Dość tej zabawy w eufemizmy
11 komentarzy Published 6 października 2009    |
Na śmierć zdrajcy
Kilka tygodni temu zmarł jeden z dwóch, sprawujących swoje funkcje równolegle, Prezydentów Rzeczpospolitej Polskiej na Uchodźstwie, jedynej legalnej kontynuacji II RP, funkcjonującej w oparciu o zapis Konstytucji RP z 23 kwietnia 1935 roku. Śmierć ta przeszła bez echa, nie licząc kilku nekrologów oraz paru niewybrednych dowcipów pod adresem nieboszczyka. Prezydent S. nie cieszył się popularnością równą popularności jego politycznych rywali (licząc od roku 1972 było ich aż czterech), a zdecydowana większość peerelowskiego społeczeństwa nigdy o nim nawet nie słyszała. Jak do tego doszło, dlaczego to nie on, a jego polityczni przeciwnicy zdobyli uznanie emigracyjnych mediów i resztek politycznego establishmentu, w jaki sposób w ogóle doszło do bulwersującego w skutkach rozłamu z roku 1972, wszystkie te niezmiernie frapujące sprawy odkładam na bok. Znacznie bardziej ciekawa wydaje mi się inna kwestia: jak to się stało, że genialny zapis Konstytucji Kwietniowej, mówiący o przekazaniu najwyższego urzędu w państwie w przypadku wojny, w rzeczywistości zapewniający ciągłość instytucji państwowych w sytuacji braku terytorium, w efekcie poczynań obu stron został jakże haniebnie zmarnowany? Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
„Suwerenność i niepodległość” prlu bis
64 komentarzy Published 23 września 2009    |
Pisałem niedawno, że Aleksander Ścios jest jednym z najciekawszych autorów polskiej blogosfery. Zważywszy, iż uważam blogosferę za jedyną dostępną wolnym Polakom trybunę, z której można wypowiedzieć się na temat współczesnej sytuacji politycznej Polski, bez wchodzenia w kompromis z prlem, czuję się zobowiązany podejmować dyskusję z tymi nielicznymi głosami, które na taką dyskusję zasługują. Ścios jest jednym z takich głosów.
Jak wykładałem w poprzednim artykule, wiele w jego twórczości wydaje mi się niepodważalnie słusznym i wręcz bliskim stanowiska zajmowanego przez Wydawnictwo Podziemne. Nie trzeba iść śladami założyciela wybiórczej gazetki, nie trzeba być wyznawcą irenizmu, bo nie to jest ważne, co nas łączy, ale to co nas dzieli. Na tym należy skupić uwagę, temu poświęcić myśl i nad tym debatować. W polskiej blogosferze natomiast nie ma dyskusji, są tylko równoległe do siebie, nigdy się nieprzecinające, towarzystwa wzajemnej adoracji. Mniejsza jednak o adoratorów, wróćmy do Ściosa, bo on jest ciekawy. Mam wrażenie, że pan Aleksander – a to samo mniej więcej dałoby się powiedzieć także o Jerzym Targalskim (Józefie Darskim) bądź o autorze podpisującym się literkami FYM – nie stawia kropki nad ‘i’, zatrzymuje się przed wyciągnięciem wniosków, kiedy te wydają mu się zbyt już doprawdy ekstremalne. Zastanawiałem się nad przyczynami takiego stanu rzeczy i pewna uwaga wypowiedziana w innym kontekście przez mego towarzysza podziemnej niedoli nasunęła mi możliwe rozwiązanie zagadki. Otóż wszyscy trzej wymienieni powyżej autorzy zdają się „wychodzić z całkowicie mylnego założenia podmiotowości peerelu…”, jak to określił Dariusz Rohnka. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Ósmy krąg Aleksandra Ściosa
0 komentarzy Published 21 września 2009    |
Opublikowany ostatnio cykl Aleksandra Ściosa pt. Antykomunizm – broń utracona [1] musiał mnie zainteresować. Wprawdzie wszędzie dziś pełno o antykomunizmie, wszyscy dziś są weteranami walki z komunistami, walczyli całe życie i nigdy się nie poddawali; ale kiedy mowa o antykomunizmie jako utraconej broni, to nawet ci w podziemiu muszą nastawić uszu. Aleksander Ścios jest z pewnością jednym z najciekawszych autorów polskiej blogosfery. Napisał np. ciekawy cykl, który już w tytule stawiał golicynowskie pytanie: „III Rzeczpospolita czy ‘trzecia faza’?” Z mojego punktu widzenia, bardziej adekwatna do opisu dzisiejszej rzeczywistości polskiej byłaby raczej forma twierdząca niż pytająca: „’trzecia faza’ czyli prl nr 2”, ale nie można mieć wszystkiego. Ścios pytał także „czy iiirp zaczęła się nad grobem księdza Popiełuszki?” – ależ oczywiście! Tylko jak można ją w takim razie uznać za III RP, tę prawdziwą i z wielkich liter? [2] Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Co się stało na pokładzie Arctic Sea?
26 komentarzy Published 9 września 2009    |
Artykuł Jeffa Nyquista, którego przekład umieściliśmy kilka dni temu, dotknął interesującej sprawy „zaginionego” frachtowca o typowo maltańskiej nazwie Arctic Sea. Nyquist zajął się tą aferą marginalnie, by zademonstrować inherentną w sowieckim systemie dezinformację: każda wiadomość, zwłaszcza prawdziwa, jest wykorzystywana w subtelnej i złożonej grze agit-prop. Nyquist zostawił jednak na uboczu fakty, a tym zawsze warto się przyjrzeć, bo a nuż uda się wyciągnąć z potoku dezinformacji jakieś wnioski? Jeśli nawet nie na temat afery Arctic Sea, to choćby o sowieckim modus operandi. A więc do rzeczy.
Prawdziwy początek historii Arctic Sea miał miejsce w 1991 roku, kiedy w tureckiej stoczni spuszczony został na wodę sowiecki frachtowiec pod nazwą Ochockoje. Przechodził odtąd z rąk do rąk, pływał pod różnymi flagami, sowiecką, litewską, a nawet jamajską, ale najczęściej używał flagi maltańskiej. Od 2005 roku jest własnością spółki o nazwie „Arctic Sea Ltd.”, co jest starą sztuczką armatorów, żeby ograniczyć potencjalne straty do jednego statku. Właścicielem owej spółki jest fińska firma o nazwie Oy White Sea Ltd., prowadzona przez obywatela sowieckiego – o pardon, rosyjskiego – Wiktora Matwiejewa. Tenże Matwiejew jest też szefem firmy spedycyjnej, która organizuje ładunki dla Arctic Sea, a także właścicielem większości akcji w obu spółkach. [1] Cała załoga „fińskiego frachtowca pod maltańską flagą”, to rdzenni Rosjanie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Nie proś wilków o pomoc przeciw psom
8 komentarzy Published 3 września 2009    |
16 sierpnia mogliśmy przeczytać w Pravda.info komentarz Władymira Filina, zdeklarowanego marksisty, byłego oficera gru z Kijowa, dobrze powiązanego ze strukturami kgb, ale rzekomo nastawionego przeciw Putinowi. Interesy Filina sięgają od pól makowych w Tadżykistanie do tartaków i hodowli kurczaków w Brazylii. Bywał oskarżany o handel narkotykami i bronią, ale także o konszachty z najemnikami gotowymi obalać rządy. Jest dyrektorem prywatnej firmy wywiadowczej pod nazwą „Daleki Zachód” i tak się składa, że musi dbać o swoją reputację w świecie polityczno-militarnych plotek.
Pewnie słyszeliście o frachtowcu Arctic Sea, pływającym pod maltańską flagą, który niedawno zniknął na Atlantyku, po czym został odnaleziony po sprzecznych raportach. Wedle Filina Arctic Sea miał na pokładzie cztery rakiety X-55, które załadowano w Kaliningradzie. Rakiety pozbawione były głowic, ponieważ głowice przesłano osobno na innym statku. Filin utrzymuje, że rakiety były dostosowane do przenoszenia sowieckich materiałów biochemicznych „przesłanych uprzednio z Rosji do Iranu drogą lotniczą”. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Droktulft dwudziestego wieku
70 komentarzy Published 25 sierpnia 2009    |
Paulus Diaconus, czyli Diakon Paweł, był benedyktyńskim mnichem z Monte Cassino. W VIII wieku po Chrystusie napisał słynną Historię Longobardów, bo sam – jak i oni – był barbarzyńcą, a jego germańskie imię brzmiało Warnefred. Historia ludów, które zniszczyły zachodnie cesarstwo i podbiły Italię, była jego własną historią, w przeciwieństwie do historii Rzymu, równie mu obcej, co historia Bizancjum jest obca dla Otomańskich Turków. Longobardowie byli niewielkim germańskim plemieniem Winnilów, których przerażeni ich wyglądem mieszkańcy Italii nazywali „długobrodymi”. Winnilowie podbili i osiedlili się w części północnych Włoch, która od nich przejęła nazwę Longobardii, co było jednak zbyt trudnym słowem dla prymitywnych barbarzyńców, więc uprościli je na Lombardię. To w Lombardii właśnie zrodzić się później miały pierwsze banki, coś im zatem zostało z ich barbarzyństwa (związek ten zachowała jeszcze dawna polszczyzna, ciut lepsza niż dzisiejsza: lombard znaczyło tyle, co instytucja kredytowa czy wręcz lichwiarska). Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Antykomunistyczny terroryzm Hmongów *
2 komentarzy Published 11 sierpnia 2009    |
Niezwykła i trudna jest historia Hmongów, nie dopisana do swojego końca, choć nie sposób ustalić czy dla ukrywających się laotańskiej dżungli niedobitków antykomunistycznej partyzantki to dobra czy zła wiadomość. Jest to zwyczajnie niewiarygodne, ale oddziały partyzanckie bitnego ludu Hmong, które nie złożyły broni na wieść o kapitulacji swojego amerykańskiego sojusznika w 1975 roku, wciąż – po 34 latach od tamtych wydarzeń – ukrywają się w dżungli i walczą o przetrwanie.
Nie jest to walka obliczona na zwycięstwo, raczej już tylko obrona przed fizyczną zagładą. Według ostatnich doniesień, a te napływają z kilkunasto- lub w najlepszym razie kilkumiesięczną częstotliwością, w dżungli pozostaje 5 060 bojowników Hmong (wraz z kobietami i z dziećmi). Nie mają nie tylko broni, ale także jedzenia, ubrań, medykamentów. Nie mają nadziei, ani wiary, że ich opór może przynieść jakikolwiek pozytywny skutek. Mają za to 12 telefonów satelitarnych, dar od troskliwych rodaków z Ameryki, dzięki którym mogą raportować niekiedy o swoich rozczarowaniach, niepowodzeniach i klęskach. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Poniżej publikujemy fragment książki Dariusza Rohnka „Wielkie Arrangement”, poświęcony górskiemu ludowi Hmong, którego żołnierze mimo upływu ponad trzydziestu lat od zakończenia wojny wietnamskiej nadal walczą z laotańskimi komunistami. Uzupełnieniem tego tekstu jest artykuł „Antykomunistyczny terroryzm Hmongów”, opisujący bieżące, dramatyczne wydarzenia związane z Hmongami, zarówno w laotańskiej dżungli, jak też w Tajlandii i w Stanach Zjednoczonych.
Zapewne znikomy odsetek ludzi na całym świecie, a Amerykanów w szczególności, zdaje sobie sprawę z prawdziwego wymiaru wietnamskiej tragedii, pozostawienia na łasce komunizmu milionów ofiar. Zapewne jeszcze mniejszy odsetek ma świadomość faktu, że wietnamski koszmar, rozpamiętywany do znudzenia przez Hollywood i inne komunizujące media, nie skończył się wraz z wycofaniem ostatniego amerykańskiego żołnierza z Sajgonu, ale dla coraz mniej licznych antykomunistycznych żołnierzy walczących z totalitarną tyranią trwa nieprzerwanie od ponad 30 lat. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Leszek Kołakowski – ojciec chrzestny prlu bis
14 komentarzy Published 28 lipca 2009    |
Zmarły niedawno głośny filozof, Leszek Kołakowski, wystąpił w 1971 roku w Kulturze z artykułem pt. Tezy o nadziei i beznadziejności. Tekst ów jest dziś uważany za inspirację dla ruchu Solidarności, pierwszy krok na drodze do okrągłego stołu i prapoczątek fenomenu zwanego dziwacznie „upadkiem komunizmu”. Kołakowski postulował, iż zorganizowane grupy społeczne mogą krok po kroku, pokojowo rozszerzać sfery obywatelskiej odpowiedzialności wewnątrz totalitarnego państwa, przy pomocy „presji cząstkowych i stopniowych, czynionych w perspektywie społecznego i narodowego wyzwolenia”. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Klimat inwestycyjny w roku 2059
10 komentarzy Published 9 lipca 2009    |
Przybywszy do obozu Atylli w Roku Pańskim 448, rzymski dyplomata imieniem Priscus, został przywitany przez barbarzyńcę władającego piękną greką, pozbawioną akcentu. Priscus nie mógł uwierzyć własnym uszom. Wojownik wyglądał jak Hun, żył jak Hun i walczył ramię w ramię z Hunami.
Jego historia była prosta: urodził się w Grecji, przeniósł do Viminacium nad Dunajem, został kupcem i ożenił się bogato. Pewnego dnia barbarzyńcy zagarnęli przygraniczne ziemie, obrabowali miasto i rozpędzili mieszkańców, a jego wzięli do niewoli. On jednak nie upadł na duchu, pracował i walczył u boku Hunów, i wkrótce zaoszczędził dość, by wykupić się z niewoli, ożenił się ponownie, miał dzieci i zasiadał przy stole wodza. „Uważał swoje nowe życie wśród Hunów… za lepsze niż dawny żywot wśród Rzymian”, pisał Priscus. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Fizyk, fotograf, dentysta, szpieg
4 komentarzy Published 29 czerwca 2009    |
Nie wiadomo dokładnie, kiedy miało miejsce owo spotkanie, ani nawet gdzie. Pomiędzy grudniem 1942 i grudniem 1943 roku spotkali się dwaj agenci. Jeden miał kryptonim Eryk, a drugi Glan. Spotkanie odbyło się najprawdopodobniej w Londynie, choć być może w Cambridge. Zaaranżowała je Edyta Tudor-Hart, de domo Suschitzky, austriacka żona brytyjskiego komunisty i wzięty fotograf. Ta sama Edyta Tudor-Hart, która poleciła gpu młodego absolwenta uniwersytetu w Cambridge Kima Philby. Ale do komórki szpiegowskiej, której Philby był głównym ogniwem, wrócę za chwilę, teraz zajmijmy się tylko Erykiem i Glanem. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Co ci przypomina widok znajomy ten? (czyli „wybory” w Iranie)
32 komentarzy Published 19 czerwca 2009    |
Co się dzieje w Iranie? Tłumy manifestujące przeciwko sfałszowanym wynikom wyborów, przeciwko prezydenturze Ahmadinedżada, a nawet przeciw, nietykalnym dotąd, rządom szyickiego kleru. Jeden z najbardziej represyjnych reżymów na świecie pozwala, ni stąd ni zowąd, na demonstracje – czy czegoś nam to nie przypomina?
Mahmud Ahmadinedżad miał wygrać wybory prezydenckie w cuglach, gdyż po pierwsze, nikt tych wyborów nie monitoruje, po drugie, prezydent nie ma rzeczywistej władzy, i wreszcie po trzecie, kandydaci musieli być zaaprobowani przez Radę Nadzorczą, której członkowie są nominowani przez najwyższego przywódcę – czy też raczej: Najwyższego Przywódcę – ajatollacha Chamenei. Rada pozwoliła stanąć do wyborów, czy też nakazała, zależnie od punktu widzenia, czterem kandydatom: Mehdi Karrubi, Mohsenowi Rezai, Hosejnowi Musawiemu i prezydentowi Ahmadinedżadowi. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Smarkateria pokłóciła się na temat jakiegoś prlowskiego serialu. Jeden drugiemu nawyzywał, a potem się przestraszył i poprosił mnie, starca, żebym interweniował. Jeden niedorostek uważa się za „antykomunistę”, a drugi nawet za „Ostatecznego Łowcę Komuchów” („komuchów”, nie „koniuchów”). Zbyt stary ze mnie chrzan, żeby się w takie rzeczy wdawać. Odmówiłem więc bez przykrości, bo ani mnie ziębią, ani grzeją, spory między młodzikami, a spory o prlowską produkcję telewizyjną, mogłyby się równie dobrze odbywać na księżycu, jeśli chodzi o moją skromną, starczą i chrzanową osobę, której zastały reumatyzm nie pozwala nachylać się nad żywiołkami drobniejszego płazu. Odmówiwszy, zapytałem grzecznie na pożegnanie, o jaki film poszło… O, ja naiwny! Dziecko, a nie żaden stary chrzan. Zęby zjadłem na prlowskiej formie i prlowskiej treści – albo raczej „zębym zjadł”, jak to mawiał Bezzębny do Rzeźniczomordego w nieśmiertelnym sporze o Formę – a tu masz, taki placek. Przecież wiem doskonale, jak to działa: najpierw zadynda coś na niteczce, błyśnie tylko na chwilutek, człowiek – zwłaszcza taki stary chrzan jak ja – ma się na baczności, obserwuje z dala – ho ho! mnie się tak łatwo nie da wciągnąć! – ale ani mrugniesz, a już cię mają. Złapany, omotany, wciągnięty jak w bagno, schwytany w pułapkę i zbałamucony. Okazało się, że młódź pokłóciła się o serial pt. Stawka większa niż życie. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Trznadel i Wajda w jednym stali domku
108 komentarzy Published 11 maja 2009    |
Czytelnik naszej strony, podpisujący się pankakaokoniecpolski, uprzejmie zachęcił mnie do przeczytania recenzji Jacka Trznadla z filmu Wajdy o Katyniu. Pan Kakao Koniecpolski nazwał ten tekst „mackiewiczowskim”. Miałem dotąd raczej wyrobione stanowisko w kwestii poglądów Jacka Trznadla, zwłaszcza gdy chodzi o Józefa Mackiewicza. Nie podobają mi się jego metody polemiczne, a jego „aparat naukowy” wydaje mi się komiczny. Jego dotychczasowe wypowiedzi na temat Mackiewicza plasowały go w moich oczach wśród „bandy czterech”, owej grupy publicystów, którzy ograniczają się do bezustannych grubiańskich napaści na jedynego prawowitego wydawcę dzieł pisarza. Ale przecież tylko krowa nie zmienia zdania! Być może antymackiewiczowski dotąd Jacek Trznadel przerodził się w znawcę? Każdy może się zmienić, każdy może przejrzeć, nawet ja. Zabrałem się zatem za lekturę artykułu pod obiecującym tytułem „Film Andrzeja Wajdy Katyń. Między fikcją a kiczem”. [1]
Piszę „obiecującym”, ponieważ film Wajdy wydał mi się przeraźliwie słaby. Katyń jest niestety typowym dla tego reżysera przykładem operowania schematami, symbolami i uproszczeniami, ale tym razem bez najmniejszej pretensji do uniwersalizmu, który czasami nadawał wcześniejszym jego filmom jakąś głębię. Historyczne absurdy połączone z patriotyczną sztampą rzeczywiście umieszczają film Wajdy gdzieś pomiędzy kiczem a fikcją. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Ahmadinedżad i prlowscy konserwatyści
12 komentarzy Published 7 maja 2009    |
Mahmud Ahmadinedżad, prezydent rewolucyjnego Iranu, wygłosił 20 kwietnia tego roku w Genewie przemówienie poświęcone rasizmowi. Zdawałoby się, nic wielkiego. Bolszewicy zawsze używali forum narodów zjednoczonych i wszelkich możliwych międzynarodowych jaczejek dla celów agitacji i propagandy. Zaczęło się to wszystko od konferencji w Genui w 1922 roku, kiedy po raz pierwszy zaproszono sowieckiego reprezentanta do udziału w międzynarodowej debacie. Raj krat reprezentował wówczas Gieorgij Wasiliewicz Cziczerin, wyrafinowany poliglota, wielbiciel muzyki klasycznej i najautentyczniejszy arystokrata.
W dzisiejszych czasach, gdy jesteśmy przyzwyczajeni, że wrogów nie bije się po głowie, ale z nimi rozmawia na szczycie albo przy okrągłym stole, układanie się z bolszewikami w Genui i pobliskim Rapallo może wydawać się naturalnym, ale wtedy żyli jeszcze prawdziwi konserwatyści, i dla nich rozmowy ze zbrodniarzami były nad wyraz szokujące. Oddajmy głos naocznemu świadkowi tamtej konferencji: Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Polski październik i okrągły stół. Część VI
66 komentarzy Published 1 maja 2009    |
Mackiewicz i Golicyn, Łoś i Zybertowicz – a może Jerzy Urban?
Zostało udowodnione ponad wszelką wątpliwość, że tzw. „przemiany ustrojowe” we wschodnioeuropejskich demoludach i w sowietach były inspirowane przez kgb i przeprowadzone przez tajne policje, nie będę więc przytaczał dokumentów ani anegdotycznych dowodów, skoro nawet zwolennicy teorii „upadku komunizmu” przyjmują – aczkolwiek niechętnie – czekistowską proweniencję metamorfozy zapoczątkowanej rzekomo w ubeckiej willi w Magdalence. prl, a za nim także pozostałe bolszewickie twory, przepoczwarzył się z niezgrabnej larwy epoki Solidarności w pozornie martwą poczwarkę stanu wojennego, by wreszcie wylągł się z niej motyl prlu bis – o pardon! – Trzeciej Rzeczpospolitej, tego najlepszego z prlów. Jak to się stało, opisano wielokrotnie i nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje zasadniczych faktów. Spory dotyczą raczej interpretacji. (Oczywiście nie mam tu na myśli „interpretacji” w rodzaju: „społeczeństwo w osobach Michnika i Mazowieckiego wywarło nacisk na władzę”, bo to nie jest żadna interpretacja, tylko propaganda.) Po pierwsze, nie ma zgody co do intencji kagebistów: w jakim celu zapoczątkowali tak trudną i dziwną operację? Po drugie, różne są wykładnie wyników operacji. Dla ogromnej większości interpretatorów, analityków, publicystów, polityków i historyków, ba! dla przytłaczającej większości ludzi na świecie, w latach 1989-91 komunizm upadł. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Komunizm czy islamski terroryzm?
15 komentarzy Published 21 kwietnia 2009    |
Od Redakcji: w związku z dyskusją, która wywiązała się jakiś czas temu na naszej stronie na temat terroryzmu muzułmańskiego i jego sowieckich koneksji, publikujemy poniżej fragment rozdziału z książki „Wielkie Arrangement”, Dariusza Rohnka.
Żyjemy w świecie politycznych mitów: mitu o upadku komunizmu, mitu o zwycięstwie w zimnowojennej rywalizacji, mitu o tym, że światowy terroryzm stanowi siłę samą w sobie, i jako taki nie jest od nikogo uzależniony. Rzeczywistość wygląda odmiennie. Joseph D. Douglass, ekspert do spraw światowego handlu narkotykami, w liście otwartym skierowanym do amerykańskiego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, [1] zwrócił uwagę na niepokojącą analogię pomiędzy wojną w Wietnamie a chwilą obecną, wojny z terroryzmem i wojny w Iraku. W obu przypadkach podstawowym błędem popełnionym przez Amerykanów było niewłaściwe rozpoznanie przeciwnika, niedostrzeżenie faktu, że realnym przeciwnikiem, stojącym za wietnamskimi komunistami czy islamskim terroryzmem, jest Związek Sowiecki. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Nagroda dla Niny Karsov
11 komentarzy Published 18 kwietnia 2009    |
List do Jury Nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie
Toruń, 13 marca 2009
Szanowna Pani Prezes, Wielmożni Państwo,
Nie mogąc wziąć udziału w dzisiejszej uroczystości, chciałbym tą drogą przekazać Obu Laureatkom wyrazy podziwu i uznania oraz serdeczne gratulacje. Pragnę także powiedzieć kilka słów, które – jak sądzę – powinny być dzisiejszego wieczora wypowiedziane.
Nagrody literackie nie zawsze są sprawiedliwe. Rzecz wiadoma, nie Pan Bóg je rozdziela, ale ludzie, zaś ludziom, nam wszystkim, daleko zwykle do Boskiego obiektywizmu. Zdarza się jednak, że słysząc o przyznaniu komuś nagrody nie możemy oprzeć się wrażeniu, że oto nie tylko udzielono literackiego wyróżnienia, ale dokonano czynu sprawiedliwego, doceniając piękną pracę i opowiadając się po stronie dobra, przeciwko złu i podłości. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Polski październik i okrągły stół. Część V
12 komentarzy Published 14 kwietnia 2009    |
„Rodzimej dosyć jest kanalii” czyli stan wojenny
Powinienem zacząć od wyznania: ja także byłem jednym z tych długowłosych chłopców, co tęsknili za panną S jak idioci. Ja także malowałem imię jej na płotach i wstydzę się tego dziś. Ale oprócz tego jednego, niewiele z owych lat poczytuję sobie za ujmę. Najpierw sito, a później offset, były bardziej skutecznymi środkami walki z komunizmem, niż uganianie się z zomo po ulicach spowitych dymem łzawiącym, ale próbowałem i jednego, i drugiego. Wydawanie Józefa Mackiewicza w podziemiu mogło bardziej zaszkodzić bolszewikom, niż zawodzenie „pod Kostką” na Żoliborzu, ale uczestniczyłem także w Mszach za Ojczyznę. – Dobrze. Wyznanie zrobione, więc teraz możemy się chłodno zastanowić, co wydarzyło się po 13 grudnia 1981. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Polski październik i okrągły stół. Część IV
14 komentarzy Published 5 kwietnia 2009    |
Anatolij Golicyn i sentymentalna panna S
„Ponieważ Zachód nie zdołał zrozumieć ani strategii komunistycznej, ani potęgi dezinformacji, ani uznać faktu zaangażowania do nich wszystkich zasobów służb bezpieczeństwa i wywiadów Bloku, z agentami wysokiego szczebla, posiadającymi wpływy polityczne, pojawienie się Solidarności w Polsce zostało przyjęte jako spontaniczne wydarzenie, porównywalne do Powstania Węgierskiego z roku 1956 i zwiastujące upadek komunizmu w Polsce.” Anatolij Golicyn
Z punktu widzenia uczestnika tamtych wydarzeń – obojętne, związkowca czy studenta, czy choćby zaciekawionego obserwatora, który przeżył owych szesnaście miesięcy z sentymentalną panną S – główna zaleta analizy Golicyna jest jednocześnie gigantycznym przeoczeniem i źródłem ciągłej irytacji. Golicyn pomija całkowitym milczeniem to, co dla nas wówczas było najważniejsze: ekscytację. Intelektualne, duchowe, jakkolwiek to nazwiemy, podniecenie wydarzeniami wokół, zachłyśnięcie się wolnością, uniesienie, w jakie wprawiało wszystkich odkrywanie prawdy, to bezustannie powtarzane: „Ach! Więc to tak było naprawdę!…” Wszystkich? Nie, na pewno nie wszystkich, na pewno nie rzekomych 10 milionów członków Solidarności, ale z pewnością wielu. I tych wielu wystarczyło dla stworzenia rozgorączkowanej atmosfery intelektualnego wrzenia. Ów porywający ferment duchowy, niezapomniany stan ciągłego poruszenia, przyczynił się do stworzenia mitu – mitu sentymentalnej panny S. Ten sam głód wiedzy i to samo odurzenie musieli odczuwać uczestnicy i obserwatorzy wydarzeń praskiej wiosny, a także ludzie w Budapeszcie w 1956 roku. Jak można zarzucać im brak spontaniczności?! Samo wzburzenie było bez wątpienia autentyczne we wszystkich trzech wypadkach, choć prawdopodobnie tylko najwcześniejszy z nich nie był manipulowany. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Polski październik i okrągły stół. Część III
10 komentarzy Published 22 marca 2009    |
Praska wiosna
Triumwirat, o którym wspominał Józef Mackiewicz, czyli „partia, Kościół, opozycja” wypłynął na powierzchnię w epoce Solidarności, ale w rzeczywistości wszystko zaczęło się o wiele wcześniej.
Golicyn utrzymuje, że polska odnowa z 1980 roku „była planowana z dużym wyprzedzeniem przez polską partię komunistyczną, przy współpracy z jej sowieckimi i blokowymi sojusznikami, oraz przy zakreśleniu widoków na przyszłe szerzenie strategii komunistycznej dalej, na Europę.” Jego zdaniem „znakiem czasu było, że dwie kluczowe figury ostatnich polskich wydarzeń, tak zwanej odnowy [tj. okresu Solidarności] objęły bardzo ważne pozycje, wkrótce po Praskiej Wiośnie w 1968 roku: Jaruzelski został ministrem obrony, a Kania objął funkcję szefa wydziału administracyjnego polskiej partii komunistycznej, z odpowiedzialnością za sprawy polskiej służby bezpieczeństwa.” [1] Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Polski październik i okrągły stół. Część II
14 komentarzy Published 6 marca 2009    |
Zwycięstwo prowokacji
Józef Mackiewicz poświęcił obszerne fragmenty swego monumentalnego Zwycięstwa prowokacji „polskiemu październikowi”. Nie można doprawdy wypowiadać się na temat wydarzeń z 1956 roku, abstrahując od mackiewiczowskiej analizy. Mackiewicz domagał się zawsze używania „kanciastych rozróżnień” zamiast powszechnie stosowanego owijania w bawełnę, toteż mamy w Zwycięstwie prowokacji jasność myślenia i precyzję określeń rzadko spotykane w polskiej publicystyce politycznej. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Polski październik i okrągły stół. Część I
5 komentarzy Published 21 lutego 2009    |
Jacek Bartyzel i „polskość prlu”
„Czy prl można uznać za formę państwowości polskiej?” Każdy stały czytelnik strony Wydawnictwa Podziemnego wie, jaka jest nasza opinia w tej sprawie. Wydawało mi się, że niczego nie można już dodać w tej kwestii, ale natrafiłem na wywiad z profesorem Jackiem Bartyzelem [1], który odpowiada na tak postawione pytanie następująco: Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
To co dzieje się obecnie w amerykańskich mediach przeraża tych, którzy potrafią dostrzec istotę rzeczy. Przesada? Teoria spiskowa? Oceńcie sami i wyciągnijcie własne wnioski z następującego przykładu.
Kiedy gubernator Illinois, Rod Blagojevich, został oskarżony o próbę sprzedaży zwolnionego przez Obamę miejsca w Senacie, pierwszym pytaniem jakie stanęło przed władzami policyjnymi było czy gubernator działał w porozumieniu z prezydentem elektem albo też czy ten ostatni zdawał sobie przynajmniej sprawę z tego co się dzieje. Nie było mowy o ukryciu tego pytania nie tylko dlatego, że wyszło ono bezpośrednio z biura amerykańskiego ministra sprawiedliwości, ale także dlatego, że kilka tygodni wcześniej jeden z głównych doradców w kampanii Obamy, David Axelrod, wspomniał w jednym z wywiadów o spotkaniu z udziałem Obamy i gubernatora Blagojevicha. Nader szybko pojawiło się uspokajające wyjaśnienie Obamy sporządzone, jak sam stwierdził, po szczegółowym zbadaniu sprawy i zostało błyskawicznie obwieszczone przez media jako ostateczne wyjaśnienie zagadki: nikt, ani Obama osobiście, ani żaden z członków jego zespołu nie miał jakichkolwiek kontaktów z Blagojevichem. Axelrod natychmiast potwierdził tę informację, przysięgając, że jego pierwotna deklaracja była w istocie najzwyklejszym przejęzyczeniem. W efekcie media ogłosiły solidarnie, z wielką ulgą dla wyznawców, że upadek Blagojevicha w żadnej mierze nie splamił nieskalanego honoru mesjasza. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Nawróceni w Gazie czyli jak Izrael zdołał pogodzić lewaków z antysemitnikami
15 komentarzy Published 28 stycznia 2009    |
Kiedy w kwietniu 2002 roku armia izraelska zaatakowała obóz uciekinierów w Dżeninie i rynek w Nablusie, walki toczyły się o każdy dom, zza każdego węgła czyhała śmierć. Z jednej strony stali znakomicie wyszkoleni i świetnie wyposażeni żołnierze najlepszej armii na świecie, z czołgami, helikopterami, rakietami i nowoczesną komunikacją, a z drugiej – fanatyczni młodzieńcy z kałasznikowem w ręku i butelkami z benzyną. Narzuciło mi się wówczas oczywiste porównanie z powstaniem warszawskim, ale jeszcze bardziej szokująco, stawało przed oczami powstanie w getcie. Ta sama walka bez nadziei na zwycięstwo, to samo bohaterstwo w najczystszej postaci. Nie, nie miałem wątpliwości co do słuszności sprawy Izraela, ani żadnej sympatii dla Arafata, Fatah, Islamskiej Dżihad, Hamas, Hezbollah i całej tej bolszewickiej hołoty. A jednak walki na kasbah w Nablusie czy w Dżeninie zachwiały mną. Oficerowie izraelscy przyznawali Palestyńczykom heroizm. Nazwali walki o Dżenin „palestyńską Masadą” – i chwała im za to! Uznanie dla wroga jest oznaką kultury. (Zawsze mi żal, że tak rzadko słyszy się polskie głosy, chwalące bohaterstwo niemieckich obrońców Monte Cassino. A przecież broniący klasztoru żołnierze Wehrmachtu mieli przeciw sobie armie wielu krajów i żadnej nadziei na zwycięstwo.) Jednak w Dżeninie, Dawid stał się Goliatem, co jest bez wątpienia równie szokujące, jak filistyński Goliat w roli Dawida. Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Najnowsze komentarze