Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Dariusz Rohnka


Nowak czyli Bolek RWE

A zatem, po ich owocach poznacie ich.

Z całą pewnością donosicielska kariera Lecha Wałęsy nie powinna mieć decydującego wpływu na ocenę jego działalności. Równie a może i bardziej skutecznych agentów komunistycznej władzy były setki, a raczej setki tysięcy. Dopiero ujawnienie owej masy ludowych szpicli, a nie zdemaskowanie jednego drobnego pomocnika bolszewickich hycli o znanym w świecie nazwisku, dałoby jako taki obraz peerelowskiej rzeczywistości.

Czy Wałęsa donosił na swoich kolegów, czy był ich tuzin, czy może dwie setki, czy robił to przez rok czy przez dziesięciolecia nie ma większego znaczenia z perspektywy najnowszej historii. Nie można tego samego powiedzieć o wpływie jaki wywarł na politykę w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Mniej istotne przy tym, w jakim stopniu był politykiem autonomicznym, w jakim – zwykłym figurantem, bardziej interesujący wydaje się bilans politycznych poczynań, które swoim nazwiskiem firmował. Dyskusja nad peryferyjną kwestią wałęsowskiego szpiclowania odwraca nieuchronnie uwagę od znacznie ważniejszego wątku jego politycznej aktywności. Nie trzeba tajnych teczek, esbeckich wywiadów, relacji poszkodowanych kolegów, aby wyrobić sobie opinie o tej, niewątpliwie historycznej postaci, o roli jaką odegrał w komunistycznym spisku, w jaki sposób wpłynął na kształt rzeczywistości politycznej.

Nasuwa się w tym miejscu skojarzenie z podobnym przypadkiem deptania około peerelowskiej legendy, człowiekiem, który, podobnie jak Wałęsa, oskarżony został o współpracę. Wobec Nowaka-Jeziorańskiego, bo o nim tu mowa, wysunięto zarzuty kolaboracji z hitlerowskim okupantem. Konkretnie chodziło o zarzut sprawowania funkcji nadkomisarza w instytucji zajmującej się administrowaniem mienia skonfiskowanego ludności żydowskiej w latach 1940-1942. Podobnie jak Wałęsa w swojej sprawie, Nowak mniej lub bardziej konsekwentnie, zależnie od okoliczności, zaprzeczał, wytyczając proces gazecie, która opublikowała irytujące go rewelacje. Atmosfera uległa zagęszczeniu, gdy okazało się, że sąd nie znalazł podstaw, aby poprzeć skargę dyrektora polskiej rozgłośni, co pośrednio sugerowało, że redaktorzy gazety nie rozminęli się z prawdą. W tej sytuacji nie tylko Nowak, ale także instytucja, w której pracował na odpowiedzialnym stanowisku, została narażona na kompromitację. I znowu podobnie jak w przypadku związkowego lidera, zdecydowano na jedno jedyne racjonalne rozwiązanie – wyciszenie, a Nowak, po upływie niedługiego czasu został, możliwie dyskretnie, zwolniony ze sprawowanej funkcji.

Nowakowi, podobnie jak Wałęsie, udało się uniknąć konsekwencji. Podobnie jak nad Wałęsą, rozpięto nad Nowakiem wielobarwny parasol ochronny różnorakich autorytetów, prześcigających się w dowodzeniu bezwzględnej czystości moralnej eksdyrektora. Jedyna różnica w zestawieniu z gdańskim elektrykiem polegała na roli, jaką w tym kontekście odegrał instytut pamięci narodowej. W przypadku Nowaka nie atakował jego rzekomo heroicznej przeszłości, ale przeciwnie, pokusił się o zastosowanie najbardziej wymyślnych środków operacyjnych, aby jego przeszłość wybielić.

Najważniejsza analogia pomiędzy Wałęsą i Nowakiem nie ma związku z ich mroczną przeszłością, z tym co robili w młodości, z mniej lub bardziej tajnymi dokumentami, wyciąganymi po latach z zakamarków archiwów i ludzkiej pamięci. Przeciwnie, jest związana z możliwie najbardziej eksponowanym okresem życia, gdy obaj byli osobami publicznymi i grali pierwsze polityczne skrzypce. Nie dlatego biografia Wałęsy jest ważna, że donosił na swoich stoczniowych kolegów, ale ze względu na zakres i charakter jego współpracy z komunistyczną władzą. To samo, przez analogię, wypada powiedzieć o Nowaku.

Jako dyrektor polskiej sekcji RWE niemal przez ćwierć wieku Nowak odgrywał rolę złego ducha emigracji. Spoczywające w jego rękach pieniądze amerykańskiego podatnika, którymi mógł dość dowolnie dysponować, wielu pozwoliły mu sobie zjednać, innych powstrzymać przed nazbyt natrętną krytyką. Zdarzało się, że przy zastosowaniu środków pieniężnych uciszał już nie tylko pojedyncze osoby, ale całe gazety. Tak było w przypadku jedynej na emigracji gazety codziennej, Dziennika Polskiego, która, w ocenie Nowaka, zbyt natarczywie krytykowała zarówno prowadzoną przez niego instytucję, jak jej dyrektora osobiście. W efekcie sporu (Dziennik zarzucał Nowakowi przejście na pozycje prokomunistyczne), zarówno wydawca, Leszek Kirkien, jak i redaktor naczelny gazety, Tadeusz Horka, zostali usunięci ze swoich stanowisk.

Przykłady powyższej, nazwijmy to społecznej aktywności Nowaka-Jeziorańskiego można by mnożyć, skupmy się jednak na jednym jedynym przypadku, który wedle słów Kazimierza Zamorskiego, długoletniego kierownika działu badawczego polskiej sekcji RWE, na zawsze zapewni Nowakowi poczesne miejsce w historii literatury – na przypadku zwalczania Józefa Mackiewicza.

Niechęć, czy raczej nienawiść, jaką przejawiał Nowak do autora Zwycięstwa prowokacji, została upubliczniona przy okazji związanej z tzw. Listem pasterskim, w którym krajowy episkopat w sposób jednoznaczny zadeklarował swoje prokomunistyczne sympatie. Na wystąpienie Mackiewicza w tej sprawie Nowak zareagował obelżywym listem, którego nie zgodziła się opublikować redakcja Wiadomości. Rzecz cała, dość dokładnie już opisana gdzie indziej, zakończyła się wielką awanturą. To jednak nie tyle ostudziło zapędy Nowaka, co znacząco je wzmogło. Rychło też przystąpił do montowania wielkiej kampanii nienawiści, wymierzonej w Józefa Mackiewicza.

Dodatkowym impulsem do ataków, a także okolicznością, która bardzo ułatwiła Nowakowi zadanie była wydana w 1969 roku ostatnia powieść Mackiewicza Nie trzeba głośno mówić, w której autor zawarł sugestywny obraz kolaborującej z sowietami Armii Krajowej. Nowak nie miał zatem problemów, aby nakłonić zgromadzonych na XI zjeździe delegatów koła AK do powzięcia uchwały potępiającej działalność Józefa Mackiewicza, autora książki zniesławiającej „władze Polski Podziemnej oraz dowództwo i żołnierzy Armii Krajowej”. Zjazd zobowiązał ponadto zarząd główny koła AK „do poinformowania społeczeństwa” o „oszczerczych” praktykach pisarza, czego efektem był paszkwil na Mackiewicza Pod pręgierzem.

Trudno stwierdzić z absolutną pewnością jakie motywy kierowały postępowaniem Nowaka, choć na czoło wysuwają się dwa aspekty. Osobista uraza oraz antykomunizm Józefa Mackiewicza, który bardzo przeszkadzał dyrektorowi w realizacji jego prokomunistycznych zamierzeń.

Powodem urazy osobistej mogła być powieść Nie trzeba głośno mówić, gdzie, co prawda nie pada nazwisko Nowak-Jeziorański, nie ma także mowy o „komisarycznym zarządzie”, jest jednak pewien fragment, który ostatnio przypomniał Michał Bąkowski, a który w ocenie Nowaka mógł być zapewne klarowną aluzją do jego wojennych oraz powojennych wyczynów. Mackiewicz pisał:

„Pewnie, że nie jest źle, dopóki cały świat walczy ze zbrodniarzem. Będzie źle dopiero, gdy zabroni walczyć ze zbrodniarzem. Ale mówiliśmy o poznaniu prawdy i związanych z tym trudnościach. Najprostszy przykład: Podobno mamy znakomitego szefa drugiego oddziału AK. Ten, powiedzmy, dokonywuje wykrycia niezmiernie ważnej dla sojuszników tajemnicy, dotyczącej, powiedzmy, tajnej broni niemieckiej. Dostarcza tę rzecz na zachód, przez tajnego kuriera. Mówię w płaszczyźnie czysto teoretycznej. Wszystko jedno, jak się ten kurier nazywa: „Janek”, „Franek”, „Drych”, „Brych”, czy „Zych”. Słowem, po przybyciu na zachód, twierdzi, że on nie tylko przewiózł, ale z narażeniem życia sam wykradł te tajemnice. Szalone fetowanie. Król angielski zaprasza go na śniadanie, prezydent Roosevelt na obiad. Sława światowa, bohater narodowy. Cała Polska jest z niego dumna. Czy w takiej sytuacji może komukolwiek zależeć na zdemaskowaniu łapsa, że to lipa, że to nie on, a kto inny tego dokonał? Gdy ma już najpotężniejszych przyjaciół po swojej stronie, gdy takie zdemaskowanie groziłoby kompromitacją narodową? Jasne, że nikomu na świecie.”

Z pozoru nic takiego, ale tylko w tym przypadku, jeśli nie zna się historii przytoczonej po upływie ćwierćwiecza przez Kazimierza Zamorskiego (Kazimierz Zamorski, Pod anteną Radia Wolna Europa, Poznań 1995). W rozdziale Klucz do Peenemünde Zamorski opisuje niezwykłą przygodę radiowego dyrektora. Wkrótce po zakończeniu wojny na powierzchnię wypłynęła sprawa polskiego udziału w zdobyciu niemieckiej broni V1 i V2. Do Nowaka, jako do eksperta, zgłosił się pewien poczytny pisarz z prośbą o udzielenie informacji. Ponieważ ten nie miał pojęcia o polskim udziale w tej niezwykłej historii zwrócił się z kolei do płk Kazimierza Iranka-Osmeckiego, byłego szefa wywiadu AK, z zapytaniem czy AK miała coś wspólnego z wykryciem broni V. Pułkownik zaskoczony brakiem wiedzy na ten temat ze strony Nowaka przekazał mu tytuły artykułów, jakie na ten temat napisał. Wyraził nadto gotowość osobistego porozmawiania z brytyjskim pisarzem. Ten się jednak nie zgłosił. Zgłosił się natomiast Nowak z zapytaniem, czy nie jest możliwe, że to właśnie on, kurier Nowak, przewiózł plany „tajnej broni” na Zachód. Iranek-Osmecki stanowczo zaprzeczył, przedstawiając chronologię wydarzeń, wedle której materiały te zostały przewiezione na Zachód na kilka tygodni przed podróżą Nowaka. Wyjaśnił także, że były to dane nie tyle o tajnej broni, ale o starannie strzeżonym ośrodku doświadczalnym w Peenemünde. Stwierdził także, że tak ważne plany mogły zostać powierzone jedynie absolutnie pewnym specjalnym kurierom, korzystającym z już przetartego szlaku, który był w wyłącznej dyspozycji Oddziału II. Nie zbiło to jednak z tropu Nowaka, który zaproponował pułkownikowi uczestnictwo w serii wspólnych odczytów: szefa wywiadu AK, który zdobył oraz jego najważniejszego kuriera, który przewiózł ważne dla losów wojny materiały. Pułkownik zdecydowanie odmówił.

W 1952 roku, po ukazaniu się książki Bernarda Newmana o polskim udziale w wykryciu niemieckiej Wunderwaffe okazało się, że Nowak zdecydował się jednak wziąć w udział w wyimaginowanej akcji i stosowną wersję przekazał autorowi książki. Brytyjski pisarz cytował Nowaka: „”Moje mikrofilmy doszły bezpiecznie, ale nie wcześniej niż po wojnie dowiedziałem się co one zawierały: plany i informacje dotyczące niemieckiej stacji badawczej w Peenemünde!”

Iranek-Osmecki zaprotestował w liście skierowanym do redakcji Wiadomości, w którym pisał:

„Książka nie czyni niestety zadość intencjom autora; obraz podziemia nie jest wierny a zgodność z faktami pozostawia wiele do życzenia. […] Braki książki pod tym względem trzeba złożyć na karb tych, którzy dostarczyli autorowi informacji niewystarczających, spaczonych lub zgoła fałszywych. […] Książka wprowadza do akcji kilka postaci urojonych i rzeczywistych. Postaciami urojonymi można oczywiście operować dowolnie, gdy chodzi natomiast o osoby biorące rzeczywisty udział w wydarzeniach, trzeba trzymać się faktów. […] Udział trzeciej osoby rzeczywistej, kpt. Jana Nowaka, w przewiezieniu planów Peenemünde z Warszawy do Stockholmu również niezgodny jest z faktami. Odbył on wprawdzie w czerwcu 1943 podróż z Warszawy do Stockholmu, ze zgoła innym przeznaczeniem, ale już w kwietniu tego roku plany Peenemünde były w rękach sztabu brytyjskiego w Londynie. Dokumenty znajdujące się w archiwach londyńskich, na które powołuje się książka, nie zawierają żadnej wzmianki o udziale kpt. Nowaka w całej tej akcji, gdyż nic nie miał on z nią wspólnego w żadnym stadium jej rozwoju. Trudno zrozumieć, jaki cel ma wprowadzenie do opowiadania osoby rzeczywistej, której udział w wydarzeniach jest tylko urojony.”

Mimo ostrego w tonie wystąpienia oraz drastycznej kwestii dokumentów, na które powoływano się w książce, cała sprawa nie spotkała się z szerszym odzewem. Nowak dyskretnie milczał, pozwalając aby legenda jego wojennych wyczynów rozwijała się samodzielnie, dzięki czemu w biogramie opublikowanym przez RWE w 1989 roku można było wyczytać:

„…. przemycił się z Polski w bunkrze węglowym szwedzkiego statku, by doręczyć Sprzymierzonym dane zebrane przez polską podziemną Armię Krajową o niemieckich rakietowych próbach doświadczalnych w Peenemünde.”

Jeśli nawet przytoczony wyżej fragment Nie trzeba głośno mówić nadal nie wydaje się jednoznaczny, trudno przypuszczać, aby Nowak mógł mieć jakiekolwiek wątpliwości, że jest to odrobinę tylko zakamuflowany, personalny atak na jego osobę. Biorąc pod uwagę rangę pisarską Mackiewicza, pewność, że jego utwory znajdą trwałe miejsce w historii literatury o wiele lepiej zrozumiała wydaje się furia, z jaką Nowak atakował pisarza.

Nowak nie długo musiał czerpać z pokładów własnej intuicji. W tym samym roku 1969 ukazała się broszura Mackiewicza zatytułowana … mówi Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa…, poświęcona w znacznej mierze osobie Nowaka i jego poczynaniom. Mackiewicz zastrzegł, co prawda, że jego tekst nie ma charakteru „rozgrywki osobistej”, wątpliwe jednak czy taka deklaracja uspokoiła Nowaka. Gdyby jednak nawet jego nazwisko nie pojawiło się ani razu, tezy zawarte w publikacji i tak bardzo mocno nadwerężały pozycję polityczną dyrektora. Mackiewicz demaskował faktyczną rolę RWE. Pisał, że radiostacja już dawno zrezygnowała z głoszenia wszelkiego antykomunizmu na rzecz dogadywania się z komunistami, prowadzenia dialogu. Że w istocie Free Europe nie reprezentuje żadnego wolnego poglądu politycznego, lecz wyłącznie obcą instrukcję odgórną, że zarówno jej kierownictwo jak i budżet są w pełni uzależnione od amerykańskiego wywiadu i w pełni dyspozycyjne wobec jego zaleceń. Dlaczego w takim razie, zapytywał Mackiewicz, kierownictwo polskiej sekcji za wszelką cenę stara się stworzyć wrażenie, że w istocie reprezentuje interesy polskie? Czy po to, aby z tym lepszym skutkiem opanować emigrację polską?

Te i pozostałe tezy Mackiewicza zawarte w broszurze, zbyt obszernej aby ją w tym miejscu w pełni zrelacjonować, musiały wywrzeć piorunujące wrażenie na radiowym dyrektorze. Nikt zapewne do tej pory nie ośmielił się pisać o nim z równą swobodą i szczerością. Zakwestionowanie moralnych kwalifikacji Józefa Mackiewicza stało się od tej pory jednym z głównych priorytetów Nowaka.

W tym kontekście warto sięgnąć po korespondencję, jaką prowadził Nowak ze Stefanem Korbońskim. Korboński, może dlatego, że niewiele miał do powiedzenia, wykazywał daleko posuniętą ostrożność. Nowak był zdeterminowany, posuwając się nawet do stwierdzenia, że „wyeliminowanie Mackiewicza z niepodległościowej publicystyki politycznej” uważa za rzecz nieporównanie ważniejszą od realizacji koncepcji politycznych Korbońskiego. Dwa aspekty tych listów wydają się najważniejsze: z jednej strony obawa przed procesem o zniesławienie, który mógłby wytoczyć Mackiewicz, z drugiej – chęć uniknięcia za wszelką cenę merytorycznej dyskusji z pisarzem. W końcu przy pomocy delikatnego szantażu, Korboński dał się namówić na zabranie głosu, w zamian uzyskując poparcie Nowaka dla przygotowanej przez siebie inicjatywy politycznej.

Wysiłek jaki włożył Nowak w zwalczanie Józefa Mackiewicza nie przyniósł efektów. Przygotowany przez niego donos był jedynie kolejnym, źle udokumentowanym paszkwilem. W zestawieniu z publicystycznym i ideowym dorobkiem Mackiewicza ataki o podobnej wadze gatunkowej nie mogły zakończyć się powodzeniem. Epizod ten podpowiada jednak wiele na temat etycznych walorów Nowaka-Jeziorańskiego, stosowanych przez niego metod i celów, jakie przed sobą stawiał. Z całą pewnością walka z komunizmem nie była jego priorytetem, przynajmniej od momentu kiedy owa walka przestała interesować jego amerykańskich mocodawców. Poza dbałością o karierę, zamiłowaniem do intrygi, pozostawało już chyba tylko budowanie i pielęgnacja własnej legendy. I w tym ostatnim punkcie odniósł Nowak względnie największy sukces.

Nowak i Wałęsa stali się ikonami „upadku komunizmu”. Ludzie, którzy zrobili wiele dla pogrzebania antykomunistycznej idei, dla rozpolitykowanej peerelowskiej gawiedzi okazali się symbolami walki i oporu. Trudno dociec, działania którego z nich okazały się bardziej szkodliwe, ale analogia pomiędzy nimi nasuwa się nieodparcie. Wałęsa uczynił bardzo wiele dla wsparcia fikcji demokratycznych przemian; domeną destrukcyjnych działań Nowaka była zarówno emigracja, jak i peerelowskie społeczeństwo. Wałęsa działał z rozmachem, firmując swoim nazwiskiem kolejne kreacje polityczne; Nowak był bardziej metodyczny, prowadząc przez dziesięciolecia żmudną pracę u podstaw. Obaj dopasowywali umiejętnie stosowane metody do zmiennej koniunktury, dla obu celem nadrzędnym były ich własne kariery.

Piewcy peerelowskiej dysydenterii i okrągłego stołu mają bohaterów skrojonych wedle ich własnych potrzeb. Wałęsa i Nowak nadają się jak nikt inny do personifikowania legendy rodzimej pierestrojki. Są równie wiarygodni i autentyczni. A historia pisana z ich profilami w tle może, w perspektywie czasu, przynieść więcej pożytku, aniżeli szkody.



Prześlij znajomemu

6 Komentarz(e/y) do “Nowak czyli Bolek RWE”

  1. 1 Waldemar

    Drogi Panie
    Daj Pan sobie spokój z obsmarowywaniem Jeziorańskiego.
    Można mieć wątpliwości co do różnych jego decyzji, jednak robić z niego niemieckiego agenta w czasie wojny, porównywać do Wałęsy itd. to nie fair.
    Nikt sie na to nie nabierze. Zerowa ilość wpisów pod tym postem odzwierciedla poparcie dla Pańskich tez.

  2. 2 Dariusz Rohnka

    Szanowny Panie,
    Gratuluję niezwykle ujmującego stylu wypowiedzi oraz pełnego swady podejścia do merytorycznej zawartości cudzych tekstów. Konia z rzędem jednak temu, kto wskaże w moim tekście miejsce, w którym przypisuję Nowakowi rolę niemieckiego agenta. Napisałem, mniemam, wyraźnie, że wysunięto wobec niego zarzut kolaboracji z niemieckim okupantem oraz że Nowak zareagował wytoczeniem procesu o zniesławienie, który przegrał. Są to zresztą kwestie doskonale znane i nie odkryłem w tym punkcie najmniejszej tajemnicy.
    Jeśli zaś idzie o porównanie z Wałęsą, które najwyraźniej bardzo Pana ubodło, skłonny jestem stwierdzić, że podobieństwami pomiędzy nimi, zarówno pod względem politycznym jak i charakterologicznym, można by wypełnić nie jeden, a tuzin artykułów. Szczęśliwie, pisanie o postaciach pokroju Nowaka czy Wałęsy nie sprawia mi najmniejszej przyjemności i daleki jestem od pomysłu rozwijania stosownych wątków.
    Na koniec muszę wyznać, iż także ubolewam nad brakiem poparcia społecznego dla formułowanych przeze mnie tez.

  3. 3 Waldemar

    Proszę Pana
    To tak jakbym ja oskarżył Pana, że oczerniając Jeziorańskiego robi Pan to na czyjeś zlecenie, Pan wytoczył mi proces o zniesławienie i by Pan ten proces przegrał. Czy oznacza to że rzeczywiście robi Pan to na czyjeś zlecenie ? Niekoniecznie !!!
    Podobnie – można by napisać z dwanaście artykułów na temat różnic między Wałęsą a Jeziorańskim. Mam pewną satysfakcję, że obywu Panów mogłem poznać osobiście i trochę wiem o czym mówię.
    Dodatkowo nie podzielam poglądów Panów na temat Niny Karsow i jej rzekomo właściwego zarządzania spuścizną po Józefie Mackiewiczu. Niezależnie od znanych Panu i mnie afiliacji tej osoby (mam na myśli jej komunistyczną przeszłość) , to popełniła ona fałszerstwo nabywając prawa do twórczości Mackiewicza. Zajmuje się ona raczej blokowaniem dostępu do jego ksiązek niż upowszechnianiem ich. Na szczęście internet pozwala przełamać w znacznym stopniu tą blokadę.
    Podejmuję tę dyskusję, bo z drugij strony podzielam szereg poglądów prezentowanych tutaj. W szczególności również jestem entuzjastą Mackiewicza.
    Pozdrowienia

  4. 4 michał

    Nie! Nic nie wiedziałem o komunistycznej przeszłości Pani Niny Karsov. Naiwnie myślałem, że antykomunizm jest przeciwieństwem komunizmu, a Pani Karsov ma antykomunistyczną przeszłość. Że też tak dałem się nabrać! Niechże nas pan koniecznie oświeci.

  5. 5 Waldemar

    To podobno Camus powiedział, że „większość nieszczęść bierze się z niewiedzy”.
    A co z pozostałymi ?
    Nie wyglądacie Panowie na niedouczonych.
    Żegnam

  6. 6 michał

    Jeśli ktoś nie potrafi odróżnić komunisty od antykomunisty, to nie jest już przypadek nieuctwa, raczej wygląda to na smutny przykład odmóżdżenia. Ale też niczego innego nie należało się spodziewać od kogoś, kto myli słuszność z „poparciem dla tez” mierzonym „ilością wpisów pod postem”. „Post”, to jest wstrzymywanie się od posiłków, przynajmniej wśród antykomunistów.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.