiątych polegała na autentycznej niezależności poszczególnych grup od jakiegokolwiek „centrum”. Pisałem o tym obszerniej w artykule „Nieświęte przymierze” na niniejszej stronie.

    Nie wiem doprawdy, dlaczego uzależnia Pan hipotetyczną zgodę Mackiewicza na wydawanie książek w prlu bis od „wyjścia wojsk sowieckich”. Zdaniem Mackiewicza to nie była „okupacja tylko coś gorszego”. Wyjście sowieckich wojsk (czy też ich wejście! jak choćby w Czechosłowacji w 1968 roku) uważał raczej za drugorzędną kwestię.

    Nie widzę możliwości, żeby Józef Mackiewicz zaakceptował siadanie do stołu z Kiszczakiem, ale skoro do stołu zasiadali ludzie tacy jak Wałęsa, Michnik i Mazowiecki, to twór ich działań nie mógł być mu chyba miły, niezależnie od tego czy w rezultacie wojska sowieckie wycofały się z prlu do Królewca czy nie.

    „Dość tego bratania się z komunistami, tej zabawy we wzajemne porozumienie i partykularne solidarności narodowe w imię interesu ‚państwowego’!” – tak pisał w roku 1982.

  3. 3 Paweł

    1) Podtrzymuję mój pogląd, że Józef Mackiewicz znalazłby wydawnictwo w Polsce należącej do NATO i UE, które odpowiadałoby jego poglądom.
    2) Pani Nina Karsov rozprowadza książki Józefa Mackiewicza w Polsce i już nie zamieszcza informacji o kolportażu wbrew woli autora.
    3) Obok dyskusji politycznych jest problem czysto logistyczny – jak doprowadzić do stanu obecności książek J.M. w bibliotekach (tych zwykłych, osiedlowych) oraz w księgarniach. Sądzę, że właściciele księgarń i dyrektorzy bibliotek nie zdają sobie sprawy z rangi pisarstwa J.M. Polityczna opinia o autorze to tylko część prawdy, poza tym istnieje zwykła niewiedza. Jeden przykład – w całej sieci bibliotek miejskich Olsztyna nie ma ani jednej książki J.M. Czy to wyjątek w skali kraju ?

    Paweł W. Borowicz
    07.02.2009

  4. 4 michał

    Drogi Panie,

    Jestem w stanie pojąć, że podtrzymuje Pan swój pogląd, tylko nie bardzo rozumiem dlaczego. O ile wiem Józef Mackiewicz nie wypowiadał się wprost ani temat NATO, ani tym bardziej Niuni Europejskiej. Skąd zatem przekonanie, że szukałby wydawcy w prlu bis? Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie twierdzę wcale, że Pan nie ma racji, tylko nie rozumiem, jakie są Pana argumenty.

    Przypuszczam, że wszyscy zainteresowani wiedzą już o woli autora i nie trzeba tego powtarzać, ale prawdę mówiąc, nie bardzo rozumiem, czego to ma dowodzić. Proszę przeczytać Zywcięstwo prowokacji i potem powiedzieć mi, czy rzeczywiście autor tej książki mógł uznać twór okrągłostołwych układów za Wolną Polskę.

    Pański trzeci punkt mnie zdumiewa. Zasoby księgarń i czytelni zależą od wielu czynników, ale między innymi od tego, co zamawiają ich właściciele albo szefowie. nieprawdaż? Czy chce Pan ich usprawiedliwiać ich własną ignorancją? Ale w takim razie, co robią, sprzedając lub wypożyczając książki? Czy sprzedawca samochodów, który nie wie nic o motoryzacji zasługiwałby na Pańską sympatię?

    Brałem jakiś czas temu udział w przewlekłej dyskusji na ten temat na forum Solidarności Walczącej. Pani Chmielowska udowodniła tam ponownie czarno na białym, że książki są. Jeśli nie ma ich w Olsztynie, to zrobi Pan dobrze domagając się ich. Może je Pan zamówić, podając księgarni następujące dane:

    Kolportaż prowadzi Biuro Dystrybucyjno-Marketingowe, DiSO sp. z o. o., ul.
    Kolejowa 19/21, 00-217 Warszawa, tel. (022) 631 3690, e-mail: bdm@diso.pl.

    Można je też zamówić w Hurtowniach Jacka Olesiejuka, w Azymucie i oczywiście w Matrasie.

    Więcej szczegółów znajdzie Pan tu:

    http://swkatowice.mojeforum.net/nastepny-temat-vt6132.html?postdays=0&postorder=asc&start=25

  5. 5 Paweł

    Szanowny Panie !

    1) Chciałbym dobrze zrozumieć Pana pogląd. A więc Józef Mackiewicz nie chciałby, aby jego książki były wydawane teraz w Polsce, ale zgodziłby się na kolportaż publikacji Kontry w oficjalnych instytucjach – Pan sam podał mi namiary. Ale właściwie nie o to chodzi – KONTRA wydaje Mackiewicza, książki są w Polsce, ja wcale nie uważam, że ktoś inny miałby je wydawać.

    2) Ja nie chcę usprawiedliwiać właścicieli księgarń i dyrektorów bibliotek tylko wyrażam przypuszczenie, że taka jest przyczyna braku książek J.M. Nie sądzę, aby dobre było atakowanie tych osób; chyba lepiej ich zainteresować twórczością Józefa Mackiewicza. W ogóle w tej kwestii za dużo jest personalnych ataków, za mało popularyzacji. W końcu to chyba dobrze jeśli książki Józefa Mackiewicza trafiają do czytelników.

    3) Jakie warunki winny być spełnione, aby uznał Pan, że Polska jest wolna ?

    Z poważaniem ! Paweł W. Borowicz
    08.02.2009

  6. 6 michał

    Drogi Panie Pawle, że pozwolę sobie zwrócić się do Pana w ten sposób.

    Warunki wolności, przyzna Pan chyba, nie są wcale tak łatwe do określenia. Wolność, jak szczęście, często orzeka się z pewnością dopiero post factum. A co dopiero mówić o tak skomplikowanej sytuacji, jaka zachodzi teraz w Polsce. Nie wiem, jakie warunki powinny być spełnione, żebym mógł uznać, że to jest Wolna Polska. Wiem za to z pewnością, że gdybym uznał Polskę za wolną, to spakowałbym manatki i wrócił tam natychmiast. Tak właśnie postępiło tysiące uczciwych ludzi 20 lat temu. Uznali, że to już jest to! A ja nie chcę zamykać oczu na rzeczywistość, nie mogę pominąć milczeniem Bolków i innych, ani o wiele szerszej światowej sytuacji komunizmu, o której pisał tu wcześniej Olavo de Carvalho. Pańskie pytanie przypomina trochę zabawę, jaka przez lata rozgrywała się pomiędzy bolszewikami i rosyjską emigracją: emigranci stawiali „warunki” powrotu, a bolszewicy tworzyli z ochotą atrapy tych warunków. Pozwoli Pan, że uchylę się od brania udziału w tej grze. Nie chcę jednak zostawić Pana tak zupełnie bez odpowiedzi, zacytuję zatem Mackiewicza: „Ojczyzna ujarzmiona pozostaje ojczyzną. Ale ojczyzna akceptująca rabstwo, to dla mnie nie ojczyzna, a zagroda dla bydła.” Wskazówka jest tu chyba jednoznaczna! Problem bierze się z ogólnej akceptacji prlu bis jako Wolnej Polski.

    Co do dyrektorów księgarń, to z pewnością nie zamierzam ich atakować. Upieram się wszakże, iż księgarz, który nie zna Mackiewicza, powinien zmienić zawód.

    I wreszcie Pański pierwszy punkt. Proszę zwrócić uwagę, że nie jestem właścicielem ani rzecznikiem Kontry, i wypowiadam wyłącznie moje własne zdanie, ale dla mnie treść noty, którą opatrzone były tomy czarnej serii była jasna jak słońce (wbrew Eberhardtowi, który twierdził, że „logicznie, nie da się pojąć”). Nina Karsov postrzega strzeżenie praw autorskich obojga Mackiewiczów za moralny obowiązek. Kiedy nie miała już „innych możliwości chronienia tych praw”, zdecydowała się na sprzedaż książek w prlu, wbrew własnym przekonaniom i wbrew temu, jak sama rozumiała wolę zmarłego. Co w tym jest „logicznie trudnego”?

    Proszę pamiętać, że nikt – absolutnie nikt – nie wie, co Mackiewicz myślałby o dzisiejszej sytuacji. Możemy tylko domniemywać, ekstrapolować z jego wypowiedzi w zupełnie innych sytuacjach. Tyle tylko, że moje domniemania albo Pańskie supozycje, pozostają spekulacją, gdy Nina Karsov jest obarczona odpowiedzialnością moralną wobec ludzi, którzy jej zaufali ćwierć wieku temu.

  7. 7 Paweł

    Panie Michale, ale nie odniósł się Pan do faktu, że Pani Nina Karsov teraz trochę zmieniła poglądy i nie zamieszcza już wiadomej noty. Znaczy to, że trochę inaczej ocenia obecną sytuację w Polsce. A czy Pan dostrzega zmiany (jak chociażby odebranie członkom WRON wyższych emerytur albo ganianie Jaruzelskiego z jednego sądu do drugiego – i słusznie!) ?

    W sprawie dostępności książek Józefa Mackiewicza ciągle myślę, że przydałaby się jakaś duża akcja popularyzacyjna. Jestem prywatną osobą i nie mam takich możliwości. Jest prosty fakt – te książki są w Polsce; jak doprowadzić do tego aby znalazły się w księgarniach i bibliotekach ? Już gdzieś napisałem odpowiadając tym, którzy atakują Ninę Karsov, że nie do niej należy przewożenie książek z hurtowni do księgarni.

    Panie Michale, sam Pan zauważył, że sytuacja w Polsce jest skomplikowana. Dołożę jeszcze jeden osobliwy fakt – Jaruzelski pod koniec lat 80-ych XX wieku twierdził, że Józef Mackiewicz jest jego ulubionym pisarzem historycznym. Ten sam Jaruzelski rozmawiał jeszcze za Breżniewa o Katyniu z ważnym bolszewikiem Greczko i z tej rozmowy pośrednio wywnioskował, że polskich oficerów zabili komuniści . A w 1990 roku to Jaruzelski najwięcej się przyczynił do tego, że Sowieci ogłosili prawdę. Oczywiście – trzeba go postawić przed sądem za stan wojenny i nie tylko, ale okoliczności, o których wspomniałem też są ważne.

    Z poważaniem ! Paweł W. Borowicz
    09.02.2009

  8. 8 michał

    Drogi Panie,

    Słowa powyżej: „Przypuszczam, że wszyscy zainteresowani wiedzą już o woli autora i nie trzeba tego powtarzać”, odnosiły się do pytania o notę wydawcy. Przepraszam, jeśli to nie było (a chyba rzeczywiście nie było) jasne.

    Mogę odpowiadać tylko za siebie. Czy ja nie dostrzegam zmian? Dostrzegam. Dlatego nazywam toto „najlepszym z prlów”. Żyje się lepiej, i tyle. Ogromnej większości ludzi to wystarcza i ja nie jestem rewolucjonistą z gatunku tych, którzy chcą im to odbierać. Im wystarcza. A mnie nie. Akurat odbieranie emerytur nie wydaje mi się znakiem czegokolwiek. Ludziom w Izraelu flaki się przewracają, że państwo izraelskie wypłaca wdowią emeryturę, rodzinie samobójczego zamachowca, ale TAKIE JEST PRAWO. W praworządnym państwie prawo nie podlega ideologii. Na podstawie jakiego prawa ściga się Jaruzelskiego, kiedy iiirp zachowuje pełną ciągłość prawną z prlem? Jaruzelski nie powinien być ścigany za cokolwiek jest ścigany, ani za to czego żądają demonstranci – strzelanie do robotników – ale za to że był agentem wrogiego mocarstwa. Że był komunnistycznym wielkorządcą, choć oczywiście wcale nie był marionetką w ich rękach, ale wysokim urzędnikiem międzynarodowego bolszewizmu. Niech Pan sobie przypomni „Miejmy nadzieję…” Mackiewicza dołączone do „Zwycięstwa prowokacji”.

    Nie jestem wielkim zwolennikiem popularyzacji, bo w popularności traci się jakość (jeśli pozwoli Pan zareklamować „Votum sepratum”: ilość przemienia się w nijakość – to jedna z głównych tez tej książki), ale rozumiem, co ma Pan na myśli. Co rzekłszy, o ile wiem, na początku lat 90. odbyła się długotrwała kampania reklamowa, wieczorki literackie, pół literackie i nawet obiadki ćwiartkowe, na których popularyzował Mackiewicza m.in. Bolecki. Cała ta kampania kosztowała ciężkie pieniądze i nic z niej nie wyszło, bo Polacy właśnie przestali czytać książki. O ile pamiętam, pisał o tym Bolecki w artykule w Obłudniku powszechnym, który jest przytoczony in extenso w tej wymianie na stronie sw.

    JM był zakazany w prlu, ale czytali aż im się uszy trzęsły. Zawsze mnie niezmiernie bawi, że czytałem Zwycięstwo prowokacji w zdartej fotokopii, która na pierwszej stronie miała widoczne jeszcze pieczątki MSW i NIE WOLNO KOPIOWAĆ! Wielu bydlaków lubiło dobrą literaturę, Stalin cenił Dostojewskiego – i co z tego wynika?

    Kto dokonał zbrodni w Katyniu, wiadomo od prawie 66 lat w dużej mierze dzięki Józefowi Mackiewiczowi. Gdyby dziś jakiś polityk niemiecki powiedział coś takiego, z czego dałoby sie wywnioskować, że to Niemcy mordowali ludzi w Dachau, to czy uznałby to Pan za osiągnięcie? Bo ja nie.

    Serdecznie Pana pozdrawiam

  9. 9 Paweł

    Szanowny Panie !

    Problem jest niezmiernie poważny: czy można w całości przekreślić cały prl z jego systemem prawnym i umowami międzynarodowymi czy nie. Na początku lat 90-ych były takie pomysły, a argumenty przeciwne brzmiały tak, że to generalnie byłoby szkodliwe dla Polski. Ja sądziłem, że należy przekreślić, ale nie jestem znawcą prawa międzynarodowego. Zdaję sobie sprawę, że komunistom chodziło przede wszystkim o siebie, o swoją wygodną przyszłość.

    Co do czytelnictwa to faktycznie Polacy czytają mniej, ale jednak czytają i byłoby dobrze, żeby książki Józefa Mackiewicza były w bibliotekach osiedlowych.

    Odnośnie Katynia to jednak było ważne, że Sowieci się przyznali. Proszę zwrócić uwagę na tę różnicę. Niemieccy politycy na pewno czują niewielki związek z władzami III Rzeszy, ale Sowieci w 1990 roku to ciągle był ZSRR, a i dzisiaj bardzo niechętnie wracają do Katynia. Zdaję sobie sprawę, że Jaruzelski i jego ludzie mieli na uwadze nie tylko prawdę – przypuszczam, że chcieli „zabrać” Katyń opozycji. Przywrócili rogatywkę, Przymanowski postulował w sejmie przywrócenie orłu korony. Wielu ludzi nabierało się na takie pozory. Słyszałem opinię, że wszystko jest dobrze tylko po co lekcje rosyjskiego w szkole.

    Wracając do Katynia. Za rok będzie okrągła rocznica i na pewno pojawią się grube tomy z wielką ilością dokumentów. To jest ważne, ale brakuje książki, która zbliżyłaby czytelnika do tamtego czasu jeszcze bardziej – mam na myśli reportaże z Katynia z 1943 roku, takie jak teksty Józefa Mackiewicza. Również inne osoby z różnych krajów napisały o tym co zobaczyły w dołach śmierci. Myślę, że książka zbierająca te relacje byłaby potrzebna. Może Wydawnictwo Podziemne ją opublikuje ?

    Z poważaniem ! Paweł W. Borowicz
    10.02.2009

  10. 10 michał

    Drogi Panie Pawle,

    Problem prlu jest z pewnością poważny dla mnie także, ale chyba nie w tym samym sensie. To był sejm mianowany w 65% przez bolszewików, a w 35% wybrany przez zsowietyzowane stado z listy przedstawionej przez koncesjonowaną opozycję (a to jest stosunkowo eufemistyczne określenie na Wałęsę, Michnika et al.). Ten sejm ukoronował orła i przezwał prl iiirp, zachowując pełną ciągłość prawną z prlem. Zerwanie tej ciągłości mogło być dyskutowane, ale nie mogło być przeprowadzone, bo przekraczałoby to czerwoną krechę w układzie. Co się stało z tymi, którzy w 1992 próbowali tę krechę przekroczyć, to Pan wie sam. Takie zatem „przekreślenie”, o jakim Pan pisze, nie mogło po prostu mieć miejsca. Gdyby zachodziła jego jawna groźba, to ten sam pucz, który obalił Olszewskiego i Macierewicza, zastosowany zostałby wcześniej.

    Co do Katynia, utrzymuję tylko, że takie przyznanie półgębkiem, pokątnie i niechętnie – jest obojętne mnie. Gdyby wielki naród rosyjski zdołał zrzucić z siebie skorupę sowietyzacji, to jego przedstawiciele byliby wówczas głósno przyznali odpowiedzialność za zbrodnie bolszewickie. Twierdzę tak z całą stanowczością, że zdesowietyzowany naród rosyjski wyłoniłby wówczas antykomunistycznych reprezentantów, dla których bolszewicy są wrogami nr 1. Szanse na takie wydarzenie są bliskie zeru.

    Zna Pan z pewnością historię książki „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów”, którą przygotował we Włoszech Józef Mackiewicz. W bardzo skomplikowanych manewrach z udziałem (niestety) generała Andersa, Zdzisław Stahl odebrał mu tę książkę i Mackiewicz napisał ją ponownie w bardziej potoczystym stylu i pod tytułem „Zbrodnia w lesie katyńskim” wydał w wielu językach, ale nie znalazł polskiego wydawcy. Mógł był ją wydać później po polsku, ale już nie chciał.

  11. 11 Paweł

    Pan Dariusz Rohnka napisał, że od 1989 roku w Polsce nie ukazało ani jedno prawdziwe zdanie. Czy mógłby Pan sprecyzować swoją myśl ?
    Ja ciągle widzę w kioskach RUCH czasopisma prawicowe wszelkich odcieni. W księgarniach jest wiele książek Waldemara Łysiaka, który gromi wszystko co się rusza i ma kolor czerwony lub różowy a zwłaszcza pewnego zoologicznego redaktora.

  12. 12 Dariusz Rohnka

    Panie Pawle,

    Raczył Pan umieścić swoje zapytanie w dość, zapewne, przypadkowym miejscu, stąd zajęło mi trochę czasu odnalezienie właściwego kontekstu mojej wypowiedzi. Domniemywam, że chodzić może o opublikowany na witrynie WP wstęp do książki Wielki Arrangement, gdzie pisałem m.in.:

    Jeśli od piętnastu lat nie możemy przeczytać jednego prawdziwego słowa, usłyszeć lub oglądnąć jednej prawdziwej relacji, zawdzięczamy to tej właśnie niezwykłej metamorfozie. Cały aparat propagandowy komunistycznego państwa pozostał nietknięty. Te same tytuły (niekiedy tylko śmiesznie modyfikowane), ci sami ludzie. Jeśli nawet pojawiają się nowe twarze, to i tak, zanim przystąpią do pracy, muszą przejść swoistą weryfikację, nazwijmy ją, ideową.

    Czyżby rzeczywiście tak wyłuszczony pogląd wydał się Panu kontrowersyjny?

    Wskazuje Pan, że od roku 1989 pojawiło się na rynku znacznie więcej tytułów prasowych, niektóre z nich o zabarwieniu, czy też tendencji prawicowej. Nie będę się sprzeczał, choć pogląd wydaje mi się do pewnego stopnia nieuprawniony. Istotnie, nie rozpisywałem się na ten temat w powyżej cytowanym skromnym akapicie, czy ściślej biorąc – skrócie myślowym, bynajmniej jednak nie ze względu na brak miejsca, czy gapiostwo, ale z rozmysłem, i z prostego powodu. Pojawienie się takich tytułów jak Najwyższy Czas, Nasz Dziennik, Tylko Polska, Gazeta Polska (obojętne pod czyją redakcją) oraz wielu innych (przepraszam jeśli mylę tytuły, ale cytuję z pamięci i, raczej, nie czytam) nie stanowi dla mnie przemiany jakościowej, ale ilościową. Że ktoś tam potępi śmiało zbrodnie komunistyczne, niemniej odważnie zaatakuje naczelnego GW, czy politykę społeczną Ludowych Chin, wybaczy Pan, ale jest dla mnie bez znaczenia. Dla mnie liczy się przede wszystkim trzeźwe spojrzenie na „transformację ustrojową” z roku 1989, „rozpad” Związku Sowieckiego, czy też obecność „liberałów” w pierwszych „postkomunistycznych” rządach w Bułgarii, a tego, niestety, jak dotąd nie dostrzegłem.

  13. 13 Paweł

    Muszę przyznać, że Pana poglądy – Panie Dariuszu – są oryginalne i dające do myślenia. Rzeczywiście, ja nie spotkałem wcześniej sugestii, że Związek Radziecki rozpadł się, ale właściwie się nie rozpadł, skoro opatruje Pan to stwierdzenie cudzysłowem. Być może jest to inna forma dominacji Kremla nad swoją strefą zainteresowań, która ma chyba kilka kręgów: dawny ZSRR, potem tereny do Wisły, potem do Łaby, potem do Renu. Dla nas szczególnie interesująca wydaje się Wisła – już Iwan Groźny tam spoglądał.

    Mam dośc dziwne skojarzenie – przekazuję co mi się przypadkiem nasunęło, nic nie twierdzę. Otóż w 1938 roku polski rząd prowadził restrykcyjną politykę wobec cerkwi prawosławnej. Wygląda na to, że nie zdawali sobie sprawy, gdzie jest faktyczne zagrożenie. To było wręcz bez sensu.

    Następne skojarzenie – po układach monachijskich w 1938 roku sowiecki polityk powiedział politykowi zachodniemu, że teraz będzie czwarty rozbiór Polski. Gdy o tym przeczytałem, zastanowiłem się czy ktokolwiek w Polsce rozumiał, że układy z Monachium stanowią zagrożenie dla Polski nie tylko ze strony Niemiec, ale i ze strony Sowietów ! Faktycznie trudno było na to wpaść – ZSRR nie był stroną układów i nie dotyczyły one ZSRR. Aby to zagrożenie wyczuć należało przez chwilę popatrzeć na mapę oczami naszych sowieckich wrogów – dominacja niemiecka w Czechosłowacji był to drugi klin w kierunku ZSRR, pierwszym były Prusy Wschodnie.

    I kolejne skojarzenie – kilka dni przed 17 września 1939 roku na granicy polsko-sowieckiej żołnierze polscy zaobserwowali, że Sowieci badają głębokość rzeczki, która stanowiła granicę w tym miejscu. Nie wyciągnęli żadnych wniosków. W tym czasie trwały ciężkie walki z Niemcami. Nie ogłosili stanu gotowości bojowej chociażby w tej strażnicy. Potem Sowieci w nocy napadali i nożami mordowali śpiących żołnierzy. Zepewne w wielu strażnicach był stan gotowości.
    Ilu ludzi obawiało się ataku Sowietów – czy tylko Józef Mackiewicz i inni nieliczni myślący szerzej ludzie ?

    Pan po prostu widzi to czego inni nie dostrzegają. Myślę, że problem – czy ZSRR się rozpadł czy nie – jest godny nowego wątku dyskusyjnego na stronie Wydawnictwa Podziemnego.

    Z poważaniem,
    Paweł
    08.03.2009

  14. 14 Paweł

    Oczywiście wiem, że było wiele walk z Sowietami w 1939 roku. Walki trwały jeszcze na początku pażdziernika. Czytałem książkę Liszewskiego. To kolejny z tematów polskich, które nie mogą się przebić do szerszej świadowmości (tak jak twórczość Mackiewicza). Mam żal do Wajdy, że nie wspomniał w filmie „Katyń” o walkach na wschodzie. Wielu ludzi słyszało o rozkazie naczelnego wodza aby nie walczyć, ale nie wiedzą, że nie był to rozkaz ostateczny – w razie prób rozbrojenia mieli walczyć.
    Piszę o tym dlatego, że w poprzednim poście napisałem o jednostkowym zdarzenie z 1939 roku, ale możnaby sądzić, że uogólniam. Nie uogólniam. Było wiele walk.

  15. 15 michał

    A ja mam żal do Wajdy, że nakręcił tak straszną szmirę. „Katyń” to niestety bardzo zły film. Czy pamięta Pan tę scenę, w której żona namawia męża do ucieczki, bolszewicy spokojnie się przyglądają, a on odmawia, bo to niby „niehonorowo”? A ja naiwnie myślałem, że obowiązkiem oficera wziętego do niewoli jest przynajmniej próbować zbiec. A już cała ta historia z profesorami UJ w przeciwstawieniu do Katynia, żeby dać możność skontrastowania chamskiego, wrzeszczącego Szkopa, z dobrym bolszewikiem, co pomaga uciec pięknej Polce… Zdaje się, że zawdzięczamy tę szmirę interwencjom samego Michnika, ale ja winię Wajdę, bo to jego film. Tylko nie wiem, czy można było czegokolwiek lepszego od niego oczekiwać.

  16. 16 Paweł

    Jeśli chodzi o profesorów krakowskich, to ja uważam, że lepsze byłyby Palmiry albo Piaśnica. Ze względu na ilość ofiar porównywalną z Katyniem. Ale kto pamięta o Piaśnicy! A tam zginął kwiat inteligencji pomorskiej.

    Ogólnie co do filmu Wajdy: podobnie jak Dariusz Rohnka po wyjściu z kina nie mogłem mówić.
    Ale na chłodno – prawdziwy film o zbrodni katyńskiej nigdy nie powstanie. Podczas oglądania takiego filmu, na widowni umieraliby ludzie. Bez przenośni ! Zdarzały się przypadki zawału serca w kinie. Dlatego, że podczas oglądania filmu, na którym przez 90 minut pokazywana byłaby śmierć polskich oficerów…
    Ten problem ja określam jako „syndrom katyński”. Gdy pisze się o Katyniu, to w większości mówi się o kłamstwie, o przyczynach, o konsekwencjach. O samym mordowaniu polskich oficerów mniej. Stanisław Jankowski napisał książkę „Czterdziestu co godzinę”. W innych książkach mówi się przede wszystkim o polityce. Film Wajdy jest ofiarą tego syndromu.
    Podobno Jan Jakub Kolski przymierza się do filmu o Katyniu. On zebrał ciekawe relacje żyjących jeszcze oficerów polskich więzionych w Kozielsku i w Starobielsku.

    Jeśli chodzi o zestawienie Sowietów i Niemców w 1939 roku to można to prosto połączyć fabularnie. Otóż oddział generała Kleeberga walczył i z Niemcami i z Sowietami. Ale kogo tym zainteresować ?

  17. 17 michał

    Panie Pawle,

    Chyba się nie zrozumieliśmy. Sama potrzeba zestawienia zbrodni sowieckich z niemieckimi w filmie o Katyniu jest propagandowym wymaganiem prosto ze szkoły Michnika. Tezą apologetów komunizmu – jak np. Michnik – jest bowiem, że komunizm jest „humanizmem”, że jest piękną ideą wprowadzenia w życie równości i wolności dla mas. Zbrodnie komunizmu są w tym ujęciu jego wypaczeniem, które można zrzucić następnie na „złych przywódców”, takich jak Stalin albo Mao, albo Pol Pot. Dlatego to propagandyści w rodzaju redaktora wybiórczej gazetki domagają się zestawienia zbrodni „stalinowskich”, jako wyjątku, ze zbrodniami hitlerowskimi, jako zasadą. Film Wajdy ilustruje ten nonsens znakomicie. Niemiecki terror jest tępą bezmyślną maszyną eksterminacji (którą był rzeczywiści), a sowiecki terror… „nu, my sdiełali oszybku…”

    W istocie jednak gdyby nie Stalin, a Trocki wygrał walkę o władzę terror byłby taki sam. Zbrodnie spółki Lenin-Dzierżyńki były pod wieloma względami gorsze od zbrodni Stalina, bo zwrócone przeciw antykomunistom, gdy Stalin aż do 39 roku nie miał już żadnych antykomunistów pod ręką. Co więcej, już Marks pisał, że dla zwycięstwa klasy robotniczej nie należy uchylać się od terroru. Fizyczne zniszczenie wrogów było zawsze wprost wypowiedzianym celem komunistów, gdziekolwiek objęli władzę.

    Nie trzeba więc mówić o Piaśnicy, kiedy mówi się o Katyniu. Tak jak nie trzeba mówić o Workucie, kiedy się mówi o Oświęcimiu.

  18. 18 Paweł

    Zgadzam się z Panem, że zbrodnie w Sowietach miały charakter systemowy. W latach 30-ych wymordowali ponad sto tysięcy Polaków, a także ponad trzydzieści tysięcy swoich sowieckich oficerów. Wiele tysięcy innych ludzi również. W latach 1939-1941 wymordowali tysiące Polaków, Bałtów i innych. Te zbrodnie zaczęły się już po objęciu władzy przez bolszewików. A zbrodnie komunistów w Azji przewyższają liczebnie wszystko. W latach 90-ych ukazała się w Polsce „Czarna księga komunizmu”

    Wracając do Polaków – w ostatnim numerze tygodnika „Czas” jest wielki tytuł na okładce – „Holokaust Polaków 1937-1938″ (chodzi o ZSRR). Jak Pan sądzi, czy można używać słowa „holokaust” do zbrodni innych niż shoah ?

  19. 19 michał

    „Holokaust” oznacza dosłownie „całopalenie”. W dzisiejszych czasach triumfującej propagandy i politycznej poprawności, termin ten używany jest wyłącznie jako określenie na zagładę Żydów podczas II wojny, w tym sensie, że sama przynależność do narodu żydowskiego była wystarczającym powodem do prześladowań. Jednak monopol na to określenie, jaki najwyraźniej chce utrzymać żydowskie lobby w Ameryce i Europie zachodniej, nie da się utrzymać. Używając tej samej defnicji „całopalenia narodu”, czyli prześladowania każdego członka narodu, wyłącznie ze względu na narodowość, holokaust był stosowany wielokrotnie w historii, począwszy od starotestamentalnych Żydów, którym Pan niekiedy nakazywał wyciąć w pień „mężczyzn i kobiety, młodzieńców i starców, woły, owce i osły”, a na eksterminacji Ormian tureckich w XX wieku czy masowym mordzie „Arabów z bagien” przez Saddama, skończywszy.

    Innymi słowy, absolutnie wolno używać terminu „holokaust” wobec innych zbrodni ludobójstwa. A tak na marginesie, kryminalizowanie tych, którzy zaprzeczają dowodom ludobójstwa na Żydach jest nie tylko skandalicznym przejawem polit-poprawności, ale także hipokryzji kosmicznych rozmiarów, bo o Ormianach mówić nie wolno, żeby nie drażnić Turków…

    Ale czy „holokaust Polaków z lat 1937-38″ da się utrzymać? Nie jestem przekonany. W tych latach w sowietach dokonano masowych zbrodni niezależnie od narodowości, wyznania czy przynależności partyjnej ofiar. Polacy ginęli wetdy nie dlatego, że byli Polakami, ale dlatego że batiuszka zażyczył sobie sterroryzować resztę ludności. Ludzie, którzy trafiali wtedy do Gułagu albo do budowy kanału biełomorskiego, byli komunistami głównie, bo antykomunistów wybił Lenin. A czy Polacy, czy Czeczeńcy, czy Bałtowie, to już generalissimusowi było obojętne.

  20. 20 Paweł

    Szanowny Panie Michale !

    Pozwolę sobie wyrazić nieco inny pogląd na sprawę polskich ofiar komunizmu w ZSRR lat 30-ych.
    Oczywiście byli polscy komuniści w ZSRR. Potem Sowieci ściągnęli członków KPP i ich też wymordowali (podobno około tysiąca). Ale najważniejsza kwestia to była „sprawa POW”. Od początku lat 30-ych Sowieci mordowali byłych członków Polskiej Organizacji Wojskowej, a potem wszystkich Polaków z nimi związanych, a potem już każdy Polak był podejrzany. W latach 30-ych Sowieci zamordowali sto tysięcy Polaków !
    Białoruski historyk Mikołaj Iwanow napisał na ten temat książkę. Wyszła po polsku (w 1991) pod tytułem „Pierwszy naród ukarany”.

    Z poważaniem,
    Paweł

  21. 21 michał

    Panie Pawle,

    Józef Mackiewicz napisał kiedyś znakomity artykuł pt. „Sowiety i antysemityzm”, którego pierwsza część nazywała się „Żydzi nie stanowią wyjątku”. Jest to tekst na ten sam temat, który Pan właśnie zechciał poruszyć. Mackiewicz twierdzi, że żadne prześladowania w sowietach nie mają ostrza narodowego: „Bolszewicy nie dążą do poniżenia czy wywyższenia jednego narodu ponad drugi. To ich w ogóle nie interesuje.” Tekst ukazał się w 12 numerze „Wiadomości” z 1953 roku, a więc napisany został na krótko przed śmiercią Stalina, na fali rzekomo „antysemickiej nagonki” Stalina w związku ze „spiskiem lekarzy”.

    Mackiewicz utrzymuje, że sowieciarze są przede wszystkiim „anty-rosyjscy”, bo najwięcej ucierpiał od nich naród rosyjski. Co więcej, co najmniej do połowy lat trzydziestych bolszewicy obawiali się odrodzenia nacjonalizmu rozyjskiego, do czasu aż zrozumieli, że mogą go wykorzystać dla sowich własnych celów, czego najpełniejszy wyraz dali podczas bezwstydnie narodowo-rosyjskiej propagandy wojennej.

    Nie twierdzę, broń Boże, że nie było setek tysićey polskich ofiar w sowietach, ale utrzymuję za Mackiewiczem, że nie padli ofiarą prześladowań narodowościowych. Komunizm bowiem nie jest antypolski czy antysemicki, tylko antyludzki.

  22. 22 Paweł

    1) Sprawa jest dyskusyjna. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na fakt, że sto tysięcy Polaków w latach 1937-38 zostało rozstrzelanych! Do łagrów zsyłali wszystkie narody, ale egzekucje w tej skali ?!. Znamienne jednak, że tezę tę ogłosił historyk białoruski, który miałby powody, aby podkreślać terror wobec Białorusinów. Ale tytuł jest znamienny – „Pierwszy naród ukarany”. A prześladowanie Tatarów krymskich ? Toż to ewidentnie terror antynarodowy.
    Jednakowoż faktycznie trzeba mieć obraz całości.

    2) Co do stosunku Sowietów do narodu rosyjskiego to podobno kiedyś polscy socjaliści spotkali się z Dzierżyńskim. Znali się z dawniejszych czasów. Krwawy Feliks zapytał – „co tam w Polsce ludzie o mnie mówią ?”. Polscy socjaliści na to: „No Felek, u nas mówią, że ty ludzi mordujesz”. A Dzierżyński na to: „Ale tylko Rosjan!”.
    To było w Rydze w 1921 podczas podpisywania układu pokojowego. Podobno faktycznie czasem Polaków oszczędzał, ale akurat w tym kontekście to wygląda jak wypowiedź sadysty.

    3) Napisał Pan, że „co najmniej do połowy lat trzydziestych bolszewicy obawiali się odrodzenia nacjonalizmu rosyjskiego”. Zgadza się to z opinią Mikołaja Iwanowa – „W 1935 r. Stalin uznał postępy Sowietyzacji Polaków za niewystarczające. Uznał także, iż do zwalczania ich lojalności wobec II Rzeczypospolitej i Kościoła katolickiego należy stosować środki o wiele ostrzejsze niż perswazja. Chętnych do zastosowania tych ostrzejszych środków w stalinowskim imperium nigdy nie brakowało. Rozpoczęła się pierwsza fala antypolskich represji” („Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, 2009, nr 1-2, s. 38). Otóż skoro Sowieci zaczęli uznawać nacjonalizm rosyjski za możliwy do wykorzystania, tym bardziej staje się zrozumiałe zaostrzenie polityki wobec innych narodów.

  23. 23 michał

    Panie Pawle,

    Przypuszczam, że o Dzierżyńskim, to jednak apokryf. Ja znam to w odwrotnej wersji, gdzie Polacy chwalą Dzierżyńskiego między sobą, że tylu kacapów wymordował. Nie znam statystyk ilu ludzi w sowietach rozstrzelano pod względem narodowościowym. Podtrzymuję jednak moje przekonanie, że w sowietach nie było w zasadzie prześladowań narodowościowych, a jeśli takie miały pozory, to był po temu inny powód. Proszę pamiętać, że trzej pierwsi szefowie czeki byli Polakami (kiedy powiedziałem to na bolgemdia24, to wytknięto mi, że Jagoda był Żydem…), co wydaje mi się równie obojętne, jak narodowość ich ofiar była im obojętna. Jeżeli Polacy byli prześladowani w sowdepii, to czy nie można także powiedzieć, że Polacy prześladowali? A przecież to nonsens! To byli w pierwszym rzędzie bolszewicy, a nie żadni Polacy. Wie Pan na pewno, że sam Mackiewicz był odlegle spowinowacony z Dzierżyńskim i o wiele bliżej z Pilarem, innym szefem oddziału gpu. Takie więzy wydają mi się obojętne. „Polskość” tych kanalii też bez najmniejszego znaczenia.

    Stalin wykorzystał nacjonalizm rosyjski dla utrzymania się przy władzy podczas wojny, tak samo wykorzystał nacjonalizm polski po wojnie – dla podbicia Polski. Bo tylko dzięki polrealistycznym klapkom na oczach można uznać prl za Polskę.

  24. 24 Paweł

    Może i ma Pan rację z tymi klapkami na oczach. Jednak przykro jest jeśli sobie uświadomić, że tak wielu Polaków myślało polrealistycznie.
    Stefan Kisielewski w latach 60-ych ze zgrozą stwierdził, że większość młodzieży w ogóle nie wie o tym, że Polska jest podległa. To chyba nie był już polrealizm tylko naiwność.

    Ja uważam, że Polska cały czas istnieje od tysiąca lat. PRL była to propagandowa nazwa komunistycznej administracji.

    Panie Michale, chciałbym wrócić do pytania, na które Pan kiedyś nie chciał odpowiedzieć. Jakie warunki winny być spełnine, aby uznał Pan, że Polska jest niepodległa. Przecież są sprawy, które nie mogą być udawane. Jeśli światowa prasa szeroko pisze o tym, że na przykład do więzienia trafili X, Y i inni to jest to prawda. Jeśli do władzy dojdzie partia, która Panu odpowiada – to też nie będzie udawane, Pan sam oceni. Jeśli ogłoszona zostanie ustawa, że komuniści nie mogą sprawować funkcji państwowych, to trudno uznać taki fakt za udawany.
    Są sprawy, które można z zagranicy sprawdzić.

  25. 25 michał

    Drogi Panie Pawle,

    Od 8 lutego nie zmieniło się aż tak wiele, ani ja nie jestem płochym dziewczęciem (!), żeby zmieniać zdanie tak pośpiesznie! Proszę mnie dobrze zrozumieć: ja się nie wykręcam od odpowiedzi, tylko po prostu nie wiem, jakie warunki musiałyby być spełnione. Powtórzę więc raz jeszcze, że powszechna akceptacja prlu bis jako wolnego państwa polskiego zawadza mi bardziej niż jakiekolwiek zewnętrzne przejawy podległości, wedle zasady, którą powtarzam do znudzenia, że ojczyzna akceptująca rabstwo, to zagroda dla bydła. Mógłbym żyć w kraju ujarzmionym, gdzie ludzie świadomi są swej sytuacji politycznej, wtedy wolność jest tylko kolejnym krokiem, ale prl z Kisielewskim jako posłem na sejm… to jest nieznośne. A już jaka partia dojdzie do władzy, to mnie ani ziębi nie grzeje. Wszystkie te partie uznają prl bis za Wolną Polskę, tylko niedoskonałą. Ja nie cierpię na rozdwojenie jaźni, więc nie mógłbym jednocześnie służyć w prlowskim parlamencie i wydawać książkę Golicyna, która dowodzi, że prlowski parlament jest listkiem figowym sowietów. Dla mnie to jest polityczna schizofrenia (i stąd wziął się nasz list otwarty do Macierewicza w ubiegłym roku, którego zdaje się nikt nie zrozumiał).

    Czy rzeczywiście są sprawy, które nie mogą być udawane? Na przykład jakie? Uwięzienie nie może być udawane? Niech Pan spojrzy na sowiety – wszystko tam jest udawane. Załóżmy, że zepchnięto kompartię do podziemia przez kremlowski ukaz, i co? Czy to by znaczyło, że komuniści nie są u władzy? Widział Pan dalsze losy sierpniowych spiskowców i jak to niby odbyli wyroki?

    Czasami słyszę, że taka postawa jest wygodnictwem z mojej strony. Czasem napotykam ironiczne uwagi o „pryncypialności”, ale w tym nie ma żadnej wygody ani niezłomności, a tylko odmowa zamykania oczu na rzeczywistość.

  26. 26 Paweł

    Panie Michale, gdzie można przeczytać wymieniony przez Pana list otwarty do Macierewicza ?

  27. 27 michał
  28. 28 Paweł

    A może Macierewicz to nowy Konrad Wallenrod ?

  29. 29 michał

    Wallenrod udaje Krzyżaka tak znakomicie, że zostaje w końcu Wielkim Mistrzem i może wtedy doprowadzić znienawidzony Zakon klęski. Gdyby Macierewicz miał być nowym Wallenrodem, to musiałby chyba udawać komunistę… „Wallenrodyzm” atoli, jako postawę, można także rozumieć, jako chęć zniszczenia wroga od środka. Np. raczej szmatławi karierowicze w prlu utrzymywali zawsze, że gdyby więcej porządnych ludzi zapisało się do partii (w domyśle, tak porządnych jak oni sami), to partia by się zmieniła na lepsze i system rozpadłby się od wewnątrz. Taki to był ten prlowski wallenrodyzm.

    Macierewicz dokonuje jednak myślowej wolty, po której po prostu nie może wylądować na nogach. Staje do wyborów na sejm prlu, zostaje ministrem w prlowskim rządzie, po czym gdy chce objawić prawdziwą naturę okrągłostołowego bękarta, zostaje obalony w przewrocie pałacowym przez rezydenta, który jest matką bękarta. Gdyby na tym skończyła się rola Macierewicza, to można by powiedzieć, że próbował, ale się nie udało (choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że odkrył granice suwerenności prlu bis). Ale on nadal staje w wyborach, nadal jest posłem i po latach wraca do władzy, tym razem jako szef kontrwywiadu. Każdym z tych kroków Macierewicz legitymizuje prl bis, po czym ostatnim tchem wydaje książkę, która obnaża naturę prlu nr 2. Proszę wybaczyć, ja w tym nie widzę wallenrodyzmu, ale rozszczepienie jaźni.

    Macierewicz wydaje mi się uczciwym człowiekiem. Szkoda, jaką wyrządza legitymizacja tego tworu przez człowieka jego kalibru, jest nie do porównania z działaniami jakichś Kwachów czy Bolków. Jeżeli Macierewicz służy w rządzie, to musi być wolna Polska, jeśłi Macierewicz staje do wyborów, to musi być suwerenne państwo. Jakie znaczenie wobec tak oczywistej akceptacji, ma wydanie ezoterycznej książki, którą rzadko kto czyta i nikt nie rozumie? Książki, która w moim mniemaniu dowodzi, że prl bis jest tworem dalekosiężnej sowieckiej propagandy. Jak można JEDNOCZEŚNIE wydać tę książkę i służyć prlowi?

  30. 30 Paweł

    Ja rozumiem działalność Macierewicza jako oczyszczanie Polski z bolszewickich miazmatów. Robi tyle ile może. Całkowicie jest to niemożliwe, gdyż w Polsce jest tyle różnych ugrupowań, które z kolei mają wpływy w różnych instytucjach, że Sowieci zawsze gdzieś znajdą dojście. Rozumiem, że Wydawnictwo Podziemne uważa, iż wszystko co najważniejsze nad Wisłą jest kontrolowane przez Kreml. Wypadałoby jednak podać dowody dotyczące tego faktu; dowody aktualne.

    Jedyną nadzieję widzę w umacnianiu zwartości NATO. A z Sowietami należy rozmawiać, bo inaczej znajdą sobie sojuszników w Azji i będzie groźnie.

    Czy Macierewicz przeczytał list otwarty Wydawnictwa Podziemnego ?

  31. 31 michał

    Powinien Pan zwrócić się ze swoim pytaniem do pana Antoniego.

    Ja żadnej nadziei w NATO nie pokładam, bo struktury NATO są przesiąknięte bolszewickimi wpływami, ale to pewnie tylko moja starcza idiosynkrazja.

    „Rozmawiać z sowietami, bo inaczej znajdą sobie sojuszników w Azji i będzie groźnie”? Albo nie rozumiem, co ma Pan na myśli, albo Pan nie rozumie sytuacji. Sowieciarze zawsze mieli sojuszników w Azji. O ile pamiętam, przytłaczająca większość azjatyckiego kontynentu cierpi nadal pod komunistami. Czyżby Pan wierzył w „sowiecko-chiński rozłam”? On nigdy nie miał miejsca, ale lepiej ode mnie pisał o tym Golicyn. Ale już zupełnie nie pojmuję, co znaczy to „będzie groźnie”. Panie Pawle, JEST groźnie. I to już od dłuższego czasu.

    Dowody aktualne? Racją istnienia Wydawnictwa Podziemnego jest pisanie o tym, o czym nikt inny nie chce pisać. Nie chcą pisać z różnych powodów, czasami koniunkturalnych, czasem konwencjonalnych, a niekiedy dlatego, że nie widzą tego, co nam wydaje się oczywiste. Pan domaga się ode mnie dowodów dokładnie na co? Dowodów, że jakiś bolek otrzymuje instrukcje z Kremla? Sam Pan doskonale wie, że takie dowody, jeśli w ogóle się pojawiają, to dopiero post factum. „Kontrola” nie odbywa się dziś w ten sam sposób, jak dawniej, kiedy szefowie partyjni w demoludach byli członkami kierownictwa całego ruchu. Nie. Dziś to się dzieje inaczej, ale pisaliśmy o tym na wp wielokrotnie i z pewnością będziemy pisać ponownie, choćby w dalszym ciągu cyklu „Polski październik i okrągły stół”.

  32. 32 Paweł

    Panie Michale, (proszę wybaczyć dalsze słowa) Pan osłabia morale narodu polskiego. Skoro NATO (jak Pan pisze) jest „przesiąkniete bolszewickimi wpływami” to ja już ciemność widzę. Znikąd ratunku. Jak mówił Piłsudski – zostaje nam tylko bronić się na Placu Saskim. Może jednak są jakieś pozytywy.

    Agenci są wszędzie. Sowieci jak wiadomo penetrowali środowiska uniwersyteckie w Anglii w latach 30-ych. Jednakowoż z tego że gdzieś są agenci nie wynika chyba że dana instytucja jest podległa wpływom tej siły, która wysyła agentów. Armia Krajowa też miała agentów. których wysyłała na różne strony. I dobrze! Czy czytał Pan książkę Kazimierza Leskiego „Życie niewłaściwie urozmaicone” ? Wielce interesująca pozycja. Autor sam był oficerem do zadań specjalnych AK.
    Jeśli prawdą jest co Pan pisze to jedynym rozwiązaniem jest lustracja w NATO. A zwalczaniem szpiegów na pewno w NATO zajmują się odpowiednie służby.

    Co do związków Sowietów z Azją to problemem może być stopień współpracy. Sądzę, że nie istnieje bliski sojusz wojskowy. I od Europy oraz od USA zależy aby nie powstał.

    Skoro tak pesymistycznie Pan pisze, to i ja zaczynam mieć niepokojące myśli. Otóż obecnie następuje proces okrążania Sowietów poprzez NATO. Już Finlandia planuje przystąpić do Sojuszu. Jakie mogą być konsekwencje? Otóż Japonia poczuła się okrążana przez USA i zaatakowała.
    Oczywiście należy rozszerzać NATO i jednocześnie zmniejszać to poczucie zagrożania u Sowietów.

    Inną sprawą jest że Kreml być może planuje jakoś wykorzystać bliskość NATO.

    W ogóle sądzę, że warto rozpatrywać wszelkie scenariusze przyszłych wydarzeń. Być może nie dostrzegam tego co najważniejsze. Ale czy faktycznie Moskwa stanowi największe zagrożenie dla świata ?

  33. 33 michał

    Panie Pawle, Na Pańskie dictum o osłabianiu morale narodu Mackiewicz odpowiedziałby: „Optymizm nie zastąpi nam Polski”. Ale ja się nie znam na morale narodu, nie wyznaję się na pisaniu ku pokrzepieniu serc. Jeżeli prawda kogoś osłabia, zniechęca albo demoralizuje, to wielka strata dla niego, bo prawdzie to jest obojętne. Sonia Bellechasse pisała tu kiedyś, że jeśli Golicyn ma rację, to nic tylko się powiesić. Ja tego tak nie widzę. Próba zrozumienia jest obowiązkiem człowieka na ziemi (przynajmniej tego człowieka, który wypowiada niniejsze słowa).

    Sowiecka agentura przybiera najrozmaitsze formy. Jest agentura wpływu, czyli wprowadzenie w życie teorii Gramsciego o „marszu przez instytucje”. Ogromna większość uniwersytetów na świecie jest opanowana przez komunizującą lewicę, większość mediów także; artyści, popularni piosenkarze, filmowcy, wszyscy przemycają niepostrzeżenie – ale także zupełnie wprost – treści „lewicowe” (nazwijmy to tak w skrócie). Oczywiście nie wszyscy są płatnymi agentami, a chyba raczej ogromna większość to tylko użyteczni idioci (bez cudzysłowu). Jest także agentura w pełnym sensie tego słowa, zachodnie służby specjalne są przesiąknięte sowiecką agenturą (może kiedyś o tym napiszę). I obok tego wreszcie są międzynarodowe struktury i organizacje ponad-państwowe, które są wykorzystywane przez sowietów od dziesiątek lat. ONZ jest kongregacją tworów bolszewickich i pro-bolszewickich. G20 i G8, IMF i inne podobne jaczejki są wykorzystywane bezwstydnie dla zwiększenia udziału Chin i sowietów w kontroli nad światem. Czy mam wyliczać dalej? Niunia Europejska? I wreszcie NATO. Jeżeli przyjmuje Pan za słuszne, że okrągły stół, rewolucje ’89 i „rozpad” sowietów były wyłącznie bolszewicką prowokacją i komuniści zachowali władzę we wszystkich tych krajach, to jak może im szkodzić „przystąpienie wojska polskiego do NATO”? To nie jest wojsko polskie tylko lwp, a jako takie jest niczym innym jak koniem trojańskim.

    NATO było dawniej organizacją obronną wobec oczywistego zagrożenia sowieckiego. NATO nigdy sowietom nie groziło. Mówienie o „otoczeniu Rosji przez NATO, jest tylko powtarzaniem sowieckich tez propagandowych.

  34. 34 Paweł

    Widzę nadzieję. Gdy na Zachodzie pojawił się „Archipelag GUŁAG” to wielu lewicowców zaczęło inaczej myśleć (niektórzy wystąpili z partii komunistycznej).
    A zatem prawda podana w sposób pełny, literacko atrakcyjny i przez wiarygodnego świadka. Sądzę, że warto powtarzać ten schemat.

    Stosunek Moskwy do NATO wydaje mi się niejasny. Trochę krzyczą, nad Bałtykiem strzelali, ale w końcu się pogodzili (?). A może mają jakiś dalekosiężny plan.

    Częściowe otaczanie Rosji jest faktem. Pytanie, czy faktycznie Sowieci tylko ze względów propagandowych tak mówią. Może są podwójnie perfidni i właśnie chcą aby NATO się przybliżyło, ale dla fasonu protestują.

    W ogóle na świecie jest chyba dużo działań pozorowanych tylko my tego nie widzimy. Pytanie jaki jest cel.

  35. 35 michał

    Józef Mackiewicz poświęcił sześć artykułów Sołżenicynowi, rozważał przez 11 lat dziwną pobłażliwość, jaką wykazywali się pod adresem Sołżenicyna komuniści. „Archipelag Gułag” nazwał „celnie wymierzonym ciosem w zęby bolszewizmu”, ale dlaczego Sołżenicynowi na to pozwolono? Sformułował swoje wnioski w broszurze „Trust 2″ (wydanej niedawno w tomie „Optymizm nie zastąpi nam Polski”), gdzie pisał między innymi:

    „… wszelka agitacja antysowiecka na Zachodzie może być tylko wtedy dla Sowietów groźna, jeżeli jednocześnie wskazuje konkretne sposoby, któreby mogły posłużyć do rozbicia Sowietów. Jeżeli zaś nie wskazuje tych środków – uderza w próżnię. A jeżeli jednocześnie nawołuje do: nie walki, jest dla Sowietów pożyteczna i skuteczna bardziej od innej propagandy. Bo jeżeli nawet `krytycy reżymu’ odmawiają walki, to tym samym wypełniają ostatnią lukę antywojennego (wobec Sowietów) frontu na Zachodzie.”

    Wypisywanie się z partii komunistycznych w porównaniu z tym to pestka. Zresztą, ludzie, którzy należeli do kompartii, a wypisali się z niej, bo dowiedzieli się o GUłagu, to prawdę mówiąc wyjątkowa chołota. Zapowiedź terroru jest już u Marksa, ale nawet gdyby jej nie było, to ignorancja nie jest nigdy usprawiedliwieniem.

    „Częściowe otaczanie Rosji jest faktem”? Czyżby? Niech no Pan spojrzy na mapę. Jeśli ktoś jest coraz bardziej otoczony, to raczej USA, o czym pisał Olavo de Carvalho na naszej stronie. Jednakże owo okrążenie jest niczym w porównaniu z niebezpieczeństwem, jakie niesie 44 prezydent Stanów Zjednoczonych.

  36. 36 Paweł

    Podobno Chiny inspirują protesty na Dalekim Wschodzie w Rosji. Czy to prawda, czy wymysł (czyj ?).

    Chiny od początku krzywo patrzyły na obecność Rosji w Azji Wschodniej.

    Jeśli to prawda to konsekwencje mogą być poważne. Północny kierunek polityki chińskiej przybliża ich do USA. Faktycznie Panie Michale, to o czym Pan wcześniej pisał (okrążenie USA) rysuje się jako możliwość, ale bardziej diaboliczna niż można sobie wyobrazić.

    Teraz co prawda jest tam Rosja, ale z Chinami byłoby inaczej – te tereny nie są tak odległe od stolicy państwa chińskiego tak jak rosyjskiego.
    (Jednakowoż Kamczatka to wielki sowiecki poligon wojskowy, tego nie oddadzą, a więc sytuacja jeszcze bardziej się może skomplikować).

    Ja kiedyś trochę lekceważyłem wpływy komunistów w Ameryce Południowej, gdyż wydawało mi się, że to tylko Kuba i Wenezuela. Ale analiza Olavo de Carvalho pokazuje, że sprawa jest poważniejsza i tak złożona, że mózg się gotuje.

    No i teraz Chiny. Gdyby posunęły się daleko na północ sytuacja byłaby szczególna.

    Znacząca obecność ekonomiczna Chin w Afryce też daje do myślenia.

    Sądzę, że niebezpieczeństwem dla przyszłości mogą być zaskakujące sojusze, które zmienią istotnie układ sił. Wszelkie scenariusze są mniej lub bardziej prawdopodobne.

    Olavo do Carvalho podaje też prostą receptę jak pogrzebać prl bis. Konsekwentna lustracja (ja tak to interpretuję). Bagatela !

    Józef Mackiewicz pisał w „Miejmy nadzieję”, że można liczyć na błędy przywódców sowieckich. Ale jak poznać co jest błędem, a co manewrem ?

    Jest jakaś niesamowita sprawa ze strajkami lipcowymi w 1980. Ja wiem, że Pan wszelkie wielkie strajki w 1980 uznaje za inspirację KGB, ale tu jest coś szczególnego. Podobno strajki lipcowe były inspirowane przez niektóre koła sowieckie, które chciały, aby część armii została wycofana z Afganistanu i przesunięta na tereny położone blisko Polski. Tylko już nie pamiętam dlaczego ? Jaki jest związek między strajkami lipcowymi i sierpniowymi ? Niezależnie od tego związku, lipiec 1980 i sierpień 1980 to miesiące sąsiadujące. A w potocznej opinii były to protesty niezależne od siebie.

    Tak tu piszę i już nie wiem co jest prawdą a co interpretacją.

  37. 37 michał

    Wszystko jest zawsze tylko interpretacją. Prawda nie jest nam dana, bo jesteśmy ludźmi, a nie aniołami. Chodzi o to, żeby nie unikać prawdy i dać jej wyraz czyli zbliżać się do prawdy.

    Józef Mackiewicz był optymistą, jak to wykazał w znakomitym artykule Darek Rohnka. Jego optymizm zawsze mnie dziwi, bo nie ma wiele podstaw. Oczywiście, Mackiewicz miał rację, kiedy twierdził, że sowieciarze to „ani geniusze, ani nadludzie”, że popełniają błędy, które można wykorzystać. Ale wykorzystać można błąd, tylko jeśli się na niego czeka, inaczej nie sposób go nawet zauważyć. Otóż siłą sowietów jest powszechne uznanie ich słabości, powszechna zgoda, że komunizm upadł, sowiety się rozpadły i nie ma zagrożenia. Skoro nie ma zagrożenia, to kto ma czekać na błędy przeciwnika? Jakiego przeciwnika? I jakie błędy? Wszystko jest przecież w najlepszym porządku, jest wolna Polska, no, może niedoskonała, ale potrzebuje co najwyżej reform, trochę wygładzenia, parę pociągnięć pędzlem i wszytko będzie cacy. WIęc o jakich błędach przywódców sowieckich można tu mówić? Nikt nawet nie widzi w Putinie sowieckiego przywódcy! Putin, tak samo jak jego poprzednicy, nie jest geniuszem ani nadczłowiekiem, tylko wyposażony jest w sprawną metodę. A Chińczycy, wyposażeni w tę samą metodę, nie są jego konkurentami do Kamczatki, tylko wiernymi sojusznikami.

  38. 38 Paweł

    Już wiadomo dlaczego NOWa nie drukowała Mackiewicza. Chodzi nie tylko o sprzeciw Michnika. Ostatnio Mirosław Chojecki w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział, że chcieli wydawać Mackiewicza i w związku z tym szukali kontaktu z samym pisarzem. Zwrócili się o pośrednictwo do Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Można sobie wyobrazić, co było dalej.

  39. 39 michał

    Drogi Panie Pawle,

    Zwrócili się o pośrednictwo do Nowaka? A dlaczego nie do Korbońskiego? Albo do Koraba-Żebryka? Czy Jasienicy? Wielu ludzi nie lubiło Mackiewicza, ale Nowak był otwartym i zawziętym, nieprzejednanym i nie przebierającym w środkach wrogiem Józefa Mackiewicza. Co to mówi, Pańskim zdaniem, o redaktorach Nowej? Można wnioskować, że nie mieli pojęcia z czym mieli do czynienia, co nie najlepiej by o nich świadczyło, ale ja skłaniałbym się raczej do przeciwnej interpretacji.

    Niech Pan te wyjaśnienia Chojeckiego między bajki włoży. Oni doskonale wiedzieli, co robią, i nigdy naprawdę wydawać Mackiewicza nie zamierzali.

  40. 40 Paweł

    Może jednak nie wiedzieli. Skojarzyli tylko czysto geograficznie, że Józef Mackiewicz mieszka w Monachium, Nowak rządził tam wcześniej sekcją polską RFE, a więc mogło to wydawać się sensowne. Natomiast potem, gdy Nowak ich oświecił, to z szacunku dla Kuriera z Warszawy już o Mackiewiczu zapomnieli.

    A czy Pan wydawał lub kolportował Mackiewicza ?

  41. 41 michał

    Tak, być może ma Pan rację, tylko że jeśli nie wiedzieli, to co ma znaczyć słynny cytat z Michnika? Oni znali emigrację w dość szczególny, wąski sposób, ale znali ją.

    Tak wydawałem JM w podziemiu. Pisałem o tym na wp, ale już nie pamiętam dokładnie gdzie. Kiedy wybuchł stan wojenny, to wywieźliśmy z lokalu na Pradze wydruk Kontry, wydanej przez Głos. Niestety okładka przepadła, więc ta część nakładu, którą udało się uratować, wyszła w jakimś niebieskim kartoniku, ale najzabawniejsze było, że nie mieliśmy wystarczająco dużych zszywek, więc wydaliśmy to w trzech tomach!…

    Czytałem to wówczas bez większego zainteresowania. Dopiero po paru latach, po przeczytaniu Zwycięstwa prowokacji, Drogiej pani itd. zrozumiałem jego wielkość. Wydaliśmy wtedy wiele jego pozycji w wydawnictwie Maraton, które prowadziłem wraz z trzema przyjaciółmi.

    Ach, a Zwycięstwo prowokacji czytałem po raz pierwszy w kserokopii, która miała na stronie tytułowej wyblakłe stemple: Biblioteka MSW i Nie wolno kopiować!

    A Pan jak trafił na Mackiewicza?

  42. 42 Paweł

    1) W kwestii NOWej to jak sądzę, ważne są daty, to znaczy w jakiej kolejności podejmowali działania wydawnicze. Czy Michnik tam od początku tak wiele znaczył ?
    NOWa powstała w 1977. A właściwie kiedy po raz pierwszy Nowak wypowiedział się w książce lub artykule przeciw Mackiewiczowi ?

    2) Najpierw dowiedziałem się, że Mackiewicz widział groby katyńskie w 1943 roku. Potem ktoś mi powiedział, że opublikował on sześć powieści, przedtem wiedziałem, że to wybitny antykomunista. Na początku lat 90-ych widziałem w księgarni dzieła Mackiewicza, które wydała BAZA. Wtedy w czytelni zacząłem przeglądać niektóre książki i zapamiętałem bardzo sugestywny i realistyczny sposób pisania. Ale właściwie dopiero kilka lat temu, gdy w zaciszu domowym przeczytałem „Drogę donikąd” zacząłem rozumieć Mackiewicza.

  43. 43 michał

    Panie Pawle,

    Nie jestem znawcą historii NOWej, więc nie mam pojęcia o kolejności wydarzeń. A jednak nie przywiązywałbym do tego aż tak wielkiej wagi. Czy poważnie pyta Pan o wpływy Michnika „od początku”? Michnik jest ideologiem i jako taki działa poprzez „wpływanie”: on „wpływa”, a inni robią.

    Napaści Nowaka na Józefa Mackiewicza zaczęły się jeszcze w latach 60. Należy wziąć poprawkę na odcięcie prlu od spraw emigracji, ale ignorancja jest kiepskim usprawiedliwieniem. Zwrócenie się do Nowaka o kontakt z Mackiewiczem, to tak jak gdyby poprosić diabła o załatwienie wywiadu z Panem Bogiem. Nie wierzę w ich czyste intencje; myślę, że doskonale wiedzieli, co robią, zwracając się do Nowaka i uzyskali taką rekomendację, jaką chcieli uzyskać.

    A wracając do Nowaka, czy czytał Pan „Nowak czyli Bolek RWE”? Warto zajrzeć:

    http://wydawnictwopodziemne.rohnka5.atthost24.pl/2008/07/26/nowak-czyli-bolek-rwe/

  44. 44 Paweł

    W tym wywiadzie Chojecki mówi tak: „skąd miałem wiedzieć o animozjach obu panów? ” (Nowaka i Mackiewicza). Wywiad jest tutaj http://www.rp.pl/artykul/305912,305981.html

    Co do Michnika, to ktoś zauważył, że Adam Michnik jest wszędzie. W „Katyniu” Wajdy też jest Michnik. To on zasugerował włączenie wątku profesorów krakowskich.

    Zawsze mnie śmieszyło, że RWE informację o tym, że jest finansowana przez Kongres USA podawała o północy. Komu poza komunistami mogło przeszkadzać, że Wolna Europa to instytucja amerykańska? Mnie nie przeszkadzało.

  45. 45 michał

    “Skąd miałem wiedzieć o animozjach obu panów?” Paradne!

    Arogancja Chojeckiego idzie w zawody z jego ignorancją. Wydawca! Zaiste. Tej samej miary była „niezależność” owej oficyny wydawniczej.

  46. 46 gniewoj

    Panie Michale,

    napisał Pan: „Podtrzymuję jednak moje przekonanie, że w sowietach nie było w zasadzie prześladowań narodowościowych, a jeśli takie miały pozory, to był po temu inny powód.”

    BT napisała: „Nietrudno więc zrozumieć, dlaczego w owym czasie propaganda sowiecka puściła w obieg bzdurę, że tylko na pierwszy ogień idą Żydzi, a po Żydach Niemcy planują taką samą rzeź wszystkich narodów wschodnich. (Bzdura ta dziwną koleją losów robi dziś karierę na emigracji z poprawką, że po Żydach miała przyjść kolej na Polaków, na co nie ma żadnych dowodów, gdy przeciwnie istnieją dowody, że w zamyśle Hitlera mieliśmy się stać narodem czarnorobaczych niewolników, perspektywa ponura ale w każdym razie nie analogiczna do totalnej eksterminacji).” /Wybieram wątek najmniej popularny, ze zbioru Droga Pani../

    Jak w takim razie traktować informacje o konferencjach NKWD-GESTAPO z lat 1939-40, na których miano wyznaczyć rok 1975 jako termin wyniszczenia narodu polskiego przez wymordowanie i deportacje?

  47. 47 michał

    Nic mi nie wiadomo o konferencjach nkwd z gestapo i ich planach wymordowania narodu polskiego. Szczerze wątpię, żeby taki plan był zgodny z bolszewickimi metodami. Ich metodą jest sowietyzacja, a trudno sowietyzować społeczeństwo wymordowane.

    Ale może Pan mówi to metaforycznie? Tak, w tym sensie tak właśnie się stało: wymordowali naród polski, a na jego miejsce stworzyli prlowski.

  48. 48 gniewoj

    Nie, nie metaforycznie. Po wpisaniu słów: konferencje NKWD Gestapo, przeglądarka wylistuje adresy Wikipedii i strony ivrozbiorpolski

  49. 49 michał

    Wikipedia i strona na temat IV rozbioru polski nie mogą chyba być uznane za obiektywne źródła…

    Jak słusznie pisał dziś pan Amalryk w innym miejscu na niniejszej stronie, sowieci rozmawiali z Niemcami, co umożliwiło wielkiemu Soso oskarżenie swoich fumfli o zdradę, bo tak mu było wygodnie.

  50. 50 Paweł

    Jeszcze na temat Mirosława Chojeckiego i oficyny NOWA. W liście z 2010 roku zamieszczonym na stronie http://www.tylkoprawda.akcja.pl (w dziale FORUM) pisze on tak:

    „(…)Będąc na emigracji, monitowany przez kolegów z Kraju 2-krotnie odwiedzałem w Monachium Józefa Mackiewicza i Barbarę Toporską z prośbą o udzielenie praw do wydania przez NOWĄ m.in. Drogi donikąd i Nie trzeba głośno mówić. Zgody nie otrzymałem.
    (…)NOWA, mimo iż działała w podziemiu zawsze dbała o respektowanie praw autorskich. Tak było ze wszystkimi tytułami NOWEJ, także z tłumaczeniami m.in. Gunthera Grassa i Kurta Vonneguta.(…)”

    Cały list jest tutaj http://tylkoprawda.akcja.pl/forum.htm

    Ale czy w końcu NOWA była aż tak ważna ? W latach 80-ych wiele podziemnych oficyn drukowało Mackiewicza (aż Michnik się wnerwił!).

    A dzisiaj z dostępem do książek Józefa Mackiewicza jest problem następujący: sam widziałem, na stronach księgarni internetowych (prowadzonych przez sieci księgarskie) wiele tytułów Mackiewicza wydanych przez Kontrę, które bez problemu można zakupić. Jednak te firmy nie wstawiają książek Mackiewicza do swoich księgarń tradycyjnych „naziemnych”. Gdy napisałem w tej sprawie, otrzymałem zaproszenie do księgarni internetowej. Dobrze, ale jednak nie ma to jak tradycyjna księgarnia. Tam książkę widać, można ją dotknąć i trochę przeczytać (no wiem, w księgarniach internetowych też są zamieszczane fragmenty). A przede wszystkim, ludzie właśnie w księgarni tradycyjnej patrzą – jakie są nowości. A żeby szukać Mackiewicza w księgarni internetowej, trzeba najpierw o jego istnieniu wiedzieć.

  51. 51 michał

    Panie Pawle,

    Myli Pan chyba dwa różne okresy lat osiemdziesiątych. Chojecki mówi o wczesnych latach dekady i, o ile mi wiadomo, mija się z prawdą, twierdząc, że prosili JM o pozwolenie wydania Drogi donikąd i Nie trzeba….,Mackiewicz twierdził, że chcieli wydać niepolityczne opowiadania.

    Tak zwany „festiwal mackiewiczowski w podziemiu” rozpoczął się (piszę z pamięci) na początku 85 roku, kiedy to kolporterzy zaczęli się domagać Mackiewicza, bo jego książki się rozchodziły natychmiast, co było nie bez zbnaczenia dla podziemnych finansów i logistyki. Wtedy już NOWa była bez znaczenia, ale wcześniej nie. Wcześniej dość skutecznie zablokowała dostęp JM do podziemia. Blokada została przerwana dzięki wysiłkom Niny Karsov, co w świetle dzisiejszych oskarżeń jest dość ironiczne.

    Jeśli chodzi o dostęp do książek, to musi się Pan zwrócić pod innym adresem. Np. pod adresem bandy czterech; pod adresem nikczemnika pod hasłem „Eberhardt”; ludzi o miedzianych czołach w rodzaju Trznadla, współpracowników ubecji typu Odojewskiego. Ja nie mam wiele do dodania.

  52. 52 Paweł

    Szanowny Panie Michale,

    Józef Mackiewicz w liście do Stefanii Kossowskiej z 29 czerwca 1981 roku napisał, że zaproponowano mu, aby (cytuję:)

    „w tzw. wydawnictwach „poza cenzurą” – wydał swoje – nowelki… W których i tak nic niecenzuralnego nie ma… Naturalnie odmówiłem. Jak chcą wydać, to niech wydadzą „Zwycięstwo prowokacji”, albo inne.” (Dzieła, t.20, s.626)

    Na razie się zgadza. Ale Wikipedia podaje, że Mirosław Chojecki wyjechał na Zachód w październiku 1981. A zatem mógł między październikiem 1981 a styczniem 1985 rozmawiać z Józefem Mackiewiczem i jego żoną o wydaniu książek w Polsce, w podziemiu. I mogło wtedy chodzić o podane tytuły. Chojecki zdecydowanie twierdzi, że rozmawiał osobiście. Niezależnie od poglądów politycznych, jest to jak sądzę człowiek poważny (choć wtedy był słabo poinformowany jak o tym świadczy rozmowa z Nowakiem w sprawie dotarcia do Mackiewicza).

    Nie wiem kiedy po raz pierwszy Mackiewicz został wydany w podziemiu. Strona http://incipit.home.pl/bibula_/bzmack.html podaje, że warszawska oficyna Głos wydała „Kontrę” w roku 1981.

  53. 53 michał

    Panie Pawle,

    Wikipedia nie jest wiarygodnym źródłem, niechże Pan to wreszcie zrozumie. Najprawdziwszy fakt nmoże tam być poddany w wątpliwość, bo „czytelnik go zakwerstionował”.

    Mnie nic a nic nie obchodzi, kiedy Chojecki wyjechał, a kiedy twierdzi, że rozmawiał. Ja ufać będę Mackiewiczowi, a nie podejrzanej konduity współpracownikom Michnika.

    Zapewniam Pana z całą stanowczością, że „Kontra wydana przez Głos w roku 1981″ była wydana naprawdę w roku 1982 już w czasie stanu wojennego. Mogę Pana o tym zapewnić, ponieważ sam brałem udział w jej wydaniu. Cały nakład zaostał wydrukowany przed 13 grudnia i czekał na złożenie w mieszkaniu na Pradze, skąd wywieźliśmy wydruk w okolicach Nowego Roku. Wydrukowane już okładki wpadły, ale najzabawniejsze było to, że musieliśmy wydać książkę w trzech tomach (sic!), bo nie mieliśmy wystarczająco dużych zszywek, żeby objąć jeden tom. Takie to były czasy.

    Tylko co to ma do rzeczy? Gdzie tu jest kontrowersja? Pomimo wydania powieści Kontra, Mackiewicz nie „zaistniał” w podziemiu aż do mniej więcej roku 1984-85.

    Czytałem Zwycięstwo prowokacji w bladej fotokopii, która na pierwszej stronie miała zacierający się ślad dwóch stempli: Biblioteka MSW i Nie wolno fotokopiować. Był prawdopodobnie rok 1984. Jakże to orwellowskie…

  54. 54 Paweł

    Szanowny Panie Michale, ja też wierzę Mackiewiczowi odnośnie propozycji wydania opowiadań, która (ta propozycja) zaistniała w pierwszej połowie 1981 roku, jak wynika z listu JM. Ale o ile wiem, o późniejszych propozycjach Chojeckiego Mackiewicz się w listach nie wypowiada. Poczekajmy na kolejne tomy listów.

    Wikipedia nie jest bardzo wiarygodna, ale fakt wyjazdu Chojeckiego na Zachód w 1981 i pozostania tam, potwierdza 30-tomowa encyklopedia PWN.

    Ja wiem, że Mackiewicz był szeroko wydawany w podziemiu w drugiej połowie lat 80-ych, ale zawsze ciekawe jest kiedy pojawiła się pierwsza książka JM w drugim obiegu.

    A wracając do roku 1984, Mackiewicz napisał w liście, że „Fakty, przyroda i ludzie” już w tym samym roku zostały wydane w Polsce.

    Kontrowersji niewiele, może później.

  55. 55 michał

    Panie Pawle,

    Nie ma w moim mniemaniu żadnej wątpliwości, że NOWa i inne wydawnictwa podziemne chciała wydawać Mackiewicza wcześniej, ale bała się wydawać jego publicystykę. Mało tego, bała się wydawania bardziej kontrowersyjnych powieści, tj. Lewej wolnej, która doczekała się ostrej krytyki na emigracji ze strony piłsudczyków, oraz Nie trzeba głośno mówić, za którą napadło na Mackiewicza AK. Jeśli ma Pan co do tego wątpliwości, to niech Pan zwróci uwagę, że pomimo natychmiastowego rozejścia się nakładów, te książki nie zostały wznowione na emigracji aż do czasu powstania Wydawnictwa Kontra.

    Pojawienie się Mackiewicza w podziemiu jest także wynikiem działań Kontry, ponieważ Nina Karsov niestrudzenie pomagała wydawnictwom podziemnym w wydawaniu jego pism.

    Enuncjacje Chojeckiego wydają mi się w tym kontekście bez znaczenia. Mało prawdopodobne, ale nadal bez znaczenia. Po 13 grudnia NOWa nie była już potentatem, jakim była wcześniej. Istniało mnóstwo niezależnuych od siebie grup, na które Michnik nie miał już wpływu. Jest więc obojętne, co Chojecki dysklutował z Mackiewiczami, choć nadal wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby chciał wydawać Nie trzeba…

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.