Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Dariusz Rohnka


Dałoj!

Wyobraźmy sobie przez moment całkiem nieprawdopodobną historię. Jest lipiec roku 2008 – znika komunizm, w sposób realny, niekwestionowany, prawdziwy. Owo zniknięcie nie ma nic wspólnego z rokiem 1989 – tamto było fikcją, prowokacją, okrutnym żartem bolszewików. To obecne jest realne, choć tylko umowne, spreparowane na potrzeby niniejszego tekstu. Nie ma… komunizmu. Przestał istnieć i choć nie wiemy, czy kiedy jeszcze nie powróci, możemy poczuć się prawdziwie wolni, raczej uwolnieni z jego natrętnego towarzystwa. Czyż to nie wspaniałe? Czyż nie tego oczekiwaliśmy?

Cóż to właściwie oznacza „upadły komunizm”, w naszym zaściankowym peerelu? Niewątpliwie zniesienie wszelkich instytucji. Zatem rządu, prezydenta, parlamentu, wymiaru sprawiedliwości, policji, wojska, administracji lokalnej, instytucji podatkowych, wszelkich innych, jeśli tu do tej pory nie zostały wymienione, elementów władzy państwa nad obywatelem. Nie wydaje się, aby zwyczajne przytupnięcie nogą mogło wystarczyć dla realizacji tego zadania, ale nie to jest w tej chwili przedmiotem naszego zainteresowania.

Zgładzenie tych instytucji to zaledwie początek i wcale nie najważniejszy punkt programu. Komunistyczne instytucje, o których mowa powyżej, są jedynie fasadą, wytworem i spuścizną czegoś znacznie potężniejszego, za to mniej podatnego na analizę i dotyk ciekawskich oczu obserwatora – są wytworem arrangementu, umowy, spisku, prowokacji, jak kto woli, tak niech sobie nazywa. Nie wolno zapominać, że świat, który mamy przed oczami, nie jest realny, jest tworem sztucznym, z wirtualnymi prezydentami, premierami, sądami czy wojskiem.

Likwidujemy zatem arrangement, niepozorny konsensus, który obowiązuje już od prawie dwudziestu lat. Rozrywamy powiązania między starą komunistyczną władzą, jej współczesnymi spadkobiercami oraz Kościołem, odgrywającym wiodącą rolę przy aranżacji, nazwijmy to, umowy. Nie zapominamy także o pokłosiu mniej formalnym, mniej zinstytucjonalizowanym, o ochronnym parasolu „nadbudowy”, bez której sukces rodzimej pierestrojki nie byłby możliwy: likwidujemy media, zamykamy gazety, tygodniki, periodyki, telewizje, radio, redakcje wypełnione po brzegi spadkobiercami peerelowskiej propagandy.

Sytuacja zmusza do żelaznej konsekwencji. Nie wolno nam bawić się w sentymenty. Jeśli w rękach wroga pozostawimy choć jedną dziedzinę życia, bolszewicka hydra rychło znów podniesie łeb. Nie wolno nam zapominać o oświacie. To za sprawą edukacji dokonywało się i dokonuje największe spustoszenie w obrębie świadomości. To tu miliony i miliony młodych ludzi, pokolenie za pokoleniem, odbierają najskuteczniejszą lekcję podległości, wyciszania wolnościowego atawizmu, akceptacji zła. Nasze bezlitosne, rewolucyjne oko kierujemy w stronę pedagogicznego ciała: tępiony być musi najdrobniejszy nawet przejaw poddaństwa i tolerancji wobec totalizmu. Szczególnie niebezpieczne pozostają uniwersytety. Ich kadry należy poddać szczególnie surowej weryfikacji. To one przecież decydują o kondycji ideowej przyszłych nauczycieli, urzędników, oficerów, księży i redaktorów, w efekcie – tzw. społeczeństwa.

Dotarliśmy do celu. Nie ma komunizmu. Nie ma ludzi uwikłanych w jego budowę, podtrzymywanie, transformację, a przynajmniej nie zajmują eksponowanych stanowisk. Co mamy w zamian, czym dysponujemy? Cóż dostrzegamy wokół? Pustkę. Po naszej antybolszewickiej stronie jest może kilku, może kilka tuzinów zwolenników. Reszta, czterdziestomilionowy naród, społeczeństwo stoi z boku oniemiałe, z rozdziawioną gębą. Cośmy najlepszego zrobili? Zabiliśmy ich przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Nie mają co ze sobą zrobić, nie wiedzą gdzie się podziać. Katastrofa.

Pisząc „Miejmy nadzieję…”, Józef Mackiewicz był przekonany o możliwości obalenia komunizmu. Szansy upatrywał w spontanicznym zrywie całego społeczeństwa:

Dałoj sowietskuju włast`!” Precz z sowiecką władzą! Dość tego bratania się z komunistami, tej zabawy we wzajemne porozumienie i partykularne solidarności narodowe w imię interesu „państwowego”! Okrzyk, który zerwie się jak wicher, przekroczy granice, obejmie wszystkich, nie dla „pojednania narodowego”, „pojednania społecznego”, ale dla wyrzucenia ze społeczeństwa zarazy komunistycznej. Okrzyk, który przywróci rozsądek i uciemiężonym, i wolnym jeszcze ludziom na świecie.

Wierzył, że szary sowiecki obywatel pragnie tylko jednego – zniesienia komunistycznej zarazy. Czy dostatecznie trafnie oszacował siłę oddziaływania bolszewizmu, czy wziął pod uwagę przemiany świadomościowe, które dokonują się w obrębie nie jednego tylko pokolenia, ale dwóch, trzech? Czy zastanawiał się nad mentalną kondycją ludzi, którzy przedbolszewickie czasy znają jedynie z nielubianej na ogół przez młodzież, potwornie zniekształconej historii?

Rzeczywistość roku 1989, jednego z najbardziej nierzeczywistych periodów w dziejach, ujawniła smutną prawdę. Mimo deklaratywnej niechęci do „komuny”, społeczeństwo obojętnie przypatrywało się okrągłostołowym manipulacjom, a ich rezultaty przyjęło z zadowoleniem. Nie było mowy o obaleniu komunizmu, ponieważ podobny slogan nie zagościł w społecznej świadomości. Nie było mowy o powrocie do prebolszewickiej normalności, ponieważ nie sposób powrócić w rejony, w których się nigdy nie było.

Analizując stan społeczeństwa AD 1982, 1989 lub 2008 trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że w żadnym z tych okresów nie może być mowy o stanie bolszewickiego zniewolenia, ale o bolszewickiej normalności, stabilizacji. Stan ustrojowy, polityczny, społeczny, etc., do którego miliony mieszkańców peerelu, czy innych podbolszewickich krain, przywykły, dla których jest rzeczą naturalną, banalnie zwyczajną, który bywa jedynie czasem uciążliwy o tyle jednak tylko, o ile uciążliwe bywają kolejne odsłony przeciętnego życia, jest stanem… naturalnym, przyrodzonym, od którego ani się chce wyzwalać, ani uciekać.

Na czym polega ten stan, stan zakorzenienia w bolszewizmie? Przede wszystkim na braku świadomości, że się z owym bolszewizmem nie zerwało, że ciągle jest obecny, aktywny, dominujący. Na bezwolnym przyzwyczajeniu, że świat, w którym żyjemy, tzw. rzeczywistość, nie jest wytworem obiektywnych czynników, ale efektem kreacji, manipulacji, zmaterializowanym postulatem takiej czy innej ideologii. Sztuczność, wirtualność świata nie poraża, nie bulwersuje, nie wywołuje oporu ani gniewu. Jest społecznym rodzajem gry, choć chodzi o realne życie.

Prozaiczne, ludzkie, znane z historii kłamstwo wywołuje kontrakcję jaką jest naturalna potrzeba dążenia do prawdy. Bolszewicy doskonale poradzili sobie z tą tendencją. Ich kłamstwo przestało być. Stało się rzeczywistością, tyle że o odwróconym wektorze. Bolszewicy nie przynoszą kłamstwa, ale swój nowy wynalazek. Pod wpływem hipnozy strachu czy zwykłej propagandy, obdarowują nim całe społeczeństwo niczym nową ewangelią. Stara, zakorzeniona w historii rzeczywistość przestaje istnieć. Mija dekada, pokolenie, dwa i już nikt nie pamięta jak było kiedyś.

Co oznaczał pamiętny rok 1989 dla grona wyznawców? Upadek komunizmu, przepędzenie bolszewików? Czy stało się tak wbrew czy zgodnie z wolą społeczeństwa? Pytanie niby to retoryczne. Minęły cztery lata i to samo społeczeństwo postanowiło zerwać z fikcją rzekomo upadłego komunizmu, głosując zdecydowanie na jego przedstawicieli. Po kolejnych dwóch latach ulubieńcem tłumu stał się jeden z czołowych komunistów, obejmując stanowisko „prezydenta”. Jego popularność sięgnęła siedemdziesięciu i więcej procent. Czy był to tylko kaprys zmaltretowanego transformacją społeczeństwa? Czy też, wobec iluzoryczności „rewolucji”, szyldy partyjnych demagogów i aparatczyków, pod którymi uprawiają swój proceder, przestały mieć znaczenie?

Rok 1989 spłynął z kart historii jak nie przymierzając woda po kaczce. Przestał się liczyć, gdy sympatie społeczeństwa odwróciły się od samozwańczych „obalaczy komuny” na rzecz dawnych panów. Wystarczyło zaledwie kilka lat, aby ujawnić wstydliwe przywiązanie. Nie licząc porzucenia zgrzebnych atrybutów socjalizmu, uprzykrzających życie peerelowskim obywatelom, nie dokonał się żaden przełom, żaden zwrot historii. Co najwyżej rzeczywistość stała się jeszcze bardziej surrealistyczna, a bolszewicy odnieśli kolejne zwycięstwo.

Komunizm nie upadł, tak jak najpewniej nie upadnie w lipcu 2008 roku, ponieważ nie mogła tego dokonać grupka w taki czy inny sposób ubezwłasnowolnionych opozycjonistów, z których zresztą większość pałała mniej lub bardziej utajoną sympatią do socjalizmu, byleby z ludzkim, nie zamordystycznym, obliczem. Nie zrobiło tego społeczeństwo, ponieważ podobny zamysł nigdy nie zagościł w jego mentalności. Nie upadł na życzenie samych komunistów, choć ta absurdalna teza zdaje się być nawet całkiem popularna.

Józef Mackiewicz wierzył w przebudzenie. Wierzył, że społeczeństwo samoistnie może otrząsnąć się z bolszewickiego zniewolenia i obalić komunistyczne panowanie. Choć widział i rozumiał proces bolszewizacji, podważał jego trwałość. Gdy obserwuje się historię ostatnich 20 lat, łatwość z jaką społeczeństwo przełknęło fikcję rzekomego upadku komunizmu, marazm i obojętność towarzyszące kolejnym politycznym wyborom, można nabrać wątpliwości, czy owa Mackiewiczowska wiara skrojona została wedle słusznej miary, a „przywrócenie rozsądku”, o którym pisał, kiedykolwiek nastąpi.



Prześlij znajomemu

11 Komentarz(e/y) do “Dałoj!”

  1. 1 przemek

    Darku,
    Zaiste twój fantasmagoryczny obraz obalenia komunizmu musi wywołać taki skutek jaki przedstawiłeś. Kilka tuzinów zwolenników kontra naiwna reszta narodu.
    Czyż to czegoś Ci nie przypomina: „zniesienie wszelkich instytucji, likwidujemy media, zamykamy gazety, tygodniki, periodyki, telewizje, radio, redakcje, szczególnie niebezpieczne pozostają uniwersytety. Ich kadry należy poddać szczególnie surowej weryfikacji”.
    Szukałem w tym fragmencie ironii, sarkazmu czy zwykłego chichotu, ale nie znalazłem. Może nie potrafię zrozumieć intencji.

  2. 2 dariusz rohnka

    Tak, niestety. A mój pogląd nie wynika z nagłego przypływu pesymizmu.

    Piszesz: Czyż to czegoś Ci nie przypomina: “zniesienie wszelkich instytucji, likwidujemy media, zamykamy gazety, tygodniki, periodyki, telewizje, radio, redakcje, szczególnie niebezpieczne pozostają uniwersytety. Ich kadry należy poddać szczególnie surowej weryfikacji”.

    Nie, nie bardzo przypomina cokolwiek. Władze II RP (bo chyba do tego pijesz) były nader łagodne dla komunistów. Zezwalały na wydawanie czasopism, organizowanie manifestacji, ba, bywało, same tego rodzaju działalność promowały (vide środowisko wileńskiej młodzieży akademickiej) A więzienia? Więzienia to były ośrodki szkoleniowe przyszłych kadr, prawdziwe uniwersytety bolszewizmu…

    Gdzie indziej było podobnie… Wiesz, że Gramsci pisał swoje dzieła w więzieniu – w więzieniu budował podwaliny pod współczesny demobolszewizm….!!! No ale tam panował faszyzm, więc to jednak da się wytłumaczyć….

    Niekonsekwencji II RP i grzechów Piłsudskiego, i sanacji wytłumaczyć nie można w żaden sposób…

  3. 3 gniewoj

    Panie Dariuszu,

    Gdyby miał Pan możliwość zdesowietyzowania jednej jedynej instytucji (względnie sfery) PRLu-bis to co by Pan wybrał w celu uruchomienia samonakręcającego, nieodwracalnego, wolnego od groźby zmanipulowania procesu dekomunizacji?

    pozdrawiam,

  4. 4 Dariusz Rohnka

    Dobre pytanie, Panie Gniewoju. Jedyna jego wada to ewidentne oderwanie od rzeczywistości, ale Pan o tym doskonale wie. Nie da się tego celu osiągnąć przy pomocy jednej tylko instytucji, ponieważ pozostałe na to nie pozwolą. Ma Pan jednak rację – należy wciąż poszukiwać jakiegoś rozwiązania, choćby tylko teoretyzując… Nie odpowiem w tej chwili, ale bardzo jestem ciekaw, jaką „instytucję” Pan by wybrał.

  5. 5 gniewoj

    „Jedyna jego wada to ewidentne oderwanie od rzeczywistości, ale Pan o tym doskonale wie.”

    A gdzież to się podział Pana optymizm?

    1. Co mamy?
    Władzę w rękach komunistów
    Skolektywizowane społeczeństwo
    Wokół tego: światowy pokój, stabilizację materialną społeczeństwa, erzac wolności, komunistyczny nacjonalizm, rozbity moralnie Kościół.

    2. Co chcemy osiągnąć?
    Wolność

    3. Jesteśmy optymistami, w cudowny sposób możemy wyjąć jeden sparszywiały element układu.

    3.1. Przejmujemy władzę – niewykonalne z braku kadr, którymi można zastąpić kolaborantów
    3.2. Lustracja – brak efektu ponieważ mamy wszystkich przeciwko sobie
    3.3. Służby specjalne – potrzeba mniejszej ilości ludzi więc uwaga z 3,1, nie jest istotna w efekcie odcinamy połączenie z centralą niestety pozostaje skolektywizowane społeczeństwo więc co najwyżej uzyskujemy czysto polski twór o ustroju komunizmu z ludzką twarzą
    3.4. Wojsko i policja – dokonujemy puczu tyle, że społeczeństwo przyjmuje to za inscenizację wydarzeń obrony Warszawy w 1920 roku i siedzi w domach oglądając transmisję na żywo
    3.5. Wymiar sprawiedliwości – zaprowadziliśmy sprawiedliwość tyle, że społeczeństwo nie potrafi z niej korzystać, cała reszta pozostaje po staremu
    3.6. Mass-media – wentyl, którymi uchodzą emocje, społeczeństwo staje się jeszcze bardziej bierne
    3.7. Edukacja – po kilku latach mamy świadome swych praw, historii Polski społeczeństwo (podstawą nauczania jest twórczość Mackiewiczów, młodzież obowiązkowa odwiedza: Katyń, Palmiry, Stutthof) . Narasta frustracja społeczeństwa więc władza zmuszona jest dokonać reformy szkolnictwa. Wszystko wraca do normy.
    3.8. Kościół – pomijam, raz: musiałby dokonać się prawdziwy CUD w postaci Piusa XIII, dwa: Watykan leży poza granicami PRL-u.

    I miałby Pan rację tyle, że zapomnieliśmy o marksistowskim bycie, który określa świadomość.

    Dokonujemy pełnej reprywatyzacji znacjonalizowanego przez bolszewików majątku.

    Nie wytrzymuje tego gospodarka PRL-u, wyrzucają nas z E – Niuni (podoba mi się to sformułowanie), marchewka przestaje być owocem. Totalny chaos ale uruchomiona zostaje naturalna człowiekowi przedsiębiorczość. Odradza się wyrżnięta przez bolszewików klasa posiadaczy, ludzi niezależnych. Ludzie oderwani od garnuszka państwa zaczynają organizować kraj według swojego, wolnego uznania. Stajemy się krajem wielonarodowościowym. Wraz z Niemcami i Żydami napływa do kraju kapitał. Mechanizm działa z coraz większą prędkością. Złoża gazu łupkowego są eksploatowane przez Polaków i dla dobra Polski. Nowatorska metoda gazyfikacji węgla kamiennego wprowadzona zostaje ww życie i staje się jednym z kół zamachowych gospodarki.
    Przyjęta zostaje nowa konstytucja, kraj przyjmuje nazwę: Polska. Niestety niedługo po tym trzeba wprowadzić poprawkę. Litwa, Białoruś i Ukraina proszą o przyłączenie, nazwa musi być zmieniona na Rzeczpospolita Polska.

    Tyle z mojej strony. Ciekaw jestem Pana pomysłu.

  6. 6 michał

    To wszystko bardzo dowcipne, ale nie można obalić komunizmu w Polsce, tylko w Polsce. Proszę pamiętać, jaki jest kontekst słów Mackiewicza:

    „…wielki zbiorowy okrzyk: `Dałoj sowietskuju włast’!’ Precz z sowiecką władzą! Dość tego bratania się z komunistami, tej zabawy we wzajemne porozumienia i partykularne solidarności narodowe w imię interesu `państwowego’! Okrzyk, który zerwie się jak wicher, przeskoczy granice, obejmie wszystkich, nie dla `pojednania narodowego’, `pojednania społecznego’, ale dla wyrzucenia ze społeczeństwa zarazy komunistycznej. Okrzyk, który przywróci rozsądek i uciemiężonym i wolnym jeszcze ludziom na świecie.”

    „Zerwie się jak wicher, przeskoczy granice, obejmie wszystkich” – tak widział to Józef Mackiewicz. I wiedział dobrze, co mówił.

  7. 7 gniewoj

    Panie Michale!!!!

    W jaki sposób Wolna Polska miałaby utworzyć unię z komunistyczną Litwą, Białorusią czy Ukrainą?
    Dlaczego „okrzyk” nie może zerwać się akurat na obszarze obecnego PRL-u i „przeskoczyć” właśnie jego „granice”?

    Więcej optymizmu.

  8. 8 michał

    Poniewa nie chodzi o Litwę i Ukrainę, tylko o cały świat. Cały świat jest w okowach, cierpi na „myśl w obcęgach” i dlatego jest tak źle.

    A o optymizm proszę się zwracać do mego milczącego towarzysza niedoli. Ja optymistą nie jestem. „To Lucyfer obiecywał raj na ziemi. Nie trzeba być jego wyznawcą,” jak mówi jeden z bohaterów Mackiewicza.

  9. 9 gniewoj

    Nie będę się spierał czy „okrzyk” zerwie się w jednym miejscu, żeby „przeskoczyć” granice i dotrzeć wszędzie tam gdzie zaraza dotarła czy też, że zerwie się jednocześnie na całym zainfekowanym obszarze.
    Zależy mi na próbie zdefiniowania tego co jest niezbędne to tego by zerwał się okrzyk. Na pomocy z Pana strony mi zależy.

    W Pana niewiarę nie wierzę. Po cóż tworzyłby Pan Wydawnictwo Podziemne? Po cóż na okładce „Droga Pani…” znalazłby się przypis: „now revised and expended by Michał Bąkowski”? Dla czystego sumienia? Tylko? Nie wierzę.

    Odnośnie Lucyfera to akurat piszę w dniu kiedy wszyscy Chrześcijanie wspominają ukrzyżowanie Chrystusa. W Niedzielę świętować będą Cud Zmartwychwstania, zwycięstwa Dobra nad Złem.

    Przy tej okazji pozwolę sobie złożyć Panu i Panu Dariuszowi najlepsze życzenia: radosnych i pełnych nadziei Świąt Wielkiej Nocy.

  10. 10 Dariusz Rohnka

    Panie Gniewoju,

    Bardzo ciekawe i pożyteczne rozważania. Gdyby się nawet miało okazać, że nie ma Pan racji w żadnym z punktów, to i tak Pana wywód zachowuje walor inspiracji. Widać, doskonale Pan rozumie na czym polegać miałby antybolszewizm optymistyczny, gdyby kiedyś do powstania podobnego kierunku miało dość.

    A teraz nieco bardziej konkretnie. Stawia Pan na rozwiązania liberalne w gospodarcze, co, mnie osobiście, bardzo cieszy. Zawsze byłem zdanie, że rzeczywisty wolny rynek, a nie ten wdrażany przez bolszewicką brukselę – koncesjonowano-reglamentowany z zanikającymi elementami wolnego rynku, że taki wolny rynek (nawiasem – jak Pan sobie wyobraża wydarcie z rąk nomenklatury tego co zagrabione, bez rewolucji w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości?) może nie tylko zaspokoić potrzeby ekonomiczne, ale uaktywnić nieco mniej przyziemne sfery bytowania.

    Czy jednak wolny przedsiębiorca będzie zainteresowany rewolucjonizowaniem świata, w którym żyje i… zarobkuje? Obawiam się, że z natury rzeczy może się okazać nieco pasywny w sferze idei. Proszę rzucić okiem na jakże świetnie (do niedawna) prosperujące Stany Zjednoczone? Kto tam sprawuje rząd dusz? Przedstawiciele liberalnej gospodarki? Bynajmniej! I nie tylko dlatego, że taka działalność nie bardzo leży w obszarze ich zainteresowań. Oni po prostu przestają się liczyć.

    Czy to źle, że pieniądze już tak bardzo nie rządzą światem? Teoretycznie… Pod warunkiem jednak, że pałeczki nie przejmuje wszechpotężne „Państwo”, albo też przedstawiciele szalonej, bezwzględnej, antyludzkiej ideologii… Tacy, jak wyrośli z podartych dżinsów, reprezentanci dzieci-kwiatów, dla których inspiracją jest „wojna o hegemonię” Gramsciego, a głównym celem – zdobycie świata.

    Dziękuję bardzo za świąteczne życzenia w imieniu swoim i Michała. Także życzę Panu Radosnych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych.

  11. 11 michał

    Drogi Panie Gniewoju,

    Czuję się w obowiązku wytłumaczyć moją postawę. Nie jestem optymistą. Nie widzę realnych szans na obalenie komunizmu. Tym bardziej jednak, wyrażanie niezgody na to, co jest, wydaje mi się koniecznością. Gdyby była nadzieja, że ten okrzyk zeriwe się itd., to byłby on podjęty przez ludzi lepszych niż ja. W tej chwili ich nie widać, a skoro wszyscy milczą, to trzeba mówić głośno.

    Nie jestem optymistą, nie widzę realnych szans… to brzmi defetystycznie, czyż nie? Nie. Realizm opisu sytuacji, jest koniecznym punktem wyjścia każdej polityki. Tylko przyjmując do wiadomości, jaka jest sytuacja, mogę próbować znaleźć drogę wyjścia, inaczej będę walczył z cieniami.

    Przyjrzyjmy się więc tej sytuacji: czy są w tej chwili szanse na obalenie komunizmu? Nie ma. Ale przyszłość jest zawsze niewiadomą. W tej chwili ich nie widzę, ale jutro mogę je dostrzec. W takim razie więc, stanowskiem koniecznym, postawą minimum, jest zachowanie antykomunimu. Tylko bowiem zachowując antykomunizm, będziemy w stanie wykorzystać nadarzającą się okazję. Nie muszę wcale być optymistą, żeby tak myśleć. Najlepszy dowód, że nie jestem…

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.