Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?




Foxmulder


Szanowny Panie

Niektórzy mówią, że jest Pan równie zaciętym i wytrwałym polemistą jak śp. Robert Larkowski – choć oczywiście prowadzi Pan polemikę w zupełnie innym stylu.

Słusznie zwraca Pan uwagę na hermetyzm szeroko pojętych środowisk konserwatywnych, w tym hermetyzm Pańskiego środowiska. Ów hermetyzm przejawia się choćby w tym, że komentarze pod tekstami autorów Wydawnictwa Podziemnego zostawiają tylko inni autorzy Wydawnictwa Podziemnego utwierdzając się w nawzajem w przekonaniu, że są nieskazitelnymi konserwatystami i antykomunistami masakrującymi swoimi tekstami „polrealistów” i wszelaką fałszywą prawicę. Państwa idee nie przebijają się jednak na zewnątrz a jak się już przebiją, to są tak poobijane, że nie są brane na poważnie. Mogą się Państwo pocieszać, że nie traktowano też poważnie dyplomatów gen. Denikina, którzy podczas dramatycznej ewakuacji Noworosyjska grozili Polsce „poważnymi konsekwencjami” za zburzenie pompatycznego prawosławnego Soboru na Placu Saskim w Warszawie. Ale czy naprawdę warto być w takim towarzystwie?

Żywi Pan niemal kabalistyczną wiarę w magiczne znaczenie słów i toczy Pan tytaniczne boje o ich znaczenie. Pisze Pan: „Rosja nie istnieje, a sowiety mają się dobrze.” Argumentuje Pan, że Rosja została zniszczona w 1917 r. przez bolszewików i nigdy się nie odrodziła. Rzeczywiście współczesna Federacja Rosyjska nie jest tym samym krajem, co Imperium Rosyjskie czy Księstwo Moskiewskie, ale też to przecież nie w 100 proc. Związek Sowiecki. Tak samo można mówić, że współczesne Niemcy to żadne Niemcy, tylko Trzecia Rzesza lub Republika Weimarska, które zastąpiły kaizerowską Drugą Rzeszę. RFN, III Rzesza, Republika Weimarska i II Rzesza różnią się zaś od I Rzeszy i państwa Ludwika Niemieckiego, ale o tych wszystkich tworach państwowych mówimy „Niemcy”. „Rosja” tak jak i „Niemcy” to nie tylko nazwy krajów, ale też twory kulturowe i geopolityczne. Współczesna Rosja jest oczywiście spadkobiercą ZSRR, tak jak RFN spadkobiercą III Rzeszy i tak jak Turcja Osmańska uważała się za sukcesora Bizancjum i Rzymu. Co Federacja Rosyjska odziedziczyła po ZSRR? Na pewno nie całe terytorium i ustrój, ale kadry, symbolikę i tradycje. Elitę polityczną nowej Rosji stworzyli głównie ludzie służb specjalnych, którzy dokonując odgórnej transformacji ustrojowej odrzucili oficjalną ideologię komunistyczną „jak niepotrzebną szmatę” i przyjęli w jej miejsce inny rodzaj materializmu. Sowiecką symbolikę oraz narrację historyczną połączyli z symboliką i narracją carską oraz emigracyjną. Możemy ich nazywać Sowietami – sam często to robię – ale moim zdaniem równie uprawnione jest nazywanie tego tworu „Rosją”.

Pisze Pan, że sowieccy przywódcy posługiwali się rosyjskim nacjonalizmem do umocnienia władzy. Owszem, ale ten „manewr” trwał nieprzerwanie od 1943 r. i przejawiał się również w działaniach wewnątrz imperium – kolonialnym podporządkowaniem krajów Europy Środkowo-Wschodniej i eliminowaniem niewygodnych przedstawicieli lokalnych kadr komunistycznych takich jak np. Edward Gierek, gdy tylko zbytnio chcieli się uniezależnić od Moskwy. Eliminowano również tych komunistycznych oficjeli, którzy przeciwstawiali się rusyfikacji republik ZSRR. Samo zaprowadzenie komunizmu w Rosji odbyło się zaś przy dużym poparciu samych Rosjan. Dwory same się nie spaliły. Opór przeciwko bolszewikom był najsilniejszy na obrzeżach dawnego imperium carów – na terenach etnicznie nie rosyjskich. Armii Czerwonej doradzali jak zgnieść Białych tacy carscy generałowie jak Brusiłow. Zresztą to carskie służby często hodowały sobie bolszewickich bandytów takich jak Stalin. Choć Józef Mackiewicz idealizował carską Rosję, to w sowietyzmie jest całkiem sporo rosyjskości, tak jak w nazizmie było całkiem sporo z niemieckiego ducha narodowego. Już Zygmunt Krasiński przewidywał w połowie XIX w., że komunizm sprzymierzy się z rosyjskim duchem narodowym.

Czym w zasadzie jest komunizm? To nie kraj, ani grupa społeczna, ani jednolita, zdyscyplinowana organizacja. To idea, to ustrój i to wreszcie (jak zauważał Leopold Tyrmand) forma cywilizacji. Mamy cywilizację liberalnego zachodu, mamy cywilizację islamską, mamy wreszcie cywilizację komunizmu. Historia komunizmu jest historią walk wewnętrznych. Walczyły ze sobą frakcje w partii i w bezpiece, walczył Stalin z Trockim, Tito ze Stalinem, Puławianie z Natolińczykami, Czerwoni Khmerzy z Wietnamem… Często te podziały szły wzdłuż granic etnicznych – tak było również w PRL.

Komunizm nie był też tworem, który wziął się znikąd. Zaistniał, został zainstalowany w Rosji, rozlał się po świecie, przetrwał kilkadziesiąt lat i zmutował się w postkomunizm dzięki olbrzymiej pomocy Zachodu. Wystarczy sięgnąć do książek Anthony’ego Suttona czy Pierre’a de Villemaresta, by poznać skalę tego wsparcia. Najlepszymi stronnikami komunizmu byli zawsze liberalni potentaci finansowi. Realizowali oni opisaną przez płka Anatolija Golicyna strategię rozwartych nożyc: jedno ostrze stanowił sowiecki komunizm, drugie zachodni globalizm. Komunizm nie był chorobą. Komunizm był objawem choroby: globalistycznego raka. Sowiecka Rosja musiała istnieć jako wielki straszak i narzędzie kreatywnej destrukcji. Nigdy nie pozwolono by jej wygrać starcia z Zachodem, bo od tego Zachodu była cały czas zależna.

I tu dochodzimy do kwestii zeszłorocznych wyborów prezydenckich w USA. Przekonuje Pan, że Rosji, Sowietom (czy jak tam nazwiemy tych yetisynów…) zależało na zwycięstwie Donalda Trumpa. Buduje Pan na tym swoje niezwykle karkołomne teorie dotyczące roli amerykańskie prezydenta w moskiewskiej strategii. Problem w tym, że opiera Pan je głównie na dezinformacjach, w których wyprodukowaniu wzięła udział Moskwa. Pański znajomy niesłychanie rozpisał się na temat tego, jak to rosyjscy hakerzy wykradli maile Narodowego Komitetu Demokratów (DNC). Tymczasem nowe dowody wskazują, że maile te nie zostały zhakowane, tylko zrzucone na pendrive’a przez kogoś mającego bezpośredni dostęp do serwera pocztowego.

http://www.zerohedge.com/news/2017-07-24/nsa-officials-and-computer-expert-forensic-evidence-proves-dnc-emails-were-leaked-no

Prawdopodobnie był to pracownik DNC Seth Rich, którego wiele źródeł wskazywało jako osobę, która przekazała maile DNC portalowi WikiLeaks. Rich później „popełnił samobójstwo”. W trakcie tego „samobójstwa” rzekomo strzelił do siebie dwukrotnie. Atak hakerski został sfingowany, zapewne za pomocą bazy informacji o sygnaturach hakerskich prowadzonej przez CIA.

Jedyny jak dotąd udowodniony przykład rosyjskiej ingerencji w amerykańską kampanię wyborczą – afera z Natalią Weselnicką – to prowokacja wymierzona w Trumpa. Prowokacja zmontowana wspólnie przez rosyjskie służby oraz powiązaną z Demokratami firmę Fusion GPS. To obamowski Departament Sprawiedliwości pozwolił Weselnickiej na prowadzenie lobbingu w USA na rzecz powiązanych z Kremlem mafiozów. Spotkanie z Weselnicką zostało wykorzystane jako pretekst do inwigilowania kampanii Trumpa przez obamowskie tajne służby.

Po co Rosja miałaby pomagać Trumpowi a szkodzić Hillary Clinton? Hillary była dla Putina wymarzoną kandydatką. Jej rola w katastrofalnym resecie z Rosją, arabskich rewolucjach, aferze Uranium One oraz w Chinagate oraz jej program mający prowadzić do przyspieszenia rozkładu USA, przemawiały za tym, by na nią stawiać. Protrumpowskie wypowiedzi kremlowskich oficjeli były częścią programu dezinformacji mającego przekonać niezdecydowanych wyborców, że Trump to „kandydat Kremla”. Trump zręcznie wziął udział w tej grze. Jak wyjaśnił mi pewien dobrze poinformowany Amerykanin: amerykańskie społeczeństwo było zmęczono bushowsko-obamowską polityką zagraniczną. Trump dla celów kampanii wyborczej odcinał się więc od tej polityki. A gdy obóz Hillary przedstawiał w ramach wyborczej szopki Rosję jako zło, zwykli Amerykanie zastanawiali się, czy Putin rzeczywiście jest taki zły jak go malują. Trump po prostu wykorzystał izolacjonistyczne nastroje, by dostać się do Białego Domu. A jak się w nim znalazł zaczął prowadzić politykę, która Kremlowi się nie może podobać. Otoczył się generałami o „jastrzębich” poglądach, dał wolną rękę Pentagonowi, uderza w energetyczne interesy Rosji, wzmacnia wojskową obecność USA w naszym regionie, zaostrza kurs wobec Korei Płn. i twardo negocjuje z Chinami, sięga po marginalizowanych przez Obamę sojuszników takich jak Izrael, Arabia Saudyjska czy Polska. W kraju ostro się zabrał za nielegalną imigrację i gangi. Owszem, Partia Republikańska w Kongresie i Głębokie Państwo sabotują jego politykę. Ale skoro sabotują, skoro go nienawidzą, to znaczy, że jest skuteczny i groźny. Do udzielenia poparcia Trumpowi przekonali mnie dobrzy amerykańscy antykomuniści zaczytujący się w tekstach Jeffa Nyquista, Anatolija Golicyna i Iona Mihaia Pacepy. Oni od dawna byli przekonani, że Trump zaatakuje oszukańczy system, który przez dziesięciolecia hodował sowietyzm.

Zarzuca Pan Trumpowi, że to dziwkarz i fałszywy konserwatysta. Może i tak, ale takie same zarzuty można by postawić również Ronaldowi Reaganowi, który przecież nie był ascetą w Hollywood a w latach 30-tych chciał wstąpić do Komunistycznej Partii USA. Życie seksualne Trumpa i jego biznesy mają niewielkie znacznie w porównaniu z zagrożeniem jakie stworzył dla systemu. Jest groźny, bo może przekreślić całą „golicynowską” strategię globalistycznych elit: wyłamać jedno z ostrz „rozwartych nożyc”.  On chce, by USA znów była niezależną siłą a nie częścią liberalnej, globalistycznej rozgrywki. Trump nie działa tu oczywiście sam. On reprezentuje frondę w amerykańskim establishmencie. To tylko część imperialnej frakcji w USA, której znudziło się granie w grę wymyśloną sto kilkadziesiąt lat temu na nowojorskich i londyńskich salonach. Powinniśmy się cieszyć, że do takiego konfliktu doszło i w naszym interesie jest żeby ta rebelia mu się udała.

Make America Great Again!
Make Poland Great Again!

Foxmulder

www.foxmulder2.blogspot.com



Prześlij znajomemu

6 Komentarz(e/y) do “Szanowny Panie”

  1. 1 Andrzej

    Szanowny Panie Foxmulderze,

    Był Pan łaskaw wspomnieć o mnie w powyższym tekście (wprawdzie pośrednio a nie po nazwisku które posiadam i którego bynajmniej nie ukrywam pod pseudonimem: „znajomy Pana Bąkowskiego”, ale rozumiem Pana – znam swoje miejsce w szeregu – nie jestem osobą tak znaną, przez wiele osób szanowaną, i mającą takie zasługi jak Pan Bąkowski. Z drugiej strony przyznam, że stwierdzenie owej znajomości – niechby tylko korespondencyjnej – spowodowało, że poczułem się dowartościowany). Poczuwam się więc do zabrania głosu w kwestii, o której Pan w tym kontekście pisze.

    Po pierwsze, chciałbym zwrócić Pańską uwagę na to, że przedstawione przeze mnie informacje na temat cyberataków w trakcie ostatnich amerykańskich wyborów są w wielu miejscach udokumentowane odpowiednimi analizami, przede wszystkim technicznymi. Jako informatyk, uznałem, że są to dowody wiarygodne i trudne do podważenia i dlatego postanowiłem się na nich oprzeć. Nie chciałem być, jako autor tekstu, stroną politycznego sporu w tym temacie lecz co najwyżej technicznego. Analizy polityczne zasadniczo mnie nie interesowały i starałem się ich nie przytaczać (jedynie jako uzasadnienie prezentacji czyjegoś zdania czy zdarzenia). Sprawa rzekomego przekazania WikiLeaks danych przez zamordowanego później pracownika DNC, Setha Richa była mi znana gdy pisałem swój tekst. Wobec braku – wówczas i jak dotychczas – wiarygodnych dokumentów poświadczających tę hipotezę (na przykład stosownego raportu na ten temat autorstwa służb specjalnych USA) oraz sprzecznych informacji na ten temat w mediach, postanowiłem nie poruszać tego tematu i poczekać ze swoją wypowiedzią na formalne ustalenia. Ponieważ ostatnio pojawiły się wieści o pozwie sądowym, związanym z publikowaniem informacji na temat Setha Richa, mam nadzieję że ta sprawa ta zostanie wyjaśniona. Póki nie jest, przyjmuję dotychczasowe, poparte wiarygodnymi dowodami ustalenia. Na marginesie tego wszystkiego co powyżej, pozwolę sobie zauważyć, że już pierwsze zdanie w tekście do którego zamieścił Pan odnośnik, wprowadza czytelnika w błąd. Żadna z przywołanych przeze mnie analiz firm z branży zabezpieczeń sieci i systemów komputerowych nie stwierdzała, że 5 lipca 2016 roku doszło do „wydobycia” danych z serwerów DNC. Cyberataki na DNC miały miejsce wiosną 2016 roku i latem 2015 roku. Po ich wykryciu w maju 2016 roku, sieć ta została skutecznie zabezpieczona, zaś ujawnienie tych cyberataków w połowie czerwca i zdemaskowanie napastników, najprawdopodobniej spowodowało „przekierowanie celu” cyberataków na inną instytucję (DCCC). Można więc mówić co najwyżej o tej drugiej instytucji. Jak wynika z chronologii zdarzeń, 5 lipca 2016 roku Guccifer 2.0 mógł zamieścić na DCLeaks pozyskane wcześniej materiały. Zrobił to faktycznie 6 lipca 2016 roku, sam przy tym stwierdzając, że jest to „wyciek” a nie aktualny „hack”. Nie było więc w tym dniu żadnego ataku na DNC, który spowodowałby kradzież danych. Wzmiankowane w podanym przez Pana tekście „kryminalne badania” wydają się być bardzo wątpliwe wobec faktów.

    Po drugie, twierdząc że atak hakerski (czy chodzi Panu o DNC? A co z innymi cyberatakami, których było przecież wiele?) został sfingowany zdaje się Pan mieć inne zdanie, niż Kongres USA, który niemal jednomyślnie (5 głosów sprzeciwu wobec łącznie 522 w Izbie Reprezentantów i w Senacie) uznał ingerencję „Rosji” w wybory prezydenckie za udowodnioną uchwalając, głównie na tej podstawie, sankcje polityczne wobec Moskwy. Ten fakt uznał także prezydent USA, który, pomimo wcześniej wielokrotnie wyrażanej woli poszerzenia współpracy USA z kremlowskimi czekistami, ustawę kongresu wczoraj podpisał. Jak by Pan to skomentował?

    Andrzej Dajewski

  2. 2 Przemek

    Szanowny Panie Foxmulder,

    z zaciekawieniem przyglądam się Państwa (Pana i Pana Michała) wymianie myśli.
    Obserwuję stronę Wydawnictwa Podziemnego od prawie początku.
    Czasami decydowałem się na pisanie komentarzy, choć moja wiedza nie pozwala na podejmowanie dyskusji na Państwa poziomie.
    Nie zgadzam się z poglądami Pana Michała, nie lubię jego słowotwórstwa i „nadpolemiczności” – to już mój słowotwór, ale mam wielki szacunek za niezłomne trwanie przy swoich poglądach chęć dysputy, choć zawsze musi wyjść na Swoje.
    Kojarzy mi się pierwsza książka Darka Rohnki o Józefie Mackiewiczu ” A ja przeciwnie…” To chyba podstawa. Być przeciw, dyskutować, ale z nadzieją chyba, że może czasem uda się dojść do wspólnych racji.
    Panie Foxmulder (przepraszam za takie tytułowanie -choć oczywiście Archiwum X oglądałem namiętnie, lepiej napisać np. Panie Janie, ja mam na imię Przemek).
    Nie podejmuję się merytorycznej dyskusji z tezami jakie postawił Pan w swoim artykule, ale przeczytałem z zaciekawieniem. Pana poglądy dają dużo do zastanowienia. Jak naprawdę jest – nam maluczkim tylko się domyślać.
    Nie mogę się jednak zgodzić, że na tej stronie piszą tylko autorzy witryny. Zawsze, ilekroć chciałem się tu wypowiedzieć, miałem taką możliwość. Choć zazwyczaj były to głosy przeciwne.

    Pozdrawiam, z nadzieją na rozwój dyskusji.
    Przemek

  3. 3 amalryk

    …szacunek za niezłomne trwanie przy swoich poglądach chęć dysputy, choć zawsze musi wyjść na Swoje.
    ==============================================================
    Nie Panie Przemku, to nie prawda. Owszem Pan Michał bywa w swej polemice agresywny i złośliwy co może być irytujące ale nie czyni tego z intencją „wyjścia na swoje”- tym trudnią się propagandyści. Niejednokrotnie zauważyłem, iż nie obca jest mu gotowość do przyjęcia argumentów polemisty o ile okażą się one przekonujące. Oczywiście nie jest to łatwe gdyż jest on osobą starannie (o ile to tutaj jest dobre słowo) wykształconą.

  4. 4 Foxmulder

    @ Andrzej Dajewski

    Szanowny Panie Andrzeju,

    Na wstępie przepraszam Pana, że pominąłem Pańskie nazwisko w moim wywodzie.

    Co do Setha Richa, to zwrócę tylko uwagę, że w jego komputerze znaleziono korespondencję mailową z WikiLeaks. A jako sprawcę przecieku wskazał go m.in. znany i szanowny dziennikarz śledczy Symur Hersh.

    https://www.infowars.com/audio-seymour-hersh-claims-seth-rich-was-dnc-email-leaker/

    Pisze Pan: „wiarygodnych dokumentów poświadczających tę hipotezę (na przykład stosownego raportu na ten temat autorstwa służb specjalnych USA) oraz sprzecznych informacji na ten temat w mediach, postanowiłem nie poruszać tego tematu i poczekać ze swoją wypowiedzią na formalne ustalenia.” To w takim razie nie powinien Pan pisać o atakach hakerskich na DNC, bo nie zostały one udowodnione. Powołuje się Pan na analizy, które są jednak podważane. I tak np. wybitny specjalista od cyberbezpieczeństwa John McAfee wskazuje, że podczas przeprowadzania tak wrażliwej operacji ewentualni hakerzy z GRU na pewno postaraliby się o usunięcie podstawowych śladów – np. stempli czasowych i śladów używania klawiatury z cyrylicą. Z dokumentów Vault 7 wiemy zaś, że CIA posiadała bibliotekę takich śladów umożliwiającą jej podszywanie się pod ataki hakerskie takich grup jak Fancy Bear. Jakiż więc problem w sfingowaniu ataku na DNC? Zwłaszcza jeśli Rosjanie dokonali wówczas prawdziwych ataków na inne instytucje. To tak łatwe jak strzelić własnemu dowódcy drużyny w plecy podczas zaciekłej strzelaniny. Jeśli Rosjanie rzeczywiście zhakowali DNC to zrobili to tak nieudolnie, że można to uznać za prowokację mającą potwierdzić lipną narrację o rosyjskich związkach kampanii Trumpa.

    Jak na razie nawet tacy funkcjonariusze Obamy jak sen. Adam Schiff czy adm. James Clapper mówili, że NIE MA DOWODÓW na związki kampanii Trumpa z Rosją. Gdyby były twarde dowody już dawno by je ogłoszono.

  5. 5 Przemek

    Panie Almaryku,

    nigdy nie przyszło mi na myśl zarzucanie Panu Michałowi takich rzeczy jak propaganda. Być może niejasno się wyraziłem, miałem na myśli tylko bronienie swoich poglądów, choć może czasem zauważam zbyt duży opór na inne racje. Z przyjemnością wspominam dyskusje z p. Sonią (niestety nie znam, ale zawsze bardzo ceniłem Jej poglądy i sposób prowadzenia dyskusji).

    Pozdrawiam
    Przemek

  6. 6 Andrzej

    Szanowny Panie Foxmulderze,

    Myślę, że przeczytał Pan mój tekst „Wszystko jest połączone”, pomimo tego, że jak Pan zauważył niesłychanie się w nim rozpisałem (Ale tylko w odniesieniu do siebie samego, bowiem wobec innych to rzecz względna. Proszę porównać z cyklem o powstaniu węgierskim. Szczerze go Panu polecam bo jest bardzo ciekawy i dostarcza ogromną ilość informacji). Chciałem aby mój tekst był krótszy, lecz wydarzeń związanych z amerykańskimi wyborami było bardzo dużo i pragnąłem opisać je rzetelnie. W moim tekście zamieściłem m.in. odnośnik do raportu jednej z instytucji amerykańskich służb specjalnych, z dnia 10 lutego 2017 roku (Jak Pan doskonale wie, urzędującym prezydentem był już wówczas Donald Trump). Dokument ten wydaje mi się być podstawą do twierdzeń na interesujący nas temat i tego rodzaju dokumenty miałem na myśli, gdy pisałem o wiarygodności informacji. Pozwalam sobie stwierdzić, że opisuje on jednoznacznie ataki hakerskie na DNC, zatem Pańska uwaga wydaje mi się nietrafna.

    John McAfee jest wybitną osobą w zakresie cyberbezpieczeństwa lecz od pewnego czasu jest także zaangażowanym politykiem i trudno ocenić, czy to co mówi o kwestiach związanych z amerykańskimi wyborami jest oceną specjalisty czy polityka. Jeśli jednak jest to wypowiedź specjalisty a nie polityka, pragnę zwrócić uwagę, że żadne służby specjalne, żaden wywiad nie jest w 100% doskonały i każdy popełnia błędy. Sowieckie służby specjalne także. Twierdzenia o ich doskonałości są, moim zdaniem, nieuprawnione i są im na rękę. Tym bardziej, że od niemal 100 lat są pewni swego – tego, że nikt im większej krzywdy nie wyrządzi. Jak napisałem w swoim tekście pozostawienie wyraźnych śladów (w tym napisów cyrylicą) mogło być zamierzone, mające na celu pokazanie tzw. „wała”. John McAfee na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że wszystkie informacje zawarte w plikach komputerowych, w praktyce jest bardzo trudno wyczyścić. Tym bardziej zapisane w plikach zawierających malware, które jest rozproszone po całym świecie i w różnych wersjach, którego próbkami dysponuje wiele specjalistycznych firm i instytucji w wielu krajach i na przestrzeni wielu lat. W tej branży każdy może sprawdzić każdego, a konkurencja jest ogromna gdyż ewentualne zyski i straty są ogromne. Jak dotychczas, żadna firma nie wykazała fałszywości analiz CrowdStrike, ThreatConnect, Fidelis Cybersecurity i Trend Micro.

    Co do tekstu, który Pan podał poprzez zamieszczony przez siebie odnośnik, uważam, że powoływanie się na sterowaną przez kremlowskich czekistów WikiLeaks (uzasadnienie tej tezy znajdzie Pan w moim tekście), jest bardzo wątpliwym argumentem. Każda, zamieszczona przez tę grupę informacja, jest obarczona możliwością jej spreparowania, dezinformcji i prowokacji. Mącenie czystej wody to jedna z najbardziej skutecznych taktyk, stosowanych przez sowietów. Jako przykład niech posłuży tekst Diany West, na który powołuje się Jeff Nyquist, z którego to tekstu zacytował Pan (w innym swoim komentarzu) fragment. Diana West na wstępie prezentuje wywiad z Assange jako podstawę do swoich twierdzeń. Doprawdy, nie chce mi się wierzyć, że ktoś tak inteligentny może przyjmować za dobrą monetę to co mówi jeden z jawnych wrogów Stanów Zjednoczonych – sowiecka kukiełka.

    Chciałbym także zwrócić Pańską uwagę na to, że w USA sprawą cyberataków przeprowadzonych w trakcie amerykańskich wyborów oraz związanych z nimi „wycieków”, zajmuje się m.in. powołany w maju przez Departament Sprawiedliwości USA specjalny prokurator Robert Mueller, były dyrektor FBI . Robią to także komisje Izby Reprezentantów i Senatu. Sadzę, że sprawdzają oni wszystkie informacje, także takie, które przekazuje Diana West czy John Mc Afee.

    Co Pan jednak sądzi o uchwałach Kongresu USA, wprowadzających, w takim stosunku głosów, sankcje m.in. z ingerencję czekistów w amerykańskie wybory oraz o tym, że Trump się z nimi zgodził i podpisał stosowne uchwały. Musiały one mieć jakieś uzasadnienie (zapewne były to rekomendacje komisji Kongresu o których wspomniałem). Wprawdzie, weta Trumpa zapewne by nie przyjęto, lecz mógł chociaż ogłosić swoje „votum separatum” w odniesieniu do podstaw na których przyjęto te uchwały. Lecz on zwraca uwagę tylko na straty w handlu z „Rosją” i ubolewa nad pogorszeniem stosunków.

Komentuj





Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.