Najnowsze komentarze

III Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dziecko w szkole uczy się fałszowanej historii od Piasta do równie sfałszowanego Września i dowie się, że obrońcą Warszawy był nie jakiś tam Starzyński, ale komunista Buczek, który wyłamał kraty „polskiego faszystowskiego” więzienia, by na czele ludu stolicy stanąć do walki z najeźdźcą. – Tak w roku 1952 Barbara Toporska opisywała ówczesny etap bolszewizacji Polski.

Przyjmijmy, na potrzeby niniejszej ankiety, że był to opis pierwszego etapu bolszewizacji, klasycznego w swoim prostolinijnym zakłamaniu. Kolejny etap nastąpił szybko, zaledwie kilka lat później, gdy – posługując się przykładem przytoczonym przez Barbarę Toporską – w kontekście obrony Warszawy wymieniano już nie tylko komunistę Buczka, ale także prezydenta Starzyńskiego (i to z największymi, bolszewickimi honorami). Przyszedł w końcu także moment, gdy komunista Buczek albo znikł z kart historii, albo też przestał być przedstawiany w najlepszym świetle – jeszcze jeden, mocno odmieniony okres.

Mamy tu zatem dynamiczne zjawisko bolszewizmu i szereg nasuwających się pytań. Ograniczmy się do najistotniejszych, opartych na tezie, że powyższe trzy etapy bolszewizacji rzeczywiście miały i mają miejsce:

1. Wedle „realistycznej” interpretacji historii najnowszej utarło się sądzić, że owe trzy etapy bolszewickiej strategii są w rzeczywistości nacechowane nieustającym oddawaniem politycznego pola przez bolszewików. Zgodnie z taką wykładnią, historię bolszewizmu można podzielić na zasadnicze okresy: klasyczny, ewoluujący, upadły. Na czym polega błąd takiego rozumowania?

2. Jak rozumieć kolejno następujące po sobie okresy? Jako etapy bolszewizacji? Jako zmiany wynikające z przyjętej strategii, czy ze zmiennej sytuacji ideowej i politycznej, czy może trzeba wziąć pod uwagę inne jeszcze, niewymienione tu czynniki?

3. Trzy etapy i co dalej? Czy trzecia faza spełnia wszystkie ideowe cele bolszewizmu, czy wręcz przeciwnie – jest od realizacji tych celów odległa? Czy należy spodziewać się powrotu do któregoś z wcześniejszych etapów, a może spektakularnego etapu czwartego lub kolejnych?

Zapraszamy do udziału w naszej Ankiecie.

II Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

Dorobek pisarzy i publicystów mierzy się nie tyle ilością zapisanych arkuszy papieru, wielkością osiąganych nakładów, popularnością wśród współczesnych czy potomnych, poklaskiem i zaszczytami, doznawanymi za życia, ale wpływem jaki wywierali lub wywierają na życie i myślenie swoich czytelników. Wydaje się, że twórczość Józefa Mackiewicza, jak żadna inna, nadaje się do uzasadnienia powyższego stwierdzenia. Stąd pomysł, aby kolejną ankietę Wydawnictwa poświęcić zagadnieniu wpływu i znaczenia twórczości tego pisarza.

Chcielibyśmy zadać Państwu następujące pytania:

1. W jakich okolicznościach zetknął się Pan/Pani po raz pierwszy z Józefem Mackiewiczem?
Jakie były Pana/Pani refleksje związane z lekturą książek Mackiewicza?

2. Czy w ocenie Pana/Pani twórczość publicystyczna i literacka Józefa Mackiewicza miały realny wpływ na myślenie i poczynania jemu współczesnych? Jeśli tak, w jakim kontekście, w jakim okresie?

3. Czy formułowane przez Mackiewicza poglądy okazują się przydatne w zestawieniu z rzeczywistością polityczną nam współczesną, czy też wypada uznać go za pisarza historycznego, w którego przesłaniu trudno doszukać się aktualnego wydźwięku?

Serdecznie zapraszamy Państwa do udziału.

Ankieta Wydawnictwa Podziemnego

1. W tak zwanej obiegowej opinii egzystuje pogląd, że w 1989 roku w Polsce zainicjowany został historyczny przewrót polityczny, którego skutki miały zadecydować o nowym kształcie sytuacji globalnej. Jest wiele dowodów na to, że nie tylko w prlu, ale także innych krajach bloku komunistycznego, ta rzekomo antykomunistyczna rewolta była dziełem sowieckich służb specjalnych i służyła długofalowym celom pierestrojki. W przypadku prlu następstwa tajnego porozumienia zawartego pomiędzy komunistyczną władzą, koncesjonowaną opozycją oraz hierarchią kościelną, trwają nieprzerwanie do dziś. Jaka jest Pana ocena skutków rewolucji w Europie Wschodniej? Czy uprawniony jest pogląd, że w wyniku ówczesnych wydarzeń oraz ich następstw, wschodnia część Europy wywalczyła wolność?

2. Nie sposób w tym kontekście pominąć incydentu, który miał miejsce w sierpniu 1991 roku w Moskwie. Czy, biorąc pod uwagę ówczesne wydarzenia, kolejne rządy Jelcyna i Putina można nazwać polityczną kontynuacją sowieckiego bolszewizmu, czy należy raczej mówić o procesie demokratyzacji? W jaki sposób zmiany w Sowietach wpływają na ocenę współczesnej polityki międzynarodowej?

3. Czy wobec rewolucyjnych nastrojów panujących obecnie na kontynencie południowoamerykańskim należy mówić o zjawisku odradzania się ideologii marksistowskiej, czy jest to raczej rozwój i kontynuacja starych trendów, od dziesięcioleci obecnych na tym kontynencie? Czy mamy do czynienia z realizacją starej idei konwergencji, łączenia dwóch zantagonizowanych systemów, kapitalizmu i socjalizmu, w jeden nowy model funkcjonowania państwa i społeczeństwa, czy może ze zjawiskiem o zupełnie odmiennym charakterze?

4. Jakie będą konsekwencje rozwoju gospodarczego i wojskowego komunistycznych Chin?

5. Już wkrótce będzie miała miejsce 90 rocznica rewolucji bolszewickiej w Rosji. Niezależnie od oceny wpływu tamtych wydarzeń na losy świata w XX wieku, funkcjonują przynajmniej dwa przeciwstawne poglądy na temat idei bolszewickiej, jej teraźniejszości i przyszłości. Pierwszy z nich, zdecydowanie bardziej rozpowszechniony, stwierdza, że komunizm to przeżytek, zepchnięty do lamusa historii. Drugi stara się udowodnić, że rola komunizmu jako ideologii i jako praktyki politycznej jeszcze się nie zakończyła. Który z tych poglądów jest bardziej uprawniony?

6. Najwybitniejszy polski antykomunista, Józef Mackiewicz, pisał w 1962 roku:

Wielka jest zdolność rezygnacji i przystosowania do warunków, właściwa naturze ludzkiej. Ale żaden realizm nie powinien pozbawiać ludzi poczucia wyobraźni, gdyż przestanie być realizmem. Porównanie zaś obyczajów świata z roku 1912 z obyczajami dziś, daje nam dopiero niejaką możność, choć oczywiście nie w zarysach konkretnych, wyobrazić sobie do jakiego układu rzeczy ludzie będą mogli być jeszcze zmuszeni 'rozsądnie' się przystosować, w roku 2012!

Jaki jest Pana punkt widzenia na tak postawioną kwestię? Jaki kształt przybierze świat w roku 2012?



Made in China

Polityka jednodzietności podyktowana była klasycznie marksistowskim (czytaj: zbrodniczo obojętnym na rzeczywistość) przekonaniem, że w Chinach jest 30% więcej ludzi niż potrzeba.  Po głodzie wywołanym ludobójczą polityką rolną Mao, nadszedł czas na bezrobocie i ograniczenie płodności, by dopasować ludność do ideologicznego ideału.  Reformy Denga miały na celu utrzymanie władzy i zbudowanie podstaw przyszłej ekspansji komunistycznego państwa, a nie dobrobyt ludności.  Jedynym ratunkiem był, jak zawsze, eksport.  Sprzedaż zboża i surowców utrzymywała dysfunkcjonalną gospodarkę sowiecką przy życiu aż za długo, stąd powiedzenie, że gdyby bolszewicy opanowali Saharę, to zabrakłoby im wkrótce piasku.  Chiny są krajem bogatym w surowce, ale proporcja tych bogactw do populacji sprawia, że w przeciwieństwie do sowietów czy Brazylii, nie mogą być tylko biernym sprzedawcą surowych materiałów.  Takie było źródło nacisku ekipy Denga na budowę prymitywnych fabryk – program ten nazwano „industrializacją” – gdzie, w warunkach obraźliwych dla zachodnich związków zawodowych i dla zwykłej ludzkiej godności, produkowano następnie buble na eksport.  W latach 80. były to w pierwszym rzędzie tandetne zabawki (nie sposób było wówczas nabyć w Londynie zabawek, które nie były „made in China”), ale na przełomie dekad zaczęto montować tani sprzęt elektroniczny.  Eksportem zajmowały się wyłącznie państwowe firmy, których pracownicy byli szczęśliwi, że mieli jakąkolwiek pracę, choćby za grosze, a twarda waluta szła do szkatułki partyjnej.  Mogłoby się wydawać, że komuniści uczą się kapitalizmu, ale nikt tak nawet nie mówił, bo przecież ludzie Denga w ogóle nie byli komunistami. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Bonnie Prince i Dżyngis Chan w globalnej wiosce XXI wieku

Dżyngis Chan i wytworny syn księżniczki Sobieskiej, pretendujący do szkockiego tronu, mieli ze sobą na pewno więcej wspólnego niż wystawny przepych pałaców nad Jeziorem Genewskim ma wspólnego z życiem codziennym w Pekinie w czasach, gdy miliony wymęczone ekscesami rewolucji „kulturalnej”, długich marszów i wielkich skoków, usłyszały o zgonie nieśmiertelnego wodza niezrównanej chińskiej rewolucji, przewodniczącego Mao Tse-tunga.  A mimo to, ten drugi związek jest bardziej intelektualnie płodny i bardziej – realny.  Wprawdzie jedzenie nie było oficjalnie zaliczone do „czterech starych rzeczy”, zwalczanych przez rewolucję kulturalną, jednak tylko wielki Mao mógł być opasły w komunistycznych Chinach.  Na rok przed śmiercią, wódz łaskawie zezwolił Dengowi na zniszczenie „gangu pani Mao” – ale dopiero po swoim własnym zejściu ze sceny – po czym odsunął go od siebie.  Gdy w lipcu 1976 potężne trzęsienie ziemi spustoszyło Tangshan, umierający przywódca odmówił przyjęcia pomocy z Zachodu (w rezultacie czego zmarły setki tysięcy spośród tych, co uniknęli śmierci od wstrząsu), po czym rozkazał ekipom ratowniczym „potępić Denga wśród ruin”.  Do swego następcy, Hua Guo-fenga, miał powiedzieć z typową megalomanią egotyka, że spodziewa się wrzenia i politycznych wstrząsów po swojej śmierci: „nadejdą krwawe deszcze i wichury cuchnące krwią”. [1] Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Franciszek Olechnowicz, występujący w powieści „Nie trzeba głośno mówić” pod nazwiskiem Brzozowicz, został zastrzelony w swoim wileńskim mieszkaniu w 1944 roku. Jest ważnym głosem powieściowej narracji. Znali się bardzo dobrze. Mackiewicz poświęca mu wiele miejsca, szczegółowo opisując jego życiowe perypetie na przestrzeni dziesięcioleci. Wychowany w kulturze polskiej Olechnowicz swoją narodową tożsamość ustalił stosunkowo późno, ale – jak o tym pisał Mackiewicz – „z całą pasją swej porywczej natury rzucił się do politycznej pracy w narodowo-białoruskim ruchu”. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

…człowiek zawsze obowiązany jest poświęcać się dla ludzi,
a nigdy nie poświęcać ich dla siebie.
Choć przekonany, że szczęście na tej ziemi jest niemożliwe,
musi w nie wierzyć dla innych
i dążyć ze wszystkich sił ku temu urojonemu celowi.

Zygmunt Krasiński

Józef Mackiewicz przystąpił do rozmów z Białorusinami z entuzjazmem, zdając sobie sprawę z politycznego temperamentu strony białoruskiej. Opis tych spotkań i rozmów znamy wyłącznie z jego relacji. Spośród wymienionych działaczy białoruskich jedynie Janka Stankiewicz uniknął śmierci z rąk sowieckich lub hitlerowskich, dożył względnie późnego wieku, ale nigdzie nie natrafiłem na jego wspomnienia z tego czasu. To właśnie w jego obecności Mackiewicz rozmawiał z adwokatem Szkielonkiem, „człowiekiem zdolnym i inteligentnym”, jak pisał. Nie wiadomo, czy podczas tych spotkań przedstawiony został pomysł zbrojnego powstania antybolszewickiego, czy chodziło tylko o nawiązanie współpracy politycznej. Ani jedno, ani drugie nie było proste. Działacze białoruscy ze sceptycyzmem odnosili się do koncepcji politycznego współdziałania z Polakami. Sam ks. Godlewski nie negował, zdaniem Mackiewicza, że „w płaszczyźnie mojej koncepcji szukać można dróg do przyszłego porozumienia”. Doraźnie, przed nawiązaniem takiej ścisłej współpracy, poważną przeszkodę stanowiła białoruska kalkulacja na polityczne współdziałanie z Niemcami. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Stary chrzan


Sanabitur anima mea

Konserwatywny rząd Jej Królewskiej Mości zabrania mi palić, aby uchronić mię przede mną samym.  Nie wolno mi palić tytoniu, tudzież innych materiałów łatwopalnych, w pomieszczeniach publicznych, by chronić bliźnich przed biernym wdychaniem dymu papierosowego lub jakiegokolwiek innego, a także mnie samego przed czynnym wdychaniem.  Sądzę, że nie za długo nie wolno też będzie palić pod własnym dachem, a wówczas palenie zejdzie do Podziemia.  Ponoć nie należy także palić na świeżym powietrzu (choć w przypływie liberalnej tolerancji nie zakazano tego jeszcze), a to żeby ochronić mnie przed ociepleniem wspomnianego powietrza, ociepleniem zarówno lokalnym, jak globalnym.  Świat wprawdzie ociepla się i ochładza na przemian, niezależnie od palenia tytoniu, węgla, torfu czy wrażych domostw podczas działań wojennych, oziębia się i rozgrzewa codziennie, między wschodem i zachodem słońca – jak kurtyna w teatrze, tak i temperatura, podnosi się i opada.  Świat wokół nas ochładza się i ogrzewa regularnie, co roku, między latem a zimą.  Kula ziemska rozgrzewała się niekiedy w długotrwałych, wielowiekowych fazach, które prowadziły zazwyczaj do lepszych plonów i ogólnej obfitości, po czym oziębiała się na wieki, sprowadzając na ludzi biedę i wielką niedolę, a nawet głód.  Stąd wzięły się wielkie mity, np. w nordyckich sagach, o wilku, który pożarł słońce.  Było 300 lat ocieplenia w Europie między X i XIII wiekiem, po czem nastąpiło wychłodzenie od XVI wieku. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Pamięta pan lekcje historii? Wodziło się pałeczką po mapie, wskazując dawno zapomniane nazwy obcych miast.
Dla nas ani te miasta, ani te nazwy nie przestały być bliskie, choć nie wszyscy z nas mogli je oglądać, choćby raz w życiu.
Poruszamy się dzięki temu myślą i tęsknotą po olbrzymim kraju,
jak w swojej ojczyźnie, bo nie ma ziemi, 
na której rozbrzmiewałby język polski, litewski, czy języki ruskie, która byłaby dla nas obcą ziemią.
Wielu odnalazło swój „kraj lat dziecinnych” w Kownie,
wielu zostawiło go w Mińsku.
Tego nie mogliście zrozumieć przez lat dwadzieścia w Warszawie.
Ale takie rzeczy widzi się właśnie z Wilna.

Barbara Toporska

Jerzy Giedroyc w liście do Witolda Jedlickiego, objaśniając kogo można zaliczyć „do kręgu” „Kultury”, pisał:

Natomiast błagam – tylko nie Mackiewicz. Tak jak mam do niego dużą słabość osobiście i bardzo wysoko cenię jego talent literacki (ale tylko „małe formy” o tematyce kresowej), to politycznie to przecież faszysta. A naprawdę nie lubię używać tego słowa. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Kleptokracja

Po co to wszystko?  W imię czego restaurować stare punkty łagierne i wypełniać więzienia?  Po co zabójstwa, wywłaszczenia i rejderstwo?  W jakim celu gromadzić tak ogromne bogactwa w rękach kilku wybranych, którzy boją się własnego cienia, mimo że opływają we wszystko?  W poprzednim wcieleniu sowietów celem była ponoć Świetlana Przyszłość, nawet jeżeli tylko nieliczni naiwni naprawdę w nią wierzyli.  Można było przynajmniej próbować usprawiedliwić braki na rynku, głód i biedę, strach i prześladowania, trudnościami budowy nowego, wspaniałego świata.  Ale jak wytłumaczyć dzisiejszą „Rosję”?  Czyżby jedynym celem było nakraść więcej niż inni?  Nachapać się, wetknąć do kieszeni, zebrać więcej niż można udźwignąć?  Trudno się nie zgodzić, że w pierwszych latach prezydentury Putina czekiści po prostu zastąpili komsomolską oligarchię z czasów Jelcyna.  Przyjaciele Putina z dacznej kooperatywy Oziero przenieśli się na Kamiennyj Ostrow na Newie.  Mieszkają w pałacach, w których zabawiali się niegdyś król Stanisław Poniatowski i Aleksander Puszkin, organizują przedstawienia, koncerty i balety, bale przebierańców i orgie, wśród przepychu i rozpasania.  Obsługa i artyści opłacani są diamentami, złotem lub gotówką, a niekiedy nawet przy pomocy starożytnych ikon, byle tylko uniemożliwić znalezienie jakichkolwiek śladów tych ekscesów.  Oczywiście, ludzie, jak to ludzie, gadają, ale anonimowe świadectwa zawsze można zbyć jako plotki.  Ba, czy tak nie było w sowietach zawsze? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Oblężona twierdza

Różnie interpretowano w przeszłości oba ataki terrorystyczne, na moskiewski teatr i na szkołę.  Widziano w tym dowody bezwzględności czeczeńskich terrorystów; widziano przykłady nieudolnej brutalności, tak typowej dla sowieciarzy, ale w rzeczywistości ani jedna, ani druga strona nie liczyła się z losem ofiar.  Nawet ci, którzy zadali sobie trud, by przyjrzeć się szczegółom, dziwnym postaciom Terkibajewa i Chodowa, trudnym do wytłumaczenia wypadkom i prawie nieuchronnej orgii tępej przemocy zakończonej ostateczną krwawą jatką; nawet ci, którzy skłonni są przypisywać kagiebowskiej inspiracji każde wydarzenie w sowietach, widzieli w tych dwóch zamachach zaledwie próbę włączenia się w „wojnę przeciw terrorowi” prowadzoną przez prezydenta Busha.  W świetle analizy Catherine Belton, Biesłan był czymś więcej, był punktem zwrotnym w polityce Putina.  Belton nie przypisuje wprawdzie kagiebistom odpowiedzialności za zorganizowanie ataku na szkołę (w przeciwieństwie do ataku na teatr, który był im potrzebny dla nacisku na Putina), ale uważa, że reżym Putina wykorzystał zamach dla stworzenia obrazu zewnętrznego zagrożenia.  Do tego momentu, mówiono o Zachodzie jako przyjacielu; odtąd Zachód był wrogiem, który pragnie rozbicia Rosji.  Celem tej wolty było stworzenie mentalności oblężonej twierdzy, przemienienie Rosji w fortecę.  Nie jest to sztuczka obca bolszewikom.  Dokładnie tak samo postąpił Lenin podczas wojny domowej, a potem Stalin przed wojną światową, gdy stworzył z sowietów bastion rewolucji światowej, a następnie po inwazji Hitlera, przemieniając redutę komunistycznego internacjonalizmu w warowną cytadelę rosyjskiego nacjonalizmu. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Zielonkawy gaz

Jeszcze zanim Chodorkowski stanął przed sądem, Putin był niezwykle popularny i wszyscy byli przekonani, że re-elekcję ma w kieszeni.  Jednak 23 października 2002 roku, wydarzyło się coś, co poważnie zakwestionowało obraz młodego, sprężystego prezydenta.  Kagiebiści próbowali od początku kultywować ideał energicznego, zdecydowanego i kompetentnego zarządcy, który w przełomowych momentach potrafi podjąć rozstrzygające decyzje w sposób bezapelacyjny.  Katastrofa Kurska w lecie 2000, zachwiała tym wizerunkiem: Putin okazał się niezdecydowany, zagubiony i chwiejny, nie miał pojęcia, jak postąpić, aż było za późno na ratunek.  Zdołał wszakże wkrótce obrócić propagandową klęskę w sukces, gdy pod wpływem doradców (jak np. Pawłowski), obarczył oligarchów – złodziei, którzy rozgrabili matoczkę-Rossiję – winą za śmierć marynarzy. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Według mnie to równie niesłuszna zasada jak ta, nakazująca o zmarłym mówić tylko dobrze, albo wcale. Choć w przypadku gustu/bezguścia przypadki z jakimi się stykamy miewają bardzo różną wagę gatunkową. Jeżeli przykładowo kto przekłada placek drożdżowy w miejsce przepysznej eklerki to rzecz niegodna najmniejszej uwagi. Jeżeli zaś kto inny wychwala quasi totalitarny ustrój antycznej Sparty, nakazujący bezwzględnie mordować nie całkiem zdrowe niemowlęta, wówczas debata nie jest całkiem wyzbyta sensu. Bo, pomyślmy – czy wszyscy beneficjenci surowego obyczaju, dumnie obnosząc cnotę spartańskiej wolności, witali jego skutki z równą pogodą ducha, bez żalu i cierpienia? Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Rozmawialiśmy o relatywnych zaletach państwowych przedsiębiorstw…

Wyznaję, sądziłem, że nie ma tu czego debatować, bo jakość i sprawność państwowych firm mamy wszyscy wypisaną na skórze, my, co narodziliśmy się w Polsce ludowej.  Pojawiły się wszak w dyskusji argumenty, które uzmysłowiły mi, że problem jest jednak godny namysłu.  Warto zastanowić się nad koncepcją państwa ogóle i nad jego rolą w życiu obywateli w szczególności, poprzez odwołanie do klasycznej myśli na temat państwa.  Nie jest to więc polemika, ale raczej próba uściślenia czegoś, co nie zostało powiedziane w dyskusji z wystarczającą jasnością (zwłaszcza z mojej strony). Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Darek Rohnka napisał artykuł, w którym potrącił o naturę humoru, ale coś chyba zostało pominięte w jego rozważaniach.  Wychodząc z krytyki Śmierci Stalina, Armanda Iannucci, Darek dochodzi do wniosków, które nie wydają mi się ze wszystkim przekonujące.  Jego zdaniem, jest coś niestosownego w humorze, a ściślej, bywają tematy niestosowne dla humorystycznego potraktowania.  Doszukuje się u autorów komedii potrzeby poklasku, „nonszalanckiej chęci przekroczenia kolejnej granicy, bariery nieprzyzwoitości”, a wszystko to „wbrew zdrowemu rozsądkowi, który wzdraga się przez kpiną z bolesnej historii”. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Obejrzałem komedię „Śmierć Stalina”*). I zacząłem rozmyślać nad istotą humoru. A ściślej – nad niestosownością tematów, jakie niekiedy padają jego ofiarą. Po co to? Dla efektu, poklasku, sławy? Z nonszalanckiej chęci przekroczenia kolejnej granicy, bariery nieprzyzwoitości? Wbrew zdrowemu rozsądkowi, który wzdraga się przez kpiną z bolesnej historii?

Groteska, farsa, parodia są zbudowane ze szczególnej materii. Nie pozostają w zgodzie z porządkiem rzeczy, są ich przeciwieństwem, karykaturą. Wzbudzają emocje nieadekwatne do obiektywnej prawdy. Gdy upadamy na lodzie, wszystkich wokół śmieszy to dlaczegoś, nas boli. Gdy popełniamy gafę, wstydzimy się, odczuwamy zażenowanie, u postronnych to powód do chichotu. Czasem śmiejemy się z rzeczy wyjątkowo złych i brzydkich, Bóg raczy wiedzieć dlaczego. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Po preludium przychodzi fuga

Dowiedzieliśmy się, że prokuratura jest absolutnie niezależną organizacją – Putin powtórzył to wielokrotnie.

Tak wspominał rozmowę z Putinem Wiktor Szenderowicz, jeden z dziennikarzy stacji telewizyjnej Gusinskiego.  Putin nie mógł interweniować w obronie aresztowanego Gusinskiego, ponieważ oznaczałoby to „powrót do prawa telefonu”, gdy politbiuro dyktowało wyroki.  Ściślej byłoby powiedzieć, że Putin powrócił do czasów Stalina, który także zastrzegał się zawsze, że nie może wpływać na działanie wymiaru sprawiedliwości.  Kiedy proszono go o interwencje w obronie aresztowanych, rozkładał bezradnie ręce, mówiąc: moja rodzina też ucierpiała…  Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

„Silna etyka kapitalistyczna”

Nikołaj Patruszew prowadził w leningradzkim kgb oddział walki z przemytem, w tym samym czasie gdy ludzie Putina prowadzili walkę o kontrolę portu dla bardziej skutecznego przemytu.  W 1994 roku bandyci z Tambowa wraz z ludźmi Putina opanowali sytuację, Patruszew przeniesiony został do Moskwy, gdzie zrobił prędko karierę w centrali kgb.  W sierpniu 99 zastąpił swego przyjaciela, Putina, jako szef fsb.  Wedle rozmówców Belton, Patruszew nie uważał Putina za swego szefa. – Interesująca myśl.  Czy aby nie oznacza ona, że Patruszew jest członkiem kolektywnego kierownictwa oraz, że był nim wcześniej niż Putin?  Według tych relacji, jest on człowiekiem prostym, dużo pije i klnie jak szewc, ale „łączy silną etykę kapitalistyczną, gromadzenia bogactw, z rozległą wizją przywrócenia rosyjskiej potęgi”.  Inny rozmówca dodaje: Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

W niedzielę, 5 lipca 2020 roku, witryna Wydawnictwa Podziemnego została zainfekowana wirusem (a może nawet mnogimi wirusami).  Nie mieliśmy zwykłych objawów, nie było gorączki ani zaburzeń wzrokowych, a jednym z niespodziewanych efektów infekcji okazało się wymaganie od czytelników zalogowania się na naszą stronę.  Można by na tej podstawie wysnuć łatwy wniosek, że staliśmy się obiektem zainteresowania czyichś służb.  Dalecy jednak jesteśmy od wysuwania łatwych wniosków.  Komu mogłoby zależeć na zablokowaniu antykomunistycznej witryny na dobę, dwie, niechby nawet na cały miesiąc?  Czyżbyśmy byli aż tak groźni dla demobolszewickiego układu?  Pobożne życzenia. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Stirlitz

Mit Stirlitza był ponoć głęboko zakorzeniony w sowieckim społeczeństwie i pokutuje do dziś.  Krążą plotki, że Siedemnaście mgnień wiosny stworzone zostało na osobiste zamówienie Jurija Andropowa, co może się wydawać dziwne tylko tym, którzy nic nie wiedzą o sowietach.  Niestety, projekty Andropowa zostały w większości wprowadzone w życie i to z godnym pożałowania sukcesem.  Być może jednak najbardziej niespodziewanym rezultatem jego planów jest Putin.  Różni ludzie przypisywali sobie wątpliwą zasługę wysunięcia nieznanego aparatczyka na stanowisko premiera w latach 90.  Bierezowski twierdził, że Putin był jego człowiekiem (tak na pewno był postrzegany przez pewien czas), Pugaczow opowiadał Belton, że to jemu zawdzięczał Putin swe wyniesienie, a Gleb Pawłowski, wyborczy strateg Jelcyna, sobie przypisuje ten wiekopomny wkład do historii.  To on był autorem bajki o wojnie domowej podczas wyborów w 1996 roku, ale wszyscy zainteresowani wiedzieli, że nie można tej samej bajki użyć dwa razy, więc od razu rozpoczęły się poszukiwania kolejnej bajki – i Pawłowski wystąpić miał z mitem Stirlitza, przystojnego, rzetelnego, a nade wszystko, niezawodnego, wiernego i patriotycznego (a także nudnego jak flaki z olejem) agenta wywiadu, który samodzielnie uratuje świat.  Poszukiwania Stirlitza uwieńczone zostały znalezieniem Putina (który spełniał głównie flaczany postulat). Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Dacznyj koopieratiw „Oziero”

Jezioro Kiimajärvi w Karelii jest częścią, słynącego z urody, Karelskiego Pojezierza.  Przed wojną należało do Finlandii i tam właśnie zbudował marszałek Mannerheim swą słynną linię obronną przeciw sowieciarzom.  Kiimajärvi leży tuż za linią, po jej północnej stronie.  Małe wioski rybackie nad jeziorem były zapewne zapleczem dla fińskich żołnierzy, toczących ciężkie boje wojny zimowej, w której niezwyciężona krasnaja armia dostała łupnia od maleńkiej Finlandii.  Jednak Finowie swą walkę przegrali, a po zakończeniu światowej wojny, utracili Przesmyk Karelski i piękne jezioro zostało przemianowane, niepięknie, na jezioro Komsomolskie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Beznalicznyje rubli

Sowiecki system księgowości nakazywał przedsiębiorstwom państwowym trzymać tylko tyle gotówki, ile potrzeba było na miesięczną wypłatę, reszta transakcji dokonywana była „na papierze”, a księgowana jako beznalicznyje rubli.  Zarobione w ten sposób pieniądze były bezwartościowe dla dyrekcji do momentu, gdy dyrektorzy znaleźli sposób na wymienienie ich na usługi lub prawdziwe pieniądze.  Chodorkowski i jego komsomolcy, otrzymawszy dostęp do tych nie istniejących rubli, skupowali beznalicznyje za kopiejki, po czym wymieniali je w państwowych bankach.  Użyli następnie tych prawie darmowych funduszy jako kapitału dla założenia legalnych prywatnych firm.  Grupa komsomolców Chodorkowskiego zakładała pralnie (dosłownie, nie w przenośni) i sieci punktów naprawy obuwia (czyli to, co w normalnym świecie nazywałoby się szewstwem).  Po krótkim czasie umożliwiono im import-eksport, jeżeli tylko zgodzą się sprowadzać do sowietów komputery.  Musieli używać w tym celu kanałów kgb, tzn. przyjaznych firm na Zachodzie, ale zupełnie im to nie przeszkadzało.  Dwa departamenty kgb prowadziły komsomolskich przedsiębiorców: wywiad oraz departament walki z korupcją i czarnym rynkiem.  Chodorkowski utrzymuje dziś, że nie był wówczas świadom udziału kgb w tych poczynaniach, ale przyznaje, że otrzymywał instrukcje.  Czyżby dostawał instrukcje nieświadomie?  Prawdopodobnie równie nieświadomie wykonał wkrótce rozkaz, by otworzyć bank Menatep z pomocą państwowych banków i na obstalunek kagiebistów.  Jego bank zajmował się głównie handlem walutami i zarabiał na tym dobre pieniądze. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Jak do tego doszło? – oto jest pytanie.  Legło ono u podstaw wielkiej literatury: jak to się stało, że dumny zwycięzca Troi stał się żebrakiem w swym własnym domu?  Ale może być także źródłem dociekań historycznych, np. w jaki sposób potężne cesarstwo rzymskie padło pod ciosami barbarzyńców?  A niekiedy staje się zaczątkiem politycznych rozważań: co doprowadziło nas do stanu, w którym jesteśmy?  W tej ostatniej kategorii znajduje się na ogół najlepsza publicystyka polityczna.  Czytałem ostatnio kilka książek, których autorzy próbują prześledzić wydarzenia ostatnich trzydziestu lat z hakiem, by zrozumieć, jak doszliśmy do zdumiewającej współczesności.  W jednej z nich znalazłem następującą wypowiedź: Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Andrzej Dajewski, autor bloga Jesień demoludów, opublikował kolejny odcinek opowieści o kontrolowanym demontażu socjalistycznego systemu, dokonanym trzy dekady temu rękami komunistów oraz wiernych akolitów. Ofiarą jego dociekań padły tym razem Bałkany, a ściślej Jugosławia, składająca się z sześciu socjalistycznych republik. Obszerny artykuł, oparty w znacznej mierze na materiałach lokalnych, wielojęzycznych, prowadzi czytelnika przez złożony ciąg wydarzeń, nazwisk, powiązań, sojuszy i konfliktów, aby tym lepiej zilustrować zasadniczą tezę: mimo rzekomej odrębności „socjalistycznej” Jugosławii wobec pozostałych „krajów” „ludowej demokracji”, proces uwalniania się z więzów komunizmu, choć pod szczególnym względem odmienny, przebiegał w sposób bliźniaczo podobny jak gdzie indziej. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Dariusz Rohnka


Walka w obliczu końca

Książce, której pisanie rozpocząłem okrągłe 30 lat temu dałem tytuł „A ja przeciwnie…”, nie dlatego (jak można by sądzić), że chciałem w ten sposób zaznaczyć odrębność własnego myślenia. Chodziło mi o coś całkiem innego – o podkreślenie dwóch szczególnych cech Józefa Mackiewicza – nonkonformizmu oraz braku uprzedzeń o podłożu nacjonalistycznym. Tytuł zaczerpnąłem z opublikowanego w „Wiadomościach” w 1949 roku artykułu „Rozdzieranie szat”:

A ja przeciwnie, ja lubię… i Rosjan, i Niemców, i Żydów. […] W grobowym milczeniu, które nastąpiło, jegomość siedzący najbliżej drzwi wstał i w odbiciu lustra mogłem zauważyć, jak wychodząc stuknął palcem w czoło, mrugnąwszy do sąsiada, co miało niewątpliwie znaczyć, że mam źle w głowie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu
Michał Bąkowski


Stojąc naprzeciwko

Wykład Mariana Zdziechowskiego, wiążący bolszewicką rewolucję z Renesansem, wydał nam się trafną ilustracją do debaty na temat ideowego znaczenia Okopów Świętej Trójcy oraz ważnym przyczynkiem do wielowiekowego sporu między świeckim antropocentryzmem i teocentrycznym humanizmem.  A jednak, ten ciekawy tekst wzbudził we mnie mieszane refleksje, ponieważ (podobnie jak Zdziechowski) stoję w sporze jednoznacznie po stronie, która uznaje, że renesansowy humanizm dokonał pierwszego skutecznego ataku na zręby tradycyjnego społeczeństwa, a pomimo to nie mogę się zgodzić z pewnymi tezami wyrażonymi w wykładzie. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Po rozmyślaniach pisarza, którego nieszczęścia jego ojczyzny mistycznie nastroiły, zajrzyjmy znowu do wspomnianej książki najtrzeźwiejszego z realistów, Le Bona, „Masy – pisał on 27 lat przed Bierdiajewem –zorganizowane i zdyscyplinowane, dążą dziś do zagarnięcia całej władzy; ich nienawiść do wszelkiej, wyższości umysłowej jest oczywistą; wskutek tego cała arystokracja intelektualna zdaje się według wszelkiego prawdopodobieństwa przeznaczoną na wytępienie przez przyszłą rewolucję tak, jak przed 100 laty wytępioną została szlachta francuska. Gdy bowiem socjalizm zawładnie jakim krajem, jedyną dla niego szansą utrzymania się przez czas jakiś u władzy będzie, wymordowanie aż do ostatniego wszystkich tych, co by mogli, dzięki jakiejkolwiek wyższości swojej, choć cokolwiek się wznieść ponad przeciętny poziom tłumu”. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu

Wszyscy to wiemy, wpajano nam w szkołach, czytaliśmy zarówno w podręcznikach historii, jak w samodzielnych rozprawach i badaniach dziejopisarzy i filozofów, że wieki średnie były epoką mroku, po której nastąpił radosny świt, a po nim jutrznia nowego życia, która opromieniła świat blaskiem wielkich nadziei. Epokę tę nazwano Renesansem, tj. odrodzeniem. Pogląd ten ma wszystkie pozory prawdy. Rzeczywiście, w wiekach średnich człowiek rozwijał się, myślał, żył w granicach dogmatyzmu kościelnego, który przeznaczenie i cel człowieka z doczesności przenosząc w wieczność, czyni ziemię miejscem wygnania, „doliną łez”, życie zaś ujmuje, jako ciernistą mozolną wędrówkę ku ojczyźnie niebieskiej wśród trudów i niebezpieczeństw walki z własną, przez grzech pierworodny skażoną, w niewoli grzechu leżącą i do dobrego niezdolną naturą. A na drodze tej bez pomocy Boga, bez łaski Jego i opieki Kościoła, który tej łaski rozdawcą jest, nie może człowiek, pozostawiony sam sobie, nic o własnych siłach począć. Czytaj więcej ->



Prześlij znajomemu



Language

Książki Wydawnictwa Podziemnego:


Zamów tutaj.

Jacek Szczyrba

Czerwoni na szóstej!.

Jacek Szczyrba

Punkt Langrange`a. Powieść.

H
1946. Powieść.