Michał Bąkowski
15 comments Published 12 November 2015    |
(Polski) Czerń zagłady. Część III. Jądro ciemności
15 comments Published 12 November 2015    | 
To jest bardzo bardzo dobrze napisane. Gratuluję.
Dziękuję za dobre słowo.
Pytanie w kwestii odcięcia się od … przeszłości:
Co z ludźmi, którzy “wypracowali” sobie emerytury w pierwszym prl-u?
Zakładając, że dałoby radę (wtedy, w l.80) uwalić ten system?
Skąd, z jakiego źródła wziąć dla nich pieniądze?
Zakładając, oczywiście, że nie bierzemy na siebie ciężaru bagażu jaki zostawił nam prl.
Zrozumiałe, że nie kontynuujemy podpisanych przez prl umów i nie spłacamy długów zaciągniętych przez okupanta ale co z tam … przyziemnymi sprawami jak te pieniądze?
Z czego lud miałby żyć?
Panie Tomaszu,
Zastanawiałem się, czy Pańskie pytanie ma coś wspólnego z książką Snydera, ale chyba nie? To nie od tamtej przeszłości pragnie się Pan odcinać?
A zatem, jeśli mówi Pan o teoretycznej sytuacji, w której prl byłby upadł, byłoby to możliwe tylko w globalnej sytuacji, w której upadł komunizm. Upadł bez cudzysłowów. Opieka społeczna, wszystkie elementy opiekuńczego państwa, aż do służby zdrowia i edukacji państwowej włącznie, byłaby wówczas przedmiotem politycznych decyzji nowego państwa. Legalne i suwerenne państwo ma prawo podjąć decyzje takie, jak wypłacanie emerytur.
Może lepiej dam inny przykład. Osobiście zdałem maturę i skończyłem studia w prlu. Za moim magisterium stoi autorytet instytucji państwowej, której istnienia nie uznaję. Ale istotą tego magisterium (czy matury, czy jakichkolwiek kwalifikacji) nie jest “papierek” (nielegalny) tylko wykształcenie (legalne i realne). Byłoby więc idiotyczne odrzucanie wszelkich aktów nielegalnego państwa.
Inny przykład. Kiedy nielegalny twór państwowy posyła ludzi do więzienia, to oczywiście wszystkie te wyroki są bezprawne. Ale nie może przekraczać możliwości nowego, prawowitego państwa, powstałego na gruzach poprzedniego tworu, zweryfikowanie tych wyroków. Jeśli morderca i złodziej byli skazani przez Stalina, to nie znaczy, że należy ich wypuścić na wolność, bo Stalin sam był mordercą i złodziejem.
Natomiast co do Pańskiego ostatniego pytania – z czego lud miałby żyć? – to muszę tu zaznaczyć moje własne przekonanie, które nie ma nic wspólnego z ciągłością instytucji państwowych, że państwo opiekuńcze prędzej czy później zbankrutuje na całym świecie i wtedy dopiero padnie pytanie, z czego lud ma żyć.
Emerytura jest dobrym przykładem. Kiedy wprowadzono państwową emeryturę w wieku lat 65, to przeciętna długowieczność mężczyzn w Wielkiej Brytanii była grubo poniżej 60 lat, a teraz jest prawie 80. Kto ma te emerytury płacić przez 20-30 lat? A jednocześnie dać darmową opiekę zdrowotną, darmową opiekę dla starców? Jak Pan sobie to wyobraża?
Dziękuję serdecznie. Czytuję teksty na wp.com od dawna. I są niezwykle orzeźwiające. Oby Wasza działalność trwała. Z Panem Bogiem.
Wracając do Snydera:
Książka jest dla mnie ciekawa i w wielu miejscach odkrywcza jeśli chodzi o holokaust Żydów i jego źródła. Zasadniczo przemawiaja do mnie tezy autora. Zgadzam się więc z nim, ze Hitler był biologicznym anarchistą, że zastosował w praktyce ideologię walki ras którą wymyślił (Snyder nie chce się jednak dostatecznie jasno odwoływać do darwinizmu i do bolszewizmu z których ta ideologia Hitlera wzięła swoje korzenie). Zgadzam się też z tym, że zniszczenie państw pozwoliło na łatwe dokonanie zagłady Żydów. Tam gdzie nie ma prawa, tam nie ma bariery przed porzuceniem zasad moralnych. To wydaje mi się oczywiste bo to wynika z dziejów ludzkości.
Jednak zakończenie książki bardzo mnie rozczarowało. Uważam, że jest bardzo słabe. Tezy przedstawione w tej części książki są dla mnie nieprzekonujące (tak jak cała teoria tzw. globalnego ocieplenia rzekomo, w przeważajacej mierze spowodowanego przez postawę i działalność ludzką. Zasadniczo zaś części ludzkości najbardziej rozwiniętej technologicznie). Przede wszystkim odnoszę to do neomarksistowskiej wizji świata przedstawionej przez Snydera. Wg niego zagraża nam przede wszystkim kapitalizm którego to kapitalizmu w praktyce od dzisięcioleci już nie ma (za to spekulantami giełdowymi i globalistami są dziś podejrzani lewicowcy pokroju Sorosa, sowieccy “eks”-komuniści i chińscy komuniści) . Stwierdzam, że jako politolog odnoszacy się do dzisiejszego świata, Snyder jest znacznie gorszy niż jako historyk. Po przeczytaniu tej części odnoszę wrażenie, że pisał ją inną ręką (lewą) i po to aby wpasować się w dominujący na uczelniach świata nurt polityczny.
To czego bym oczekiwał zamiast pochylania się nad niepewnym losem pederastów (których agresywna “kultura” jest od wielu już lat jednym z istotnych czynników prowadzących do destrukcji spójnych i stabilnych zasad funkcjonowania społeczności ludzkich na Zachodzie. W istocie mają oni tam wszędzie swoje ogromne polityczne lobby) to refleksji nad tym jak łatwo jest zniewolić człowieka i pozbawić go jego człowieczeństwa i kierowania się kategoriami moralnymi. Komentując zagładę 5,5 miliona Żydów, w podsumowaniu Snyder niemal dosłownie jednym zdaniem wspomina o tym, że później tych ofiar (bez oglądania się też na to czy są to mężczyźni, kobiety czy dzieci) były dziesiątki milionów w komunistycznych Chinach. Nie chce rozwinąć tego wątku (dlaczego do tego doszło? czy tzw. rewolucja kulturalna nie miała cech walki o przywrócenie “naturalnej”, “planetarnej” równowagi?) choć szeroko rozpisuje się o możliwości “neokolonizacji” dużej części świata przez tych samych komunistów chińskich. Widzi Rwandę a nie chce dostrzec Kambodży. Widzi błędy zachodniej cywilizacji ale nie widzi jej możliwego końca. Skoro zniszczenie państw poskutkowało wielomilinową zagładą to czym może poskutkować zniszczenie cywilizacji?
Drogi i Szanowny Panie Andrzeju,
Tak i jeszcze raz tak. Jakże bardzo ma Pan rację. Tym bardziej wydaje mi się konieczne, żeby polemizować z tą znakomitą książką tam, gdy autor się myli, raczej niż tam gdzie nam (czy raczej różnym tygodnikom od rzeczy) jest wygodnie.
Nie jestem wszakże przekonany co do dwóch punktów Pańskiej krytyki. Przede wszystkim, Chiny i Kambodża nie były przedmiotem jego rozważań, nie musiał więc rozwijać tego wątku. Nie sądzę także, żeby obie rewolucje dały się interpretować w kategoriach planetarnych. Obie, podobnie jak rewolucja bolszewicka, ale także francuska, miały sens w kategoriach klasowych. Oczywiście, ma Pan rację, że intencja rewolucjonistów jest planetarna, ale sądzę, że odkryciem Snydera jest przyłożenie (czy “przydanie”) intencji planetarnej Hitlerowi. Co do rewolucjonistów rodzaju Lenina i Pol Pota globalna intencja powinna rozumieć się sama przez się.
Co rzekłszy, “rozumie się” w naszych oczach, a nie w oczach lewicowej klaki, która przyklaskuje ochoczo wystąpieniom Snydera na całym świecie.
Przede wszystkim, Chiny i Kambodża nie były przedmiotem jego rozważań, nie musiał więc rozwijać tego wątku.
Drogi Panie Michale,
Prawda, że przede wszystkim przedmiotem rozważań Snydera była zagłada europejskich Żydów. Jednak w rozdziale kończącym książkę do którego się odnoszę, przedmiotem rozważań Snydera stają się m.in. Rwanda i komunistyczne Chiny. A jednak po prawdzie wspomina tam także o komunistycznej Kambodży. Robi to w przypisie (nr 39) z tym że zdaje się unikać jakiejkolwiek paraleli do hitlerowskich Niemiec, stwierdzając że historie (ZSRS, CHRL, komunistycznej Kambodży) komunistyczne “podążały inną trajektorią” przez co daje do zrozumienia, że nie podlegają tezie o zniszczeniu państwowych struktur ochronnych. A przecież w każdym z tych przypadków nastąpiło zniszczenie państw (Rosji, Chin, Kambodży) po którym miało miejsce ludobójstwo na tych którzy tam żyli. Że nie obywało się to w kategoriach rasowych lecz klasowych? Ależ sam Snyder wielokrotnie przedtem zrównuje zniszczenie państw przez nazistów do zniszczenia państw przez bolszewików (pisze o podwójnej okupacji w sensie podwójnej destrukcji). Tak więc dlaczego unika tej kwestii w konkluzji książki chociaż to wydarzyło się już po drugiej wojnie światowej, w czasach nam współczesnych które nazywa “naszym światem”?. Ludobójstwo w Kambodży to taka sama współczesność jak ludobójstwo w Rwandzie. I tak samo powinno być analizowane przez każdego kto chce opisać i analizować “nasz świat”. Ale, jak Pan słusznie podkreślił, to “»rozumie się« w naszych oczach”. Jednak my o tym chcemy głośno mówić i bez znaczenia jest to czy narusza to jakiekolwiek “obowiązujące zasady” i czy przyklaskuje temu jakakolwiek klaka.
Panie Andrzeju,
Czy zechciałby Pan przytoczyć ten przypis o Kambodży? W oryginale przypisy nie są podane w klasyczny sposób i nie są numerowane. Przejrzałem wszystkie i nie widzę nic o Kambodży. Mało tego, przejrzałem Indeks i nie ma słowa “Kambodża” w ogóle. Ciekawość mię zżera.
Panie Michale,
Oto treść przypisu z tutejszego wydania książki (wszystkie przypisy są zamieszczone na końcu tekstu książki):
Nazistowskie Niemcy mordowały głównie obywateli innych krajów. Co jednak z państwami, które dopuszczały się masowego mordu na własnych obywatelach? Trzy najbardziej przerażające XX-wieczne przypadki, czyli Chińska Republika Ludowa, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich i Kambodża za czasów Pol Pota, były bez wyjątku państwami jednopartyjnymi, gdzie zarówno ideologia, jak i praktyka wymagały podoprządkowania ciał państwowych instytucjom partyjnym, a prawowitość państw doszczętnie podważały ideologiczne odwołania przywódców partyjnych do przyszłości zbiorowości. Historie tych państw podążały inną trajektorią niż dzieje nazistowskich Niemiec i ich sąsiadów, ale jednym względem można z nich wyciągnąć ten sam wniosek: o znaczeniu państwa w banalnym, konserwatywnym sensie jako podmiotu posiadającego monopol na przemoc oraz przedmiotu wzajemnych obowiązków i praw. Temat ten jest bardzo szeroki i wymaga odrębnego potraktowania; niektóre z tych zagadnień omówiłem w rozdziałach Skrwawionych ziem dotyczących ZSRR.
Drogi Panie Andrzeju,
Bardzo mi wstyd, że narażałem Pana na przepisywanie przypisu, a teraz dopiero go znalazłem. Proszę wybaczyć. Treść przypisu wydaje się jednak słuszna. Komuniści mordowali ludzi, kolonizowali swoje własne – poddane! – społeczeństwa. Podważali sens państwa i instytucji państwowych (bolszewickie pseudo-państwo nie jest w ogóle państwem, i o dziwo Snyder mówi coś podobnego), więc pomimo “innej trajektorii”, można mówić o tym samym mechanizmie niszczenia państwa. Nie wydaje mi się, żeby Snyder wybielał bolszewików, co oczywiście nie znaczy, że widzi ich tak, jak widzimy ich my.
Ostatnia książka Snydera jest słabsza niż poprzednie. Odwołania do współczesności bardzo słabe, mało przekonujące i czasami zupełnie naciągane. Podstawowa teza o roli państwa, ma z pewnością pewne zastosowanie, wiele wyjaśnia, tłumaczy niespodziewane różnice bez odwoływania się do wątpliwych “różnic kulturowych” (jak dotąd tłumaczono ilość ofiar żydowskich w Danii vs na Łotwie), ale jako “wskazówka na przyszłość” jest nietrafna. Teza o żydokomunie jako mechanizmie wciągającym obywateli podwójnie okupowanych ziem do mordów na Żydach, poprzez wybielenie nieżydowskich obywateli (równie winnych współpracy z sowietami, jak Żydzi) – wydaje mi się najmocniejszą stroną książki, tylko że była już wyłożona wcześniej. Podobnie zresztą jak teza o podwójnej okupacji, a więc o istotnej współpracy Stalina z Hitlerem w obróceniu tych ziem w czarnoziem niespotykanej w historii zagłady – i to także mówił Snyder wcześniej.
A jakie są Pańskie wrażenia z lektury?
Drogi Panie Michale,
Ja również to zauważyłem, że bolszewicy zniszczyli najpierw państwa na grobach których zdobyli i umocnili swoją władzę dokonujac przy tym ludobójstwa. Snyder tego nie przemilcza lecz pisze o tym jaśniej jedynie w przypisie, odsyłając nas do “Skrwawionych ziem”. Brakuje mi u niego tego zastawienia w tekście zakończenia książki. Wiem, że nie musi tego widzieć tak jak my ale to przecież my oceniamy jego książkę. Podzielam interpretację Snydera odnośnie opisu zagłady Żydów. Oczekiwałem zatem od niego równie uczciwej treści na zakończenie.
Jeśli zaś chodzi o moje wrażenia z lektury książki, to poza powyższym zastrzeżeniem, uderzyło mnie świeże (jak dla mnie) i pełne w zamyśle (chodzi mi o uwzględnienie w historii całej Europy) ujęcie tematu. To, że Snyder ofiary widzi wszędzie i że poza złem widzi też dobro (jakkolwiek postrzega je głównie w kategoriach oświeceniowych, skupia się na humanizmie). W przeciwieństwie do tego co twierdzi Chodakiewicz, Snyder broni Polaków, (i inne nacje ze zniszczonych państw), widzi sprawy jednostkowo a nie narodowo, komentuje uwarunkowania różnych postaw. Stara się być obiektywny i zgłebić istotę rzeczy. Stąd zapewne, krytyka ze wszystkich stron bo każda z nich ma swoją “wykładnię dziejów” i z każdym z tych historycznych kanonów jest w niezgodzie. Podważa funkcjonujące stereotypy w tym ten o którym Pan wspomina, stereotyp żydokomuny i ten który Holokaust bezpośrednio wywodzi z antysemityzmu narodów i/lub państw. Porusza też np. taką powszechnie przemilczaną kwestię, że odpowiedzialność za zagładę Żydów ponoszą w znacznej mierze sowieci którzy umożliwili hitlerowcom nie tylko zniszczenie Polski (kraju o największej liczbie Żydów w Europie), na której ziemi przede wszystkim jej dokonano ale sami przedtem zniszczyli pozostałe państwa i pozostałą część Polskii (kraje gdzie rozpoczęło się masowe mordowanie Żydów, dotyczy to także części ukraińskich, rosyjskich i białoruskich ziem sowieckich po zniszczeniu Rosji). Dla mnie najciekawszą tezą Snydera jest ta o opartym na darwinizmie, rasistowskim anarchizmie Hitlera.
Drogi Panie Andrzeju,
Nie wiem doprawdy, czy mogę się z tym zgodzić, że Snyder przemilcza (w sensie “pisze tylko w przypisie”) ludobójstwo komunistów. Odsyła do innej książki, bo ona jest temu poświęcona. W tomie poświęconym zagładzie Żydów podkreśla natomiast na każdym kroku, że była ona możliwa – czy raczej “została umożliwiona”, co po polsku brzmi okropnie – przez uprzednią okupację sowiecką. Najlepszym dowodem tego jest sytuacja w Polsce “lewobrzeżnej” czyli tej zajętej przez Niemców w 1939 roku. Gdzie przez ponad dwa lata zginęło więcej Polaków niż polskich Żydów. To potworności sowieckiej okupacji umożliwiły potworności Holocaustu. Ale Pan to i tak wie.
Mam wrażenie, że Panu się nie podoba sam akt “strącenia bolzewickiego ludobójstwa do przypisu”. Mnie natomiast wydaje się to zrozumiałe z punktu widzenia konstrukcji, bo to jest odrębny temat i rozbiłby jego ostatni rozdział, w którym zapragnął się zajmować klimatem, homoseksualistami i cholera nie wie czym. To nie znaczy, żebym się miał z tym konstrukcyjnym zamiarem zgadzać, co z kolei zbliża nasz stosunek do rzeczy, a tylko inaczej rozkładamy akcenty. Wychodzi więc na to, że zacząłem od słów “nie mogę się zgodzić”, a na koniec się zgadzam…
Ma Pan także rację co do wagi tezy o rasistowskim anarchizmie. Dla mnie to jest odkrycie, bo uważałem Hitlera zawsze za nacjonalistycznego etatystę czyli brałem fasadę za istotę rzeczy. Popełniałem więc chyba ten sam błąd, który zarzucam innym, gdy twierdzą, że centralne zarządzanie gospodarki jest istotą komunizmu.
Panie Michale,
Nie chodziło mi o to że Kambodża jest uwzględniona jedynie w przypisie lecz o treść zakończenia a zatem mamy zbieżne odczucia w tym temacie.
To raczej przygnębiające (i znak tzw. naszych czasów), że zwykle fasada przyjmowana jest za istotę rzeczy co szczególnie odczuwamy w odniesieniu to bolszewizmu. Można by rzec, że niemal dla wszystkich obecnie jest to tylko i wyłacznie ideologia “dyktatury proletariatu” (w tym to nieszczęsne cemtralne zarządzanie gospodarką), nawet na tych, którzy doświadczają tego systemu władzy na własnej skórze i wydaje się, że zachowują (czy też powinni zachować) niezależność myśli i oceny. Tymczasem, dla bolszewików jest to jedynie narzędzie, które gotowi są zmienić na inne o ile uznają to za potrzebne. Z Hitlerem zdaje się jest tak samo. Robi się z niego ultra-nacjonalistę a tymczasem on jedynie posługiwał się nacjonalizmem, porzucając Niemców na pastwę losu gdy tylko przestali mu być potrzebni. Swoją drogą wciąż sie zastanawiam: czym Hitler tak ich do siebie przekonał? Mam wrażenie, że wzorował się na bolszewikach ale może to tylko wrażenie. Czy dzisiaj wszakże, podobnych metod nie stosują sowieccy czekiści i chińscy komuniści? Światu wydaje się, że to co robią to czysty imperialny nacjonalizm tymczasem to jest (właśnie!) fasada służąca realizacji celów. Bo przecież najpierw muszą podbić cały świat (lub ile się tylko z niego da zdobyć) aby go potem “przekuć”.
Otóż to, tak to właśnie jest. My myślimy czy pis czy popis, a dla nich cały świat to jest ostryga, którą trzeba połknąć żywą.