III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Nie mam w zwyczaju czytać prlowskiej prasy.  Zrobiłem jednak wyjątek, gdy znajoma przesłała mi tekst, który uznała za interesujący.  Artykuł, pod intrygującym tytułem, „Hamas i łagodni barbarzyńcy. Dlaczego młodzi mieszkańcy Zachodu nie czują długu wobec Izraela”, pióra Michała Kuzia, wydał mi się na pierwszy rzut oka mało zajmujący, choć nie pozbawiony pewnych cech papuzich.  Innymi słowy, artykuł Kuzia jest charakterystyczny dla specyficznej, nazwijmy to tak, „formacji intelektualnej”.  (Dla uniknięcia nieporozumień zaznaczam, że tę rzekomą „formację”, należy odczytać z nieodłącznym prychnięciem; cudzysłów jest tu znakiem cudzego słowa.)  Jest bowiem w tej formacji tyle formy, co w ulicznej bojówce, sprawnie obracającej się na rozkaz w stronę, której należy w danej chwili przykopać.  Jest w niej przymus maszerowania w nogę i jawna chęć równania szeregów.  Nie ma w niej wszakże nic intelektualnego, prócz pretensji; nie ma w niej żadnej wzniosłej myśli, choć pełno pseudonaukowej terminologii, ubranej w język, od którego zbiera się na mdłości; nie ma w niej naukowości, poza naukowymi tytułami.

Takich artykułów, jak ten Kuzia, są dziesiątki.  Przed Michałem Kuziem stoi wielka kariera, ponieważ tylko w taki sposób pisze się w New York Times, i nie inaczej w londyńskim Times, że nie wspomnę już o lewackich brukowcach w rodzaju Guardiana.  W takim właśnie tonie poucza nas bezustannie bibisi, jak ich trafnie określił kiedyś Stary chrzan; taki jest timbre wszystkich środków musowego przykazu.

Ale zanim poniesie mnie werwa polemiczna, zanim nad martwym wzlecę światem w rajską dziedzinę ułudy, spójrzmy razem na dół, kędy wieczna mgła zaciemia obraz gnuśności zalany odmętem – innymi słowy, przyjrzyjmy się dokładnie artykułowi Kuzia.  Zaczyna Kuź od trzęsienia ziemi:

Oba pozytywne zachodnie spojrzenia na Izrael – poprzez pryzmat historycznych win i poprzez tradycję ewangelikalnego chrześcijaństwa – są młodszemu pokoleniu raczej obce.  Bo jest to pokolenie mniej religijne i mniej związane z przeszłością.

Jak wiadomo, jestem z polszczyzną na bakier, więc nie mam pojęcia, co to jest „ewangelikalne chrześcijaństwo” oraz jego tradycja, a wina wolę kosztować (do dna) niż przez nie patrzeć.  O dziwo, „pryzmat win” tłumaczy autor jako pytanie cywilizacyjne: „co jesteśmy Izraelowi dłużni jako Zachód”?  Być może Kuź zaciągał jakieś długi w izraelskich bankach, by nabyć wina w drodze kupna, ale co ma z tym wspólnego Zachód??  Dalej mówi Kuź o „naszych moralnych obowiązkach wobec Izraela, a w praktyce też pewnej pobłażliwości wobec jego błędów”.  Stoję bezbronny wobec takiej prozy i myślę sobie, że zamroczony wiekiem, chyląc ku ziemi poradlone czoło, takie widzę świata koło, jakie tępymi zakreślam oczy.  W moim świecie, w moich tępych oczach, nikt nie ma żadnych obowiązków wobec Izraela, ani wobec jakiegokolwiek obcego państwa na świecie.  Co rzekłszy, w przeciwieństwie do Kuzia, jestem konserwatystą, a zatem odrzucam ideę kolektywnej odpowiedzialności.  Poparcie Izraela w walce z palestyńskim bolszewizmem jest pytaniem o słuszność, jest kwestią moralnej i politycznej postawy – a nie zadłużenia.

Jakie dokładnie są te rzekome obowiązki wobec Izraela, tego Kuź nie mówi, a mimo to, uczenie rozprawia o złożoności pytań i tożsamości krajów zachodnich.  Uczoność Kuzia wyraża się tu w supozycji, jakoby sekularna Europa dawała Izraelowi specjalne prawa ze względu na ludobójstwo z czasów drugiej światowej, podczas gdy dzisiaj, nie obchodzi to młodych ludzi.  Tymczasem w rzeczywistości, Izrael nie ma żadnych obiektywnych praw ponad te, które dzieli z innymi państwami; ani nie może liczyć na żaden specjalny status z powodu Holokaustu, podobnie jak nie liczą na specjalną pozycję niedobitki Ormian, które wyszły z tureckich masakr.  Tak się składa, iż jest akurat prawdą, że syjonizm (jak każdy nacjonalizm, między nami mówiąc) nie waha się domagać specjalnego statusu dla własnego narodu, ale nie inaczej postępują np. nacjonaliści polscy, gdyż Polska jest w ich oczach na każdym kroku krzywdzona, tyle razy we krwi skąpana i – bohaterska.  Jest to jeden z rozlicznych powodów, dla których nacjonalizm jest tak ogromną skazą na wszelkiej kulturze i plamą na każdym myśleniu.  Jest bowiem klasycznym i pierwotnym grzechem partykularyzmu, na który tak cierpi nasza współczesność.

Kuź rozprawia następnie o sposobach myślenia o Izraelu poprzez różne pryzmaty, i ani przez chwilę nie przychodzi mu do głowy, że nie należy nigdy i w żadnych okolicznościach myśleć przez pryzmaty.  Myślenie musi być suwerenne, to znaczy wolne, albo nie jest w ogóle myśleniem, a zaledwie nakładaniem klisz na rzeczywistość.  „Ewangelikalny pryzmat” – cokolwiek miałoby to znaczyć – jest tak samo bez znaczenia, jak myślenie w kategoriach klasowych lub rasowych, patrzenie na świat poprzez soczewkę „praw człowieka”, czy na przykład, … młodego pokolenia.  Ach, młodości, ty nad poziomy wylatuj, a okiem słońca ludzkości całe ogromy przeniknij z końca do końca!  Okazuje się oto, że młode pokolenie stawia pryzmat ewangelikalny pod znakiem zapytania.  Już, już, zaczynało mi się podobać to młode pokolenie, gdy wyszło na jaw, że:

Jest ono zarówno mniej religijne, jak i mniej związane z przeszłością rozumianą jako typowe historie narodów.  Skupia się bardziej na przyrodzie niż na świecie wytworzonym przez ludzi, i bardziej na samodoskonaleniu niż na zorganizowanych formach religijności.  W efekcie jego postawa moralna to postawa globalistycznego łagodnego barbarzyńcy, który nie rozumie, dlaczego miałby mieć jakieś szczególne obowiązki wobec tej czy innej grupy religijnej lub etnicznej.

Tum go czekała, spragniona i drżąca!  Ech, bolszewicka twoja chrząstka, moje ty młode pokolenie.  Czyżby Kuź, proszę Kuzia, był zwolennikiem szwedzkich wagarowiczów, wymachujących pięściami przed nosem każdego, co sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem?

Autor twierdzi, że „cywilizacjonistów ten moralistyczny barbaryzm napełnia obawami”.  Cywilizacjonistą nie będąc, przepełniony jestem raczej mdłościami, bo z jakiegoś powodu bełkot idiotów wzmaga we mnie odruchy wymiotne.  Barbarzyństwo pewnych przedstawicieli młodego pokolenia – których to krzykaczy zechciał Kuź uznać za tak dalece reprezentatywnych, że wręcz uosobiających ducha całej generacji – nie wywodzi się z globalizmu, tylko z ignorancji.  Nie wynika z młodego wieku, tylko z nieuctwa.  Gdyby młoda Greta zadała sobie trud, by chodzić do szkoły zamiast na wagary, to nie byłaby niedouczona, i nie inaczej jest z resztą pyskatych młodzieńców, którzy tak bardzo pragną nas wszystkich pouczać.  Nie mogą skupiać się na przyrodzie, bo jej nie znają; nie mogą się samodoskonalić, bo nie mają po temu narzędzi.  Ich ograniczoność mierzy się źródłami ich pseudo-wiedzy: nie czytają, nie słuchają, nie oglądają, a cała ich mądrość wywodzi się z chrlowskiego tik-tok.

Artykuł Kuzia okraszony jest zdjęciem pięknej demonstrantki z londyńskich awantur, z ohydną nalepką na policzku, ku pokrzepieniu Filistynów.  Niedawne badania opinii publicznej ustaliły, że wśród ludzi od 18 do 34 roku życia w Wielkiej Brytanii, 23% żąda, by Zjednoczone Królestwo poparło Palestyńczyków, a zaledwie 7% domaga się poparcia dla Izraela.  Wynika stąd jednak, że 70% badanych nie ma zdania w tej kwestii.  Jakim więc prawem Kuź, „politolog i ekspert ds. stosunków międzynarodowych”, utożsamia młode pokolenie z mniej niż ćwiercią tego pokolenia?  Ale brnijmy głębiej w ten obszar intelektualnej gnuśności zalanej drętwym odmętem demagogii.  Kuź pisze oto o podziałach wśród lejburzystów.  W odpowiedzi na tzw. „twarde” stanowisko Starmera wobec sytuacji na Bliskim Wschodzie (domagał się pauzy w działaniach wojennych a nie rozejmu) – dodajmy, stanowisko dyktowane polityczną kalkulacją w nadchodzących wyborach, a nie wiekiem Starmera – liczni członkowie gabinetu cieni podali się do dymisji:

Wielu z nich to stosunkowo młodzi politycy, tacy jak 45-letni Imran Hussein, który wystąpił jako pierwszy.

Imran Hussein jest, delikatnie mówiąc, nikim.  W żadnym wypadku nie jest młody, ani stosunkowo, ani nawet postosunkowo.  Głosował wraz ze szkockimi nacjonalistami, ponieważ jest apologetą Hamas, a nie ze względu na swój wiek.  Sądzę, że politologów w prlu nie uczą o brzytwie Ockhama, więc pewnie zbyt wiele wymagam, oczekując podstawowych zrębów logiki od publicysty „plusminus” (czy jak im tam), ale czy Jeremy Corbyn, 74-letni przyjaciel wszystkich terrorystów na świecie, i stary zatwardziały bolszewik, także należy do tego młodego pokolenia łagodnych barbarzyńców, o których z taką elokwencją Kuź prawi?  Kuź tak dalece nie wie, o czym mówi, że zdołał nawet nazwać szkockich nacjonalistów partią ultraprawicową.  Tymczasem, na tym koszmarnym, cyrkowym spektrum, od lewicy do prawicy, SNP plasuje się daleko na lewo od lejburzystów, a ich lider, Humza Yousaf, ożeniony jest ze szkocką Palestynką, co oczywiście nie oznacza, że z tego tylko powodu jest zwolennikiem humusa i innych potraw bliskowschodniego terroryzmu.  O nie.  Narodowym socjalistom zdarza się dość często bywać także antysemitami.  Co rzekłszy, niedouczeni, choć tak słodko łagodni, barbarzyńcy, nie mogą o tym wszystkim mieć pojęcia, ponieważ otwarcie odmawiają poznania istoty rzeczy, zapatrzeni w tik-tok darowany im hojnie przez chrlowskie politbiuro.

Douglas Murray przytacza wypowiedzi młodych uczestniczek londyńskich demonstracji proterrorystycznych.  Zapytana, jaka była ich reakcja, gdy Hamas zaatakował Izrael 7 października, jedna odparła, że nie wierzy, jakoby coś takiego miało miejsce, po czym dodała: „Nie jestem pewna, czy widziałam cokolwiek, co dowodziłoby, że taki atak naprawdę nastąpił”.  Druga natomiast wybełkotała:

Szczerze mówiąc, myślę, że muszę być trochę bardziej zorientowana we wszystkim, co się dzieje, więc czuję, że nie mam odpowiednich kwalifikacji, aby odpowiedzieć na to pytanie zbyt dobrze.

Po jaką cholerę poszła zatem na manifestację?  Czy dlatego, że podobały jej się ładne oczy psiapsiółki?  Mówiąc nawiasem, niech sobie chodzi nieszczęsna panienka na wszelkie manifestacje, których jest w Londynie bez liku, skoro taka jej panieńska wola, ale dlaczego Michał Kuź obrał sobie ją, i jej podobną młodzież, za przedmiot swojej ody?  Mało tego, Kuź bierze taki bełkot półgłówków za oznakę łagodnego barbaryzmu!  Mnie się wydaje, że możliwa jest prostsza interpretacja współczesnych wydarzeń.  Mamy oto do czynienia z arogancją kompletnej, nieskończonej ignorancji, która nieuchronnie wiedzie nas do wtórnego barbarzyństwa pod wodzą skandynawskich wagarowiczów i prlowskich politologów.

Kuź przytacza nawet amerykańską komunistkę, Rashidę Tlaib (choć niestety nie potrafi poprawnie podać jej imienia), jako symbol partii demokratycznej w Ameryce.  Jego zdaniem, nie można się dziwić, że „republikanie głosowali w Kongresie jednogłośnie za potępieniem wypowiedzi demokratycznej deputowanej Rahidy Tlaib, która miała szermować hasłem «od rzeki do morza».  Większość demokratów tymczasem ją poparło.”  Tlaib jest palestyńską emigrantką i ma 47 lat.  Czy jej palestyńska propaganda liczy się także jako „głos młodego pokolenia”, które zdaniem Kuzia, odrzucać ma „mieszankę myślenia religijnego i politycznego”?

W efekcie w relacje całego Zachodu z Izraelem uderzają z impetem trzy fale: ahistoryczność młodego pokolenia, lewicowy antycywilizacjonim oraz rosnący indyferentyzm religijny w USA.

Michał Kuź dostrzega trzy zmarszczki, pluskające wesoło na gładkich taflach, nie zmąconych myślą czół młodzieży, ale nie widzi potwornego tsunami ignorancji i zakłamania.  Niewiedza i nieuctwo nie są usprawiedliwieniem.  Nie może być dobrą wymówką dla Grety Thunberg, że nie chodziła do szkoły, więc brak jej wykształcenia.  I podobnie, ignorancja nie usprawiedliwia politologów.  Michał Kuź należy do tych młodych ludzi, którzy, wedle pięknego określenia Henryka Elzenberga, pragną informować wieczność o własnym pokoleniu, zamiast informować własne pokolenie o wieczności.  Być może zresztą nie mam racji, bo ta wysławiana młodzież nie ma bladego pojęcia o wieczności ani o hierarchii wartości.

Sytuacja w Gazie jest doprawdy przejrzysta.  Tylko jedna strona w tej wojnie próbuje ograniczyć ofiary wśród Palestyńczyków, i tą stroną nie jest Hamas.  Tylko jedna strona próbuje ukrócić cierpienia niewinnych ludzi porwanych przez bandytów i trzymanych w nieludzkich warunkach, i tą stroną nie jest Hamas, które terroryzuje ludność Gazy od lat kilkunastu po to, by móc użyć jej następnie – jako rzekomych ofiar izraelskiej soldateski – do terroryzowania Izraela i świata w zgodzie z metodami bolszewików od stulecia.  Mimo to, brytyjskie media, podobnie jak Kuź w swej odzie, widzą moralną ekwiwalencję między terrorystami i państwem broniącym swej suwerenności: moralną ekwiwalencję między zbrodniarzami i ofiarami.  Wychwala się humanitaryzm terrorystów, którzy zwalniają słaniających się na nogach zakładników, a potępia izraelskie państwo, które zmuszone jest zwalniać z wygodnych więzień terrorystów skazanych za napaść z nożem na Bogu ducha winnych przechodniów.  Łagodne barbarzyństwo prowadzi Kuzia prostą drogą do zakazu obrony przed złem.

Miliardy dolarów zapomóg dla Gazy użyte są do kopania tuneli pod ziemią, budowania baz wypadowych do ataków na Izrael i gromadzenia broni.  Hamas domaga się teraz dostaw wody i paliwa, choć rury wodociągowe zostały zużyte do produkcji rakiet domowej roboty, a paliwa mają terroryści w bród, tylko nie zamierzają się nim dzielić z ludnością Gazy, bo przecie i ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu, jeżeli poległym ciałem dał innym szczebel do 70 hurys.

Niedawne zawieszenie broni zostało zerwane przez Hamas kilkakrotnie.  Bojówkarze zaatakowali przypadkowych ludzi, czekających na przystanku autobusowym w Jerozolimie, mordując trzy osoby i raniąc wielu.  Hamas przyznało się do mordu z typową dla terrorystów ekstatyczną uciechą i ogłosiło zabójców męczennikami.  Izrael zignorował atak, mając nadzieję na zwolnienie kolejnych zakładników, pomimo ciągłego ostrzeliwania żołnierzy w Gazie.  W piątek rano Palestyńczycy otworzyli ogień rakietowy z Gazy, co jednoznacznie zakończyło rozejm, ale winą obarczono Izrael.  Według niepotwierdzonych raportów, zakładnicy trzymani są w klatkach, głodzeni i niekiedy torturowani.

I tak łagodni globaliści wykładają marmurem swoich pięknych intencji drogę do piekła.  Szlachetni i potulni barbarzyńcy spod znaku tiktok, wiodą nas wprost do takiego raju krat, o jakim nie śnili nawet Trocki z Leninem.

Hej! ramię do ramienia!  Spólnemi łańcuchy opaszmy ziemskie kolisko!  Michał Kuź i globalistyczne nieuctwo zdoła może osiągnąć nieskończoną głębią swej ignorancji, czego nie zmogli ich poprzednicy.  Opasali już ziemskie kolisko ciężkimi łańcuchy demagogii i zakłamania, z których zaiste trudno się wyrwać.



Prześlij znajomemu

10 Komentarz(e/y) do “Oda do młodości czyli huzia na Kuzia”

  1. 1 lili

    Na tik-toku mówią, że to żydzi stworzyli i sponsorowali hamas :)
    Czy to prawda?

  2. 2 michał

    No, jeżeli tak mówią na tiktoku, to musi być prawda.

    Wprawdzie Hamas jest w rzeczywistości palestyńskim odbryzgiem Bractwa Muzułmańskiego, założonego przed prawie stu laty w Egipcie, ale nie wątpię, że uda się znaleźć na tiktoku, że nie kto inny, tylko Żydzi założyli wówczas Bractwo. Hezbollah, Islamski Dżihad, Isis, al-Qaeda i Taliban, wszystkie stworzyli Żydzi. Iran to też żydowskie państwo. Co ja mówię? Cyrus był Żydem, Dariusz i Kserkses też. Aleksander Wielki? Taż ta, panie, Żyd. Cezar? To Żydek, ze Lwowa. Karol Wielki? Aszkenazyjczyk. Król Jan III Sobieski? Oczywiście też. Napoleon? Sefardyjski Żyd.

    Tylko Matka Boża Królowa Polski nie może być Żydówką.

    Wszystko to znalazłem w tiktoktiktoktiktoktiktok……

  3. 3 amalryk

    „(…)Tylko Matka Boża Królowa Polski nie może być Żydówką.(…)”

    Ależ Panie Michale, to jest rzecz dowiedziona! Słynny myśliciel narodowo komunistyczny z sielskiej Austrii w swych elukubracjach pt. ” Hitlers Tischgespräche” (spisanych przez niejakich Heim’a i Picker’a) ex cathedra stwierdza, iż Jezus był Aryjczykiem, który gardził Żydami a całą jego naukę przeinaczył cwany, podstępny Żyd Szaweł!
    A wszak Aryjczyk nie może być synem Żydówki! c.b.d.o.

    Nadeszły tiktokowe czasy takich mędrców!

  4. 4 michał

    Drogi Panie Amalryku,

    Odkrył Pan niniejszym bliski związek między tiktokiem i rozmowami przy stole fuehrera. Dodajmy jeszcze do tego prlowską politologię i mamy łańcuchy, którymi chcą nas opasać. Łańcuchy, o jakich nie śniło się naszemu zetempowskiemu wieszczowi.

  5. 5 amalryk

    Pyszna cytata:

    „(…)zachodnie spojrzenia na Izrael – poprzez pryzmat historycznych win i poprzez tradycję ewangelikalnego chrześcijaństwa(…)”

    I ta, jeszcze lepsza:

    „(…)Skupia się bardziej na przyrodzie niż na świecie wytworzonym przez ludzi, i bardziej na samodoskonaleniu niż na zorganizowanych formach religijności. W efekcie jego postawa moralna to postawa globalistycznego łagodnego barbarzyńcy, który nie rozumie(…)”

    Jako odpowiedź, nasuwa mi się jeszcze jedna:

    „(…)On od tych wszystkich matematyk,
    którymi bawią się w pol-wychu,
    ucieka precz — to warte śmichu!
    Linie, układy, ideolo —
    ależ faceci ci pierdolą!(…)”

    Mimo iż nie zaciągnąłem żadnych win wobec Izraela, ani nie jestem „ewangelikalnym” (choć diabli wiedzą co autor miał tu na myśli) w tym konflikcie stoję po stronie Izraela, nie ma tu żadnych wątpliwości, ani miejsca na jakieś hamletyzowanie.

    A ten przyrodolubny, samodoskonalący się łagodny barbarzyńca, to jest dopiero cudeńko!
    Skoro nie ten „świat wytworzony przez ludzi”, to zapewne też nie te wszystkie informatyczne wynalazki z komórkami, youtubami, tiktokami etc, tylko samodoskonalenie się w własnoręcznie skleconym szałasie, podczas spożywania korzonków (bo przecież nie kotletów schabowych z soi czy innego badziewia wyprodukowanego przez ten cały współczesny przemysł specjalnie stworzony dla wegefanatyków) będąc odzianym we własnoręcznie utkane odzienie, a w wolnych chwilach wyjąc do księżyca. Jedno jest tu pewne , że on nic „nie rozumie”!

  6. 6 michał

    No, ale to Michał Kuź! Doktor politologii. Ekspert do spraw międzynarodowych, a może nawet i od międzynarodowych spraw, kto to wie. Doskonali się, a jakże, w badaniach nad polityką, w ambasadach prlu, na amerykańskich uniwersytetach. Nie dla niego szałasy i korzonki, to dobre dla nas, szaraczków.

    Na górze, na górze, na górze!
    Tam się żyje jak najpełniej i najdłużej.
    O to warto się postarać
    To jest nałóg, zrozum to!
    Tam się żyje jak za cara
    I ot co!

  7. 7 amalryk

    Jacek Kaczmarski, mój Boże, mój rocznik, to już tyle lat a wydaje się że to było wczoraj gdy moja siostra pomagała mu rozstawiać krzesła przed koncertem w „Żaczku” podczas pamiętnego „karnawału Solidarności”…. Ech!

    Kuź powiada Pan Panie Michale I to dochtór! Nie znam i chyba niech tak już zostanie.

  8. 8 michał

    Kuź nie ma znaczenia jako taki, a wyłącznie jako reprezentacja pewnego szerszego zjawiska.

    Natomiast Jacek Kczmarski był mistrzem słowa i wielkim poetą. Wydaje mi się niedoceniany z dwóch przyczyn. Po pierwsze, ponieważ śpiewał. Był „zaledwie piosenkarzem”. Niedocenianie go z tego powodu jest dziwne, gdy jednocześnie Brel, Wysocki czy Dylan są cenieni jako poeci.

    Drugą przyczyną widzę w fakcie, że w pewnym okresie swego życia Kaczmar przyjął świadomie na siebie rolę tzw. „barda Solidarności”. Obawiam się, że to go poniekąd ośmiesza i to zasłużenie ośmiesza.

    Mimo to, jego poezja broni się sama.

  9. 9 amalryk

    Tak. Był poetą znacznie wybitniejszym niż Wysocki, który w młodości był jego idolem. Ale być bardem „totalitarnego zlepku autocenzury – komuny, Kościoła, i najniższego gatunku nacjonalizmu; w szarości, nudzie i zakłamaniu…” to zapewne chwały nie przynosi ale kto z nas wtedy się na tę starą, czekistowską prowokację nie dał nabrać?

  10. 10 michał

    …brrrr!…

    Jasne, że daliśmy się nabrać. Ja sam pisałem na murach Warszawy wielkimi, ściśle stojącymi literami to słowo z biało-czerwoną flagą wyrastającą z litery ‚N’. Ale ja nie jestem wielkim poetą.

    Natomiast Jacek Kaczmarski napisał w 1980 roku coś tak pięknego jak Powrót:

    Ścichł wrzask szczęk i śpiew
    Z ust wypluwam lepki piach
    Przez bezludny step
    Wieje zimny wiatr
    Tu i ówdzie strzęp
    Lub stopy ślad
    Przysypany

    Dokąd teraz pójdę kiedy nie istnieją już narody
    Zapomniany przez anioły porzucony w środku drogi
    Nie ma w kogo wierzyć nie ma kochać nienawidzić kogo
    I nie dbają o mnie światy martwy zmierzch nad moją drogą
    Gdzie mój ongiś raj
    Chcę wrócić tam
    Jak najprościej

    – Szukasz raju!
    Szukasz raju!
    Na rozstajach wypatrując śladu gór?!
    Szukasz raju!
    Szukasz raju!
    Opasuje ziemię tropów twoich sznur…

    Sam też mogę żyć
    Żyć dopiero mogę sam
    Niepokorna myśl
    Zyska wolny kształt
    Tu i ówdzie błysk
    Lub słowa ślad
    Odkrywany

    Wszystkie drogi teraz moje kiedy wiem jak dojść do zgody
    Żadna burza cisza susza nie zakłóci mojej drogi
    Nie horyzont coraz nowy nowa wciąż fatamorgana
    Ale obraz świata sponad szczytu duszy oglądany
    Tam dziś wspiąłem się
    Znalazłem raj
    Raj bez granic

    Skoro ten młody człowiek potrafił stworzyć „obraz świata sponad szczytu duszy oglądany”, to zapewne więcej powinien był od siebie wymagać. Zamiast nadawać wolny kształt niepokornej myśli, stał się propagandystą. Ale to nadal nie zmienia wysokiej oceny tej poezji.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.