Redakcja
14 comments Published 31 January 2010    |
- Cycles
- Składany komunizm
- Żuraw i landrynka
- Polski październik i okrągły stół
- Hmong znaczy wolny
- Antykomunizm którego nie ma
- Piszcie do mnie na Berdyczów
- Golicyn Nosenko i kilka drobiazgów
- Józef Mackiewicz i cenzura
- Operation Unthinkable
- Pisarz dla dorosłych w Pacanowie
- Bolo Liquidation Club
- Powstanie węgierskie
- Mackiewicz i Suworow
- Głód wiedzy o Hołodomorze
- Wszystko jest połączone
- Nasz człowiek – Gordijewski
- Niech biega w kukukrydzę…
- Lot nad kukułczym gniazdem
- Józef Mackiewicz idzie na wojnę
- Niektórzy nazywają to „upadkiem komunizmu”
- Benia Dniepropietrowski
- Za lub przeciw kontrrewolucji
- NOP czyli Nowa Ochrona Przyrody
- Listy z Niedorzecza
- „Niespodziewany koniec lata”
Panie Michale,
rozumiem, że chodzi o śmierć fizyczną, ale i tak pragnę wyrazić sprzeciw wobec takiego postawienia sprawy. JM żyje i żyć będzie. Dowodów aż nadto. Niektóre przedstawiono powyżej. Inne towarzyszą nam codziennie. Towarzystwo uciążliwe… Ech, życie, życie… – jak wzdychał Flor…
Tak. To prawda.
Lenin wiecznie zywy…
Wiem, glupi zart, ale nie moglam sie powstrzymac…
Moim zdaniem, Jozef Mackiewicz to najwybitniejszy polski pisarz XX wieku. I to zarowno ze wzgledu na jego wartosci czysto literackie (nikt inny nie stworzyl tak eleganckiej syntezy rosyjskiego realizmu historycznego à la Tolstoj, naturalizmu “wiejskiego” à la Redlinski i skomplikowanego portretu psychologicznego à la Nabokow), jak i odwazna wymowe polityczna wszystkich swych dziel (z wyjatkiem mniej przez to udanego “Karierowicza”).
“Karierowicz” jest zreszta dowodem, jak bardzo waznym elementem byla polityka w tworczosci Mackiewicza. Bez niej, bylby pisarzem wybitnym. Z nia, jest najwybitniejszym.
“Kontra” to natomiast przyklad lekkiego “przesolenia” polityka dziela literacko mniej udanego. Na szczescie, Mackiewicz, nigdy juz nie powtorzyl tego bledu i wszystkie cztery pozostale jego powiesci zachowaly czysty balans pomiedzy elementami literackimi i politycznymi.
“Sprawa pulkownika Miasojedwa” to z jednej strony fascynujaca kronika politycznych intryg, a z drugiej strony alegoryczny obraz wczesnych objawow straszliwej zarazy, ktora wkrotce opanowala pol swiata.
O powiesciach “Lewa wolna”, “Droga donikad” i “Nie trzeba glosno mowic” nie musze chyba pisac. Sa to jego arcydziela, a “Nie trzeba..” to moim zdaniem najwieksze dzielo polskiej literatury.
Oprocz ich ogromnych walorow literackich i politycznych, dodam tylko ze czyta sie je z rownym napieciem jak najlepsze powiesci “grozy” – komunizm odgrywa w nich podobna role jak “zlo” w powiesciach Stephena Kinga – jest wszechobecnym zagrozeniem ktore wplywa na losy glownych bohaterow i na ich swiadomosc.
Droga Soniu,
Osobliwie nie zgadzam się – a wiesz przecie sama, jaki jestem potulnie zgodny zazwyczaj – z Twoją oceną “Karierowicza”. “Apolityczna” proza Mackiewicza wydaje mi się niezasłużenie niedoceniona. Pierwsza część “Karierowicza”, która została opublikowana jako osobne opowiadanie pt. “Przyjaciel Flor” jest w moim mniemaniu arcydziełem. Podobnie rzecz się ma z nowelami takimi jak “Kamienica nad morzem” czy (moja ulubiona) “Ballada o nowym sterniku”. A zatem nie zgodziłbym się wcale, że bez polityki Mackiewicz nie był najwybitniejszym pisarzem.
“Kontra” jest w moim przekonaniu najsłabszą jego powieścią, ale chyba nie dlatego, że zbyt wiele w niej polityki. Wydaje mi się najsłabsza literacko właśnie, ale to przecież nadal znakomita powieść.
Najważniejszy jednak w tym, co powiedziałaś, jest chyba słuszny przytyk, że powinniśmy unikać jak ognia stawiania Mackiewicza na piedestale. Mam nadzieję, że nam to nie grozi w Podziemiu, ale tyle jest wszędzie tego bełkotu w rodzaju “Mackiewicz wielkim poetą był”, że zagraża mu wstawienie do kapliczki. Nie, nie potrzeba wcale, żeby “Droga donikąd” znalazła się wśród lektur szkolnych (nawet największego pisarza upupi Pimko), nie potrzeba pienia nad “wielkim patriotą” połączonego na ogół z zawodzeniem, że jego książek nie ma… Trzeba w zamian czytać go ze zrozumieniem i próbować zastosować jego bezkompromisowe myślenie do sytuacji, z którymi nam przychodzi się mierzyć.
Moim zdaniem “Ballada o nowym sterniku” to opowiesc bardzo polityczna, choc w sposob bardzo subtelny. “Zar Ptica; to byla ladna nazwa! Ale Orzel tez dobra”, “Bardzo wileka zgryzota… Prawie nieszczescie”, “rozbrajany przez Zydow”….
Gdyby polityczne tlo “Karierowicza” bylo rownie subtelne, to powiesc ta bylaby duzo lepsza. A tak nie mamy nawet wrazenia, ze pierwsza czesc tej powiesci rozgrywa sie podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Mam wrazenie ogladania filmu muzycznego bez dzwieku. Czegos brakuje…
A co lektur szkolnych, to mam nadzieje ze taki “Łysek z pokładu Idy” zostanie kiedys zastapiony przez “Przygode malego diabelka”…
To chyba nie jest tak. “Ballada…” jest o miłości i o tym, jak przesądy, a zwłaszcza przesądy narodowe i religijne, stają na drodze miłości, ale jest to nadal opowiadanie o miłości. Gdy “Lewa wolna” na przykład nie da się sensownie opisać jako powieść o miłości Zosi i Karola, ani “Droga donikąd” jako historia nieszczęśliwej miłości Weroniki, bo to są tematy poboczne, wątki ważne, ale nie zasadnicze. Mnie w “Karierowiczu” niczego nie brakuje, a już na pewno nie muzyki, to jest świetna powieść.
Natomiast “Łysek z pokładu Idy” czy “Przygoda małego diabełka” jako lektury szkolne? Wszyscy byliśmy kiedyś w szkole i wszyscy wiemy, jak dzieci traktują lektury obowiązkowe. Traktują je z pogardą. Na każdego dobrego nauczyciela przypada kilkudziesięciu belfrów spod ciemnej gwiazdy, którzy są w stanie zamordować najlepszą książkę. Prus, Reymont czy Orzeszkowa, to nie są źli pisarze, ale do dziś dostaję wysypki na myśl, co reprezentować miał Wokulski, a co Rzecki. Mogę sobie wyobrazić taką analizę “Lewej wolnej” dla potrzeb szkół średnich… Jak sobie poloniści-patrioci mają poradzić z tymi ułanami i ich genialnym:
“Śpij kolego smacznie w grobie
Niech się kurwa przyśni tobie.”
Ja bym raczej wolał, żeby ministerstwa prawdy trzymały ręce z dala od Mackiewicza i od wielkiej literatury.
“Ballada…” jest o miłości…
Nie, nie tylko o milosci. Nie mozna czytac tej powiesci nie myslac co sie stanie z jej bohaterami kilka lat pozniej, gdy na Polesie wkrocza Einzatzgruppe… A milosc Raji i Pietruka tez mozna roznie interpretowac… Czy po tym zawodzie milosnym Pietruch zasadzi drzewko w Vad Yashem, czy tez zaprzyjazni sie z Iwanem Demjaniukiem ?
Akcja “Ballady” mogla rozgrywac sie tylko na Polesiu w okresie miedzywojennym. Przeniesiona np. na Mazury w 1830 roku, nie mialaby zupelnie tego samego wydzwieku.
Natomiast “Karierowicz” bylby DOKLADNIE taka sama powiescia (ani lepsza ani gorsza), gdyby jego akcja rozgrywala sie w Alzacji podczas wojny prusko-francuskiej w 1870 roku…
Soniu,
Widzę, że różnimy się zupełnie zasadniczo w podejściu, już nie do literatury, ale do sztuki w ogóle. Nie powiedziałem nigdzie, że “Ballada…” jest TYLKO o miłości, ani nigdzie, że jej tło jest bez znaczenia, wręcz odwrotnie, to ono właśnie nadaje tragizmu tej miłości.
Natomiast zupełnie nie potrafię się zgodzić z Tobą, że NIE MOŻNA czytać tej powieści, nie myśląc o tym, co będzie dalej – bo oczywiście można. Każde wielkie dzieło niesie w sobie tyle potencjalnych interpretacji, ilu będzie miało inteligentnych czytelników. W tym wypadku, to nie jest nawet kwestia interpretacji, ale po prostu Twojej wrażliwości. Wyznaję bez skruchy, że ja mogę bez problemu czytać “Wojnę i pokój”, nie rozmyślając wcale na temat tego, co też mały Nikolenka Bołkoński będzie robił podczas powstania listopadowego. Ty życzysz sobie rozważać takie dalsze ciągi i chwała Ci za to, ale nie mów mi proszę, że “nie można czytać czegokolwiek, nie myśląc, co się stanie z bohaterami kilka lat później”, bo to jest najzwyczajniej w świecie niesłuszne.
Akcja “Ballady…” dzieje się na Polesiu w Polsce międzywojennej i tylko tam dziać się może. Racja. Ale to nie czyni “Ballady” lepszą ani gorszą. To jest na wieki perła polskiej literatury, ale nie ze wzgledu na miejsce i czas akcji.
“Wuthering Heights” byłoby dokładnie taką samą powieścią – ani lepszą, ani gorszą – gdyby akcja działa się kiedy indziej, choć może niekoniecznie gdzie indziej. Powieść Bronte dzieje się w czasie wojen napoleońskich i tylko w tym jednym szczęsnym kraju, na zabitej dechami głuszy, polityka nie wlazła wtedy z butami do łóżka każdemu. Tylko w Anglii mogła wówczas toczyć się historia miłości aż tak zupełnie niezależna od polityki. Czy to czyni powieść Bronte gorszą? Nie w moich oczach. Bronte mogła, gdyby chciała, robić aluzje do wydarzeń na świecie, ale po co? Dla mnie to jest raczej zaleta tej cudnej książki.
I dlatego właśnie polityczne tło “Karierowicza” wydaje mi się obojętne. Zarysowanie tła politycznego nie byłoby przecież dla Mackiewicza problemem, ale po co? Po co miałby to robić? Kiedy mu trzeba, to żartobliwie mówi o doktorze Dawidowskim, który nazywa się Davidoff, kiedy wchodzą Niemcy, a Dawydow przy bolszewikach, czasami Dawydenko, a niekiedy Davidauskas. – Ot, masz polityczne tło. I gdzie tu Alzacja?
Hmm, ciekawe uwagi. I bardzo przekonywujace.
Rzeczywiscie, masz racje. Dlaczego brak polityki nie przeszadza mi w “Wietrznych Wzgorzach”,a tak mi przeszkadza w “Karierowiczu” ? To rzeczywiscie nielogiczne.
Moze mi przeszkadza, gdyz nie pasuje do stylu innych powiesci Mackiewicza. Tak jak film “The Stranger” (1945) Orsona Wellesa nie pasuje do jego wszystkich innych filmow tego rezysera. Sam Welles twierdzil, ze zrealizowal “The Stanger” by udowodnic, ze tez potrafi nakrecic typowy, klasyczny film hollywoodzki. Byc moze Mackiewicz napisal “Karierowicza” by udowodnic (tylko komu?), ze tez potrafi napisac powiesc apolityczna…
Moze wlasnie takie proby “udowadniania” psuja mi przyjemnosc ? Uwazam, ze “The Stanger” to naslabszy film Wellesa, a “Karierowicz” – najslabszy Mackiewicza. Ale mimo wszystko (skoro juz byla mowa o Wokulskim), to duzo wyzej cenie “Karierowicza” niz “Lalke” Prusa… (albo “Krzyzakow” Sienkiewicza)…
Nigdy nie widziałem filmu “The Stranger”, ale mogę z łatwością uwierzyć, że Welles nakręcił film po to tylko, by coś udowodnić. Nie jestem jednak przekonany, że Mackiewicz zrobiłby coś takiego. Zarówno “Ballada” jak “Przyjaciel Flor” zostały opublikowane we wczesnych latach 50. Wydanie książkowe “Karierowicza” ukazało się prawie jednocześnie z “Drogą donikąd”, a więc chyba zanim mogło powstać (fałszywe) przekonanie, że potrafi tylko pisać książki polityczne.
Gdzie jednak masz chyba w zupełności rację, to że “Karierowicz” jakoś odstaje od reszty tej twórczości. Wydaje mi się to jednak bardziej wynikiem naszej spaczonej percepcji niż czegoś istotnego, co zawiera się w “Karierowiczu”.
W każdym razie, ja będę zawsze bronił “Karierowicza”, bo to świetna powieść.
Czas leci nieubłaganie i to w tempie iście intergalaktycznym.
Jeszcze niedawno, a było to w zeszłym roku, Pan Michał zaprosił mnie do „uświetnienia” dwudziestej piątej rocznicy zamknięcia bolszewickiego rozdziału pod nazwą: PRL. Starałem się jak mogłem. Ostatecznie górę jednak wzięło obrzydzenie do kraju, w którym przyszło mi żyć. Uznałem, że samym uczestnictwem w celebracji rocznicy, choćbym pojawił się tylko po to żeby cicho, pod nosem wygwizdywać prowadzących główne uroczystości, choćbym od czasu do czasu, niepostrzeżenie, spluwał w czasie akademii na podłogę to jednak przyłączę się do świętowania czegoś co mnie mierzi.
Nie, przepraszam wszystkich w podziemiu, to nie dla mnie.
Jednak czas leci.
Dla mnie, to już 5 lata od momentu kiedy przeczytałem pierwszą książkę Józefa Mackiewicza. Na marginesie: za nic nie mogę sobie przypomnieć czy był to KONTRA czy zbiór FAKTY, PRZYRODA i LUDZIE.
Niedługo minie siedem lat, od daty opublikowania pierwszego artykułu witryny Wydawnictwa Podziemnego.
Szast, prast i mija 30 lat od śmierci Mackiewicza. Wydawało mi się, że nic nowego nie może być już opublikowane, aż tu… dzięki wydawnictwu Kontra Niny Karsov, wysiłkowi Pana Michała i pewnie jeszcze wielu innych osób pojawiają się w 2015 dwa nowe tomy. Numeracja tomów (22 i 25) wskazuje, że to nie koniec.
Niespodziewana i niebywała radość w dwudziestą szóstą, okrągłą rocznicę, wielkiej hucpy 1989 roku.
Panie Gniewoju,
Przykro mi, że naraziłem Pana na takie cierpienia. Może lektura Mackiewicza, w jakimś przynajmniej stopniu, nakłoni Pana ku chrześcijańskiemu wybaczeniu.
Panie Michale!!
Ależ zapewniam, o żadnej przykrości z Pana strony mowy być nie może. Każde zaproszenie to dla mnie niekłamana satysfakcja, a że nie ze wszystkimi projektami muszę czuć się dobrze to przecież ani Pan kułakiem nie zagania ani kolektywnego musu w podziemiu nie ma. I to jest wolność.
Co do lektury, to niezawodnie wyśmienita.
Już na samym początku tomu 22, pięknie wyłożone co jest paliwem dla bolszewickiej maszyny. Przyrównanie ludzkiego zła do wody skierowanej na młyńskie koła wyjaśnia mi dlaczego ta zaraza z taką łatwością się rozprzestrzenia.
Wspomnienie nawet dokładnie nie znanej, ale szacowanej na blisko 100 tysięczną grupę Polaków pozostawionych przez Piłsudskiego na sowiecką niedolę, mieszkających w okolicach Winnicy, o których ślad i pamięć zaginęła.
I wreszcie sam Mackiewicz, pełen nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze los się odmieni, że Wolny Świat przejrzy na oczy, że wyjaśnienie okoliczności Zbrodni Katyńskiej będzie punktem zwrotnym, że trzeba działać, opierać się na faktach, poznawać je i nie poddawać się.
Jest co czytać. Wracam do lektury.
Zawsze warto wracać do Mackiewicza.