Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?



Michał Bąkowski


Europa się wędzi

Europa się wędzi, niby łosoś królewski
W dymie gazów bojowych wbita na złoty hak,
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej
Z ryby tak smakowitej co przyrządzić i jak.

Jacek Kaczmarski,
Epitafium dla Brunona Jasieńskiego

Europa, niby królewski łosoś, wędzi się ponownie. Tym razem wbita na złoty hak w kształcie €uro, w dymie bojowego Gazpromu. Europa ma niespożyte bogactwa, wielką kulturę i starożytne tradycje, więc uwędzenie ryby tak smakowitej zajmie jakiś czas (na szczęście dla „strażnika z twarzą Kałmuka”, Europejczycy sami rozrywać się będą na strzępy). Złoty hak €uro wbity w żywe ciało gospodarki europejskiej jest tylko znakiem większych rzeczy, znakiem brukselskiego sownarkomu, który uparcie niweluje i konsoliduje, prostuje ścieżki i banany, integruje i cementuje, stapia w jedność i ujednolica – by żądz moc móc wzmóc. Złoty hak jest przydatnym narzędziem, ale ani w połowie nie tak groźnym jak doktryna, niepodważalny dogmat związku socjalistycznych respublik europejskich, dogmat demokracji jako najwyższej wartości i praw człowieka jako świeckiej religii ludzkości. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Błąkam się po polskiej blogosferze złakniony strawy duchowej, a ściślej, pragnąc dowiedzieć się, o czym to dumają prawi Polacy w tym najlepszym z prlów. Gdzieniegdzie zatrzymam się na duchową przekąskę, która niekiedy okazuje się kanapką z awanturką (o czym za chwilę). Nie mam tu wcale na myśli utarczek z panią Kruszewską i jej rozlicznymi wcieleniami [1] („Dusza”, „Miklaszewski”, Pimko „Odrowąż”?), bo niby jak mam dyskutować z kimś, kto mnie nazywa kundlem? Czy mam przedstawić rodowód psa rasowego? Jak odnieść się do takich zdań: „Michnik Panu płaci za wyciszanie dyskusji o Mackiewiczu na internecie? Jest Pan młody, zapalczywy, niedoinformowany i niedouczony. Traci Pan szybko panowanie nad sobą. Pochopnie wyciąga Pan broń poniżej pasa.” [2] Przeczytawszy powyższe, poczułem się rześki i młody, ale zapewniam czytelników najsolenniej, że broni poniżej pasa nie wyciągałem. Poza niniejszym zapewnieniem, nie potrafię ustosunkować się do takich wypowiedzi merytorycznie, więc nie o nich mi tu prawić. O czym zatem dudni blogosfera? Blogosfera huczy o demaskowaniu Żydów. Żydzi rządzą Polską. Żydzi rządzą światem. Wszystkie nieszczęścia dadzą się przypisać Żydom, i te osobiste („Żydzi nie dopuścili mnie do matury!”), i te zawodowe („Michnik nie zapłacił mi za wyciszanie dyskusji o Mackiewiczu, kanalia!”) – a już zwłaszcza wszelkie niepowodzenia Polski. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Bombajski zamach może się okazać pod wieloma względami przełomowy. Tylko „może” ponieważ mimo upływu czasu, niewiele wiadomo na temat aktorów zbrodniczego ataku, celów jakie im przyświecały, także skutków, jakie wywoła. A jednak dość powszechnie takie właśnie panuje przekonanie. Przekonanie, że ostatnie wydarzenia w finansowej stolicy Indii nie były tylko jeszcze jednym wystąpieniem zdeterminowanych bojowników o jakąś tam sprawę. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Na trzy tygodnie przed sowieckim – o, pardon! – „rosyjskim” atakiem na Południową Osetię, oficjalne gruzińskie witryny rządowe zostały zaatakowane w ramach wysoce skoordynowanej kampanii, która przybrała klasyczną już postać tzw. bomb cybernetycznych czyli DDOS (Distributed Denial of Service). Technika ta polega na bombardowaniu źródła pytaniami o informacje z ogromną częstotliwością, co prowadzi do załamania się serwera. O dziwo, pierwszy atak na Gruzję, ten z 20 lipca, koordynowany był z komputera na terenie Stanów Zjednoczonych. Ale to był tylko początek. Kiedy sowieckie czołgi skoncentrowane w tunelu Roki, wiodącym z północnej do południowej Osetii, ruszyły w końcu do ataku, rozpoczęto jednocześnie atak w cyberprzestrzeni. Cyberwojna przeciw Gruzji nie była przeprowadzona na tę samą skalę, co atak na Estonię w 2007 roku, ale też e-Stonia jest jednym z najbardziej zaawansowanych technicznie krajów na globie, podczas gdy Gruzja nie jest. W ataku na Gruzję były jednak dwa nowe elementy, z którymi obserwatorzy cyberwojen nie mieli do czynienia wcześniej. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Kim jest Teresa Białecka? Renia, narratorka powieści Barbary Toporskiej pt. Spójrz wstecz, Ajonie!*, jest jednocześnie jedną z postaci książki. Daleka kuzynka, odległa, bo tylko wakacyjna, przyjaciółka głównej bohaterki, także Teresy, Butwiłłowiczówny, Tesy o dwóch osobowościach. Toporska igra sobie z czytelnikiem, bo choć w pierwszych dwóch częściach powieści, wykreowana narratorka konsekwentnie opowiada w pierwszej osobie, nawet wówczas, gdy młoda Renia nie mogła była znać wydarzeń tak intymnie, jak je opisuje, to w trzeciej części Renia staje się dramatis persona i jej udział opisywany jest w trzeciej osobie, by wreszcie padło zasadnicze pytanie: „Pamiętasz, Renia? Renia?…” Renia? Czy raczej Basia? Po czym autorka przyznaje się od razu do swej gry, co wydało mi się zrazu zbędne, wydało się niemal nadużyciem, ale tylko do czasu aż zrozumiałem, że przecież Toporska zwracała się ze swym wyjaśnieniem do czytelników takich jak ja, którzy „zauważyli, a może nawet obruszyli się, że narratorka o podwójnej Teresie, jest także rozdwojona: raz ona Renia, raz autorka”. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Wraża pieczeń

Asumpt do niniejszych rozważań dały artykuły profesora Jacka Bartyzela zamieszczone na www.konserwatyzm.pl oraz dyskusja z nimi związana. Pierwszy tekst profesora [1] zwrócony był bezpośrednio pod adresem samego Prezesa Wielomskiego we własnej osobie i dotyczył uczestnictwa w Paxie. Bartyzel, słusznie w moim przekonaniu, wskazywał oraz szeroko uzasadniał, że nie może być jakiejkolwiek analogii pomiędzy oczywistą agenturalnością Paxu a zachowaniem de Bonalda wobec Napoleona czy uczestnictwem Dmowskiego w Dumie. Zwracał się wprost do Prezesa tymi słowy: Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wbrew sugestii, którą można by wyczytać z tytułu, poniższy tekst nie będzie w żadnym razie recenzją. Do powstania tej ostatniej niezbędny jest pretekst w postaci mniej lub bardziej, ale jednak intelektualnego przedsięwzięcia. To warunek niezbędny powstania recenzji zarówno dobrej, jak i złej. Przedmiot wyprodukowany przy wsparciu wrocławskiej Biblioteki Solidarności Walczącej tego elementarnego kryterium nie spełnia. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Redakcja


Pytania Ankiety

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.



Prześlij znajomemu

 

1.W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem? Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

O ile mnie pamięć nie myli, w połowie lat 60-tych. Jednak – niestety – wtedy jeszcze nie z jego twórczością. W kraju był na półkach z prohibitami, a ja musiałem czekać jeszcze dwie dekady, żeby po raz pierwszy wyjechać do krajów, gdzie można było książki Józefa Mackiewicza kupić w księgarniach.
Jak dowiedziałem się o Mackiewiczu? Z opowieści rodzinnych, bowiem spora część mojej rozgałęzionej na Wschodzie rodziny żyła od wielu pokoleń na Wileńszczyźnie i wielu z nich Mackiewiczów – po prostu – znało. Po drugie, stąd że fascynowało mnie wówczas (i jeszcze długo potem) pisarstwo jego brata – Stanisława, od 1956 roku dostępne (w dużej mierze) także dla czytelnika krajowego. A kiedy Cat ogłosił, że Mackiewicze wywodzą się w prostej linii od Matki Boskiej, stało się dla mnie jasne, że muszę wiedzieć wszystko o tej zasłużonej rodzinie.
Po trzecie, z opowieści Sergiusza Piaseckiego, również zaprzyjaźnionego z moją rodziną zarówno przed wojną, w Polsce, jak i po wojnie, na emigracji. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Z twórczością Mackiewicza zetknąłem się w 1987 r. Pożyczyłem od kolegi wydaną w drugim obiegu „Drogę donikąd”. Urzekł mnie niesamowity klimat tej powieści. Jednak Mackiewicza na dobre odkryłem dopiero w XXI wieku, a stało się to za sprawą pewnego poczciwego antykwariusza, który, zapytany przeze mnie o pisarza polskiego na miarę Dostojewskiego, wymienił właśnie mistrza z Czarnego Boru. Sięgnąłem wówczas po książki Mackiewicza i odkryłem to, czego szukałem od dawna – świat całkiem nowy, ale zupełnie mi nie obcy. Na tyle bliski, że właściwie nie miałem problemów z weryfikacją zdecydowanej większości poglądów, a części z nich w ogóle nie musiałem zmieniać. Mackiewicz głośno nazwał rzeczy po imieniu. Rzeczowo przedstawił sprawy, w odniesieniu do których nie potrafiłem wyartykułować myśli. Brakowało mi wiedzy, jak również siły i ochoty na konfrontację z ogółem rodaków. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Banda czterech propagatorów drugiej sprawy Mackiewicza powinna, wedle najlepszych bolszewickich wzorów, założyć dodatkową listę „kandydatów na członków”. Oprócz trzech członków stałych: Eberhardt, Odojewski i Trznadel, założycielem bandy był także Orłoś, ale odkąd ośmielił się wyrazić wątpliwości pod adresem antysemickiego tonu nagonki na jedynego prawowitego wydawcę pism Józefa Mackiewicza, pozostali członkowie bandy najwyraźniej rozpisali konkurs: kto wystąpi z bardziej absurdalnymi, groteskowymi i bezwstydnymi oskarżeniami, ten może dostąpić zaszczytu przyjęcia do bandy. I poszło! Posypały się podania. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Zwiastun przyszłości

Kto widział przyszłość, ten wie. Kto zna dalszy ciąg, ten nie ma wątpliwości. Wahanie i wątpliwość idą precz. Nadchodzi Świetlana Przyszłość.

Wysłany z przyszłości, z następnej, tej idealnej, Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, „Emisariusz ivrp” zstąpił, aby oświecić maluczkim drogę do tej najlepszej z pospolitych rzeczy. Widział przyszłość, ma zatem pewność, tylko czasami jest lekko skonfundowany i sam sobie przeczy. Mieliśmy nieszczęście zacytować herolda, by delikatnie się z nim nie zgodzić oraz wskazać nieśmiało, że dążenie do IV RP zakłada uprzednie uznanie prlu nr 2 za III RP, co nie jest dla nas możliwe ani logicznie, ani politycznie, ani realnie, ani emocjonalnie, i w szczególe, i w ogóle i pod żadnym innym względem. W odpowiedzi usłyszeliśmy: „Nie plujcie na termin IV RP, musimy mieć jakiś szyld. IV RP jest etapem do wolnej RP. Kiedy to się stanie, zniknie numeracja.” Łatwo byłoby wyśmiewać taką logikę, ale spróbuję uniknąć tym razem pójścia na łatwiznę i powiem tylko, że rzeczowa analiza nie powinna być deprecjonowana, że szyldy są potrzebne głównie sklepikarzom, a „opluwanie szyldów” brzmi trochę jak oenerowska akcja przeciw „nie-polskim sklepom”. Zostawmy to jednak. Spróbuję, choć wyznać muszę, że nie będzie to łatwe, poddać wyważonej analizie powyższą wypowiedź. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Dostaliśmy wczoraj list następującej treści:

W imieniu grupy prawicowych bloggerów witryny www.blogmedia24.pl zapraszam do współpracy naszych portali. Proponuję wymienić się banerami i linkami na zasadzie wzajemności dla wzajemnej promocji naszych przedsięwzięć i wspierania akcji prowadzonych przez nasze zespoły.

Postanowiliśmy odpowiedzieć na uprzejmą propozycję Pani Maryli nieco obszerniej:

Otrzymaliśmy od Pani uprzejme zaproszenie do współpracy z www.blogmedia24.pl. Nasunęła nam się tu jaskrawa analogia z sytuacją opisaną przez Józefa Mackiewicza w jego liście-artykule pt. Droga Pani… (Wiadomości, 10/1967). Pozwoli Pani zatem, że zapożyczymy po części naszą odpowiedź od niego. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Kapitalizm jest w istocie swej systemem głęboko moralnym, ponieważ nagradza wysiłek przedsięwzięcia i wynagradza ciężką pracę. Istotą kapitalizmu nie jest „kontrola nad kapitałem” ani prywatna własność środków produkcji, ale wolna konkurencja, która pozwala na działanie „niewidzialnej ręki rynku”. Już w tym stwierdzeniu widać zalążek upadku, który tkwi w samym sercu kapitalizmu. Największymi wrogami wolnej konkurencji są oczywiście wielcy kapitaliści – oni nie chcą z nikim konkurować, oni chcą zbijać majątek. Jeśli pozostawić rzeczy ich naturalnemu biegowi, to pierwszą ofiarą kapitalizmu jest wolność konkurencji. I tak, kapitalizm zmierza do socjalizmu, ponieważ leży w naturze rzeczy, że ten kto odnosi sukces, chce go sobie zagwarantować na dłużej, a zatem w pierwszym rzędzie niszczy konkurencję i zmierza do stworzenia monopolu. A monopol to socjalizm. Dlatego właśnie oświecone państwo stać musi na straży wolności konkurencji i regulować rynki kapitału. Naturalnie, państwo strzec się powinno herezji etatyzmu, a skupić się raczej na gwarantowaniu wolności rynków poprzez system prawny; w najbardziej podstawowych przejawach, poprzez anty-monopolistyczne i anty-kartelowe ustawy. Tego rodzaju program legislacyjny jest klasycznym przykładem interwencji państwa w sytuacji, w której działania systemu zagrażają istocie systemu. Taka interwencja wydaje mi się ze wszech miar uzasadniona. I tak dochodzimy do „tygodnia, który wstrząsnął światem” – do najnowszego kryzysu finansowego. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Jak powszechnie wiadomo, Józef Mackiewicz był wybitnym znawcą zbrodni katyńskiej. Opracował na zlecenie Biura Studiów II korpusu, oryginalny tekst tomu Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów. Następnie napisał „bardziej potoczystą wersję własnej książki” pt. Zbrodnia w lesie katyńskim, która ukazała się w wielu językach świata. Poświęcił Katyniowi z górą 50 artykułów, listów i notatek (na marginesie, opracowanie J Trznadla pt. Katyń, Warszawa 1997, podaje wybór niektórych tekstów z „Katyniem” w tytule jako bibliografię publikacji katyńskich). W znacznej części swoich wypowiedzi na temat zbrodni katyńskiej, Mackiewicz koncentrował się na obnażaniu fałszywości sowieckiej wersji wydarzeń, a także na fałszu rzekomo „nowych” dowodów, na obalaniu wciąż pojawiających się „nowych” hipotez. Sprawcy zbrodni byli od dawna znani ponad wszelką wątpliwość i zamieszanie wokół Katynia było im na rękę. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Wojna o hegemonię

Różne są oblicza wojny. Może być klasyczna, prowadzona z użyciem mniej lub bardziej wymyślnych narzędzi; wojna prowadzona na linii frontu i poza jego obszarem; wojna totalna, której bezwolnym uczestnikiem staje się ludność cywilna. Bywają wojny dyplomatyczne, propagandowe, celne, także ideologiczne. Taką była na przykład zimna wojna. Niezależnie od występujących między nimi różnic, można określić dla nich wspólne prawidła – wszystkie mają swoich generałów i żołnierzy, walczące strony; armie mają swoją strukturę, hierarchię, ściśle określone wewnętrzne reguły; liczy się zwycięstwo, osiągane niekiedy w ciągu kilku minut, dni, miesięcy, czasem lat. Mają, co być może najważniejsze, jeszcze jedną charakterystyczną cechę – są jawne. O istnieniu wojny wiedzą obie walczące strony – zarówno agresor, jak i napadnięty. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

„Jako konserwatysta – jestem państwowcem i popieram Państwo Polskie w jakiejkolwiek formie by istniało: I RP, II RP, Księstwo Warszawskie, PRL, III RP. A to dlatego, że byt ułomny jest zawsze czymś lepszym niż niebyt państwowy. Są formy polityczne bliższe bytu i dalsze – PRL jest bardzo odległa. Mimo to jest to jakaś formuła państwowości polskiej, mająca w dodatku historyczną tendencję do poszerzania wewnętrznej autonomii względem ZSRR (porównajmy rok 1952 a 1988).

Czy ja legitymizuję PRL? Jeśli dokonamy rozróżnienia tego, co jest legalne (zgodne z porządkiem ustawowym), a legitymowalne (uznanym za prawowite przez obywateli), to PRL było legalne, ale pozbawione legitymowalności. Tym niemniej było okaleczoną formą państwowości polskiej. Rzadko zdarza mi się zgadzać z Heglem, ale on miał trafną myśl: „wszystko co istnieje jest racjonalne”. PRL jest faktem z którym nie możemy polemizować. Ludzie, którzy udają, że to jakaś czarna dziura w naszej historii abstrahują od tego, co istniało, a więc są nieracjonalni. Jeśli się głosi, że PRL nie istniało, to należałoby wypuścić z więzień wszystkich skazanych przed 1989 rokiem, gdyż są ‘nielegalnie’ więzieni.”

Tak nam wyrąbał pan Prezes Klubu Konserwatywno-Monarchistycznego, Adam Wielomski, w wywiadzie udzielonym Adamowi Pankowi (http://konserwatyzm.salon24.pl/89304,index.html ). Pan Prezes urasta szybko do rozmiarów bête noir prlowskiej prawicy – przynajmniej w moich oczach. Prezes oczywiście nie zwracał się wcale do nas, do Wydawnictwa Podziemnego, bo gdzież mu tam schodzić do podziemia! Trudno mi jednak nie brać tego do siebie, bo jakkolwiek nie byłbym sformułował mego stanowiska w kwestii prlu tak jak Prezes, to odmawiam temu tworowi godności państwa polskiego. Uważając się za człowieka racjonalnego, muszę zatem spróbować bronić racjonalności mojego stanowiska albo natychmiast i bez zastrzeżeń zmienić zdanie, przyznać rację Prezesowi i uznać prl za państwo polskie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Szukamy ducha wolnego w polskiej dziedzinie. Ducha, co na wyżyny się wspinał i – choćby zbłądził lub upadł, choćby go niepowodzenie ścigało – wolnym pozostał. Ale oto z przerażeniem dostrzegamy, że kto się wzbił, choćby na krótką chwilę, leci zaraz w dół z uśmiechem na ustach, jakby go co trzymało, jakby był na niewidocznej uwięzi. Przekleństwo jakieś, czy co? Kiedyś ponoć zabłąkał się wędrowiec na „najwyższą igłę góry Mont-Blanc”, nawet widział siebie, jako „posąg człowieka na posągu świata”. I cóż go w dół ściągnęło? Polska. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Czytałem w polskiej blogosferze na temat wydarzeń w Gruzji i najpierw ogarnęło mnie zdziwienie, potem rozbawienie, a wreszcie przemożny smutek. Nie czytuję prlowskiej prasy z zasady, nie czytuję enuncjacji rządowych ani lewicowej większości – te wcale by mnie nie dziwiły. Czytuję tylko tzw. prawicę, i jej poziom intelektualny wydaje mi się (z nielicznymi wyjątkami) bardzo mizerny. Ale czy jest czemu się dziwić? Czego właściwie spodziewać się po publicystach, którzy nie są w stanie rozpoznać sytuacji swego własnego kraju? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Amicus Plato

Adam Danek nazwał mnie liberałem!! To mi się jeszcze nie przytrafiło. W odróżnieniu od niego, mam wiele szacunku dla klasycznego liberalizmu, ale na tym poprzestaję. Klasyczni liberałowie, jak dla przykładu Edmund Burke, byli z gruntu konserwatywni. Sam Burke, choć należał do liberalnej partii Wigów, słusznie uważany jest za ojca konserwatyzmu, ale to dłuższy temat. Liberalizm jest wszakże wielką pomyłką – klasyczny czy nie – i jego wyniesienie wolności na piedestał leży u podstaw zła dzisiejszego świata, jak Danek słusznie zauważa. Błąd liberalizmu polega na uznaniu wolności za wartość. Wolność jest ważna, jest wartościowa, ale nie może być przedmiotem naszych działań. Kiedy wolność wyniesiona jest do poziomu wartości, to wszystkie inne wartości są wobec niej w takim samym stosunku; hierarchia się spłaszcza: obojętne, co się robi, byle by to robić w sposób wolny, co z kolei musi doprowadzić do „konfliktów między wartościami”. Żadna wartość oprócz wolności nie może być wtedy absolutna. Wolność nie przestaje być jednak ważna, ponieważ jest konieczną formą działania; jest warunkiem moralności i odpowiedzialności, winy i zasługi. Tylko działając w sposób wolny, można realizować wartości. Wolność jest z natury ambiwalentna – ku dobru i złu, ku pięknu i brzydocie – i zbyt często jest widziana jako przyczyna zła i brzydoty. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Nowak czyli Bolek RWE

A zatem, po ich owocach poznacie ich.

Z całą pewnością donosicielska kariera Lecha Wałęsy nie powinna mieć decydującego wpływu na ocenę jego działalności. Równie a może i bardziej skutecznych agentów komunistycznej władzy były setki, a raczej setki tysięcy. Dopiero ujawnienie owej masy ludowych szpicli, a nie zdemaskowanie jednego drobnego pomocnika bolszewickich hycli o znanym w świecie nazwisku, dałoby jako taki obraz peerelowskiej rzeczywistości. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Realizm celów

Jeśli „osiągalność” nie pozwala nazwać celu realistycznym, to czy w ogóle można mówić o realizmie celów?

Cele nie są dowolnymi konstrukcjami. Nie wyznacza ich sytuacja, bo warunki się zmieniają, a cele pozostają te same. Cele nie powinny być narzucane przez polityków, choć niewątpliwie tak właśnie na ogół się dzieje. Wybór celów podyktowany być powinien przez uprzednią akceptację wartości. Wartości się nie wymyśla, ale do nich dociera, ponieważ są zarówno obiektywne jak absolutne. Wartość poznana, zobowiązuje. Działania polityczne, należąc do dziedziny aktów ludzkich, nie mogą być wyłączone z tej reguły. Oznacza to istnienie moralnego (aksjologicznego) a priori w polityce. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Realizm środków

Przyznaję, jest to dość niezręczna nazwa dla polityki czynnej. Chodzi mi rzecz jasna o odpowiedniość środków i metod dla realizacji zamierzeń. Ten punkt może się wydawać oczywisty: żeby podnieść landrynkę do ust, nie używa się żurawia portowego; by poruszyć z miejsca portowy żuraw, nie wystarczy zjeść landrynki. A jednak ta przystawalność środków i celów umyka łatwej definicji, kiedy mowa o działalności politycznej. Czy np. ciężkie bombardowania miast niemieckich pod koniec II wojny światowej przyczyniły się do zwycięstwa sprawy aliantów? Czy żądanie bezwarunkowej kapitulacji Niemiec nie przedłużyło wojny? Nawet z historycznego punktu widzenia są to sprawy sporne, a jak rozstrzygnąć takie problemy w konkretnym działaniu? Kiedy, tu i teraz, polityk musi zdecydować, jakie siły przeznaczyć na osiągnięcie konkretnego celu, sprawa nie jest tak oczywista jak żuraw i landrynka. Tak się składa, że działanie jest zawsze konkretne i z trudem daje się ująć w ogólne prawidła. Spróbuję jednak te najszersze ramy zakreślić. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Żuraw i landrynka II

Realizm opisu

Wymagamy od polityka, aby jego opinie na temat świata nie mijały się z rzeczywistością. Gdyby polityk zaczął rozważać wszystkie trudności, jakie implikuje powyższe zdanie, nigdy nie zacząłby działać i stałby się filozofem. O ile temu pierwszemu należałoby przyklasnąć, to drugie byłoby wątpliwym powodem do radości. Polityka domaga się rzetelnego opisu rzeczywistości bez wdawania się w usprawiedliwienie realizmu poznawczego. Opis nie ma dotyczyć w tym wypadku ontycznych zrębów świata, nie ma dotrzeć do istoty rzeczy, ma wyłącznie adekwatnie przedstawić rzeczywistość ludzką. Przede wszystkim więc, musi widzieć kulturę jako tło wszelkich działań, ale z drugiej strony, uchwycić musi konkretną sytuację. W znajomości społeczeństwa pomóc może politykowi socjologia i psychologia (choć zwłaszcza ta pierwsza jest wątpliwej wartości), ale niezastąpiona będzie intuicja. Dar Boży, który pozwala zrozumieć to, co umyka zazwyczaj statystykom i naukowym tabelom – naturę ludzką. Politycy intuicyjni z reguły górują nad swoimi przeciwnikami, bo antycypują ich posunięcia. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Żuraw i landrynka

Z góry muszę przeprosić za ten tytuł. Choć właściwie zamiast przepraszać, powinienem go zmienić, bo jest nadużyciem. Nie spełnia żadnego z wymagań stawianych tytułom: nie reprezentuje treści ani nawet jej nie odpowiada. Ma tylko tę zaletę, że zaspokaja jako tako moją próżność. Właściwy tytuł poniższego brzmieć powinien: „O realizmie politycznym”, a czy taki tytuł może zaspokoić czyjąkolwiek próżność? Jeżeli jednak mój przewrotny tytuł przyciągnąć by miał kogoś wcale nie zainteresowanego politycznym realizmem, to niechże czytelnik tak nieszczęśliwie zbłąkany porzuci dalszą lekturę niniejszego. „Żuraw” i „landrynka” grają bowiem rolę zaledwie trzeciorzędnego przykładu, a przedmiotem właściwym „Żurawia i landrynki” jest szary i szpotawy, smętny i wątły realizm polityczny. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu



Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.