„Największy polski pisarz XX wieku pozostaje w Polsce prawie nieznany. Jego dzieł nie ma w księgarniach, czytelniach i bibliotekach szkolnych. Erudyta, który wielokrotnie bardziej zasłużył na literacką Nagrodę Nobla niż Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, żadnych nagród nie otrzymał. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest fakt, że Józef Mackiewicz (bo o nim tu mowa) był zdecydowanym antykomunistą, który ten nieludzki system znał nie tylko z literatury czy z opowieści, ale sam zaznał jego dobrodziejstw na własnej skórze, będąc przymusowym poddanym Józefa Stalina w latach 1939-1941. Dziś niezawisłe (!) sądy Rzeczypospolitej Polskiej stoją na straży, aby nawet fragmenty jego dzieł nie mogły być drukowane w kraju bez zgody jedynej spadkobierczyni jego praw. Jest nią Nina Karsow-Szechter, wdowa po Szymonie Szechterze, stryju Adama Michnika. Nie tylko ciekawostką jest więc fakt, że Adam Michnik jest jednym z organizatorów literackiej Nagrody Nike w neo-PRL (bo do takiego kręgu twórców odnosi się głównie środowisko, w którym to wszystko się obraca), natomiast Józef Mackiewicz jest patronem nagrody literackiej, która promuje zupełnie inne wartości. Ale cóż, Gazeta Wyborcza jest bogata i opiniotwórcza, zaś patron nagrody swego imienia skazany został na to, co najgorsze – na niebyt.”
Tak od serca wygarnął Łukasz Reda w wypracowaniu pt. Józef Mackiewicz zaszechterowany, PolskieJutro.com.
Czy wybranie się do biblioteki, czytelni albo księgarni mogłoby mieć jakiś wpływ na Redę? Nie sądzę. Nie bywa w księgarniach, bo gdyby bywał, nie pisałby takich bzdur; nie czytał Mackiewicza ani nie zna historii, bo gdyby czytał, to wiedziałby, że Mackiewicz żył pod bolszewicką okupacją tylko rok, że ani Moja dyskusja z NKWD, ani Prorok z Popiszek nie są fragmentami Drogi donikąd; nie zna pisowni nazwisk ludzi – Świerzewski? Karsow? – o których ośmiela się zabierać głos. I tak dalej. Ten człowiek tak bardzo pochłonięty jest swoim ideologicznym zboczeniem, że nie zauważyłby rzeczywistości nawet, gdyby uderzyła go swym pięknem w twarz, więc nie ma oczywiście sensu polemizować z czymś takim. Poza tym odmawiam doprawdy prowadzenia polemiki z kimś, kto pisze „qui bono”… Zatrzymam się tylko przy jednym punkcie: związku pomiędzy poglądami politycznymi a więzami rodzinnymi.
Argument ten jest do znudzenia powtarzany przez „komentatorów nowej sprawy Mackiewicza”: dziwny związek pomiędzy bolszewikiem, Adamem Michnikiem, i antykomunistką, Niną Karsov. Związek, który w języku polskim nazywa się powinowactwem, a nie pokrewieństwem, jak wielokrotnie błędnie głoszono w prlowskiej blogosferze. Ponieważ ludzie ci nie tylko nie znają historii, ale są pozbawieni najbardziej rudymentarnej kultury, to nie jest im wiadomym, że nawet związki pokrewieństwa, nie determinują podobieństwa poglądów politycznych ani postaw życiowych. Nie słyszeli pewnie nigdy o Kainie i Ablu, o Jakubie i Ezawie, o Izaaku i Ismaelu, o Józefie i jego braciach – nie słyszeli o nich, bo to wszystko Żydzi (z wyjątkiem Ismaela, który był czymś na kształt pre-przechrzty, co pewnie czyni go emocjonalnie bliższym prlowskiemu antysemicie), zatem – spisek! Żydo-komuna! Bij, zabij! Żydzi na Madagaskar!! Wodzu, prowadź!!! Czytaj więcej ->
Prześlij znajomemu
Najnowsze komentarze