Nie proś wilków o pomoc przeciw psom
8 komentarzy Published 3 września 2009    |
16 sierpnia mogliśmy przeczytać w Pravda.info komentarz Władymira Filina, zdeklarowanego marksisty, byłego oficera gru z Kijowa, dobrze powiązanego ze strukturami kgb, ale rzekomo nastawionego przeciw Putinowi. Interesy Filina sięgają od pól makowych w Tadżykistanie do tartaków i hodowli kurczaków w Brazylii. Bywał oskarżany o handel narkotykami i bronią, ale także o konszachty z najemnikami gotowymi obalać rządy. Jest dyrektorem prywatnej firmy wywiadowczej pod nazwą „Daleki Zachód” i tak się składa, że musi dbać o swoją reputację w świecie polityczno-militarnych plotek.
Pewnie słyszeliście o frachtowcu Arctic Sea, pływającym pod maltańską flagą, który niedawno zniknął na Atlantyku, po czym został odnaleziony po sprzecznych raportach. Wedle Filina Arctic Sea miał na pokładzie cztery rakiety X-55, które załadowano w Kaliningradzie. Rakiety pozbawione były głowic, ponieważ głowice przesłano osobno na innym statku. Filin utrzymuje, że rakiety były dostosowane do przenoszenia sowieckich materiałów biochemicznych „przesłanych uprzednio z Rosji do Iranu drogą lotniczą”.
Rakiety na pokładzie Arctic Sea były zamaskowane ładunkiem drzewa z Finlandii, przeznaczonym dla Algierii, gdzie przedstawiciele Irańskiej Gwardii Rewolucyjnej oczekiwali dostawy. Filin pisze: „Rosyjscy specjaliści mieli przybyć do Iranu w niedługiej przyszłości w celu przygotowania irańskich samolotów Su-24 do użycia rakiet X-55 oraz dla ćwiczenia irańskich sił zbrojnych w operowaniu tymi systemami broni.” Transfer materiałów biochemicznych do Iranu, wraz ze zmodyfikowanymi wersjami rakiet i głowic, ma na celu umożliwienie Iranowi zbrojnej odpowiedzi na atak izraelski skierowany przeciw irańskim urządzeniom nuklearnym.
W ten sposób Rosja wzmacnia Iran, osłabiając pozycję Izraela i Stanów Zjednoczonych. Jest oczywiste, że Moskwa pragnie destabilizacji Bliskiego Wschodu i zakłócenia głównych ośrodków produkcji ropy naftowej oraz dróg handlowych. Gdyby Iran użył broni biochemicznej przeciw Izraelowi dalsza eskalacja byłaby nieunikniona, w wyniku czego cena ropy skoczyłaby – zdaniem Filina – do $200-300 za baryłkę. Konsekwencje byłyby oczywiście opłakane dla uzależnionych od ropy krajów Zachodu, które i tak już cierpią na skutek finansowego kryzysu.
Z rosyjskiego punktu widzenia natomiast, wysoka cena ropy wzmocniłaby rosyjskie państwo i ustabilizowała irański reżym pod nacjonalistycznym sztandarem. Moskwa przewiduje zamknięcie cieśniny Ormuz, wielką mobilizację terrorystów i nową falę gwałtów w Iraku. Wedle Filina, „dowiedziawszy się o ładunku ukrytym na pokładzie Arctic Sea, zachodnie mocarstwo, które pragnie strategicznego porozumienia z Ukrainą, było gotowe do opanowania statku. Jednak obawiając się międzynarodowego skandalu, który zdusiłby w zarodku wysiłki ku poprawie stosunków z Putinem, państwo to zdecydowało się na nieformalną akcję.”
Innymi słowy, piraci, którzy opanowali statek w pobliżu brzegów Szwecji, to byli amerykańscy komandosi (przebrani za szwedzką policję). Epizod ten, według Filina, rozjuszył Kreml, który w odpowiedzi natarł na pro-amerykański rząd na Ukrainie. Z powodów, których Filin nie tłumaczy, Kreml ma rzekomo oskarżać Ukrainę o zaalarmowanie Amerykanów w sprawie ładunku Arctic Sea. W konsekwencji, prezydent Miedwiediew napisał otwarty list do Juszczenki, nazywając jego politykę „otwarcie antyrosyjską”, co z kolei wzmogło napięcie pomiędzy Rosją i Ukrainą.
Czytelnik musi się w tym miejscu zatrzymać i odłożyć te rewelacje na bok. Wszystkie bowiem fakty prędko obrastają w Rosji warstwami fikcji. Najdziksze poglądy, często bliskie paranoi, zmieszane ze spiskowymi teoriami, z plotkami, z fantastycznymi spekulacjami i odrobinką prawdy – pozostawiają obserwatora w stanie hipnozy wywołanej paradą szybko zmieniających się jaskrawych obrazów. Wszystko jest prawdopodobne w opowiadaniu Filina oprócz konkluzji. I nic nie może być poddane niezależnej weryfikacji. Jego historyjka zaczyna się od walki supermocarstw o wpływy na Bliskim Wschodzie, a kończy się na sporze między Moskwą a Kijowem. Ukraiński prezydent, który został otruty przez kgb pięć lat temu, walczyć ma przeciw pro-rosyjskim siłom w ukraińskim rządzie; przeciw pro-rosyjskim mediom; przeciw parlamentowi naszpikowanemu rosyjskimi agentami.
Czy to nie oburzające, że amerykańscy komandosi zajęli Arctic Sea? Czy nie jest irytujące, że ukraiński prezydent miałby stać po stronie Stanów Zjednoczonych? Można się domyślać, że były jakieś negocjacje pomiędzy Moskwą i Waszyngtonem i sprawa została rozwiązana. (Być może rakiety będą musiały wrócić do Rosji.) Ale gdzie leży prawda?
Jeżeli chcecie dowiedzieć się prawdy o Rosji, jeśli chcecie spenetrować rzeczywistość reżymu kagebistów, to nie powinniście słuchać płatnych sługusów i pieczeniarzy z sowieckiej przeszłości. W naszych czasach, nie znajdziemy prawdy u ludzi powiązanych z rosyjskim wywiadem, u profesorów czy poczytnych autorów, bo oni wszyscy są częścią nieprzerwanej kampanii dezinformacji. Po amerykańskiej stronie nie jest lepiej, najgłębszej prawdy nie znajdzie się w mediach, w CIA czy NSA, w Kongresie czy Departamencie Stanu.
Mieszanie faktów z fikcją i budowanie mitów z takich cegiełek, stało się dla nas codziennością. Samooszukujemy się z wyboru. Wiemy, że Rosja jest macierzą współczesnego terroryzmu. Wiemy, że rosyjska gospodarka zdominowana jest przez służalców z kgb i innych struktur sowieckich. Wiemy – i nie powinniśmy nigdy zapominać – że Ameryka jest przeznaczona na zniszczenie przez rosyjskich strategów. To nie jest spekulacja, ale fakty. Potwierdzone przez uciekinierów takich, jak Sergiej Tretiakow, dysydentów, jak Marina i Wiktor Kałasznikowie, a także przez rosyjski sztab główny, który oznajmia swą wrogość wobec Ameryki poprzez przygotowania wojenne, których nie da się inaczej wytłumaczyć.
Jako konkluzji użyję komentarza wypowiedzianego niedawno przez zniechęconego rosyjskiego działacza demokratycznego, który tak określił sytuację polityczną w Rosji: „Putin i opozycja to jeden zespół. A ściślej, dwa zespoły, ale dzielą władzę. Granice pomiędzy nimi są bardzo płynne.”
Przekład artykułu Never Ask the Wolves to Help You Against the Dogs by
J. R. Nyquist opublikowanego 21 sierpnia 2009
http://www.financialsense.com/stormwatch/geo/pastanalysis
/2009/0821.html
Prześlij znajomemu
„…Putin i opozycja to jeden zespół…”
Dodałbym do tego, że – niestety – Rosja i Ukraina to także jeden zespół. A jednak polscy geopolitycy (nie wspominając już o fascynatach Giedroyciem) nie są w stanie tego dostrzec.
Propagowanie przez dziesięciolecia rzekomego rozłamu chińsko-sowieckiego było tak wielkim sukcesem, że byłoby szaleństwem ze strony Kremla nie powtórzyć tego procederu w postaci „rozłamu rosyjsko-ukraińskiego”. Będziemy więc nadal częstowani dorocznym spektaklem „zakręcania kurka” i wzajemnym obwinianiem się za brak gazu w Europie.
Poczynania Filina są tylko drobiazgiem w tym wielkim malowidle al fresco.
Sojusz rosyjsko – niemiecki od wielu wielu lat jest faktem!
Ignorowanie tego jest samobójstwem, lub świadoma działalnością agenturalną
Czy zaliczy mnie Pan do samobójców, czy raczej do świadomych agentów, jeżeli powiem, e żaden taki sojusz istnieć nie może?
Widzi Pan, z mojego punktu widzenia, Rosja nie istnieje. Przestała istnieć pewnej nocy w listopadzie 1917 roku, kiedy szajka międzynarodowych opryszków przejęła władzę w największym państwie na świecie. Rosja była największym wrogiem tych gangsterów i niszczyli ją na każdym kroku, a Rosja walczyła przeciw bolszewizmowi z zaciętością, której tylko można Rosjanom pozazdrościć. To „coś”, co powstało na gruzach państwa rosyjskiego, nie było ani państwem, ani tym bardziej państwem rosyjskim. Na bolszewickim puczu skończyła się ciągłość historyczna rosyjskiego państwa, a rozpoczęła historia międzynarodowego bolszewizmu.
Bolszewizm obrał sobie siedzibę w Moskwie, nic więc dziwnego, że kierunki ekspansji bolszewizmu były takie same, jak wcześniej kierunki ekspansji imperialnej Rosji. Jednak treść tej ekspansji była inna, wręcz odwrotna.
Natomiast co do niemieckiej strony „sojuszu”, o którym Pan mówi, to nie jedni Niemcy tańczą tak, jak im bolszewicy zagrają. Nie nazywałbym tego sojuszem, a raczej mieszanką agenturalności z krótkowzrocznością. Agenci tacy jak Schroeder, wiedzą, co robią, a inni są naiwnie zaślepieni błędnym pojęciem, że mają do czynienia z Rosją, a nie z sowietami.
Witam.
Zgadzam się z opinią, że Schroder to agent. Ale czy sądzi Pan, że Angela Merkel nie zdaje sobie sprawy z tego, kto rządzi w Rosji Sowieckiej? Otóż ona napewno zdaje sobie sprawę. Typowy przykład zachodniego ignoranta („przecież komunizm się skończył, a Putin i Miedwiediew to normalni politycy!”) Typowy przykład równie nacjonalistycznego, co „postpolitycznego” polityka niemieckiego. Zważywszy na to, iż wywodzi się z CDU – za czasów enerdówka opozycji koncesjonowanej , agenturalności nie wykluczyłbym. A już na pewno wpływu, jaki wywarli na nią politycy faktycznie będący agentami.
Poza tym – powtórzę się – kłania się nacjonalizm. W tym wypadku osobliwa wersja nacjonalizmu niemieckiego, jednoczącego wszystkie tamtejsze ugrupowania: od Trockistowskiej Ligi Komunistycznej, przez partie wielkich i małych koalicyj (CDU-CSU, SPD, zielonych i liberałów) po NPD i DVU. I prowadzący Niemcy drogą donikąd…
Drogi Panie Ryszardzie,
Nie rozumiem, co chce Pan powiedzieć. Czy Merkel zdaje sobie sprawę, że „Rosja” Putina, to przedłużenie sowietów, czy też jest typowym przykładem „zachodniego ignoranta”? Jest typowym przykładem „nacjonalistycznego i ‚postpolitycznego’ polityka niemieckiego”, czy właśnie zdaje sobie sprawę z tego, kto rządzi w sowietach?
Jeżeli inteligentni ludzie, jak nie przymierzając Aleksander Ścios, gotowi są widzieć w tym sowieckim tworze Rosję, to czego spodziewać się po Angeli Merkel?
Mnie jakoś ogólnie mniej dręczy nacjonalizm innych narodów niż mojego własnego. Nie mam żadnych wątpliwości, że nacjonalizm prowadzi Niemcy donikąd, ale jakie Polacy mają prawo im to wytykać? Uznanie prlu za państwo polskie jest zbrodnią, w takim kontekście, co mi tam niemiecki nacjonalizm?
Drogi Panie Michale,
Zakładam, że Merkel, jako kanclerz najważniejszego i najpotężniejszego państwa w Europie (pomijając neosowiety i Francję) jest na tyle inteligentna, że na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że „Rosja” Putina to przedłużenie sowietów. Nawet „anty-antykomunista” MUSI zauważyć, że Putin to podpułkownik KGB. Na pewno zauważa zbrodnie popełniane przez reżim KGB/FSB-GRU.
Ignorancja zarówno jej, jak i innych polityków zachodnich polega na traktowaniu przywódców Sowietów (a także ChRL et consortes) jako „men we can do business with”.
***
Aleksander Ścios na pewno zdaje sobie sprawę, że współczesna „Rosja” jest niczym innym, a „pieriestrojoną” sowiecją , a dla poparcia swojej tezy cytuje m.in. Nyquista, który przecież też używa określenia „Rosja”. W tym wypadku różnica pomiędzy tym, co pisze Pan a Ścios ma charakter semantyczny, a nie merytoryczny.
Nad nazywaniem II PRL „III RP” również ubolewam, ale czy to jest zbrodnia? Nie, raczej poważny błąd. A parafrazując Talleyranda – błąd bywa gorszy od zbrodni.
Panie Ryszardzie,
W moim mniemaniu bardzo Pan przecenia Frau Merkel. Bardzo. Ona rozumie nie więcej niż przeciętny demoliberalny polityk, czyli tylko tyle, co trzeba zrobić, żeby wygrać następne wybory.
Nie zbrodnia, ale błąd, a błąd bywa gorszy od zbrodni? Nie wiem, czy mogę się zgodzić z obydwoma członami takiego postawienia sprawy. Jestem człowiekiem, więc popełniam błędy. Błąd to pochodna niedoskonałości naszego poznania, a zbrodnia to występek woli.