…rzucić wszystko w diabły i wyjechać do Kisłowodzka!…
30 komentarzy Published 22 listopada 2015    |
Wszystkim komentatorom, a w szczególności
Soni oraz panom Andrzejowi i Amalrykowi,
w podziękowaniu za stymulujące dyskusje
Kniaź Dymitr Światopełk-Mirski, jeden z ostatnich potomków sławnej rusko-polskiej rodziny, białogwardzista i profesor literatury rosyjskiej w Anglii, powrócił do Matoczki Rossii w 1932 roku, wybłagawszy uprzednio (poprzez wpływy Gorkiego) odpuszczenie grzechów młodości od samego Stalina. W sierpniu 1933 roku, gdy w całej bolszewii panował głód, a na żyznej Ukrainie śmierć głodowa spotkała miliony, zaproszono kniazia wraz ze 120 pisarzami sowieckimi na wycieczkę barką po nowym kanale. Podawano smakołyki zapomniane w sowdepii, wędliny i kawior, czekoladę i ciasta, a wina i koniaki lały się strumieniami. Być może dzięki ilości alkoholu, a może po prostu dlatego, że jeszcze nie zorientował się w zwyczajach sowieckiej ojczyzny, Mirski, jako jeden jedyny spośród zaproszonych pisarzy odważył się zadawać pytania. Pytał towarzysza Semiona Firina o wykorzystanie pracy niewolniczej przy budowie kanału. Kanał nazywał się Biełomorsko-Bałtyckij Kanał imieni Stalina, a tow. Firin był naczelnikiem Biełbałtłaga z ramienia ogpu. Przez katorgę do socjalizmu. A w wypadku Firina i Mirskiego – przez socjalizm na katorgę. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Czerń zagłady. Część III. Jądro ciemności
15 komentarzy Published 12 listopada 2015    |
Sumienie
W świecie Hitlera zabójca nie odczuwał odpowiedzialności. Nie istniały wartości moralne ani powinności, relacje między ludźmi były zwierzęcej natury, polityczne związki były podobne do stada wilków. Nie było nic, oprócz wiecznej walki ras. W tej walce tylko Żydzi byli niemoralni, bo przy pomocy sztuczek i zakulisowych machlojek (a tak widział Hitler uniwersalne pojęcia, zasady moralne, kulturę i sztukę) chcieli powstrzymać walkę. Holocaust miał miejsce na ziemiach, gdzie państwa zostały zniszczone, prawo porzucone, przewidywalność codziennego życia znikła. Nasuwa mi się tu oczywista wątpliwość: indywidualne sumienie, poczucie moralne, ludzka przyzwoitość, nie są funkcją porządku prawnego ani państwowej biurokracji. Wręcz przeciwnie, współczesne państwo ze swą tendencją do wtrącania się we wszystkie możliwe przejawy życia, raczej przytępia sumienie, raczej odbiera jednostce jej moralną autonomię, zagłusza Głos Boży w sumieniu.
Oddajmy jednak sprawiedliwość Snyderowi; opowiada o wielu nadzwyczajnych jednostkach – nazywa ich „szarymi ratownikami” – którzy narażali życie dla ratowania życia bliźnich. Byli wśród nich esesmani i Raoul Wallenberg; niemieccy żołnierze i japoński konsul w Kownie, Sugihara; Metropolita Szeptycki i bezimienny człowiek z poleskich bagien. Wielu używało dyplomatycznego statusu dla ratowania Żydów. Niemcy szanowali immunitet konsularny w przeciwieństwie do sowieciarzy, co widać najlepiej na przykładzie losu Wallenberga. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Czerń zagłady. Część II. Praktyka ludobójstwa
0 komentarzy Published 2 listopada 2015    |
Barbarossa
Stereotyp Niemca każe wierzyć, że ordnung muss sein i wszystko jest z góry zaplanowane, ale 22 czerwca 1941 roku nie istniał plan masowej eksterminacji Żydów (choć nie można obciążać winą za zagładę Muftiego Jerozolimy, Hadż Amina al-Husseini, jak to uczynił niedawno premier Netanyahu). Cele Einsatzgruppen, podążających za zwycięskim Wehrmachtem w głąb sowietów, były dokładnie te same co we wrześniu 39: destrukcja państwa. W Polsce oznaczało to rozstrzeliwanie polskich elit, w sowietach – jak błędnie sądzili naziści, którzy wierzyli w mit żydokomuny – rozstrzeliwanie Żydów. (Mordowali wprawdzie Białorusinów, Cyganów i Polaków z równą zaciekłością co Żydów, choć nie w tych samych ilościach.) Inaczej niż w Polsce w 39 roku, nie oni jedni to robili; masowe mordy uwikłały tym razem także lokalną ludność.
Popularnym wyjaśnieniem dla masowych morderstw drugiej połowy 41 roku jest „wrodzony antysemityzm wschodnich Europejczyków”: historycznie przewidywalny, rzekomo spontaniczny wybuch barbaryzmu wśród prymitywnych ludów. Paradoksalnie, pierwsi użyli takiego wyjaśnienia naziści, którzy przedstawili masowe morderstwa Żydów, jako akty sprawiedliwej zemsty ofiar żydowskiego panowania. Podjęła ten temat sowiecka propaganda, która po wojnie przylepiła etykietkę morderców ukraińskim, litewskim i łotewskim nacjonalistom. Tylko że, jak wskazuje Snyder, ogromna ilość ofiar Holocaustu zginęła z rąk obywateli sowieckich. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Czerń zagłady. Część I. Snyder o źródłach Holocaustu
28 komentarzy Published 28 października 2015    |
Hitlerowska wizja świata
W świecie Hitlera natura i polityka były jednym i tym samym. Prawo dżungli było jedynym prawem. Formy życia w bezustannej walce zdobywają przewagę i władzę, a wówczas eksterminują pokonane formy: polityka to natura, a natura to walka. Tak Timothy Snyder otwiera swoją nową książkę, pt. „Black Earth. Holocaust as History and Warning”*. Hitler nie był odosobniony w swym myśleniu. Nie inaczej myślał Herbert Spencer, dając wolnemu rynkowi „prawo” do zniszczenia słabszego; podobnie myśleli marksiści-leniniści, doszukując się w walce klas „naukowej” podstawy dla determinizmu historycznego. A jednak w ich wypadku była przynajmniej mowa o jakimś „dobru”; o dobrobycie i wzroście gospodarczym w wypadku Spencera, bądź też o „sprawiedliwości społecznej” czy „zwycięstwie proletariatu”, nawet jeżeli te „dobra” nie mają nic wspólnego z Dobrem. W oczach Hitlera walka nie była metaforą. Jedyną rzeczywistością były dla niego rasy i rasy musiały walczyć bez końca. Rasa ma obowiązek objąć w posiadanie wszystko wokół, by zachować się na przyszłość, do przyszłej walki. Skazą w tak rozumianej naturze był Żyd. Żyd wmówił ludziom, że są ponad zwierzętami, że walka nie jest jedynym wyjściem, bo sam bał się walki. Każda idea jest „żydowska” bo uniwersalna. Wszystko co ponad-rasowe jest nienaturalne, jest żydowskie, jest skazą. Świat natury jest podzielony na rasy, ale Żydzi rasą nie są; są antyrasą lub nie-rasą, bo odrzucili najgłębsze wołanie do podboju. W zamian chcą podbić świat przy pomocy uniwersalnych idej, które odwracają rasy od naturalnej walki. Jedyną moralnością jest solidarność ze swą rasą, każda etyka to błąd. To co nie jest rasowe jest żydowskie. Wszystko co abstrakcyjne, ponad rasą, np. państwo czy rząd, religie czy ideologie – to żydostwo. W naturze nie ma państw, nie ma nawet narodów, są tylko walczące rasy. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Dlaczego Putin i jego kumple nie woleli kupić Krymu od Ukrainy – dziesięć centów za akr, jak Amerykanie kiedyś kupili Alaskę od cara Aleksandra II – raczej niż rozpocząć nieporadną i hałaśliwą wojnę partyzancką, której wynik propagandowy był z góry do przewidzenia? Odpowiedź, jak sądzę – utajona, zakamuflowana i oczekująca na lepsze czasy – leży oddalona o tysiące mil w pustynnych piaskach Bliskiego Wschodu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
U pana Horowitz lemoniade stał w miednic
20 komentarzy Published 27 września 2015    |
Młody człowiek z tajemniczej „redakcji podziemnej” zaprosił mnie na wykład amerykańskiego profesora. Ze zdziwieniem zauważyłem, że młody redaktor nie jest już wcale taki młody. Jest wręcz stary, co natchnęło mnie melancholią, czyniąc wiekowym. „Sędziwy chrzan”? To nie brzmi dumnie. Amerykański profesor tymczasem, sprężyście młodzieńczy, mówić miał o zagładzie Żydów. Prawdę mówiąc, nasłuchałem się o zagładzie dość, o Żydach też, a na domiar złego nie mam wiele szacunku dla głębi zrozumienia amerykańskich profesorów. Ale ten szczególny profesor, Tymoteusz Sznajder, ma dobrze w głowie, więc pofatygowałem się, choć niechętnie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
„Nudis verbis” Aleksandra Ściosa
48 komentarzy Published 18 sierpnia 2015    |
O rzetelność metod publicystycznych
Aleksander Ścios kontynuuje swój cykl, który z pewnością przerodzi się w książkę, pt. „Nudis verbis”. Tytuł jest zapożyczony od Józefa Mackiewicza, o czym zresztą Ścios lojalnie informuje swoich czytelników. W trzeciej już części opublikowanej niedawno („Nudis verbis” 3 – Perspektywy) autor przytacza fragmenty „Zwycięstwa prowokacji” i konkluduje, że „stosunek państw ‘wolnego świata’ do putinowskiej Rosji jest projekcją tych samych błędów, jakie popełniali twórcy ładu jałtańskiego”. Jakże słuszne słowa!
Na niniejszej witrynie dawaliśmy wielokrotnie wyraz przekonaniu, że nie mają racji ci wielbiciele pisarstwa Mackiewicza – zazwyczaj określamy ich mianem „mackiewiczologów” – którzy widzą w nim pisarza li tylko historycznego. Traktują go jako przedmiot badań literackich oraz ciekawe źródło rewizjonistycznej historiozofii, rzucające odmienne światło na konkretne wydarzenia z przeszłości. Naszym zdaniem – jeżeli wolno mi, drogi Darku, użyć tu liczby mnogiej w dosłownym sensie, a nie w formie pluralis maiestatis – Mackiewicz pisze o żywej współczesności. Zjawiska, które obserwował i opisywał z rzadką precyzją, uległy pogłębieniu i upowszechnieniu w ciągu trzydziestu lat, które upłynęły od jego śmierci; najważniejszym z tych zjawisk jest zupełna i uniwersalna ślepota na prawdziwy stan rzeczy. Muszę podkreślić, że mówię nie o analogii, ale o aktualnym, ścisłym opisie dzisiejszej rzeczywistości politycznej. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Optymizm Pomerantseva czyli przygody Kandyda w putinowskiej „Rosji”
8 komentarzy Published 8 sierpnia 2015    |
Wszystko układa się jak najlepiej w tej najlepszej z możliwych „Rosji”. Wiemy to sami z bliższego doświadczenia z najlepszym z możliwych prlów.
Jak Kandyd znalazł się wśród Rosjan
Peter Pomerantsev jest synem sowieckich dysydentów. Jego rodzice uciekli na Zachód, Peter urodził się w Anglii i jest Anglikiem, ale ściślej byłoby powiedzieć, że jest Kandydem XXI wieku. Rosjanie, to nowy jet set. Nikt ich nie rozumie. Wulgarni i wyrafinowani, przebiegli i naiwni. Jeszcze zupełnie niedawno gotowi byli sprzedać wszystko, a teraz wszystko kupują jak leci, nawet się nie targując. Ci dziwni ludzie znani są powierzchownie na Zachodzie, ale tylko w Moskwie mają sens, tylko w hipnotycznym błysku absurdalnej, plastikowej Moskwy, nabierają kształtów. Czy Kandyd nie jest ciut za bardzo zauroczony blichtrem tej Moskwy? Chyba jest. Ale rolą Kandyda jest być zachwyconym. Niestety, jego szczera wiara w „dobrą postkomunistyczną Rosję” wystawiona jest na każdym kroku na próbę. Napotyka nasz bohater całą galerię postaci tak zadziwiających, że na ich widok i sam Wolter poskrobałby się po głowie, pisząc swe wiernopoddańcze listy do carycy Katarzyny. A jednak przeżycia naszego Kandyda są godne uwagi, opisy wydają się uczciwe, jego analiza jest fascynująca, a książka* świetnie napisana. I często uderzająco trafna. Gromadzi kontrasty – gangsterzy-artyści, artyści-złodzieje, dziwki cytujące Puszkina, ikony obok Stalina, dżihad i prostytucja, komunizm i bogactwo, bieda i państwo mafijne – życie wygląda jak maskarada, jak karnawał, w którym każda rola i pozycja są tylko chwilowe, są kaprysem losu. Te ciągłe transformacje (zarówno indywidualne jak grupowe) wydawały się początkowo Kandydowi wyrazem nowo znalezionej wolności – wedle recepty, że trzeba spróbować wszystkiego – ale po latach uzmysłowił sobie, że jest to raczej forma masowego delirium, w którym karnawałowe postacie odziane w groteskowe maski maszerują obok niedorzecznych mistyków wyjętych z sennego koszmaru, w kierunku wszechpotężnego wezyra, by przekonać go o swej własnej realności. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Jestem niezmiernie wdzięczny p. Jaszczurowi za jego artykuł o sowieckiej strategii, w którym podjął i ciekawie rozwinął mój naczelny wątek. Celem mojego tekstu pt. Szpalery autorytetów, było wskazanie, że sowiecka strategia pozostaje niezmienna, że wszystkie elementy działań kliki Putina mają swój pierwowzór w działalności i pismach kliki ojców bolszewizmu. Przytaczałem dla przykładu spór między Leninem i Stalinem w kwestii sowieckich stanów zjednoczonych Europy. Przypadkiem natrafiłem ostatnio na cytat z Trockiego z 1931 roku:
Dla nas, „narodowe wyzwolenie” Niemiec polega nie na wojnie z Zachodem, ale na proletariackiej rewolucji, obejmującej zarówno Środkową jak i Zachodnią Europę, i jednoczącej ją ze Wschodnią Europę w Sowieckie Stany Zjednoczone. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Kilka uwag wokół „Szpalerów autorytetów”
Głównym wątkiem tekstu „Szpalery autorytetów” Pana Michała Bąkowskiego jest polemika z dość powszechnym w polskiej publicystyce antykomunistycznej i prawicowej nurtem, który łączy dwie sprzeczności: mówienie o fałszywości upadku komunizmu, a jednocześnie nadawanie neokomunistycznym tworom państwopodobnym cech typowych dla suwerennych, niepodległych państw.
Wątkiem niejako pobocznym, ale ważnym, zajmującym około połowę artykułu, jest odcinek sowieckiej długoterminowej strategii realizowany obecnie przez kagiebowską ekipę Putina. Podstawowym, węzłowym problemem jest to, że komunizm dokonał w latach 1989-1991 transformacji w system, który można określić mianem neokomunizmu albo komunizmu ukrytego. Nie jest niczym „tajnym specjalnego znaczenia” i zostało udowodnione przez historyków i politologów, że operacja transformacji ustrojowej została przeprowadzona przez KGB i podległe mu bezpieki w demoludach. Gołym okiem widać, że właściwie we wszystkich krajach byłego ZSRS i bloku komunistycznego rządzi (bardziej lub mniej zakulisowo) przetransformowana komunistyczna nomenklatura i bezpieka. Strategia zakładająca transformację ustrojową komunizmu została stworzona co najmniej w latach ’60, a jej zarys formułowali między innymi już Stalin i Beria. Jak wygląda ta strategia dzisiaj? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
„Śledziki w absolutnie literackim zapędzie” czyli dalszy ciąg przygód Grzegorza Eberhardta z Józefem Mackiewiczem
17 komentarzy Published 12 czerwca 2015    |
Książka Eberhardta jest tak ogromna, że zawiera nie tylko inwektywy i niedorzeczności, nie tylko wtrącone w pół zdania pozdrowienia dla Ali Cz. i filozofię z Pacanowa, nie tylko poetykę film noir i detektywistyczne dociekania pacanowskie, o których pisałem w poprzednich częściach. Zawiera także opinie na temat Józefa Mackiewicza i jego dzieła; opinie, które trudno doprawdy pozostawić bez riposty, choć z rzadka tylko zasługują na polemikę. Z ogromu wątków wybieram tylko kilka.
Jedną z najdziwniejszych tez Eberhardta było, że Mackiewicz był wrogiem literatury:
Ale pisać o literaturze…?! Strata czasu! I na pewno – nie na jego temperament.
Po czym obficie cytuje całe strony z licznych wypowiedzi Mackiewicza na tematy literackie. Literatura była życiem pisarza, uważał się za „zawodowego literata”. Pisał w każdych warunkach, w zmiennych sytuacjach życia, pisywał do szuflady i do budki dla ptaków, pisał listy i artykuły, felietony i eseje, powieści i rozprawy. Jakże więc miałby nie pisać o tym, co zajmowało go przez całe życie? Nie dość, że pisał o literaturze, ale pisał także bardzo ciekawie. Być może Eberhardt wziął Mackiewiczowską niechęć do modnych trendów w literaturze i w krytyce literackiej za niechęć do pisania o literaturze, ale nie zmienia to w niczym faktu, że pisywał o literaturze dużo i chętnie; jest to w istocie, obok polityki, główny temat jego publicystyki. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Sięgam po teksty Mackiewicza z Nudis verbis, ponieważ nie ma w polskiej literaturze politycznej rzeczy równie uniwersalnych dla opisania naszej obecnej sytuacji.
Jakże rzadkie to słowa. I jakże słuszne. Napisał je Aleksander Ścios w artykule z września 2014 roku.* Stwierdził dalej, że o ważności słów Mackiewicza świadczy „miara historycznej weryfikacji i sprawdzalności jego prognoz politycznych”, obok nienawiści politycznych wrogów. „Gdzie przebiega analogia, między powojennymi diagnozami pisarza, a naszą współczesnością i co wspólnego z obecnym położeniem Polski może mieć opis realiów sprzed 60 lat?” pyta Ścios i natychmiast przytacza słynny fragment z artykułu Nudis verbis, w którym Mackiewicz odmalowuje obraz pochodu Polaków, z pieśnią na ustach, poganianych przez hitlerowców w bolszewicką przepaść, gdy szpalery autorytetów konspiracji pilnują „z pistoletami w garści, aby nikt z tego pochodu się nie wyłamał, nikt nie próbował zawrócić czy innych przed przepaścią nie ostrzegł”.
Podzielam opinię Ściosa. Fragment ten zawsze wydawał mi się odnosić do współczesności, odkąd czytałem go po raz pierwszy w późnych latach 80. Ten sam „szpaler autorytetów”, choć tym razem bez pistoletów w garści, namawiał Polaków w roku 1989, by nie wyłamywali się z pochodu, pilnowali potem, by nie przekroczyć grubej kreski, namalowanej czerwoną farbą, a wyznaczającej drogę ku przepaści. Zamykali usta każdemu, kto pragnął ostrzegać. I czynią to samo do dziś, z każdym śmiałkiem, który zechce wątpić w iiirp. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Koziołek Matołek i femme fatale czyli film noir o pisarzu dla dorosłych w Pacanowie
2 komentarzy Published 5 czerwca 2015    |
Drugorzędne hollywoodzkie filmiszcza muszą mieć zawsze jakiś czarny charakter, najczęściej w postaci femme fatale. I nie inaczej jest w wypadku Pisarza dla dorosłych. Nasz bohaterski detektyw znalazł swój czarny charakter w postaci Niny Karsov i odtąd z zacięciem prześladował wydawcę Józefa Mackiewicza. Nie można doprawdy podjąć dyskusji z jego naczelną tezą, że „książek nie ma”, kiedy są – bo dyskusja taka byłaby rezygnacją ze zdrowego rozsądku. Ale oprócz tego, dzieło Eberhardta jest szczególnym przykładem książki skarg i wniosków; jest księgą życzeń i zażaleń, choć więcej tam skarg i zażaleń niż życzeń. Dla przykładu, znalazłem w jego dziele 15 (piętnaście, to nie jest pomyłka) zarzutów wobec 20 tomów Dzieł Mackiewicza wydanych przez Kontrę za życia Eberhardta. 1. Niechlujstwo. 2. Bylejakość opracowania. 3. Złośliwa nietrafność doboru tekstów. 4. Antytalent. 5. Antyinteligencja. 6. Innego typu niezręczność (interesujące jako zarzut). 7. Niezręczność jako metoda. 8. Niecne „formowanie kawałków twórczości J.M., by po dziesiątkach lat z puzzla [sic] tego wyszedł antysemita albo wróg Kościoła”. 9. Wydawanie dla alibi. 10. „Wydawanie, aby ktoś, np. taki G.E., nie pisał, że oto zawładnęła, by nie dopuścić do głosu!” (tu następuje skomplikowana kombinacja znaków zapytania i wykrzykników). 11. Nie z niechlujstwa. 12. Nie z nieznajomości twórczości Mackiewicza. 13. Z tendencyjności. 14. Z ambicji spłaszczania Mackiewicza. (bez wykrzyknika!) 15. By „ograniczyć istnienie” Mackiewicza. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
„Pisanie jako założenie klapek na oczy” czyli pisarz dla dorosłych w Pacanowie
4 komentarzy Published 30 maja 2015    |
De mortuis aut nihil aut veritas
Mam w zwyczaju czytywać wszystko na temat Józefa Mackiewicza, choć Bóg mi świadkiem, że często bez przyjemności. Kiedy przed kilku laty ukazała się pozycja Grzegorza Eberhardta, to przeczytać mi się jej nie udało, choć próbowałem. Dotarły mnie jednak słuchy, że doczekała się ona już trzeciego wydania, a należy się chyba cieszyć, że dzieło poświęcone Mackiewiczowi ma takie powodzenie. Może to wszystko, co było tak trudne do przyjęcia w pierwszej edycji, zostało jakoś wygładzone? W końcu, człowiek pisze o Józefie Mackiewiczu, więc coś interesującego w tym może być. Zabrałem się zatem do tysiąc-stronicowej książki ponownie i zmogłem ją z niejakim trudem, choć nie bez pewnej fascynacji. Ale kiedy uporałem się z Pisarzem dla dorosłych, to autor umarł. Wszyscy wychowani byliśmy w przekonaniu, że o zmarłych wolno tylko mówić dobrze. Borykałem się więc przez prawie rok z myślą, że niewiele dobrego mam do powiedzenia o śp. autorze. Aż wreszcie doszedłem do przekonania, że każda książka jest obiektywnym faktem, który podlega obiektywnej ocenie. Gdyby stosować łacińską sentencję dosłownie, to nie można by krytycznie wypowiedzieć się na temat prawie całego dorobku ludzkości. Mówić trzeba ani dobrze, ani źle, a tylko prawdę. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Józef Mackiewicz, dym i ogień
16 komentarzy Published 25 maja 2015    |
Czasem — przed postawieniem pierwszych znaków — nęci coś, żeby nie pisać wcale. Bo i czy jest sens przesiadywać w niezdrowej pozycji przy biurku, wpatrywać się w zobojętniałe litery klawiszy, siedzieć tak i siedzieć, z głową wspartą, poprzez dłoń i łokieć, na blacie, z nogami niewygodnie skrzyżowanymi pod, albo i nad biurkiem… w figurze nieco ekwilibrystycznej zastygłymi? Czy nie lepiej wyjść gdzie, robić coś, co by nas może uchroniło od zalewu grubych, nieprzyjemnych myśli?
Próbuję wyobrazić sobie, co myśleć musiał Józef Mackiewicz na wieść czarną, ponurą, która dojść musiała jego uszu gdzieś w okolicach połowy czerwca 1956 roku o przejściu w świetle jupiterów brata rodzonego, Stanisława, na drugą, bolszewicką stronę. Nie był zaskoczony, a jeśli już to wyłącznie własną roztropnością. Antycypując zdradę, zerwał z rodzonym bratem kontakty wiele lat wcześniej. Czy jednak nie jest tak, że każda wielka strata, w pełni przewidywalna nawet, nieodmiennie wywołuje paroksyzm żalu? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Na bezdrożach współczesnej Ukrainy
24 komentarzy Published 5 maja 2015    |
Historia będzie zawsze aktualna, gdyż wszystko co jest, jest tylko dalszym ciągiem.
Józef Mackiewicz
Profesor Jan Żaryn pouczał parę lat temu w Londynie o polityce historycznej. Należy ją odróżniać, utrzymywał prelegent, od propagandy; propaganda to kłamstwo, gdy polityka historyczna, to „kształtowanie narodu”, budowanie spójni społecznej na fundamencie dumy z osiągnięć historycznych. Nie można zbudować solidnej spójni narodowej, poprzez podkreślanie wstydu. Dlatego mówienie o polskim antysemityzmie jest antypolskie, bo jest nieprawdą, gdy niemówienie o rzezi wołyńskiej przez Ukraińców jest z ich strony próbą wybielenia się i jest kłamstwem. Ukraińcy muszą wyrzec się, twierdził dalej profesor, Bandery. Czy tylko ja jeden widzę w tym dostrzeganie źdźbła w oku bliźniego, gdy się nie widzi belki w oku własnym? Niestety podporządkowywanie prawdy jakimkolwiek innym celom prowadzi nieuchronnie do ideologizowania opisu i Żaryn nie zdołał umknąć temu nieszczęściu. W jego opisie, który z powodzeniem nazwać można „polrealizmem”, Niemcy chcą zrzucić winę za Holocaust na Polaków, Litwini robią z AK bandytów, wszyscy są przeciw nam. „Trudno jest być Polakiem,” zakończył swoje rozważania Żaryn, a ja słuchając jego wykładu przypomniałem sobie słowa Barbary Toporskiej: Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Zakurzony wywiad z zapomnianej półki
8 komentarzy Published 26 marca 2015    |
Publikujemy niezwykły tekst. W październiku 2010 roku zwróciliśmy się do pana Olavo de Carvalho z serią pytań, które miały się złożyć na dłuższy wywiad. P. de Carvalho odpowiedział 8 listopada. Zgodnie z wcześniejszą umową, przesłaliśmy mu dodatkowe pytania, prosząc o rozwinięcie tematu São Paulo Forum, ponieważ jest to sprawa mało znana poza Ameryką Łacińską. 16 grudnia, nadal nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, zaproponowaliśmy, że „jeżeli nasze dodatkowe pytania uznał za nieciekawe, to jesteśmy gotowi opublikować wywiad w pierwotnym formacie”.
Niestety, p. de Carvalho nie odpowiedział. Zaskoczeni i rozczarowani zdecydowaliśmy odłożyć projekt, sądząc, że nasz rozmówca po prostu stracił zainteresowanie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
O pewnym, często spotykanym motto
115 komentarzy Published 24 lutego 2015    |
Współcześni polscy patrioci (mam na myśli ogół tych, którzy obecnie określają się jako „środowiska niepodległościowe”, „środowiska narodowe” i „środowiska konserwatywne”, stanowiąc w większości tzw. bazę dla funkcjonującej w ramach systemu władzy, partii politycznej Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza) bardzo często i chętnie przywołują Mackiewiczowskie motto: „jedynie prawda jest ciekawa”. Gdy je słyszę lub czytam w patriotycznym ujęciu, mam jednak mieszane odczucia. Józef Mackiewicz boleśnie doświadczył ceny swojej „ciekawości prawdy” ze strony tych, którzy na powojennej emigracji określali patriotyczny wzorzec postępowania, zaś obecnie zostali wyniesieni na patriotyczny piedestał. Realizowano wobec niego gwałtowną i głęboko nieuczciwą nagonkę, chociaż opisywał wiele wydarzeń zgodnie ze swoimi osobistymi doświadczeniami i wiedzą, będąc ich uczestnikiem albo świadkiem. Przedstawiał je jednak wbrew obowiązującej patriotycznej wykładni i to właśnie stało się powodem, dla którego został tak potraktowany. Każdy ma prawo mieć inne zdanie, lecz temu aby je wyrazić, służy dyskusja i polemika. Zamiast tego, „w imieniu Rzeczypospolitej” starano się oczernić Mackiewicza i jak najbardziej mu zaszkodzić, posługując się przy tym pomówieniami i kłamstwem. Na takie potraktowanie naraził się nie tylko tym, co opisywał w odniesieniu do polskich dziejów najnowszych. Jeszcze bardziej naraził się tym, że otwarcie i głośno sprzeciwiał się obowiązującej wobec komunistycznego zniewolenia Polski, postawie polrealistycznej, patriotycznej większości, zdecydowanie ją przy tym krytykując. Kwestię wolności widział bowiem w odniesieniu do całej ludzkości a nie w odniesieniu do jednego narodu czy kraju. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
W najnowszym, 22 tomie Dzieł Józefa Mackiewicza, o którym już pisałem jakiś czas temu, pośród wybornych, niezwykle interesujących i pobudzających do refleksji tekstów odnalazłem jeden, który od dawna, od kiedy przeczytałem go po raz pierwszy, jakieś pewnie ćwierć wieku temu, wciąż frapuje trafnością zawartych w nim spostrzeżeń. Chodzi o tekst „Błędy, których się nie widzi”, drukowany po raz pierwszy w londyńskich Wiadomościach w styczniu 56 roku.
Mackiewicz wymienia autorów, którzy nie ustrzegli się przed popełnieniem niekiedy poważnych, czasem tylko zabawnych, błędów merytorycznych. Kogóż tam mamy? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Paradoksy ludobójstwa (część II)
73 komentarzy Published 22 stycznia 2015    |
„Żydo-komuna”
Oświęcim był jedyną z sześciu wielkich fabryk śmierci, której większość ofiar nie była polskimi Żydami. „Auschwitz” jest symbolem Holocaustu, ale nie jest wcale reprezentatywny. Stał się obozem zagłady – w przeciwieństwie do obozu pracy – dopiero wówczas, gdy ogromna większość ofiar Holocaustu już nie żyła, a eksterminacyjna polityka przerzucona została na ludność żydowską innych krajów europejskich. Wraz z postępami czerwonej armii, pozostałe fabryki śmierci były zamykane i prawie wszyscy Żydzi zamordowani przez Niemców w 1944 roku zostali zgładzeni w Oświęcimiu. Tylko 7% polskich Żydów zginęło w Auschwitzu i tylko 1% sowieckich ofiar Holocaustu. Zginęło tam 74 tysiące Polaków nie-żydowskiego pochodzenia, 15 tysięcy sowieckich jeńców i wielka ilość Cyganów. Nikt oczywiście nie przeżył komór gazowych, ale ponad 100 tysięcy ludzi przeżyło Oświęcim. W porównaniu, samą tylko operację Reinhard w pięciu fabrykach śmierci przeżyło mniej niż 100 żydowskich więźniów. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Paradoksy ludobójstwa (część I)
0 komentarzy Published 16 stycznia 2015    |
Wydawało mi się, że znam historię II wojny światowej na europejskim wschodzie, ale lektura monumentalnej pracy Timothy Snydera pt. Bloodlands: Europe Between Hitler and Stalin (Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem) uświadomiła mi, jak bardzo rację miał Sokrates, gdy przyznawał się do niewiedzy. Przenikliwość Snydera prowadzi go ciągle do paradoksu, ale na tropieniu i stwierdzeniu paradoksów nie poprzestaje. Rzecz w tym chyba, że w wypadku ludów ściśniętych między Stalinem i Hitlerem paradoksy prowadziły do ludobójstwa, a ludobójcza polityka do dalszych paradoksów. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Józef Mackiewicz i agentura
39 komentarzy Published 8 stycznia 2015    |
Gdy pierwszy raz sięgnąłem po publicystykę Józefa Mackiewicza, byłem cokolwiek oczytany w tekstach politycznych i polityczno-historycznych. Znałem Mochnackiego, Piłsudskiego, Stanisława Mackiewicza, Jasienicę, Pragiera, kilku czy kilkunastu innych autorów. Każdy z nich miał do zaoferowania coś od siebie, coś oryginalnego. Stąd być może wydawało mi się, że wiem cokolwiek o tych dziedzinach, o politycznym i historycznym myśleniu. Czy przeczuwałem wówczas, że są całe obszary myśli, o których nie mam wyobrażenia? Spróbujcie zgadnąć. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Wyszywany Habsburg i wiek narodów
12 komentarzy Published 3 stycznia 2015    |
Baron Roman Ungern von Sternberg jest postacią dziwnie fascynującą. Awanturnik, okrutny ciemiężca swoich własnych żołnierzy, mistyczny marzyciel wznowienia potęgi Wielkiej pan-Mongolii. Niestety książka Jamesa Palmera, The Bloody White Baron, jest przykładem jak nie należy pisać książek historycznych. Autor obciążył swoje dzieło pseudonaukowym aparatem przypisów, bibliografii i cytatów, ale ni z tego ni z owego cytuje „sardonicznego, białego pamiętnikarza, barona Budberga”, bez odsyłacza, nawet bez podania źródła w bibliografii (baronów Budbergów było wielu, ale trudno ustalić, który miałby być „sardonicznym i białym”). Twierdzi wielokrotnie, że buddyjski święty symbol swastyki miał zawsze antysemicki podtekst – co jest genialnie komiczne – nie wskazując jednak na żadne źródła tego raczej idiotycznego domysłu. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Timothy Snyder i paradoksy historii. Nieznana wojna Henryka Józewskiego (część II)
12 komentarzy Published 28 grudnia 2014    |
Mam wrażenie, że Snyder upraszcza co nieco, gdy przedstawia polską literaturę lat 30. jako niemalże monolit o modernistycznych tendencjach, ale darujmy mu. Polscy pisarze przekonani byli rzekomo o dysharmonii między światem wewnętrznym i zewnętrzną naturą, światem faktów. Takt, rozum i wola mogą doprowadzić do harmonii tych światów, ale nawet jeżeli uznać, że taka była dominanta polskiej kultury, to pod koniec lat 30. ta wiara zaczęła zanikać. Wołyń był dobrym przykładem świata, gdzie skrzecząca materialna rzeczywistość, fizyczna choroba i potężne emocje zwyciężały nad taktem i rozumem. Józewski miał czas dla tego, co piękne i wzniosłe, ale był bezsilny wobec rozdźwięku między ideą i życiem. Jego sztuka polityczna na Wołyniu okazała się mistyfikacją, gdy potrzebna była sztuka rządzenia. Józewski widział w wołyńskim eksperymencie dowód, że polsko-ukraińskie współżycie jest możliwe, ale polskie państwo reprezentowane było na Wołyniu przez policjantów i nie było przyjaźnie nastawione do Ukraińców, ani nawet zainteresowane w ukraińskiej kulturze. To niby nic nowego, ale Snyder dodaje kluczową obserwację: polska kultura utraciła atrakcyjność dla wschodnich Słowian. Dlaczego tak się stało? Snyder nie odpowiada, ale zaryzykowałbym twierdzenie, że winę ponosi dominacja polskiej kultury przez endecję. Polska była atrakcyjna tak długo, jak nie była ekskluzywna, tak długo jak Polakiem mógł być Litwin i Rusin, Kozak i Tatar, prawosławny i ewangelik, starozakonny i chasyd. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Timothy Snyder i paradoksy historii. Nieznana wojna Henryka Józewskiego (część I)
0 komentarzy Published 20 grudnia 2014    |
Timothy Snyder, historyk niezwykły jak na dzisiejsze czasy skarłowaciałej myśli, patrzy na historię z chłodnym obiektywizmem godnym wielkich dziejopisów począwszy od Herodota, a na Gibbonie (niestety) skończywszy. Ale także z nieskończonym miłosierdziem. Być może, iż sam Snyder nie zgodziłby się w tym kontekście na słowo „miłosierdzie”. Chciałem w pierwszej chwili użyć innego słowa – „humanizm” – ale niestety obciążone ono jest nieznośnym bagażem ateistycznej i antychrześcijańskiej idei wywyższenia człowieka. Obiektywizm daje Snyderowi dystans i pozwala dostrzegać paradoksy historii. Natomiast dzięki miłosierdziu dostrzega człowieka wśród tych paradoksów. Pojedynczy człowiek w historii XX wieku był zazwyczaj ofiarą paradoksów historii. Snyder potrafi widzieć i analizować potężne siły poruszające masy z jednego krańca kontynentu na drugi, a jednocześnie nie tracić z oczu pojedynczego człowieka. Widzi przysłowiowy las, każde drzewo w całej ich różnorodności, nie zapominając nigdy o pojedynczych listkach. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Najnowsze komentarze