Odpowiedź na Ankietę ukrainną
27 komentarzy Published 28 lutego 2022    |
1. Od wielu tygodni trwały demonstracyjne przygotowania sowieckiej Rosji do inwazji na równie sowiecką Ukrainę. Przygotowania w żadnym razie nie były kamuflowane. Komunistyczny prezydent Xi prosił jedynie Putina o niezakłócanie igrzysk; przywódca sowieckich liberałów Żirinowski jeszcze w grudniu zapowiadał: „wejdziemy do was 22 lutego”. Jak interpretować tę niewątpliwą „teatralność” wojennych przygotowań?
W obecnej sytuacji próba oceny wydarzeń na Ukrainie będzie obarczona znacznym ryzykiem błędu. Mgła wojny, jak mawiają niektórzy komentatorzy, a właściwie mgła sowieckiej dezinformacji zaciera prawdziwy obraz i prowokuje do snucia mniej lub bardziej prawdopodobnych teorii. Poniższe nie będzie więc analizą, a tylko przymiarką do uporządkowania treści, które docierają z terenów objętych działaniami Kremla.
Ostentacja przygotowań do wojny wydawała mi się sposobem zademonstrowania przez Putina całkowitej niemocy politycznej, militarnej i moralnej szeroko rozumianego Zachodu. Niezdolność konsolidacji i spójnego działania NATO i EU wobec gromadzenia sowieckich sił wzdłuż granicy z Ukrainą była przez ostatnie dwa miesiące kompromitująca dla tych organizacji i już samo to mogło być celem Putina. Podziały wzdłuż indywidualnych interesów zostały ukazane w jaskrawym świetle. Rozłam pomiędzy USA i Niemcami w obliczu potencjalnego konfliktu z ChRL pokazał słabość, a wręcz faktyczny rozpad NATO. Manewr kremlowskich decydentów wydawał się ostatecznym zamknięciem nepowskiej operacji zapoczątkowanej przez Gorbaczowa w połowie lat 80-tych. Koniec z „odwilżą”, koniec z farsą „upadku” komunizmu, koniec z grą pozorów, teraz nastąpi powrót do dawnej polityki w stylu stalinowskim. Moment takiej zmiany wydaje się idealnie dobrany. Rozkład i degeneracja cywilizacji zachodniej prowokuje do lekkiego pchnięcia tej zdewastowanej konstrukcji i obserwacji ostatecznej destrukcji. Ale do osiągnięcia tych celów operacja militarna w skali obserwowanej obecnie na Ukrainie wydaje się strzelaniem z działa do muchy. W świetle powyższych, hipotetycznych zamiarów, jest to manewr zupełnie niezrozumiały.
2. Biorąc pod uwagę dość oczywistą polityczną spolegliwość Ukrainy wobec wschodniego sąsiada, jaki mógł być powód narodzenia się w głowach sowieckich strategów idei inwazji?
Jest to kolejne pytanie, na które odpowiedź siłą rzeczy może mieć wyłącznie formę niepopartej dowodami hipotezy. Najbardziej prawdopodobne wydają się sugestie pojawiające się na forum WP, o tzw deputinizacji, czyli nadchodzącej zmianie na Kremlu i kolejnej „odwilży”, czyli prowokacji mającej na celu otwarcie Zachodu na finansowe, technologiczne i gospodarcze potrzeby sowieckiego państwa. A zatem realne cele inwazji byłyby całkowicie sprzeczne z tymi, które wydawały się aktualne jeszcze podczas przygotowań do niej. To jest właśnie trudność w interpretacji, o której pisałem powyżej.
3. Demonstracyjny atak na „suwerenne i demokratyczne państwo ukraińskie”, jak to oceniają zachodni politycy, musiał spowodować konflikt w stosunkach pomiędzy „Rosją” Putina a tak zwanym Zachodem. Dlaczego Kreml zdecydował się na ten krok?
Jeżeli teoria o deputinizacji i „odwilży” jest trafna, to konflikt z Zachodem jest tu elementem koniecznym. Eskalacja napięcia, działania prowokujące do rozpowszechniania poglądów o szaleństwie kremlowskiego władcy, okrucieństwo wobec ofiar, ataki na cele cywilne, to wszystko budowałoby atmosferę oburzenia i oczekiwania (bo nie wymuszenia przecież) zmiany przynoszącej rozładowanie konfliktu i „normalizację” rozumianą według definicji Jurija Bezmienowa. Im większy szok na Zachodzie wywołany brutalnym atakiem, tym silniejsze oczekiwania westchnienia ulgi. Oczywiście według zachodnich norm politycznych takie działania nie mieszczą się w głowie. Mi samemu nadal ciężko jest uwierzyć, że celem inwazji na Afganistan w 1979 roku miała być jedynie demonstracja słabości, ale czy sam „upadek” komunizmu byłby zrozumiały, gdyby stosować niebolszewicką logikę?
Oczywiście za chwilę może się okazać, że celem inwazji jest jednak całkowita, militarna destrukcja struktur ukraińskiego sąsiada i powyższe dywagacje stracą sens. Teraz jednak, 28. 02. 2022. ta teoria wydaje się jedyną sensowną, zwłaszcza, jeśli przeanalizuje się dochodzące z obszarów objętych działaniami strzępy informacji, o czym poniżej.
4. Co stanowi cel działań wojennych?
Jeśli przyjrzeć się sposobowi przeprowadzania operacji militarnej przez sowiecką armię, to w oczy rzuca się zastanawiający (przy takiej dysproporcji sił) brak skuteczności. Pierwsze godziny ataku, nawała artylerii rakietowej i działania lotnictwa taktycznego powinny całkowicie wyeliminować ukraińską obronę przeciwlotniczą i lotnictwo (przede wszystkim myśliwskie). Tymczasem do dziś sowieckie operacje lotnicze nadal są odpierane i podobno dochodzi ciągle do starć w powietrzu z ukraińskimi Migami i Suchojami. Nie udało się zdobyć z marszu głównych miast. Kijów ciągle się broni, Charków, mimo oblężenia także pozostaje w rękach Ukraińców. Ciekawym przypadkiem jest atak sowieckich doborowych oddziałów specjalnych na lotnisko w Hostomlu niedaleko Kijowa. Desant został przeprowadzony bez jakiegokolwiek wsparcia regularnej armii. Uzbrojone w lekką broń oddziały spadochronowe po zajęciu lotniska były osamotnione i zostały rozbite przez amię ukraińską, a operacja poniosła spektakularną klęskę, niczym atak „czerwonych diabłów” Montgomery’ego pod Arnhem. Zadziwiający błąd taktyczny, biorąc pod uwagę wcześniejszą skalę przygotowań. Stopniowo pojawiają się opinie o rozkładzie w sowieckich szeregach, demoralizacji, dezercjach. Dużą popularność i falę memów wywołała plotka o przejęciu sowieckiego czołgu przez Cyganów gdzieś na wschodnim kierunku natarcia. Wszystkie te doniesienia sprawiają wrażenie słabości i nieskuteczności najeźdźców, co w zestawieniu ze skalą przygotowań i jakością zgromadzonych wojsk wygląda dość zaskakująco. Czy zatem cała operacja ma być inscenizacją pod kolejną „pierestrojkę”?
Ciężko stwierdzić, na ile ten obraz jest odzwierciedleniem rzeczywistej sytuacji, a na ile obserwatorzy ulegają operacjom dezinformującym. Na tym polega trudność w komentowaniu na żywo tego typu wydarzeń i to, co dziś wydaje się pewnikiem, jutro może zostać zdyskredytowane przez nowe doniesienia.
5. Jaki może być ich dalekosiężny efekt?
W tym miejscu muszę powstrzymać pokusę snucia domysłów. Nie należy ufać prognozom. Zwłaszcza, jeśli dotyczą przyszłości.
Prześlij znajomemu
Zdaje mi się Jacku, że z sowieckiej mgły zaczyna się powoli wyłaniać jakiś majak. Oto „niezwyciężona armia czerwona” wciąż nie chce użyć jednostek „gwardyjskich” oraz temu podobnych atrybutów i upiera się przy rozgrywaniu „starej”, dobrze „przyswojonej” publice poprzez media Zachodu, wojny w Europie sprzed 80 lat i to bez znaczącego wsparcia, choć przeciwnik stawia silny opór, nie przechodząc wszakże do kontrataków, pomimo rzekomo niezwykle sprawnych sił lotniczych – przed „inwazją” miał jak słyszałem około 20 sprawnych „migów” (w 1992 około 200). Aż się prosi aby uderzyć z Zaporoża na południe i przeciąć zajęty korytarz z Krymu do Mariupola. Tydzień mija, a sowieci zajęli tylko Berdiańsk i Cherson (spośród większych miast). Tak skuteczna jest obrona i tak dobre wojsko ukraińskie. Oto Łukaszenka (pierwszy z kandydatów do „obalenia” przez „lud”) ostentacyjnie zbiera swoją oniemiałą z wrażenia i zastrachaną ekipę i prezentuje światu „mapę inwazji”, pokazując przepływ wojska z Białorusi na południe przez Wołyń, Żytomierz i Winnicę i na Mołdawię, Ukraina jest podzielona na cztery części (nowe „państwa”?), a w planie jest desant na Odessę i uderzenie do Naddniestrza. Oto ukraińskie wojsko nie chce przedtem zająć Tyraspola, choć to tylko dmuchnąć. Oto dziś „prozachodnia” Mołdawia, też nie zamierza odbijać „enklawy ZSRS”, ani nawet wesprzeć Ukraińców (nie chce też i związana od XIX wieku z Mołdawią Rumunia). Oto nikt, nigdzie nie wykorzystuje sytuacji i nie „zaprowadza porządku” na „swoim” terenie (ani w Gruzji, ani nawet w Syrii – Turcja). Oto w peerelu i okolicach nikogo nie niepokoi okręg kaliningradzki, co tam teraz jest i co się tam teraz dzieje. A Kreml żąda od Szwecji i Finlandii gwarancji bezpieczeństwa (sowieckie myśliwce już w pobliżu latają), a od USA wycofania się z Europy…
Andrzeju,
Chyba jednak ciągle mgła spowija rzeczywistą sytuację na Ukrainie. Ja w każdym razie nie jestem pewien, o co tam naprawdę chodzi. Rzeczywiście, sposób przeprowadzenia sowieckiej ofensywy jest kuriozalny. Miał być blitzkrieg, a tu ruskie tanki są zatrzymywane przez tłumy cywili. Z drugiej strony wygląda na to, że sowieci zamkną kocioł wokół Kijowa i spróbują zdobyć stolicę. Jeśli wejdą i opanują miasto, posadzą swoją marionetkę i ustanowią „rząd”, to chyba opcja deputinizacji przestanie być aktualna, a wojna była na serio. Natomiast, jeżeli rozpoczną oblężenie, które media będą pokazywały z całym rozmachem, napięcie będzie stopniowo narastało, a sowieckich postępów militarnych nie będzie, to wariant, o którym pisałeś będzie chyba rzeczywistym celem całej operacji. Ja teraz jeszcze nie wiem, w którą stronę sytuacja się przechyli.
Sowieci nie zdobyli panowania w powietrzu ale w tym przypadku też na dwoje babka wróżyła. Ukraińcy według Defence24 mieli przed inwazją około 35 SU-27 w różnym stopniu modernizacji i około 37 MIG-ów-29, co jest dość znaczącą siłą, biorąc pod uwagę, że operują nad własnym terytorium. Dla mnie zastanawiające jest tylko to, że te maszyny nie zostały zniszczone w pierwszym, masowym ataku z powietrza. Z drugiej strony, jeśli rozpatrywać jednak wariant autentycznej inwazji i agresji, nie jest niemożliwe rozproszenie ukraińskich myśliwców po lotniskach zastępczych. MIG-29 i w trochę mniejszym stopniu, (bo cięższy) SU-27 są przystosowane do działań z lotnisk polowych, w tym nawet z gruntowych. Na tym według mnie polega realna przewaga tych maszyn nad F-16 i F-15. Można więc sobie wyobrazić, że Ukraińcy, podobnie, jak nasi w 1939 poprzenosili swoje maszyny ze stałych baz w teren.
Z doniesień mediów o różnym stopniu wiarygodności wynika, że najskuteczniejszą bronią tzw wsparcia pola walki są tureckie drony i podobno to one, a nie SU-25, których Ukraińcy te trochę mają są głównym zagrożeniem z powietrza dla sowieckich czołgów. I tu straty są chyba jednak spore. Póki co, ciężko jeszcze powiedzieć, co jest inscenizacją, a co prawdziwą wojną. Jedno chyba nie ulega kwestii. Trupy padają na prawdę po obu stronach, ale, gdyby chodziło o przeskalowany do poziomu wojny syndrom puczu Janajewa, to też byłoby wliczone w koszty. Czas pokaże, o co tu chodzi. Jeszcze kilka dni, jak sądzę.
Szanowni Panowie,
Po pierwszym tygodniu wygląda, jak gdyby sowieciarze nie wiedzieli, co robią. My wiemy, co należało zrobić – jak Panowie mówią, dominacja w powietrzu, chirurgiczne ataki na instalacje wojskowe i desanty w kluczowych punktach (a my jesteśmy tylko fotelowymi generałami), i tylko jeden sowiecki sztab nie wiedział. 40 milowa kolumna, której fotografie pokazywano wszędzie, rozpłynęła się we mgle wojny. Może dlatego, że zdjęcia pokazywały stacjonarną kolumnę w letnim, zielonym krajobrazie? Ale kto takie kawałki nam podsuwa? Wszędzie (oprócz głównych mediów) mówią o jakichś tajnych laboratoriach biologicznych, które miały być rzekomo autentyczną przyczyną ataku. Ale czy to jest wiarygodne?
To już nie jest nawet operetkowa inwazja, ani inwazja na pół gwizdka, ale coś bardzo dziwnego, czego nie sposób określić w normalnych kryteriach. Oprócz ofiar, uciekinierów i zniszczeń, to wygląda jak pic na wodę. Tylko że ofiary, emigranci i zniszczenia są najważniejsze i na pewno przesłaniają nam możliwość zrozumienia strategicznych i politycznych implikacji tego konfliktu.
Panie Michale,
Czy może Pan coś więcej napisać o tych laboratoriach? Dla mnie to nowość. Czy na Wyspach wiedzą coś więcej? W polskich mediach nie spotkałem się z nawet jedną wzmianką na ten temat.
Panie Jacku,
Wspominano tu o tym w innych dyskusjach, ale słyszałem o tym osobno, choć nigdy nie wśród normalnych mediów. Nie mogę teraz poszukać, ale zrobię to później.
Panie Jacku,
Pan Triarius umieścił u nas wcześniej tę linkę: https://www.bitchute.com/video/DquVxOI4uVGR/ Celem inwazji miało rzekomo być zniszczenie tych laboratoriów, które grożą homososom śmiercią lub kalectwem.
Tego rodzaju plotki pojawiają się podczas wojny, to jest oczywiste. W tym wypadku jednak, o ile wiem, nikt nie zasugerował tego nigdy ze strony „rosyjskiej”. Plotki pojawiły się na Zachodzie na alternatywnych witrynach, ale ktoś przecież musiał im je podsunąć. Dopiero po paru dniach tradycyjne media podjęły temat, np.:
https://eu.usatoday.com/story/news/factcheck/2022/02/25/fact-check-claim-us-biolabs-ukraine-disinformation/6937923001/
Nadal ani słowa z oficjalnych kół w Moskwie.
Cała sprawa śmierdzi na odległość sowiecką prowokacją, więc nie zdziwiłbym się, gdyby w zagarniętych terytoriach sowieciarze Putina „odkryli” nagle pozostałości śmiercionośnego laboratorium. W końcu, wedle ich propagandy, Aids miało być wirusem stworzonym w amerykańskim laboratorium dla wyniszczenia Murzynów.
Dzięki, Panie Michale
To faktycznie wygląda na prowokacje. Tak, jakby sowieci śmiali się Stanom w nos: wy wkroczyliscie do Iraku szukając broni masowego rażenia i my na Ukrainę weszliśmy z tego samego powodu.
Szanowni Panowie,
Czy ktoś może rzucić więcej światła na proweniencję Zelenskiego? Wszyscy wiemy o jego wyczynach na tenecznym parkiecie, o tym że był popularnym rosyjskojęzycznym komikiem, o jego roli w serialu Sługa ludu (czy jakoś tak), ale kto finansował jego kampanię wyborczą? Kołomojski? To on wspomógł sukces serialu, ale jednocześnie otwarcie popierał Julię Tymoszenko, a nie Zelenskiego. Więc skąd on się wziął? Kołomojski jest klasycznym sowieckim oligarchą, z wielkimi inwestycjami w metalurgii, z prywatnym bankiem i kanałem telewizyjnym. Wiemy doskonale, jakim ludziom pozwalano na budowanie takich imperiów w sowietach, ups, na Ukrainie.
Co więcej, Zelenski oskarżał Poroszenkę podczas kampanii wyborczej o kontakty z Miedwiedczukiem. On sam został wybrany na platformie obeitnic ułożenia stosunków z Moskwą, ale już w grudniu 2019 miała miejsca sekretna wizyta Zelenskiego w Omanie; wizyta, którą wyraźnie próbował ukryć. Czy odbyło się tam tajemnicze spotkanie z Miedwiedczukiem? Czy Miedwiedczuk był tylko pośrednikiem do spotkania z Surkowem, który magicznie także spędzał czas w Omanie?
Można przeczytać o tym więcej tu: https://bylinetimes.com/2020/01/28/did-the-ukrainian-president-have-a-secret-meeting-with-putins-grey-cardinal/
Panie Michale,
Znalazłem taki oto materiał: https://www.occrp.org/en/the-pandora-papers/pandora-papers-reveal-offshore-holdings-of-ukrainian-president-and-his-inner-circle. Demoludowe (bułgarsko-rumuńskie) korzenie tego przedsięwzięcia, każą mi podejrzewać, że może to być produkcja czekistów. W dodatku „pandora papers” i „niezależne dziennikarstwo śledcze” z „całego świata”, co już zwyczajnie czuć siarką. Niemniej może są w tym jakieś informacje, które rzucą trochę światła na tę dziwną postać? W sowieckich realiach, scenę przedstawienia przygotowuje się zawczasu. Najpierw „rozczarowanie politykami” i „sługa narodu” w telewizji, a potem, jak to tu w peerelu teraz nowomówią, „w realu”.
ps. a Kołomojski zaczynał swoją „karierę w biznesie” w 1985 roku od handlu. Nie „na Ukrainie” tylko w tych „jawnych” sowietach. Może nawet Gorbaczow nie był jeszcze gensekiem, a jak był to dopiero szykował się do ogłoszenia światu „pierestrojki”.
Panie Andrzeju,
Dziękuję. Ciekawa linka. Nie przeczytałem wszystkiego, ale już z pobieżnej lektury widać, dlaczego Ukraińcy nazywali swoje „demokratyczne, praworządne i europejskie państwo”, jak to dzisiaj wrzeszczą przed każdą zachodnią kamerą – demokraturą.
O Kołomojskim Pan powiedział mi pierwszy. Wszystko, co o nim ostatnio czytałem, wskazuje na klasycznego sowieckiego magnata z przyzwolenia, najpierw (jeszcze w sowieckich czasach), z przyzwolenia kgb, a później za sprawą Birsztajna i Mogilewicza. Innych nababów tam nie ma.
Jego wpływ na Zelenskiego musiał być poważny i mierzony dolarami, skoro aż takie pieniądze uszły w ofszory. Komikom na Zachodzie powodzi się dobrze, ale rzadko tylko mają ciężkie miliony, które bez uszczerbku dla swego stylu życia, mogą zaparkować na wyspach karaibskich.
Panie Michale,
Tam są jeszcze Achmetow (największa wycena) i Pińczuk (druga pozycja; zięć towarzysza Kuczmy). Był (?) Złoczewski, założyciel i były (?) właściciel Burismy (przez „firmę-krzak” na Cyprze). Z Pińczukiem byli kiedyś (?) związani peerelowscy „ludzie interesu” (15 lat temu sporo mówiło się o towarzyszu Kwaśniewskim i tutejszym „magnacie” Kulczyku). Poroszenko, Nestorenko, Stawnicer należą do „drugiego garnituru”.
Czy wie Pan coś więcej o Burismie i o ukraińskich związkach Bidena? Złoża gazu i ropy na Ukrainie znajdują się w trzech obszarach: doniecko-dnieprowskim, azowsko-kubańskim i karpackim (najmniejsze).
Drogi Panie Andrzeju,
O Burismie była mowa obszerniej w XXI części cyklu. http://wydawnictwopodziemne.com/2022/01/27/niektorzy-nazywaja-to-upadkiem-komunizmu-czesc-xxi/ Burisma jest wprawdzie głównie operatorem (odpowiednikiem wielkiej firmy Schlumberger), ale posiada także pola naftowe i gazowe we wszystkich trzech basenach. Kwaśniewski, wraz z Bidenem jr, zasiadał w zarządzie firmy. Jeszcze zabawniejsze, że Burisma ma także konszachty z CIA.
Ale wszystko to razem pogłębia zagadkę: Putin kontrolował Ukrainę, po co mu była taka awantura? Czyżby popełnił błąd? Zakładamy od dawna, że Ukraina nie jest jego celem, ale wówczas, co jest? Wciągnięcie Nato w zasadzkę? Ciągłe wołania Zelenskiego o pomoc powietrzną z Nato wskazywałyby na to; nieporadność działań wojennych także jest zgodna z zasadami Sun Tzu: pokazuje słabość, by ukryć siłę. Ale czy doprawdy może chodzić o wciągnięcie Nato w bagno Ukrainy? W bagno, w którym nikt – na pewno nie Amerykanie, ale nawet Polacy – nie będzie w stanie odróżnić wroga od przyjaciela. Czyżby o to chodziło?
Panie Michale,
Moim zdaniem tak właśnie jest, z tym że NATO oznacza zasadniczo USA i Wielką Brytanię z niewielką domieszką Francji. Kije od miotły nie stanowią dla sowietów żadnego problemu. Stąd moje analogie do Jugosławii (a propos tam też powoli temperatura się podnosi, szczególnie w BiH). Bagno tak, ale mnie się zdaje, że w sensie takiego, wokół którego krążą nieustannie wilki. Wyjście z niego umożliwi dopiero „nowa Jałta”, o której Pan ostatnio pisał.
Panie Andrzeju,
To prawda, pisał Pan o Jugosławii jako wzorcu. Źle Pana zrozumiałem, bo myślałem, że chodzi Panu o krwawy rozpad Ukrainy. Ale Nato nie zostało tam wciągnięte do bezpośredniej walki z sowieciarnią. Pamięta Pan wyścig do lotniska w Pristinie? „Nie rozpocznę III wojny!” powiedział brytyjski generał, odmawiając wykonania rozkazu…
Nowa Jałta była dobrym wyjaśnieniem – w sensie: jedną z możliwych hipotez – kilka tygodni temu, kiedy siły militarne były koncentrowane nad granicami, a ja byłem przekonany, że on nie zamierza dokonać inwazji. Teraz to już chyba nie jest dobra hipoteza. Po co mu Nowa Jałta, jeżeli on chce wojny? Bez inwazji mógł mieć nowy podział stref wpływów. Odrobina cierpliwości i prawdopodobnie zdołałby wycisnąć od tych dupków zgodę. Ale on chciał wojny.
Wciągnięcie Nato do Ukrainy, jako hipotetyczny cel, wyjaśniający ten bajzel, jest pociagające. Tłumaczy zachowanie Zelenskiego – obojętne czy jest w tym względzie agentem czy pożytecznym idiotą, ukraińskim patriotą czy podejrzanym typkiem z sowieckiej demokratury – tłumaczy także ślamazarność inwazji, te wszystkie działania na pół gwizdka, to bezhołowie, kolumnę czołgów bez paliwa, wszystko, byle okazać słabość.
Ale ja nie mam wcale na myśli „bagna, wokół którego krążą nieustannie wilki”. Nie. Autentyczne bagno konfliktu na ogromnych połaciach Ukrainy, w których żołnierze Nato (zaraz wrócę do tego, co to oznacza) będą walczyć z niewiadomymi siłami, bo z jednej strony będą „Rosjanie”, ale z drugiej najrozmaitsze partyzantki, które będą dla nich nie do rozróżnienia. Zza każdego węgła będzie czychał wróg, za każdym krzakiem potencjalny zabójca. A potem dochodź czy to był Ukrainiec czy Rosjanin. Tak się czuli Niemcy na tych ziemiach podczas wojny. Tylko że mieli więcej niż dwie partyzantki do rozróżnienia.
Siły Nato w takim układzie nie będą raczej zawierać wojsk amerykańskich. Sądzę, że pod brytyjskim przywództwem, byłaby tam głównie mieszanka żołnierzy z Europy wschodniej. Służby specjalne brytyjskie i francuskie, ale żołnierzez Bułgarii, Słowacji, nawet Albanii, prędzej niż z Belgii czy Hiszpanii. Amerykanie będą tymczasem zajęci obroną Tajwanu. Mówimy przecież o III wojnie światowej.
Co mogli Putin i Xi ustalić podczas ostatniego spotkania w Pekinie, jak nie koordynację ruchów na globalnej szachownicy?
Panie Michale,
Tak. Ale co miałaby przynieść „Nowa Jałta” i mogłoby jeszcze potrwać, aby Europa Zachodnia (ech! kiedy to było!) dojrzała całkowicie i USA się na to zgodziły (Amerykanie chyba wciąż chcą mieć wpływ na Niemcy, nawet te zjednoczone z komunizmem). A wojna na Ukrainie to może być mocniejsze przechylenie talerza, przyspieszające rozwój wydarzeń. Nie chcąc bezpośrednio angażować się w konflikt, pod presją własnych lewackich społeczeństw i lewaków z Niuni, za cenę pozornego pokoju, rządy Francji i Niemiec przekonają resztę, aby „dać gwarancje” sowietom i zgodzić się na wycofanie USA z Europy. A potem, żeby się uwiarygodnić, sowieci się „zdeputinizują” i powstanie formalnie „wspólny europejski dom”. To rzecz jasna tylko moja hipoteza. Bardziej przeczucie, bo za mało mam informacji aby to argumentować. Dziś przeczytałem, że i Łukaszenka chce „gwarancji” bo jak nie, to będzie miał broń nuklearną. Wczoraj w tony „zagrożenia” uderzyła „postkomunistyczna” Serbia.
Te moje „wilki” to w zasadzie to samo co „niewiadome siły” (nie udają mi się te metafory). Chodzi mi o to, że zostaną wciągnięci i osaczeni, będąc pod stałym naciskiem (gdyby jednak chcieli coś ugrać jak po Jałcie 1945).
ps. Zdanie na początku powinno brzmieć: Ale co miałaby przynieść „Nowa Jałta”? Czy nie podbój całej Europy? Mogłoby jeszcze potrwać, itd…
Co mogli innego ustalić Putin i Xi jeśli nie podział zadań?
Panie Andrzeju,
Nowa Jałta miała – w moim mniemaniu, które przecież okazało się fałszywe! – dać mu nowy mandat, uwikłać zachodnich „polityków” na nowo w te same kombinacje; dać sowieciarzom kolejne gwarancje. Proszę pamiętać, że Zachód dotrzymuje gwarancji danych zbrodniarzom: wydawano Kozaków w ręce Stalina, wycofywano wojska z Pragi, bo taka była umowa, takie były strtefy wpływów. Zresztą 25 lat wcześniej Polacy zrobili to samo, sprzedając Petlurę bolszewii i oddając miliony ludzkich istnień pod knut.
Ale wojna to co innego. Jeżeli ma na Ukrainie dojść do bezpośredniego konfliktu między sowieciarzami i wojskami (przynajmniej nominalnie) z Nato, to wówczas wspólny europejski dom jest odłożony ad calendas grecas.
Scenariusz naszkicowany przez Pana powyżej, choć nie jest niewiarygodny, wydaje mi się zbyt „gładki”. Zbrojny konflikt tak się nie rozwija. Żadna wojna nie toczy się dokładnie wedle planu sztabowców, toteż każdy sztab ma różne plany na różne sytuacje, wiele opcji, zależnych od rozwoju sytuacji. A tu mówimy o politycznym planie.
Dlatego zresztą bolszewicy lubią pokój i spokój, i unikają wojny, choć w przeciwieństwie do reszty świata, przygotowują się do niej i się jej nie boją. Si vis pacem para bellum.
Jeszcze dodam, że według mnie sowieci nieprzypadkowo używają terminu „denzyfikacja”. To słowo jest przeznaczone dla lewaków.
Dziś manifestują przeciwko „Putlerowi”, ale gdy „Putlera” nie będzie, albo zrobi się łagodny jak baranek i obieca im, że nic nikomu nie zrobi „byle tylko jego naród żył bezpiecznie” to się wszystko zmieni o 180 stopni.
Przepraszam, nie widziałem jeszcze Post scriptum, kiedy pisałem powyższe. Nowa Jałta byłaby chyba raczej nowym umocnieniem status quo. Status quo, którego oprócz kilku ludzi na całym świecie (większość z nich czytuje niniejszą witrynę) nie uznaje literalnie nikt. Status quo, które sprowadza się do twierdzenia, że Europa Wschodnia i Środkowa należą do sowieckiej strefy wpływów, a niunia i Nato są tylko fotomontażem, dla lepszego trzymania ludności podbitej w szachu.
Tak ja to widziałem. Militarny podbój Europy nie leżał w takich planach. Po co brać siłą coś, co samo lezie w łapy?
A mimo to, Putin wszedł do Ukrainy, więc naajwyraźniej się pomyliłem.
Cha, cha! Nie słyszałem o Putlerze. To brzmi bardziej jak przekręcenie Petlury niż połączenie Hitlera z Putinem.
Panie Michale,
Źle Pana zrozumiałem. Przyjąłem, że „Nowa Jałta” byłaby dopełnieniem Jałty1945 o resztę kontynentu.
Czytałem dziś (Jerusalem Post), że premier Izraela prowadzi „akcję mediacyjną” Putin – Zelenśkij (chyba tak brzmi poprawnie jego ukraińskie nazwisko Зеленський) – Scholz. Blinken był dziś w „nowym, wspaniałym” peerelu i spotkał się z Ukraińcami na granicy.
Erdoğan też „negocjuje”z Putinem.
Panie Andrzeju,
Ale czy mógl był uzyskać od Macrona zgodę, że cały kontynent do niego należy? Zresztą, to bez znaczenia, bo tamta koncepcja jest martwa.
Skoro jednak negocjucją, rozmawiają, to dyplomacja zwycięży i w XXI wieku nie będzie więcej wony, tylko taka walka o pokój, że kamień na kamieniu nie zostanie.
święte słowa!
nie żebym uważał, że to dobrze. Do bolszewików trzeba strzelać dopóki się da.
Panie Andrzeju,
Po zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że może opcja Nowej Jałty nie jest zamknięta. Mogę sobie wyobrazić sytuację, w której Zachód będzie zmęczony jednostronną wojną w Ukrainie – bohaterska obrona i barbarzyństwo napastników są na dłuższą metę równie nużące, jak każda inna powtórka z rozrywki – miliony Ukraińców opuszczą Przemyśl (nie do wymówienia dla Anglików, więc muszą wyjechać) i Medykę, i Zachód zacznie szukać wyjścia. Wtedy mogą zgodzić się na Nową Jałtę.
Putin musi tylko kontynuować bombardowania miast, dokręcić śrubę u siebie i przetrwać. Zachód będzie musiał radzić sobie z milionami uchodźców, z inflacją, prawdopodobnie z jakąś formą recesji lub stagnacji gospodarczej, być może brakiem gazu i elektryczności (choć to ostatnie jest chyba wątpliwe) i zniecierpliwieniem publiczności, że „coś przecież trzeba zrobić”.
Innymi słowy, być może alternatywa jest teraz taka: albo Nato da się wciągnąć w bagno i wtedy III wojna światowa, albo ulegną i zgodzą się na Nową Jałtę. Sam nie jestem do końca przekonany, czy to jest możliwe.
Tutaj wszędzie debatują, na ile jest możliwy przewrót pałacowy na Kremlu. Ja bym powiedział, że szanse są bliskie zeru, ale tak naprawdę nie wiemy nic o kolektywie kierowniczym. Czy nadal istnieje, czy Putin się ich pozbył? Jeżeli ich odsunął, to są groźni. Jeśli kolektywne kierownictwo nadal istnieje, to wówczas szanse na putsch są nikłe. Putsch był prawdopodobnie kolejnym przestawieniem.
Co Pan sądzi, Panie Andrzeju?