Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?



Michał Bąkowski: Dlaczego akurat rok 1946?  Czy rok 1944 nie był bardziej dramatyczny?  A 1947 równie przełomowy? Innymi słowy, czy konkretna data ma tu jakieś wyjątkowe znaczenie? Dlaczego umieścił Pan akcję powieści w tym właśnie czasie?

H: Dlaczego akurat 1946? Czy istniał jakiś bardzo konkretny motyw poza chęcią wplecenia wątków powieściowych w ten akurat, bardzo bogaty w wydarzenia, historyczny czas? Może tak, może nie. Proszę wybaczyć słowną wstrzemięźliwość, ale ja po prostu nie chciałbym odbierać czytelnikom przyjemności odkrywania w książce znaczeń, które na pierwszy rzut czytelniczego oka nie są jakoś bardzo wyeksponowane. 1946 to był zdecydowanie interesujący rok, co rzekłszy… Istnieją bardzo różne, skrajne „filozofie” traktowania własnego tekstu. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Marność dzisiejszej literatury polskiej przejawia się między innymi w tym, że w „przebudowanej” Polsce ludowej, wykreowanym przez komunistów tworze uważanym powszechnie za wolną Polskę, pomimo zaistniałych ku temu możliwości, nie ukazała się ani jedna powieść, mająca za swoich bohaterów tych, którzy w trakcie i po zniewoleniu naszego kraju przez bolszewików od początku postanowili z nimi otwarcie i konsekwentnie walczyć. Nie dali się nabrać na dezinformację oraz podstęp i postanowili czynnie przeciwstawić się komunizmowi. Pragnęli go pokonać i wymierzać bolszewikom sprawiedliwość za zniewolenie milionów ludzi. Dziś, nareszcie możemy przeczytać dwie powieści, które taką postawę przedstawiają jako właściwy wybór oparty na poszukiwaniu prawdy. Dwie mądre książki.

Punkt Lagrange’a”

Myślę, że każdy kto zapoznał się z treścią artykułów zamieszczonych na witrynie internetowej Wydawnictwa Podziemnego rozważał syntetyczne ujęcie zawartych w nich informacji, hipotez oraz opinii dotyczących bolszewizmu. Zastanawiał się, czy są one uzasadnione, czy mają przymioty realizmu, czy są logicznie spójne oraz w jaki scenariusz wydarzeń mogą się razem ułożyć. Wreszcie, także nad tym, jakie z nich można wysnuć wnioski. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Rozpowszechnione jest przeświadczenie, że historia płynie szerokim nurtem w określonym kierunku.  Jeżeli tak jest w istocie, to nie zawadzi przypomnieć, że z prądem płyną tylko śmiecie.  Być może jednak „obok wielkiej mętnej rzeki dziejów ogólnych, toczącej swój piach i swe zbrodnie, zaczyna płynąć jak gdyby strumień drugi, mniej obfity, mniej ciągły, strumień dziejów ‘małych’, ale tych właśnie, poprzez które całość nabiera sensu, a zło tamtych jest odkupione”.  Autor tych słów, Henryk Elzenberg, nie uznałby z pewnością Klubu Likwidacji Bola za część owych dziejów małych, ale mnie osobiście korci, żeby spróbować dojrzeć zalążek odkupienia w wysiłkach odważnych ludzi, którzy pragnęli obalić najgorszą tyranię, jaką znał świat – zalążek odkupienia za naszą własną bierność. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Bolo Liquidation Club

I

Klub Likwidacji Bola – dziwna nazwa.  Nie dotyczy wcale planów zamachu na Bolka, jak mogłoby się wydawać.  Jest to historia o wiele ciekawsza i poważniejsza, a nieliczne jej ślady warte są wyjęcia na światło dzienne.  Klub Likwidacji Bola był zupełnie nieformalny i raczej tajny.  Członkowie spotkali się oficjalnie zaledwie dwa razy w londyńskich hotelach, w Savoyu na Strandzie i w Café Royal na Piccadilly Circus w listopadzie 1919 roku.  Celem członków klubu było ni mniej ni więcej, tylko obalenie bolszewickiej władzy w Rosji.  „Chcieliśmy, mówiąc stylem ‘krótkiego kursu KP’: cofnąć koło historii wstecz.  Mimo tak młodego wieku, Bóg mi świadkiem, chciałem szczerze.” – mówił Józef Mackiewicz o swoich wysiłkach w celu obalenia bolszewizmu.  Nie sądzę, żeby Mackiewicz mógł kiedykolwiek słyszeć o Bolo Liquidation Club, ale wystarczy przeczytać opis spotkań w wileńskiej „Pralni” Tadeusza Zakrzewskiego w Drodze donikąd, żeby dostrzec, jak bliska byłaby mu idea takiego klubu. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
H


1946. Fragment powieści.

III SPOTKANIA

Ciekawe jakież to rzeczy mogą przyśnić się filozofom? Weźmy jako przykład kraj, będący sceną tej powiastki. Czy brakuje mu przeszłości, tradycji, kultury, historii, cywilizacyjnych aspiracji? Czy całe jego istnienie nie jest związane z czymś ach i och, wielkim, wyjątkowym, uniwersalnym? Czyż nie rości pretensji do nietuzinkowej wyjątkowości na mapie świata, na kartach historii? Kraj wielkiej przeszłości, wielkich wodzów, marzeń, poetów! A jeśli się odrobinę tylko zagłębić w fakty, cóż my tu mamy? Klęskę za klęską, niewolę za niewolą, katastrofę za katastrofą, wstyd i płacz, i brak woli szczerej, żeby cokolwiek z tym zrobić, zmienić — wyrwać spod działania komunału, jacy to jesteśmy dobrzy, odważni, sprawiedliwi. I chęć ucieczki, zawsze tylko — ucieczki. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Chłodny podmuch wiatru zamiótł kilka liści pod nogi przybysza. Wrzesień przyniósł co prawda zapowiedź przedwczesnej jesieni, ale Mazury jeszcze nie całkiem pozbyły się uroków odchodzącego lata. Jezioro wciąż kusiło krystaliczną wodą. Rozpoczął obchód trzymając się w bezpiecznej odległości od ogrodzenia, aby nie zwrócić uwagi obsługi ośrodka. Po raz setny przyłożył do oczu lornetkę i ocenił sytuację. W zasadzie była tylko jedna droga dająca szanse na pozostanie niezauważonym. Jezioro sąsiadowało z ogólnodostępną drogą i tu nie było siatki, tylko bagnisty brzeg porośnięty wysokimi szuwarami. Stąd do głównego budynku administracyjnego było około ośmiuset metrów, z czego większość przez wodę. Cały odcinek wodny można było pokonać wzdłuż brzegu, kryjąc się za wysoką roślinnością. Nie wiedział, jak ścisła była ochrona, czy w ogóle ktoś pilnował wstępu, ale wolał założyć, że ma przed sobą teren dość dobrze kontrolowany. Wrócił do samochodu ukrytego w lesie i wyciągnął z bagażnika gumowy materac. Odczekał godzinę do zmierzchu, po czym wrócił do punktu wypadowego. Nadmuchał materac, rzucił go na wodę, położył się na nim i zaczął wiosłować rękami starając się robić jak najmniej hałasu. Trzymał się blisko szuwarów, tak żeby być poza zasięgiem wzroku potencjalnych strażników. W miarę zbliżania się do celu rozpatrywał kolejne scenariusze działania. Wielki kompleks budynków, w tym hotel, stołówkę i coś, co wyglądało na salę sportową oświetlało anemiczne światło latarni. Budynek, który go interesował najbardziej tonął w mroku, co było okolicznością sprzyjającą. Najwyraźniej nawet w resorcie czasem psuły się żarówki. No cóż, kryzys… Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Pomnik obłudy

Józef Mackiewicz nie miał szczęścia. Nie miał go za życia, nie ma i po śmierci. Podziwiany za inteligencję, przenikliwość, nieortodoksyjne spojrzenie na sprawy świata, za wybitne literackie pióro, przez tych samych nierzadko piewców wielkiego talentu i oryginalności był wyśmiewany, wytykany palcami: za przesadę, zapalczywość, za brak należytego umiaru. Ochy i achy mieszały się z zakłopotaniem, z drwiącymi, bywało, uśmieszkami. Najinteligentniejsi, najbardziej życzliwi, nieobarczeni balastem ubocznych, sprzecznych interesów, jak Marian Hemar, nie mogli pojąć tego „uporu”, z jakim konsekwentnie piętnował zło bolszewizmu. Środowisko paryskiej Kultury, chcące uhonorować pisarza i jego twórczy dorobek, nie potrafiło powstrzymać się przed chamską wprost uszczypliwością, okraszając laudację Nagrody im. Zygmunta Hertza niewybrednym, poniżej wszelkiego poziomu kultury, sformułowaniem. Mackiewicz zdecydowanie odmówił przyjęcia tak oprawionego zaszczytu. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Martin Sixsmith jest klasycznym aparatczykiem wedle recepty Gramsciego, zalecającej „lewicowcom” marsz przez instytucje. I Sixsmith posłusznie maszerował. Najpierw przez uniwersytety w Oxford i Harvard, na Sorbonie i w Leningradzie, potem przez BBC – jako korespondent w Moskwie, Warszawie, Brukseli i Waszyngtonie – aż do rządu Blaira jako tak zwany spin doctor. Tym mianem określano za czasów Blaira propagandystów rządowych. Sixsmith napisał scenariusze filmowe przedstawiane do wielu nagród aż do Oscarów włącznie, m.in. antyklerykalną Filomenę. Powróćmy jednak na chwilę do jego pracy dla Blaira. W roku 2001 był szefem agit-prop w brytyjskim ministerstwie transportu, kiedy wybuchł tam straszny skandal: podwładna naszego doktora zasugerowała, iż 11 września 2001 był dobrym dniem, by ogłaszać złe wiadomości, bo i tak nikt ich nie zauważy. Sixsmith został wyrzucony na zbity pysk, po czym cała maszyna rządu i partii lejburzystowskiej obróciła się przeciw niemu. O dziwo, miał dość znajomości wśród dziennikarzy, by przeżyć ataki machiny państwowej.

Jak to się stało, że człowiek tak całkowicie należący do lewackiej elity zajął się dochodzeniem w sprawie tajemniczego zabójstwa Aleksandra Litwinienki? Z jednej strony, asfalt-intelektualiści pokroju Sixsmitha rzadko tylko krytykują sowieciarzy. Z drugiej wszakże strony, rzadki zestaw doświadczeń wyposażył go idealnie dla przeprowadzenia takiego dochodzenia. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać, gdyż poszukiwacz prawdy w zagmatwanej historii morderstwa Litwinienki musiał przebić się przez masy sowieckiej agit-prop, niewinnie zwanej spin. Sixsmith znał machinacje rządowe intymnie z obu stron, jako wykonawca i jako ofiara, co zresztą zbliżało go do sytuacji samego Litwinienki. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

 

Mój artykuł o współczesnej sowieckiej strategii i taktyce wywołał niezwykle żywą dyskusję na ten temat – nie tylko replikę Pana Michała Bąkowskiego, ale i niezwykle cenne komentarze PT. Amalryka i Andrzeja Dajewskiego.

Protokół rozbieżności

Zgoda pomiędzy moją skromną osobą, a Panem Michałem jest co do jednej, zasadniczej kwestii, którą pozwolę sobie wyrazić cytatem z artykułu Pana Michała:

(…) wszystkie elementy działań kliki Putina mają swój pierwowzór w działalności i pismach kliki ojców bolszewizmu.

Celem moich tekstów jest rozwinięcie i uzupełnienie tez Pana Michała. W tekście pod tytułem „Sowiecka strategia dzisiaj” próbowałem wykazać między innymi, że tzw. „projekt eurazjatycki”, realizowany przez ekipę Putina (ale wcześniej Jelcyna i Primakowa – miejmy to na uwadze!) oraz wierchuszkę KPChL stanowi współczesną inkarnację pomysłów Lenina, Stalina i Trockiego, które polegały na stworzeniu systemu sojuszy, federacji i bloków, mających zrealizować bolszewicki cel opanowania świata. Próbowałem wykazać, że praktyczną realizacją tego projektu są sojusze, bloki i organizacje takie, jak współpraca bilateralna ChRL i Rosji Sowieckiej, Szanghajska Organizacja Współpracy, Organizacja Układu Bezpieczeństwa Zbiorowego, BRICS, Alternatywa Bolivariańska itd. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wszystkim komentatorom, a w szczególności
Soni oraz panom Andrzejowi i Amalrykowi,
w podziękowaniu za stymulujące dyskusje

Kniaź Dymitr Światopełk-Mirski, jeden z ostatnich potomków sławnej rusko-polskiej rodziny, białogwardzista i profesor literatury rosyjskiej w Anglii, powrócił do Matoczki Rossii w 1932 roku, wybłagawszy uprzednio (poprzez wpływy Gorkiego) odpuszczenie grzechów młodości od samego Stalina. W sierpniu 1933 roku, gdy w całej bolszewii panował głód, a na żyznej Ukrainie śmierć głodowa spotkała miliony, zaproszono kniazia wraz ze 120 pisarzami sowieckimi na wycieczkę barką po nowym kanale. Podawano smakołyki zapomniane w sowdepii, wędliny i kawior, czekoladę i ciasta, a wina i koniaki lały się strumieniami. Być może dzięki ilości alkoholu, a może po prostu dlatego, że jeszcze nie zorientował się w zwyczajach sowieckiej ojczyzny, Mirski, jako jeden jedyny spośród zaproszonych pisarzy odważył się zadawać pytania. Pytał towarzysza Semiona Firina o wykorzystanie pracy niewolniczej przy budowie kanału. Kanał nazywał się Biełomorsko-Bałtyckij Kanał imieni Stalina, a tow. Firin był naczelnikiem Biełbałtłaga z ramienia ogpu. Przez katorgę do socjalizmu. A w wypadku Firina i Mirskiego – przez socjalizm na katorgę. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Sumienie

W świecie Hitlera zabójca nie odczuwał odpowiedzialności. Nie istniały wartości moralne ani powinności, relacje między ludźmi były zwierzęcej natury, polityczne związki były podobne do stada wilków. Nie było nic, oprócz wiecznej walki ras. W tej walce tylko Żydzi byli niemoralni, bo przy pomocy sztuczek i zakulisowych machlojek (a tak widział Hitler uniwersalne pojęcia, zasady moralne, kulturę i sztukę) chcieli powstrzymać walkę. Holocaust miał miejsce na ziemiach, gdzie państwa zostały zniszczone, prawo porzucone, przewidywalność codziennego życia znikła. Nasuwa mi się tu oczywista wątpliwość: indywidualne sumienie, poczucie moralne, ludzka przyzwoitość, nie są funkcją porządku prawnego ani państwowej biurokracji. Wręcz przeciwnie, współczesne państwo ze swą tendencją do wtrącania się we wszystkie możliwe przejawy życia, raczej przytępia sumienie, raczej odbiera jednostce jej moralną autonomię, zagłusza Głos Boży w sumieniu.

Oddajmy jednak sprawiedliwość Snyderowi; opowiada o wielu nadzwyczajnych jednostkach – nazywa ich „szarymi ratownikami” – którzy narażali życie dla ratowania życia bliźnich. Byli wśród nich esesmani i Raoul Wallenberg; niemieccy żołnierze i japoński konsul w Kownie, Sugihara; Metropolita Szeptycki i bezimienny człowiek z poleskich bagien. Wielu używało dyplomatycznego statusu dla ratowania Żydów. Niemcy szanowali immunitet konsularny w przeciwieństwie do sowieciarzy, co widać najlepiej na przykładzie losu Wallenberga. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Barbarossa

Stereotyp Niemca każe wierzyć, że ordnung muss sein i wszystko jest z góry zaplanowane, ale 22 czerwca 1941 roku nie istniał plan masowej eksterminacji Żydów (choć nie można obciążać winą za zagładę Muftiego Jerozolimy, Hadż Amina al-Husseini, jak to uczynił niedawno premier Netanyahu). Cele Einsatzgruppen, podążających za zwycięskim Wehrmachtem w głąb sowietów, były dokładnie te same co we wrześniu 39: destrukcja państwa. W Polsce oznaczało to rozstrzeliwanie polskich elit, w sowietach – jak błędnie sądzili naziści, którzy wierzyli w mit żydokomuny – rozstrzeliwanie Żydów. (Mordowali wprawdzie Białorusinów, Cyganów i Polaków z równą zaciekłością co Żydów, choć nie w tych samych ilościach.) Inaczej niż w Polsce w 39 roku, nie oni jedni to robili; masowe mordy uwikłały tym razem także lokalną ludność.

Popularnym wyjaśnieniem dla masowych morderstw drugiej połowy 41 roku jest „wrodzony antysemityzm wschodnich Europejczyków”: historycznie przewidywalny, rzekomo spontaniczny wybuch barbaryzmu wśród prymitywnych ludów. Paradoksalnie, pierwsi użyli takiego wyjaśnienia naziści, którzy przedstawili masowe morderstwa Żydów, jako akty sprawiedliwej zemsty ofiar żydowskiego panowania. Podjęła ten temat sowiecka propaganda, która po wojnie przylepiła etykietkę morderców ukraińskim, litewskim i łotewskim nacjonalistom. Tylko że, jak wskazuje Snyder, ogromna ilość ofiar Holocaustu zginęła z rąk obywateli sowieckich. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Hitlerowska wizja świata

W świecie Hitlera natura i polityka były jednym i tym samym. Prawo dżungli było jedynym prawem. Formy życia w bezustannej walce zdobywają przewagę i władzę, a wówczas eksterminują pokonane formy: polityka to natura, a natura to walka. Tak Timothy Snyder otwiera swoją nową książkę, pt. „Black Earth. Holocaust as History and Warning”*. Hitler nie był odosobniony w swym myśleniu. Nie inaczej myślał Herbert Spencer, dając wolnemu rynkowi „prawo” do zniszczenia słabszego; podobnie myśleli marksiści-leniniści, doszukując się w walce klas „naukowej” podstawy dla determinizmu historycznego. A jednak w ich wypadku była przynajmniej mowa o jakimś „dobru”; o dobrobycie i wzroście gospodarczym w wypadku Spencera, bądź też o „sprawiedliwości społecznej” czy „zwycięstwie proletariatu”, nawet jeżeli te „dobra” nie mają nic wspólnego z Dobrem. W oczach Hitlera walka nie była metaforą. Jedyną rzeczywistością były dla niego rasy i rasy musiały walczyć bez końca. Rasa ma obowiązek objąć w posiadanie wszystko wokół, by zachować się na przyszłość, do przyszłej walki. Skazą w tak rozumianej naturze był Żyd. Żyd wmówił ludziom, że są ponad zwierzętami, że walka nie jest jedynym wyjściem, bo sam bał się walki. Każda idea jest „żydowska” bo uniwersalna. Wszystko co ponad-rasowe jest nienaturalne, jest żydowskie, jest skazą. Świat natury jest podzielony na rasy, ale Żydzi rasą nie są; są antyrasą lub nie-rasą, bo odrzucili najgłębsze wołanie do podboju. W zamian chcą podbić świat przy pomocy uniwersalnych idej, które odwracają rasy od naturalnej walki. Jedyną moralnością jest solidarność ze swą rasą, każda etyka to błąd. To co nie jest rasowe jest żydowskie. Wszystko co abstrakcyjne, ponad rasą, np. państwo czy rząd, religie czy ideologie – to żydostwo. W naturze nie ma państw, nie ma nawet narodów, są tylko walczące rasy. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Andrei Navrozov


Hitler Putina

Dlaczego Putin i jego kumple nie woleli kupić Krymu od Ukrainy – dziesięć centów za akr, jak Amerykanie kiedyś kupili Alaskę od cara Aleksandra II – raczej niż rozpocząć nieporadną i hałaśliwą wojnę partyzancką, której wynik propagandowy był z góry do przewidzenia? Odpowiedź, jak sądzę – utajona, zakamuflowana i oczekująca na lepsze czasy – leży oddalona o tysiące mil w pustynnych piaskach Bliskiego Wschodu. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Młody człowiek z tajemniczej „redakcji podziemnej” zaprosił mnie na wykład amerykańskiego profesora. Ze zdziwieniem zauważyłem, że młody redaktor nie jest już wcale taki młody. Jest wręcz stary, co natchnęło mnie melancholią, czyniąc wiekowym. „Sędziwy chrzan”? To nie brzmi dumnie. Amerykański profesor tymczasem, sprężyście młodzieńczy, mówić miał o zagładzie Żydów. Prawdę mówiąc, nasłuchałem się o zagładzie dość, o Żydach też, a na domiar złego nie mam wiele szacunku dla głębi zrozumienia amerykańskich profesorów. Ale ten szczególny profesor, Tymoteusz Sznajder, ma dobrze w głowie, więc pofatygowałem się, choć niechętnie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

O rzetelność metod publicystycznych

Aleksander Ścios kontynuuje swój cykl, który z pewnością przerodzi się w książkę, pt. „Nudis verbis”. Tytuł jest zapożyczony od Józefa Mackiewicza, o czym zresztą Ścios lojalnie informuje swoich czytelników. W trzeciej już części opublikowanej niedawno („Nudis verbis” 3 – Perspektywy) autor przytacza fragmenty „Zwycięstwa prowokacji” i konkluduje, że „stosunek państw ‘wolnego świata’ do putinowskiej Rosji jest projekcją tych samych błędów, jakie popełniali twórcy ładu jałtańskiego”. Jakże słuszne słowa!

Na niniejszej witrynie dawaliśmy wielokrotnie wyraz przekonaniu, że nie mają racji ci wielbiciele pisarstwa Mackiewicza – zazwyczaj określamy ich mianem „mackiewiczologów” – którzy widzą w nim pisarza li tylko historycznego. Traktują go jako przedmiot badań literackich oraz ciekawe źródło rewizjonistycznej historiozofii, rzucające odmienne światło na konkretne wydarzenia z przeszłości. Naszym zdaniem – jeżeli wolno mi, drogi Darku, użyć tu liczby mnogiej w dosłownym sensie, a nie w formie pluralis maiestatis – Mackiewicz pisze o żywej współczesności. Zjawiska, które obserwował i opisywał z rzadką precyzją, uległy pogłębieniu i upowszechnieniu w ciągu trzydziestu lat, które upłynęły od jego śmierci; najważniejszym z tych zjawisk jest zupełna i uniwersalna ślepota na prawdziwy stan rzeczy. Muszę podkreślić, że mówię nie o analogii, ale o aktualnym, ścisłym opisie dzisiejszej rzeczywistości politycznej. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wszystko układa się jak najlepiej w tej najlepszej z możliwych „Rosji”. Wiemy to sami z bliższego doświadczenia z najlepszym z możliwych prlów.

Jak Kandyd znalazł się wśród Rosjan

Peter Pomerantsev jest synem sowieckich dysydentów. Jego rodzice uciekli na Zachód, Peter urodził się w Anglii i jest Anglikiem, ale ściślej byłoby powiedzieć, że jest Kandydem XXI wieku. Rosjanie, to nowy jet set. Nikt ich nie rozumie. Wulgarni i wyrafinowani, przebiegli i naiwni. Jeszcze zupełnie niedawno gotowi byli sprzedać wszystko, a teraz wszystko kupują jak leci, nawet się nie targując. Ci dziwni ludzie znani są powierzchownie na Zachodzie, ale tylko w Moskwie mają sens, tylko w hipnotycznym błysku absurdalnej, plastikowej Moskwy, nabierają kształtów. Czy Kandyd nie jest ciut za bardzo zauroczony blichtrem tej Moskwy? Chyba jest. Ale rolą Kandyda jest być zachwyconym. Niestety, jego szczera wiara w „dobrą postkomunistyczną Rosję” wystawiona jest na każdym kroku na próbę. Napotyka nasz bohater całą galerię postaci tak zadziwiających, że na ich widok i sam Wolter poskrobałby się po głowie, pisząc swe wiernopoddańcze listy do carycy Katarzyny. A jednak przeżycia naszego Kandyda są godne uwagi, opisy wydają się uczciwe, jego analiza jest fascynująca, a książka* świetnie napisana. I często uderzająco trafna. Gromadzi kontrasty – gangsterzy-artyści, artyści-złodzieje, dziwki cytujące Puszkina, ikony obok Stalina, dżihad i prostytucja, komunizm i bogactwo, bieda i państwo mafijne – życie wygląda jak maskarada, jak karnawał, w którym każda rola i pozycja są tylko chwilowe, są kaprysem losu. Te ciągłe transformacje (zarówno indywidualne jak grupowe) wydawały się początkowo Kandydowi wyrazem nowo znalezionej wolności – wedle recepty, że trzeba spróbować wszystkiego – ale po latach uzmysłowił sobie, że jest to raczej forma masowego delirium, w którym karnawałowe postacie odziane w groteskowe maski maszerują obok niedorzecznych mistyków wyjętych z sennego koszmaru, w kierunku wszechpotężnego wezyra, by przekonać go o swej własnej realności. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Jestem niezmiernie wdzięczny p. Jaszczurowi za jego artykuł o sowieckiej strategii, w którym podjął i ciekawie rozwinął mój naczelny wątek. Celem mojego tekstu pt. Szpalery autorytetów, było wskazanie, że sowiecka strategia pozostaje niezmienna, że wszystkie elementy działań kliki Putina mają swój pierwowzór w działalności i pismach kliki ojców bolszewizmu. Przytaczałem dla przykładu spór między Leninem i Stalinem w kwestii sowieckich stanów zjednoczonych Europy. Przypadkiem natrafiłem ostatnio na cytat z Trockiego z 1931 roku:

Dla nas, „narodowe wyzwolenie” Niemiec polega nie na wojnie z Zachodem, ale na proletariackiej rewolucji, obejmującej zarówno Środkową jak i Zachodnią Europę, i jednoczącej ją ze Wschodnią Europę w Sowieckie Stany Zjednoczone. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Jaszczur


Sowiecka strategia dzisiaj

Kilka uwag wokół „Szpalerów autorytetów”

Głównym wątkiem tekstu „Szpalery autorytetów” Pana Michała Bąkowskiego jest polemika z dość powszechnym w polskiej publicystyce antykomunistycznej i prawicowej nurtem, który łączy dwie sprzeczności: mówienie o fałszywości upadku komunizmu, a jednocześnie nadawanie neokomunistycznym tworom państwopodobnym cech typowych dla suwerennych, niepodległych państw.

Wątkiem niejako pobocznym, ale ważnym, zajmującym około połowę artykułu, jest odcinek sowieckiej długoterminowej strategii realizowany obecnie przez kagiebowską ekipę Putina. Podstawowym, węzłowym problemem jest to, że komunizm dokonał w latach 1989-1991 transformacji w system, który można określić mianem neokomunizmu albo komunizmu ukrytego. Nie jest niczym „tajnym specjalnego znaczenia” i zostało udowodnione przez historyków i politologów, że operacja transformacji ustrojowej została przeprowadzona przez KGB i podległe mu bezpieki w demoludach. Gołym okiem widać, że właściwie we wszystkich krajach byłego ZSRS i bloku komunistycznego rządzi (bardziej lub mniej zakulisowo) przetransformowana komunistyczna nomenklatura i bezpieka. Strategia zakładająca transformację ustrojową komunizmu została stworzona co najmniej w latach ’60, a jej zarys formułowali między innymi już Stalin i Beria. Jak wygląda ta strategia dzisiaj? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Książka Eberhardta jest tak ogromna, że zawiera nie tylko inwektywy i niedorzeczności, nie tylko wtrącone w pół zdania pozdrowienia dla Ali Cz. i filozofię z Pacanowa, nie tylko poetykę film noir i detektywistyczne dociekania pacanowskie, o których pisałem w poprzednich częściach. Zawiera także opinie na temat Józefa Mackiewicza i jego dzieła; opinie, które trudno doprawdy pozostawić bez riposty, choć z rzadka tylko zasługują na polemikę. Z ogromu wątków wybieram tylko kilka.

Jedną z najdziwniejszych tez Eberhardta było, że Mackiewicz był wrogiem literatury:

Ale pisać o literaturze…?! Strata czasu! I na pewno – nie na jego temperament.

Po czym obficie cytuje całe strony z licznych wypowiedzi Mackiewicza na tematy literackie. Literatura była życiem pisarza, uważał się za „zawodowego literata”. Pisał w każdych warunkach, w zmiennych sytuacjach życia, pisywał do szuflady i do budki dla ptaków, pisał listy i artykuły, felietony i eseje, powieści i rozprawy. Jakże więc miałby nie pisać o tym, co zajmowało go przez całe życie? Nie dość, że pisał o literaturze, ale pisał także bardzo ciekawie. Być może Eberhardt wziął Mackiewiczowską niechęć do modnych trendów w literaturze i w krytyce literackiej za niechęć do pisania o literaturze, ale nie zmienia to w niczym faktu, że pisywał o literaturze dużo i chętnie; jest to w istocie, obok polityki, główny temat jego publicystyki. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Szpalery autorytetów

Sięgam po teksty Mackiewicza z Nudis verbis, ponieważ nie ma w polskiej literaturze politycznej rzeczy równie uniwersalnych dla opisania naszej obecnej sytuacji.

Jakże rzadkie to słowa. I jakże słuszne. Napisał je Aleksander Ścios w artykule z września 2014 roku.* Stwierdził dalej, że o ważności słów Mackiewicza świadczy „miara historycznej weryfikacji i sprawdzalności jego prognoz politycznych”, obok nienawiści politycznych wrogów. „Gdzie przebiega analogia, między powojennymi diagnozami pisarza, a naszą współczesnością i co wspólnego z obecnym położeniem Polski może mieć opis realiów sprzed 60 lat?” pyta Ścios i natychmiast przytacza słynny fragment z artykułu Nudis verbis, w którym Mackiewicz odmalowuje obraz pochodu Polaków, z pieśnią na ustach, poganianych przez hitlerowców w bolszewicką przepaść, gdy szpalery autorytetów konspiracji pilnują „z pistoletami w garści, aby nikt z tego pochodu się nie wyłamał, nikt nie próbował zawrócić czy innych przed przepaścią nie ostrzegł”.

Podzielam opinię Ściosa. Fragment ten zawsze wydawał mi się odnosić do współczesności, odkąd czytałem go po raz pierwszy w późnych latach 80. Ten sam „szpaler autorytetów”, choć tym razem bez pistoletów w garści, namawiał Polaków w roku 1989, by nie wyłamywali się z pochodu, pilnowali potem, by nie przekroczyć grubej kreski, namalowanej czerwoną farbą, a wyznaczającej drogę ku przepaści. Zamykali usta każdemu, kto pragnął ostrzegać. I czynią to samo do dziś, z każdym śmiałkiem, który zechce wątpić w iiirp. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Drugorzędne hollywoodzkie filmiszcza muszą mieć zawsze jakiś czarny charakter, najczęściej w postaci femme fatale. I nie inaczej jest w wypadku Pisarza dla dorosłych. Nasz bohaterski detektyw znalazł swój czarny charakter w postaci Niny Karsov i odtąd z zacięciem prześladował wydawcę Józefa Mackiewicza. Nie można doprawdy podjąć dyskusji z jego naczelną tezą, że „książek nie ma”, kiedy są – bo dyskusja taka byłaby rezygnacją ze zdrowego rozsądku. Ale oprócz tego, dzieło Eberhardta jest szczególnym przykładem książki skarg i wniosków; jest księgą życzeń i zażaleń, choć więcej tam skarg i zażaleń niż życzeń. Dla przykładu, znalazłem w jego dziele 15 (piętnaście, to nie jest pomyłka) zarzutów wobec 20 tomów Dzieł Mackiewicza wydanych przez Kontrę za życia Eberhardta. 1. Niechlujstwo. 2. Bylejakość opracowania. 3. Złośliwa nietrafność doboru tekstów. 4. Antytalent. 5. Antyinteligencja. 6. Innego typu niezręczność (interesujące jako zarzut). 7. Niezręczność jako metoda. 8. Niecne „formowanie kawałków twórczości J.M., by po dziesiątkach lat z puzzla [sic] tego wyszedł antysemita albo wróg Kościoła”. 9. Wydawanie dla alibi. 10. „Wydawanie, aby ktoś, np. taki G.E., nie pisał, że oto zawładnęła, by nie dopuścić do głosu!” (tu następuje skomplikowana kombinacja znaków zapytania i wykrzykników). 11. Nie z niechlujstwa. 12. Nie z nieznajomości twórczości Mackiewicza. 13. Z tendencyjności. 14. Z ambicji spłaszczania Mackiewicza. (bez wykrzyknika!) 15. By „ograniczyć istnienie” Mackiewicza. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

De mortuis aut nihil aut veritas

Mam w zwyczaju czytywać wszystko na temat Józefa Mackiewicza, choć Bóg mi świadkiem, że często bez przyjemności. Kiedy przed kilku laty ukazała się pozycja Grzegorza Eberhardta, to przeczytać mi się jej nie udało, choć próbowałem. Dotarły mnie jednak słuchy, że doczekała się ona już trzeciego wydania, a należy się chyba cieszyć, że dzieło poświęcone Mackiewiczowi ma takie powodzenie. Może to wszystko, co było tak trudne do przyjęcia w pierwszej edycji, zostało jakoś wygładzone? W końcu, człowiek pisze o Józefie Mackiewiczu, więc coś interesującego w tym może być. Zabrałem się zatem do tysiąc-stronicowej książki ponownie i zmogłem ją z niejakim trudem, choć nie bez pewnej fascynacji. Ale kiedy uporałem się z Pisarzem dla dorosłych, to autor umarł. Wszyscy wychowani byliśmy w przekonaniu, że o zmarłych wolno tylko mówić dobrze. Borykałem się więc przez prawie rok z myślą, że niewiele dobrego mam do powiedzenia o śp. autorze. Aż wreszcie doszedłem do przekonania, że każda książka jest obiektywnym faktem, który podlega obiektywnej ocenie. Gdyby stosować łacińską sentencję dosłownie, to nie można by krytycznie wypowiedzieć się na temat prawie całego dorobku ludzkości. Mówić trzeba ani dobrze, ani źle, a tylko prawdę. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Czasem — przed postawieniem pierwszych znaków — nęci coś, żeby nie pisać wcale. Bo i czy jest sens przesiadywać w niezdrowej pozycji przy biurku, wpatrywać się w zobojętniałe litery klawiszy, siedzieć tak i siedzieć, z głową wspartą, poprzez dłoń i łokieć, na blacie, z nogami niewygodnie skrzyżowanymi pod, albo i nad biurkiem… w figurze nieco ekwilibrystycznej zastygłymi? Czy nie lepiej wyjść gdzie, robić coś, co by nas może uchroniło od zalewu grubych, nieprzyjemnych myśli?

Próbuję wyobrazić sobie, co myśleć musiał Józef Mackiewicz na wieść czarną, ponurą, która dojść musiała jego uszu gdzieś w okolicach połowy czerwca 1956 roku o przejściu w świetle jupiterów brata rodzonego, Stanisława, na drugą, bolszewicką stronę. Nie był zaskoczony, a jeśli już to wyłącznie własną roztropnością. Antycypując zdradę, zerwał z rodzonym bratem kontakty wiele lat wcześniej. Czy jednak nie jest tak, że każda wielka strata, w pełni przewidywalna nawet, nieodmiennie wywołuje paroksyzm żalu? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Historia będzie zawsze aktualna, gdyż wszystko co jest, jest tylko dalszym ciągiem.

Józef Mackiewicz

Profesor Jan Żaryn pouczał parę lat temu w Londynie o polityce historycznej. Należy ją odróżniać, utrzymywał prelegent, od propagandy; propaganda to kłamstwo, gdy polityka historyczna, to „kształtowanie narodu”, budowanie spójni społecznej na fundamencie dumy z osiągnięć historycznych. Nie można zbudować solidnej spójni narodowej, poprzez podkreślanie wstydu. Dlatego mówienie o polskim antysemityzmie jest antypolskie, bo jest nieprawdą, gdy niemówienie o rzezi wołyńskiej przez Ukraińców jest z ich strony próbą wybielenia się i jest kłamstwem. Ukraińcy muszą wyrzec się, twierdził dalej profesor, Bandery. Czy tylko ja jeden widzę w tym dostrzeganie źdźbła w oku bliźniego, gdy się nie widzi belki w oku własnym? Niestety podporządkowywanie prawdy jakimkolwiek innym celom prowadzi nieuchronnie do ideologizowania opisu i Żaryn nie zdołał umknąć temu nieszczęściu. W jego opisie, który z powodzeniem nazwać można „polrealizmem”, Niemcy chcą zrzucić winę za Holocaust na Polaków, Litwini robią z AK bandytów, wszyscy są przeciw nam. „Trudno jest być Polakiem,” zakończył swoje rozważania Żaryn, a ja słuchając jego wykładu przypomniałem sobie słowa Barbary Toporskiej: Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu



Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.