III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Dariusz Rohnka


Za zgodą Niny Karsov

Będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych
I po padalcach deptał niecierpliwych;
Na lwa srogiego bez obawy wsiędziesz
I na ogromnym smoku jeździć będziesz.

Na swoje pierwsze spotkanie z Szymonem Szechterem i Niną Karsov Barbara Toporska szła „niechętnie”, „namówiona przez Józefa”. Zdumiał ją mąż, który nigdy nie grzeszył tym, co Rosjanie nazywają „czełowiekolubijem”. Do darzenia kogoś sympatią – pisała – „nie jest łatwy”. Gdy usłyszała: „pójdź, zobaczysz jakie to ciekawe towarzystwo” była wysoce zaintrygowana: „Józef miał rację”. Wystarczyło kilka kwadransów rozmowy: „jej urokiem było, że Szechter i Nina, którzy już przecież mieli wyrobione poglądy, angażowali w niej swoją inteligencję jakby ‚na bieżąco’”. Wszyscy czworo byli antykomunistami, co im nie przeszkadzało w prowadzeniu zażartych sporów. Kroniki milczą na temat tamtej debaty. Może toczyła się wokół polemicznych wątków, drukowanych na łamach Wiadomości? Te akurat możemy poddać gruntownej analizie, sięgając po ekspresywne tytuły artykułów: „Okupacja – czy coś gorszego? O Ninie Karsov kontrrewolucyjnym piórem” oraz „O Józefie Mackiewiczu piórem kolaborantów”. (Są dostępne w tomie Droga Pani…). Do pierwszego spotkania doszło w czerwcu 1970 roku. Zaczęła się wyjątkowa przyjaźń bo, bez „mimo różnic w poglądach politycznych”.

W tym samym, 1970 roku, dwoje nowych emigrantów z peerelu założyło wydawnictwo Kontra. Toporska z niepokojem przypatrywała się poczynaniom wydawców. Była bardziej niż sceptyczna, szacując swoim emigracyjnym doświadczeniem poziom entuzjazmu, z jakim przystąpili do pracy. Nie wróżyła przedsięwzięciu powodzenia. Gdy piszę te słowa, po pięćdziesięciu dwóch latach, ówczesne, złe choć życzliwe, przeczucia Toporskiej, należy uznać za przejaw ciemnowidztwa. Przemawiają liczby: 35 tomów Dzieł Józefa Mackiewicza, dziesiątki pojedynczych wydań powieści i tomów publicystyki, tomów prozy i poezji Barbary Toporskiej, tuzin innych autorów. Dość powiedzieć, że Lewa wolna, wydana z okropnymi błędami w 1965 roku przez Polską Fundację Kulturalną, doczekała się aż pięciu wznowień.

A jednak trudno wyzbyć się wrażenia, że w odrobinę kasandrycznych wizjach Toporskiej tkwił cierń prawdy, o ile można by (a wścibstwo jest cechą nieładną!) zajrzeć za kulisy edytorskiego sukcesu. W maju 1972 roku pisała Toporska w londyńskich Wiadomościach z prośbą o wsparcie Kontry w ogłoszeniu tomu jej wierszy Athene noctua:

Nina Karsov i Szymon Szechter, którzy prowadzą to wydawnictwo wykazują więcej chwalebnego entuzjazmu niźli kupieckiej przezorności, a jako „nowi”, zbyt optymistycznie szacują emigracyjne zamiłowanie czytelnicze.

Musiała się martwić, bo wówczas, przy pierwszych drukach Kontry, nie mogła zdawać sobie sprawy z hartu ducha, stróżującego tej misji:

Ja [Nina Karsov]: Jeżeli chcesz, będę pracowała nocami i skończę.

Szechter: Noc jest do spania.

Ja: Kiedy trzeba, to i do pracy.

Mackiewicz rzadko miewał okazje swobodnego wypowiadania opinii. Wraz z upływem lat, penetrowania przez post-niezłomną emigrację coraz głębszych pokładów polrealizmu, jego suwerenna myśl coraz trudniej znajdowała miejsce w przestrzeni publicznej. Z początkiem 1969 roku pisał o pogłoskach, jakoby Wiadomości „raczej chętnie by widziały, żebym rzadziej pisał…”. Niekiedy musiał wykłócać się o pojedyncze słowa, pojedyncze sformułowania, czasem dochodził swego, czasem nie. Intuicja go nie zawiodła, zmuszony został do zawieszenia współpracy z tygodnikiem. Pismo zamknęło łamy dla Mackiewicza i jego antykomunizmu, a po upływie niedługiego czasu przestało się ukazywać. (Chichot historii?) Nie inaczej było z wydawnictwami. Mogły – z wielkim niepokojem – ważyć się na druk powieści Mackiewicza, na jego publicystykę – nie. Nie licząc Buntu rojstów, jedynie Optymizm nie zastąpi nam Polski znalazł wydawcę – podziemnego, a jakże – Biuro Studiów hr. Ronikiera w Krakowie, w 1944 roku. („A hr. Adam Ronikier, zapomniany i odsunięty przez wszystkich, siedzi gdzieś w Ameryce, pozostając ciągle w ‚niełasce’ tych samych, którzy wówczas Krajem kierowali” – pisał w 1952 roku Mackiewicz, choć na pewno nie napisał „Kraju” z wielkiej litery.) Zwycięstwa prowokacji nawet nie zaoferował komukolwiek. Zostało wydrukowane nakładem własnym. Trzeba było czegoś więcej niż tylko łutu szczęścia, żeby na rynku wydawniczym pojawiła się Kontra.

Dzięki niebywałemu wysiłkowi (Nina Karsov osobiście zajmowała się składem, sama stawała przy maszynie offsetowej), udało się wydać tomik wierszy Barbary Toporskiej, książki watykańskie Mackiewicza, wznowić jego powieści; zgromadzić, przygotować, poddać selekcji, opublikować opasły tom dawnej publicystyki dwojga autorów Droga Pani…; urzeczywistnić błyskotliwy „pomysł ocalenia przed niebytem porozsypywanych w prasie emigracyjnej opowiadań Józefa Mackiewicza”, pomysł, do dzisiaj… Anonima, Fakty, przyroda i ludzie.

Wydrukowane ponownie, stare i nowe tytuły, trafiły nie tylko do emigracyjnych czytelników; rozpoczęły się przerzuty książek do kraju. Wyrastające w latach 80. niczym grzyby po deszczu wydawnictwa podziemne rozpoczęły masowy druk książek Mackiewicza. Wiele opatrzonych zostało formułą:

Przedruk z wydawnictwa KONTRA za zgodą Niny Karsov

Na twórczość Józefa Mackiewicza zapanowała podziemna moda. Można zastanawiać się nad problemem: skąd ta popularność, biorąc pod uwagę nieprzystawalność polrealistycznej mentalności do antykomunizmu Mackiewicza. Wyjaśnienie jest, niestety, więcej niż banalne. Tkwi w jednym, rzuconym już, słowie – moda. A ta – czy trzeba przekonywać? – nie jest nośnikiem trzeźwości sądu, suwerenności myślenia, refleksji. Potop Mackiewiczowskiego słowa nie odmienił bezmyślności peerelowskiego świata, nie nakłonił w kierunku prawdy, wywołał jedynie mylne wrażenie, że zjedliśmy byli wszystkie rozumy.

***

Kiedyś – bywało – w lot odnajdywałem w pamięci potrzebny cytat z Józefa Mackiewicza. Stare dzieje, źle, ale jednak, funkcjonujących szarych komórek. Czasy, gdy czytelnik miał do opanowania ledwie 12 tomów Dzieł odeszły w niebyt, niemal dokładnie wraz z końcem XX wieku. Przez kolejne dwie dekady ukazały się dwa dodatkowe tuziny tomów. W środowisku ludzi zajmujących się twórczością autora Kontry można posłyszeć dantejskie potępieńcze jęki… za duży ten róg Mackiewiczowskiej obfitości! Ach! Wąscy ci badacze w biodrach!

Zanim doszło do niebywałej erupcji Mackiewiczowskiego słowa, przez długie lata trwał żmudny czas kwerendy, zbierania tekstów, odkrywania nowych sygnatur, poszukiwania zagubionych, bezcennych tytułów. Obok Niny Karsov w pracach tych uczestniczyło wiele osób ze wszystkich (z pominięciem zamieszkałej przez pingwiny Antarktydy) kontynentów. Niektóre z tych osób wniosły ogromną pracę, inne mniejszą, jeszcze inne lilipucią (jak niżej, ze wstydem, podpisany). W efekcie biblioteka tekstów Mackiewicza wzbogaciła się o 15 tomów publicystyki i opowiadań oraz 8 tomów korespondencji Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej, prowadzonej przez czterdzieści emigracyjnych lat (t. 35 zawiera także korespondencję przedwojenną).

Spróbuję zilustrować ogrom prac, związany z zebraniem tego materiału na przykładzie niewąskiego, ale skromnego wycinka kwerendy, mianowicie 18 roczników wileńskiego Słowa, wydawanego w latach 1922-1939. To tysiące stron zadrukowanych niekiedy mocno niewyraźną czcionką. Nie można tego ogromnego materiału po prostu wertować, ledwie zerkając na potencjalnie inspirujące nagłówki i teksty. To terra incognita. Zaskoczenie, niespodzianka, wątpliwość, ewentualność najstraszniejsza – możebność przeoczenia, wszystkie czyhają w najdrobniejszych notatkach. Czytać należy od deski do deski. Czytać nie raz. Omylni w ludzkiej naturze, mogliśmy coś przeoczyć. I jeszcze raz – nie zaszkodzi sprawdzić. I jeszcze jeden, dla pewności. Ktoś dorzuca ważką hipotezę co do autorstwa dużego bloku tekstów. Sprawdzamy. A czas… ani myśli zatrzymać się do wyjaśnienia, niegodziwiec!

Dwadzieścia kilka nowych tomów Dzieł Józefa Mackiewicza powstało dzięki tytanicznej pracy jednej osoby, Niny Karsov. Większość z tych tomów została wzbogacona inspirującymi przypisami. Ich powstanie, niekiedy zdumiewająca objętość, drobiazgowość, dociekliwość, nie było dziełem przypadku:

Niekiedy przypisy dotyczące mało znanych ludzi zawierają więcej informacji niż inne. A to dlatego, że – jak pisał Mackiewicz – „stare czasy wymierają szybko” i teraz, zaledwie kilkadziesiąt lat później, bardzo trudno, albo wręcz niepodobna, stwierdzić kto kim był. Stąd chęć utrwalenia tego, co po żmudnych kwerendach udało się ustalić o osobach, „które były, raptem zginęły, i nikt się nimi nie interesuje”.

Nie znajduję sposobu, żeby ściśle i wyczerpująco przedstawić modus faciendi Niny Karsov przy opracowaniu tysięcy oryginalnych przypisów. W pracy tej wykorzystała wielką erudycję, gigantyczny zbiór niezbędnych książek, artykułów, archiwalną kwerendę w wielu miastach (nie tylko europejskich) oraz – kto wie czy nie najpotężniejsze narzędzie – korespondencję z tysiącami rozsianych po całym świecie adresatów. Jedynym sposobem na opisanie niezwykłości tej pracy jest podanie kilku przykładów.

Pierwszy, jaki mi się nasuwa, to biogram przyjaciela Mackiewicza, esauła Michaiła Iljicza Jakowlewa, umieszczony w tomie 24 (ss. 67-68). Przygotowanie tego przypisu wymagało przeprowadzenia kwerendy oraz sięgnięcia po następujące źródła: dane biograficzne Jakowlewa w dokumencie zachowanym w RGWIA – Państwowe Archiwum Historii Wojska w Moskwie; Centralne Archiwum Wojskowe w Warszawie (gdzie nie ma dokumentów dotyczących M. Jakowlewa); rękopis wspomnień Karola Wędziagolskiego zachowany w Instytucie J. Piłsudskiego w Nowym Jorku; artykuł Józefa Mackiewicza wydrukowany w Kurierze Porannym 20 maja 1932 roku; relację Borysa Kowerdy opublikowaną w prasie emigracyjnej w 1984 roku w trzech rosyjskich periodykach, Nowoje Russkoje Słowo, Czasowoj, Russkaja Mysl; list Sergiusza Woyciechowskiego do Mackiewicza; zbiory archiwalne Muzeum Auschwitz-Birkenau; Internationaler Suchdienst w Bad Arolsen; opowiadanie Izaaka Babla Po bitwie oraz bliżej nieokreślone „zbiory prywatne”, w których znalazła się fotografia esauła Jakowlewa, „prawdopodobnie jedyna, która ocalała”.

Kolejny przykład dotyczy przypisu 31 (s. 454) w tomie 32. Mowa w nim o jednym z dyrektorów huty szklanej „Niemen” w Brzozówce, firmy, która padła ofiarą komunistycznej akcji wywrotowej organizowanej pod szyldem ZZZ (Związek Związków Zawodowych), a co obszernie w latach 30. opisywał Mackiewicz. W tym przypadku Nina Karsov mogłaby ograniczyć się wyłącznie do naukowego opracowania autorstwa Macieja Wyrwy (Nie odnalezione ofiary Katynia, Lista osób zaginionych na obszarze północno-wschodnich województw II RP od września 1939 do czerwca 1940, Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, Warszawa 2015). Postanowiła jednak poddać sprawdzeniu zawarte tam dane. Okazało się, że tekst zawiera błędną datę aresztowania, co udało się ustalić, zawdzięczając relacji Danuty Stolle-Grosfeld.

W tym samym tomie 32, obok niezliczonych innych dociekliwych przypisów, uwagę zwraca przypis 47 (s. 458 i n.), który dotyczy wileńskiej grupy „Paxu”, „z którą ongiś – jak pisał Mackiewicz w 1936 roku – staczało nasze pismo polemiczne boje”. Dowiadujemy się, że złowroga organizacja, współtworząca po wojnie podwaliny pod budowę bolszewickiej „rzeczywistości”, miała swoje pierwociny w przedwojennym Wilnie, co samo w sobie domaga się odrębnego opracowania. Doskonałym wstępem do realizacji takiego badawczego postulatu jest obszerny, liczący niemal trzy strony tekstu, przypis. Dowiadujemy się z niego, że Porozumienie Akademickich Katolickich Stowarzyszeń (PAKS) „centralizuje cały ruch katolicki na USB”, że „nie tworzy organizacji, jest tylko porozumieniem, gwarantującym absolutną niezależność ideologiczną poszczególnym organizacjom”, jak Sodalicja Marjańska Akademików oraz że wydaje miesięcznik PAX. A „Pax to nowe ujęcie spraw społecznych, to bój o rozwiązanie palących problemów…”. Z pismem współpracowały liczne postacie peerelowskiej przyszłości: Gołubiew, Stomma (w latach 30., o zgrozo!, sekretarz Mariana Zdziechowskiego), Turowicz, Frankowski, Dobraczyński. Dowiadujemy się ponadto, że w jednym z późniejszych numerów pisma publikował Adolf Bocheński, brat Aleksandra Bocheńskiego, powojennego inicjatora Paxu w wydaniu peerelowskim. Interesujące są, opisane w przypisie, zdarzenia z 1936 r., gdy na łamach Słowa ukazał się artykuł „Senior katolickiego ‚Odrodzenia’ w Związku Myśli Wolnej”, podpisany „Młody katolik, aczkolwiek z ‚Odrodzenia’”. W odpowiedzi na ten tekst w czasopiśmie Pax pojawiła się „Uchwała Towarzystwa ‚Pax’”, w której pisano: „W związku z napaścią dziennika Słowo w Nr. 83 z dnia 24 marca 1936 r. na dwutygodnik Pax […] oraz z zarzutem popierania przed dwutygodnik bolszewizmu, Ogólne Zebranie Towarzystwa ‚Pax’ […] uchwaliło jednomyślnie: 1. potępić postępowanie redakcji Słowa za udzielenie w swym organie miejsca anonimowemu autorowi na umieszczenie obelżywej i zniesławiającej napaści na dwutygodnik Pax…”. Redaktorzy dwutygodnika wytoczyli gazecie sprawę karną, którą przegrali. To streszczenie przypisu, w lapidarnym skrócie, z pominięciem kilku wątków. Czy trzeba przekonywać jak wielkiego nakładu pracy, jak dużej kompetencji, wymagało opracowanie tego jednego przypisu?

W jednym z dwóch najnowszych tomów, wydanych ledwie dwa miesiące temu, tomie 34 (korespondencja Mackiewiczów z Michałem K. Pawlikowskim), warto zwrócić uwagę na przypis nr 8 ze strony 72, w którym znaleźć możemy nie tylko objaśnienie do omawianego w liście zdarzenia, ale także niełatwą do pozyskania, dodatkową informację historyczną, którą autorka przypisu dzieli się z czytelnikiem, także z potencjalnym badaczem. Okazuje się, że głośna akcja wysyłania z Niemiec nad Polskę balonów z broszurą o rewelacjach Józefa Światło nie była pierwszą inicjatywą tego rodzaju. Już w latach dwudziestych „Biali Rosjanie wysyłali z Finlandii i Krajów Bałtyckich balony z antybolszewicką literaturą, która dzięki przychylnym wiatrom trafiała na terytorium BSSR a także do Leningradu i w jego okolice”.

Na tych przykładach zmuszony jestem poprzestać. Mam nadzieję, że wybrałem wystarczająco przekonujące: są wzorem benedyktyńskiej rzetelności, skrupulatności, dociekliwości i hojności wobec czytelnika. Winny być drogowskazem dla parających się podobną działalnością: objaśnianiem przeszłych zdarzeń, oświetlaniem odeszłych postaci, ich przeżyć i dokonań.

Napisał mi ktoś, jakoby Nina Karsov nadawała redagowanym przez siebie przypisom charakter zbyt osobisty, nierzadko pisząc w pierwszej osobie, uzupełniająco, niekiedy polemicznie, np. wobec autorów listów. Uwagi te napisał wyjątkowy czytelnik, zdolny wykrywać zniuansowania treści, który jednak, w konsekwencji, zatraciwszy panoramę całości, przeoczył istotę rzeczy. Nina Karsov jest nie tylko komentatorem, ale też świadkiem i uczestnikiem historii, a jej przypisy stanowią wnikliwą glosę do zbiorowej biografii ludzi, z którymi na przestrzeni wielu dziesięcioleci stykał się Józef Mackiewicz. To komentarz do często tragicznych losów, trudów i piękna życia, brzydoty występków; uzupełnienie na marginesie wątpliwości, wahań i tajemnic, których – jakże często – nie udawało się odkryć piszącym do siebie bohaterom kolejnych tomów. Nina Karsov, i owszem, pozwala sobie na osobiste wtręty do rozważań epistolografów. Gdy Pawlikowski powątpiewa w jednym z listów, czy znajdzie dość czasu i ochoty na spisanie własnej „teorii literatury”, oferując ową Mackiewiczowi „za darmo”, Nina Karsov komentuje lapidarnym: „A jednak…”. Przy innej okazji wtrąca: „JM się pomylił”, po czym następuje kompetentne wyjaśnienie. Gdy Mackiewicz zastanawia się czy odczyt, który wygłosił z jakiejś szczególnej okazji, zostanie przedrukowany w Russkoj Mysli, Nina Karsov rozwiewa te wątpliwości, pisząc: „Zamieścił”.

W swojej „teorii” literatury Pawlikowski pisał:

Dla mnie nie ma różnicy gatunkowej między protokółem policyjnym a Wojną i pokojem. Może być policjant, którego poniesie fantazja i napisze protokół w sposób zajmujący (czytywałem takie protokóły!), i może być pisarz, którego lektura jest tysiąc razy nudniejsza od protokółu policyjnego. […] Cały sekret w tym, żeby piszący miał talent i pisał pięknie.

Nina Karsov ma ogromny talent literacki, stawia obok siebie słowa perfekcyjnie i z gracją. Miałem w rękach wiele książek obarczonych przypisami, w żadnej nie znalazłem równie harmonijnej koniunkcji między treścią a objaśnieniem. Jej komentatorski dorobek jest jak ironia losu, bo – o ile pamięć mnie nie zwodzi – nie przepada za zaglądaniem do czyjejś korespondencji. Niedyskrecja (a tym jest czytanie cudzych listów) to cecha, której winniśmy się wystrzegać.

Józef Mackiewicz dużo pisał po rosyjsku, z łatwością zachowując walory stylu. W którymś z listów do Pawlikowskiego rozmyślał głośno, „czy w ogóle nie przejdę na ten język, tak mi zbrzydł polski”. Na szali ważyła kwestia swobody wypowiedzi. W chwilach szczególnego skrępowania suwerennej myśli przez najróżniejsze odmiany polrealizmu, taka zmiana miała rację bytu, bo biali Rosjanie częściej potrafili zachować myślową konsekwencję wypływającą z antykomunizmu. Łatwo się o tym przekonać, sięgając po teksty Mackiewicza drukowane w prasie rosyjskojęzycznej, dostępne w kolejnych tomach Dzieł (t. 22, 23, 24). Czytelnik odkrywa ze zdumieniem, że oryginał nie był napisany w języku polskim, a został kongenialnie przełożony przez Ninę Karsov.

***

Snując refleksje na temat autorsko-wydawniczego duetu antykomunistów, którzy pod koniec lat 60. pojawili się w mocno już wówczas speerelizowanym Londynie, Barbara Toporska pisała:

Wydaje mi się, że w związku Szymon – Nina, silna wola z napędem optymizmu była po stronie Szechtera, pryncypialność w odrzucaniu wszelkich kompromisów – po stronie Niny.

Trudno, doprawdy, odmówić Barbarze Toporskiej zmysłu obserwacji. To Nina Karsov, absolwentka warszawskiej polonistyki, została nie tylko sekretarką ociemniałego Szechtera, współuczestnikiem dyskusji nad istotą „Metody”, doprowadziła także do jego ostatecznego zerwania z komunizmem.

Niewiele wiedzielibyśmy (albo prawie nic) na temat biografii Niny Karsov, gdyby nie opublikowana z Szymonem Szechterem książka Nie kocha się pomników. Nie będę relacjonował losów właścicielki wydawnictwa Kontra (mogę jedynie szczerze zachęcić do lektury), odnotuję jednak moją osobistą wątpliwość, czy dramatyzm przeżyć, zderzeń z absurdalną nierzeczywistością bolszewizmu miał decydujący wpływ na ukształtowanie jej postawy. W moim przekonaniu, niezłomność nie rodzi się z ukłuć losu, ale z metafizycznej tajemnicy. Wiem, że to dzięki jej trosce, mizerne ślady antykomunizmu są dzisiaj wciąż obecne. Czy to kwestia pryncypialności, o której pisała Toporska? Czy raczej imperatywu mówienia prawdy, nakazu walki ze złem, dbałości o piękno świata?

W połowie lat 60., gdy Szymon Szechter rozpoczynał pisanie swojego Dziennika (nazwanego później Dziennikiem Niny Karsov), antycypując zainteresowanie służb ich działalnością, gromadzonym archiwum, Nina Karsov zaproponowała, aby całość zebranych materiałów w demonstracyjny (a trudny do podważenia sposób), przypisać tylko jednej osobie, a więc jej. W ten sposób – argumentowała – jedno z nich będzie mogło pozostać poza oskarżeniem, na wolności. Ninie Karsov udało się skutecznie odsunąć Szymona Szechtera od możliwości nałożenia na niego kary. Nie był to tylko akt oporu wobec komunizmu. To była walka, „moja walka”, mówiąc słowami Niny Karsov, zapisanymi w ich wspólnej książce.

Do teczki (później już walizki), w której przechowywali zgromadzone materiały, dołączony został list: „Wszystko, cokolwiek jest w tej teczce, jest moją osobistą własnością…”. Dziwić się może współczesny czytelnik, ale ówcześni, sprzed 60 niemal lat bolszewicy, na ogół przestrzegali własnych reguł. Dlatego, gdy doszło do rewizji, wojenny fortel Niny Karsov udał się znakomicie. Z bocznej kieszeni wyciągnęła list i przeczytała na głos jego treść. Zażądała, aby został wpisany do protokołu rewizji. Gdy oficer sporządzający protokół próbował osłabić wagę tego dokumentu, dyktując: „List do ewentualnego znalazcy. Zaczyna się od słów… Podpis nieczytelny”, wówczas jego autorka zaprotestowała: „O nie, podpis jest czytelny, to podpis Niny Karsov”.

Nie kocha się pomników to książka opisująca nie tylko losy dwojga autorów, nieugiętą walkę Szymona Szechtera o uwolnienie Niny Karsov, ich dyskusje, toczone w połowie lat 60. To także kronika ówczesnych wydarzeń, odarty ze złudzeń opis rewizjonizmu Kuroniów, Modzelewskich, młodzieży, „gęgaczy” jak o nich pisał Szpotański. Ponury obraz cherlawego wybijania się na para-bolszewicką niezależność, pisania listów do pzpru i tym podobnych absurdów.

Można by zadać, chyba zasadne pytanie, skąd wzięła się potrzeba opisywania owych, beznadziejnie zniewolonych, odruchów oporu? Z kronikarskiej pasji, zamiłowania do historii, z sympatii dla bezmyślnej czeredy rewizjonistów? Z przekonania, że każdy bunt, nawet irracjonalny, ma wartość? Autorzy Dziennika w żadnym stopniu nie podzielali rewizjonistycznych mrzonek, stali po drugiej stronie barykady. Oni byli antykomunistami, tamci – chcieli komunizm uzdrawiać. Wpływ mogła mieć intelektualna pasja, podzielana przez oboje – zamiłowanie do rozmowy, która „jest nerwem życia, bo jest najdoskonalszym kontaktem pomiędzy ludźmi, wzajemnie ich wzbogacającym”. Decydował nakaz stawania w obronie prześladowanych. Jak Mackiewicz, ukrywający kolaboranta i konfidenta Bortkiewicza, czy Toporska, biorąca na przechowanie trefne papiery komunistki Sokołowskiej, kultywowali przekonanie, że wsparcie należy się każdej prześladowanej osobie. Stąd brała się chęć pomocy więzionym komunistom, Kuroniom, Modzelewskim, Michnikom et consortes. Podobnie było z liberalizmem Barbary Toporskiej, nakazującym jej drukować „zabiedzonego” komunistę Putramenta, czego zresztą po czasie żałowała. W przeciwieństwie do autorki Sióstr, Ninę Karsov nigdy nie omamiły złudzenia. Pisała wprost:

Gdybym była zmuszona do wzięcia władzy, a nie byłoby opozycji, stworzyłabym sama właśnie taką samą opozycję, jaką są u nas „gęgacze”…

Trafne rozpoznanie ludzi wpisanych w długofalową strategię, skutkującą „upadłym komunizmem”, tym wszystkim, o czym z intuicją pisał Mackiewicz.

zaczęto zgadywać jak to będzie, gdy Jacek i Karol wyjdą, no i co by było, gdyby kiedyś wzięli władzę. Milczałem. Rozmowa toczyła się dalej. Zaczęto już nawet dzielić przyszłe urzędy. A ja wciąż milczałem. Wtedy ktoś zapytał: „A pan i pani Nina?” „My – odpowiedziała Nina – poprosilibyśmy chyba Jacka i Karola o, no powiedzmy, o przysługę!…”

Stop! O tym, co wtedy powiedziałam, napiszesz, gdy Kuroń, Modzelewski i inni wyjdą z więzienia.

***

Powiesz, niewątpliwie słusznie: nie można uważać całego narodu za bandę. – Pisał w jednym z listów do Pawlikowskiego Mackiewicz. – A ja twierdzę, że można.

Gdy na przełomie lat 80. i 90. moi polityczni przyjaciele, „antykomunistyczna” opozycja, „cały naród”, wszyscy pospołu przystąpili do budowy kolorowej odmiany peerelu przyznam, że podzielałem cytowany powyżej pogląd.

A jednak byłem pewien, że nie jestem odosobniony w politycznych zapatrywaniach. To moje przekonanie wynikało z braku książek Mackiewicza w peerelowskich księgarniach. Nie była to nieobecność przypadkowa. Wiedziałem, że jest ktoś, kto przestrzega ostatniej woli Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej, zapisanych w ich politycznym testamencie:

Zgodnie z wolą zmarłego Józefa Mackiewicza zabrania się natomiast jakichkolwiek przedruków, nawet bez skrótów i zmian, wydawnictwom legalnym, jednoznacznie reżymowym, czy tylko koncesjonowanym, ale zależnym od bieżącej polityki wydawniczej komunistycznych władz. […] Józef Mackiewicz był człowiekiem skromnym. Józef Mackiewicz był w poglądach bezkompromisowy. Uważał, że jedyne godne miejsce dla emigranta politycznego w kraju rządzonym przez wroga jest więzienie. Co go, na szczęście, ominęło.

Barbara TOPORSKA MACKIEWICZ

Pozostaje dla mnie oczywiste, że powyższe słowa Barbary Toporskiej nadal są aktualne, a tumor nazywany „III RP” jest tworem jakim był, bolszewickim.

Osobą, która strzeże ducha zapisu Barbary Toporskiej jest Nina Karsov, nie pozwalająca, aby dzieło Mackiewicza wpadło w czyjekolwiek, nie powołane ręce, stało się przedmiotem manipulacji oraz ideowych „retuszów”, co starano się wielokrotnie czynić.

Wiosną 1993 roku, w obliczu piętrzących się niebezpieczeństw, związanych z notorycznymi próbami przywłaszczenia sobie praw do twórczości Józefa Mackiewicza, Nina Karsov podjęła dramatycznie trudny krok – kolportaż książek Mackiewicza w Polsce. Wszystkie opatrzone zostały oświadczeniem:

Decyduję się na sprzedawanie w Polsce publikowanych przez londyńskie wydawnictwo KONTRA dzieł Józefa Mackiewicza wbrew woli zmarłego Pisarza i wbrew własnym przekonaniom.

Józef Mackiewicz wierzył, że nigdy nie zrobię niczego, co byłoby niezgodne z Jego wolą – dlatego zostałam jedyną spadkobierczynią praw autorskich. Dziś podejmuję taką decyzję, bo nie mam innych możliwości chronienia tych praw, a zachowanie ich uważam za swój największy obowiązek.

Londyn, kwiecień 1993                                                  Nina Karsov

Ponad własne przekonania Nina Karsov przełożyła powinność. Służbę twórczości Józefa Mackiewicza i jego pamięci. Za podjęcie tej heroicznej decyzji jestem jej niewysłowienie, z głębi serca, wdzięczny.



Prześlij znajomemu

4 Komentarz(e/y) do “Za zgodą Niny Karsov”

  1. 1 Andrzej

    Szczerze się ucieszyłem, gdy w czasie „okrągłego stołu” (lub „w okolicach”) wpadła mi w ręce ulotka sygnowana przez Ninę Karsov, która jednoznacznie mówiła o komunistycznej prowokacji która ma miejsce i wzywała do nie ulegania jej. Niestety nie mogę jej odnaleźć i nie pamiętam dokładnie treści ale wydźwięk był właśnie taki. Było to dla mnie bardzo ważne, bowiem byłem i pozostałem zdecydowanym przeciwnikiem „dialogu” z komunistami i cały szereg dotychczasowych, w moim ówczesnym pojęciu „autorytetów niepodległościowych” w ciągu paru dni posypał się. Zostały gruzy i musiałem szukać nowego oparcia, co stało się dzięki lekturze m.in. „Zwycięstwa prowokacji”, która dała mi poczucie racji w moim wyborze. Głos Niny Karsov był jednym z nielicznych, a po dość krótkim czasie chyba jedynym, który mówił prawdę o tym co jest i dodał mi otuchy oraz poczucie, że nie zwariowałem. Za to, a przede wszystkim za to, że nieprzerwanie trwa w tej postawie do dziś, niniejszym jej dziękuję. Także za to, że wbrew sobie zdecydowała się dostarczać książki do „postkomunistycznego” kraju. Kosztowało ją to na pewno bardzo dużo ale mnie ucieszyło i cieszy, bo mogę je czytać w doskonałej, nowej formie. Do tego, poza nowymi wydaniami co roku jest niezwykle interesująca nowość, która jest prawdziwą ucztą czytelnika i pozwala zrozumieć więcej. Nie jest to z mojej strony żadna „laurka” lecz stwierdzenie faktu.

  2. 2 michał

    Drogi Panie Andrzeju,

    Jakoś bardzo trudno mi sobie wyobrazić, żeby Nina Karsov rozpowszechniała ulotki, wzywała i nawoływała, ale cieszę się, że dodało to Panu wówczas otuchy, od kogokolwiek pochodziło.

  3. 3 Andrzej

    Nieprecyzyjnie się wyraziłem Panie Michale. To było oświadczenie, które zostało jak sądzę przekazane do peerelu i wydrukowane w jakimś wydawnictwie podziemnym, a następnie na ulotce, która dodatkowo rozdawano. Być może NK sobie z tego nie zdawała nawet sprawy, że ktoś tak zrobił. Mogła to być inicjatywa drukarzy, którzy o ile wiem byli grupą wówczas zdecydowanie antykomunistyczną (choć nie byli zorganizowani).

  4. 4 Paweł

    Polecając na swoim profilu FB Pana artykuł, za który bardzo dziękuję, zamieściłem następujący post:

    HARMONIJNA KONIUNKCJA

    Piszę czasem, ale tylko O książkach Józefa Mackiewicza, nawet czepiam się szczegółów, bo tylko drobiazgi do czepiania się znajduję w pracy edytorskiej… Pani „Kontry”. Ale oczywiście o Twórczyni fenomenu, jakim jest nieustająca obecność zmarłego 37 lat temu pisarza zapomnieć nie chcemy: „Dwadzieścia kilka nowych tomów «Dzieł» Józefa Mackiewicza powstało dzięki tytanicznej pracy jednej osoby, Niny Karsov. Większość z tych tomów została wzbogacona inspirującymi przypisami. Ich powstanie, niekiedy zdumiewająca objętość, drobiazgowość, dociekliwość, nie było dziełem przypadku”.

    Dariusz Rohnka trafia w sedno: „Nina Karsov ma ogromny talent literacki, stawia obok siebie słowa perfekcyjnie i z gracją. Miałem w rękach wiele książek obarczonych przypisami, w żadnej nie znalazłem równie harmonijnej koniunkcji między treścią a objaśnieniem”. Zaczyna swoje omówienie, do którego kieruję w komentarzach, od fragmentów z „Drogiej Pani”, od relacji Barbary Toporskiej z pierwszego spotkania z Niną Karsov i Szymonem Szechterem. To ciekawe, że akurat te same fragmenty czytałem niedługo przed niedawną rozmową radiową z Wacławem Holewińskim… Prócz tego podobają mi się formuły redaktora „Wydawnictwa Podziemnego” o „speerelizowanym Londynie” oraz o zjawisku „penetrowania przez post-niezłomną emigrację coraz głębszych pokładów polrealizmu”. Będę je stosował, choć smutne. Zachęcam do lektury. HONOROWA LAUDACJA.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.