III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?



Dariusz Rohnka


Historycyzm Morawieckiego

I tak dalej… i tak dalej…
Coraz śmielsze wnioski przędzie,
I nicując dawne sądy
Nie powstrzyma się w zapędzie,
Aż dowiedzie, że król Herod,
Dobroczyńcą był dla sierot.

Adam Asnyk

Studiując sobie historię na jednym z komunistycznych uniwersytetów lat bardzo wiele temu pociłem się niemiłosierne pod nawałem nakładanych na ówczesne żakostwo zadań. Nie było łatwo czytać tysięcy stron podręczników, dziesiątek, a może setek mniej lub bardziej opasłych lektur. Dbano, a przynajmniej starano się, o przyzwoity poziom wiedzy przyszłych magistrów. Gdy dziś docierają do mnie informacje z pierwszej ręki o najbardziej niezwykłych wyczynach kadry profesorskiej (rekordzista miał jakoby zasnąć w trakcie własnego wykładu; inny raczył słuchaczy tekstem czytanym wprost ze źródła naukowego nazywanego „wikipedia‟) – nie chce się wierzyć, jak gigantyczne sukcesy odnosi trend zrównywania poziomu intelektualnego w dół. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

W tajemnicy przed CIA

Brytyjczycy zdołali utrzymać w tajemnicy istnienie wysokiej rangi agenta w łonie kgb.  Przekazywali zakamuflowane informacje sojusznikom, udając, że pochodzą z podsłuchu lub analizy danych, ale z czasem Amerykanie zorientowali się, że MI6 ma źródło bezpośrednie.  Nie mogło być inaczej, gdy Brytyjczycy poczęli nastawać na przekazywanie informacji samemu Prezydentowi Stanów Zjednoczonych.  Burton Gerber, szef sowieckiej sekcji CIA, poprzez prostą analizę śladów i proces eliminacji, doszedł do wniosku, że tylko Gordijewski mógł być brytyjską wtyczką.  Nadano mu tajny kryptonim, założono teczkę, i bez informowania strony brytyjskiej, zaczęto monitorować rozwój wydarzeń.  Szefem kontrwywiadu w sowieckiej sekcji był niejaki Aldrich Ames i to jemu powierzono analizę danych. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Philby i Hollis

Pomimo niezwykłej (i odnotowanej w Moskwie) dociekliwości nowego kandydata na posadę w rezydenturze sowieckiej w Londynie; bez względu na podejrzanie szybko dostarczoną wizę brytyjską; nie zważając na niezwykły w praktyce sowieckich służb fakt, że kandydat sam domagał się, by go posłano do Zjednoczonego Królestwa, tak „paranoiczna” zwykle kgb, wysłała Gordijewskiego na placówkę, gdzie – bez żadnych przeszkód ze strony nieufnych kagebistów – odnowił swe cotygodniowe spotkania z MI6.  Jedna z pierwszych informacji przekazanych przez Gordijewskiego brzmiała: kgb nie ma żadnych agentów w MI6.  Kim Philby pracuje jako analityk w Moskwie, a nie jako zły duch, pociągający za sznurki ogromnej sieci agentów sowieckich w Anglii, jak to sobie rzekomo wyobrażano w Londynie.  „Piątym człowiekiem”, szukanym bezustannie od dziesiątków lat, był Cairncross – odkryty prawie 20 lat wcześniej – więc doprawdy trzeba już zaprzestać poszukiwań.  Oskarżenia Petera Wrighta ze słynnej książki pt. Spycatcher były wyssane z palca; Roger Hollis nigdy nie był agentem sowieckim; wieloletnie poszukiwania wtyczek w brytyjskich służbach były źródłem wesołości w Moskwie: Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Pranie p. Harringtona

Gdy Rosja została rzucona na kolana przez rewolucję lutową, zmęczony wojną kraj ogarnął rewolucyjny chaos, na którym kapitał zbijali tylko bolszewicy.  Wśród aliantów zachodnich panował paraliż, podsycany hekatombą ofiar na froncie zachodnim, przeciwstawnymi ambicjami generałów i drażliwymi osobowościami polityków.  Ale rewolucja lutowa zjednoczyła ich wszystkich w przerażeniu, że Rosja może wycofać się z wojny, a wówczas cała potęga kajzerowskich Niemiec runęłaby na Zachód.  I w takiej sytuacji rezydentem wywiadu brytyjskiego w Piotrogrodzie został Somerset Maugham.  Był już wówczas wziętym pisarzem, ale jednocześnie zaufanym oficerem brytyjskiej Secret Intelligence Service. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


O dwóch takich, co ukradli strajk

Większość szanownych czytelników zapewne domyśla się, o czym mowa w tytule, ponieważ jednak nie wszyscy z wypiekami na twarzy śledzą politmedialne peerelowskie przepychanki, pozwolę sobie na krótkie wyjaśnienie. Tytuł dotyczy treści, która miała zawisnąć na pamiątkowej tablicy z okazji, jak się domyślam (także nie najpilniej studiuję te sprawy) trzydziestej rocznicy tzw. strajków w Stoczni Gdańskiej wiosną 1988 roku. Informacja o planach wywieszenia tablicy wywołała lawinę kpin, tysiące żartów. Tablica miała być opatrzona (mniej więcej) następującą treścią: w tej hali (chodzi o jakiś budynek w Stoczni Gdańskiej im. Lenina) podczas strajków w roku 1988 przebywali Lech i Jarosław Kaczyńscy. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

W swoim ostatnim artykule pt. „Bojkot?”, Dariusz Rohnka zacytował moją wypowiedź w dyskusji związanej z poprzednim tekstem jego autorstwa, omawiającym obecną postawę niegdysiejszego, legendarnego antykomunisty. Chciałbym ją poszerzyć, odnosząc do szerszego kontekstu postaw Polaków względem zarówno „pierwszego” peerelu jak i „nowego, wspaniałego” peerelu – komunistycznego tworu, który powszechnie uznawany jest za wolną Polskę. Wspomniana kwestia wydaje mi się warta uwagi i przyjrzenia się jej bliżej.

Postawa ludzka wynika najczęściej z kierowania się w życiu zestawem reguł. Nasze decyzje podejmowane są na podstawie przesłanek – informacji, które oceniamy jako prawdziwe bądź fałszywe. Proces ten zwykło określać się mianem logiki postępowania. Logikę postępowania w (nie)realiach tzw. III RP, nazywam logiką peerelowską. Nie wzięła się ona znikąd, ma swoje – dobrze rozpoznane – źródła w logice bolszewickiej, czyli logice postępowania w bolszewizmie. Faktycznie jest jej częścią składową. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Antyliberalne credo

Jakiś czas temu, wywiązała się na naszej witrynie poważna dysputa na temat liberalizmu.  Z oczywistych względów, dyskusja musiała dotknąć wolności, a nawet zahaczyła o pojęcie demokracji.  Zostawię ten ostatni worek niekonsekwencji na boku, bo pozostałe dwa terminy są wystarczająco głęboko pogrążone w sprzecznościach. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Bojkot? *)

Pan Ścios, popularny i wpływowy publicysta peerelowskiej blogosfery, postanawia zbojkotować wybory. Nie bardzo wiem, co to oznacza. Czy proponuje bojkot, bo żadna peerelowska quasi-polityczna partyjka nie zasługuje na jego zaufanie? A może bojkotuje, ponieważ kwestionuje podmiotowość peerelu? Jeżeli to drugie, to co właściwie bojkotuje i do czego nawołuje? Czy można bojkotować fasadę państwowości, za którą nie kryje się realna treść? Równie skutecznie można by serwować stek z krowy wyhodowane w potiomkinowskiej wiosce. Gdy byłem bardzo młody, miałem zamiłowanie do paradoksalnych tytułów. Jeden z nich brzmiał: „O antybojkot niewyborów”. To było bodaj w 1988 roku. Chciałem wówczas w ten dziwny sposób powiedzieć, że nie da się bojkotować wyborów do instytucji peerelu, którego się nie uznaje za państwo. Przez trzydzieści lat nie zmieniłem zdania. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Strategia Morawieckiego

Z dawna oczekiwana sensacja: „Dlaczego nie ma spotkania polskich władz z prezydentem Rosji? To jest konieczne. To jest nasz polski, ale i europejski interes. Powinniśmy dążyć do wielkiej Europy z Rosją.” Tak, kilka dni temu, wypowiedział się Kornel Morawiecki, niegdyś legenda antykomunistycznego podziemia, dziś poseł na peerelowski sejm, ojciec „premiera‟, Mateusza. Spróbujmy podjąć próbę docieczenia, cóż mógł mieć na myśli pan Morawiecki.

Czytelnikom Wydawnictwa Podziemnego zda się trywializmem stwierdzenie, że zarówno w peerelu jak na całym świecie obowiązują dwa „porządki‟ postrzegania rzeczywistości politycznej. Powszechny (powszechnie obowiązujący), oparty na micie upadku komunizmu 1989-1991; oraz „porządek‟ drugi, który na podstawie ogólnie dostępnych faktów historycznych dowodzi, że komunizm ma się dobrze, a nawet coraz lepiej. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Co się panu nie podoba? – zapytała mnie szeptem młoda Czeszka, gdy niezgrabnie skrzypnąłem krzesłem.

Nie wierzę w „dobry komunizm”. Urodziłem się pesymistą.

Pewnie dawno.

Poczułem się dotknięty.

Tssss!… – zasyczał obok łysy Belg, słuchający odczytu z dłonią przy uchu.

Rozczarowanie także bywa pogodne. Takim nastrojem można by chyba scharakteryzować Tom 24 Dzieł Józefa Mackiewicza „Wielkie tabu i drobne fałszerstwa”*. Pogoda ducha mimo jakże dramatycznej oceny stanu spraw na świecie. Niepokój i smutek, i przy tym najgłębsze przekonanie, że zło nie jest nieodwracalne. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Populizm

Zastanawiam się od dłuższego czasu nad ideowym kociokwikiem naszej pokracznej współczesności.  Z wszystkich stron wołają, a nawet biją na alarm, że „populizm zagraża”.  Mam na myśli głównie Anglię, w której mieszkam, ale nie inaczej jest w innych krajach zachodniej Europy.  A przecież „populizm”, to nic innego jak wcielenie „najwyższych ideałów demokracji”, ponieważ populiści, z definicji, mówią ludziom to, co chcą usłyszeć.  Skąd więc nagle to larum, że oddając ludowi głos, populiści zrelatywizowali powszechne wartości i obrócili demokrację przeciw niej samej?  Populizm zawsze i wszędzie oferował masom racjonalizację indywidualnych niepowodzeń i ukazywał „lepsze wyjście”.  Żydzi mnie do matury nie dopuścili, więc Żydzi na Madagaskar!  Obszarników pod stienku i zaraz wszystko będzie dobrze!  Polacy są winni, że nie mogłam zrobić kariery sprzątaczki w Londynie albo Meksykanie są winni, że nie mogę sprzedawać swobodnie kokainy na rogu ulic w San Diego. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

W 1965 roku Barbara Toporska nadesłała List do Redakcji Wiadomości na temat polskiego antysemityzmu.  Grydzewski odmówił wówczas publikacji, ale list został niedawno odnaleziony i znalazł się w nowym wydaniu Listów do Redaktorów „Wiadomości”, w edycji Niny Karsov, opublikowanej ostatnio przez londyńską Kontrę.*  List był równie „trefny” wówczas, gdy został odrzucony przez redakcję Wiadomości, jak jest dziś, gdy prlowski (nie)rząd wprowadzić zamierza prawo – albo już wprowadził, albo już nie zamierza, co wydaje mi się obojętne – zakazujące mówienia o współuczestnictwie Polaków w zagładzie Żydów. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Historia nie jest matką wszelkiej mądrości (niech mi to wybaczy mój towarzysz podziemnej niedoli).  Historycy siedzą sobie w wygodnych fotelach i próbują wyrażać sądy na temat wydarzeń, w których nie mogli uczestniczyć.  Jako uczestnicy dyskusji historycznych na niniejszej witrynie, otoczeni jesteśmy wszyscy pomrukiem rozmaitych maszyn do liczenia, powszechnie zwanych komputerami, i w mdłej poświacie ich ekranów próbujemy bez powodzenia rzucić snop ostrzejszego światła na wydarzenia z przeszłości.  Każdy głupek potrafi określić poniewczasie –jakże zachwyca mnie głębia tego słowa: po-nie-w-czasie! – że to oto był właśnie moment zwrotny, że w tamtej chwili należało działać, a w innej powstrzymać się od działania, trochę trudniej podejmować decyzje, gdy strop się wali na głowę.  Czy jesteśmy w stanie zrozumieć skomplikowane, indywidualne motywacje, rozbieżne wektory sił, które oddziaływały na uczestników historycznych wydarzeń?  Wolne wybory, które okazały się przewidywalne?  Wiernie wykonane rozkazy o niespodziewanych skutkach?  Historia jest nauką o źródłach, mówił Józef Mackiewicz, niewątpliwie słusznie.  Kiedy się pisze o Hołodomorze, używając niemal wyłącznie ukraińskich źródeł, to można dojść do wniosku, że stalinowski głód był aktem skierowanym przeciw nacjonalizmowi.  Kiedy się myśli o historii XX wieku na podstawie polskich źródeł, to można sensownie przypuścić, że Polska jest pępkiem świata.  Co się naprawdę działo na skrwawionych ziemiach między Berlinem i Moskwą w czerwcu 1941 roku?  Co się działo w głowach dwóch wąsatych rzezimieszków, którzy do spółki te ziemie skrwawili?  Kto stał w gotowości, a kto na skraju przepaści?  Czy potrafimy do tego jakoś dobrnąć?  Wiktor Suworow i Józef Mackiewicz mogą tu być lepszymi przewodnikami niż wielu innych historyków, bo nie poddają się przemożnemu ciśnieniu poglądów powszechnie uznanych za niewątpliwe.  Ani jeden, ani drugi nie są zawodowymi historykami, i ja także nie jestem, spróbuję więc z uwagą i bez gniewu rozważyć ich przeciwne stanowiska. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Tajemne poczynania

Suworow przywiązuje ogromną wagę do wydarzeń stosunkowo mało znanych, do mów, na które nikt nie zwrócił uwagi, do bitew, o których historycy milczą.  Jego metodę widać jak w soczewce w analizie wydarzeń jednego konkretnego dnia: 19 sierpnia 1939 roku.  Tego dnia Stalin przerwał rozmowy z przedstawicielami Anglii i Francji, przedstawił projekt traktatu niemieckiemu ambasadorowi w Moskwie, podjął decyzję o mobilizacji, wydał Żukowowi rozkaz zgniecenia VI armii japońskiej na granicy Mongolii oraz wygłosił mowę na tajnym zebraniu politbiura.  W mowie tej Stalin dowodził, że partie komunistyczne nie mogą zagarnąć władzy w Europie w warunkach pokoju.  Układ z Hitlerem, argumentował dalej, dawał sowietom natychmiastowe korzyści (zniszczenie Polski i wolną rękę w krajach bałtyckich) oraz potencjalne długoterminowe zyski.  Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wywołać kolejną wojnę światową

Śledząc „przygotowania do drugiej wojny”, Suworow cofa się aż do 1916 roku, do przedrewolucyjnych, fundamentalnych założeń Lenina.  Od początku, celem Lenina była rewolucja światowa, a środkiem do niej globalny konflikt.  Obserwując wszakże rzeź na frontach Wielkiej Wojny, doszedł prędko do wniosku, że ta jedna wojna nie wystarczy, by rewolucja objęła cały świat, potrzeba będzie drugiego, równie krwawego starcia.  Objąwszy władzę, Lenin skupił się na dwóch równoległych działaniach: na umocnieniu swej pozycji w Rosji i wywołaniu światowego pożaru.  Suworow interpretuje wszystkie próby rozpętania rewolucji w Niemczech i na Węgrzech, a nawet atak na państwa bałtyckie, jako próby wywołania II wojny.  Celem istnienia armii czerwonej nie była walka z Białymi (jak utrzymywała niedawno Anne Applebaum), a wyłącznie światowa rewolucja.  Dopiero klęska pod Warszawą stała się sygnałem rozpoczęcia etapu „budowania socjalizmu w jednym kraju” (tak, tak, to już Lenin, a nie Stalin, ograniczył rewolucję do tego sloganu) w oczekiwaniu na drugą światową wojnę i nieuniknioną światową rewolucję.  Ograniczając się tymczasowo do umocnienia swej władzy, Lenin nigdy nie porzucił nadrzędnego celu, toteż już w 1923 roku komuniści nawiązali kontakt z maleńką niemiecką partią robotniczą: narodowo socjalistyczną partią niemieckich robotników – nsdap. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Zżera mię tęsknota do świata, gdzie dwie linie równoległe nie mogą się zetknąć – nawet w nieskończoności.  Do świata, w którym jabłko spada i uderza w głowę Newtona – bęc, i sprawa zamknięta; kiedy woda pokrywa się lodem, to temperatura jest zero stopni, a gdy bulgocze i kipi, to niechybnie musi być około stu stopni.  W tym świecie można było ślizgać się po zamarzniętych stawach, zrywać niedojrzałe owoce prosto z drzewa, a mleko pochodziło od krowy, nie z lodówki.  Kilka leśnych poziomek na kopie bitej śmietany, maliny z trudem zerwane z kolczastych krzaków w niedostępnym chruśniaku i dwa rydze znalezione w gaiku, nieopodal uczęszczanej drogi – wszystko to były niezrównane skarby.  Powidła i konfitury rozświetlały zimowe wieczory, gdy czytało się na głos o Polsce skowanej. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wiktor Suworow (właściwie Włodzimierz Rezun), sowiecki uciekinier, były oficer specnazu i gru, napisał wiele książek na Zachodzie, ale jego najważniejszym wkładem do dyskusji o sowietach pozostaje tzw. „hipoteza lodołamacza”, którą najtrafniej podsumował Andrej Nawrozow: Stalin stworzył straszak na wróble w postaci Hitlera, by wyrzygać go na wielkie demokracje europejskie, a potem uderzyć od tyłu na osłabione walką na Zachodzie Niemcy.  Suworow, zdaniem Nawrozowa, występuje przeciw wszystkim ustalonym autorytetom, kiedy utrzymuje, że Hitler i Stalin działali ręka w rękę.  Opiera się powszechnie przyjętym opiniom, gdy twierdzi uparcie, że Stalin i Hitler byli jak dwaj bliźniacy.  Nasuwa mi się wątpliwość: być może Nawrozow ma raję, że nikt nie stawia takich tez w anglojęzycznym piśmiennictwie (gdzie nawet wybitne opracowana historyczne są otwarcie prosowieckie), ale w polskiej publicystyce historycznej istnieje ważny głos Józefa Mackiewicza, który nazywał Hitlera „agentem prosowieckim nr 1” prawie od zawsze.  Dla Mackiewicza, bolszewicka i socjalistyczna proweniencja Führera, a także leninowski i totalitarny charakter jego reżymu, nie były tajemnicą.  Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Anne Applebaum podsumowuje Hołodomor tak: klęska nie była wynikiem nieurodzaju, ani złej pogody.  Wprawdzie chaos kolektywizacji przyczynił się do ilości ofiar, ale głód był wynikiem „usuwania siłą pożywienia z ludzkich domostw; kontroli i barier na drogach, które uniemożliwiły głodującym znalezienie posiłku; czarnych list; restrykcji handlu; i wreszcie propagandy, która przedstawiała głodujących jako wrogów ludu”.  Po czym dodaje z domniemanym triumfem, że „zapisy archiwalne potwierdzają wspomnienia tych, którzy przeżyli”.  Co to za historia, która szuka potwierdzenia w podejrzanych archiwach?  „Stalin nie próbował wymordować wszystkich Ukraińców,” kontynuuje autorka, „ale chciał fizycznie wyeliminować najbardziej aktywnych i zaangażowanych.”  Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Sowieciarze przez dziesiątki lat znani byli w świecie ze swych tzw. działań aktywnych (активные мероприятия, active measures). Posiadali całe departamenty, których jedynym zadaniem było prowadzenie tych tajemniczych akcji. Polskie określenie, „działania aktywne”, jest nie tylko mylące, ale jest także masłem maślanym, bo przecież działania nie mogą być bierne, „działać” to znaczy „być aktywnym”. Sens rosyjskiego określenia w jego dosłownym brzmieniu jest bardziej subtelny: „aktywnie przyjąć miary” albo „środki”. Chodzi zatem o to, by „zmierzyć sytuację” i przedsięwziąć odpowiednie środki, by móc na tę sytuację aktywnie wpływać w pożądany sposób. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Głupi antykomunizm przynosi tyle samo strat,

co infiltracja komunistyczna.

Barbara Toporska

Kardynał Armand du Plessis de Richelieu ma złą prasę wśród demokratów i liberałów, choć swą złą sławę zawdzięcza raczej Aleksandrowi Dumas, który uczynił zeń przebiegłego oponenta dziarskiego d’Artagnana i trzech muszkieterów, niż rzetelnej historycznej analizie.  W dzisiejszych czasach widzi się w nim nie tylko podstępnego intryganta, ale także twardą ostoję absolutyzmu i okrutnego obrońcę autorytarnej kontroli nad społeczeństwem.  W swej niezwykłej mądrości, mylił się wszakże roztropny kardynał, gdy sądził, że sam sobie poradzi z wrogami.  Powinien był wiedzieć, że bez Bożej pomocy, nic nie jest możliwe.  A jednak jego bon mot przeszedł do historii ze względu na pierwszą część: Cave me, Domine, ab amico.  Chroń mnie, Boże, od przyjaciół… Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Nowy szczep

Anne Applebaum identyfikuje trzy główne „decyzje” Moskwy, które doprowadziły do masowego głodu: 1. Nakaz rekwizycji ziarna przy jednoczesnym wprowadzeniu czarnych list i kontroli granic między regionami i kontroli transportu; 2. Zakończenie ukrainizacji; 3. Bezwzględne poszukiwanie ziarna i odbieranie żywności.  Jako motto do rozdziału o rekwizycjach, podaje cytat z eseju Maksyma Gorkiego z 1922 roku „O ruskim chłopie”.  Otóż zdaniem barda rewolucji, „jak Żydzi, których Mojżesz wyprowadził z egipskiej niewoli, półdzicy, głupi, ociężali ludzie z ruskich wiosek wymrą, a na ich miejsce przyjdzie nowy szczep – ludzi wrażliwych, oczytanych i serdecznych”.  Nu, tam Gorki, bolszewicka jego chrząstka, czego innego się po nim spodziewać?  Bardziej interesuje mnie tu intencja, z jaką autorka użyła tego motto.  Mojżesz prowadził lud żydowski po pustyni przez 40 lat, co nie jest łatwe, zważywszy rozmiary półwyspu Synaj, ale Mojżesz pragnął, by wymarły wśród ludu niewolnicze nawyki, by wolni ludzie weszli do Ziemi Obiecanej.  Może tu być więc wezwanie do zrzucenia kajdan, wezwanie do trudnej, indywidualnej wolności.  Znając książki Applebaum o gułagu i zniewoleniu Europy Wschodniej, trudno sobie wyobrazić, by mogła przyjąć taką wykładnię. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wy chcecie żyć i nie ma podłości, której byście do ręki nie wzięli
i nie przyswoili sercu. Wy chcecie żyć i już trawicie błoto i brud,
i już was nie zadusza zgnilizna i jad; ale jadem i zgnilizną nazywacie wiew świeży od pól i łąk i lasów.
Wy chcecie żyć i plwać na wszystką rękę, która was i podłość waszą odsłania.

Stanisław Wyspiański, Wyzwolenie.

Zastanawiam się, do jakiej kategorii zaklasyfikować byłoby najtrafniej towarzystwo, które wzięło udział w ponurym wileńskim widowisku 16 grudnia 2017 roku? Kogo z uczestników można by określić jako w pełni świadomych propagatorów nieprawdy, ilu spośród zgromadzonych należałoby przypisać nieświadomy udział w incydencie, złożonym z dwóch części: wywieszenia przy Witebskiej 1 w Wilnie, na bocznej ścianie domu rodzinnego Józefa Mackiewicza, „pamiątkowej tablicy” oraz odsłonięcie kamienia przy domu Pisarza w Czarnym Borze; domu, który wraz z żoną Barbarą Toporską postanowili opuścić wiosną 1944 roku, w związku ze zwycięskim pochodem czerwonej armii. Tablica przy Witebskiej głosi:

W tym domu w latach 1907-1921 mieszkali pisarze i publicyści
Józef Mackiewicz (1902-1985)
Stanisław Cat-Mackiewicz (1896-1966)

Na kamieniu w Czarnym Borze napisano:

Jedynie prawda jest ciekawa”
Józefowi Mackiewiczowi
Pisarzowi i publicyście
orędownikowi wolności
Rodacy

Jak wynika z nie całkiem jasnych relacji, „uroczystość” zagaił historyk i politolog, członek Polskiego Klubu Dyskusyjnego Andrzej Pukszto. Powiedział: „Zebraliśmy się dzisiaj w przeddzień urodzin Stanisława Cata-Mackiewicz. Więc data jest przypadkowa i nieprzypadkowa…”.

Cóż dokładnie p. Puszkto chciał w ten sposób powiedzieć? Czy chciał jedynie wskazać, że uroczystość powinna się odbyć dzień później, w niedzielę? A może rocznica urodzin Stanisława Mackiewicza nie jest najlepszą okazją, bo nie o Stanisława chodzi, nie on (ani pamięć o nim) jest przedmiotem „hołdu” zgromadzonych przy Witebskiej 1 aktywistów historycznej niepamięci; że jego nazwisko niekoniecznie powinno się znaleźć na wieszanym akurat przedmiocie? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Narodowa forma, sowiecka treść

Inaczej niż w carskiej Rosji, dla bolszewików Ukraina była tylko narzędziem, była źródłem ziarna i surowców.  Podobnie, idea samostanowienia narodów była dla nich wyłącznie instrumentalna i mogłoby się zdawać, że Applebaum to dostrzega.  Cytuje np. Piatakowa z czerwca 1917, by pokazać, z jakim cynizmem ten „ukraiński bolszewik” patrzył na swą ojczyznę, po czym natychmiast przypisuje tę pogardę „wychowaniu w Rosji” i „rosyjskim przesądom”.  To jest niestety gonienie w piętkę.  Zinowiew czy Bucharin nie gardzili ukraińskim chłopem dlatego, że byli Wielkorusami, nie ze względu na swe wychowanie w carskiej Rosji (co jest niedorzecznością!), ale ponieważ byli bolszewikami.  A dalej Applebaum całkiem się zakałapućkała, dopatrując się ambiwalencji w samym marksizmie, w „skomplikowanym ideologicznym rebusie” podejścia do narodów, w którym teorie miały przeczyć praktycznym posunięciom.  Mówi otwarcie (i słusznie), że Lenin popierał ukraiński nacjonalizm przeciw carom i Kiereńskiemu, a zwalczał go, gdy niszczył sowiecką jedność.  Ależ tak!  Nie ma tu żadnej sprzeczności, ani rebusów, a tylko klarowna bolszewicka strategia: rozpętać, by móc spętać.  Jakże ma rację Applebaum, gdy nazywa bolszewików małą grupką nieudacznych ideologów, „profesjonalnych rewolucjonistów” bez jakiegokolwiek doświadczenia, by od razu zaprzeczyć samej sobie.  Bo oto jej zdaniem, ci niewydarzeni politycy, zdumieni sukcesem październikowego puczu i postawieni wobec autentycznej kontrrewolucji, musieli się bronić i stąd tylko wzięła się armia czerwona, tajna policja i brutalna propaganda.  Oj, w piętkę goni pani Applebaum.  Zniszczenie wszelkiej opozycji było jasno postawionym celem Lenina, podobnie jak światowa rewolucja.  Armia czerwona miała w pierwszym rzędzie nieść zarzewie rewolucji, ale by to móc uczynić, musiała także bronić bazy rewolucji.  Kiedy amerykańska pomoc dotarła do głodującej Rosji, Litwinow miał się wyrazić: „żywność jest orężem” – to jest klasycznie bolszewicka postawa.  To wszystko jest w książce Applebaum, ale nie wyciąga ona z tego żadnych wniosków co do natury bolszewizmu. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

I

Umieranie z głodu, to powolna, trudna do wyobrażenia agonia, gdy umierający z wyczerpania człowiek ma pełną świadomość nadchodzącego końca, ale całe jego jestestwo sprowadzone jest do jednej myśli, do bolesnego marzenia o kawałku chleba.  Medycyna poucza, że organizm pozbawiony pokarmu będzie zachowywał się w przewidywalny sposób.  W pierwszej fazie, ciało pochłania zapasy cukru, a mózg posyła paniczne sygnały o jedzeniu.  To w tej fazie ludzie gotowi są popełniać zbrodnie dla okruchów chleba.  W drugiej fazie, konsumowane są zapasy tłuszczu, człowieka opanowuje letarg i ogólna słabość.  Aż wreszcie ciało zaczyna spalać białko, pożera bez opamiętania samo siebie; umysł i wola przestają istnieć, człowiek zostaje sprowadzony prawie do czystej zwierzęcości, rozpacz walczy z obojętnością.  Umierali tak ludzie zagubieni na pustyniach lub w górach, rozbitkowie na morzu i na wyspach, odcięci od świata i w samotności.  Umierali w wyniku naturalnych katastrof – powodzi bądź suszy, huraganów i cyklonów, trzęsienia ziemi i wulkanicznych erupcji; czasami głód nadchodził w wyniku nieurodzaju, plagi czy późnego mrozu; umierali w więzieniach, w obozach i w oblężonych twierdzach, głodowali w wyniku działań wojennych i rewolucji.  Ponoć 70 milionów ludzi zmarło z głodu w XX wieku, z czego 40 do 50 milionów straciło życie pod komunistycznymi rządami w Chinach, Korei, Kambodży i w sowietach.  Wielokrotnie wskazywano na tę straszną statystykę, jako ostateczny dowód, że socjalizm nie nadaje się do niczego, skoro nie potrafi nawet wyżywić swojej własnej ludności.  Ale zagłodzeni na śmierć pod komunistycznym nierządem nie padli ofiarami socjalistycznej niewydolności, nieudacznictwa i niekompetencji, którą nie bez powodu przypisuje się wszystkim czerwonym zarządcom.  Nie.  W większości zostali wydani na powolną śmierć głodową celowo, nie z przypadku.  Czerwoni władcy rozmyślnie i z premedytacją zagłodzili miliony ludzi, miliony obywateli, dla dobra których rzekomo przejęli władzę – oto kwintesencja komunizmu.  Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Niezwykle trudno jest dziś spotkać Polaka, który nie traktuje „nowego, wspaniałego peerelu” – oczywistej kontynuacji tworu stworzonego 73 lata temu na powojennych gruzach wolnej Polski – jako własnego państwa i w mniejszym bądź większym stopniu nie identyfikuje się z nim, jako swoją niepodległą ojczyzną. Tym cenniejszym wydaje się być przekaz, który tę fatalną postawę podważa. Przekaz głoszący, że tzw. III RP „podtrzymuje historyczną i personalną spuściznę” poprzedniej odsłony peerelu, będąc niczym innym jak „komunistyczną hybrydą” – wynikiem „»wielkiej inscenizacji« tzw. transformacji ustrojowej”, której fundamentem jest komunistyczne kłamstwo: fałszywy upadek komunizmu – dezinformacja i prowokacja jednocześnie. Wydaje się też, że jest to dostateczny powód do zainteresowania się nim i skomentowania go na antybolszewickiej witrynie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu



Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.